Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

121
POST BARDA
Świętowanie trwało do późnego wieczora. Następnego dnia również zorganizowano posiłek w ogrodzie, jak i następnego. Kukowie mieli pełne ręce roboty, tak jak Gustawa i każdy, kto zgłosił się do pomocy z zastawą. Jak łatwo było przewidzieć, po ucztach piratów z obrusów niewiele zostało - była tylko plama na plamie. Nic z tego nie było jednak zmartwieniem Very. Pani kapitan mogła przejmować się swoimi sprawami - załogą, statkiem i Corinem, który rozochocił się po pierwszym przeciwstawieniu Labrusowi i coraz częściej wstawał, towarzysząc partnerce w obchodach willi. Makowe mleko zamienił na fajkę. Makowy susz otumaniał zmysły i niwelował ból, ale można było go wszędzie zabrać ze sobą.

Kilka dni po tym, jak dołączył do nich Leobarius, a piraci dość wytzeźwieli, Vera została zabrana na Siostrę.

Było już wieczór, a nim dotarli do miejsca ukrycia statku, słońce zaszło za horyzont i pogrążyło świat w ciemności. Jak tłumaczył Eldar, wciąż poczuwający się do odpowiedzialności za statek, nie mogli ryzykować, by ktoś zauważył ich z morza, a po ataku na Pegaza liczba patroli zwiększyła się znacznie. Nie zapalali pochodni, nie chcąc przyciągać oczu marynarki. Księżyc stał wysoko na niebie i jego światło miało wskazywać im drogę prowadzącą szczytem klifu. Dopiero tuż przed celem znaleźli schody wykute w skale, jakby specjalnie na tę okazję. Ktoś, kto pozostawił im drogę, musiał używać kryjówki do podobnych im celów.

Dopiero zakryci skałą mogli zapalić pochodnie. Blask odbijał się od białych ścian klifu, jednak musieli zaryzykować, by nie omsknęła im się noga, co mogło oznaczać śmierć na skałach. Stąpali ostrożnie, szczególnie Osmar, którego beczkowata budowa nie sprzyjała takim wędrówkom.

- Nie mogliście schować jej bliżej! - Narzekał i mamrotał, podążając za towarzyszami.

- Tylko tu jest odpowiednie miejsce. Pan Aspa nam je wskazał. - Podzielił się wieścią Eldar. - Wejście do jaskini jest wąskie, a Siostra potężna, trochę otarliśmy burtę... ale to nic takiego. - Przekonywał sam siebie elf, bo czuł oddech kapitan na karku.
Siódma Siostra stała pod kamiennym sklepieniem. Jama była tak szeroka i wysoka, że pomieściła nie tylko Siódmą Siostrę, ale też Białego Kruka, który stał burta w burtę z galeonem, choć był sporo mniejszy. Na pokładzie obu statków kręcili się załoganci, pozostawieni do pilnowania jednostek, choć zajmowali się głównie grą w kości i leniuchowaniem.

Vera widziała niedociągnięcia. Białe żagle. Achtersztag tak luźny, że ostatni maszt aż giął się ku dziobowi. Brzydkie rysy na sterburcie, o których wcześniej wspomniał Eldar. Ale czy to miało znaczenie? Była tutaj, cała i zdrowa, jej Siódma Siostra. Była nawet szalupa, którą piraci przetransportowali kapitan na pokład.

- Na rozkaz! - Zasalutował jeden z majtków.

Kątem oka Vera dostrzegła poruszające się światło. To pozostawiony u wylotu strażnik dawał im znak, wymachując pochodnią na obie strony. Czyżby coś się działo?
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

122
POST POSTACI
Vera Umberto
Suknie nadawały się do spacerów wokół rezydencji, nie do wspinania się po ciemku po skałach i nierównych stopniach, wyrytych w klifie. Kilka razy potknęła się o materiał, więc sfrustrowana tym problemem postanowiła mu zaradzić i zatknęła brzeg sukienki za pasek. W ten sposób zrobiła się krótsza, a ona mogła iść normalnie. Zdecydowanie jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobi po dotarciu na statek, będzie przebranie się w coś normalnego, wygodnego i bezproblemowego. Nie narzekała, w przeciwieństwie do Osmara, który biedny chyba za bardzo przyzwyczaił się już do wygód ostatnich tygodni.
- Jak się tylko siedzi i żre przez tyle dni, to nic dziwnego, że teraz nie masz siły - zaśmiała się z niego i wyminęła go. Doskonale wiedziała, że jego budowa ciała nieszczególnie sprzyja podobnym wycieczkom, ale to nie znaczyło, że nie może rzucić przyjazną złośliwością. Mimo wszystko, była w bardzo dobrym nastroju. Wracała na Siódmą Siostrę. Wreszcie, po tych wszystkich przejściach, odkąd zeszła z pokładu wraz ze związaną Girellą i dwójką załogantów, wracała do domu.

