[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

16
POST BARDA
Irina nie zatrzymała się nawet po to, by powiadomić Verę, że przyjęła jej rozkaz do wiadomości. W długich susach skoczyła pod pokład, by znaleźć pozostałe kobiety i wykonać polecenie. Sam i Kestus już ponieśli ofiarę za załogę, teraz jeszcze musieli oddać swoje ciała.

Corin stał niczym słup soli, a uderzenie Very tylko na moment zatrzymało go, gdy próbował zwlec Mardę z Tripa, który leżał na deskach jak kłoda, jakby zupełnie niepomny na to, co działo się wokół niego.

Maruda wrzeszczała zbereźności, nie pozwalając zrzucić się z kuka. Jeśli Vera potrzebowała dowodu na to, że ta stara alkoholiczka była lojalna, miała teraz sposobność, by to zaobserwować.

Irinie i pozostałym dziewczętom zabierało zbyt wiele czasu, by sprowadzić ciała, dlatego kapitan musiała działać i powstrzymać tych, którzy mogli jej zaszkodzić. Robiąc użytek z szabli, przecięła liny. Jedna z niższych belek opadła w stronę ustawionej w półkole załogi, jednak zatrzymała się na murze mężczyzn. Maszt zaskrzypiał, gdy olinowanie puściło. Płachta żagla opadła luźno, przykrywając dużą część pokładu.

Załoganci zaczęli głośniej wyśpiewywać swoje modły, a kilku zbliżyło się do Corina, Mardy i Tripa, najwyraźniej zdeterminowani, by osiągnąć cel. Do uszu Very dobiegł również skrzek, zupełnie niepodobny do niczego, co wcześniej słyszała, z pewnością nie do ludzkiej mowy.

Irina wróciła w ostatnim momencie, nim tamci rzucili się na Marudę. Elfka i Yala targały jednego z chłopaków, za Tamara i Blanka - drugiego. Bez wahania zepchnęły ciała z pokładu. Zaraz za pluskiem uderzenia ciał o taflę, woda zagotowała się, gdy pod nią coś walczyło o dostęp do mięsa.
Spoiler:
Rybie potwory skrzeczały i rwały ciała Sama i Kestusa, malując ciemne wody na czerwony kolor. Wkrótce na powierzchni unosiły się tylko strzępki materiału, gdy ofiara zniknęła pod statkiem.

Śpiew ustawał stopniowo, wkrótce ostatni głos ucichł.

- Au. - To Corin podniósł dłoń do policzka, zupełnie zdezorientowany tym, co się działo.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

17
POST POSTACI
Vera Umberto
Cóż, nie tak wyobrażała sobie skuteczność swoich działań. Może jednego z nich by powaliło, ale nie w momencie, gdy stało ich tam aż tylu, pozioma belka masztu nie dała zbyt wiele. Wiatr był zbyt słaby. Mimo to, Vera była zdeterminowana - doskoczyła do relingu i stanęła pomiędzy nim a całą resztą obecnych na pokładzie osób, gotowa zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do żadnego skakania w morskie odmęty. Nie zamierzała tracić ludzi w tak głupi sposób. Straciła już dwóch.
Gdy spostrzegła kobiety niosące trupy, nie była jeszcze pewna, czy to wystarczy. Czy wrzucenie chłopaków do morza pozwoli pozostałym wrócić do pełni sprawności umysłowej. Z ostrzem broni wciąż wyciągniętym w kierunku upiornego chóru, podążyła spojrzeniem za ciałami wpadającymi do morza. A to, co ujrzała w kotłującej się nagle wodzie, sprawiło, że krew po raz kolejny odpłynęła z jej twarzy. Syreny. Nigdy dotąd nie widziała ich na żywo i, prawdę mówiąc, liczyła na to, że są tylko legendą, niemającą wiele wspólnego z rzeczywistością. Logicznym działaniem wydawało się zabicie tych stworów, by Siódma Siostra pozostała bezpieczna, ale jak miała do tego doprowadzić, skoro większość załogi nieprzytomnie poddawała się wpływowi tych istot? Jak miała powstrzymać mężczyzn przed niekontrolowanym rzucaniem się w wodę, gdy one będą zajęte próbami zastrzelenia potworów z góry? Zresztą te za moment znikną w głębi, do następnej nocy, której zażądają kolejnych ofiar - o ile nie zrobią tego wcześniej. Ciemniejsza plama krwi na powierzchni wody nie była żeglarskim pogrzebem, na jaki zasługiwało tych dwóch młodzików.
Cisza, która zapadła po oddaniu ciał potworom, była absolutnie błoga. Gdy Umberto usłyszała raczej normalny już głos Corina, odwróciła się do niego, zauważając, jak na policzku mężczyzny wykwita czerwona plama po jej uderzeniu. Nie czuła potrzeby go za to przepraszać, zwłaszcza, że pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co było przyczyną bólu, jaki czuł. Dobrze wiedzieć, że nic to nie dało, choć miała szczerą nadzieję, że ta świeżo zdobyta wiedza do niczego się jej już więcej nie przyda. Podeszła do Mardy i wyciągnęła rękę w jej stronę, pomagając jej podnieść się z Tripa, o ile ten przestał już czuć ogromną potrzebę rzucenia się w toń.
- Dobra robota - pochwaliła ją. W końcu dużo kosztowało ją powstrzymanie chłopaka i wszystkich wokół od złożenia go w ofierze syrenom. - Czy pod pokładem działo się to samo? - spytała pozostałych kobiet. - Wszystkim facetom odjebało, czy tylko tym tutaj?
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

18
POST BARDA


Wszystko się uspkoiło i tylko mężczyźni oglądali się na siebie, nie do końca wiedząc, co się wydarzyło. Pojawił się pojedyncze głosy - czemu tu jesteśmy? Jak znaleźliśmy się na pokładzie? ...i czemu Marda siedzi na Tripie?

