Re: Kościana jaskinia

16
Patrzyli na siebie wzajemnie, jakby oboje bali się, że nagle jeden skoczy do gardła drugiego. Na słowa elfiego przyjaciela konia, Erdegalad kiwnął głową na znak, żeby czuł się jak u siebie w domu.
-N-nie ob-bawiasz ssss-się brac-cie podr-różow-wać nnnoc-cą? N-nie będzie lepiej wyspać się t-tutaj? Mmmm-masz s-schronnn-nienie, og-gień iiii je-jeeedzenie. Czego t-trzebba więc-cej? Nak-karm moo-oże swojeg-go koooonia, tym c-co jjjj-jaa przygotowałem w kociołku. N-nie jest głod-dny? N-na pewno jest głod-dny!- powiedział, patrząc cały czas na piękną, zmoczoną koninę.
Odgarnąłpłaszcz na plecy i wstał z ziemi. Spojrzał na rękę, która wcześniej była ranna. Ścisnął parę razy pięść, pomachał tą kończyną i mruknął, kiwając głową zadowolony. Podsszedł do kupy mięsa i wziął do ręki coś, co w świetle ognia przypominało truchło jaszczura. Złapał je obiema rękoma przy szyi i odbycie, uniósł na wysokość klatki piersiowej i pod wpływem jednego, silnego szarpnięcia, dało się usłyszeć głośne chrupnięcie łamanego kręgosłupa, cielsko złożyło się równiutko w pół. Położył tył zwierzęcia na ziemi, nadepnął na niego stopą i sprawnie pociągnął, przerywając cielsko w pasie. Podniósł za ogon tą leżącą połowę i rzucił ją na stertę. Martwy łeb tańczył wesoło w rytm kroków osobnika, u którego będzie dziś w żołądku gościć, a krew zalewała skalną posadzkę. Usiadł na swoje miejsce i zaczął spokojnie oddzielać łuskę od mięsa. W trakcie tego zadania, zapytał swojego gościa:
-Um-miesz może ładnie z-zdejmow-wać fuuuu-terko z nie-niedźwiedzi?- zadawszy te pytanie, przerwał na chwilę i spojrzał na elfa z zaciekawieniem. Nie odrywając swojego spojrzenia, od jedynego żywego przybysza do którego skierowane były przed chwilą wypowiedziane słowa, kontynuował na wyczucie patroszenie kolejnej dziś kolacji.
-Potrzbn-na mi nowa rękawica... n-niedź-źwiedź mi trochę poszarpał.
Kartoteka

Re: Kościana jaskinia

17
Siedziałem naprzeciwko mojego gospodarza, nie do końca ufając wysokiemu elfowi, powiedziałem:
- właśnie miałem szukać jakiegoś miejsca na nocleg. Słyszałem, że te okolice nie są do końca bezpieczne zwłaszcza nocą - mówiąc to spojrzałem na dwa martwe niedźwiedzie, później na kupkę mięsa, następnie z powrotem na nieznajomego - Dziękuję za jedzenie, Farenil jada tylko trawę i owies - uśmiechnąłem się do elfa.
Wstałem i wyjąłem z tobołów worek z ziarnem i wysypem porcję dla Farenila w suche zagłębienie w skalę.
- Mogę pomóc ci z tym niedźwiedziem, jeśli podzielisz się ze mną jego mięsem. I tak zdąży się popsuć zanim zjsz choćby pół pierwszego - Wyjąłem zza pasa nóż myśliwski i zabrałem się za oprawianie zwierza.
- Więc co tu robisz? Mieszkasz tu? -

