Re: Tawerna "Cech"

16
Dziś w Tawernie Cech była nie lada gratka dla wszystkich znajdujących się w niej. Miejsce to było świadkiem bardzo przyjemnej ceremonii, dwoje młodych ludzi - Angar i Arwena postanowili urządzić w niej wesele. Tak więc tawerna była odświętnie przystrojona i udekorowana, wyszorowana od podłóg praktycznie po sufit. Dziś nie dawano chrzczonego piwa ani rozrabianego wina. Nikt też nie znajdzie w kuflu żadnych paprochów ani pluskiew. Jedzenie również jest ciepłe i świeże, prosto z rożna znajdującego się przed Tawerną.
Goście państwa młodych to ludzie z Ujścia, głównie przyjaciele nowożeńców. Było wśród nich wiele osób młodych wiekiem, mężczyzn jak i dziewcząt. Cech pękał w szwach, pobrzmiewał śmiechem, śpiewami, okrzykami i toastami wznoszonymi za zdrowie państwa młodych. W kątach siedziano w mniejszych grupkach i palono fajkę wodną albo narkotyki. Ujście znajdowało się niedaleko Archipelagu, skąd przywożono duże ilości środków odurzających.
[/akapit][/akapit]Atmosfera była bardzo przyjazna i luźna. Muzyka skoczna, wesoła, wiele osób tańczyło na środku tawerny. Na honorowym miejscu przy stole siedzieli zaś państwo młodzi odziani w białe szaty. Ich ciemne karnacje odbijały się mocno od bieli strojów. Siedzenia nowożeńców były podniesione, tak więc każdy biesiadnik miał szansę zobaczyć ich.
Także każda osoba wchodząca do Tawerny mogła uczestniczyć w weselu. Nawet obcy podróżnik był witany z otwartymi ramionami, karmiony i pojony. Oczywiste było, że w takim przypadku musiał podziękować młodym za gościnę i zostawić im mały podarek.
Spoiler:

Re: Tawerna "Cech"

17
Chłopak wszedł do tawerny luźnym krokiem. Jako człowiek nie był uważany za coś godnego uwagi, co było dla niego zbawienne. Kolejne dzisiaj ubite zwierzę skończyło na ladzie. Było widać lekkie ślady po uduszeniu, po za tym zwierze wyglądało jakby spało. Jakiś pomocnik wziął nieżywą istotkę na rożna, a następnie chłopak dostał bochen chleba. Cały ciepły bochenek. Para młoda akurat jadła, ale część osób tańczyła w wyglancowanym na połysk pomieszczeniu jakiś tutejszy taniec. Tak wyglądało zwykłe życie. Ernest dosiadł się do jakiegoś stolika, w którym nie było tak ciasno, a następnie zaczął urywać kawały chleba, powoli jedząc ciepły bochen.

Re: Tawerna "Cech"

18
Mohlin wstał od swojego miejsca, zabierając puste naczynie. Pogodny nastrój w tawernie udzielił się także mu, więc prawie cały czas w kącikach ust gościł skromny uśmiech. Odłożył brudne naczynie na ladę i odwrócił się, by obserwować tańczących. Jedna z dziewczyn o burzy blond włosów musiała go dostrzec, gdyż podbiegła i pociągnęła na środek pomieszczenia. Niziołek był zbyt mocno zdezorientowany, by nie mylić się w krokach, jednak słodki uśmiech dziewczyny rozluźnił go i pozwolił ponieść się zabawie. Nie minął jeden utwór, gdy nogi Mohlina całkiem oddały się muzyce. Kilka minut później odprowadził wzrokiem, partnerkę i rozejrzał się za wolnym miejscem. Większość stolików była zapełniona, a że był osobą wstydliwą nie chciał siedzieć przy wielu obcych mu ludziach. Dosiadł się do do mężczyzny z zielonymi włosami i czerwoną kropką na czole oraz kilku innych pochłoniętych rozmową ze sobą.

