Kanały

1
Wbrew obiegowej opinii, Ujście bardzo stara osada. Tak stara, że znalezione na jej terenie szczątki domostw pochodzą jeszcze z I Ery. Jak każde stare miasto i to skrywa jakieś tajemnice. Czarne Mury na południu posiadają w podziemiach niezbadane, więzienne bloki, w których ponoć nadal czekają na wolność demony i żywiołaki. Jest i położony na Archipelagu port Erola, którego ciągnące się pod całym miastem katakumby są ponoć miejscem spotkań wyrzutków i sekciarzy. Ujście nie ma zapomnianych więzień czy podziemnych cmentarzysk, ma natomiast Kanały.

Budowa ciągnącej się pod miastem sieci tuneli została rozpoczęta na początku drugiej Ery i jest sukcesywnie kontynuowana także dzisiaj. Nie ma pewności, czy to przedsięwzięcie miało jakiś większy sens, czy - jak sadzą niektórzy fantaści - Ujście niegdyś, w trakcie swojego złotego wieku, zajmowało wielokrotnie większy obszar, niż obecnie. Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy. Być może nigdy nie poznamy do końca tego wielopoziomowego labiryntu przejść, których ostateczne przeznaczenie mogło być zupełnie inne, niźli przypuszczamy.

Wielka, połączona z miastem sieć tuneli, licząca razem być może i kilkaset mil, była przeznaczona do wielu zadań, wśród których odprowadzanie nieczystości zawsze było jednym z mniej istotnych. Paradoksalnie, prawie cały obszar Kanałów jest suchy dzięki zmodernizowaniu systemowi rur odpływowych i pracującym w pocie czoła cieciom, napędzającym pompy.

Co można znaleźć w takim miejscu? Są tutaj chociażby potężne sale, które w chwili uderzenia morskich sztormów pochłaniają impet wzburzonej wody. To rozwiązanie architektoniczne już kilka razy uchroniło Ujście od katastrofy. Miasto długo podnosiłoby się ze zniszczeń po ataku wielkiej fali. Kanały pełnią także funkcję zapasowej sieci komunikacyjnej. Wielu kupców ma piwnice połączone z tym kompleksem, aby łatwiej transportować swoje towary. Mówi się, że pierwotnie to miało być jednym z ich podstawowych zadań. Świadczą o tym niektóre tunele, które są tak szerokie, że spokojnie mogą się w nich wyminąć konne wozy. Wielu handlarzy również tutaj sprzedaje i magazynuje swoje produkty.

Ważny w istocie Kanałów jest aspekt ewakuacyjny. Poza miastem istnieje kilkaset znanych wejść do podziemnego kompleksu. Ciemna stroną tego rozwiązania jest jednak to, że dzięki takiej ich mnogości praktycznie niemożliwym jest całkowite kontrolowanie przepływu towarów czy ludzi z i do miasta, co wpływa na dużą ilość nielegalnych procederów.

Parę słów warto też wspomnieć o mieszkańcach Kanałów. Wbrew temu, co się mówi, ich stałymi lokatorami nie są złodzieje, mordercy i przedstawiciele społecznego marginesu. Wspólnym mianownikiem tych wszystkich osób jest chyba tylko to, że tutaj mieszkają. Ktoś podczas rozpoczynania budowy przewidział taką opcję i stworzył mnóstwo pustych pomieszczeń, które tylko czekają na nowego właściciela. Znajdziemy tutaj szalonych proroków i samozwańczych obrońców sprawiedliwości. Żyją tutaj życiowi nieudacznicy i ludzie, którzy nieźle się dorobili. Ktoś założył za rogiem browar, a ktoś inny uprawia w jakimś zakątku jaskiniowa odmianę ziemniaków. Trzeci z kolei zajął się badaniami magicznymi, a czwarty z piątym, na złość sobie, postawili kapliczki Osureli i Krinn w pomieszczeniach po przeciwnych stronach ruchliwego korytarza. Wszystko to można spotkać także na powierzchni, ba zobaczymy tutaj niejedną oberżę, areszt czy patrol straży! Po prostu - miasto pod miastem ze wszystkimi jego cieniami i blaskami.

Ktoś mógłby jeszcze zadać sobie pytanie, jak niby takie miejsce może funkcjonować? Jakim cudem ludzie jeszcze nie podusili się w miejscu, gdzie każdy każdemu odbiera powietrze? Jakim sposobem światło miałoby docierać tak samo do tuneli położonych tuż pod powierzchnią, jak i tych umiejscowionych kilka pięter niżej?

Odpowiedź na to kluczowe pytanie jest nieco zaskakująca. Kanały bowiem niejako same dbają o to, żeby wszystko to działało. Kiedy do użytku zostanie oddany nowy tunel, w ciągu jednego tygodnia obrasta on dziwnym gatunkiem fluorescencyjnego porostu, który za powierzchniowego dnia sprawia, że jest jasno jak w południe, zaś w nocy ogranicza się do emanowania słabym poblaskiem. Ten gatunek stworzenia można spotkać jedynie w tym miejscu. Fragmenty przewiezione poza zasięg sieci Kanałów szybko traciły zdolność wzrostu i obumierały. Endemit, jak mówią jajogłowi. Uczeni biolodzy i magowie odkryli niesamowitą właściwość tej świecącej masy - otóż żyje ona z ludźmi w specyficznej symbiozie.

Substancja pochłania nadprogramową ciepłotę ich ciała (W Kanałach jest stała, pokojowa temperatura, niezależnie od pory roku.), przetwarza odchody, martwy naskórek i obumarłe tkanki. Ponadto, w zbiornikach kloacznych można zauważyć wyrastające ze świecącego bytu, specyficzne struktury, sięgające ku zbiornikom i pochłaniające zbędny dla ludzi materiał. Porost w zamian daje ludziom to, czego może brakować w tych ciemnych podziemiach - tlen i światło. Organizm ten żyje w symbiozie także z istniejącymi stawonogami, które z jakiegoś powodu pomagają mu zdobywać pożywienie. Raczej nie znajdziemy w Kanałach na wpół rozłożonego szczura.

Tutaj jednak kończy się zgoda naukowców co do tego gatunku, który wielu potocznie nazywa świetloroślą. Wśród prac naukowych są mnogie teorie próbujące wytłumaczyć to, jakim cudem zwykły porost miałby zawiązywać ścisłą współpracę z owadami. Co ciekawsze prace utrzymują, jakoby świetlorośl była... bogiem owadów. Trudno ocenić, co jest prawdą, a co wymysłem.

Nie ma także jednoznacznej teorii mówiącej o tym, czym w istocie porost jest. Różnorodne analizy sugerują jednak jego magiczne pochodzenie, przejawiające się w specyficznej odmianie inteligencji zbiorowej, co tłumaczyłoby reagowanie świetlorośli na narzekania o za mocne lub zbyt słabe światło. Tak jest, substancja ta dostosowuje intensywność promieniowania do wypowiedzianych próśb. Nie jest jednak pewne czy to efekt złożoności samej tkanki, czy może ukrytego gdzieś w najgłębszych poziomach Kanałów myślącego zalążka całej struktury. Faktem jednak pozostaje, że to właściwie jedyny czynnik, który utrzymuje podziemia Ujścia takimi, jakie są. Bez świetlorośli życie w Kanałach nie byłoby możliwe. Ten organizm jest istotny dla tamtejszego ekosystemu, towarzyszy wszystkim istotom błądzącym w podziemnych korytarzach.