Re: Kościana jaskinia

18
Ucieszył się na wiadomość o tym, że będzie miał futro na rękawicę. Na warunki postawione przez swojego gościa, odpowiedział:
-B-barrrdzo prrroszę, cz-częstuj się e-elfi bracie. Dziś t-to jest t-także t-twój d-dom i t-twoje m-mięs-so- powiedział z uśmiechem na twarzy i po chwili dodał- t-tak, mie-mieszk-kam t-tu- poklepał ziemię- i, i t-tam- wskazał palcem drzewa w dżungli.
Uważnie obserwował przez cały czas poczynania Alcarina, gdy ten skórował miśki.
-Będą z tego ś-świettne rękawice- powiedział zamyślony.
Gdy przybysz skończył swą robotę, Erdegalad wyniósł futra na zewnątrz, kładąc je zakrwawioną częścią ku górze i powrócił na swoje miejsce, szykować się do snu.
-N-nie m-mam żadn-nych m-monet, ani n-nic c-co ma w-w nich w-warttość- powiedział do elfa i podsunął się bliżej ogniska. Położył się na ziemi i wpatrzony w ogień, już nic więcej tej nocy nie powiedział. Zanim zamknął oczy, sięgnął po zapas drewna i dołożył go do ogniska. Wyciągnął przed siebie dłoń, by jeszcze bardziej magicznie podsycić płomienie i zamknął oczy. Podkulił nogi, głowa schowała się bardziej w kapturze. Po pewnym czasie słychać było od niego ciche sapanie, świszczenie i warczenie. Zapadł w głęboki sen...
Kartoteka

Re: Kościana jaskinia

19
Cisza nastąpiła wraz z zaśnięciem wielkiego elfa. Anchet dalej poddawał się zajęciu, jakim było oskórowanie niedźwiedzia. Zwierzę było sporych rozmiarów, więc ta czynność pochłaniała sporo czasu.
Na zewnątrz było słychać, że deszcz słabnie. Już tylko mała mżawka siąpiła, ustępując miejsca świeżemu powietrzu i promieniom słońca.
Nagle jakieś kamienie spadły znad wejścia do groty. Było słychać odgłosy krzyków w spólnej mowie. Wszystko to działo się nad nimi, kilkanaście metrów dalej. Najwidoczniej istoty te biegły po półce skalnej nad nimi, znajdował się tam szlak.
- Stój parszywcu inaczej koniec z tobą!- dźwięk ten był najgłośniejszy.
Cóż poczną nasi bohaterowie? Dalej sen będzie spowijał jaskinię, czy w końcu rozruszają mięśnie i pobiegają?

Re: Kościana jaskinia

20
\\\Aart, nie Anchet tylko Alcarin xD///

Przez pół nocy skórowałem niedźwiedzie. Gdy skończyłem swoją pracę, Elf wyniósł skóry na deszcz, by obmokły z krwi. Jeśli chce z tego dobre rękawice, będzie musiał je później wygarbować. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nadal się nie przedstawiłem, tak samo jak mój gospodarz nie przedstawił się mnie. Chciałem to właśnie uczynić, ale towarzysz już ułożył się do snu. Postanowiłem zrobić to samo, ale nie mogłem zasnąć. Udało mi się dopiero godzinę później.
[center]***[/center]
Nad ranem obudziła mnie Des, liżąc mnie po twarzy. Otworzyłem zaspane oczy. Uświadomiłem sobie, że spałem może z 3 godziny. Byłem bardzo zmęczony. No więc... otworzyłem zaspane oczy... Spojrzałem ku wylotowi jaskini. Padała lekka mżawka, ale słońce mocno świeciło. Przy wejściu Farenil już skubał trawę. Zwierzęta czuły się spokojnie w towarzystwie obcego elfa, w takim razie nie mógł być złą osobą.
W pewnym momencie Farenil zastrzygł uszami i cofnął się w głąb jaskini. Wiedziałem, że prawdopodobnie coś za chwilę się zdarzy. I faktycznie minutę później znad jaskini posypały się kamienie. Dwie minuty później usłyszałem krzyki. Postanowiłem bez zwłoki obudzić towarzysza...

Re: Kościana jaskinia

21
Wielki elf zerwał się szybko z ziemi, gdy tylko współlokator zaczął go szturchać.
-Sso, jak?!- wykrzyknął, rozglądając się po jaskini jak opętany. Gdy tylko usłyszał głosy na zewnątrz, wstał szybko i podbiegł do wyjścia z jaskini.
-C-co tam się d-dzieje, do stu diabłów?!- gdy stanął na zewnątrz, wziął skóry i wrzucił je w głąb jaskini. Uniósł głowę i spojrzał na półkę skalną, na której hasał niegodziwiec z krzykaczem.
-C-cicho tam! P-psujecie m-miły p-poranek!- wykrzyknął w górę i szedł dalej w stronę tych głośnych dźwięków.

