[Zamek w Gryfim Gnieździe] Mury

1
Niebieskie oczy o metalicznym odcieniu przeszywały Harmana intensywnym, trochę wyzywającym spojrzeniem. A wokoło nich płonął, mógłby przysiąc, najżywszy w świecie ogień.

— Jaka była twoja najgorsza przygoda? Najstraszliwsze wydarzenie? Możesz wymienić jedno. Zastanów się dobrze!

Dieran, córka kasztelana Galdora z Dor-Lominu, była tu jedyną osobą w zbliżonym do niego wieku. Poza ich dwójką w Gryfim Gnieździe przebywali chyba sami starzy ludzie!

Słoneczne majowe popołudnie pomału chyliło się ku wieczorowi. Byli tutaj raptem od paru godzin, jeszcze zmęczeni po podróży. Sir Rodrik – a Harman, wierny giermek, wraz z nim – przybył na zamek w Gryfim Gnieździe, wezwany przez Galdora, swego dawnego druha, który podobno był w ogromnym kłopocie i potrzebował jego pomocy. O co chodziło, tego młodzieniec póki co nie wiedział. Sam rycerz chyba właśnie się dowiadywał, bo pan Gryfiego Gniazda zamknął się z nim w jednej z prywatnych komnat i o czymś zawzięcie dyskutowali. Szesnastoletniej Dieran, jedynej córce Galdora, wypadło zabawiać młodszego z gości. Zdaje się, że należała jednak do tego rodzaju osób, które konwencjonalna dworska konwersacja przyprawiała o mdłości. Nie, dziewczyna była zbyt żywa na takie rzeczy.

Siedzieli więc we dwoje gdzieś w załomie otaczającego twierdzę muru, pod chmurami, jak podniebne ptaki, zamiast na białych ławeczkach zamkowego ogrodu albo na atłasowych krzesłach w salonie, gdzie na honorowym miejscu stała harfa. Ku rozpaczy ojca Dieran serdecznie nie znosiła grać na harfie. A stąd, z muru, rozpościerała się wspaniała panorama. W dole złociła się zakręconą wstęgą Gryfia Rzeka, przecinająca ukwiecone łąki. Powietrze było dziś tak przejrzyste, że w oddali widać było nawet Zatokę Krzyża, a trochę bardziej na południe – odległe szczyty Gór Daugon.

Co parę chwil zrywał się wiatr i szarosrebrzysta sukienka dziewczyny swoim łopotem wtórowała proporcom, które zdobiły szczyty zamku. Spod rzeźbionego na kształt pary skrzydeł diademu wymykały się jej długie rude loki. Ale tak rude, że Harman w życiu nie widział podobnie rudego człowieka!

— No! Powiedz! — ponagliła go, szturchając lekko w bok, zupełnie nie jak dama. Rozległ się jej dźwięczny chichot, a jemu zdawało się, że każdy z tysiąca piegów na jej twarzy się śmieje. Tylko nie umiał jeszcze rozszyfrować, czy z niego, czy do niego.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Zamek w Gryfim Gnieździe] Mury

2
- Pan Galdor? A któż to taki, Sir? - Na pewno spytał ciekawskim tonem giermek swego pana rycerza podczas jazdy do Orlego Gniazda. Skoczek na to pytanie prychnął, więc pewno sam był ciekaw odpowiedzi. Po odpowiedzi młodzik pokiwał głową, przytakując, by to zaraz odwrócić wzrok ku horyzontom. Nucąc przy tym sobie wesoło pewną pioseneczkę, którą udało mu się zasłyszeć w karczmach. To, co najbardziej mu przeszkadzało, to temperatura, bo był spocony jak szczur w swoim rynsztunku, więc na pewno ściągnął on swój czepiec kolczy z głowy, jak i sam kapalin odpiął od swej pięknej szyi. Aż chciałoby się do rzeki wskoczyć. Młodzik był fanatycznie nastawiony do pływania, w końcu posiadał nawet sylwetkę pływaka. Aj, ale chętnie by sobie popływał, gdyby tylko nie ta blizna w miejscu oka...