Re: Kanały

2
Tunel prowadził niedaleko. Bardzo szybko dotarli do źródła światła. Zaraz przy pochodni w małym zagłębieniu w ścianie siedziała na drewnianym krześle młoda kobieta o ciemnej karnacji i bardzo krótkich blond włosach. Ubrana była w męski strój, w którym dosłownie wszystko było szare - koszula, kurtka, spodnie, wszystko! Dziewczyna nie była największej urody. Króciutkie jasne włosy kontrastujące z ciemną skórą jeszcze bardziej to pokazywały. W ręku trzymała jakąś książkę. Nie zauważyła jak podeszli.
- Ciekawa lektura? - spytał Fernod.
- Chcecie przejść? - zignorowała pytanie - Proszę!
Kobieta podeszła do końca tunelu i wtedy nagle stały tam solidne drewniane drzwi, chociaż dosłownie chwilę przedtem była tylko naga ściana. Sięgnęła do kieszeni, wyciągnęła metalowy klucz, włożyła go do zamka i przekręciła. Odrzwia ukazały wnętrze już prawowitej części podziemi. Tam ściany pokrywała standardowo dziwna świecąca roślina. Krasnolud prowadził ich dalej. Wgłąb tunelu.
- To jest najpłytszy Kanał, którego nie odkryli zieloni. - oznajmił Fernod - Już niedaleko.
Faktycznie było niedaleko. Ten odcinek był zwyczajnie długą linią przerywaną co jakiś czas wejściami do małych, raczej pustych pokoi. Niektóre izby były zamknięte, więc nie można było domyśleć się co ukrywane jest w środku. Po minięciu pięciu takich przejść skręcili w prawo - na drugą stronę tunelu. Był tam kolejny zamknięty pokój, ale do tego Fernod miał klucz, który niezwłocznie wyjął i rzucił krasnalowi. Zawiasy zaskrzypiały, a ich oczom ukazał się średniej wielkości okrągły stół bez krzeseł w dość małym pomieszczeniu dokładnie oświetlonym przez narośla. Stało przy nim już dwóch mężczyzn, a obaj byli dokładnie identyczni. Takie same rysy twarzy, takie same błękitne oczy, takie same krótko przycięte jasnobrązowe włosy, ten sam zdziwiony wyraz twarzy na widok Ireth i Amrasona. Tylko ubraniem się różnili. Jeden miał skórzany płaszcz, a drugi ciemnozielony kubrak i powycierane spodnie.
- Spodziewaliśmy się ujrzeć z Tobą kogoś innego. Kim są ci ludzie? - spytał ten w płaszczu.
- Dodatkowe towarzystwo - odparł Fernod - ale lepiej będzie jak się sami sobie przedstawicie.
[Mały edit poleciał]

Re: Kanały

3
Elf jak zawsze kiedy wchodził do kanałów zamyślił się nad pochodzeniem tajemniczej świetlorośli. Pamiętał jak próbował coś z niej wycisnąć, ale roślina tak szybko traciła swoje właściwości poza Kanałami że jej alchemiczne zastosowanie było mocno ograniczone. Mijając "strażnika" miał ochotę parsknąć ale ograniczył się do kąśliwych uwag w myślach. "Kto bierze ochroniarza który w ogóle nie zawraca uwagi na otoczenie. Gdyby udawała... to rozumiem. Albo..."- rozejrzał się dyskretnie ale nigdzie nikogo innego nie dojrzał więc wzruszył lekko ramionami i wszedł do kolejnego tunelu. Nie był zbyt zdziwiony jego nagłym pojawieniem się... kanały miały to do siebie że niektóre drzwi były widoczne dopiero kiedy przygrzmociło się w nie twarzą. Szedł cały czas spokojnie, cicho i bezdźwięcznie rozglądając się dyskretnie i starając się dokładnie wszystko zapamiętać. Kiedy weszli do pokoiku z bliźniakami znowu się dokładnie rozejrzał szukając ewentualnych zagrożeń. W jego umyśle coś jak "bezgraniczne zaufanie" i "całkowite bezpieczeństwo" nie istniało od wielu lat. Zapytany o miano zerknął na Ireth i pomyślał. "I tak mało kto zna i mało kogo obchodzi moje imię... cóż załatwmy to w krótszy i prostszy sposób." Skłonił się, a w zasadzie skinął bliźniakom głową i rzekł.
- Ludzie zwą mnie Szerszeń miło mi panów poznać.
Spoiler:

Re: Kanały

4
Zielony blask światorośli zawsze działał n anią uspokojająco. Od lat miała wyryte równanie: Światłorośl + Tunel = mniejsze zagrożenie. Na widok straży tylko westchneła. Jej poczucie niebezpieczeństwa podniosło sięwłąśnie o 35%. Bycie paranoikiem zostawiała Szerszeniowi. Doskonale robił to za dwie osoby. Podczas otwierania drzwi spojrzała uważnie gdzie został schowany klucz. Może jej się to przydać.
Rozejrzała się po pokoju, szukając niebezpieczeńtw, a przede wszystkim błyskotek. Dziewczyna uśmiechnęła się na odpowiedź Fernoda do bliźniaków. Nie ma nic lepszego niż odrobina sarkazmu na dobry początek dnia. Ukłoniła się lekko parze identycznych świertelników, mając oko na ich reakcję. Zdziwienie na widok pary elfów było niemal takie jak zamówienie wielkiego trunku i okazania się że nie masz czym zapłacić, bo ktoś zabrał ci pieniądze.
- Para lepkich rąk Ireth. A temu tutaj - wskazałą palcem na Amrasona - nie radzę kazać gotować. Ma w zwyczaju pzenoszenie pracy do domu.
Uśmiechnęła sie jeszcze szerzej pod kapturem. Pamiętała ten wypadek z zupą aż za dobrze.
Ostatnio zmieniony 08 mar 2015, 18:16 przez Rana, łącznie zmieniany 1 raz.
Veni, vidi i ukradłam

Re: Kanały

5
- Aha. - Odrzekł chłodno mężczyzna w płaszczu.
- Jestem Suzej, a to mój brat Noren - powiedział z lekkim ukłonem drugi bliźniak - Fernodzie, gdzie jest Uriel?
- Miałem nadzieję, że go tu spotkam. Nie ma go? - po usłyszeniu pytania z jego twarzy zniknęło zdziwienie, że Trzmiel tak naprawdę jest Szerszeniem, a zastąpiło je coś z pogranicza zdenerwowania i strachu. - Jak długo nie macie z nim kontaktu?
- Długo - odpowiedział szybko mężczyzna w płaszczu zwany Norenem.
- Cholera... Powinien tu być pierwszy.
- Ej, spokojnie. - zabrał głos Suzej - Poczekajmy jeszcze chwilę. Może się tylko spóźnił.
- JA się spóźniłem. Jakby on się spóźnił i tak byłby przede mną. Może nawet przed wami.
- Poczekajmy. - uspokajał bliźniak w zielonym kubraku - Wysłałem już kogoś by zbadał sprawę.
Czekali.
- Dobrze, powinienem wam wyjaśnić tę sprawę. - zaczął Fernod do elfów - Uriel - brakujący członek tego spotkania - miał za zadanie spisać bardzo ważne pisma. Rozmieszczenie ruchu oporu w Ujściu i pod nim oraz rozpiskę patroli w mieście. Chcieliśmy przemycić je za mury. Mamy te informacje, a on miał je jedynie przepisać na pergamin. To zwykły skryba, który mieszka parę tuneli niżej, ale był jednym z niewielu ludzi, którzy znali wszystkie nasze lokalizacje. Nawet jeśli nie zdążył ich spisać to gobliny szybko wyciągnęłyby z niego informacje. Rozumiecie powagę sytuacji?
Nagle w pokoju rozległo się głośne stukanie do drzwi. Krasnolud, na którego jakoś nikt wcześniej nie zwrócił uwagi, podszedł do nich i otworzył zamek. Od razu wleciał do izby jakiś młody chłopak, którego długie blond włosy i opaska na nich całe zalane były potem. Młodzieniec rozejrzał się po pomieszczeniu, wyszukał wzrokiem Suzeja i zaczął szybko zdawać raport:
- Loliusz zdobyty przez zielonych! Tenatir i Kiri w gotowości.
- Kurwa! - wrzasnął Fernod - To miał być bezpieczny tunel!
- Spokojnie. Trzeba myśleć trzeźwo. Noren, daj mapę. - Noren na rozkaz brata rozłożył na stole plany Ujścia - Na pewno go mają, więc są dwie opcje. Albo zabrali Uriela do lochu, albo trzymają go nadal w tunelu.
- Lochy również mają dojście do naszych ścieków. - wtrącił się Noren - Gdziekolwiek on jest powinniśmy iść pod miastem. Na powierzchni jest zbyt niebezpiecznie.
- Którędy ty chcesz iść jak front przesuwa się na Łącznik?! - Fernod był już wyraźnie wkurzony.
- Krinn. - po tych słowach nastała na chwilę cisza.
- To niewykonalne! Karienne...
- Karienne chyba też chce wyzwolić Ujście? - spytał mężczyzna w płaszczy.
- Nie mam pojęcia co ona chce. Krinn odpada. Pójdziemy powierzchnią.
- Chwila! Zapomnieliście o czym mówiłem? - wtrącił się drugi bliźniak - Mogą go nadal trzymać w Loliuszu. Proponuję najpierw sprawdzić tą opcję przed zrobieniem jakiegokolwiek kroku w stronę lochów. Może dałoby się tam jakoś zakraść...
- Tenatir i Kiri są gotowi wyrwać przejęty tunel z rąk Varulae frontalnym atakiem. - wychylił się młody blondyn.

