Bramy

1
Po dość długiej podróży końskie kopyta Miksy przywiodły go do Gryfiego Gniazda. Forteca, która dominowała na horyzoncie przynosiła jedynie na myśl obraz bogactwa, które znajdowało się w środku. Niemniej Aart nie miał zamiaru zostawać w tym miejscu na długo, jego podróż na północ trwała już wystarczająco długo, aby teraz zatrzymywać się w mało znaczącym miejscu. Nie wiedział co ciągnie go ponad Fenistea'ę, w miejsce, gdzie nie jest bezpiecznie, a na pewno nie dla samotnie podróżującego, wyglądającego osobliwie elfa.
Podróż z Wushoh ciągnęła się przez Wielkie Wydmy, a zaraz po ich przejściu mógł podziwiać szczyty Czarcich Gór i Gór Daugon, za którymi kryło się Zaavaral. Piękno przyrody, które jednak nie równało się z przyrodą jego rodzinnych stron, koiło nieco jego zmysły. Harmonia w samotnej podróży była osiągalna bardziej, niżeli działoby się to w grupie. Był tylko on, jego koń i ciężka broń na plecach, u pasa oraz w jukach.
Wjechał do miasta pewnym tempem, kaptur majaczył na jego głowie miotany powiewami wiatru. Gryfie Gniazdo leżało nad Gryfią Rzeką, która dodawała swojego uroku dla okolicy.
O dziwo nie działo się tu nic ciekawego, co mogłoby przyciągnąć jego uwagę na dłużej. Miasto zdawało się być spokojne jak żadne inne. Postanowił więc, przejechać przez nie i ruszyć w dalszą drogę. Może chwila odpoczynku w jakiejś karczmie nie byłaby złym pomysłem? Jeśli coś takiego wpadnie mu w oko, zapewne zawita tam, aby napoić konia, zjeść porządny posiłek i zdrzemnąć się w ciepłej pościeli.

Re: Bramy

2
To niesłychane, że w mieście, w którym ostatnio doszło do nieprzyjemnych bardzo wydarzeń jak mord czy porwania szlachetnie urodzonych i wysoko postawionych osób jest tak spokojnie. Niesłychane dla kogoś, kto widział o tym wszystkim, ale nie wiedział o zwyczajach panujących w jednej z najsłynniejszych twierdz Keronu. Gdyby wiedział, że straż miejska Gniazda w egzekwowaniu prawa jest bezwzględna i zdaje sobie sprawę, że jeśli niepokoje wybuchną w takim miejscu to znacznie wpłynie to na jego renomę oraz na niepokoje w całym królestwie, bo jeśli Gryfie Gniazdo nie jest bezpieczne to nigdzie nie jest bezpiecznie. Gdyby to wiedział to pokiwałby tylko głową. Ale jeśli nie wiedział ani co się stało ani jak wyglądają zwyczaj w mieście to racja, wiało tu nudą. A co jak dorzucić do tego, iż ów niezorientowany jest jeszcze długouchem? Zobaczymy…
Kopyta konia Aart’a uderzały w wybrukowaną drogę z niesłychanym wręcz hałasem. Miał szczęście, że jeszcze nie natkną się na patrol a strażnicy chwilowo nieobecni przy bramie go nie skontrolowali. Oprócz rozchodzących się w nienaturalnej ciszy odgłosów kopyt stukających o bruk jeszcze jedna rzecz przykuwała uwagę. Jedyne miejsce zdające się być pełne jakiegoś życia. Karczma.
Karczma tuż przy murze zewnętrznym. Niska, długa i cała drewniana z przybudówką będącą zapewne miejscem, w którym co bogatszy podróżnik mógł zostawić konia. Po podjechaniu bliżej usłyszeć można było gwar rozmów i dźwięki jakiejś spokojnej karczemnej muzyki. Blask ognia bijący z niewielkich okienek zdawał się kusić wszystkimi wygodami i wizją spokojnej nocy. Jeśli elf zadarłby głowę to zauważyłby, że budynek ma szyld a na nim stary napis głoszący, iż ów przybytek nazywa się „Duma Gryfa”. Ot zwykła nazwa gdyby nie to, że ktoś postarał się nawet by „m” zamienić na „p”. Najwidoczniej nawet w mieście z takim prestiżem nie brakuje ludzi z poczuciem rubasznego humoru.
----------------------------
KP
Mój dziadzio zawsze mówił: "Gdy cie maja wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą"