Dojechali oni do Orlego Gniazda! Ależ ekscytacja! Młodzieniec oglądał z zapałem, jak takowy zamek jest zbudowany, jacy to rycerze po nim chadzają i czy pachnie...jedzeniem. Jego pan rycerz wiedział, że musi utrzymać niezłego głodomora, bo jego giermek jadał tyle, co dwóch rosłych pracujących chłopów, a nie było tego po nim nawet widać. To, co pierwsze nasz jednooki zrobił, to się przebrał i ruszył co, miga na plac ćwiczebny. Dajcie mi godnego przeciwnika! Haha! Rzucił w głowie ze śmiechem, biegnąc w rynsztunku na placyk. Dobył on to jakiego treningowego miecza i tarczy i....problem....gdzie tutaj są rówieśnicy? Blondasek czekał tak z dobre parę minut na szukanie partnera na treningu, a tu sami starzy ludzie! Hmmmm. No nic. Pozostało poćwiczyć samemu, aż siódme poty polecą. Szybko zrezygnował, bo czuł się strasznie zmęczony po podróży. Jutro damy z siebie co można! Przysiągł sobie chłopak i zaraz ruszył do komnat, by ponownie się przebrać i ruszyć do Sir Rodrika, gdzie to zaraz został przekazany pod towarzystwo dziewczyny. Ciekawe.

Na początku myślał, że będzie musiał, jak to na przyszłego rycerza przystało, być istnym dżentelmenem w fachu rozmowy z damą, lecz tutaj także doznał zdziwienia, bo to nie była typowa dama. No proszę. Chłopaka to w sumie ucieszyło. Także przerażał go ten rudy kolor włosów. Rudy. Za rudy. Podobno rudzi mają ognisty temperament. Pomyślał ostrożnie, lecz polubił ten kolor. Jakoś go tak pociągał. Sam chciałby mieć taką rudą brodę, jak tylko będzie rycerzem!

Znaleźli się zaraz to na murze. Jak dla Harmana, to super miejsce na posiedzenie. Zaraz to został zapytany, o najgorszą przygodę jakąkolwiek przeżył. W język od razu przyszła my myśl, która wywołała u niego pełną powagi twarz.
- Było to...- Przerwał na chwilę, by głęboko wciągnąć powietrze.- ...mycie pleców Sir Rodrika.
Po czym zaśmiał się krótko, uśmiechając się szczerze do Dieran, patrząc przy tym jej prosto w oczy.
- Hmmmm, a gdyby się tak zastanowić.- Pomachał przy tym swymi butami w przód i w tył wpadając w zadumę. Czemu akurat teraz musi mi się przypominać tamta stara i gruba karczmarka kapiącej się w rzece, bleeee. - Chyba walka, gdy ratowaliśmy konwój Pana Zamku "Oko Lwa". Wtedy straciłem właśnie oko i...- Mówiąc to, zaczął, gestykulować, wpajać po ile tylko może "emoccji" w opowiadanie, ale przerwało mu to głośne burczenie w brzuchu...dodatkowo długie. Giermek zastygł, czekając, aż mu burczenie minie i wpatrywał się ze śmiesznym wyrazem twarzy w swoją świeżo poznaną znajomą.
- Emmmm. - Zaczął z lekka wykręcony z tematu przez żołądek.- Może pójdziemy coś zjeść? Hmmm? Postaram się wtedy opowiedzieć jak to było.
Mówiąc to, wstał na równe nogi i wyciągnął dłoń ku dziewce z uśmieszkiem na twarzy, by pomóc jej wstać. Zaraz to zwinnym ruchem zeskoczył z załomu muru na "podłogę". Pytając się przy tym jej
- Lubisz jeździć konno? - Spytał ciekaw, poprawiając swoją opaskę na oczodole.
- Może byśmy potem się przejechali?

Re: [Zamek w Gryfim Gnieździe] Mury

3
Na tekst o myciu pleców sir Rodrika dziewczyna przewróciła oczami. Nagle w ogóle się już nie śmiała. Kącik ust drgnął jej wprawdzie jeszcze odrobinę, ale poza tym ogromnie starała się zachować kamienną twarz i pokazać chłopcu, że ona tu wcale nie żartuje, tylko chce rozmawiać o dramatycznych i poważnych sprawach. Kiszki grające giermkowi marsza do reszty popsuły efekt.

— Kiepsko z tym okiem — skomentowała krótko kasztelanówna, nie okazując przesadnie wielkiego współczucia.

Jej chłodna ręka oparła się o dłoń Harmana, skwapliwie przyjmując pomoc. Dziewczyna zeskoczyła z podwyższenia, nie ustępując giermkowi swą zwinnością.

— Konno? Pewnie, bardzo lubię. — Oczy jej się zaświeciły, ba, zapłonęły. Widać nie była w stanie zachować tej kamiennej obojętności zbyt długo. — Świetnie, już wiem! Tak! Pojedziemy zaraz nad rzekę, jest takie jedno dobre miejsce, pokażę ci... Nie potem. Teraz, natychmiast! Póki jeszcze słońce! No, po drodze opowiesz mi ze szczegółami, jak to było z tym okiem. Okiem Lwa i twoim okiem. Nie ma co czekać! Tak! Siodłaj swojego rumaka, cny rycerzu, a ja pobiegnę po...

