POST BARDA
Świętowanie trwało do późnego wieczora. Następnego dnia również zorganizowano posiłek w ogrodzie, jak i następnego. Kukowie mieli pełne ręce roboty, tak jak Gustawa i każdy, kto zgłosił się do pomocy z zastawą. Jak łatwo było przewidzieć, po ucztach piratów z obrusów niewiele zostało - była tylko plama na plamie. Nic z tego nie było jednak zmartwieniem Very. Pani kapitan mogła przejmować się swoimi sprawami - załogą, statkiem i Corinem, który rozochocił się po pierwszym przeciwstawieniu Labrusowi i coraz częściej wstawał, towarzysząc partnerce w obchodach willi. Makowe mleko zamienił na fajkę. Makowy susz otumaniał zmysły i niwelował ból, ale można było go wszędzie zabrać ze sobą. Kilka dni po tym, jak dołączył do nich Leobarius, a piraci dość wytzeźwieli, Vera została zabrana na Siostrę.
Było już wieczór, a nim dotarli do miejsca ukrycia statku, słońce zaszło za horyzont i pogrążyło świat w ciemności. Jak tłumaczył Eldar, wciąż poczuwający się do odpowiedzialności za statek, nie mogli ryzykować, by ktoś zauważył ich z morza, a po ataku na Pegaza liczba patroli zwiększyła się znacznie. Nie zapalali pochodni, nie chcąc przyciągać oczu marynarki. Księżyc stał wysoko na niebie i jego światło miało wskazywać im drogę prowadzącą szczytem klifu. Dopiero tuż przed celem znaleźli schody wykute w skale, jakby specjalnie na tę okazję. Ktoś, kto pozostawił im drogę, musiał używać kryjówki do podobnych im celów.
Dopiero zakryci skałą mogli zapalić pochodnie. Blask odbijał się od białych ścian klifu, jednak musieli zaryzykować, by nie omsknęła im się noga, co mogło oznaczać śmierć na skałach. Stąpali ostrożnie, szczególnie Osmar, którego beczkowata budowa nie sprzyjała takim wędrówkom.
- Nie mogliście schować jej bliżej! - Narzekał i mamrotał, podążając za towarzyszami.
- Tylko tu jest odpowiednie miejsce. Pan Aspa nam je wskazał. - Podzielił się wieścią Eldar. - Wejście do jaskini jest wąskie, a Siostra potężna, trochę otarliśmy burtę... ale to nic takiego. - Przekonywał sam siebie elf, bo czuł oddech kapitan na karku.
Siódma Siostra stała pod kamiennym sklepieniem. Jama była tak szeroka i wysoka, że pomieściła nie tylko Siódmą Siostrę, ale też Białego Kruka, który stał burta w burtę z galeonem, choć był sporo mniejszy. Na pokładzie obu statków kręcili się załoganci, pozostawieni do pilnowania jednostek, choć zajmowali się głównie grą w kości i leniuchowaniem.
Vera widziała niedociągnięcia. Białe żagle. Achtersztag tak luźny, że ostatni maszt aż giął się ku dziobowi. Brzydkie rysy na sterburcie, o których wcześniej wspomniał Eldar. Ale czy to miało znaczenie? Była tutaj, cała i zdrowa, jej Siódma Siostra. Była nawet szalupa, którą piraci przetransportowali kapitan na pokład.
- Na rozkaz! - Zasalutował jeden z majtków.
Kątem oka Vera dostrzegła poruszające się światło. To pozostawiony u wylotu strażnik dawał im znak, wymachując pochodnią na obie strony. Czyżby coś się działo?