Nauczyciel szermierki zaś:"Nigdy nie zwyciężysz wroga, którego twoja wyobraźnia uczyniła niepokonanym"

Mowa
Elfia mowa
<Myśli>

Re: Bramy

3
Podróżujący, który w drodze jest od dłuższego czasu nie ma pojęcia, co aktualnie dzieje się nawet w swoim rodzinnym domu, a skąd miałby posiąść wiedzę o miejscu, w którym przyjdzie mu spędzić jedynie jedną noc.
Dźwięk, jaki kopyta wydawały w kontakcie z brukowaną drogą brzmiał niczym kołysanka. Aart od razu poczuł, że czas na solidny odpoczynek, przy odrobinie napiwku, ciepłej strawie i łożu. I właśnie trafił na karczmę, która swoją nazwą doprawdy nie powalała, ale widać, że wewnątrz będzie mógł zaznać odrobiny relaksu i ewentualnej pogawędki z jakimś nieznajomym tubylcem.
Kilka kroków od budynku zeskoczył ze swojego rumaka i poprowadził go od razu do stajni. Młody chłopak przesiąknięty zapachem końskiego łajna odebrał lejce i poprowadził zwierzę do środka. Elf, poczekał, aby zobaczyć, gdzie dokładnie znajduje się jego duma, po czym ruszył do środka.
Drzwi zaskrzypiały cicho, w gwarze rozmów nikt nawet nie usłyszał, iż do środka wszedł ktoś nowy. Z kapturem na głowie podszedł do baru i przywitał gospodarza.
- Chciałbym nająć pokój na jedną noc, jeśli takie posiadacie. Znużony trudami podróży z chęcią zaznałbym waszej gościnności, przy tym zostawił trochę monet. Czcigodny, czy znajdziesz dla mnie miejsce?

Re: Bramy

4
Faktycznie pojawienie się obcego o tej godzinie nie wywołało żadnego poruszenia, bo godzina wcale jakoś późna nie była to raz a dwa było teraz o wiele więcej ciekawszych zajęć niż szukanie zaczepki jak chociażby dodawanie sobie animuszu kolejny kuflem piwa.
Wnętrze karczmy było można by rzec standardowe. Duże palenisko, kilka długich stołów a przy nich ławy. W kącie schody prowadzące na poddasze gdzie zapewne były pokoje sypialne. Zatrzymując się przy kontuarze długouch mógł rozkoszować się zapachami równie normalnymi, co samo miejsce. Skwaśniałe piwo, pot, zapach jakiejś potrawki no i rzecz jasna aromat prawdziwych mężczyzn.
-Pokój mówicie. A pieniądze macie? Jak tak to pokarzcie, bo nic na ryj nie sprzedaje.-Odparł mniej pogodnie karczmarz, któremu godzina policyjna i inne zaostrzenia wprowadzone po niedawnych wydarzeniach szkodziły w interesach i zmuszały do częstych kontaktów ze strażnikami miejskimi a to nigdy nie jest przyjemne.
-A coście panie tak dziwnie mówicie i twarz chowacie? Może elf jesteście, co?-Zagadnął podejrzliwie mrużąc swoje niebieskie oczka i opierając masywne ramiona o blat baru by lepiej móc zajrzeć pod kaptur wędrowca.
Aart przy karczmarzu wydawał się wręcz drobnym chłopcem. Byli może i podobnego wzrostu, ale właściciel lokalu był zdecydowanie szerszy w barach a jego ramiona równie duże co uda Leśnego Elfa. Spory bańdzioch mógł zwodzić, ale przecież nie raz się okazało, że duży brzuch nie oznacza kiepskiej sprawności.
-Coście za jedni?-Dorzucił na koniec i zastrzygł bujnymi całkiem równo przyciętymi wąsami.
----------------------------
KP
Mój dziadzio zawsze mówił: "Gdy cie maja wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą"

Nauczyciel szermierki zaś:"Nigdy nie zwyciężysz wroga, którego twoja wyobraźnia uczyniła niepokonanym"