Re: Tawerna "Cech"

19
Nawet gdyby ktoś uznał chłopaka za lamusa, buraka i gbura, to i tak był w błędzie. Pomimo że twarz zastygła od momentu skończenia skromnego posiłku, to i tak ubaw był po pachy. Najpierw zapuścili jakąś śmieszną piosenkę, a wszyscy, którzy byli pod wpływem ,,Archipelagowej rozkoszy" wrzeszczeli żeby para młoda zatańczyła. Najlepsze było, kiedy młoda panna skończyła jak długa. Nagle wziął podryg do tej piosenki: Jakiś Ork przez duże O zdążył zrobić dziurę w fundamentach, niziołek tańczył z dziewicą ze dwa razy od niego wyższą, a para krasnoludów próbowała się przecisnąć przez wszystkich, aby zaprezentować taniec ludowy. Z łatwej logiki wyszło, że gdyby było czym pić, to również byłoby czym pluć. Stoły opustoszały na kilka pieśni, a potem wszyscy porozsiadali się, czekając na ciepłe jedzenie, które miało być za chwilę rozdane. Prosto z rożna - chłopak uśmiechnął się. Najbliżej niego zasiadł niziołek mający około metr wzrostu. Chłopak tylko szepnął cicho
-Dobry taniec-
zanim kelnerzy zaczęli roznosić pachnące mięso.

Re: Tawerna "Cech"

20
Biesiada na weseli trwała w najlepsze. Goście bawili się naprawdę znakomicie, wybijali dziury w ścianach, rozbijali kufle o stoły i podłogę. Towarzystwo było coraz bardziej podchmielone, dochodziło też do utarczek słownych i przepychanek między niektórymi biesiadnikami. Niemniej szybko byli rozdzielani i sadzani w innych częściach sali. Z kątów dochodziły również jednoznaczne odgłosy świadczące o adekwatnych czynnościach damsko - męskich.
Stół przy którym siedzieli nasi biesiadnicy był spokojny. Towarzystwo tutaj nie piło za wiele. Można powiedzieć, że było dość dziwne. Nie śmiali się, jedynie obserwowali. Nie kosztowali również za wielu dań serwowanych na stołach. Oprócz maga i niziołka trzymali się na uboczu. Nie mówili nic do siebie, jedynie wymieniali spojrzenia. Przy stole siedziało około pięć osób. Czterech mężczyzn i kobieta. Wszyscy byli ogorzali, widać było, że są rodem z Archipelagu. Ubrani w luźne szaty, różnokolorowej barwy. Na głowach posiadali turbany czy też chusty zakrywające włosy.
Wtem jedna z kobiet przysunęła się bliżej naszego maga i uśmiechnęła się. Jednocześnie zdjęła z głowy nakrycie ukazując bogatą biżuterię i długie, falowane włosy. Kobieta była piękna. Spojrzała się swoimi kocimi oczami na Ernesta. (wygląd = klik.
- Witaj - jej biały uśmiech na pewno zwrócił uwagę - Jak masz na imię? Jestem Sybilla. Czy może znasz państwa młodych?
Dziewczyna najwyraźniej postanowiła przerwać milczenia i zintegrować się z współbiesiadnikami. Padło na mężczyznę czy też chłopaka, który siedział najbliżej niej. Szczęsciarz?

Tymczasem niziołek siedział naprzeciwko Ernesta (zakładam, że tak jest). Miał przed sobą maga, Sybillę, a także jednego z jej towarzyszy. Wielkiego, dość mrukliwego i z paskudną szramą na buzi człeka z Archipelagu. Obok niego siedziało zaś dwóch mało przyjemnych kumpli. Niziołek zwracał uwagę swoim wzrostem na siebie. Mężczyźni niemniej nie przyglądali się malcowi. Mohlin dzięki swojemu małemu wzrostowi mógł zobaczyć, że grupka siedząca przy nim coś sobie przekazuje. Gdzieś między przekazywanymi przedmiotami dało się dojrzeć słaby blask. Czyżby jakaś broń, a może delikatny poblask jakiegoś klejnotu? Rzeczy były przekazane dość szybko, więc dokładne ich zobaczenie również nie było możliwe.
Po przekazaniu sobie pakunków wszyscy czterej mężczyźni jak jeden mąż wstali od ławy. Niziołek podczas tej czynności mógł najzwyczajniej z niej spaść, ponieważ ruch został zrobiony niespodziewanie. Następnie mężczyźni rozpierzchli się po sali i szybkim krokiem podchodzili do kolejnych osób znajdujących się w Tawernie. Złapali parę nic nieświadomych biesiadników i ... podrzynali im gardło, albo wbijali ostrza w ciała nic nie świadomych i zaskoczonych osób.
Od razu podniósł się rwetes i tłum. Napastnicy działali sprawnie przez co udało im się usiec kilka osób zupełnie nieświadomych tego co się stało. Nikt również nie przeciwstawiał im się, większość chciała uciec jak najdalej z tego miejsca. Zaczęto również tłoczyć się do drzwi, aby spróbować uciec.