Re: Kanały

6
Amrason widząc sypiącą się sytuacje mimo wszystko zachował spokój choć na jego twarzy zagościł szelmowski uśmiech. "Wreszcie coś się działo... kogo obchodziło czy coś dobrego czy złego... zapowiada się ciekawie." Kiedy wymiana zdań i pomysłów dobiegła końca odchrząknął znacząco i rzekł.
- Jeśli chodzi o zakradnięcie się gdzieś to ja i moja towarzyszka chętnie się tego podejmiemy. A frontalny atak to możecie sobie robić przy okazji dla odwrócenia uwagi bo wątpię żeby nie byli na niego gotowi. Skoro byli w stanie niespodziewanie zaatakować jednego z waszych wspólników to skąd wiecie czy nie mają jeszcze innych informacji? Mogą wiedzieć gdzie znajdują się inni wasi ludzie i być przygotowani na czas i miejsce ewentualnego ataku.- uśmiech na jego twarzy poszerzał się znacząco po czym dodał- A skoro my nie byliśmy w planach to nie mają prawa o nas wiedzieć... prawda? Więc proszę dajcie nam szanse na przeprowadzenie tej nieprzewidzianej ekspedycji... chyba że masz wobec nas inne plany.- spojrzał Fernoda dając tym samym do zrozumienia że dla niego tylko jego zdanie się liczy.
Starał się mówić spokojnie, ale nie mógł się już odczekać akcji. Miał nadzieje że jeśli nie bliźniacy mu nie zaufają to chociaż Pan "Moja piękna twarz" chociaż się zgodzi bo w przeciwnym razie szansa na prace przeleci im koło nosa i dostanie się jakiemuś krewnemu lub staremu znajomemu tego rodzeństwa. Zapowiadało się ciekawie. Albo będą musieli zrobić to tak aby skryba nie ucierpiał, albo usunąć go zanim zacznie śpiewać.
Spoiler:

Re: Kanały

7
Ireth prychnęła na widok (braku) zorganizowania. Niestety taki urok przestępców tego miasta i jego ścieków. Nie mają jak się dogadać bo chcą tego samego, a każdy więcej. "Co mnie obchodzi to że miasto się sypie? Ja chcę gorzałkę!" Słysząc słowa Amrasona uśmiechnęła się, wstrzymując diaboliczny śmiech aż skończył przemawiać. Och, już mogła sobie wyobrazić ciała zielonych i ich krew na ostrzach jej i jej towarzysza! Będzie za co pić jak się już wydostanie z tego łajna.
- Dajcie nam szansę i informację, a razem z Szerszeniem tak ich pożądlimy że nie będzie czego zbierać.
Powiedziała z uśmiechem, patrząc najpierw na ich twarze, a następnie na plan Ujścia oraz lokacje na które wskazywali człowieki.
Jeśli trzej krótkożyjący nie będą mieli obiekcji (jasne że nie będą mieli), zażąda wszelakich inforamcji któe mogą zmaksymalizować powodzenie misjii. To nie w jej stylu rzucać się na ślepo, zwłaszcza z jedną z tych kilku osób które nie przyjmą zlecenia na jej głowe.
Veni, vidi i ukradłam

Re: Kanały

8
Wzrok wszystkich zebranych zwrócił się na parę elfów. Dodatkowe głosy w sytuacji bez zgody są zwykle bardzo pomocne i zapowiadało się, że tak samo będzie w tym przypadku. Uśmiech Amrasona nie był na miejscu, ale co to miało za znaczenie? Sytuacja nie pozwalała na przebieranie w chętnych, a czasu było coraz mniej. Oczy Suzeja wskazywały na to, że popierał ten plan. Piękna Twarz raczej też, albo przynajmniej nie zamierzał się sprzeciwiać.
- Przejście Krinn byłoby prostsze. Nawet tę wiedźmę da się przekonać. Ewentualnie przekupić. - drugi bliźniak trwał nadal przy swoim - Tamten tunel jest jak Łącznik.
- Nie, oni mają rację. - odpowiedział Fernod, lecz w jego głosie można było wyczuć nutkę niepewności.
- W takim razie postanowione! - rzekł Suzej i pochylił się nad mapą - Szerszeniu, Ireth, popatrzcie tutaj. To jest Tenatir. - wskazał na dużą, długą, czarną linię - Jest najpłycej. Zaraz obok, poziom niżej jest Łącznik. - jego palec wylądował na trochę cieńszej literze "Y", od której odbiegały dwie jeszcze cieńsze proste - Ważny punkt strategiczny. Łączy się z nim nie tylko Tenatir, ale również Kiri i nasz cel - Loliusz. Na mapie jest... - przerwał i spojrzał się na młodego chłopaka, który nadal tu był, a widocznie informacje jakie przekazywał nie były zarezerwowane dla jego uszu. On to zrozumiał i prawie natychmiast odwrócił się na pięcie i wyszedł. Krasnolud otworzył mu drzwi by zaraz później zatrzasnąć je za jego plecami. - Na mapie jest tylko jedno wejście do tego tunelu, ale to nieprawda. Są dwa. Projektanci sprytnie to wymyślili. Zbudowali wąski labirynt prowadzący stąd do Loliusa. Wszystko szybko obrosło tym czymś świecącym. Dzięki temu nawet jak ktoś znajdzie przejście to nie będzie o tym wiedział. Kto by chciał przedzierać się przez chaszcze wgłąb ściany? Żeby tam dotrzeć musicie zejść na dół. W pokoju obok są schody. Jak już zejdziecie skręćcie w lewo i wymacajcie ścianę. Powinniście znaleźć szczelinę. Wejdźcie w nią i postarajcie się przejść do końca. Najpierw prosto, potem w prawo i dwa razy w lewo.
- Jak mech zacznie mocniej świecić zatrzymajcie się. - kontynuował wyjaśnianie Fernod - Oznacza to, że trafiliście do końca i tylko krok dzieli was od wskoczenia w środek oddziału zielonych. Bądźcie ostrożni. Wychylcie lekko z zarośli by rozeznać się w terenie. Znajdźcie coś, co wygląda na areszt i odbijcie Uriela. Światłorośl w tym tunelu jest gęsta. Może wam się to przydać. Reszta zależy od was. Proszę, oto klucz do izby, tej z przejściem na niższy poziom. - wręczył klucze Amrasowi - Noren, pokierujesz natarciem?
- Niech wam będzie. To, co mnie nie zabije będzie martwe, gdy z tym skończę. Skrzacie, - zwrócił się do krasnoluda - będziesz mi potrzebny.