Jaskinia była całkiem imponującą kryjówką. Aspa naprawdę dobrze się urządził, nie tylko w rezydencji, ale też jej okolicy. Statki ukryte tutaj powinny być w pełni bezpieczne, niewidoczne od strony morza. Nie skomentowała informacji o przerysowanym boku, choć rzuciła Eldarowi krótkie, wymowne spojrzenie. To nie było istotne, Siódma Siostra była cała i czekała na swoją kapitan. Vera uniosła wzrok na znajomy takielunek, starając się nie oceniać, tylko cieszyć się z tego, że za moment znajdzie się z powrotem w miejscu, do którego należała. Kąciki jej ust uniosły się w mimowolnym uśmiechu i nie opadały do momentu, w którzy przewieziona szalupą Umberto weszła na swój statek. Przesunęła dłonią po relingu i rozejrzała się, szukając zmian, jakie mogły zajść pod jej nieobecność. Miała nadzieję, że żadnych nie znajdzie. I że nikt nie pozwolił sobie wchodzić do jej kajuty.
- Dobra robota - klepnęła Eldara w ramię, ale na tym kończyły się jej pochwały. Odwróciła się do swoich ludzi. - Ale niech ktoś poprawi achtersztag, bo ten maszt zaraz pierdolnie. I żagle zmieniamy na nasze, pasiaste. W Karlgardzie byliśmy z białymi. Trzeba je przynieść spod pokładu. Ja zaraz wracam.
Ruszyła w stronę kwater oficerskich, chcąc wyplątać z włosów bzdurne wstążki i wciągnąć na siebie klasyczny zestaw w postaci spodni i koszuli. Nie była już panieneczką Gertrudy, skończyły się wakacje. Zanim jednak dotarła do drzwi, jej wzrok przykuło coś... niepokojącego.
- Co do kurwy? - mruknęła pod nosem i przeniosła wzrok na Eldara, wyciągniętą ręką wskazując mu machającego pochodnią strażnika. - Co to za sygnał? Co się dzieje?
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

123
POST BARDA
- Ta jest!

Piraci od razu zabrali się do roboty, najpierw biorąc się za olinowanie, jakby cieszyli się, że znów mają kogoś, kto może wydawać im rozkazy! Z drugiej strony, mogli mieć dość nudy przy pilnowaniu statku i mogli cieszyć się każdą okazją do zabrania się do roboty. Rozbiegli się po pokładzie, zabierając za swoje zadania.

Eldar trzymał się blisko, by towarzyszyć Verze i odpowiadać na ewentualne pytania. Pochwalony poczuł się jeszcze pewniej, nawet jeśli słowa pani kapitan były tak oszczędne.

Gdy zwróciła mu uwagę, sam spojrzał w stronę świateł.

- Niebezpieczeństwo. - Stwierdził krótko. - Ktoś musiał nas zauważyć. Co robimy, pani kapitan?

Nie miała pełnej załogi; może jedną trzecią, gdy reszta została w willi, do tego kilku z załogantów Leobariusa. Nie wiedziała, jakiego typu niebezpieczeństwo to było, ale coś się zbliżało.
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