Mowa
Elfia mowa
<Myśli>

Re: Bramy

5
I czar miejsca prysł, jak mydlana bańka. Długouchy zapomniał, gdzie jest, że Gryfie Gniazdo jest w Keronie. Niesamowite, tubylcy zapewne wiele daliby za polowanie na samotnego elfa. Musiał coś wymyślić. Jeśli wyszedłby teraz, wzbudziło to podejrzenia, gdy zdejmie kaptur nie będzie żadnych podejrzeń. Ironia losu i kara za bycie zapominalskim.
Wyjął pieniądze i pokazał je gospodarzowi, który pilnie starał się mu zajrzeć pod kaptur.
- Do elfa mi daleko drogi panie. Przybywam tu z Karlgardu. Długa podróż za mną i chciałbym już iść odpocząć. Czy będziesz tak miły i wynajmiesz mi pokój? No chyba, że mam za mało monet, jak na twoje progi. Wtedy przeproszę i ruszę dalej...- powiedział, w międzyczasie starając się zmienić temat. Wylądował w ulu, wśród wygłodniałych pszczół.
Oby tylko karczmiarz chciał być tak uprzejmy i w spokoju przespać noc, bez budzenia żadnych podejrzeń. Naznaczony nie poszukiwał zwady, bo jak samotny wędrowiec może zrobić coś tak głupiego, jak niedostosowanie się do sytuacji i warunków politycznych, jakie panują w danym regionie. Droga uczyniła go mało spostrzegawczym. Będzie musiał nad tym popracować.

Re: Bramy

6
Karczmarz mruknął w zadumie i porzucił zaglądanie pod kaptur na rzecz macanie i pożerania wzrokiem pieniędzy. Przeliczył, uśmiechnął się pod wąsem i pieniądze schował za pazuchę.

-Nie elf ale i tak z daleka przybywacie. To prawie cały świat widzieliście. Jest tam, co ciekawego? Może co zjecie? Brat potrawkę gotuje. Usiądziecie, poopowiadacie. To zawsze, co nowego bo u nas to tylko takie wędrowniczki co najdalej w Nowym Horall były czyli chuj a nie obieżyświaty.-Zarechotał wąsacz, który najwidoczniej należał do ludzi u których złoto czyniło cuda.

-Jakżeście zmęczeni to na górze pokoik zaraz po lewej wolny na pewno.- To niesłychane ale jegomość nawet się uśmiechnął pokazując te kilka zębów, które jeszcze mu zostały i to w nie najgorszym stanie.

W międzyczasie odwrócił się i wycofał do kuchni, z której po chwili wybiegł chłopczyk na oko dziesięcioletni i pognał do drzwi by zniknąć już w mrokach nocy. Zaraz po nim przyczłapał karczmarz i obdarzając podróżnika kolejnym uśmiechem ruszył z wyjaśnieniami:

-Wiecie jak to jest. Teraz w mieście niebezpiecznie to dzieciaki ślemy, bo ich nikt nie rusza a jak dorosły pójdzie to mu strażnicy nie uwierzą, że po przyprawy idzie hehe.- Za plecami długouchego rozbrzmiały pijackie śpiewy, które właściciel lokalu próbował uciszyć rzucając kurwami, obszczymurkami i innymi bynajmniej nie przyjemnymi określeniami w kierunku śpiewających.
Aart miał czas by spokojnie zdecydować, co dalej czy iść spać czy może jednak pokusić nieco los i spróbować się czegoś dowiedzieć albo, co zjeść.
----------------------------
KP
Mój dziadzio zawsze mówił: "Gdy cie maja wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą"

Nauczyciel szermierki zaś:"Nigdy nie zwyciężysz wroga, którego twoja wyobraźnia uczyniła niepokonanym"

Mowa
Elfia mowa
<Myśli>

Re: Bramy

7
Przysłuchiwał się wypowiedziom odmienionego gospodarza z nutą niedowierzania. Czyżby tubylcy nie wiedzieli co dzieje się w wielkim świecie? Możliwe, on sam mimo podróżowania mało posiadał wiedzy na temat nastrojów w innych krainach.
Po pewnym czasie uznał, że właściciel zajazdu strasznie przynudza, a on chciałby już leżeć w łóżku i jak najszybciej odpłynąć w objęcia Morfeusza. W końcu jak cywilizowana istota, nie w siodle.
- Szczerze mówiąc nie przykładam uwagi do wydarzeń na świecie. Zapewne dużo mnie ominęło, jednak niezbytnio się tym przejmuję. Pozwól, że pójdę nakarmić mojego konia, a potem wrócę po potrawkę twojego brata. Chciałbym w końcu zjeść porządną strawę i zapaść w sen.- powiedział, po czym uścisnął dłoń chciwca. Ruszył do stajni.
Koń stał w miejscu, które zapamiętał. Widać, że nieco zmęczony po ciągłej jeździe. Zdjął siodło i juki, po czym podstawił misę z ziarnem. Zabrał ze sobą łuk, juki przykrył stogiem siana, a siodło położył niedaleko konia. Gdy wrócił podszedł do lady, aby odebrać posiłek. Uposażony ruszył na górę, do pokoju, który wskazany mu został podczas rozmowy.
Zabarykadował drzwi szafką, która była w wyposażeniu pomieszczenia, po czym wytrzepał pościel z kurzu i położył sie spać. Miecz i łuk były obok łoża, w razie czego będzie mógł szybko ich dobyć.