//wybaczcie mi za tak krótkiego posta :( //
Kartoteka

Re: Kościana jaskinia

22
Gdy mój gospodarz poderwał się ze snu, bez zbędnych ceregieli poszedł zwyczajnie nawrzeszczeć na stworzenia hałasujące nad nami. Postanowiłem po prostu iść za elfem, gdyby potrzebował mojej pomocy. Założyłem płaszcz podróżny bo nadal padało. Wziąłem Des na ręce i położyłem ją sobie na ramieniu wewnątrz obszernego kaptura, który nasunąłem na głowę. Wyszedłem z jaskini, uprzednio zatrzymując się przy Farenilu
- Zostań tu, przyjacielu - powiedziałem do konia i dałem mu kostkę cukru. Konie uwielbiają cukier i Farenil nie był wyjątkiem.
Po wyjściu ruszyłem za elfem.

\\\Teraz Aart, niech powie nam co za stworzenia nam tu hałasują xD///

Re: Kościana jaskinia

23
Na górze nieźle się działo. Całość była osadzona w realiach pościgu, biedna ofiara była ścigana przez grupkę około 5 postaci. Nic dziwnego, wszyscy krzyczeli we wspólnej mowie, co znaczyło, że raczej nie da się zorientować jakiej rasy są agresorzy, zostało tylko zobaczyć ich na własne oczy.. Słychać było, że się zatrzymali. Zrobili to w idealnym miejscu, tuż nad wejściem do groty, tuż nad głowami elfów. Dziwny zdawał się być fakt, iż zwierzęta pozostawione przy wejściu zostały niezauważone.
- Koniec z tobą darmozjadzie, nikt nie będzie się sprzeciwiał naszej woli...- powiedział jeden z głosów dość ponurym, ochrypłym głosem.
Bum! Nagle dźwięk bardzo silnego kopniaka rozległ się dookoła, potem cisza.
Przed oczami elfów znalazła się postać. Spadła z góry z bardzo wielkim impetem, najwyraźniej była ciężka. Odziana była w żelazną zbroję, wyglądała na jakiegoś wojaka, strażnika. Jej wzrok utkwił na dwóch człekokształtnych jeszcze wewnątrz jaskini, jednak niedaleko wyjścia. Widać było przerażenie w jej oczach. Oczy te były jedynym miejscem odsłoniętym przez hełm. Milczenie w środku jaskini, brak odzewu ze strony lalki, która spadła w dół, złowrogie śmiechy u góry, zahaczające nieco o charczenie.
- Zaraz pomożemy ci zasnąć we śnie wiecznym kochanie...- recytowały stworzenia na 'dachu' groty.

Re: Kościana jaskinia

24
Głosy się nasilały, było ich coraz więcej. Po chwili rozległy się głosy szamotaniny i przed wejściem wylądowała okuta w żelazną zbroję postać. Zbroja była powyginana i brudna, co oznaczało, że jej właściciel, długo jej nie zdejmował i zapewne był ofiarą zdarzenia, które odgrywało się nad nami.
Instynktownie wyciągnąłem elficką katanę i wyszukałem umysłem większych zbiorników wody jak kałuże. Mogłem użyć kropli deszczu, ale do tego musiałbym się dłużej skoncentrować, by zgromadzić większą ilość wody. Spod hełmu wyglądała para przerażonych oczu. Było widać, że postać jest na skraju wyczerpania, musiała uciekać już bardzo długo. Wiedziałem, że trzeba jej pomóc. Czas rozprawić się z jej oprawcami. Jeszcze nie wiedziałem co na to mój towarzysz, ale jeśli stanie po stronie oprawców, nie będę się wahał z nim walczyć, chociaż wolałbym tego uniknąć, bo wyczuwałem od tego wysokiego elfa jakaś tajemniczą, magiczna aurę...