Ta ostatnia kwestia była, wydawało się, najbardziej paląca, co więcej, pojawiło się kilka śmiechów, komentarzy gratulujących kukowi zainteresowania kobiety. Jedynie Maruda nie podzielała radości.

Podnosząc się z Tripa przy pomocy pani kapitan, skoczyła prosto w kierunku Corina.

- Ty chuju! - Warknęła, nie hamując się ani na chwilę. Pchnęła mężczyznę, wykorzystując jego zdezorientowanie. - Ciebie wrzucę następnego, padalcu! Niech ktoś zabierze tego fiuta sprzed moich oczu zanim sama nakarmię nim te dziadostwa! Jednego mniej!

- Hej, hej...! Co ty! - Corin podniósł ręce, chcąc powstrzymać Mardę przed atakiem na swoją osobę, zerknął w stronę Umberto, jakby szukając wsparcia. Tymczasem Trip również wstał i czmyhnął między kamratów. Wszyscy czekali na wyjaśnienia Very.

- Pod pokładem to samo. - Zaraportowała Irina, stając blisko pani kapitan. - Blokowali nam przejście, i ta pieśń...
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

19
POST POSTACI
Vera Umberto
Akurat Verze nie było do śmiechu, choć męską część załogi na widok siedzącej na Tripie Mardy ogarnęło rozbawienie. Naprawdę? Nie zdając sobie sprawy z tego, co działo się przez ostatnie kilkanaście minut, skupiali się akurat na tym? Faceci i ich trzymane w gaciach mózgi. Nie powstrzymała pijaczki przed rzuceniem w Corina stekiem wyzwisk, ani nie skarciła jej za to. Kobieta miała do tego pełne prawo i akurat teraz Umberto świetnie ją rozumiała. Przeniosła na oficera lodowate spojrzenie.
- Nie musiałaby na nim siedzieć, gdyby nie próbował się przed chwilą zabić - odezwała się wyraźnie, głosem nośnym i nieznoszącym sprzeciwu, który zawsze ukrócał ich dyskusje. - A ty usiłowałeś ją z niego ściągnąć, szarpiąc ją za włosy, żeby umożliwić Tripowi rzucenie się w paszcze syren. Nie pomogły moje próby wybudzenia cię z transu, ani zdzielenie was wszystkich bomem. Nie wiecie, jak się tu znaleźliście, bo was wszystkich opętało.
Wyciągnęła rękę w kierunku zerwanego żagla. Przez długą chwilę milczała, zastanawiając się co dalej. Musiała szybko podjąć jakąś decyzję; decyzję, która pozwoli im cało uciec z tego miejsca, najlepiej gdzieś, gdzie te morskie potwory się nie zapuszczają. Z powrotem w stronę cywilizacji. Na wyspę? Lepiej nie, bo co jeśli przyciągną je tam za sobą? Do jakiegoś dużego portu może w takim razie? Tylko wszystkie były zbyt daleko, a przynajmniej te, w których Siódma Siostra nie była rozpoznawana jako piracki żaglowiec. Nie będzie przecież płynąć na Archipelag. Musiała jakoś poradzić sobie z męską częścią załogi i bez ich pomocy opuścić to miejsce. Prawdę mówiąc nie znała się na syrenach, nie wiedziała, czy dadzą im spokój, jak odpłyną, czy uczepią się ich statku, aż nie zabiją tu wszystkich, a łajby nie zatopią. Nie miała pojęcia, czego się spodziewać. Jednego tylko była pewna - niezależnie od tego, czy będą uciekać, czy walczyć, musiała zabezpieczyć męską część swojej załogi przed podejmowaniem kolejnych prób samobójczych.
- Nie mamy mordercy na statku. Nie musimy go mieć, skoro te potwory mają na was taki wpływ. Tylko na was. Na mężczyzn - odwróciła się do Iriny. - Przyprowadź pozostałe kobiety. Musimy to ogarnąć na własną rękę. Nie będę ryzykować, że za chwilę stracę większość załogi. A wy...
Przesunęła spojrzeniem po tych, którzy pierdolonych cycków akurat nie mieli. Jej wzrok zawisł na pierwszym oficerze. Jego stan sprzed kilku chwil był przerażający. Nie mogła go stracić. Nie potrafiła wyobrazić sobie Siódmej Siostry bez niego.
- Dopóki jeszcze nie jesteście niespełna rozumu, wszyscy pod pokład. Tych, którzy się zmieszczą, Tamara pozamyka w celach. Ci, dla których zabraknie tam miejsca, poprzywiązujcie się do masztów, belek, co wam przyjdzie do głowy. Z daleka od broni; oddać sztylety, noże, wszystko co macie przy sobie, bez wyjątków. To nie sugestia albo prośba, to rozkaz. Syreny mogą wrócić w każdej chwili.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

20
POST BARDA
Marda była gotowa rzucić Corina do morza tu i teraz. Jej zdenerwowanie osiągnęło zenit, jednak najwyraźniej nawet jej zapijaczony umysł wiedział, że nie należy wszczynać burd po tym, jak jeden kryzys dopiero został zażegnany.

