Od czasu więziennego buntu, Ujście zalała fala zbiegłych opozycjonistów, których przez długie miesiące trzymano w zamknięciu głodząc, bijąc i poniżając, starając się odebrać im godność, wolę walki i przetrwania. W sercach mieszkańców Ujścia, nie ważne czy zbirów, mieszczan, rzemieślników albo zwykłego plebsu, płomyk nadziei nie przygasł, a wraz z chwilą uwolnienia i wyjścia na powierzchnię miasta – wręcz buchnął jasnym, żywym ogniem.
Jesień była krwawa. Ulewne deszcze obmywały ubrudzone posoką ulice. Krótka, acz gwałtowna zima obfitowała w śmierć, lecz nie od walki, a zimna, jakiego Ujście nie doświadczyło od dziesiątek lat. Zdziesiątkowało ono armię Varulae nieprzyzwyczajoną do siarczystego chłodu. Na wiosnę walki rozpętały się na nowo, chwilowo przechylając szalę zwycięstwa na stronę opozycji, która gniewnie reagując na bierność korony, zaczęła odnosić sukcesy i wierzyć w samodzielne odzyskanie wolności. Latem zaś...
Początek lata 88 roku
Wąska szpara, między deskami tworzącymi ścianę górnego piętra, dawała widok na najbliższe kilka ulic. Na nich panowało nadzwyczajne poruszenie. Oddział goblińskich wojowników ciągnął związanych długim łańcuchem cywili obdartych z ubrań, dotkliwie pobitych i poranionych. Obławy, jakie od kilku dni stosował okupant, stawały się coraz częstsze, a krzyki mordowanych matek z dziećmi po nocach, gdzieś w ciemnych zaułkach, nie dawały spokoju pozostałym w mieście opozycjonistom. Kilka akcji ratunkowych, jakie z sukcesem odbyły się podczas podobnych łapanek, nie wystarczyło jednak, by powstrzymać najeźdźcę i podjęte przez niego kroki w celu osłabienia miasta oraz zmuszenia do kapitulacji. Opozycja została rozproszona po całym Ujściu i niebywale precyzyjnie zarządzana była przez Bogobojną Kali, która, zaszyta głęboko w kanałach, wysyłając dzień i noc informatorów oraz wydając polecenia dowódcom pomniejszych jednostek, stanowiła serce oporu Ujścia.
Queran obserwował jak ludzie, kolejno ustawiani pod ścianą jednego z domów, posłusznie klękali, w płaczu, w krzyku, próbując obejmować swych najbliższych, błagając o litość. Widoczne stąd dwunastu goblinów w lekkich zbrojach oraz trzech kuszników ustawionych w pobliżu, stanowiły wyzwanie dla niewielkiego, niedostatecznie wyszkolonego oddziału, jaki obecnie stacjonował w ruderze "Pod Zbitą Amforą".
Oddział Kanalii liczył dwunastu mężczyzn, w tym dziesięciu świeżo zwerbowanych ludzi – sześciu szkolonych przez zimę i wiosnę młodych tarczowników, wyposażonych w krótkie klingi i wytrzymałe, dębowe pawęże oraz czterech łuczników o niezbyt dużym doświadczeniu. Poza nimi, Queranowi wciaż towarzyszył Romeusz, a także Bushir, który postanowił zostać w Ujściu na wieść o śmierci swojej żony. Do oficjalnego przyłączenia się do opozycji motywowało go również to, że zginęła z rąk swych dawnych, goblińskich braci, którzy w ramach zabawy zgwałcili ją i zrzucili z muru. Jedyną kobietą w ruderze pozostała Ann, nazwana przez Querana Cizią u początku znajomości. Należała do drużyny Lwiej Lilii, która jesienią wyruszyła w celu przejęcia dostawy żywności. Nie znane były jej motywy pozostała w Ujściu, ponieważ nie miała żadnego interesu, by dalej bronić tego miasta, jednak jej umiejętności skradania, skutecznej kradzieży, a także władania mieczem i sztyletem sprawiały, że była drugim, zaraz po Romeuszu, nocnym zwiadowcą. Jej prywatne sprawy były na tyle mało istotne, że w świetle jej zdolności i dużego zaangażowania zostały praktycznie zignorowane, a ruch oporu mógł się cieszyć kolejnym wyszkolonym członkiem.
Seran, po kilku miesiącach rekonwalescencji, wciąż miał trudności z chodzeniem. Poruszał się o kulach, często wymagał pomocy przy wykonywaniu niektórych czynności, a niezdolność do zaspakajania kobiet odbiła się na jego psychice. W prawdzie został oddelegowany do Bogobojnej Kali, by tam wspólnie z nią opracowywać taktyki i plany sabotażu, a Queran od tamtej pory nie miał okazji go spotkać, jednak wedle opowieści, jakie zasłyszał Kanalia, był zupełnie innym człowiekiem, bardziej nerwowym i miewającym stany depresyjne, przez co jego zdolności przywódcze znacząco zmalały. Towarzysz Serana, którego bohaterowie z lochów również uratowali, po przebyciu leczenia i rehabilitacji, zaczął działalność sabotażową w północnej części Ujścia.
Rana Querana zagoiła się dobrze, choć gangster miewał jeszcze bóle podczas ruszania lewym ramieniem. Nie sprawiała mu ona jednak problemów podczas walki, a w tej wciąż radził sobie doskonale, choć nieraz dopadało go niemal obezwładniające zmęczenie. Tego letniego poranka był w pełni wypoczęty, zdrowy i co najważniejsze – gotowy do dalszej walki o Ujście.
– Sir, więzień jest gotowy na przesłuchanie – odezwał się głos za plecami Kanalii. Młody parobek z łukiem przewieszonym przez ramię stanął u progu pokoju. – Jest przytomny, ale zdaje się, że za chwilę znów odpłynie. Stracił dużo krwi – poinformował chłopak.
Dwa dni temu został pojmany goblin uczestniczący w nocnym patrolu. Obecnym priorytetem ruchu oporu było wydobycie wszelkich informacji o stanie uzbrojenia i liczebności stacjonujących w mieście wojsk Varulae, a także zlokalizowanie dowódcy okupanta. Pojmany patrolowiec był niezwykle odporny na ból i w początkowej fazie tortur, prowadzonych przez jednego z katów opozycji, nie wydusił ani słowa. Dlatego też odesłano go do Kanalii, który, cóż, mógł stanowić wzór dla oprawców. Czasu było niewiele. Więzień umierał. Queranowi wciąż jednak nie dawał spokoju widok na ulicy. Bezbronni ludzie za parę chwil mogli zginąć, a każde kolejne straty w ludności cywilnej tylko osłabiały to podupadające miasto. Musiał wybrać. Już teraz.