124
POST POSTACI
Vera Umberto
Zaklęła pod nosem. Nie była to odpowiedź, którą chciała usłyszeć, choć dokładnie taka, jakiej się spodziewała. Szybko przesunęła spojrzeniem po zgromadzonych, licząc ich w myślach. To nie była pełna załoga, nie miała nawet jej połowy. Gdyby chciała teraz szybko wyprowadzić Siódmą Siostrę z jaskini i uciec przed owym niebezpieczeństwem, nie zdążyliby nawet na dobre rozwinąć żagli, a przecież jeszcze trzeba było ostrożnie wypłynąć przez wąskie gardło prowadzące do jaskini. Ciasne wejście miało z całą pewnością dobre strony - nic wielkości Pegaza się tu nie wciśnie, zresztą zawsze łatwiej było się w podobnym miejscu bronić, niż atakować.
Ale żeby się obronić, też trzeba było mieć ludzi. Zaklęła głośniej.
- Stójcie. Coś nadchodzi - zawołała, ze wzrokiem utkwionym w poruszającej się pochodni. Kolejne słowa wymamrotała cicho, tak, że nie usłyszał jej nikt poza tymi stojącymi najbliżej. - To miała być bezpieczna kryjówka, do jasnej kurwy.
Kilka sekund zajęło jej podjęcie koniecznych decyzji i ostatecznie zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę swojej kajuty. Nie miała czasu się przebierać, ale z całą pewnością miała czas się uzbroić. Założyć przynajmniej napierśnik na tę nieszczęsną sukienkę... chociaż nie, szlag! Jej wysłużony, skórzany pancerz został jej odebrany w Karlgardzie, tak samo jak nowy rapier, który dopiero dla niej wykuto! Warknęła wściekle, znów zatrzymując się w miejscu.
- Przygotować się do odparcia ataku w razie czego - zarządziła, idąc w stronę schodów, prowadzących na niższy pokład. - Na dole jest skrzynia z bronią. Kto nie ma przy sobie własnej, za mną.
Czego się mogła spodziewać? Ktoś ich wydał? Jeśli tak, to dlaczego nie zrobił tego wcześniej, gdy grzecznie siedzieli w rezydencji Aspy? Tam mogliby zostać wycięci w pień, niczego się nie spodziewając i nie mając jak się bronić. Siódmą Siostrę też mogli zatopić wcześniej, korzystając z faktu, że załoga była gdzieś indziej. Dlaczego akurat teraz? Zbieg okoliczności? A może nie atakowała Kompania ani ludzie Levanta, tylko kolejne stworzenie morskie, na które nie była gotowa psychicznie i które będzie ją potem prześladować w najgorszych koszmarach, o ile ich zaraz wszystkich nie zeżre?
- Muszę znaleźć jakieś sensowne ostrze. I przestać tracić swoje własne - warknęła wściekle, przyspieszając, by jak najszybciej wrócić z mieczem na główny pokład.
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

125
POST BARDA


- Zauważyli nas, gdy schodziliśmy brzegiem. - Zgadywał Eldar. Przejął od kogoś pochodnię i wywijając nią w obie strony dał wartownikowi znać, że odebrali wiadomość. Sygnał zniknął, gdy ogień został ugaszony. - To miejsce jest bezpieczniejsze niż port w Everam. - Elf butnie bronił zatoczki. Tu mieli sposób na ukrycie się, natomiast w porcie byłoby wystawieni i wystrzelani jak kaczki!

Wyprawa do kajuty była bezowocna - należące do Very przedmioty używane w walce zostały zabrane przy jej aresztowaniu. Miała bardziej użyteczne w walce spodnie i koszule, jednak nie dysponowała czasem potrzebnym, by się przebrać. Kto sznurowałby jej troczki, gdy nie zabrała ze sobą Gustawy? Mogła zawsze poprosić Eldara... Elf ubierał się ładnie i kolorowo, inaczej, niż reszta załogi.

Wszyscy, którzy przyszli z Verą, mieli swoją broń - tylko ona jedna została bez szabli. Skrzynia w ładowni była pełna, ale zawartość pozostawiała wiele do życzenia, mimo to kapitan była w stanie znaleźć coś, co jej odpowiadało, a do tego nie groziło złamaniem się od rdzy i zapomnienia. Należałoby oddelegować kogoś, kto mógłby powstrzymać bronie przed dalszym niszczeniem.

Wycieczka Very pod pokład zajęła jej ledwie minuty, ale gdy wybiegła z powrotem na główny, górny poziom, zagrożenia jeszcze nie było. Za to przybiegł wartownik, Yenndar, który łapiąc ciężko oddech, raportował:

- Dwa niewielkie statki, chyba strażnicy przybrzeżni! Płyną w tę stronę!