- Ty chuju... - Powtórzyła, jednak nieco opuszczając gardę. - Muszę się napić, do cholery. - Westchnęła.

Mężczyźni, zgodnie z przewidywaniami, ucichli. Paru z nich obejrzało się na Tripa, który wyraźnie zbladł, najwyraźniej z bólem przyjmując do wiadomości, że to on był powodem zamieszania. Zwiesił głowę w geście przyznania się do winy.

Corin uniósł dłoń, by potrzeć własną brodę w zamyśleniu. Nie miał powodu, by nie wierzyć Verze, tym bardziej, że nie miał pojęcia, co działo się przez ostatnie minuty.

- Kapitanie, ale... syreny? - Poddał wątpliwości jej słowa. Pokręcił głową. - Bez wątpienia działa tu jakaś siła. Musisz mieć rację. - Zakończył w końcu myśl. - Osmar, zabierz część pod pokład. Dwudziestu zostaje ze mną, bierzcie liny i przywiążcie się do masztów i relingu. - Rozkazał szybko. - Broń od jednej skrzyni, jak mówi kapitan.

Nie dało się ukryć, że mężczyznom z załogi nie podobały się zarządzenia Very. Jeśli mieli na pokładzie zabójcę, bez broni wystawieni byli na atak. Jeśli zabójcy nie było, a syreny stanowiły prawdziwe zagrożenie, również chcieli jakoś się bronić. Najgorsze było jednak zamknięcie, czy też uwięzienie w linach.

Marynarze działali z ociąganiem. Irina zbierała kobiety z załogi i popędzała je na pokład, by stanęły przed kapitan.

Corin, stanął przy Verze i nachylając się, ostrzegł:

- Jeśli to dłużej potrwa, dojdzie do buntu. Nikomu nie podoba się zamknięcie, Vera.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

21
POST POSTACI
Vera Umberto
- Tak. Narysować ci je? - warknęła, sfrustrowana, gdy Corin wyraźnie nie chciał jej uwierzyć. No przecież by go nie okłamywała. Nie miała powodów, by to robić.
Z narastającą frustracją obserwowała, jak mężczyźni niechętnie stosowali się do jej rozkazów. Owszem, oddawali broń i nawet ktoś przyniósł jakąś linę na główny pokład, ale po ich minach widziała już, że nie są zadowoleni. Trudno się dziwić, bo kto by był? W Verze jednak próżno było w tej chwili szukać empatii. Sama zabrała się za ściąganie zrzuconego żagla w stronę podwyższenia na dziobie, by nie utrudniał im działań gdy potwory wrócą.
Kiedy Corin wspomniał o buncie, kapitan westchnęła i wyprostowała się, najpierw unosząc wzrok na oficera, a potem przesuwając spojrzeniem po pozostałych. Na statku zapanowało poruszenie, ale kobieta wciąż miała wrażenie, że działają zbyt wolno. Nie miała pojęcia ile zostało im czasu do następnego ataku. Dziesięć minut, godzina, czy aż do zachodu słońca.
- Myślisz, że mi się to podoba, Corin? Myślisz, że ja byłam usatysfakcjonowana, kiedy w mojej kajucie zacząłeś się wściekać, że morze domaga się ofiary i żądać wyrzucenia martwych za burtę, jak zbędnego balastu? Jak zacząłeś śpiewać razem z nimi wszystkimi, jak w jakimś absurdalnym rytuale, którego nie rozumiał nikt poza wami? Jak zacząłeś szarpać Mardę, bo powstrzymywała Tripa przed rzuceniem się w otchłań na oczach wszystkich, jako kolejna dobrowolna ofiara?
Zrobiła krok w bok, wychodząc zza Yetta i podnosząc głos, by tym razem słyszeli ją już wszyscy, nie tylko on.
- Myślicie, że oszalałam? Wymyśliłyśmy sobie to wszystko z jakiegoś sobie tylko wiadomego powodu? Jak mi nie wierzycie, spytajcie Iriny. Spytajcie Tamary. One też je widziały. Myślicie, że mi się podoba takie rozwiązanie? Że w jedenastkę będziemy musiały nie tylko żeglować, ale też pozabijać te morskie kurwy bez jakiejkolwiek pomocy z waszej strony? Gdyby teraz nie odpłynęły, połowy z was już by tu nie było, więc jeśli ktoś zamierza się sprzeciwiać moim rozkazom, może od razu wyskoczyć za burtę; nawet mu osobiście otworzę reling. Myślicie, że to dla mnie przyjemność, stawać przeciwko własnym, oszalałym ludziom? Zastanówcie się nad ostatnim kwadransem i co w tym czasie robiliście. Jeśli nie jesteście w stanie przypomnieć sobie, skąd wzięliście się tutaj, to chyba o czymś, kurwa, świadczy. Jeśli ktoś ma pomysł na inne, lepsze rozwiązanie tej sytuacji, to czekam.
Podniosła linę, która przyczepiona była do leżącego na pokładzie żagla i wręczyła ją Corinowi. W jej oczach błyszczała determinacja.
- Mam pozwolić, żebyście przy następnym ataku pozabijali siebie i nas, tylko po to, żeby uniknąć potencjalnego buntu? - spytała go już ciszej, wracając do rozmowy tylko pomiędzy ich dwójką. - Jeśli to wam poprawi nastrój, możecie się wymieniać. Po pięciu rozwiązanych, zmiany co kwadrans. Z pięcioma damy sobie radę, nawet gdy wam znowu odjebie.
Zamilkła na moment, nie odrywając spojrzenia od swojego oficera.
- To nie jest problem, z jakim musieliśmy sobie radzić wcześniej. Nie mam pojęcia, co innego mogę zrobić, Corin. Jeśli zachowacie trzeźwość umysłu i będę mieć pewność, że pomożecie nam w walce, to przecież was rozwiążę. Ale jeśli znowu wydarzy się to samo... - pokręciła głową. - Wiesz przecież, że wszystkie decyzje, jakie podejmuję, są dla waszego dobra. Nas jest tylko jedenaście. Nie damy rady inaczej. Musisz być po mojej stronie. Musisz mi w tym pomóc.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