Re: Bramy

8
Przybycia Aarta nie spostrzegł również i Balthazar, a przynajmniej na to wyglądało, gdyż w najlepsze żłopał piwsko przy jednym ze stolików w towarzystwie co bardziej wytrawnych piwoszy, lubujących się w trunkach z niższej półki. To on był prowodyrem hucznej zabawy i śpiewu dobiegającego z dalekiego zakątka sali.
- W pewnym miasteczku, gdzie słoneczko świeci,
jest taka kanciapa do robienia dzieeeeee…
…wczyno kochana, pokaż mi kolana,
a ja ci pokażę stojącego paaaaa…
…liło się w piecu, a w kominie sadza,
pokaż mi dziewczyno, a ja ci go wsaaaaa…
…dzie rosły grusze, a na gruszach glisty... -
Dało się słyszeć niecichnące przyśpiewki, które z każdą kolejną godziną nabierały na rubaszności. Kto wie, do czego by tu dochodziło, gdyby nie uważne oko gospodarza, który od czasu do czasu poskramiał hołotę. Nastroje były przednie, jednak przychodził w końcu moment, że trzeba się uspokoić, szczególnie gdy nastają niespokojne czasy. Wtedy o szubienice nietrudno, nie mówiąc już o trafieniu do jakiegoś przytulnego loszku. Zabawa się zatem skończyła, morze piwa została wysuszone, dlatego przyszedł czas by zanurzyć się pod stół i tam zregenerować siły. Balti był stałym klientem, znanym ze swej nieszkodliwości i szczodrości, stąd i zazwyczaj nie robiono mu problemów w wybraniu sobie przytulnego skrawka podłogi. Bo komu przeszkadzałby taki miły, niechrapiący jegomość ze znajomościami? No właśnie. Sprzęt schowany a ubrania raczej go nie pozbawią, więc tym bardziej spał spokojnie. A może tylko czuwał?

Re: Bramy

9
Aart:

Elf mądrze zabrał ze sobą broń a resztę dobytku ukrył pod sianem. Może i było to Gryfie Gniazdo ale złodzieje są wszędzie i lepiej nie ryzykować zwłaszcza gdy ktoś jest w mieście ewidentnie nowy.
W karczmie odebrał drewnianą miskę i takąż miskę łyżkę. Gdy już usiadł spokojnie w pokoju by zjeść potrawkę mógł zobaczyć co w niej jest. Na szczęście wyglądała tak jak pachniała czyli całkiem przyjemnie. Kawałki warzyw i mięsa może nie były duże ale były i na pewno były tym na co wyglądały a to jak wiadomo nieczęsty widok. Zjadłszy i wytrzepawszy pościel z pluskiew i pcheł ułożył się wygodnie by po przytuleniu do siebie broni jak by to zrobiło dziecko do misia usnął.
Nie był to przyjemny sen. Śnił mu się dom chociaż nie mógł w nim do końca rozpoznać Fenistei to wiedział, że to miejsce z którego pochodzi. Miejsce to teraz stało w ogniu. Dookoła panował chaos. Istoty ewidentnie elfy uciekały w popłochu we wszystkie strony krzycząc bez ładu i składu. Ogień był coraz bliżej i samego Aart'a, który podobnie jak i inni ruszył do ucieczki smagany gorącymi językami płomieni. Gdzieś za nim zadudnił czyjś głos. Wypowiadał niezrozumiałe dla niego słowa i wściekle krzyczał a ów krzyk i słowa sięgały wnętrza każdej żywej komórki w jego ciele, ściskały boleśnie serce. Gdy już wypadł na otwartą przestrzeń i upadł na ziemię odwrócił wzrok w stronę ściany lasu. Lasu, który już nie płoną. Był taki jak zawsze. Ciemny, spokojny i nienaturalnie cichy jak gdyby opustoszał ze wszelkiego życia. I wtedy głos odezwał się znowu uderzając każdym słowem jak młotem w nerwy biednego elfa.
Słowo, ŁUP!, słowo, ŁUP!, słowo ŁUP! słowo, ŁUP i wtedy...