Re: Kanały

9
Elf momentalnie spoważniał i skupił się na słuchaniu wskazówek. "Te informacje są bardzo cenne... chwila wiedźma? Cholera muszę ją kiedyś odwiedzić, albo chociaż zlecić Ireth małą kradzież chemikaliów." Przyjął klucz i po skończonej wymienię zdań skinął po prostu głową, a następnie ruszył do sali którą wskazał mu jego obecny pracodawca. Przed wyjściem zatrzymał się aby poczekać na Ireth. Potem kiedy już wejdą do pokoju z zejściem i staną przy szczelinie zapyta ją przekornie w ramach swego rodzaju żartu dla rozładowania napięcia.
- Czy zechce pani ruszyć przodem?- kłaniając się przy tym przesadnie.
A następnie zależnie od odpowiedzi albo ruszy za nią, a jeśli się oburzy to po prostu się uśmiechnie i ruszy przodem.
Spoiler:

Re: Kanały

10
//Mam komputer w naprawie więc będę rzadziej odpowiadać
Ireth skinęła głową po wysłuchaniu wskazówek. Zaczęła je sobie powtarzać w głowie by je utrwalić. Ruszyła za Amrasonem zamyślona. Prosto, prawo, lewo, lewo. Prosto, prawo, lewo, lewo, stop. Jak nie stop to wpadną w oddział żabek. Nic trudnego, racja? Racja?!
Na słowa Amrasona zaśmiała się mimo powagi sytuacji.
- A zapłacisz ma za to? - zapytała z uśmiechem, po czym ruszyła tunelem.
Do końca, prosto, prawo, lewo, lewo stop.
Veni, vidi i ukradłam

Re: Kanały

11
- I niech bogowie mają was w swojej opiece. - dodał na koniec Fernod przyglądając się uważnie każdej kropli atramentu na mapie.
Para elfów wyszła z pomieszczenia z powrotem na korytarz. Drzwi obok faktycznie były i to bardzo solidnie były. Klucz pasował, a zamek poinformował o tym, że został otwarty głuchym uderzeniem metalu o metal. Teraz pozostało tylko pociągnąć, ale to okazało się trudniejsze niż mogło się zdawać. Ciężkie żeliwo to nie odpowiedni materiał na drzwi, ale skoro zawiasy wytrzymały w odrzwiach, to Amarson powinien dać radę.
Dał. Komnata czająca się za tymi małymi wielkimi wrotami była o połowę mniejsza od poprzedniej, w której byli. Mech niczym śnieg wwiewający do gospody przez źle domknięte okno w parę chwil wysypał jasne światło na cały pokój razem z zajmującymi większą jego części stopniami prowadzącymi w dół. Elfy szły dalej. Schody były wyrzeźbione w kamieniu. Trudno ustalić ich wiek, ale sądząc po stopniu ukruszenia sięgającym do tego stopnia, że zejście stało się prawie pionowe, można by sądzić, że były bardzo stare, albo bardzo często używane. Pod nimi było identyczne pomieszczenie, ale z oczywistych względów w tym pokoju stopnie prowadziły w górę. Tu jednak nie było drzwi. Nie było już drzwi, bo stalowe zawiasy wyraźnie sterczały ze skały.
Kiedy przeszli przez próg ciemny dotychczas tunel rozjaśnił się promieniami dziwnej rośliny. Ten korytarz wyglądał inaczej niż poprzedni. Ten tu był nieprzerwany. Nie było drzwi, odnóg i temu podobnych. Wyglądało to trochę jakby ludzie zapomnieli o tym miejscu. Skoro jednak oni tu byli, to znaczy, że nie zapomnieli. Para zgodnie ze wskazówkami udała się pod odpowiednią ścianę i zaczęli wyszukiwać wśród zielska ukrytego przejścia. Amrason miał szczęście i prawie od razu trafił we właściwe miejsce. Tutaj pod świecącym mchem nie było ściany, a tylko więcej świecącego mchu.
Ireth szła pierwsza. W labiryncie jedynym zmysłem jaki mógł pomóc był dotyk, bo przed oczami widziała tylko fluorescencyjny porost, który po paru krokach wydzielał już o wiele mniej światła. Trzeba było iść bokiem, bo było tu wyjątkowo ciasno, ale na szczęście - niestety? - piersi nie przeszkadzały elfce w przedzieraniu się dalej. Amrason szedł tuż za nią. W końcu złodziejka dotarła do miejsca, w którym mech był jaśniejszy. Poczuła zapach tych, których zwie żabkami, a do jej uszu dobiegły oddalone goblinie rozmowy - وهي لن تفعل أي شيء، ولكن أود أن أهنئ الإبداع.
Oznaczało to, że dotarli na miejsce. Tutaj labirynt się kończył. Obydwoje stanęli pod ścianą. Cały czas byli ukryci przez wyjątkowo bujną roślinność kanałową.

Re: Kanały

12
Elf słysząc mowę, która przypominała mu pewien okres jego życia (i to niezbyt szczęśliwy) na chwile przestał oddychać.
"A więc dotarliśmy... i są tutaj te zielone pokraki..."
Postanowił poczekać aż Ireth wychyli się i przyjrzy przeciwnikowi, a jeżeli nie będzie się do tego kwapiła to poklepie ją po ramieniu i powie żeby się za niego cofnęła. Wtedy ostrożnie się wychyli i oceni jak mają dalej postępować. Zerknął na elfkę i pomyślał.
"Dwoje elfów leśnych, daleko od ojczyzny przedziera się przez oblepiony zielskiem tunel... jak las pada to pozostają chwasty. Ale coś się przeznaczenie z tymi roślinami uczepiło naszego narodu."
Spoiler:

Re: Kanały

13
Plan jest prosty. Odchylic nieco porost żeby spojrzeć na drugą stronę, majac na wzgledzie wszelkie ostre przedmioty które mogą zostać za nią posłane jeśli żabki zauważą jej obecność. To byłby okropny los, zginąć. Jeszcze nie dożyła czasów w których magia wskrzeszania pozwala przywrócić duszę. To byłaby strata wielkiego talentu złodziejskiego i udręki nauczycieli pisania w dziedzinie poprawności gramatycznej. W wypadku śmierci pozostaje mieć nadzieję że Amrason ukończył swój słoik do łapania dusz. Kto wie do jakiego piekła ją wyślą. Najpewniej tam gdzie nie ma procentów i mięcha, z biegającymi dookoła słodkimi i puchatymy stworzeniami próbującymi się zaprzyjaźnić.
Uśmiechnęła się smutno na tę myśl, sięgając ręką by odsunąć światorośl.
Veni, vidi i ukradłam

Re: Kanały

14
Ściany były gęsto porośnięte, ale rośliny nie mogły zapewnić ochrony na dłużej. Przedzieranie się przez nie byłoby nie dość, że rzucające się w oczy - bo kto by nie zauważył tańczących liści i zmienionej tym tańcem gry świateł? - to i hałaśliwe przez szelest podobny do takiego z dużego lasu w wietrzy dzień. Ireth odchyliła lekko światłorośl i ujrzała długi korytarz, który po kilkudziesięciu metrach rozdwajał się. Właśnie w tym rozwidleniu stało dwóch goblinów. Wyglądali jakby mieli tu czegoś strzec. Oboje przy pasie mieli krótkie mieczyki, a jeden z nich - tuż obok - pęk kluczy. Byli odwróceni do nich plecami. Najwyraźniej naprawdę nikt nie wiedział o istnieniu tego przejścia. Wśród zarośli po prawej i lewej stronie tunelu ledwo dało się zauważyć drewniane elementy ścian, które prawie na pewno były drzwiami. Na wysokości ludzkich oczu były w nich małe otwory zastawione kratami. Z lewej słychać było cichy kobiecy płacz.