22
POST BARDA
Corin zmarszczył czoło, najwyraźniej zaskoczony frustracją pani kapitan. Nie dotarło do niego jeszcze, jak poważna była sprawa, jednak nie opierał się, gdy Vera wydawała rozkazy. Spuściwszy głowę, wysłuchał jej relacji, choć w jego uszach brzmiała dość niedorzecznie. Ostatnie minuty bez pamięci sugerowały jednak, że mówiła prawdę.

- Nie wiesz, o czym śpiewaliśmy? To może być trop. - Podpowiedział, choć musiał zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli w słowach pieśni był sposób na pokonanie syren, Vera musiała go już poznać.

Osmar zabrał część mężczyzn pod pokład, by tam zająć się zabezpieczeniem członków załogi przed śmiercią w szponach syren. Druga część koordynowana była przez Corina. Vera, obserwując ich, nie miała wątpliwości, że żadnemu z nich nie podobało się to, co przyszło im robić. Przywiązani do relingu i masztów mężczyźni starali się żartować między sobą, jednak nikomu nie było do śmiechu. Ostatecznie bez zabezpieczenia został jedynie Corin i czterech starszych stażem załogantów.

- W porządku, wszyscy przywiązani. - Zdał relację pani kapitan. - Markus, Bento, Itrach, Silfim, spróbujcie naprawić żagiel. - Rozkazał zaraz tym, którzy zostali bez więzów. - Vera... - Mruknął ciszej, zwracając się do Umberto. - Pod pokładem mamy kilka kusz i z tuzin harpunów. Jeśli syreny wrócą, najlepiej będzie ich się pozbyć.

Kobiety rozstawiły się z obu stron pokładu, najwyraźniej wyszukując na horyzoncie śladów potworów.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

23
POST POSTACI
Vera Umberto
Nieco jej ulżyło, gdy Corin zaczął traktować jej ostrzeżenia poważnie. Pokręciła głową, gdy spytał o nuconą przez nich pieśń. Nie była w stanie zrozumieć z niej ani jednego słowa, nawet generalny kontekst pozostawał poza jej możliwościami pojmowania.
- Była w języku, którego nie znam. I wątpię, żebyś znał go ty, z jakiegoś powodu razem z resztą załogi - zerknęła przez ramię, spojrzeniem wyszukując Irinę. - Ale spytam pozostałych. Tych, które były przytomne.
Kiedy jej ludzie się przygotowywali, faktycznie poszła do elfki, by spytać ją o pieśń, jaką w transie śpiewali mężczyźni. Jeśli ta nie miała nic do powiedzenia na jej temat, Vera spytała o to też pozostałych kobiet, choć wątpiła, by z tego rytualnego mamrotania którakolwiek z nich była w stanie wyciągnąć jakieś słowa. Nawet jeśli, nie sądziła, by zawarty w nich był sposób pokonania morskich potworów; raczej podejrzewała, że był to pewnego rodzaju hymn pochwalny, pełen zachwytu i oddania syrenom.
Starała się w miarę możliwości nie psuć dodatkowo nastroju związanym, zmuszając się do uśmiechu, gdy słyszała ich rzucane na siłę żarty. Wyobrażała sobie, jak wściekli musieli być w środku na tę sytuację, bo wiedziała, jak wściekła byłaby ona na ich miejscu. Ale posłuchałaby poleceń, ba, nawet sama poprosiłaby o unieruchomienie, żeby nie być tą, która postanowi złożyć się w ofierze potworom. Obiecała im, że jak to wytrzymają, z własnych funduszy opłaci im całą noc chlania na wyspie. Tym, którzy przeżyją, przynajmniej, więc dobrze, żeby się postarali nie oszaleć za bardzo. W międzyczasie też przypięła sejmitar do pasa, a zamiast niego chwyciła drewnianą pałkę. Jeśli miałaby stanąć przeciwko któremuś ze swoich ludzi, wolała go ogłuszyć, niż poważnie pociąć.
- Dobrze - westchnęła, gdy Corin zdał jej raport z działań.
Harpuny brzmiały jak dobry plan, choć jej najlepsi harpunnicy byli przywiązani gdzieś pod pokładem. Która z kobiet poradziłaby sobie z tego rodzaju bronią? Tamara była silna i miała już z tym do czynienia. Ona jedna. Umberto zaklęła cicho. Przynajmniej z kuszami było trochę lepiej, bo nie tylko ona sama potrafiła z nich strzelać, ale kilka kobiet także. Irina miała swój łuk, którym potrafiła trafić w oko człowieka na statku dwieście metrów od Siódmej Siostry, tutaj mogła więc liczyć na absolutną niezawodność. Czy to jednak wystarczy?
- Postaram się jakąś wciągnąć na pokład, specjalnie dla was - uśmiechnęła się słabo do oficera. - Żebyście mogli zobaczyć, co wzbudzało w was taki obezwładniający zachwyt.
Zgarnęła ze sobą Tamarę i ruszyła z nią pod pokład, w celu przyniesienia harpunów i kusz. Te pierwsze chciała długimi linami przywiązać do statku, by przebite ostrzami syreny dało się wciągnąć na górę i porządnie, skutecznie dobić, albo chociaż pociągnąć za kadłubem na tyle długo, by Irina zdążyła gęsto nabić je strzałami. Choć cholera wie, może trzeba było takiej urąbać głowę, by zdechła? Tego jej nie uczyli. Kusze z kolei, razem z zestawami bełtów, rozdała tym, które otwarcie przyznały, że do rzucania harpunami się nie nadają. Jedną wzięła też dla siebie, sprawdzając od razu, czy sprawnie działa. Dawno nie strzelała.
Potem rozstawiła kobiety w odpowiednich punktach na statku, a sama zajmując miejsce na rufie wytężyła wzrok, wbijając go w ślad, jaki kadłub Siódmej Siostry zostawiał za sobą na powierzchni wody. Szukała nieregularności, czegoś, co świadczyłoby o tym, że syreny za nimi płyną, albo powoli zaczynają się zbliżać. Drewniana pałka stała oparta o barierkę obok niej, w razie gdyby okazało się, że nagle jest potrzebna.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