Vera chwilowo mogła odetchnąć i zaplanować odparcie marynarki. Oraz opieprzyć Yenndara za to, że biegł po ciemku po tych nierównych, niebezpiecznych kamiennych schodach, by ich ostrzec!

Minęło nie więcej, jak dziesięć minut, gdy u wejścia do zatoki pojawił się pojedynczy slup. Wedle oczekiwań nie mógł mieć więcej, jak dwunastu członków załogi. Flaga powiewajaca na maszcie sugerowała przynależność do floty Urk-Hun.

- Stać! Przygotować się do kontroli! - Zagrzmiał tubalny orczy głos.
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

126
POST POSTACI
Vera Umberto
- Nie twierdzę, że nie jest - odparła Vera z irytacją. Owszem, na pewno zatrzymanie się tu było rozsądniejsze, niż w porcie Everam, byłaby głupia gdyby sądziła inaczej. Nie zmieniało to faktu, ze nie planowała odpierać tu ataku. Sądziła, że jest to lokacja nieznana straży przybrzeżnej i wszystkim, kto mógłby się zainteresować Siódmą Siostrą i jej załogą.
Zgarnęła jakiś najmniej rozpadający się miecz spod pokładu, zapisując sobie w pamięci, żeby powiedzieć komuś, by się tym zajął. Najlepiej wyrzucił zardzewiałą zawartość skrzyni przez burtę, podczas kolejnego rabunku zdobędą nową broń. Najbardziej żal jej było nowego sejmitara. Był wykuty specjalnie dla niej, na zamówienie. Zmierzyli jej długość ręki i wzrost, dopasowała sobie wyważenie tak, jak lubi, a teraz co? Miała do dyspozycji jakiś syf. I pancerz, ten pancerz, który nosiła od lat... Z niezliczonymi śladami walk i naramiennikiem przegryzionym przez syrenę, co w przeciwieństwie do blizny traktowała jako pewnego rodzaju trofeum... będzie jej go brakowało. Zanim zamówi sobie nowy, taki, jakiego potrzebowała, minie pewnie w cholerę czasu. Klnąc pod nosem, wróciła na główny pokład.
- Dwa niewielkie statki to nie tak źle - stwierdziła, wytężając wzrok w kierunku wlotu do jaskini.
Przez chwilę stała nieruchomo, obserwując, jak mały stateczek sprawnie wpływa do środka. Siostra była od niego znacznie większa. Na otwartym morzu mogliby ich staranować i niczym się nie przejmować. Teraz jednak na otwartym morzu nie byli, więc nie mogli rozwinąć żagli i nabrać prędkości, by z impetem wbić się w cokolwiek. Pozostało im polegać na sile własnych rąk i dzierżonej przez nie stali. Jej usta wykrzywiły się w irytacji.
- Skąd wiedzieli, że tu jesteśmy? - cicho rzuciła pytanie w powietrze, nie oczekując odpowiedzi, bo kto na tym statku miałby ją znać?
Kontrola... nie brzmiało to obiecująco, ale nie brzmiało też jak decyzja o natychmiastowym starciu. Po chwili namysłu wcisnęła swój miecz pomiędzy beczki i stanęła przy nich, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Jeśli mieli wejść na pokład Siódmej Siostry, przywitanie ich z bronią w ręku nie byłoby szczególnie mądre. Zerknęła w kierunku Eldara.
- Kiedy zostawiałam statek, nie było na nim żadnej kontrabandy, wszystko sprzedaliśmy. Czy jest teraz? - spytała szybko młodego elfa. Nie chciała znać szczegółów, chciała tylko być w razie czego przygotowaną. - Wpuścimy ich na pokład. Nie atakujcie, jeśli to nie będzie konieczne, ale bądźcie gotowi do walki. Spróbujmy się ich pozbyć najpierw inaczej.
Zacisnęła dłonie na ramionach, wytężając wzrok w ciemność, w stronę z której dobiegał głos.
- O co chodzi? Jaka kontrola? - zawołała do strażników niewinnie. - Kapitana nie ma na pokładzie.
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

127
POST BARDA
Noc była zbyt ciepła. Choć słońce już nie grzało, powietrze wciąż było wilgotne i ciężkie, a w zatoczce odczuwalne tym bardziej, gdy nie docierał tu wiatr od morza. Vera mogła poczuć, jak po karku spływa jej opasła kropla potu. Rękojeść nowoznalezionej broni już po chwili lepiła się nieprzyjemnie do dłoni.

