Bastion Khudamarkh

466
POST POSTACI
Kamira
Kamira potrzebowała odrobiny miłości, tylko czy "miłość" Azela była tym, czego naprawdę potrzebowała mała czarodziejka? Nie koniecznie, on brał, co chciał, w tym i ją, korzystał z tego co mógł. Prawdopodobnie nie czuł choćby połowy tego co ona i tak jak ona. Potrzebowała prawdziwej czułości i zadbania, od niego nie mogła liczyć na to pierwsze z pełną szczerością a na to drugie wcale, mimo to, między nimi było coś dziwnego, czego nie potrafiła określić. Nie mogła i nie potrafiła tego nazwać po imieniu, czy po prostu chciała z nim być, czy może zupełnie szczerze, sama ze sobą, coś do niego czuła?

Nic dziwnego, że nie mógł się skupić. Magiczka również poczuła się rozkojarzona w chwili gdy usłyszała orka, choć... Ona nie musiała zbyt dużo robić. Mogli mieć chwilę czułości, ale została zupełnie skompromitowana. Przyszedł on i zupełnie wybił ich z rytmu, w jaki mogli wejść. Zabrał im chwilę spokoju i prywatności... Na tej otwartej przestrzeni. Dobrze, że chociaż ścianki, drzewko i krzaczki były.

W pewien sposób liczyła, że się nie speszy. Jeśli już mówić o jakiejś perwersji to w duchu nie chciała, by przestawał, mimo że sama powierzchownie się speszyła i chciała to przerwać. Przywykła do bezwstydnego elfa, który mało co się przejmował ludźmi i ich słowami a tutaj zaskoczenie. Czyżby naprawdę coś do niej czuł, że podchodził do tego tak poważnie? Czy może wstydził się swojej gołej pupki przed orkiem? Możliwe, że po prostu nie byli tak blisko... Ale znowu, czy Azel przejmował się takimi rzeczami? Na co dzień nie, tak go widziała, dzisiaj jednak było inaczej.

Nie wiedziała co zrobiłaby gdyby zachował się inaczej i nie przestał, pewnie zamilkłaby i nie spojrzała nawet na pół-orka. Było jednak inaczej. Z nieco skwaszoną miną patrzyła na intruza. Jego słowa ją zaniepokoiły... Czyżby usłyszał, że oczekiwali tutaj gościa? – Nie. Nie chcemy trzeciego, gobliny kłamią! — Odruchowo zaczęła się bronić, wyjaśniając zarazem, że to jakieś nieporozumienie, cokolwiek od goblinów usłyszał. Szybko jednak wizyta orka nabrała sensu. Nie chciał jechać i obcować z goblinami. Wolał na archipelag, gdziekolwiek to było i cokolwiek tam było. Wiedziała, że Azel jest zdenerwowany tym wtargnięciem, położyła więc jedną rękę na jego klatce, całe szczęście, że nie miała pazurów, zarazem znów zaznaczając, że żadna inna potwora nie dorwie tego amatora. – Naaaaprawdę? — Powtórzyła po pół-orku, zaciekawiona odrobinę, jakie miał powody ku temu wyjazdowi. Ale skoro mu tak zależało, a tronu mieć nie mógł, to opcje były dwie. Bogactwo albo dorwał sobie panienkę. Kamira wiedziała, że Azel nie może wyjechać, nie może też oddalić się od lampy, ona zresztą też nie mogła. No i był jeszcze smok. Trochę spraw trzymało ich na miejscu. Nie chciała decydować za niego, ale... Gdziekolwiek któreś miało pojechać, to drugie musiało w pakiecie, tak to już wyglądało. – Nigdy nie byłam w Varulae. Jak myślisz, dojechalibyśmy tam, nim umrzemy? — Przypomniała elfowi o klątwie, która na nich ciążyła. Może i dla Pół orka brzmiało to jak jakiś szyfr... To jednak warto by wiedział, skoro już go o to prosi. – No i smoka by trzeba było zabrać też... — Powiedziała ciszej, ale nie przejmowała się jakoś mocno tym, że Kherkhim to słyszy.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

467
POST BARDA
Kto mógł wiedzieć, że stęskniony półork popędzi za Azelielem? Ledwie się zobaczyli, nie zdążyli nawet porozmawiać! To, że uciekł w krzaki z czarodziejką, mogło oznaczać wiele, ale nie na tyle dużo, by zostawić go w spokoju.

- Trzeciego? - Kherkim zdziwił się wyraźnie. - Trzeciego do czego? Do...? A-Azel, przecież ty...!

- Zamknij się! - Warknął elf, wchodząc półorkowi w słowo. - Zamknijcie się oboje, nie potrzebujemy trzeciego ani żadnego kolejnego.

- Nie, ja nie chciałem... - Kherkim zaczął się tłumaczyć, ale ostatecznie musiał uznać, że nie warto. Westchnął lekko i kucnął, przysiadając między listowiem. - Azelielu, założysz coś na siebie? Porozmawiajmy.

- Żeś wybrał moment... - Elf marudził, ale nie zostało mu nic poza przystaniem na propozycję. Atmosfera została nieodwracalnie zniszczona i nie wydawało się, by zbliżenie zaowocowało czymkolwiek nawet wtedy, gdy półork już sobie pójdzie. Woda była zimna, po chwili stania w niej zaczęły odmarzać paluszki. Z czasem zapach glonów też stawał się nieprzyjemny, a gdy pożądanie nie zamglało zmysłów, sytuacja była niemal nie do przejścia. - Kurwa...

Azeliel ujął dłoń Kamiry, tę samą, która spoczęła na jego klatce piersiowej, i po szarmancku uniósł do ust i ucałował. Te nieme przeprosiny musiały wystarczyć, gdy odsunął się od niej i ruszył po wcześniej porzucone spodnie. Teraz, brodząc w wodzie basenika, nie wyglądał już tak dostojnie. Kiedy wyszedł na zewnątrz i zaczął siłować się z mokrymi spodniami, które w ogóle nie chciały wspołpracować, tracił na uroku jeszcze więcej. Nie był niepokonanym elfem, a jedynie mężczyzną, którego trapiły takie same problemy, jak każdego innego.

- Sądziłem, że ktoś taki jak ty usłyszy mnie i was nie zasko-

- Zamknij się! - Azel nie zamierzał słuchać pouczeń. - Gadaj, czego chcesz.