24
POST BARDA


Corin podrapał się po szorstkim zaroście na brodzie.

- Sądzisz, że to zwykłe potwory, czy raczej demony? Nie znam nikogo, kto mówiłby po demoniemu. - Odezwał się po chwili.

Żadna z kobiet, ani Irina, ani pozostałe, nie była w stanie powiedzieć Verze więcej, aniżeli ta sama wiedziała: pieśń była w nieznanym języku i nikt nie był w stanie wyciągnąć z niej sensu. Jedna z kobiet podłapała melodię i potrafiła ją nawet zanucić, jednak bez słów nie była ona przydatna w żaden sposób.

Marynarze starali się sami podtrzymywać na duchu. Wkrótce atmosfera na statku stała się wręcz szampańska, gdy żartowali i przekrzykiwali się wzajemnie.

- Dajcie mnie taką syrenę, a pokażę pięknotce oddanie, haha! - Śmiał się jeden.

- Rzućmy im Bernarda, jego to kijem żadna nie ruszy! - Dodał drugi.

- To może ty się im rzuć, co, Ryży? - Odgryzł się Bernard. - I tak nie ma z ciebie żadnego pożytku na statku! Będziemy mieć spokój na parę godzin!

- Co ty, rudego by chciały? Litości, mają sraczki dostać?!

Mężczyźni szybko znaleźli sobie rozrywkę w obrażaniu się nawzajem, a poprzez więzy nie istniało zagrożenie, że któryś może skoczyć innemu do gardła, gdy przytyk będzie zbyt bolesny.

Corin uśmiechnął się pod nosem, nie uciszał załogantów. Lepsze było śmianie się niż nerwy.

- Może zrobimy sobie z takiej pieczeń? - Zaproponował, co mężczyźni chętnie podłapali.

Kobiety nie były wymarzoną armią. Choć każda była sprawna i silna, nie dorównywały tężyzną fizyczną mężczyznom. Gdy czwórka szykowała wcześniej odciętą reję, kobiety mogły się zbroić i ustawiać tam, gdzie wskazała im kapitan.

Mijały godziny. Mężczyźni wydawali się zmęczyć śmiechami i choć zmieniali się co jakiś czas, nie wydawało się, by któremukolwiek było do śmiechu. W którymś momencie spod pokładu dobiegł ich nawet krzyk "wypuść nas!", jednak najwyraźniej bunt został zdławiony w zarodku przez bosmana.

Vera była zmęczona. Wpatrywanie się w wodę męczyło wzrok i duszę, gdy czekało się na zgubę. I kiedy słońce ledwie dotknęło tafli wody na horyzoncie, Vera usłyszała fałszywe zawodzenie od strony przywiązanych do masztów. Zaczynało się.

- Od dzioba! - Krzyknęła Marda, zamachując się trzymanym w dłoniach harpunem i puszczając go w wodę.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