Sybilla była zajęta rozmową z Ernestem. Nie zwróciła nawet uwagi na to co się stało. Dopiero w momencie całego zamieszania popatrzyła pełna przerażenia na to co się działo. Nie mówiąc nic swojemu towarzyszowi rozmowy postanowiła uciec jak najprędzej i wmieszać się w tłum.

Re: Tawerna "Cech"

21
Ernest zajrzał do kieliszka z winem, który stał obok. Dziwnie się czuł, kiedy jako biesiadnik siedział przy najbardziej cichym stole. Tylko od czasu do czasu dało się słyszeć pomruki. Wino wyglądało dziwnie bez pluskiew, czy jakichś małych ,,śmietków" w zawartości. Upił trochę - stare, dobre wino. Widocznie naprawdę niecodziennie działo się tu coś takiego, dobre wino było zachowywane na naprawdę zacne okazje. Natomiast obecni ludzie tracili w zachowaniu. Było coraz więcej bitek, a z odgłosów dookoła, chłopak wywnioskował, że lepiej będzie patrzeć prosto, niż obracać się, szczególnie w kąty.Nagle jakaś dziewczyna przybliżyła się do niego. Była olśniewająco piękna. Oczy były zielone, jakby dziurawiły przez duszę, takie głębokie, wręcz nie do opisania, włosy nie miały ani jednej rozdwojonej końcówki, biżuteria była na droższa niż ,,trochę droga", a twarz wyglądała uwodzicielsko. Dało się w niej odczytać jakieś pragnienie. Chłopak zamyślił się. Co to mogło być? W tym momencie Kobieta zaczęła coś mówić
-Witaj, mam na imię Sybilla. Czy może znasz państwa młodych?
Tak, bardzo. - mruknął zamyślony chłopak
Przez chwilę zastanawiał się, co to za uczucie. Zwycięstwo? Radość? Władczość? Przez chwilę odpowiedzi chłopaka ograniczały się do: ,,Tak, tak, bardzo. Tak. Tak, jestem pewien", dopóki już podekscytowana kobieta nie powiedziała:
-Czyli ślub to jedno wielkie oszustwo potrzebne do wyłudzenia pieniędzy?-powiedziała kobieta, a paru mężczyzn wstało.
-Tak, ocz...- teraz sobie zdał sprawę, o co kobieta go wypytuje. Zrobił zdziwioną minę, a następnie powiedział:
-Nie. Znaczy... nie wiem. Nie znam ich.-

Sybilla popatrzyła na niego wzrokiem typu ,,już prawie to miałam!", a potem dało się słyszeć odgłosy jakby jakiejś zamieszki. Chłopak popatrzył w bok, a następnie w stronę Sybilli. Miał to skomentować, ale zanim otworzył usta, kobieta wyparowała. Wstał nagłym ruchem, odsuwając ławkę, a potem sięgnął do torby, i założył ją na ramię, na wszelki wypadek.
Ostatnio zmieniony 24 cze 2013, 20:50 przez Ernest, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Tawerna "Cech"