Półrok obrócił się, zgadując, że teren jest już bezpieczny i jego wzrok nie będzie skalany widokiem żadnych nagich mężczyzn czy kobiet. Posłał Kamirce pocieszający i przepraszający uśmiech.

- Tak jak mówiłem, muszę jechać na Archipelag. - Powtórzył z pewnym wahaniem. Jak na kogoś, kto był synem władcy, a do tego z orczą krwią w żyłach, wydawał się niepewny i... delikatny. Musiał wdać się w matkę. - Mam tam... sprawy do załatwienia. Pani Kemarin, o czym pani mówi? Varulae jest blisko, a pani jest potężną czarodziejką? Razem z Azelielem z pewnością stanowicie duet nie do pokonania. - Czarował. - Jeśli wybierzecie się morzem, będzie bezpieczniej. To tylko kilka dni, najwyżej tygodni? - Przekonywał. - A smok jest w innym Bastionie, czyż nie? Szybko go spętali. - Zastanowił się na głos.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

468
POST POSTACI
Kamira
Magiczka nie znała Kherkhima. Mogła się podziewać, że będzie chciał nadrobić czas z Azelem, ale jasne było, że bardziej liczyło się to, co chciał elf niż pół-rok. Nie mniej... On też wolał poczekać z nadrobieniem, albo w ogóle nie potrzebował tego robić. Napięta atmosfera pomiędzy tą dwójką zupełnie jej nie zdziwiła. Niby trochę się speszyła, ale finalnie, mimo miłych gestów w kierunku Azela, wewnętrznie była rozbawiona tym, że z ich dwójki to on świecił golizną i to dla swojego "ponoć" kumpla, którymi ponoć dla siebie byli. Czy ich relacja była lepsza niż ta z Quetapinem? Nie miała pojęcia, wolała nie wiedzieć, czy Kherkhim też był takim "dziwolągiem" zabawnym, jak to określił barda kiedyś elf.

Nie dziwiła się, że uciszał, też byłaby zła a jego marudzenie przyjęła... Tak o, po prostu, jako część tej niekomfortowej sytuacji, w której mimo duchowego rozbawienia, również nie chciała się znaleźć. Bez słow, lecz gestem przeprosił ją. Nie odpowiedziała nic, ale z jej ruchów łatwo było odczytać, że "no tak to już jest" i raczej co się stało, to się nie odstanie i sprawę z pół-orkiem trzeba załatwić a czy wrócą do tego co robili... Kto wie, bo cały nastrój prysnął.

Walka, jaką Azel stoczył z dziką bestią, zwaną mokre spodnie z materiału przypomniały jej, że spodnie bywają problematyczne. Zwłaszcza jak są mokre. Lepią się, ciągnął, są ciężkie i najpewniej też nie za bardzo pasują. Nie chciała mu sugerować przerzucenia się na inny rodzaj garderoby, źle by się z tym czuła. Wszelkie problemy i perwersje... Pozornie zniknęły gdy elf miał już na sobie spodnie... Choć wciąż mokre i ciężkie a Kamirka jak była w wodzie, tak w niej została, za bardzo się z niej nie ruszają, ot, wybrała podpieranie ściany plecami.

Nie przejmowała się tym, że zupełnie źle wymawiał jej imię, liczyła, że któregoś razu się poprawi i teraz go nie poprawiała. Tym, co ją zastanawiało, dlaczego tak bardzo mu zależało na tym wyjeździe na Archipelag? Z drugiej strony to nie jej sprawa i nie powinna się zbytnio interesować... Choć skoro tak bardzo mu zależało, by Azeliel zajął się jego pracą, to może powinien zdradzić tę tajemnicę? – Nooo trochę chyba jesteś nam winien wyjaśnienia... Dlaczego tak ci zależy na tym Archipelagu. W innej sytuacji bym nie pytała — Rozłożyła luźno ręce, bo co prawda był winny wyjaśnienie, dlaczego i z jakiego powodu im przerwał i czy rzeczywiście było to na tyle ważne. – uuugh... Nie znam się na mapach, ale wydawało mi się, że jesteśmy niemal na środku pustyni a Varuale chyba nie jest na pustyni. I na pewno to dalej niż Karlgard! — Poprawiła się, bo o tym wiedziała, Karlgard na pewno był bliżej niż miasto, o którym wspominał pół-ork, miała przecież okazję przebywać pośród tamtejszych magów. I właśnie wtedy ją olśniło. Zdała sobie sprawę, że Karlgard może być dla nich jakimś rozwiązaniem ich niecierpiącego zwłoki problemu. Uśmiechnęła się i pokręciła głową na jego słowa o potężnych magach i sile, z którą nic się nie równa. Czaruś z niego, ale co z tego skoro zupełnie nie rozumiał sedna problemu? Kwestii smoka od razu zdecydowała się nie wyjaśniać, bo skoro on znał taką wersję, to możliwe, że magowie właśnie taką się podzielili z wodzem, kim była Kamira, by jej zaprzeczać? – No tak... Tak, no przecież. — Potwierdziła to co słyszał, chyba. Na moment nabrała odrobinę więcej energii, dostrzegła szansę, której nie mogli zignorować– Azeliel... Nie myślałam o tym wcześniej, ze względu na moje problemy w Karlgardzie, ale... Wizyta tam może być dla nas, chociaż rzucić cień rozwiązania. Chciałam z początku zasugerować coś innego, ale to może być ostatnia szansa na zrobienie tego po naszemu — Westchnęła ciężko, zdawała sobie doskonale sprawa, że droga do Karlgardu nie będzie trwała jeden dzień a z każdym dniem... Było gorzej, zwłaszcza z Azelielem. – A to może być dobra wymówka, by spróbować się tam dostać... A jeśli chodzi o moje problemy tam... Jakoś to będzie. —
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

469
POST BARDA
Ciężko było powiedzieć, kim dla Kherkima był Azel, bo choć zwracał się do niego po przyjacielsku, wydawało się, że istnieje między nimi nić napięcia, ale też wzajemnego szacunku, zupełnie innego niż ten, którym elf darzył Kharkuna.

Ubrany Azel nie musiał już się kryć. Podszedł do Kamiry i choć nie wracał do wody, usiadł na brzego basenu.

- Naprawdę, Archipelag? - Prychnął elf, wypowiadając nazwę z niepotrzebną emfazą. - Nie mogłeś gdzieś bliżej?