25
POST POSTACI
Vera Umberto
Rozbawienie żeglarzy nieco poprawiało nastawienie ich pani kapitan, która choć niezmiennie skupiona na wzburzonej wodzie za statkiem, tak co jakiś czas rzucała im zaniepokojone spojrzenie. Corin miał rację, mogła spodziewać się buntu, choć liczyła na to, że jednak ta banda piratów ma gdzieś głęboko zakorzenione resztki rozsądku, nawet jeśli nie wykazywali tego na co dzień. Czekała więc, godzina za godziną, przysłuchując się ich przepychankom słownym - które, co by nie mówić, znacznie przyjemniejsze były dla obserwującego i słuchacza, niż faktycznie przepychanki fizyczne, jakie zdarzały się im nader często - licząc na to, że nie będą musieli na atak czekać zbyt długo. Każda chwila w tej dobrowolnej niewoli wpędzała mężczyzn w szaleństwo, i to takie znacznie gorsze, bo niewywołane magicznym wpływem syren.
Czy były one potworami, czy demonami, Vera nie miała absolutnie zielonego pojęcia. Jej wiedza o tego typu stworzeniach ograniczała się do starych podań i opowieści innych marynarzy, zwykle snutych w towarzystwie alkoholu i tytoniowego dymu. Nigdy nie przykładała do nich dużej wagi, ot, bajania pijanych. Głównym zagrożeniem byli inni ludzie, elfy, orki, krasnoludy, namacalne osoby, które spotykała na swojej drodze. Abordaże przeprowadzali na statki, nie na grzbiety krakenów. Zatapiali inne załogi, nie jakieś... smoki. Niezależnie od tego, do jakiej grupy syreny faktycznie się zaliczały, Umberto podejrzewała, że odcięcie takiej głowy zadziała wystarczająco skutecznie.

Kiedy w końcu ponownie usłyszała tę mrożącą krew w żyłach pieśń, a potem okrzyk Mardy, rzuciła się biegiem na dziób statku. Po drodze szarpnęła za ramię kilku mężczyzn, tych, którzy jeszcze nie śpiewali.
- Spróbujcie się temu oprzeć! - zawołała. - Spróbujcie wypchnąć to z głowy!
Gdy dopadła do przedniego relingu, wychyliła się i spojrzała w dół, usiłując policzyć z iloma syrenami mieli do czynienia. Trzy? Pięć? Dziesięć? Jak groźne były względem tych, którzy znajdowali się kilkanaście metrów nad nimi?
- Nie dajcie się zrzucić ze statku, bo będzie po was - poleciła, naciągając kuszę. - Marda, Tamara, spróbujcie nabić którąś na harpun i wyciągnąć z wody.
Dobrze, że przywiązały harpuny długimi linami do relingu - rzucanie nimi po ciemku byłoby bardzo ryzykowne i inaczej szybko mogłyby je potracić. A tak, nawet jeśli któraś morska kurwa zacznie się szarpać, co najwyżej naciągnie porządnie przymocowaną linę i dokładnie pokaże miejsce, w które należy strzelać.
Czekała, aż któraś z syren pokaże się wystarczająco wyraźnie, by mogła wystrzelić bełt w jej stronę, niezależnie od tego, czy będzie ona pochwycona na harpunie, czy też nie. Gdy strzeliła, od razu ładowała kolejny. Im szybciej będą działać, tym lepiej.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

26
POST BARDA
Pieśń rozbrzmiała na statku, zarówno na górnym pokładzie, jak i pod nim. Tembr głosów mężczyzn przybrał na sile, Vera mogła poczuć, jak deski pod jej stopami wibrują wraz z basowymi nutami ich śpiewu.

- Ta jest...! - Wrzasnął jeden z mężczyzn, którego zaczepiła Vera, jednego z pięciu, którzy mieli swój przydział wolności od więzów. Nim jednak zdołał wypowiedzieć jakieś dalsze słowa, otworzył usta, by wraz z pozostałymi dołączyć do chóru. I choć się starał, wydawało się, że nie ma ratunku przed wpływem syren.

Kapitan nie potrafiła określić, ile syren było w wodzie. Srebrzyste łuski pół-kobiet pół-ryb szkliły się i zlewały ze słońcem grającym w wodzie przecinanej przez kil statku. Wydawało się, że płyną w jakimś tylko sobie znanym szyku, zmieniając co chwila położenie, ginąc pod statkiem i w głębinach, by po chwili znów podpłynąć niemal do powierzchni. W tym morderczym tańcu mogło być zarówno pięć, jak i dziesięć potworzyc.

Bełty kuszy Very dosięgnęły celu, woda zabarwiła się szkarłatem, a szyk został przerwany. Nie znaczyło to jednak, że syreny były powstrzymane.

- Zostań tu...! - Wrzasnęła jedna z kobiet, łapiąc mężczyznę, który najwyraźniej chciał skoczyć do wody. Pomogły jej zaraz cztery inne, starając się powstrzymać pozostałych.

Marda i Tamara pracowały razem. Ta pierwsza klęła na czym świat stoi, wydawało się, że to nie przeszkadzało jej partnerce nawet w najmniejszym stopniu. W końcu to Tamarze udało się rzucić z taką siłą, że harpun utknął w cielsku.

- Ciągnij! - Rzuciła polecenie, więc Maruda przyłączyła się do prób wyłowienia paskudy.

Pieśń jakby ucichła, gdy cielsko syreny znalazło się nad wodą, a powietrze przeciął nieludzki wrzask. Nie brzmiał jak nic, co wcześniej słyszał którykolwiek załogant: jak w jednym nawoływanie rajskiego ptaka i ryk rannego zwierza, płacz dziecka i pisk, który rozdzierał uszy.

Strzały Iriny kolejno wbijały się w ogon syreny, którym ta rzucała jak ryba wyciągnięta z wody. Harpun utknął gdzieś na wysokości jej żeber. Odsuwając się od relingu, Marda i Tamara zdołały wciągnąć stworzenie na pokład.