***

Jeden z zielonoskórych postanowił podrapać się po dupie, co wywołało charakterystyczny dźwięk potrząsanych kluczy u jego pasa. Drugi goblin odruchowo spojrzał za siebie, by sprawdzić pochodzenie odgłosu, ale tego, co tam ujrzał się nie spodziewał. Oto za nim stała para elfów. Teraz zarówno długousi jak i zieloni patrzyli na siebie zdezorientowali, nie wiedząc, co właściwie teraz zrobić. W końcu ten spostrzegawczy ogarnął się i sięgnął broń. Szedł prosto na Szeszenia. Uważał zapewne, że kobietą nie warto się przejmować. Jego towarzysz podążył za nim, lecz ten patrzył już uważniej na Ireth.
- ترى نفس الشيء الذي أنا? - spytał ten z przodu.
- نعم، والجان - odparł drugi - قتلهم!
I ruszyli! Trudno uwierzyć jakie szybkie są te małe, zielone ludziki. Nim elfy się połapały, to oni byli już tuż przy nich z tymi ich krótkimi ostrzami. Melawen odruchowo miał sięgnąć po broń, ale zielony mu w tym przeszkodził sprytnie tnąc go w dłoń. Rana nie była poważna, ale wybiła go z rytmu i pozwoliła przeciwnikowi na wyprowadzenie kolejnego ciosu - pchnięcia prosto między żebra. Ten zwany Szerszeniem poczuł jak braknie mu tchu. Nie mógł już ochronić się przed trzecim, ostatecznym ciosem. Poczuł następnie powiew powietrza, chłód ostrza, ciepło wyciekającej krwi... A potem nie czuł już nic.
Ireth mogła próbować go ocalić, ale goblin z kluczami niewiarygodnie szybko zdążył ją rozbroić. Nim się obejrzała, a jej broń już leżała wszędzie dookoła, jednak nie w jej dłoni. Za to klinga zielonego była już przy niej.
Lecz jej akurat życie darowano. Po obezwładnieniu goblinia straż zaciągnęła ją do pomieszczenia, z którego słychać było wcześniej kobiecy płacz. Jak już tam trafiła ujrzała mnóstwo ludzi, upchanych w ciasnym i ciemnym pomieszczeniu, a jedynym źródłem światła były otwory w drzwiach. Nie sposób było rozpoznać kogokolwiek, ale widać było, że wszyscy tam są przerażeni i zdezorientowani.

AMRASON UŚMIERCONY!

Re: Kanały

15
Nowy Opis Kanałów:

Wbrew obiegowej opinii, Ujście to bardzo stara osada. Tak stara, że znalezione na jej terenie szczątki domostw pochodzą jeszcze z I Ery. Jak każde stare miasto i to skrywa jakieś tajemnice. Czarne Mury na południu posiadają w podziemiach niezbadane, więzienne bloki, w których ponoć nadal czekają na wolność demony i żywiołaki. Jest i położony na Archipelagu port Erola, którego ciągnące się pod całym miastem katakumby są ponoć miejscem spotkań wyrzutków i sekciarzy. Ujście nie ma zapomnianych więzień czy podziemnych cmentarzysk, ma natomiast Kanały.

Budowa ciągnącej się pod miastem sieci tuneli została rozpoczęta na początku drugiej Ery i stanowi nieodzowny dar dla mieszkańców miasta. Nie ma pewności, czy to przedsięwzięcie miało jakiś większy sens, czy - jak sadzą niektórzy fantaści - Ujście niegdyś, w trakcie swojego złotego wieku, zajmowało wielokrotnie większy obszar, niż obecnie. Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiemy. Być może nigdy nie poznamy do końca tego wielopoziomowego labiryntu przejść, których ostateczne przeznaczenie mogło być zupełnie inne, niźli przypuszczamy.

Wielka, połączona z miastem sieć tuneli, licząca razem być może i kilkaset mil, była przeznaczona do wielu zadań, wśród których odprowadzanie nieczystości zawsze było jednym z mniej istotnych. Paradoksalnie, prawie cały obszar Kanałów jest suchy dzięki zmodernizowaniu systemowi rur odpływowych i pracującym w pocie czoła cieciom, napędzającym pompy.

Co można znaleźć w takim miejscu? Są tutaj chociażby potężne sale, które w chwili uderzenia morskich sztormów pochłaniają impet wzburzonej wody. To rozwiązanie architektoniczne już kilka razy uchroniło Ujście od katastrofy. Miasto długo podnosiłoby się ze zniszczeń po ataku wielkiej fali. Kanały pełnią także funkcję zapasowej sieci komunikacyjnej. Wielu kupców miało piwnice połączone z tym kompleksem, aby łatwiej transportować swoje towary. Do teraz Izba Kupiecko-Rzemieślnicza wykorzystuje ich część do własnych celów, wbrew rozporządzeniom namiestnika miasta. Mówi się, że pierwotnie to miało być jednym z ich podstawowych zadań. Świadczą o tym niektóre tunele, które są tak szerokie, że spokojnie mogą się w nich wyminąć konne wozy. Niegdyś znajdowały się tutaj kramy i magazyny kupieckie, obecnie zupełnie zapomniane.

Ważny w istocie Kanałów jest aspekt ewakuacyjny. Poza miastem istnieje kilkaset znanych wejść do podziemnego kompleksu. Wiele z nich zostało zamurowanych po przejęciu przez zielonych władzy w Ujściu. Dzięki ich mnogości niemożliwym było zablokowanie przez orków wszystkich dróg prowadzących z miasta. Obecnie wykorzystywane są przez opozycjonistów w celach emigracyjnych, kontaktów z pozostałą częścią Herbii i zdobywaniem zapasów.


Parę słów warto też wspomnieć o dawnych mieszkańcach Kanałów. Wbrew temu, co się mówi, ich stałymi lokatorami nie byli złodzieje, mordercy i przedstawiciele społecznego marginesu. Wspólnym mianownikiem tych wszystkich osób jest chyba tylko to, że tutaj mieszkli. Ktoś podczas rozpoczynania budowy przewidział taką opcję i stworzył mnóstwo pustych pomieszczeń, które tylko czekają na nowego właściciela. Przechadzając się podziemnymi korytarzami można było spotkać szalonych proroków i samozwańczych obrońców sprawiedliwości. Żyli tutaj obok siebie życiowi nieudacznicy i ludzie, którzy nieźle się dorobili. Ktoś kiedyś założył za rogiem browar, a ktoś inny uprawiał w jakimś zakątku jaskiniowa odmianę ziemniaków. Prowadzono tutaj badania magiczne i stawiano kapliczki. Można było tutaj spotkać wszystko to co było na powierzchni. Oberżę, areszt i patrole straży. Po prostu - miasto pod miastem ze wszystkimi jego cieniami i blaskami.

Obecnie Kanały zostały zamknięte zgodnie z rozporządzeniem namiestnika miasta. Przebywanie na ich terenie było surowo karane. Nawet goblińscy handlarze unikali częstych patroli orczych, aby nie zostać posądzonymi o współprace z ruchem oporu. Nie wszędzie jednak sięgnęły macki obecnej władzy. Pewna część podziemnego miasta została oddzielona od głównych tuneli. Tam nadal panuje życie. Trochę mniej barwne i głośne jak kiedyś, ale nadal pełne ludzi, niziołków i elfów. Znaleźć można tam również kilka goblinów i orków, które nie zgadzają się z poglądami swoich braci. Jest jeden rynek, źródła świeżej wody, niewielkie zakłady rzemieślnicze, browary, biblioteka, zbrojownia i koszary ochotniczych patroli. Nie można jednak nie wspomnieć o siedzibie opozycjonistów, która została skrzętnie ukryta nawet przed oczami mieszkańców Kanałów. Na najniższym z pięter znajduje się siedziba gangu Bogobojnej Kali, który pełni teraz rolę głównego punktu koordynującego działaniem Ruchu Oporu.