22
- Dzięki - od rzekł do zielonowłosego chłopaka na wzmiankę o tańcu. Zamyślił się nad dobraniem słów, by w razie okazji złożyć państwu młodym życzenia i serdecznie podziękowania. Póki co pozostawało mu siedzieć przy stoliku i patrzeć jak biesiadnicy pomału się upija. Nie było to zbyt interesujące zajęcie, jednak z pewnością lepsze niż siedzenie wśród podchmielonego towarzystwa. W miedzy czasie Mohlin podjadał to, co kładli przed, nim na talerzu. Nigdy nie głodował, ale najedzenie się do syta było rzadkością w życiu niziołka.
Może jakiś klejnot dla panny młodej - pomyślał widząc błysk w ręku mężczyzny. Kierowany podejrzeniami postanowił odprowadzić ich wzrokiem. Wstając prawie zwalili niziołka i, gdyby w porę nie złapał równowagi prawdopodobnie runął, by na ziemie. Mohlin zignorował to zachowanie i dalej przyglądał się czwórce. Głos uwiązł mu w gardle, gdy spostrzegł krew spływającą po martwych ciałach biesiadników. Niesiony instynktem skoczył pod stolik za plecami, by uniknąć nie tylko morderców, lecz także rozdeptania przez spanikowany tłum.
Co zrobić ? - myślał gorączkowo rozglądając się wokół siebie. Zawsze słyszał, by nie stawać do gry, jeśli nie jest się pewnym wygranej. A czy on sam, mały niziołek może coś zdziałać ? Wiedział, że nie ważne którą decyzje podejmie będzie srogo żałował. Kątem oka dostrzegł zbliżającego się w stronę jego stolika jednego z zamachowców. Taka okazja mogła się później nie powtórzyć. Najszybciej jak to było w jego pozycji wybiegł z ukrycia, wskoczył na krzesło, na stół i używając całego swojego pędu, wymierzył cios kolanem prosto w zęby przeciwnika.

Re: Tawerna "Cech"

23


Sytuacja była naprawdę dramatyczna. Nikt nie przypuszczał, że wesoła i towarzyszka biesiada przerodzi się w krwawe zbiegowisko. Tłum falował, krzyczał i próbował się wydostać. już nie tylko dziwni, zamaskowani mordercy siali popłoch w karczmie, ale również panika i nieskoordynowane działania. Zabójcy po pierwszym szoku zostali ujęci przez co mniej podchmielonych biesiadników i większych gabarytowo. Dwójka z nich została złapana i unieszkodliwiona. Nie obyło się oczywiście bez bójki, pięści, kulaków i rozlewu krwi. Trzeci zabójca nie dał się porwać żywce. Walczył mężnie i nie chciał poddać się. W trakcie walki poranił mocno dwa krasnale i jednego orka. Jeden ze zranionych postanowił nie cackać się. Zdrową ręką zarzucił topór na łeb napastnika, przecinając go na pół.
Ścierwo padło na ziemię z rozpłataną głową między kotłująca się tłuszczę. W tym momencie z torby wypadła małą srebrna kula. Kiedy upadła na podłogę dało się usłyszeć syk powietrza jak z wypuszczanego balonu. Po chwili ze srebrnej kuli zaczęło wydobywać się ciemno-bure powietrze, gryzące i zasłaniające.
Wszystkie osoby w tawernie spowił bury dym, który gryzł w oczy i powodował trudności w oddychaniu. Wszystko zamarło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

A co się stało z naszymi bohaterami. Ernest, rozmówca z piękną Sybillą można powiedzieć, że miał pecha. Kobieta, która najwidoczniej znała napastników postanowiła uciekać. Zapewne by się jej to udało, gdyby nie fakt, że została zatrzymana. W tej części sali w której siedzieli napastnicy i nasi bohaterowie, towarzystwo było mniej podpite. Szybki refleks postronnych obserwatorów sprawił, że w momencie ucieczki Sybilli dwójka mężczyzn zastawiła jej drogę. Trzeci zaś stanął za nią, kiedy ciemnowłosa boleśnie odbiła się od muru.
- Dokąd to gołąbeczko - zacmokali dość paskudnie - Widzieliśmy, że siedziałaś z mordercami. Zapewne należysz do nich.
Po tych słowach ręce dziewczyny zostały boleśnie wykręcone do tyłu, że ta aż Sybilla krzyknęła z bólu. Wtedy również zwrócono uwagę na Ernesta, który to właśnie chciał wstać od stołu. Trojka mężczyzn w mig złapała jego spojrzenie i obrzuciła go bardzo złym wzrokiem.
- On pewnie też jest w zmowie z mordercami! - Ten, który zagrodził drogę Sybilii pokazał palcem na Ernesta - Łapać go!
Kilka osób znajdujących się w tym rejonie sali bardzo niebezpiecznie podeszło do naszego bohatera z zamiarem unieszkodliwienia go. W tym jednak momencie całe pomieszczenie spowił szary dym, który sparaliżował wszystkich.
Nikt nic nie widział, także nasz bohater. Nie wiedział dokładnie gdzie się znajduje, w jakiej odległości od niego są napastnicy i ilu ich jest. Na kilka chwil nikt nie atakował ani też nie robił gwałtownych ruchów. To mogła być szansa dla Ernesta na ucieczkę!