Syrena nie przypominała pięknych kobiet z opowieści marynarzy, którym brak partnerek na statku wypaczył mózgi. Długie na 15 stóp srebrzyste ciało wiło się jak węgorz, a czerwonawe płetwy stroszyły się ostrzegawczo. Paskuda broczyła obficie juchą i nie przestawała wrzeszczeć. Wbiwszy szpony w deski podkładu, podciągnęła się w stronę Marudy, która wciąż trzymała linę, najwyraźniej z zamiarem zatopienia kłów w jej nogach.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

27
POST POSTACI
Vera Umberto
Widząc jednego z mężczyzn biegnącego w kierunku relingu, Vera tylko modliła się, żeby pozostałe kobiety zdążyły go wystarczająco szybko chwycić i powstrzymać przed zrealizowaniem genialnego pomysłu wskoczenia prosto w tę plątaninę srebrzystych ogonów i uzębionych gęb.
- Spróbujcie przywiązać tych, którzy biegają luzem - rzuciła szybko przez ramię.
Całe szczęście, że cała reszta załogi zgodziła się na tę dobrowolną niewolę i póki co obyło się bez buntu. Znacznie pewniej czuła się, gdy ta przerażająca pieśń ze słowami, jakich nie rozumiała, docierała z ust mężczyzn związanych, a nie spacerujących swobodnie po pokładzie. Byłoby lepiej, gdyby do tego wszystkiego jeszcze byli zakneblowani, ale tego nie mogła im zrobić. To uwłaczałoby im już za bardzo i wcześniej czy później skończyłoby się gorzej, niż buntem. Vera była w stanie wytrzymać piosenkę, nieważne jak upiorna i nienaturalnie harmonijna by ona była.
Wrzask syreny był dźwiękiem, jakiego Umberto nie słyszała nigdy dotąd. Zgrzytnęła zębami, czując prawie fizyczny ból w uszach, ale zmusiła się do doskoczenia do sznura i wspomożenia Mardy i Tamary we wciąganiu potwora na pokład, choćby tą jedną ręką, w której nie trzymała kuszy. A gdy ta srebrna, morska kurwa wylądowała na deskach Siódmej Siostry, wierzgając się jak niekoniecznie zdychająca ryba, Vera odskoczyła od niej, wypluwając wyjątkowo szpetne przekleństwo, którego wiele lat temu nauczyła się od Osmara.
Nie, syreny nie były piękne. Wyglądały, jak ucieleśnienie najgorszych koszmarów, jak hybrydy ludzkiej kobiety i czegoś demonicznego, bardzo, ale to bardzo niewłaściwego. Vera nie była w stanie oderwać od niej wzroku, po raz pierwszy mając coś takiego przed sobą w całej okazałości. Dopiero gdy dotarło do niej, że Marda jest w bezpośrednim niebezpieczeństwie, rzuciła kuszę pod nogi i odpięła od biodra swój sejmitar, z którym rzuciła się na paskudę. Zamachnęła się mocno, celując w miejsce, z którym jej głowa łączyła się z ramionami. Demon czy nie demon, odrąbanie łba powinno pomóc. Jeśli się nie udało, spróbowała ponownie, a potem jeszcze raz - dopóki syrena nie znieruchomiała i nie przestała się drzeć.
- Dobrze! Świetnie! - wyszarpnęła harpun z cielska, jak mogła już to zrobić. Rzuciła go Tamarze, a sama z powrotem podniosła kuszę. - Jeszcze raz to samo, złowimy resztę tych kurew!
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

28
POST BARDA
Sejmitar, choć zadbany i ostry jak brzytwa, odbił się od srebrzystych łusek pokrywających kark potworzycy, jednak przy przyłożeniu odpowiedniej siły, udało się pozbawić cielsko głowy. Jucha trysnęła z szyi, gdy ciało wiło się jeszcze w pośmiertnych odruchach. Ostrze broni Very z pewnością ucierpiało i będzie potrzebowało solidnego naostrzenia, gdy wyszczerbiło się na łuskach.

Polecenie Very było jasne - ci mężczyźni, którzy nie zostali przywiązani, mieli zostać spętani dla własnego bezpieczeństwa. I choć kobiety starały się powstrzymać wszystkich, nie dały rady najcięższemu, który rzucił się w morskie odmęty, przechylając się przez reling i wpadając do wody. Pieśń ucichła wraz z okropnym odgłosem łamanych kości i pluskania, gdy rybie kobiety zajęły się zdobyczą.

- Kapitanie! Pozwól nam teraz pomóc! - Wrzasnął Corin, który wybudził się z transu. Wciąż był przywiązany do masztu. Mężczyźni rwali się do walki, tym bardziej, gdy zobaczyli paskudę na pokładzie. Pozstali wolni załoganci, którzy wcześńiej powstrzymywani byli przez kobiety, złapali za harpuny.