Ktoś mógłby jeszcze zadać sobie pytanie, jak niby takie miejsce mogło funkcjonować? Jakim cudem ludzie nie podusili się w miejscu, gdzie każdy każdemu odbiera powietrze? Jakim sposobem światło miałoby docierać tak samo do tuneli położonych tuż pod powierzchnią, jak i tych umiejscowionych kilka pięter niżej?

Odpowiedź na to kluczowe pytanie jest nieco zaskakująca. Kanały bowiem niejako same dbały o to, żeby wszystko to działało. Kiedy do użytku został oddany nowy tunel, w ciągu jednego tygodnia obrastał on dziwnym gatunkiem fluorescencyjnego porostu, który za powierzchniowego dnia sprawia, że jest jasno jak w południe, zaś w nocy ogranicza się do emanowania słabym poblaskiem. Ten gatunek stworzenia można spotkać jedynie w tym miejscu. Fragmenty przewiezione poza zasięg sieci Kanałów szybko traciły zdolność wzrostu i obumierały. Endemit, jak mówią jajogłowi. Uczeni biolodzy i magowie odkryli niesamowitą właściwość tej świecącej masy - otóż żyje ona z ludźmi w specyficznej symbiozie.

Substancja pochłania nadprogramową ciepłotę ich ciała (W Kanałach jest stała, pokojowa temperatura, niezależnie od pory roku.), przetwarza odchody, martwy naskórek i obumarłe tkanki. Ponadto, w zbiornikach kloacznych można zauważyć wyrastające ze świecącego bytu, specyficzne struktury, sięgające ku zbiornikom i pochłaniające zbędny dla ludzi materiał. Porost w zamian daje ludziom to, czego może brakować w tych ciemnych podziemiach - tlen i światło. Organizm ten żyje w symbiozie także z istniejącymi stawonogami, które z jakiegoś powodu pomagają mu zdobywać pożywienie. Raczej nie znajdziemy w Kanałach na wpół rozłożonego szczura.

Tutaj jednak kończy się zgoda naukowców co do tego gatunku, który wielu potocznie nazywa świetloroślą. Wśród prac naukowych są mnogie teorie próbujące wytłumaczyć to, jakim cudem zwykły porost miałby zawiązywać ścisłą współpracę z owadami. Co ciekawsze prace utrzymują, jakoby świetlorośl była... bogiem owadów. Trudno ocenić, co jest prawdą, a co wymysłem.

Nie ma także jednoznacznej teorii mówiącej o tym, czym w istocie porost jest. Różnorodne analizy sugerują jednak jego magiczne pochodzenie, przejawiające się w specyficznej odmianie inteligencji zbiorowej, co tłumaczyłoby reagowanie świetlorośli na narzekania o za mocne lub zbyt słabe światło. Tak jest, substancja ta dostosowuje intensywność promieniowania do wypowiedzianych próśb. Nie jest jednak pewne czy to efekt złożoności samej tkanki, czy może ukrytego gdzieś w najgłębszych poziomach Kanałów myślącego zalążka całej struktury. Faktem jednak pozostaje, że to właściwie jedyny czynnik, który utrzymuje podziemia Ujścia takimi, jakie są. Bez świetlorośli życie w Kanałach nie byłoby możliwe. Ten organizm jest istotny dla tamtejszego ekosystemu, towarzyszy wszystkim istotom błądzącym w podziemnych korytarzach.
  • Lauri
Miasto grzechu, jak niegdyś nazywano najbardziej wysunięty na południe port Keronu, zresztą obecnie w rękach zielonej władzy, zawsze należało do gorących miejsc. Tutaj nigdy nie było spokojnie i bezpiecznie. Zmienił się jedynie gospodarz, scenografia i rekwizyty. W tym spektaklu spotkać można było odnaleźć tych samych aktorów, którzy przyjęli inne role. Organizacje przestępcze, które niegdyś wyzyskiwały kupców, sprzedawały banderolę, rozprowadzały substancje halucynogenne, zastraszały strażników i zajmowały się prowadzeniem burdeli, teraz przejęły rolę idealistycznego ruchu oporu, sprzeciwiającej się okupantowi. Tylko Emaldir za każdym razem powtarzał, że nie było już żadnego okupanta. Część mieszkańców Ujścia, którzy przyzwyczaili się do dawnej samowolki i przekupstwu ludzkich urzędników, nie potrafiło zaakceptować nowego porządku. A przecież było tak jak kiedyś. Ulice były pełne niebezpieczeństw, handel się toczył, obywatele prowadzili swój monotonny żywo, śmietanka pławiła się w bezpiecznych częściach miasta, a osoby, takie jak wysoki elf, ręce miały pełne roboty. Był świeżo po ostatnim zleceniu, w którym miał określić ruchy wojsk kerońskiej armii. Okazuje się, że pod wpływem wydarzeń w Oros i negatywnych nastrojów wobec nieludzkich magów, żołnierze bez wsparcia czarodziejów, postanowili wycofać się. Król Aidan z pewnością knuł kolejny podły plan. Nie zdziwiłby się, gdyby chcieli wziąć ich głodem. Ich i całe miasto, wraz z niewinnymi mieszkańcami. Kerończycy nie potrafili zaakceptować swojej porażki. Dojdzie do kolejnych poważnych starć, w których weźmie udział nie tylko stacjonujące w Ujściu oddziały orków, ale również wojsko z baronii Varulae. Shar-agar namiestnik miasta był bardzo zadowolony z wycofania się wroga. Odbudowa strat, które poczyniła wojna, była dość mozolna. Środki poświęcone na nowo zdobyte ziemię nie były wystarczające. Wzmocnienie obwarowań miasta kosztowało namiestnika więcej niż chciał. Do teraz pluł sobie w brodę, że dał tak wiele praw jednemu z bardziej znanych goblinów w Urk-hun- Tudhowi. Był przewodniczącym Izby Kupiecko-Rzemieślniczej, a na terenie Ujścia założył jedną z głównych placówek. Nie miał jednak wyboru, jeżeli chciał odbudować miasto.

Venaris jednak nie miał czasu na odpoczynek po ostatnim sukcesie, za który zarobił nie małe pieniądze, gdyż dostał kolejne zlecenie. Niby mógł odpuścić. Miał sporą sumkę, za którą mógł gdzieś wyjechać i rozpocząć nowe życie. Tylko on nie widział siebie w innej roli. Nie miał alternatywnego pomysłu na siebie. Tutaj było mu dobrze, a działanie dla orczej władzy było nadzwyczaj opłacalne. Nie dostrzegał przejawu rasizmu ze strony zielonych, o którym trąbiła opozycja. Choć nie miał tego samego koloru skóry, nie był traktowany gorzej. Zdarzały się głupie żarty, wyzwiska, czy szturchnięcia. Nie raz musiał dać jednemu czy drugiemu orkowi po pysku. Nie raz też sam musiał zbierać swoje obite kości z bruku. Nie było jednak w tym nic rasistowskiego. Przybysze z Urk-hun po prostu tacy byli. Bezpośredni, porywczy, brutalni i głośni. Nie raz słyszał określenia na gobliny, jako matczynych wypierdków, niedorozwojów, łajna szaszarathów, czy szambonurów. Te nigdy nie pozostawały winne i nadawały orkom takie określenia jak ćwierćgłówki, worki mięsa, niewolnicy czarnych murów, a nawet ludzioluby. Przy czym warto podkreślić, że po ostatnim określeniu zazwyczaj dochodziło do rękoczynów, w których nierzadko uczestniczył wysoki elf.