- Nie, naprawdę... muszę na Archipelag. - Powtórzył. - Tam, w świątyni Krinn w Taj'cah...

- I jeszcze od Krinn! - Azel przewrócił oczyma. - Ze wszystkich miejsc! Kamirin, nie słuchaj go, sam sobie pojedzie do Varulae. To stary zbereźnik. Kharkun w ogóle wie?

- Nie, tu nie chodzi o rzeczy zbereźne! - Bronił się półork, jednak niezbyt skutecznie. Minę miał nieszczęśliwą, gdy Azel krytykował każde jego zdanie. - A ojciec nie pyta o takie rzeczy. - W ich rozmowie leżało drugie dno, ale czy Kamirin była w stanie je odgadnąć? Syn Kharkuna krywał coś nieodpowiedniego, co ciągnęło go na Archipelag. Jego przejęcie sprawą mogło działać tylko na jego niekorzyść. - Proszę! To najwyżej dzień stąd statkiem!

- Wiemy w ogóle, gdzie jest ten mag? Kamirin ma rację, do Karlgardu byłoby łatwiej... - Zastanowił się Azel. - Co chciałaś zasugerować w Karlgardzie, co? Venla mówi, że ona coś wymyśli, tylko mamy zaczekać chwilę dłużej.

- Jakie macie problemy? - Dopytał Kherkim. - Moję jakoś pomóc?

- Nie, demon pożera nam dusze.

- CO?!
Obrazek

Bastion Khudamarkh

470
POST POSTACI
Kamira
Więc i Azel zdecydował się przyjąć pozę tego który "rozliczał" Kherkima z jego występku. Dziewczyna starała się wyłapywać, o czym właściwie jest ta rozmowa, ale nie do końca potrafiła wyłapać detale ich rozmowy. Archipelag... Po co on tam chciał? Słuchała więc dalej i ku swojemu zaskoczeniu chodziło o świątynie Krinn. Zrobiła wielkie oczy, jakby nie do końca wiedziała, kim właściwie stał się ten pół-rok.

Chciała już skomentować jego wspomnienie bogini pokusy, która mogłaby ich wesprzeć i raczej nie przysyłać im dzisiaj tego orka.... Lecz może to był właśnie jej plan, przysłać go do nich, bo jej wyznawca potrzebował pomocy. Azel był również zaaferowany, do tego stopnia, że był gotów zupełnie zerwać te "pertraktacje". Przynajmniej słownie, bo w rzeczywistości by tego nie zrobił, ot, tak powiedział, by aby nie skorumpował zbyt mocno jego czarodziejki. – Uuu. Chciałbyś zostać kapłanem Krinn i chcesz dostać się na posługę w świątyni? — Podrapała się po mokrej głowie, jakby nie za bardzo podobało się jej równanie, które notabene zrobiła, tworząc sobie personę Kherkhima, kapłana Krinn.

Stawiała, że może chodzi o jakąś kapłankę albo kogoś innego, kto był mu bliski, ale akurat tam się zatrzymał, w tamtejszej świątyni. Kamira z przekąsem patrzyła na obu mężczyzn, żaden nie potrafił powiedzieć jej faktycznie, o co chodzi i w czym leży problem. Dlaczego tak trudno im to przychodziło?

Kamira myślała, że Kherkhim też się nie znał na mapach, zupełnie jak ona, bo nie wyobrażała sobie podróży tak daleko... Tak szybko. Do Strażnicy szli dłużej, a pewnie wcale nie była aż tak daleko.

– Możemy poczekać... Jeśli chcesz. Myślałam o tym i chyba grupa magów Karlgardzkich to lepiej niż jeden stąd, prawda? Q'beuowi przecież nawet nie zależy... — Miała obawy co do nastawienia starego maga. Byli dla niego obojętni i to częściowo jego wina, że skończyli, jak skończyli, nie poinstruował ich, tak jak powinien, albo zbyt mało postarała się przy rytuale, ciężko było stwierdzić, co poszło nie tak, ale coś poszło i ognik nie wiedziała, czy jest w stanie liczyć na to, że Q'beu wraz z Venlą ich z tego wyciągną, inaczej niż zmuszając do paktu z tą istotą ponownie. – Poza tym... Q'beu i Venla mają Kharkhuna na głowie. Jak coś się stanie, pojawią się nowe rozkazy, my zejdziemy na dalszy plan i o nas zapomną... — Nie wierzyła, że mogliby być priorytetem kiedykolwiek. Pojawiał się rozkaz i polecenie to Venla prosiła, płakała, a i tak rozkaz musiała wykonać. Czy Kamira chciała, by Kharkhun i jego kaprysy mogły zupełnie zadecydować o życiu ich obojga? – Nie krzycz, Kherkhim... Nic z tym już nie zrobisz. Odkąd jestem w Bastionie, to ciągle coś się dzieje. Nie zdziwię się jak w przeciągu tygodnia, albo dwóch zaczniemy widzieć czarne elfy częściej. Jakoś nie wyobrażam sobie, że Venla i Q'beu wraz z Cassimem będą dla nas szukać rozwiązania cały miesiąc i nikt im nie przeszkodzi — Przypatrywała się bardziej Azelowi niżeli pół-orkowi. Nie chciała go do niczego zmuszać, ale co im tak naprawdę zostawało? Obie opcje to była jedna wielka loteria. – Obie opcje to loteria — Znów była podbita, ale czy mogła być entuzjastycznie nastawiona do zwyczajnych szans?
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

471
POST BARDA
- Kapłanem! - Azel parsknął śmiechem. - Też mi coś, Kherkim kapłanem? To jeden z twoich lepszych żartów, Kamirin! - Zawołał elf, a że czarodziejka była blisko, to nawet ochlapał ją lekko wodą, gdy z wesołości pluskał w basenie nogami. - Bliżej ma Kalrgard, i większą świątynię, tam mógłby zostać kapłanem. Co ty na to?

- Nie śmiejcie się! - Półork protestował wręcz żałośnie, brakowało tylko, by zaczął tupać stopą. - Nie wiecie, ile to dla mnie znaczy!

- Taaa... ale wiesz, że im za to płacą? - Elfa nie opuszczała wesołość. W końcu pokręcił głową, nie mogąc odgonić od siebie wizji, która pojawiła mu się przed oczyma. Jego mokre włosy znów zasłoniły mu widok, więc odgarnął je do tyłu.