Po co pobiegnie, tego giermek nie usłyszał, bo już jej nie było. Pozostawało mu tylko mieć nadzieję, że po coś do jedzenia... Kasztelanówna odwróciła się jeszcze na moment, wskazała chłopca palcem, zmrużyła oczy, po czym jak zwariowana pogalopowała w dół po schodkach, podobna do srebrno-rudego wichru.

Skoczek czekał na niego w zamkowej stajni. Otaczało go koło trzydziestu innych rżących niespokojnie wierzchowców, w tym przynajmniej trzy majestatyczne destriery, zwane też rumakami Kerona, drogocenne, waleczne i potężne. Konik Harmana wyglądał przy nich jak dziecięca zabaweczka wyrzezana z drewna, tylko biegunów mu brakowało.

Tak samo jak jego młody pan, koń umęczony był jeszcze po podróży. Ale on przynajmniej dostał owsa.

Zamkowego koniuszego, który przedtem zaopiekował się wierzchowcami przybyłych, nie było w zasięgu wzroku, a sypiące się ze stropu siano i dwuznaczne hałasy, jakie dobiegały z góry, świadczyły, że chyba jest akurat zajęty. Był więc tylko Harman, stajenny chłód i półmrok, kurz tańczący w smugach zakradającego się przez szpary światła, no i dziesiątki końskich chrap oraz wielkich ciemnych oczu dokoła.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Zamek w Gryfim Gnieździe] Mury

4
Harman z uniesioną brwią spojrzał na przewrócenie oczyma, dziwiąc się, co jej niby się tutaj nie podobało. Mniejsza, bo jedynie zareagował na to wzruszeniem ramion i uśmiechem. W końcu trzeba być sobą.

- Da się żyć, tylko trzeba się dużo rozglądać. - Odpowiedział z uśmiechem. Ciarki aż go przeszły, gdy podał dłoń dziewczynie, bo była strasznie zimna. Brrrr.

- Konno. - Odpowiedział na jej pytanie z rozbawioną twarzą, lecz potem ona zaczęła mówić tak szybko, że on ledwo wyłapywał co się właśnie dzieje. Co? Rzeka? Jaka rzeka? Teraz? Starał się niezmiernie skupić, by wyłapać każdą informację z jej ust, lecz ona już biegła! - Ale jedze..! - Przerwał, kiedy ona już z muru. Harman spojrzał na jej ślad z trwogą w sercu. Widać, że rudy temperament. Pokiwał twierdząco przy tym głową. Zaraz. Zamyślił się na moment. "a ja pobiegnę po...". Pobiegnę po posiłek!? Na tą myśl to aż mu wyskoczył pełen uśmiech. Z tegoż, że nasz giermek to niezbyt dobry myśliciel, to obstawiał, że dziewczę właśnie po jedzenie pobiegło.

Miał się znaleźć w stajni, więc ruszył do takowej i tam miał okazję pooglądać rumaki chyba tutejszych rycerzy bądź zbrojnych. Potem oceniał je ze swoim Skoczkiem. Takiemu giermkowi to był szok w ogóle oglądać takie wierzchowce, więc jeśli mógł, to do jednego spróbował podejść tak, by móc chociaż trochę go pogłaskać, ale widząc, że zwierzak będzie chciał go ugryźć, szybko wycofa się z takiego pomysłu.

Zazdrościł on swego przyjacielowi, bo on, chociaż coś jadł, nie to, co Harman, ale też średnio chciało mu się męczyć go do dalszej drogi. - Zasłużyłeś na odpoczynek, kolego. - Rzekł trochę zmieszany pomysłem na dalszym męczeniu go. No cóż, ruszył on poszukać siodła i zacząć powoli oporządzać konia na wycieczkę.
Wychodząc ze stajni z koniem, ponownie poczuł ogromne burczenie w brzuchu. Ech. Westchnął głośno. - Zjadłbym konia z kopytami. - Skwitował z mrocznym uśmiechem do Skoczka.- Żartuję oczywiście.