Balthazar:

Zmożony śpiewaniem, obieżyświat opadł na ławę przepłukując gardło piwem a gdy odkrył, że niewiele go zostało zażądał dolewki nie bardzo przejmując się iż w końcu będzie trzeba zapłacić. A z każdym opróżnianym naczyniem kompanów było coraz mniej. W końcu coś koło dwudziestego któregoś kufla poczuł, że wystarczy i czas trochę oddać. A oddał do kufla jakiegoś nieprzyjemnego jegomościa co właśnie szedł po dokładkę potrawki. W końcu złoty płyn to złoty płyn.
Mocno już zmęczony Balthazar odnalazł miejsce o którym głośno mógłby śpiewać, że to jego kawałek podłogi. Na szczęście od śpiewów się powstrzymał bo jedyne co mógłby później nucić to "mój jest ten kawałek wychodka." Ułożywszy się mlasną kilka razy i zapadł w jakiś nic nie znaczący ale całkiem przyjemny sen. Gdy się ocknął na chwilę i pokiwał głową by rozwiać mgłę z oczu zobaczył, że drzwi karczmy się otwierają a do środka wchodzi cicho najpierw mały chłopczyk na oko dziesięcioletni a za nim strażnicy miejscy. Jak zdążył policzyć to sześciu. Dwóch w napierśnikach noszących ślady używania i czterech w przeszywnicach an które mieli nałożone kolczugi. Każdy z nich uzbrojony był uzbrojony w długi miecz przy pasie. Dwóch w przeszywnicach dźwigało kawał okutego metalem drewna, który śmiało mógł robić za taran do drzwi i takaż pewnie była jego funkcja. Jeden z tych w napierśniku rozkazał dwóm pozostałym wyjść i pilnować drzwi po czym ze swym kompanem i dwoma strażnikami z taranem ruszył w stronę schodów pomimo protestów wąsatego karczmarza mamroczącego coś o kosztach nowych drzwi. Szybko został uciszony uniesieniem palca przez dowódcę i cichym komentarzem, którego wieczny wędrowiec nie usłyszał. Po chwili zniknęli na górze i do uszu Balthazar'a doszły cztery głośne łupnięcia i głośne...



Aart:

Elf zerwał się z łóżka cały zlany potem, z galopującym wręcz sercem i uczuciem nieopanowanego strachu w momencie kiedy zawiasy w drzwiach ustąpiły i pchane kolejnymi dwoma uderzeniami naparły na szafkę, którą przewróciły. Po niedawnej barykadzie do pokoju wpadło dwóch strażników z obnażonymi długimi mieczami a towarzyszył temu szorstki nieprzyjemny głos zapewne należący do ich dowódcy.
-Nie ruszaj się parszywy długouchu to może nie stanie ci się nic poważnego. Drgnij a moi ludzie cię wypatroszą!-Roztrzęsiony Aart mógł być pewny teraz tylko jednego. Gość nie żartował.
----------------------------
KP
Mój dziadzio zawsze mówił: "Gdy cie maja wieszać, poproś o szklankę wody. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, zanim przyniosą"

Nauczyciel szermierki zaś:"Nigdy nie zwyciężysz wroga, którego twoja wyobraźnia uczyniła niepokonanym"

Mowa
Elfia mowa
<Myśli>

Re: Bramy

10
Jedno z ok... oków... oczu! otwarło się leniwie i niemałym trudem, jakby do rzęs przyczepione zostały niewidzialne ciężarki. Rejestracja obrazu załączyła się po chwili, jednak na myślenie trzeba było poczekać nieco dłużej. Wlepił wzrok w kroczące przez izbę postaci i tak patrzał, i patrzał aż wreszcie kółka zębate w jego czaszce zaczęły powoli kojarzyć fakty. Mężczyzna mógł dla postronnych być pijanych obibokiem, jednak tak rozcieńczone siki nie mogły mieć większego wpływu na zdolność postrzegania Balthazara. Zębatki zaskoczyły i mężczyzna skojarzył to i owo. Krzyk dochodzący z piętra był tylko potwierdzeniem jego przypuszczeń.
- Zatem piękniś nie należy do najbystrzejszych... hehe. - Zaśmiał się pod nosem, gdyż humor wciąż miał przedni po udanym wieczorze. Alkohol wciąż działał w stopniu wystarczającym, by zdobyć się na wszelkiego rodzaju głupoty. A jedna taka właśnie mu do głowy przyszła. Nie śpieszył się z powstaniem, ba nawet przeciągnął się, by dać wytchnienie zbolałym mięśniom. Ślamazarnym krokiem ruszył w stronę schodów, ciekaw jak się ma sytuacja na górze. Stanąwszy jednak przed pierwszym ze schodków, mężczyzna miał przed oczyma zadanie niemal nie do wykonania. Graniczyło to ze wspinaczką na najwyższy ze szczytów, pełnym pułapek i innych niebezpieczeństw.
- Nie pokonają cię schody, Balti... Nie daj się im... To... to pry... iijjpp... pryszcz. - Burczał pod nosem i zaczął wspinaczkę na górę. Ramieniem ocierał się o ścianę, by ustabilizować sylwetkę i nadać sobie jeszcze bardziej zapijaczony wygląd niż w rzeczywistości był. Pokonując kolejne schody, nie omieszkał zapowiedzieć swego przybycia potężnym beknięciem, godnym jego postury. Szedł chwiejnym krokiem w stronę pokoju, w którym to doszło do napaści strażników. Tak, był ciekaw, co tam się dzieje.