Syn władcy wydawał się wstrząśnięty wizją posiadania duszy pożeranej przez demona. Podniósł się z miejsca, by podejśc do pary odpoczywającej w wodzie. Zaciśnięte w pięści dłonie sugerowały, że był gotów do działania.

- Jak możecie tu tak siedzieć?!

- A co niby mamy robić? Czekamy na to, co powie Venla.

- Ale musi być jakiś sposób!

- Może jest. Może czarodziejka ma rację, może Q'beuowi nie zależy. Ale skąd pewność, że Karlgard w ogóle będzie chciał pomóc? - Pytanie skierowane było bezpośrednio do Kamirin. - Od Venli mamy przynajmniej jakiś cień nadziei.

- A ojciec? Ojciec wie, że... to macie?

- Ta. - Azeliel skrzyżował ręce na piersi. - Ale chyba nie do końca rozumie, co się dzieje. Kamira, a nie możemy tego odkręcić? Żeby znowu zagnieździł się w tobie i oddał nam nasze dusze? - Zapytał wprost. Sam również nie do końca pojmował naturę istoty, z którą przyszło im się mierzyć.

- Tyle się stało, odkąd byłem tu po raz ostatni... ale to nie twoja wina, pani Kemarin. - Zapewnił ją Kherkim. Skoro przybył do Bastionu kilka dni wcześniej, musiał usłyszeć o wydarzeniach miasta, nawet jeśli osoba czarodziejki była całkowicie pominięta w tych opowiadaniach. - Skoro spotkaliście już te elfy, to nie będzie twoją winą, jeśli będzie ich... więcej. Może nie musimy z nimi walczyć.

- Dziwne, że Cassim nam o nich wcześniej nie powiedział. ...cholera. - Elf złapał za swoją lewą nogę i zaczął wbijać w nią palce, jakby w dziwnym masażu. Co chciał osiągnąć?

- Skurcz?

- Powiedzmy, że skurcz. Kamirin, chyba jednak powinniśmy się pospieszyć. Co robimy?
Obrazek

Bastion Khudamarkh

472
POST POSTACI
Kamira
Może i rozbawiła Azela swoimi słowami, to wciąż nie dotarło do niej, kim naprawdę chciał zostać pół-ork, ani dlaczego tak zależało mu na wyjeździe tak daleko. Kamira była jedną z tych, co rozumiała marzenia i cele, dlatego, mimo że żartowała sobie, to czuła zrozumienie w kierunku orka. Zależało mu na czymś i miał zamiar to zrealizować.

– Kherkhimie, który zamierza udać się na Archipelag — Przerwała na moment – Jako ognik najlepiej rozumiem, dlaczego tak ci zależy. My pustynne ogniki żyjemy celami i osiągnięciami. Inaczej nie potrafimy. I każde przedstawienie i zapoznane musi zawierać w sobie nasze marzenia i cele, to bardzo istotne i grzeczne — Wyjaśniła mu co nieco o swoim podejściu i drobnej kulturze miejsca, z którego pochodzi. Ostatecznie zaśmiała się na koniec, ale potrafiła spojrzeć na niego pozytywnie. Chciał coś zrealizować i ktoś stawał mu na drodze, ognik pomógł, by w tej sytuacji innemu ognikowi. Tacy już byli.

Nie wydawała się pocieszona rozciągającą się rozmową o demonach i temu jak bardzo mają przekichane. Sama co prawda ją ciągnęła i cały czas o tym myślała, to wcale nie czuła się lepiej, wypowiadając, cokolwiek co dotyczyło tego tematu, na głos. Słuchała, co prawda jak się wymieniali spojrzeniami, trochę zdziwiło ją to, że Kherkhim miał tyle nadziei, chyba nawet więcej niż ona – Bo jesteśmy ciekawym okazem. Nie często zdarzają się takie sytuacje. Po drugie... Może wciąż studiuje tam ktoś z mojej osady, albo ktoś mnie pamięta... — Westchnęła ciężko – Mój brat kiedyś ruszył do jakiegoś Nowego Hollar, ale może wrócił? Nie wiem... Poza tym... Możemy im też zapłacić. — Podała wszelkie za i przeciw wyjazdowi. Doskonale zdawała sobie sprawę, że cień szansy dawany przez Venlę był tylko cieniem i ostatecznie mogli tutaj utknąć a tam? Tam było wielu magów, którzy mogli spróbować, dając właśnie "cień" – Poza tym... Nawet jeśli nie będą zbyt chętni to chyba lepiej mieć więcej niż jeden cień szansy, prawda? — To nie tak, że nie ufała w zdolności Venli. Nie ufała w chęci Q'beua oraz zrozumienie problemy Kharkhuna. Można ich było przecież wymienić i władca na tym nie straci.

– Próbowałam, mu dać czego chce, chciał smoka. Smok jest dla niego zbyt silny i udowodnił to gdy doszło do zniszczenia... Wtedy gdy próbowałam go powstrzymać a Q'beu stał i nic nie robił... — Mówiła z wyraźnie skwaszoną miną, nie wspominając tamtych chwil zbyt dobrze – Potem gdy wrócił do mnie nie chciał ci oddać tego co zabrał. Dlatego zdecydowałam się na zabieg Q'beua... Tylko że to tylko pogorszyło sprawę — Wyraźnie na jej twarzy wyrysowywała się zupełna marność i bezradność w tej całej sytuacji. Bo co mogła zrobić? – Z początku chciał przywołania, potem dziecko, potem chciał ciebie... Okazałeś się za słaby, potem chciał smoka... Wątpię, by dziecko go ucieszyło i nie jestem pewna czy mamy tyle czasu, by mu je dać, ani czy on zaryzykuje zaufanie nam i oddanie tego co zabrał po tym jak go zamknęliśmy w lampie... Gdyby chodziło tylko o mnie, pewnie by się zgodził. Gdybyś był w stanie go utrzymać jak ja pewnie też, wtedy by zadbał, byśmy się, aby jego szansy nie pozbyli. A tak? Tak któreś z nas najpewniej zginie... — Im dłużej mówiła, tym bardziej... Jej głos był zimny i obojętny, jakby zupełnie nie czuła te go pomysłu, jakby wręcz czuła się obco, nawet o tym mówiąc. Czuła, że nie byłaby gotowa, by oddać mu potomka, zwłaszcza gdy nie chciała jeszcze żadnego ani tym bardziej nie chciałby kochać demoniątka.