Tymczasem niziołek, widząc co się święci, postanowił schować się pod stołem. Rozsądne wyjście, zaważając na to co działo się w tawernie. Po krótkich rozmyślaniach niziołek postanowił jednak wyjść i skoczyć do walki. Katem oka zauważył ciemne szaty. Sądził że to zamachowiec. W tym zamieszaniu i kotłowaninie mógł się pomylić. Tak się w istocie stało. Ten kogo zaatakował nie był zabójcą, a jednym z wielu biorących udział w zamieszaniu. Cios niziołka okazał się jednak skuteczny. Zwalił na podłogę jednego z postawniejszych mężczyzn w tawernie. Ten był tak zaskoczony ciosem, że nawet nie odparował go. Zwalił się nieprzytomny na ziemię.
Mohlin mógłby być z siebie dumny, gdyby nie to, że zaatakował nieodpowiedniego człeka. Po całym ciosie niziołka również owionął szary dym, który mocno utrudnił widzenie. Na nieszczęście jeszcze przed zupełnym paraliżem tawerny, ktoś zadał małemu cios w tył głowy. Zapewne przypadkowy. Nie za mocny, gdyż nasz bohater nie stracił przytomności, niemniej pociemniało mu mocno przed oczami, a głowa zaczęła bardzo mocno boleć. Nadal leżał na pobitym przez siebie mężczyźnie.

Re: Tawerna "Cech"

24
Niziołek uśmiechnął się, gdy było już oczywiste, że cios został wymierzony precyzyjnie. Szkoda, tylko iż nie potrafił tak precyzyjne rozpoznać osoby z tłumu. Wystarczyło jedno spojrzenie na twarz mężczyzny, a cała radość uleciała z chłopaka pozostawiając ogromne rozczarowanie.
Ty kretynie, to nie ten. Zaatakowałeś nie winnego człowieka - pomyślał, kryjąc twarz w dłoniach.
Zrobił to dosłownie na chwilę, a gdy zdjął je wzrok napotkał szarą mgłę. Obraz zaczął niknąć, a sylwetki postaci rozpływać się. Tak jak poprzednio Mohlin działał najszybciej jak mógł. Złapał nieprzytomnego mężczyznę, by zaciągnąć go pod stolik, pod którym nie tak dawno się chował.
Zbyt pochłonięty niesieniem pomocy zapomniał o sobie i przypłacił to bardzo mocnym ciosem w głowę. Większość zapewne chwyciła, by się za ranę czekając, aż ból ustąpi, jednak niziołek wiedziony instynktem przetrwania i myślą, że ktoś go atakuje rzucił się w tłum. Migająca czerń przed oczami, mgła zasłaniając resztki obrazu i nagłe trudności z oddychaniem doprowadziły Mohlina do całkowitej dezorientacji.
Którędy uciekać ? - pomyślał. - Drzwi na pewno nie, więc którędy ?
Nagle doznał olśnienia. Musiał wydostać się przez okno. Nie myślał, po prostu ruszył przed siebie wystawiając ręce by odnaleźć ścianę.

Re: Tawerna "Cech"

25
Próba wstania nie za bardzo wyszła. Ponownego siadu też.
Wszystkich sparaliżował szary dym. Teraz albo nigdy.
Rys pod stół. Oczywiście dodatkowy guz na głowie.

