POST POSTACI
Vera Umberto
Zachowanie Corina sprawiło, że zorientowała się, jak dziwnie z jego punktu widzenia mogła zabrzmieć. Nie chciała przecież go martwić.
-
Wszystko w porządku - potwierdziła, a w jej głosie na te trzy słowa pojawiła się miękkość, jakiej nie miała dla nikogo innego. Mogło irytować ją wiele rzeczy i mogła głęboko w poważaniu mieć emocje wszystkich pozostałych, ale akurat Yett w niczym jej nie zawinił. Nie chciała napędzić mu strachu.
Gdy już znaleźli kierunek, w którym elf udał się na początku, nie pozostało im nic innego, jak dalej iść w tę samą stronę, nawet gdy Vera przestała już widzieć ślady. Liczyła na to, że nie skręcił, nie zmienił trasy swojej wędrówki, bo po co miałby to robić, gdy już opatrzył ranę i nie zostawiał za sobą krwi? Cięła irytujące, niskie gałęzie mieczem, bo mimo, że nie była to katana do tego przeznaczona, tak łatwiej było przemieszczać się w ten sposób, niż przeciskać się przez gąszcz. Przynajmniej tym razem była porządnie ubrana, w konkretne buty i strój nadający się do spacerów po lesie i walki.
-
Jest silny - przyznała. -
Nie powinno mnie to w sumie dziwić, że wytrzymuje tak długo.
Ponowne pojawienie się śladów krwi było jak miód na jej serce. Odetchnęła z ulgą i ruszyła szybciej, teraz nie musząc już szukać nieistniejących odcisków butów w poszyciu, a po prostu szła tam, gdzie prowadził ciemny szlak błyszczącej czerwieni.
I zapewne rzuciłaby się na mrocznego z mieczem, gdy tylko zauważyła go wśród drzew, gdyby nie stojący nad wrogiem Sovran na pająku. Rzeczywiście, nie widziała jeszcze takiej jego wersji. Nie widziała, by na kogokolwiek patrzył w ten sposób, nawet jeśli nie potrafiła do końca określić na czym ten sposób polegał. Widząc, że Yett rusza przed siebie, złapała go za nadgarstek i przytrzymała w miejscu.
-
Nie - rzuciła cicho. -
Poczekaj.
Nie wiedziała, czy zrobiła to z czystej ciekawości, czy przez fakt, że obiecała Sovranowi możliwość pomówienia z poprzednim mrocznym sam na sam i się z tej obietnicy nie wywiązała. Przez długą chwilę stała nieruchomo, obserwując rozmawiające elfy, aż powoli, ciągnąc za sobą Corina, ruszyła w bok, tak, by nie podchodzić zbyt blisko, ale znaleźć się w zasięgu wzroku maga. Niech wie, że tu są. Chciała też słyszeć, co mówią, nawet jeśli mówili po swojemu. Chłodnym, pozbawionym emocji spojrzeniem wpatrywała się w twarz Sovrana, w skupieniu starając się wyłapać jakiekolwiek słowa, które zapamiętała z lekcji i które choćby po części rozumiała.