POST BARDA
Zachowanie Very tylko częściowo uspokoiło Corina. Uśmiechnął się do niej i kiwnął głową, przyjmując do wiadomości, że Verze nic już nie grozi, jednak nie był w stanie uwierzyć, że kapitan nie przeszła dość, by nie odcisnęło się to na jej zdrowiu. Zdarty głos sam świadczył o tym, że zaszło coś, co zajść nie powinno. Yett wiedział jednak, że należało odpuścić, przynajmniej do czasu, aż wrócą na pokład Siódmej Siostry. Mężczyzna zatrzymał się i kiwnął głową, gdy Vera powstrzymała go przed dalszym parciem na przód. Ashton również zmienił trasę, podążając za oficerem i kapitan, jednak nie odzywał się więcej. Znaleziony zbieg jasno świadczył o tym, że był silny, jednak nie dość, by przeżyć utratę krwi w takiej ilości, jaka sączyła się z uszkodzonego ramienia. Uciekł być może po to, by opatrzyć ranę w spokoju, jednak pościg i sam rozmiar rozcięcia uniemożliwił mu działanie. Czarny był skazany na śmierć, lecz zamiast się poddać, patrzył jeszcze na Sovrana usadowionego na grzbiecie Bestii, nie chcąc odpuścić ostatnich momentów swojego istnienia.
- Siz o'z urug'ingizning barcha jangchilari kabi g'oyib bo'lasiz. - Tłumaczył Sovran. - Ajdodlaringizga va xudolaringizga mardonavor jang qilganingizni ayting.
Sovran, choć dumny, nie brzmiał, jakby strofował elfa, lecz jakby go pouczał, prawił kazanie. Używał trudnych, skomplikowanych słów, których znaczenie nie docierało do Very w pełni. Z pewnością mówił o wojownikach, ale w jakim kontekście?
Kiedy Smoluch dojrzał wśród drzew ruch i odwrócił oczy od rannego, jego nastawienie zmieniło się momnetalnie. W jednej chwili zgarbił plecy, opuścił głowę, nie pozostawiając w sobie cienia dumy.
- Dam olish. - Powiedział ciszej i uniósł dłoń w kierunku elfa, przygotowując się do czarów.