Strach. Determinacja. Niesłuszne oskarżenie. Te uczucia rządziły chłopakiem. Stąd nie dało się uciec. Albo dało, ale bardzo trudno.
Tam było okno, można by go dosięgnąć. Czekać aż dym opadnie? Nie ma mowy. Ruch też mógłby ich sprowadzić. To było bez sensu. Cicho kartkował księgę. Po chwili znalazł to czego szukał. Mruknął parę słów, trzymając księgę prawie zamkniętą. Blado błysło.
Dym przestał być uciążliwy. Dalej było ciemno, ale przynajmniej dym nie gryzł w oczy. Czas wprowadzić jeszcze większy rumor.

Łatwiej można by się dostać do okien. Przynajmniej wiadomo co robić.
Najpierw wyszukał stronicę. Niebieska. Najlepsza. Ulubiona.
Położył dłonie na księdze. Skupił się na wodzie. Na strumykach, rzekach, morzach. Poczuł jak wsuwa palce w wyrwę między magią a samym żywiołem, bierze po trochu tego i tego, łączy. Panuje nad tym. Postawia się jako pan. Jedynie w tej krainie czuł się zwycięsko. Wzmocnił całą powstałą moc adrenaliną. Strachem. Przed śmiercią.[/akapit]
Rzucił to wszystko w podłogę, spodziewając się syku.

Tawerna „Cech"

26
POST BARDA
Akcja przeniesiona z tego tematu

Po odwiedzeniu domu Barbucha Mendeliosa i zdobyciu potrzebnych informacji, Mehren mógł cieszyć się spokojem reszty nocy. Te kilka godzin, które pozostały mu do świtu, mógł spędzić na odpoczynku, rozważając i planując swoje kolejne kroki. Miał informacje, o które prosił go zleceniodawca - moment, w którym cel miał wyruszyć z miasta, nie był jednak jasno określony i wymagał obserwacji domu Mendeliosa, który miał wysłać kuriera z lisem do swojej córki. Mimo to, Mehren postanowił udać się na spotkanie z kontaktem, który wysłał zleceniodawca i poinformować go o najświeższych odkryciach.

Tawerna "Cech" stała nieopodal portu, jednak została oszczędzona przy zniszczeniu nadmorskiej części miasta. Pozbawiona większości żeglarzy, którzy stanowili lwią część klientów, straszyła pustkami i słabym piwem, wydawało się jednak, że to właśnie przez to opustoszenie była dobrym miejscem spotkań.

Pozostawiona w skrytce Mehrena informacja mówiła o tym, że w razie potrzeby kontkatu, ktoś zwykle będzie czekał na niego w "Cechu" właśnie.

Przekroczywszy próg tawerny, Mehrena przywitał zapach zwietrzałego piwa i niemytego ciała. Od drobnych pijaczyn, widokiem odstawał mężczyzna usadowiony przy przeciwległej ścianie, pochylony nad księgą, w której z zapałem skrobał piórem.
Spoiler:
Mężczyzna ubrany był w schludny, czarny strój, a jego dłuższe włosy zebrano z tyłu w drobny kucyk. Wąsy wyglądały jak przystrzyżone przez najlepszego golibrodę. Mehren wiedział, że to ktoś, do kogo powinien się udać, jeśli chciał podzielić się wiadomościami.
Obrazek

Tawerna „Cech"

27
POST POSTACI
Mehren
Domyślał się, że nawet jeśli kupiec połączy kropki, może uznać, że do włamania nie doszło i nie będzie zbytnio sprawdzał. Tutaj jednak nie było pewności, czy jego wizja się sprawdzi. Pozostawił kosztowności, list, a także nie było większych zmian pozostawionych przedmiotach. Jedynie pudełko zostało zabrane. Podejrzewał, że kupiec nie od razu przekona się, że go brakuje. To rodzaj schowka na specjalnie okazję, a przynajmniej tak podejrzewał. Dodatkowo zastanawiał się, jak mężczyzna będzie wkurwiony na swoich ochroniarzy, których nie mógł dobudzić. Prawdziwy dowód rzeczowy zabrał, a pozostawił inne, gdzie nie było śladu miksturki. Dlatego nawet ich wersja o tym, że pili tylko jedną butelczynę w obliczu widoku, jaki przygotował, nie będzie przekonujące.
Wiedział, że jego gra nie była dobra, aczkolwiek nie istniała sytuacja, która mogłaby wyjaśnić, co robi. To był wybór między źle, a tragicznie. I chyba uniknął drugiej opcji. Sama sytuacja zabolała jego dumę, bo nie powinien doprowadzić do tej sytuacji. Pośpiech go załatwił, gdyż nie przewidział, że jego cel będzie tak długo ociągać się z ptakiem i usłyszy szczek zamka. Musiał mieć naprawdę nietoperzy słuch. Dźwięk przecież nie był gorszy od skrzypiących drzwi.