Re: Kościana jaskinia

25
Z zaciekawieniem przyglądał się sytuacji, zaszłej na półce skalnej. Próbował odgadnąć, kto tu jest tym złym, a kto dobrym. Słychać było porządne łupnięcie u góry i po chwili u dołu. Nieszczęśnik odziany w pełną zbroję spadł jak kamień prosto pod stopy Erde, który podskoczył zaskoczony i zrobił niemałe wgniecenie swoją głową w stropie jaskini. Przykucnął, odruchowo masując obolałą czaszkę i spojrzenia się skrzyżowały. Nie mógł patrzeć na cierpienie. Chwycił jedną dłonią swojego nowego gościa za nogi i zaczął go ciągnąć na środek jaskini.
-N-nie rrrussz-szaj się s-stąd n-niggdzie. Tu, t-tu nic c-ci s-się n-nie stanie- powiedział do człowieka w zbroi i sięgnął dłońmi do hełmu, by go zdjąć.
Kartoteka

Re: Kościana jaskinia

26
Mój towarzysz okazał się jednak stanąć po stronie stworzenia w zbroi... na szczęście... wciągnął go szybko do środka jaskini... jak już wspomniałem, nie chciałbym z nim walczyć... Farenil cofnął się włąb pieczary, Des nadal siedziała na moim ramieniu... Kiedy elf zajmował się poszkodowanym, ja wybiegłem z jaskini, by zająć się wrogami... było by miło, gdyby mój gospodarz raczył do mnie dołączyć...
Moknąc na deszczu, stojąc z wyciągniętą kataną w pozycji bojowej, zebrałem już duże ilości wody i gotowy byłem do starcia...

Re: Kościana jaskinia

27
Śmiechy ucichły, gdy wielki elf wciągnął ofiarę agresorów wewnątrz jaskini. Głosy momentalnie znikły, a z góry nie było słychać żadnego dźwięku. Alcarin skoncentrował się i zmobilizował otaczające go zbiorniczki wodne do gotowości. Swojego 'materiału' magicznego miał pod dostatkiem, mimo, że deszcze ledwo siąpił dalej był wielką ilością, jeśli skupić go w jedność. Elf ten jednak nie pomyślał wystarczająco trzeźwo. Wybiegł z jaskini w zamiarze rozprawienia się z przeciwnikami. Gdy tylko znalazł się w polu widzenia szemrawców powietrze zostało przeszyte dźwiękiem pędzącego przedmiotu. Silne ukłucie w prawe ramię przeszyło jego całe ciało. Strzała tkwiła dumnie w jego górnej części ręki, krew powoli sączyła się po jego ubiorze. Nie minęła chwila, gdy runął na niego deszcz strzał, jedna godziła go jeszcze w lewą stopę, reszta pudłowała, pozostawiając po sobie niewielki las sterczących przedmiotów.
- Pochopna decyzja elfie. Lepiej się poddaj, inaczej nie będziemy mili!- krzyknął jeden z agresorów. Alcarin uniósł głowę w górze. Zobaczył ciemną, muskularną postać z wymierzoną w niego strzałą. Jeden zły ruch i biedak dostanie kolejny cios. Miecz na razie na nic mu się nie zdał...

Tymczasem w jaskini opancerzona postać leżała na ziemi i bardzo ciężko oddychała. Ruch klatki piersiowej był bardzo ciężki i rzadki. Lekkie pojękiwania i syki były ledwo słyszalne, jednak żołnierz zdawał się wyglądać na spokojnego. Czyżby macki Pani Śmierci powoli tuliły go do snu? Oczy więźnia zbroi stawały się coraz spokojniejsze. Chełm ciążył na głowie postaci przysłaniając całą twarz nie pokazując reszty urazów jakie doznała.