A działo się sporo. Na tyle dużo, by Balti wycofał się grzecznie i nie wadząc nikomu, wrócił do swych poprzednich zadań - a mianowicie spania pod stołem i chrapania. Wolał czym prędzej ruszyć w dalszą podróż z samego rańca niż zatrzymywać się dłużej w tym niebezpiecznym mieście.

[zt]
Ostatnio zmieniony 07 maja 2014, 10:34 przez Balthazar, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Bramy

11
Sprytny był ten cały właściciel. Wysłał dzieciaka po strażników, a jego zajął miłą rozmową. Nienawiść ludzka nie zna granic. Potrafią być potulnymi kotkami, w czasie, gdy już wymyślają plan, jak wbić ci nóż w plecy. To właśnie działo się tutaj. Na szczęście przezorny, zawsze czujny elf wziął ze sobą broń, a resztę schował pod sianem w stajni. Szkoda by było tego wszystkiego. Za bardzo przyzwyczaił się do swojego łuku, miecza i strzał. Nie teraz, w Gównianym Gnieździe.
Był rozebrany do połowy. Tatuaże zajmowały większą część ciała, oczy miał dziwne. Rozłożył ręce.
- Radzę mnie nie dotykać drodzy panowie...- powiedział spokojnie. Był przyzwyczajony do znacznie gorszych sytuacji.
//drogi bardzie on się z pewnością nie wystraszył. Poproś o moje kp i je przeczytaj//
- Tatuaże są trujące, dla każdego kto ich dotknie, a ich trucizna pozostaje na ostrzach miecza...- dodał po chwili. Musiał jakoś rozproszyć myszki w swoim pokoju. Nie mógł robić gwałtownych ruchów, aby nie podejrzewali go o posiadanie broni, o której z całą pewnością gospodarz im nie powiedział. To wszystko działo się za szybko.
Czekał na cud, może ktoś niechcący rozproszy ich uwagę, a wtedy załatwi obydwóch szybkim cięciem w gardła. Byłoby wyśmienicie.
W razie, gdyby zbrojni postanowili ruszyć w jego stronę, rzuci się pod łóżko i wydobędzie miecz. Zacznie walczyć.
I tak też się stało. Niestety dla nich rozpoczęli pierwsi atak, a więc młody elf mógł ocenić jakie ruchy poczynią. Bez zawahania kucnął przy łożu i wydobył spod niego miecz, który zgrabnymi ruchami załatwił obydwóch agresorów w mgnieniu oka. Nie zdzierajcie z żadnym przybyszem, którego nie znacie- powiedział spoglądając na dogorewające ciała leżące tuż przy jego stopach. W ten do środka wpadł ich dowódca, którego oczy mało nie wypadły z orbit, gdy zobaczył co stało się z jego podopiecznymi. Nie zdążył podnieść wzroku na Aarta, bo już dostał w poprzek szyi.
Bez pośpiechu ubrał się i pozbierał swoje rzeczy. Zszedł schodami na dół niepostrzeżenie i tak samo dostał się na zaplecze, gdzie dorwał właściciela karczmy. Odnalazł jego pieniądze, ukatrupił drania i bezszelestnie wydostał sie do stajni, gdzie odnalazł ukryte przedmioty i wsiadłszy na konia ruszył w drogę. Ciemny kaptur krył twarz w mroku.
zt
ODPOWIEDZ

Wróć do „Gryfie Gniazdo”