- Kapitanie, to tylko jeden statek! - Głośnym szeptem przypomniał jej Yenndar. Slup prześliznął się między skałami, zwinny jak żmija w trawie. Nie podążył za nim kolejny. - Zajebmy ich!

Pozostali piraci zdawali się podzielać podejście kolegi. Choć nie atakowali, Umberto wiedziała, że mogła na nich liczyć, gdy tylko da znak.

Eldar wyglądał na przestraszonego. Stanął u boku Very, a swoją szablę schował u pasa.

- Nie ma niczego. - Odpowiedział jej zgodnie ze swoim stanem wiedzy.

- Kontrola własności! - Odpowiedział ten sam ork. Na slupie strażników rozbłysły światła, gdy zapalali kolejne lampy i pochodnie. - Czemu ukrywacie się w takim miejscu?

Rozmowy były tylko przykrywką - wszyscy członkowie marynarki byli uzbrojeni, z obnażonymi brońmi. Dowodzący ork przeskoczył na burtę Siostry i wspiął się na pokład, zaraz za nim przeszli również inni. W sumie było ich ośmiu, rozstawili się w szyku.

Ork był wysoki i barczysty, ale dość młody. Rozejrzał się po pokładzie i choć miał w ręku szablę, opuścił ją na znak dobrych chęci.

- Widzę kapitana przed sobą. - Oświadczył ork i nawet nie patrzył na Eldara. - Bera Umberto. Poddaj się, a pozwolimy twojej załodze żyć.

Jej twarz musiała już być znana wśród marynarki. Nie sposób było ukryć się za sukienką i uśmiechem.
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

128
POST POSTACI
Vera Umberto
- Dwa - poprawiła Yenndara. - Gdzieś tam jest drugi. I zajebiemy, jeśli będzie trzeba.
Nie walczyła jeszcze z załogą orków. Stawanie przeciwko nim w sukience, bez pancerza i własnej broni było samobójstwem. Będzie musiała kryć się za swoimi ludźmi, jak tchórz i wcale się jej to nie podobało. Obserwowała, jak na slupie zapalają się światła i w myślach liczyła przeciwników. Na jej statku było więcej ludzi, ale jej załoga nie składała się z orków. Szanse oceniłaby na... względnie wyrównane? Z całą pewnością jednak nie zamierzała się poddawać, nawet gdyby niewinna rozmowa na nic się nie zdała.
- Tu jest przytulnie - odparła, spojrzeniem i nieznacznym ruchem głowy dając znak swoim, by w razie czego byli gotowi. - Lubimy zwiedzać przybrzeżne jaskinie.
Gdy strażnicy zaczęli wspinać się na ich pokład, wiedziała już, że nic z tego nie będzie. Początkowo przyjęła niewinną pozycję, ze splecionymi dłońmi i łokciem opartym o beczkę. Była już przyzwyczajona do faktu, że zazwyczaj szukano kapitana-mężczyzny i sądziła, że i tym razem będzie podobnie. Tymczasem okazywało się, że była już znana. Ich ucieczka z Karlgardu musiała ponieść się głośnym echem wśród tych, których uwagi akurat Vera nie chciała na siebie ściągać.
Uśmiechnęła się do młodego orka krzywo. Jakoś nie wierzyła w jego zapewnienia. Zresztą darowanie życia, a darowanie wolności to było coś zupełnie innego. Wątpiła, by jej załoga była zainteresowana życiem, jakie Urk-hun miał jej do zaoferowania.
- To nie jest moje imię - odparła. - Ale poprawianie cię nie ma sensu, skoro zaraz zdechniesz. Brać ich!
Sama sięgnęła pomiędzy beczki po miecz i zrobiła z nim krok w tył, a potem kolejny, nie chcąc rzucać się na strażników pierwsza. Nie zamierzała unikać walki, ale nie chciała niepotrzebnie ryzykować. Cofała się do stopni prowadzących na podwyższenie na rufie statku, by w razie czego mieć przynajmniej przewagę wysokości - bo z całą pewnością ktoś pójdzie za nią, być może młody dowódca. Miała tylko nadzieję, że nie będzie musiała stawać sama przeciwko orkowi. Walcząc na Siódmej Siostrze mieli przewagę: znali ten statek jak własną kieszeń, każdy zakamarek, każdy kąt, każdy schodek, przynajmniej to mogli wykorzystać przeciwko nieproszonym gościom... ale to już zostało w gestii piratów, bo Vera musiała skupić się na uratowaniu własnego życia. Nie zamierzała ponownie dać się skuć. I wciąż było jej ciężko uwierzyć w to, że zostali znalezieni tak zupełnym przypadkiem, a ona zupełnym przypadkiem od razu została rozpoznana. Musiała w jakiś sposób dowiedzieć się, skąd patrol o nich wiedział. Zachować któregoś przy życiu i przepytać, najlepiej. Ale to, w przeciwieństwie do przeżycia, nie był obecnie jej priorytet.
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