W pokoju karczmy, gdzie nocował dzisiaj, przyjrzał się przy blasku świecy temu niezwykłemu odkryciu, który zabrał w jego domu. Chciał zobaczyć, jak to wygląda i przemyśleć sposób otwarcia. Nie mogło być to nic skomplikowanego ze względu właśnie na to, by każdy mógł to otworzyć. Wiedział, że kupiec potrafił to otworzyć w ciągu sekund. U niego te próby zajmie pewnie znacznie więcej czasu. Na razie po prostu potrzebował czasu na przemyślenie. Zapamiętał każdy szczegół pudełka, zjadł kolację, umył się i odpoczął w karczemnym łóżku.

Rano, nauczony już przed laty, by tak wcześnie wstawać, zebrał się z łóżka i szykował się do swoistego rytuału. Nigdy nie spędzał w jednym miejscu więcej niż jedną noc. Oczywiście ta żelazna reguła nie była do końca prawdziwa. Jeśli konieczność wymagała, tak robił, choć oczywiście niechętnie. Oczywiście śniadanie, mycie w balii wody i ze świeżą głową spróbował pierwszy raz otworzyć pudełko bez użycia siły. Spędził na próbach kilka minut i jeśli się nie powiodły, oddał klucz karczmarzowi i opuścił przybytek. Najpierw udał się do miejsca, gdzie trenował w okolicach Ujścia. Poza miastem rozpoczął trening, który był jego codziennością, odkąd tylko podążał swoją ścieżką. Pierwszym elementem były przewroty w tył i przód. Wykonywał je, stojąc, leżąc, klękając, z przysiadu i z sadu do różnych pozycji wyjściowych. I to było jedynie na rozgrzewkę. Drugim elementem treningu były podskoki obunóż, jednonóż i naprzemianstronnie w miejscu, w marszu i w biegu. Jak już skończył ten element, trzeci etap to zwyczajne podrzuty i chwyty różnej wielkości kamieni z podskokami, przysiadami. Ograniczył swoją codzienną rutynę do ostatniego elementu, czyli stanie na rękach i przedramionach, wykonując przy tym rozmaite figury. Trenował swoją zręczność i zwinność, gdyż czuł, że jeszcze mu tutaj brakowało.
Po porannym treningu udał się do nowej tawerny, gdzie opłacił sobie nocleg i zostawił rzeczy, które nie były mu już potrzebne. Po tej porannej rutynie udał się w końcu do przybytku, gdzie miał czekać kontakt jego. Irytował go lekko fakt, że klient nawet nie przygotował tajnego hasła, który ostatecznie potwierdziłby, że osoba jest od niego. Co, jeśli ktoś się pod niego podszywa? Nie rozumiał decyzji tego typu i musi coś z tym zrobić.
Przybywając do tawerny, rozejrzał się i uniósł lekko brew. Sporo pijaków i jeden trzeźwy, który coś pisał w księdze. Podejrzewał, że to sławnie ta osoba. Oczywistość tego była wręcz porażająca. Nie byłby sobą, który najpierw nie spytał karczmarza o tego mężczyznę. Podszedł do lady i postawił na niej jedną monetę. Mężczyzna, który tutaj opiekował się przybytkiem, na pewno zrozumie sugestię z jego strony.

- Karczmarzu, wiesz coś na temat tego mężczyzny z księgą? Przedstawiał się może? - Zapytał i podsunął w jego stronę monetę. Oczywiście mówił na tyle cicho, by nikt, poza osobą, do której te słowa zostały skierowane, nie usłyszą. Potrzebował odrobiny dyskrecji, jeśli chciał zdobyć jakieś informacje.
Licznik pechowych ofiar:
8

Tawerna „Cech"

28
POST BARDA
Pilnując, by pozostać w formie, Mehren przygotował się na nadejście dnia. Choć przez nocne wojaże i wczesne wstawanie zabrakło mu kilku godzin snu, wciąż był w formie na tyle dobrej, by móc przywitać świt z podniesioną głową.