Re: Kościana jaskinia

28
Gdy tylko zobaczył, co się dzieje z elfem, który wybiegł na dwór, a następnie słowa napastników, głośno ryknął z wnętrza jaskini
-P-poddajemy się!- miał nadzieję, że ten głupiec nie będzie jeszcze bardziej głupi i posłucha słów swojego gospodarza. Następnie spojrzał na dogorywającego rycerza, uśmiechnął się do niego i powiedział spokojnie:
-Do zobaczenia...- po czym ułożył jedną dłoń na głowie rannego, a drugą na piersi. Zamknął oczy i sapnął, jakby podnosił wielki ciężar. Jak wcześniej ten mężczyzna nie był w stanie nic robić, tak teraz zaczął wyć z bólu i zapewne stracił dosyć szybko przytomność. Gdy skończył swoje, wykrzyknął:
-J-jest w-wasz, ten k-którego ś-ścigacie!- spojrzał, ile jeszcze ognia jeszcze się pali. Chciał pogodzić wszystkie strony i już miał pewien prosty, niezawodny plan. Ważne tylko, by wszyscy znaleźli się na dole. Zaczął powoli się zbliżać do wyjścia z jaskini i przy okazji mówił:
-P-proszę p-panów, p-proszę n-nie s-strzelać!- gdy to powiedział, zdjął jeszcze w środku kaptur i odsłonił płaszcz, by pokazać, że jest bezbronny. Wyszedł powoli i podszedł do rannego elfa.
-J-ja ch-chcę t-tylko spokoju... jestem z-zwykłym p-ppodr-róznikiem. Za-zatrzymmałem się tu na noc i i t-tyle! Pro-proszę t-tu wejść, p-proszę! U-upolowałem w-wczoraj s-smaczne n-niedźwiedzie. D-dobra skóra na d-dobe b-buty- pokazał palcem na opłukane niedźwiedzie futro.
-C-czy m-mog-gę s-schować g-go do ś-środka?- wskazał na Alcarina.
Gdyby doszło do ataku napastnika, Erde będzie kontratakował, by bronić siebie i niewinnego elfa.

PW
Kartoteka

Re: Kościana jaskinia

29
Słysząc słowa wysokiego elfa, momentalnie poczułem ogromny gniew...
Nie miałem zamiaru się poddać tym niegodziwcom, ale teraz musiałem dać za wygraną...
Poczekam na odpowiedni moment, po czym zapłacą za to co zrobili, robią, i mają zamiar zrobić.
Wracając do mojego gospodarza... myślałem, że mieszkając na takich pustkowiach, elf ten przystosowany jest do nieproszonych gości. Przecież sam powalił dwa Urkhajskie Niedźwiedzie, a teraz chylił głowę przed nic nie wartymi ścierwami...
Elf nie powinien być taki... Elf powinien być dumny i niepokonany...
Chwilę później, jak o tym pomyślałem, uświadomiłem sobie, że zaczynam stawać się taki jak ojciec...
Szybko odrzuciłem tą myśl i zastąpiłem ją inną
Elf powinien pomagać słabszym i z tego powodu być dumny... dumny z siebie
Tymczasem pozwoliłem mojemu towarzyszowi robić swoje...

Re: Kościana jaskinia

30
Czas mijał bardzo szybko. Alcarin dopiero co został trafiony przez strzały, a już tracił przytomność z powodu znacznej utraty krwi (?). Duży elf starał się zażegnać sporowi i pomóc nieznajomemu w powrocie do w miarę bezpiecznej jaskini. Skierował swoje słowa w stronę przeciwników u góry. Odzewem był tylko szyderczy śmiech.
- Cóż, może i skorzystamy z twojej propozycji, ale twój kolega i tak niedługo zginie...- krzyknął jeden z nich.

Erd.
Miałes mały mętlik w głowie. Nie za bardzo zdawałes sobie sprawę z faktu, iż Alcarin powoli opiera swój ciężar na tobie. Coraz mocniej, aż w końcu stracił przytomność.

Alcarin
W twojej głowie zaczynało się coraz bardziej mroczyć. Straciłeś przytomność nie wydając z siebie żadnego dźwięku.

Zaklęcia leczące Erda zdawały się nie dawać żadnego efeoktu. Wtem postać w środku jaskini wypowiedziała jakieś zdanie, cicho i spokojnie.
Ostatnio zmieniony 20 sty 2013, 23:48 przez Aart, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Deszczowy Matecznik”