129
POST BARDA


Jasnym było, że strażnicy byli przygotowani. Przyszli z jasnym celem, ale nie spodziewali się spotkać na swojej drodze kogoś tak cennego, jak Vera Umberto. Pani kapitan Siódmej Siostry była warta o wiele więcej aniżeli parę skrzyń kontrabandy.

- Do broni! - Wrzasnął dowodzący ork, dając znać swoim ludziom znak, że uprzejmości się skończyły, a cel nie pozwoli po prostu się pojmać. Towarzyszący mu zieloni nie zwlekali, z obnażonymi brońmi gotowi byli do ataku.

Choć Vera się wycofywała, jej załoganci nie zamierzali czekać. Po jej lewicy z orkiem starł się Eldar, zaś po prawicy - Yenndar. Obaj byli dość dobrzy z szablą w dłoni, ale nie mogli mierzyć się z siłą, jaką zaprezentowali orkowie. Dowódca starł się z elfem i wyglądało na to, że Eldar przegrywa. Ostrze przesunęło się po jego obojczyku i żebrach, wydobywając z gardła krzyk bólu i zmuszając do odsunięcia się pod burtę.

Jeden z orków podążył za Verą. Z krzykiem rzucił się na schodki, by dosięgnąć kapitan. Nie zważał na to, że Vera miała przewagę wysokości. Ciął nisko, po nogach.
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

130
POST POSTACI
Vera Umberto
Krzyk chłopaka sprawił, że Vera wściekle zagryzła zęby, ale nie była mu w stanie w tej chwili pomóc. To nie powinno się teraz dziać. Siódma Siostra stała sobie spokojnie w jaskini, nikogo nie atakowali, nie mieli kontrabandy na pokładzie, dlaczego akurat dziś, dlaczego tutaj? Nawet jeśli ktoś zakładał, że straż ich znalazła wyłącznie przypadkiem, Umberto z całą pewnością nie zamierzała w to wierzyć.
Całe szczęście, że zatknęła wcześniej sukienkę za pasek, dzięki czemu nie była ona teraz tak długa, żeby utrudniać jej wchodzenie tyłem po schodach. Widząc ostrze, lecące w stronę swoich nóg, spróbowała odbić je własnym mieczem, a potem odskoczyła stopień w górę. Ciężko było zaatakować, gdy ork napierał, ale czekała na moment, w którym będzie mogła sama uderzyć - chwilę, w której będzie wycofywał miecz, by Vera mogła ciąć. Jedynym sposobem na zabicie czegoś tak wielkiego było trafienie w oko, szyję lub coś innego równie kluczowego, bo zmęczenie go walką nie wchodziło w grę, i to też Umberto usiłowała zrobić.
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

131
POST BARDA


Odbicie ostrza, które cięło tak nisko, wymagało od Very nie lada gimnastyki. Musiała pochylić się do przodu, co nie sprzyjało utrzymywaniu równowagi, jednak udało jej się utrzymać na dwóch nogach, choć suknia nieprzyjemnie ciążyła między nogami.

Ze swojego podwyższenia Vera widziała, jak giną jej ludzie. Najpierw jeden, przebity na wylot, jak i drugi, cięty po szyi, zepchnięty przez reling do wody w kroplach własnej krwi, która pod dużym ciśnieniem sikała z nowootwartej rany. Eldar obficie broczył krwią, Yenncirowi udało się dorwać jednego z orków i jego cielsko ciężko padło na deski. Za nim jednak czaił się następny.