Wszystko zaczęło się jak zawsze w karczmie „Basen Północy”, gdzie miał zamiar odpocząć od ostatnich wyczynów. Zamówił jakieś tanie piwo, które nawet nie było podobne smakiem do chmielowego trunku i sączył sobie je w spokoju, słuchając przekomarzania dwóch goblinich bliźniaków, którzy prawdopodobnie zajmowali się czarowaniem. W chwili, gdy jeden z nich przechwalał się swoimi ognistymi wyczynami, usłyszał gwizdnięcie. To właściciel. Ludzki mężczyzna, który prowadził tutaj od dawna lokal, miał bardzo dobre kontakty z zieloną władzą. Nikt go nie niepokoił. Pewnie dlatego, że był to ponoć najlepszy lokal w całym Ujściu, którego klimat najbardziej przypominał nowym ich rodzime strony. Przede wszystkim przez te wszystkie burdy, które tutaj wszczynano, lecące krzesła, krew gęsto zraszającą drewniane deski parkietu i bite kufle. Oberżysta nigdy nie protestował. Tylko umykał im z oczu. Miał dobre relacje nie tylko z zielonymi mieszkańcami miasta, ale również z ważniejszymi personami. Nieraz sam Ter-han przekazywał mu zlecenia dla osób, które nie należały do straży miejskiej. Tak, mowa tutaj o dowódcy straży miejskiej, o którym krążą mroczne legendy.

Samuel, gdyż tak nazywał się właściciel Basenu Północy, zagwizdnął drugi raz i machnął ręką na elfa. On wiedział co to znaczy. Kolejne zlecenie. Kurwa. Nawet dobrze się nie rozsiadł, nie skończył piwa, a już coś od niego chcieli. Z drugiej strony co miałby innego robić. Urżnąć się w trupa jak część strażników miejskich, która wróciła z patrolu? Przynajmniej będzie miał zajęcie. Nie wiedział jednak, że tym razem czeka go o wiele bardziej złożone zadanie, niż miało to się wcześniej. Ruch Oporu dawał już poważnie w kość rządzącym i musieli podciąć w końcu im skrzydła. Ter-han chciał wynająć mężczyznę do rozbicia opozycjonistów od środka. Był elfem, nikt nie kojarzył go jako przyjaciela orków, a do tego swojego czasu był znany wśród grup przestępczych jako cenny zleceniobiorca. Miał się zwerbować w siły wroga, zdobywać informację na temat ich posunięć, sabotować działania, a ostatecznie wydać liderów, na czele z Bogobojną Kali. Tak. Kobietą, która jest teraz nazywaną Królową Podziemia. Najważniejszą personą w działaniach przeciwko zielonej władzy. Zrzeszyła w jedną organizację większość największych gangów, przyjęła w swoje szeregi wielu mieszkańców, a dysponuje nie tylko dużą liczbą osób, ale również świetnie przeszkolonymi personami. Emaldir był jednak świadomy, że Bogobojnej nie da się łatwo oszukać. Będzie musiał uważać, żeby nie zapędzić się samemu w kozi róg.

Nie było co czekać na kolejne ustalenia. Nawet nie dopił piwa. Dostał delikatną zaliczkę, która pokryje jego codzienne wydatki i ewentualny zakup nowego ekwipunku. Nie potrzebował tej kasy, ponieważ niemałą sumkę zębów, waluty powoli wprowadzanej w mieście, miał schowaną w skrytce w mieszkaniu. Ruszył w stronę podziemnego miasta. Stamtąd dowodzili wszystkimi działaniami, tam ukrywali się opozycjoniści i tam chowała się duża część mieszkańców, obawiająca się represji. Problemem nie było wskazanie orkom, gdzie znajdują się tunele uczęszczane przez dolnych, ale przejście nowych zabezpieczeń. Niełatwo było nawet naprowadzić tamtych na rozmowy o Dolnym Mieście, a co dopiero odnaleźć oddzieloną część kanałów. Wcześniej tak nie było. Każdy kto chciał mógł się tam dostać, ale od wcielenia Ujścia do Urk-hun bohaterowie starego porządku ukrywali się i swoich ludzi bardzo skrzętnie. I nawet taka osoba jak Emaldir nie wiedział, jak tam się dostać.
*** Wiele zmieniło się w porcie od czasu przejęcia władzy przez zielonych. Namiestnikiem miasta był dawny generał Shar-agar. Po krwawej wojnie o Ujście dopiero odbudowywano zniszczone obwarowania, a wiele kamienic nadal pozostawała opustoszałych. Jedynie bezdomni pomieszkiwali w gruzowiskach, ryzykując życie pod zrywającymi się sufitami. Dla bezpieczeństwa, które naruszane było przez opozycjonistów, zarządzono spokojne noce, czyli okres czasu objęty zakazem wychodzenia z domostw. Wyjątkiem była duża część orków oraz osoby, posiadające przepustki. Niektóre wydawane były bezterminowo, ale większość z nich dotyczyła konkretnych dni i godzin. Wszystko było związane z rosnącą atmosferą podburzaną przez gangi, które nie zgadzały się na ograniczenia półświatka. Władza musiała podejmować bardziej bezpośrednie kroki, aby chronić swoich obywateli przez dywersjami w postaci podpaleń, trucicielstwa, ataków partyzanckich czy głoszenia fałszywych informacji na temat sytuacji miasta. Stąd brały się wszystkie przesłuchania, rewizje, a nawet publiczne egzekucje najbardziej niebezpiecznych person.

Obok Shar-agara ważnymi personami w Ujściu był kapłan Usala i przewodniczący Izby Kupiecko-Rzemieślniczej. Obaj bardzo przyczynili się do rozwoju miasta, ponieważ wprowadzili tutaj wiele inwestycji. Ostatniej jesieni do portu zjechało się wiele pielgrzymów z Urk-hun, ale znalazły się również osoby z innych zakątków świata. W świątyni tysiąca bóstw oddano granitowy szlifowany posąg skrzydlatego boga. Jeden z najdroższych i najpiękniejszych jego wizerunków. Nawet świątynia w Kargarldzie i Czarnych Murach zazdrościły rzeźby, nawet jeżeli nie dorównywała wielkością ich posągów.

Z wiadomych powodów handel z Keronem zamarł, a wszystkie pakty handlowe trzeba było zawierać na nowo. Archipelag jednak nie przerwał kontaktów z Ujściem, a pogłoski chodzą, że zaczęto prowadzić nielegalny handel ludźmi. Za to w mieście pojawiło się wiele nowych produktów, przywiezionych z pustynnych ziem. Wraz z nimi zaś przybyła nowa egzotyczna moda. Mieszkańcy zaczęli odziewać się w luźne stroje w pstrokatych, intensywnych kolorach łączonych z bielą. Wraz z urk-huńskimi statkami przybyła kuchnia bogata w długoziarnisty ciemny ryż bagnisty, wołowinę i mocne przyprawy. W języku zaś można było zauważyć neologizmy, które wkradły się wraz z dialektami goblinów i orków. Przede wszystkim zauważyć można było nowe wulgaryzmy i regionalne nazwy na potrawy, stroje czy broń.

Nie tylko Emaldir zaobserwował, że w porcie ścierają się powoli dwa fronty polityczne, na których korzysta Ruch Oporu. Z jednej strony ostrą władzę prowadzi namiestnik, który zarządził w mieście typowy wojskowy rygor. Tłumi wszelkie bunty i inwestuje przede wszystkim w militarny sektor. Ujście nadal pozostaje terenem zagrożonym kolejnymi wojnami, a wojska Keronu ciągle przeformowują się, a ludzcy taktycy snują kolejne plany zdobycia miasta. Wyżej usytuowane gobliny zbierają jednak coraz większe poparcie, gdyż stawiają na rozwój gospodarki. To za ich wpływem zaczął odnawiać się handel w Ujściu, zaczęły tworzyć się nowe cechy rzemieślnicze, a okoliczne rozlewiska wykorzystano na uprawę ryżu. Reprezentują silniejszą asymilację obu kultur- dawnych mieszkańców i nowych zielonych społeczności. Mało tego- do spiczastych uszu dotarły wieści, że Rad-dar (arcykapłan) i Tudh planują zwiększyć swoje wpływy wprowadzając silne zmiany w porcie: szukając relikwii, aby ściągnąć pielgrzymów, inwestując finanse w stocznie, czy budując duży browar z ryżowym piwem. Elfowi podpowiada przeczucie, że jest w tym o wiele więcej niż zwykła chęć poprawienia życia mieszkańcom Ujścia i zbogacenie się.