– A ty co, Venla jesteś, że chcesz się z każdym dogadywać? — Zaatakowała z wyraźnym grymasem na twarzy pól-orka słowami. – Gdybym nie przejęła od niej dowodzenia nad orkami to nie dość, że orkowie byliby martwi to zarówno ja jak i Azel też byśmy już nie żyli. Zabraliby mi lampę. Pewnie wykorzystali jako magiczną energię w jakimś rytuale, póki żyje a Azeliel by umarł przez brak lampy. Kto wie, może nawet by uwolnili tego demona... Albo zrobili z nim to samo co ze mną. —

Gdy Azel dostał znajomego już skurczu, postarała się lekko oprzeć na nim głowę. – Jeśli w przeciągu dnia lub dwóch nie będzie żadnego postępu, to musimy ruszać. Poza tym im dalej zabierzemy Cassima od Bastionu, tym lepiej. Wiesz... Obawiam się, że ze jakiś czas nie będziemy mogli liczyć ani na twoje zdolności, ani na moją magię... Nie wiem tylko, kiedy. Musimy zabrać ze sobą kogoś jeszcze. Q'laira... Może Bimizza... Myślisz, że skorzystała, by z okazji wyrwania się z Bastionu? Zawsze chciały to zrobić — Potrzebowali pomocników. Bulion musiał jednak zostać tutaj, Venla i inni potrzebowali jego pomocy a komunikacja z nim była... Ograniczona i o ile Kamira uwielbiała tego orka, to doskonale wiedziała, że relacja elfa z nim nie jest najlepsza i w pewnej chwili musiałaby wybierać, nie chciała też uwłaczać mu bardziej poprzez usługiwanie elfowi, którego szczerze nienawidził.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

473
POST BARDA
Kherkim patrzył na Kamirę oczyma pełnymi pasji. Jego zielonkawa, ale przystojna twarz wręcz promieniała nadzieją, a z każdym jej słowem stan tylko się pogłębiał. Kherkim, tak jak i Kamirin, musiał być idealistą.

- Kemarin! Rozumiesz więc, dlaczego muszę płynąć na Archipelag? - Zapytał wprost. Oczy mu błyszczały.

- Nie musisz. Jeśli nie ten, to kolejny. - Wtrącił się Azel.

- Nie! Tym razem to ten jedyny. Kemarin podąży za mnie do Varulae, a ty?

Wydawało się, że półork uznał sprawę za przesądzoną. Bo po cóż Kamirin miałaby o tym wspominać, jeśli nie po to, by pomóc mu w osiągnięciu celu, który sobie wymarzył?

Azeliel rozmasowywał nogę, w końcu udało mu się poruszyć najpierw stopą, a następnie podnieść całą kończynę.

- Kurwa... - Zaklął pod nosem. - Karlgard to ślepy strzał. Nie wiemy, co tam zastaniemy i czy ktoś nam pomoże. A Nowe Hollar to świat drogi stąd!

- Byłem w Nowym Hollar w zeszłym roku. - Wtrącił się Kherkim.

- Nikogo to nie obchodzi. - Odwarknął mu Azel. - A może zaproponować mu smoka jeszcze raz? Cassim liże ci stopy, to możesz go zmusić.

- Cassim? Kto to Cassim? I czemu byłeś za sła-

- Zamknij się. - Elf nie pozwolił Kherkimowi skończyć pytania. - Nie wiem, jak tobie, mała, ale mi nie jest spieszno do piachu. Jeśli mam kogoś mu oddawać, to Cassima. Ale musimy wcześniej zabrać nasze fragmenty.

Elf przechylił się do tyłu, by w końcu położyć między listowiem, choć z nogami wciąż w wodzie. Zakrył twarz dłońmi i mruknął z niezadowoleniem i frustracją.

- Cioteczka mnie tego nauczyła. Nie zasze trzeba walczyć. - Kharkim był szybki do bronienia Venli, co nie było dziwne, patrząc na ich relację. - Nie wiem, o czym mówisz... ale cioteczka wyszłaby z tego obronną ręką, gdybyś jej nie przerwała. - Musiał dodać swoje trzy grosze.

- Nie dyskutuj, Kamirin, nie warto. - Dobiegł głos Azela spod dłoni, które wciąż trzymał przy twarzy. - A skoro mamy umrzeć, to może od razu lepiej skoczyć do kopalni? Nie chcę zasłabnąć gdzieś na środku pustyni i zostać kupką kości pod piaskiem. Jeśli nie mamy pewnego trafu, to nigdzie nie idę.

- Azel, czasem warto zaryzykować!
Obrazek

Bastion Khudamarkh

474
POST POSTACI
Kamira
Może i brzmiała, że rozumiała jego powody do podróży. Nie rozumiała, ale wiedziała, że takie jest jego marzenie i dobrze by je zrealizował, bo inaczej sobie nie odpuści. – Nie, wiem, że o tym marzysz, a marzenia trzeba spełniać. Po co chcesz tam płynąć? — Aż dziwne, że musiała go zapytać o to wprost, skoro do tej pory nie powiedział co mu duszy gra.

– Może i ślepy strzał... Ale lepiej mieć więcej ślepych strzałów niż jeden — Skrzyżowała ręce, obserwując uważnie Azeliela, którego postawa... Nie była dla niej zupełnie pewna. O kwestii nowego Hollar nie wspominała, bo miejsce to było daleko i niewiele na jego temat wiedziała, tyle, co nic. Nie było warto dalej poruszać tematu tego azylu dla magów. – Ugh... Mówiłam ci, że Smok już nie wchodzi w grę... Nawet jeśli się zgodzi i nawet jeżeli by się to udało, to ani Bastion, ani my nie wytrwamy poranka. Demon jest zbyt silny i zbyt żądny zemsty za zamknięcie go w lampie by odpuścił. To miejsce i my jesteśmy idealnym poletkiem treningowym dla jego nowych zdolności. O ile w ogóle by mu się to udało, w co wątpię, bo Cassim się nie da i nie możemy mu go oddać. Za długo był zniewolony. — Jeżeli jeszcze kiedyś rozważała oddanie smoka demonowi to na dzień dzisiejszy nie miała zamiaru tego robić i nie rozpatrywała tego nawet jako opcji. Ot, wypadało to zupełnie z okręgów jej rozumowania. – Poza tym. Też jesteśmy mu sporo winni — I jeśli nie sympatia to chociażby to, że wszyscy byli sobie dłużni, działało totalnie na korzyść smoka i Kamira nie mogła tego zignorować i w tak perfidny sposób go zdradzić. – Azeliel, nie rozumiesz. Jeśli odzyskamy to co nasze, to można go zniszczyć, albo pogrzebać... Lampa nie będzie nam wtedy potrzebna. Cokolwiek, to już wtedy nie nasze zmartwienie — Musiała mu przypomnieć, że demon nie będzie miał z nimi już żadnego połączenia jeżeli odda im to, co zabrał. Magiczka byłą gotowa zaryzykować podróż, ale nie we dwójkę.