Przeciwnik Very nie odpuszczał. Ciął od lewej do prawej, od prawej do lewej, starając się dorwać kostki pani kapitan. Umberto mogła dostrzec, że żaden z jego ataków nie miał na celu żadnych ważnych miejsc i organów. Chcieli ją żywą!

Nie był dostatecznie szybki. Kiepsko wyważony miecz Very obsunął się po kości czaszki, zdzierając skalp niemal odcinając ucho. Mężczyzna zawył i zatoczył się do tyłu, a tracąc grunt wraz z kończącym się schodkiem, runął do tyłu. Nie był jednak martwy.
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

132
POST POSTACI
Vera Umberto
Krew szumiała jej w głowie, a wzrok usiłował kontrolować wszystko, co dzieje się na pokładzie. Ale nie była w stanie! Nie mogła pomóc żadnemu ze swoich ludzi w chwili, w której ork usiłował pozbawić ją nóg! Nieważne, czy chcieli ją żywą, czy martwą, nie zamierzała dać się schwytać tak czy inaczej. Choć, tak w gruncie rzeczy, jeśli będzie martwa, to nie będzie miała nic do powiedzenia na ten temat.
Stęknęła, odbijając ostrze i gdy zamachnęła się, by ciąć strażnika w twarz, z satysfakcją zobaczyła lejącą się krew. Przez krótką chwilę patrzyła z góry, jak spada po schodach i ląduje na głównym pokładzie, zanim zbiegła na dół i dokończyła swojego dzieła porządnym kopnięciem w bok zakrwawionej głowy. Wątpiła, by była w stanie tym zabić kogoś tak wielkiego, ale jeśli nie, tym lepiej - jeśli im się uda przeżyć tę kontrolę własności, będzie potrzebowała kogoś, kogo będzie się dało przesłuchać.
Zaraz po tym rzuciła się biegiem w stronę najbliższego z orków, zajętych walką z jej załogantami. Może i nie miała na sobie pancerza, ale mimo początkowego planu rozsądnego trzymania się na uboczu, nie mogła pozwolić im mierzyć się ze strażą za nią. Zerknęła na zalanego własną krwią Eldara i doskoczyła do atakującego go orka od tyłu, stosując technikę, której użyła już kiedyś - wobec innego orczego strażnika, na lądzie, w Karlgardzie. Wyprowadziła długie, niskie cięcie pod kolanami, jakie powinno zwalić go na deski, by potem mogła obrócić miecz w dłoni i wbić go pionowo w jego krtań. Może i byli wielcy i niebezpieczni, ale mieli wrażliwe punkty w swoich zielonych cielskach, tak samo, jak ludzie.
- Wycofaj się! - poleciła elfowi.
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

133
POST BARDA
Orkowie zapowiadali, że jeśli Vera się nie podda, to jej załoga zginie - nie robili nic, przed czym wcześniej nie ostrzegliby. Mimo to, widok broczących krwią marynarzy był bolesny, jakby pani kapitan osobiście zadawno te ciosy, które zabierały dech zabitym mężczyznom. Zacni mężowie z Siódmej Siostry nie mieli dużych nadziei na pokonanie napastników.

Ten, którego Vera wcześniej raniła, a następnie kopnęła, wedle oczekiwań został oszołomiony. To, czego kapitan nie przewidziała, to fakt, że drobne, materiałowe butki nie są tymi samymi kamaszami, które zwykle nosiła. W zetknięciu z twardą czaszką, jej stopa ucierpiała bardziej, niż mogła to przewidzieć. Ból promieniował od palców, przed śródstopie, aż do kostki!

Vera miała doświadczenie w ataku od tyłu. Szabla prześliznęła się po tyle kolan orka, nie tyle przecinając, co rozszarpując ścięgna, gdy nie była dostatecznie ostra, ale przyłożona siła wystarczyła. Ork klęknął, a cięcie w kark sprawiło, że przestał walczyć. Szabla Very utknęła, zaklinowana między kręgami i czaszką.

