POST POSTACI
Vera Umberto
- To ambitna obietnica. Nigdy? - zażartowała słabo, uważnie przyglądając się jego twarzy, jakby chciała wyczytać z niej ból, którego po sobie nie pokazywał. Szukała oznak tego, że coś jest nie tak, że musi biec po lekarza, albo przynajmniej się odsunąć, nawet jeśli bardzo nie chciała tego robić. Vera Umberto
Nigdy nie była romantyczką; w jej życiu nie było miejsca na takie emocje. A jednak teraz, gdy tak siedziała obok Corina, uśmiechniętego choć praktycznie podniesionego z martwych, zdała sobie sprawę z faktu, że chce usłyszeć od niego te dwa słowa jeszcze raz, tym razem bez ryzyka połamania nóg i stracenia życia po skoku z wysokości. Milczała, wpatrując się w niego, a wszelkie wyraźniejsze oznaki czułości zatrzymywała w sobie, nie chcąc robić niepotrzebnych scen przy innych. Zresztą mogła mieć na sobie sukienkę i różową wstążkę wplecioną we włosy, ale wciąż była kapitan Umberto. Pewnych rzeczy nie wypadało jej robić, zwłaszcza jeśli nie chciała o tym potem słuchać piosenek Mikka.
- Uratowałam? - powtórzyła, marszcząc brwi. Jeszcze dwa dni temu Yett wytykał jej to, że przyciągnęła ich do siedziby Kompanii ze sobą, zamiast przyjść tam sama, jeśli chciała się poddać. Jeśli już, to naraziła ich na niebezpieczeństwo, na przeżycia, których mogliby uniknąć, gdyby nie jej decyzje.
- Obaj z Oharem byliście w tragicznym stanie. Coś mu się musiało... nie wiem... przywidzieć. Ja nie...
Zamilkła, zaciskając usta w wąską kreskę i wyglądając przez okno. Ciepły wiatr, wpadający do środka nie pomagał jej w ubieraniu myśli w słowa. Wolałaby być teraz na statku, wtedy jakoś łatwiej by się jej dochodziło do siebie... i Corinowi pewnie też. Tylko, że tam nie było Labrusa.
- Jeśli chodzi o ten moment, kiedy zsuwali się do dziury w burcie, to chyba naprawdę dali ci mocne prochy, skoro zakładasz, że to ja utrzymałam dziesiątkę chłopa - uśmiechnęła się lekko. - Za to Ohar musi temu orkowi podziękować.
Uniosła wolną rękę i odgarnęła Corinowi włosy z twarzy.
- Przypłynęli po nas. Osmar, Irina. Leobarius też, z jakiegoś powodu. Pogad wbiła Mżawkę w bok Pegaza. Pewnie to wszystko już wiesz. Ale mówiłam, że tak będzie. Że nas nie zostawią. Mnie może jeszcze, ale ciebie by nie oddali Levantowi.