Od Very zależało, czy uwolni pozostałych i zaryzykuje, czy oprze się na obecnej sile jedenastu kobiet i czterech mężczyzn.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

29
POST POSTACI
Vera Umberto
Kark potwora był twardszy, niż Vera się spodziewała. Ryby łatwo się filetowało i kroiło, wystarczyło mocne uderzenie tasakiem, ale syrena o dziwo okazywała się nie tak prosta do pocięcia, jak przeciętny łosoś. Niemal fizycznie poczuła ból, gdy ostrze sejmitara wyszczerbiło się, ale nic z tym nie mogła w tej chwili zrobić, poza rąbaniem raz za razem, aż ciało przestało podrygiwać na deskach pokładu.
- Nie... nie! - krzyknęła, nie będąc w stanie zrobić nic poza obserwowaniem, jak jeden z jej ludzi rzuca się w toń. - Kurwa!
Sądziła, że będą w stanie opanować pięciu mężczyzn. Że jeśli niewzruszonych syrenami kobiet jest dwa razy więcej, to nikt nie zginie. Ale przecież z jakiegoś powodu syreny od zawsze były legendą mrożącą krew w żyłach młodych marynarzy, która przynosiła śmierć całym załogom i zatapiała statki. Teraz Vera dochodziła do wniosku, że statki zatapiają się same, żeglując w sobie tylko znanym kierunku, pozbawione załogi, która wcześniej dobrowolnie oddała życie potworom.
Gdy pieśń ucichła, a do niej dotarł okrzyk Corina, Vera zawahała się, na krótką chwilę zatrzymując się w miejscu. Spojrzała na niego, zastanawiając się co robić. Przez jej głowę przelatywały teraz dziesiątki scenariuszy, każdy następny gorszy od poprzedniego. Poprzednim razem, gdy syreny się najadły, odpuściły i zostawiły ich na kilka godzin, wracając dopiero wraz z zachodem słońca. Jeśli znów na to pozwolą, mężczyźni spędzą noc i kolejny dzień w niepewności, przywiązani do statku i pozamykani jak porwani jeńcy, a kobiety z chwili na chwilę będą tracić siły i trzeźwość umysłu. Jeśli jednak rozwiąże teraz rwącą się do walki załogę, korzystając z faktu, że odzyskali nad sobą kontrolę, będzie ryzykowała ich życiem, bowiem równie dobrze stworzenia mogły za moment ponownie zacząć swoją hipnotyczną pieśń - a wtedy pozostanie jej tylko obserwowanie, jak jeden za drugim skaczą w morską toń.
Mimo to, istniała szansa, że po uwolnieniu ich i przy współpracy większej grupy po prostu powybijają wszystkie syreny teraz, rozwiązując ten problem raz a dobrze. Warknęła, wściekła na siebie i wszystko wokół, ale wreszcie podjęła decyzję - rzuciła się w kierunku masztów, by przeciąć liny trzymające mężczyzn. Przy samym węźle, na wszelki wypadek, nie zamierzała ich marnować.
- Szybko! Mamy małe okno na atak, póki są zajęte - krzyknęła. - Do harpunów, ludzie, już!
Nie zajmowała miejsca przy przednim relingu, zostawiając je tym, którzy mieli większe szanse trafienia kotłującego się kłębowiska syren. Zamiast tego rozejrzała się za swoją pałką i przypięła sejmitar do biodra, zamieniając go na broń, którą była w stanie w razie potrzeby ogłuszyć kilku otępiałych mężczyzn. Na górnym pokładzie nie było ich pięćdziesięciu, bo część pozamykali na dole, ale wciąż zostało ich tu sporo. Kopniakiem otworzyła skrzynię z bronią, pozwalając im złapać tę, którą uznają za najbardziej skuteczną w walce z morskimi potworami. Serce waliło jej jak oszalałe, gdy świadoma była ryzyka, jakie podjęła, ale tylko w ten sposób mogli uniknąć dalszych ofiar - zabijając całe stado na raz. Wpatrywała się w plecy Corina, czekając tylko na moment, w którym znów straci nad sobą kontrolę. On pierwszy dostanie przez łeb, jak będzie taka potrzeba; nie zamierzała patrzeć, jak syreny go rozszarpują, a jego krew barwi wodę.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

30
POST BARDA
Do rąbania ciała syreny z pewnością lepsza byłaby siekiera, jednak takiej Vera pod ręką nie miała. Jej zadbany, zasłużony oręż ucierpiał, gdy ostrze odbijało się od łusek i twardych kości. Z nierówną powierzchnią tnącą jej szabelka będzie jeszcze bardziej śmiercionośna, choć pewnie nie tak łatwa w użyciu.

- Niech ofiara Mikka nie pójdzie na marne! - Krzyknął Corin, zagrzewając do walki marynarzy, wspominając tego, który rzucił się w wodę, odwracając uwagę syren. - Łapcie za broń!

Mężczyźni, uwolnieni od więzów, znów zabrzmieli chórem, tym razem jednak w bojowym okrzyku, aniżeli upiornej pieśni.

Wiedzieli, co mają robić. Część złapała za harpuny, zabierając je z rąk kobiet, które nie miały takiej siły w ramionach, część złapała za szable i łapiąc się lin, spuścili się po burcie, by zmierzyć się z syrenami w bezpośredniej walce. Ci ostatni postępowali lekkomyślnie, ale ich działania były najskuteczniejsze, gdy mogli sztychem dźgać wynurzające się potworzyce.

Kilku nie przerwało starcia i zaatakowani, porywani byli w głębiny. Ich śmierć i barwiona szkarłatem woda powstrzymywały syreny przed rozpoczęciem kolejnej fali transu. Choć straszne i krwiożercze, najwyraźniej nie odznaczały się zbtnią inteligencją.

Corin był względnie bezpieczny - z kuszą w rękach posyłał kolejne bełty w wodę.

Nagle statkiem zakołysało, a puste uderzenie rozbrzmiało od strony dna. Nie tylko syreny były zagrożeniem na tych wodach.
Obrazek

Wróć do „Baronia Varulae”