Zamiast obserwować dom kupca lub też bramę, o której wspomniano w liście, półelf udał się do karczmy, by spotkać się ze swoim kontaktem. I choć wydawało się, że mężczyzna był podstawiony jak na srebrnym półmisku, skrytobójca zamierzał sprawdzić go najpierw u karczmarza.

Ten, który stał przy szynku, nawet nie udawał, że pracuje. Leniwe obserwowanie gości przerwał mu półelf. Bez wahania przyjął monetę.

- A bo ja wiem? Mi się nie przedstawiał. Ponoć przyjechał z Oros i skrobie w tej swojej książce. Jakby kto potrafił tu czytać, to pewnie by mu ją gwizdnął, a tak? Komu to potrzebne? - Zaśmiał się chrapliwie. Karczmarz nie wyglądał na takiego, który ceni sobie dyskrecję, dlatego nawet nie krył się ze swoim komentarzem.

Mężczyzna przy stoliku rzucił Mehrenowi i barmanowi wymowne spojrzenie.
Obrazek

Tawerna „Cech"

29
POST POSTACI
Mehren

Popatrzył na karczmarza i zastanawiał się, jak bardzo głupi jest. Utwierdzał się w przekonaniu, iż sporo ludzi z Ujścia to imbecyle. Kolejny raz miał przykład, że nie należy oczekiwać zbyt wiele. Miał ochotę go tu zabić, ale to byłoby bardzo profesjonalne. Zwróciłoby to uwagę zbyt wielu osób. Przywołał wszystkie swoje siły, by opanować mordercze zamiary. Chciał jeszcze o coś zapytać, ale uznał, że to nie ma najmniejszego sensu. Rozmawiając zdecydowanie ciszej, podpytałby go jeszcze o jedną rzecz. Wsunął dłoń pod płaszcz, sprawdzając, czy aby na pewno jeden z noży do rzucania był na miejscu i przemieścił go, by schował w rękawie. Tak na wszelki wypadek, jeśli kłopoty by go odnalazły.

Odbił się od lady i skierował się do mężczyzny z książkami. Wolał naprawdę mieć zdecydowanie więcej informacji i pewności, czy to jest właściwy kontakt. Wszystko niby się zgadzało, ale i tak więcej niepewności miał. Będąc już przy stoliku, spytał:

- Witam, można się przysiąść? Kojarzę pana od naszego wspólnego znajomego. - Spytał się grzecznie, wymyślając to kłamstwo od razu. Jakoś trzeba było rozpocząć rozmowę, a tawerny miały często uszy i musiał posługiwać się mniej oczywistymi zwrotami. Liczył na to, że mężczyzna nie był kolejnym z głąbów i będzie można przeprowadzić z nim w miarę inteligentną rozmowę.
Licznik pechowych ofiar:
8

Tawerna „Cech"

30
POST BARDA
Barman rechotał, rozbawiony swoim własnym komentarzem. Nie wyglądał na takiego, który kiedykolwiek choć próbował namazać jedną czy dwie literki. Wszelkie transakcje w twarenie zapewne również były przeprowadzane "na gębę", gdy zatrudniano analfabetów.

- To jak, pijesz coś? - Zagadnął jeszcze Mehrena, gdy ten oddalał się od szynkwasu.

Mężczyzna siedzący przy stoliku dopiero po chwili spojrzał na półefla, gdy już skończył notować w dzienniku coś, co zanotowania wymagało. Dmuchnął w kierunku dopiero co nałożonego na pergamin atramentu, chcąc przyspieszyć jego schnięcie.

- Zapraszam. - Powiedział, choć tonem, który nie miał w sobie ani odrobiny gościnności. Nienaturalnie jasne oczy mężczyzny pozostały zimne. - Wspólny znajomy czeka na informacje. Jeśli jeszcze ich nie masz, bierz się do roboty.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”