– To nie tak, że nie wierzę w Venlę. Nie wierzę w zrozumienie Kharkhuna tej sytuacji i Q'beua i jego podejście. W naszym stanie to nie ma znaczenia, gdzie zasłabniemy. Zdechniemy tak samo i w taki sam sposób. Tam, chociaż ktoś powie, że zabrała nas pustynia, a nie, że umarłeś, bo zakrztusiłeś się przy obiedzie. — Nie omieszkała pacnąć Elfa w bok. Nie mogła mu tego odpuścić, coś musieli zrobić a wieczne oczekiwanie na Venle w grę nie wchodziło. Mogli poczekać z dzień, może dwa, ale nie dłużej, bo czasu nie mieli do stracenia.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

475
POST BARDA
- Dupę se znalazł! - Azel był pierwszy do tłumaczenia, dlaczego półrok musi płynąć na Archipelag. I chociaż jego ton nie był miły, chociaż wydawało się, że kpił z kolegi, to Kherkim nawet nie pisnął, by zaprotestować. Spuścił głowę, na dowód tego, że naprawdę jechał za porywem serca. - Mamy nadstawiać karku, bo co, bo nie może utrzymać w majtkach?!

- Kto to mówi! Teraz to ja was nakryłem! - Odgryzł się Kherkim, choć bez takiej złości, jak elf.

- Taa, może mogliśmy po raz ostatni i co? I wszedłeś nam w paradę! A, cholera. Teraz to nawet Drwimir nam tyłków nie uratuje. - Burknął elf. Wyciągnął nogi z wody, jakby bojąc się kolejnego "skurczu". Podciągnął je do klatki piersiowej i objął, by było mu wygodniej. - Kurwa... to co, to chcesz jechać do Karlgardu? - Był szybki do zmiany decyzji. Raczej rozważał, aniżeli podejmował ostateczny werdykt.

- A potem do Varulae? - Zasugerował Kherkim.

- ...potem możemy do Varulae, jeśli uratują nas w Karlgardzie. - Przystał Azel. - Skoro smok nie wchodzi w grę.

- Mówicie, jakby ten Cassim był smokiem...

- Głuuupi jesteś. - Azeliel naprostował półorka bez zastanowienia. Krył Cassima tak samo, jak Kamira, nawet jeśli chciał go oddać. - Masz rację, mała. Ale nie chcesz go chyba zabierać do Karlgardu? Tam dopiero mógłby zrobić... narobić nam problemów. Ale w Bastionie też nie zostanie. Może Kharkun dałby nam fundusze na kupienie usług czarodzejów, ale Bastion leży w gruzach. Fundusze potrzebne są na to. - Przyłożył dłonie do własnych skroni. Dźgnięcie w bok sprawiło, że drgnął lekko. - Kurwa, ja nie chcę jeszcze umierać.

- Nie umrzesz, Azelku...

- ... nazwij mnie Azelkiem jeszcze raz, a ty umrzesz.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

476
POST POSTACI
Kamira
Czyli wszystko stało się jasne. Pół ork po kochankę chciał tak daleko płynąć... I ostatecznie Kamira była gotowa mu w tym pomóc, wszak nie musieli wcale lecieć tak daleko a miasto goblinów, do jakiego iść nie chciał, było na drodze ich sprawy, a przy okazji i tak potrzebowali nieco świeżego powietrza, nie tego z Bastionu.

Krzywiła się gdy Elf burczał i burczał, no ale miał racje. Nakrył ich i kto wie, czy to nie mógł być ostatni raz. Kiwała głową gdy poprawiali się nawzajem, bo nic innego na myśli nie miała. Karlgard a jeśli dadzą radę to Varuale.

– Nie chcę, ale nie nie ma żadnego miejsca, gdzie jest więcej magów parających się różnymi magiami. — Skwitowała cały swój pomysł, który był raczej przymusem niżeli wielką chęcią, bo gdyby mogła, to wolałaby spokój, ale z jakiegoś powodu wyjazd... Rozwiązywał część problemów, jaka ich trapiła.

Czarodziejka nie poprawiła Azela ani Kherkhima w kwestii smoka ak'a Cassima, mógł myśleć, co chciał. – Dla niego będzie to ciekawa wycieczka a jego wiedza i możliwości się nam przydadzą, poza tym. Nie dobrze mu tutaj. — Niezależnie czy tego chcieli, czy nie, Cassim i tak z nimi by poszedł, chyba że chcieliby wrócić do jeszcze większych ruin "ruin bastionu". Brzmiało to absurdalnie, ale Kamira nie wierzyła, że Cassim w szale nie zniszczyłby tutaj wszystkiego pod ich nieobecność.

