POST BARDA
- Nie on. Esselte. - Sovran nie ustawał w bronieniu więźnia, którego ciało wciąż zalegało w celi Dłoni Sulona. Z ran sączyła się krew, lecz nie miało to już żadnego znaczenia. - Słuchał.
- Szkoda słów, Vera. Zobaczył czarnych i przypomniał sobie, czym jest. - Powiedział Hewelion, zrezygnowany, również nieco zawiedziony. Elf zawsze był zagadką, lecz niewielu spodziewało się, że rzeczywiście pokaże im plecy, gdy dojdzie do inwazji.
Komentarz musiał uderzyć Sovrana, bo spiął się w sobie mimo noża na wysokości własnych nerek. Zmrużył oczy.
- Ja powiedziałem, że Esselte kłamie. Ja, ja, ja! - Przypomniał z narastającymi emocjami w głosie. Przez moment wyglądał, jakby chciał dodać coś jeszcze, może to, że Vera poddała się kobiecie, gdy ta straszyła wojskami? Z pewnością nie spodobałoby się to kapitanom. Zrobił jej przysługę, w porę gryząc się w język. Odetchnął głębiej. - Nie dość zrobiłem? To ty nie chcesz mnie. - Mruknął nieco spokojniej, z podobnym żalem, wyrzucając Verze to, co leżało mu na sercu. - Chcesz magii. Siły. Nie mnie. Mam być narzędziem. Robić, co mówisz. - Czy nie brzmiało to jak niewolnictwo?
- Nim podejmiemy dalekoidące kroki, powinniście porozmawiać. - Podsunął Leobarius.
- Zaraz się rozpłaczę! - Szydził Aspa, lecz posłusznie opuścił nóż i puścił elfa przed sobą. Wycofał się o dwa kroki, Sovran nienawistnie zerknął przez ramię. - Czarny chce tylko przyjaźni! - Śmiał się Aspa, używając przesadnie dramatycznego tonu. - Kapitan Umberto, jesteś bez serca!
- Jeśli nie jesteś przydatny, nie ma dla ciebie miejsca na statku. - Pouczył go Hewelion. - Powinieneś to już wiedzieć. A jeśli sprzeciwiasz się kapitanowi...
- Moi drodzy, to nie czas jest lekcje. - Gregor znów chciał być tym rozsądnym, wciął się w słowa Hubera. - Pozwólmy Verze działać.
Sovran nie opierał się, co więcej, sam ruszył przodem, bo schodach, na górny pokład, za nim mogła podążyć grupka kapitanów. Piraci obserwowali kolejno wychodzących, najwyraźniej oczekując odpowiedzi. Nikt jednak nie raczył im jej udzielić. Hewelion został na Dłoni razem z Aspą i Gregorem. Vera z Sovranem ruszyli ku Siostrze, Mroczny nie opierał się, wiedział, gdzie musi podążyć. Na wybrzeżu mieli chwilę wyłącznie dla siebie, jeśli chcieli porozmawiać. Na statku byli już piraci.