Zmiany, wynikające z przejęcia władzy w mieście przez zielonych, wpłynęły również na gang Szram, do których należał Emaldir. Wcześniej nie była to silna organizacja przestępcza, która oddawała prym Bogobojnej Kali, Czerwonym Ostrzom czy Nocnym Włóczęgom. Nie mieszała się w poważniejsze starcia z tymi organizacjami. Nie tylko z powodu braku wystarczających sił, aby im zaszkodzić, ale również z pewnych reguł obowiązującym w Ujściu. Każdy z gangów posiadał swoje rewiry, swoją niszę i rangę. Bardzo często, gdy próbowano zakłócić ten ład, półświatek łączył się w jeden organizm, wykluczając niechciany czynnik. Gang Szram więc zawsze stał w pewnym cieniu zajmując się przemytami dla drobnych kupców, rozprowadzaniem narkotyków i zbieraniem haraczy z przystani czwartej. Elf bardzo wzbogacił ich szeregi, szpiegując dla nich inne gangi, ale również wykonując inne drobne zlecenia. Pasował tutaj. Ich los zmienił się w czasie oblężenia. Wtedy jedna część gangów zaczęła brać udział w walkach na ulicach, inni schowali się w podziemiach. Shar-agar został namiestnikiem, a wszystko się odwróciło. Dawne organizacje przestępcze zaczęły rzekomo walczyć o prawa obywateli, prowadząc działania dywersyjne na nowej władzy. Gang Szram początkowo uczestniczył w tych działaniach, ale później rosnące mieszane uczucia wewnątrz ich organizacji, doprowadziły do rozpadu. Część członków utworzyła Gang Brunatnych Szram, gdzie prowadzili niezależną działalność od Ruchu Oporu, cześć osób przyłączyła się do opozycjonistów, a inni pracowali tak jak wysoki elf z zielonymi.
*** Ostatnie dni w mieście były gorące i zmierzały do pożaru, którego nie dadzą rady ugasić, jeżeli nie podejmą szybko kroków. Podczas ostatniej egzekucji, w której miała zostać ścięta najbardziej podburzających mieszkańców do buntu kobieta-Lucja Herenza, została odbita przez opozycjonistów w biały dzień. Zginęło w tej potyczce kilku strażników, a nastroje w mieście stały się jeszcze bardziej niepewne. Odkryto również transport silne niestabilnej substancji magicznej, która mogłaby spowodować poważny wybuch. Gang Brunatnych Szram próbował go przejąć, ale akcja nie powiodła się. Strażnicy zawiedli, tak samo jak dwóch bardzo dobrze znanych elfowi bandytów- Księżniczka i Szafa. Mało tego. Ostatniej nocy ktoś zamordował strażnika w ślepym zaułku. Mieszkańcy stawali się coraz bardziej agresywni, a namiestnik nie potrafił temu zaradzić.

Opozycja po udanym ratunku na Lwią Lilię, jak również zwą rudowłosą buntowniczkę, obrosła w piórka i zaczęła podejmować coraz bardziej odważne kroki. Jeden z wyżej postawionych strażników zaproponował Emaldirowi, aby wykonał poważne zlecenie. Słyszał, że ludzie z Ruchu Oporu planują zaatakować transport żywności, który ma dotrzeć do Ujścia w najbliższym czasie. To był już szczyt. Opozycjoniści planowali zniszczyć jedzenie, które podążało do miasta tylko dlatego, żeby wykorzystać to jako kolejny argument w walce z zieloną władzą. Tym samym skazując mieszkańców na głód. Elf nie tylko czuł potrzebę wykonania tego zadania dla własnego zysku, ale również by uchronić obywateli przed cierpieniem i śmiercią, a w tym i siebie. Po zniszczonym transporcie z pewnością ceny żywności skoczą do góry.

Od tych wszystkich wydarzeń odciągały go jednak wieści od Evelen. Poznali się podczas walki Fenistei z Keronem. Łączyło ich coś więcej niż wspólny cel. Nie mieli jednak okazji się bliżej poznać bo ich losy zostały rozdzielone. On udał się do Ujścia, ona powróciła do Nowego Hollar. Teraz zaś pisała w swoim liście, że po Nocy Spadających Gwiazd leśne elfy w końcu się zebrały i postanowiły wyruszyć w poszukiwaniu nowego świata dla siebie. Wielki lud zaczął przemierzać ziemie ze Wschodniej Prowincji do Heliar. Część z Wysokich Elfów postanowiło wesprzeć swoich braci i zaoferowało swoją pomoc. Wśród nich była również Evelen, która znała się na medycynie. Ona była w tym punkcie podobna do niego. Również nie potrafiła znaleźć dla siebie jednej miejsca, zawsze szukała celu w swoim życiu. Wspominała w liście, że planuje zabrać się statkami do Archipelagu. Na końcu zaś napisała, że tęskni za jego uśmiechem i ciepłym głosem, a w snach wędruje do Ujścia.
*** Właśnie przemierzał jeden z kanałów, przechadzając się po suchej części korytarzy. Sam nie wiedział czego dokładnie szuka. Czy przejścia do Dolnego Miasta, czy opozycjonistów, czy własnych marzeń. Znał przecież ten labirynt jak własną kieszeń. Niegdyś snuł się tędy, wykonując kolejne zlecenia. Teraz rzadziej się przemieszczał kanałami, chyba że nocą, gdy panowała godzina ciszy. Musiał uważać jednak na patrole orków, które nie przyjmowały tłumaczeń, że jest przecież porządnym obywatelem Ujścia. Prawo zakazywało chodzenia po mieście o wyznaczonej godzinie bez przepustki niezależnie czy były to ulice miasta czy kanały.

Usłyszał jakieś hałasy. Głosy, krzyki i brzdęknięcia metalu. Zwykły elf, prowadzony instynktem przetrwania, oddaliłby się od miejsca, które stwarza zagrożenie. On jednak był inny. Nie chciał unikać niebezpieczeństwa. W innym wypadku siedziałby w ciepłym domu z nudną żoną i pięciorgiem dzieci nad zupą gulaszową. Zakradł się więc przy ścianie i zerknął, tym samym zaspokajając swoją ciekawość.

W większym holu zobaczył dwójkę strażników, uzbrojonych jak zawsze w wyszczerbione uniformy, którzy walczyli z czwórką opozycjonistów. Zieloni wpadli w zasadzkę podczas jednego ze swoich patroli. Trójka ich braci leżała już na bruku, a ich krew sączyła się do wąskiego koryta ściekowego. Orki nie posiadali uzbrojenia dostosowanego do walki w kanałach. Krótkie miecze nie sprawdzały się tak dobrze, jak sztylety i lewaki, a kolczugi i kirysy ograniczyły ruchy w przeciwieństwie do skórzanych kurt stosowanych przez dywersantów. Młody elf wschodni próbował trzymać na dystans jednego z zielonych za pomocą rapiera. Pomagał mu człowiek o bliźnie na prawym policzku. Po niziołu, który stał za ich plecami z parą sztyletów w dłoniach, można było stwierdzić, że nie tylko dobrze nimi walczył z bliska, ale równie dobrze rzuca. W oddali zaś stała młoda wysoka elfka o czarnych włosach splecionych w warkocz. Ładowała niewielką kuszę, z której zabiła już jednego orka. Nikt nie zauważył Venarisa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ujście”