– Fundusze... Po pierwsze potrzebujemy transportu. Po drugie, jeśli jesteśmy w stanie coś wycisnąć od Kharkhuna to dobrze. — Wtedy spojrzała poważnym, niemalże wymuszającym wzrokiem na pół-orka, jakby częściowo kwestia zapewnienia im funduszy spadała na niego, skoro tak bardzo zależy mu na wyjeździe. – Kherkhim na pewno coś wymyśli, by trochę nas wspomóc... Jeśli chodzi o mnie to Azeliel, zastanawiałeś się czasem, dlaczego moja torba jest taka ciężka? — Westchnęła, uderzając mocniej plecami o oparcie baseniku. – Jeśli zabierzemy Qlaire i Bimizze to każda będzie chciała mieć swoje zabezpieczenie, więc też będą musiały coś ze sobą wziąć... Mam ten miecz... Może jest coś warty. Mam kostur tamtej orczycy, może też ktoś go tam kupi albo weźmie na wymianę. Jej pierścień, brosza Traxxata... No i jeszcze mamy demona na wymianę... — Zakrztusiła się wręcz, ale była w tym jakaś prawda, był w lampie, spętany więc mogli go potraktować jak dobro wymienne. Kto wie, może magowie chcieliby go do zbadania? – Jeśli to nam nie wystarczy... To dalej mamy możliwości. Dawna kryjówka Quetapina, w której mnie trzymał. Może coś tam jeszcze ze złota zostało. Warto też rozejrzeć się po Dworku Moxiclava. Może też coś zostało. Jeśli nie to zawsze możemy się wybrać do goblnich jaskiń i poszukać stopionego złota i kamieni szlachetnych. Całkiem sporo ich dla mnie nazbierały, nim wszystko wzięło w łeb. — Westchnęła równie ciężko, bo przyszedł jej do głowy kolejny pomysł, aczkolwiek... Niemożliwy do zrealizowania. – Z moją magią wszystko szybko znajdziemy. Mówiłam ci, że potrafię wykrywać wszelkie metale i kosztowności? — Mrugnęła do elfa zadziornie, szybko jednak posmutniała, bo była jeszcze jedna opcja, której nie chciała doświadczyć. – Jest jeszcze złoto smoka ze strażnicy. Obawiam się tylko, że jest poza naszym zasięgiem a smok... Jeśli je zabierzemy, to będzie nas ścigał i zabije... Poza tym tam są elfy, to całkiem daleko, a i Kharkhun nie odda nam całości... Co z kolei sprawi, że smok na pewno wszystkich spali... Pozostają wcześniejsze opcje i tak nie mamy możliwości tak dużego skarbu tam dowieźć. — Niestety była ich dwójka i to nie do końca sprawnych, w porywach mogli zrekrutować na swoją wyprawę kilka osób, ale to dalej nie wystarczyłoby do dźwigania skarbu. Potrzebowaliby sprawdzić wszystkie inne miejsca lub zdobyć złoto na miejscu, lub się zadłużyć. – Jeśli będzie trzeba, to się zadłużę. W końcu jeden dług więcej wiele nie zmieni... —
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

477
POST BARDA
Azel marudził jak mały chłopczyk, któremu mama odmawiała słodyczy. Mruczał, burczał i przewracał oczami, niezadowolony z każdej kolejnej propozycji.

- Nie lubię Karlgardu. - Pożalił się. - Gdybym mógł, to wysłałbym z tobą Buliona. On przynajmniej ma tam znajomości, mógłby wrócić na posługę do tej staruchy. - Mamrotał, nie życząc orczemu wojownikowi wcale dobrze. - A mam iść z Cassimem? Jest... w porządku, ale no właśnie.

- No właśnie? - Podłapał Kherkim, ale Azel nie zamierzał tłumaczyć mu sprawy mężczyzny. - Mogę spróbować porozmawiać z ojcem...

- To sprawę funduszy mamy załatwioną? - Również elf spojrzał na półorka sugestywnie. Presja, jaką wywołali razem z Kamirin, musiała podziałać! Azeliel zaraz jednak spojrzał na Kamirę, naturalnie pozbawioną torby w takich okolicznościach przyrody. - Kurwa, masz rację, komuś opchniemy twoje fanty. - Zgodził się.

Kamira poczuła, jak przyjemne, znajome mrowienie magii w jej ciele nagle staje się obce. Jakby nieznana siła ogarnęła jej ciało, przebiegała ciarkami po jej plecach, ramionach, nogach, od skalpu po same stopy.

- Głowa Quetiapina jeszcze nie wylądowała na murach, a już rozkradli wszystko, co miał.

- Słyszałem o Quetiapinie... - Kherkim strapił się na wieść o bardzie. - Niezwykle przykra historia. Był mi bratem. - Dodał.

- Quetiapin sam tego chciał. Zresztą... to teraz nieważne, martwy nam nie pomoże. Skarbiec smoka odpada, widziałaś, jak dobrze go schował. Możemy pogrzebać w ruinach, chociaż spodziewam się, że gobliny zabezpieczyły wszystko, do czego można było dotrzeć.

- Ja mogę wam pożyczyć. - Odezwał się znów Kherkim, wtrącają się do rozmowy, jakby tylko po to, by zostać zauważonym.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

478
POST POSTACI
Kamira
Każdy czegoś nie lubił. Kamira na przykład nie lubiła... Bastionu oraz każdego innego miejsca, w którym nie mogła robić tego, na co miała ochotę. Cassim zapewne również nie lubił Bastionu i wiele innych osób. Karlgard... Nie było jakoś dużo lepszy, pełno tam było zasad i reguł, ale przynajmniej tam można było je poznać, nie to, co tutaj. Z krzywym wyrazem twarzy Kamira znów szturchnęła elfa, jakby nie podobało się jej złorzeczenie na orka, który jakby nie było, był ich towarzyszem broni, czy tego chcieli, czy nie. – Bo to przecież nie tak, że uciąłeś mu język... — Szturchnęła go znowu i znowu i znowu, robiła to szybciej i szybciej, miała zamiar to zrobić kilkanaście razy. Zdenerwował ją mocno wspominając o losie Buliona, może i pani Suflandii coś by się do orka uśmiechnęła, jednak Kamira wątpiła, by jej pomoc była czymś innym niż odebranie Buliona dla siebie. – Wtedy zabrałaby Buliona i tyle. —

Cassim był natomiast do nich przywiązany. Zostawienie go zbyt długo samego mogło mieć nieoczekiwane rezultaty, samego, znaczy z myślą, że się nie wróci. – Nie zdziwię się jak po rozmowie Kharkhun jeszcze nam fundusze zabierze... Ale to wy go znacie lepiej, chcę wierzyć, że nie wpuścisz nas na wydmę — Pokręciła głową niezbyt ucieszona z propozycji o rozmowie z wodzem orków. Nie ufała jego osądowi ani temu, by im pomógł, spodziewała się, że raczej im przeszkodzi. Nie musiała mówić tego na głos, ale nie miała zamiaru na to pozwolić, dopóki jeszcze mogła czarować. Jeśli wódz miałby im przeszkodzić, musiałaby go wysadzić.