Re: [Zamek w Gryfim Gnieździe] Mury

5
Rumak ogromny jak smok, widząc że dzieciak chce się z nim spoufalać, uniósł tylko łeb odrobinę wyżej, by usunąć się z zasięgu jego rąk. Nie wysilił się na tyle, żeby go ugryźć – samo parsknięcie wystarczyło, by ustawić giermka w odpowiedniej pozycji. Skoczek za to ze spokojną rezygnacją pozwolił się osiodłać, chociaż jego mądre oczy zdawały się pytać, czy naprawdę jest to konieczne i czy aby nie byłoby lepiej jeszcze trochę odpocząć. Ale na głos nie mógł przecież zaprotestować, więc chłopiec miał prawo nie załapać.

Dieran, trzeba przyznać, kazała mu czekać dość długo, a może tylko tak mu się zdawało, bo był głodny i trochę się nudził. W każdym razie wypatrywał jej rudej czupryny od strony zamku, a ona zaskoczyła go, zjawiając się dokładnie za jego plecami. Z zawadiacką miną, z włosem rozwianym na tle nieba, siedziała na największym z bojowych wierzchowców Gryfiego Gniazda, jasnogniadym potworze o szalonych oczach.

— To co, w drogę? A, głodny byłeś, pamiętam, pamiętam. — Kasztelanówna schyliła się i sięgnęła po coś do torby przytroczonej do siodła. — Czerwone czy zielone?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Zamek w Gryfim Gnieździe] Mury

6
- Spoookojnie. - Rzekł giermek do owego rumaka bojowego. Spora bestia z niej była, musiał to przyznać. Napawał się widokiem takowego wierzchowca przez dobry moment, po czym ruszył do swego Skoczka. Widział oczy biedaczyska i bardzo mu współczuł, ale przecież nie mógł zabrać innego konia na tę wycieczkę, a przynajmniej mu tak się zdawało. Jak wrócimy, to Ci jakoś to wynagrodzę. Gdy już oporządził konia, ruszył z nim na dziedziniec...a rudej dziewczyny długo nie było. Z nudów chłopak przeskakiwał z nogi na nogę lub też głaskał swego przyjaciela po szyi. Ponownie było słychać głośne jak nigdy burczenie w brzuchu. - Ech. - Westchnął z bólem. Był głodny jak wilk, a porządnego posiłku nadal brak. Może zostawi Skoczka i sam po coś do kuchni pójdzie? Dobra, już poczekam. Poprawił przy tym miecz u swego skórzanego pasa i tarczę obok siodła. Chłopak z pancerza miał na sobie jedynie grubą kurtę z herbem swego rodu na prawej piersi. Patrzył tak sobie na zamek, aż nagle poczuł kogoś za sobą. Instynktownie spojrzał za siebie i prawie się nie przewrócił na jej widok. Mimo to udawał, że nie dał się zaskoczyć takim niecnym sztuczkom.
- Ano. Głodny jak wilk. - Odparł wesołym tonem. - Czerwone.
Obstawiał, że zamierzała mu to "coś" podrzucić, więc gotował się do łapania do takowej rzeczy. Następnie po ujęciu tego, wlazł na siodło.

Re: [Zamek w Gryfim Gnieździe] Mury

7
I bardzo słusznie obstawiał. „Czerwone” okazało się hojnie ukrojonym kawałkiem wędzonej, podsuszanej, pachnącej nieziemsko pysznie kiełbasy, obtoczonej w dodatku jakąś ostrą czerwoną przyprawą. „Zielone” zaś – małym, kompletnie niedojrzałym i na oko pieruńsko kwaśnym jabłkiem.

— Dobry wybór, a niech cię. — Dziewczyna przewróciła oczami w udawanej irytacji. — No trudno, zielone dla mnie! — Ugryzła jabłko, usiłując się nie skrzywić. — Ale kwach... Nie patrz tak! Co tam, nie takie rzeczy się jadło! Na pirackim statku to byłby taki przysmak, że zabiłbyś, żeby móc go skosztować zamiast podłego rosołu na zdechłym szczurze albo zatęchłej owsianki, mówię ci! Ja coś o tym wiem! — Po krótkim namyśle Dieran jednak cisnęła nadgryziony owoc w krzaki. — Co? Byłeś kiedyś na pirackim statku, młody człowieku? Ja BYŁAM! Naprawdę! To było takie, takie... Ach! Założę się, że nawet sobie nie wyobrażasz, jakie to uczucie! I to morze, wicher, olbrzymie fale... widziałeś kiedyś morze? Z bliska? A krakena? Wyobraź sobie, że...

Jej dalsze słowa zniknęły w stukocie kopyt Skoczka i tego drugiego rumaka, Góry, bo tak miał na imię, jak objaśniła kasztelanówna. Jedna chwila – i już byli poza murami zamku. Gnali ku lśniącej wstędze Gryfiej Rzeki.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zamek”