- Za tobą! - Wrzasnął Eldar, ostrzegając Verę przed atakiem z tyłu. Elf nie zdążył jeszcze pozbierać się ani wycofać, za to krwotok nie ustawał.
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

134
POST POSTACI
Vera Umberto
Zaklęła wściekle. Zapomniała, że nie wszystkie buty były szyte z twardej, grubej skóry. Nie nosiła innych od lat, nawet jej to nie przyszło do głowy. Promieniujący w górę nogi ból sprawił, że przez moment zastanawiała się, czy przypadkiem czegoś sobie właśnie nie złamała, ale nie miała czasu tego sprawdzić. Postanowiła zignorować fizyczny dyskomfort, choć kosztowało ją to bardzo wiele. Musiała dobiec do Eldara, musiała mu pomóc, nawet jeśli noga paliła ją w tej chwili żywym ogniem. Pierdolone ciżemki!
Nie mogła się poddać. Po tym wszystkim, co przeszła, po tym czego dokonała jej załoga z pomocą ludzi Leobariusa, po wywołanym przez Ignhysa sztormie, nie mogła pozwolić się stąd dobrowolnie zabrać, jak worek ziemniaków. Będzie walczyła do samego końca. Orków było tylko ośmiu, teraz już... pięciu, wciąż mieli nad nimi przewagę liczebną, wciąż byli w stanie przeważyć szalę na swoją korzyść! Była tego pewna! Gorzej, jeśli za pierwszym statkiem zaraz wpłynie drugi, z takim samym oddziałem straży, a jej zostanie garstka ludzi, topiących się we własnej krwi.
Stęknęła, usiłując wyrwać ostrze spomiędzy kręgów zabitego przez siebie orka. Tego się nie spodziewała; zaklinowany miecz nie zamierzał wracać do swojej nowej właścicielki. Chciała zaprzeć się nogą o zielone, martwe cielsko i pociągnąć mocniej, ale znów wszystko działo się szybciej, niż była w stanie to przewidzieć. Na dźwięk ostrzeżenia Eldara natychmiast odskoczyła do przodu, obracając się w miejscu i unosząc wzrok na kolejnego nacierającego orka. Rozejrzała się nerwowo i w geście desperacji doskoczyła do topora, który po jej ciosie upadł na pokład razem ze swoim właścicielem. Szarpnęła za rękojeść, nie chcąc pozostać bezbronna i, jeśli się jej udało, uniosła broń, chcąc odbić potencjalny atak, który musiał nadchodzić. Jeśli jednak trup zaciskał ręce na toporze zbyt mocno, biegiem wycofała się jeszcze trochę, pod burtę, by kopnięciem przewrócić którąś z beczek prosto w przeciwnika, a potem zacząć rozpaczliwie rozglądać się za jakimkolwiek ostrzem, które mogłaby przejąć.
Obrazek

Pustkowia i nabrzeże na wschód od Everam

135
POST BARDA
Stopa Very nie chciała jej utrzymywać, gdy kuśtykała w stronę walczących. Z pewnością coś uszkodziła, gdy ból rozchodził się już nie tylko od palców, ale jeszcze w górę nogi. Tej samej, zresztą, która ucierpiała w zdarzeniu z syreną. Los chciał, by kapitan Umberto stała się prawdziwą piratką i zaczęła chodzić z drewnianą nogą!

Drugiego statku nie było widać w wejściu do jaskini i można było się domyślać, że już się nie pojawi.

Vera odskoczyła do przodu, a ciężki topór atakującego od tyłu orka opadł na ciało jego martwego kolegi. Kapitan w momencie zyskała nową broń - na długim trzonku zatknięta była głownia topora, jednak dużo lżejsza aniżeli tego, którym przeciwnik zamierzał ją dorwać.

Nie miała dużego doświadczenia w walce toporami, poza tym, siła rąk i ciężar jej broni nie mogły równać się z tymi, którymi dysponował ork. Z rykiem zaatakował, a odbicie topora tylko odrobinę zmniejszyło pęd ataku, za to skierowało go obok Very. Drzazgi wleciały w powietrze, gdy topór uszkodził pokład.

Ork zawył wściekle, gdy w jego ramieniu utknęła strzała. Kolejna dosięgnęła go chwilę później, zagłębiając się w uchu. Wielkie cielsko runęło prosto na Verę!
Obrazek

Wróć do „Everam”