– A twoje granty to niby co? Też masz nieco fajnych rzeczy. Ta szabla, którą nie walczysz, trochę magii i wciśniesz ją komuś jako coś bezcen... — Zatrzymała się, zawiesiła się w miejscu, jakby nagle odjęło jej mowę, lekko zagryzła wargę i odruchowo, nieznacznie się schyliła, szybko jednak poprawiła swoją pozycję do poprzedniej. – Jak tak dalej pójdzie to i z mojej magii będą nici. — Kolejne informacje o tym jak rozkradziono dobytek Moxiclava i Quetapina wcale ją nie zdziwiły, nie oznaczało to jednak, że nie warto było sprawdzić. – I tak warto sprawdzić. Jeśli coś zostało to znajdę — Była pewna, że coś znajdzie, o ile rzecz jasna magiczna iskierka zupełnie jej nie opuści... A do tego potrzebowała kogoś, kto raczej siły nie straci, kogoś, kto nie będzie musiał już tutaj wracać. Skarb smoka odpadał, ale wcale nie z powodu niedostępności a z powodu elfów. – Oh, widziałam, gdzie jest. Ale tak, skarb smoka odpada, należy do niego, a jego gniew nie jest nikomu potrzebny. — Nie miała natomiast pojęcia, co dokładnie pół-ork miał na myśli mówiąc, że ma pieniądze – Nawet nie wiemy ile potrzeba, masz tyle? — Rzuciła, nie do końca będąc pewną czy pół-ork jest w stanie całkiem pokryć ich problemy. Dorzuć się, może i tak, ale czy pokryć w całości? Wątpiła.
Spoiler:
Spoiler:

Bastion Khudamarkh

479
POST BARDA
- Au, au! Przestań! - Azel znosił szturchanie Kamiry, ale w końcu się zdenerwował. Poderwał się na równe nogi i odsunął o parę kroków. Jedna z jego nóg była wyraźnie słabsza od drugiej. - Odbiło ci do reszty?! Zrobiłem, co kazał Kharkun! - Wyjaśnił się, choć bez cienia wstydu. Nie mógł żałować tego, co zrobił orkowi, nie było tajemnicą, że nie przepadał za Bulionem. - Gdyby tak nie kłapał paszczą, byłoby w porządku! Jeśli Venla go naprawi i dalej będzie pierdolił o zemście to zrobię to jeszcze raz! Jak mu się nie podoba, to niech wraca do Sulfadii. - Warczał, zbliżając się do Kherkima, który też podniósł się z klęczek.

- Quetipin, Ghorak... nie widziałem też Hardolka. - Półork wspomniał nieznane Kamirze imię.

- Sprzeciwił się pół roku temu.

- Och...

Jasnym było, że Kharkun nie miał litości dla tych, którzy występowali przeciwko niemu. Jego władza opierała się na strachu, nic dziwnego więc, że uciszał wszystkich, którzy nawoływali do buntu.

- W każdym razie. Porozmawiam z ojcem, a jeśli nic z tego nie wyjdzie, to sam wam pożyczę. Ale pojedziecie potem do Varulae? - Zaproponował w końcu półork.

- Taaa... tak szybko, jak będziemy mogli.

- Świetnie!

- Nie wiem, czy tak świetnie. - Azel marszczył nos. - Mamy na głowie Cassima, a moimi gratami to ty nie rozdysponywuj, Kamirin. Są moje. - Elf postawił sprawę jasno. Nie miał zamiaru rozstawać się ze swoimi rzeczami, nawet szablą, której nie używał. - A do tego tracisz moc? Pięknie, kurwa. Wyłaź z wody, wracamy. - Postanowił.
Obrazek

Bastion Khudamarkh

480
POST POSTACI
Kamira
Kharkhun może i wydawał rozkazy, ale to Azel cieszył się z uciętego języka orka. Wciąż jednak to, w jaki sposób się to wykonało, budziło jej odrazę. Szli w pokoju, a zostali zaatakowani a Bulion skrzywdzony. Kamira nie zapomniała o krzywdzie tego orka i tego, że czas Kharkhuna kiedyś dobiegnie końca.

– Lepiej by go naprawiła czym prędzej. — Przemarudziła, bo jednak skłaniała się ku wszystkim rewolucjonistom, mimo wszystko. Zawiesiła na elfie swój wzrok, nie powiedziała tego wprost, patrzyła jednak zimno, jakby nie miała wielkich oporów, by zakończyć wszelkie bastionowe problemy jednym wybuchem albo smoczym ogniem. Szkoda tylko, że to rozwiązanie powodowało tylko więcej kolejnych problemów.

Nie znała Hardolka, ale cała ta sytuacja ciągnęła się zapewne już długo i tak średnio co kilka miesięcy ginął jakiś zdrajca. Tylko skoro było ich aż tylu to dlaczego żaden nie był w stanie, zrobić tego tak jak należy, szybko i w miarę skutecznie? Może i Kharkhun był orkiem, ale nawet Kamira wątpiła, by był w stanie stawić czoła jednocześnie Ghorakowi i Azelielowi. A takich jak oni, zapewne było więcej przed laty.

Zgodziła się na wyjazd, nie miała przecież i tak niczego do stracenia. Tylko Kherkhim miał, jeśli im się nie powiedzie, ale nie powinni myśleć negatywnie, czyż nie? – Tak się składa, że nie za bardzo masz coś do gadania w kwestii moich i swoich gratów i jak będziemy musieli, to pójdą na sklep. To nie tak, że ziewniesz ogniem jak smok i spalisz cały Bastion, bo ktoś zabrał ci monetę. A jak będzie ci zależało, na tych gratach to je odzyskasz. — Sprawa była prosta. Nie miał zbyt wiele do gadania, a jego stan pogarszał się szybciej niż jej. Oboje wiedzieli, że opór i niechęć do rozstania z gratami jest wiele, ale co innego im zostanie jeśli nie będą mieli wyboru? – Jak tak dalej pójdzie to gdy ty nie będziesz już mógł wstać to mnie zaczną łapać skurcze jak ciebie — Wygramoliła się powoli z wody. To i tak był niezbyt przyjemny basenik, po którym zapewne równie mocno potrzebowali normalnej kąpieli. Co jak co, ale przynajmniej nie musiała zbierać swoich ciuchów z wody. Były mokre, ale przynajmniej na niej. Miała okazje posłuchać, jak to skrzypią jej buty pełne wody. – Trzeba poszukać Qlairy, jej sprawność na pewno się nam przyda. — Stawiała dosyć duże kroki, by nieco pozbyć się wody z ciuchów, a to czasem złapała za materiął i nieco wycisnęła. Kilka razy butem tupnęła, raczej cudów nie oczekiwała.
Spoiler:
Spoiler:

Wróć do „Wschodnia baronia”