Podmiejska posiadłość rodu Egill

1
Posiadłość ta znajduje się na pewnym oddaleniu, w odległości około dwóch kilometrów od zabudowań otaczających Oros. Niewiele osób miało okazję odwiedzić to miejsce, a z racji jego położenia nikt zbytnio się nim nie przejmował. Ponoć od wieków zamieszkują je kolejne pokolenia niegdyś bardzo wpływowego rodu, który jednak prawie całkowicie już wymarł. Krążą słuchy, że panem jest tam ostatni jego dziedzic...
Pracuje tam kilkoro służby, którzy zapytani o posiadłość w której pracują opowiadają o zwykłej, spokojnej okolicy. Niewielka willa, której dni świetności przeminęły wiele lat temu, lecz mimo tego, dzięki staraniom młodego pana dalej dobrze się prezentująca, niewielka stajnia i wielki, zadbany ogród stanowią ponoć serce tego miejsca. Nikt jednak z zewnątrz nie miał okazji dokładnie się im przyjrzeć, gdyż wokół terytorium Egillów rośnie wysoki, gęsty żywopłot odcinający je całkowicie od okolicy.
Ponoć niegdyś przodkowie obecnego właściciela byli posiadaczami kilku wsi i folwarków, dlatego - co rzadko spotykane - nie ma tam typowych budynków gospodarczych...



Wcześniejsza fabuła Tutaj

Mercer powoli odzyskując przytomność zapewne w pierwszej kolejności zwróci uwagę na to, że leży na dużym, miękkim łożu oraz na fakt, że poranione ciało nie boli go tak długo jak nie wykonuje żadnych gwałtowniejszych ruchów...
Pomimo bólu jest w stanie ruszać wybitą wcześniej ręką która najwyraźniej została nastawiona, a jego bok oraz plecy są dokładnie zawinięte w biały materiałowy opatrunek.
Powoli dochodząc do siebie może usłyszeć fragment odbywającej się gdzieś w jego pobliżu rozmowy.
-...sama nie jestem tego pewna... To wszystko strasznie się komplikuje... Wydaje się, że on może nam się przydać. Na pewno nie brakuje mu motywacji, potwierdzili jego tożsamość, a teraz chcąc nie chcąc znalazł się w sytuacji podobnej do naszej... Co o tym sądzisz..? - Czarodziej bez większych problemów mimo tego że nie był jeszcze w pełni trzeźwo myślący, zdołał rozpoznać głos Helle. Wydawała się być spokojna, jednak słychać było w jej słowach także cień troski i niepewności.
-Jeśli Zakon już przysłał tutaj oficera, to na pewno podjęli też inne środki żeby nas znaleźć... Kwestią czasu jest, że przez twój wypad na uniwersytet zdwoją wysiłki żeby jak najszybciej nas znaleźć, dlatego też musimy jak najszybciej zacząć działać... Ale co do niego, nie będę wchodził w twoje kompetencje Pani. Skoro stwierdziłaś że tak trzeba - podporządkuję się... - Odezwał się jej rozmówca. Głos mógł wydawać się Mercerowi trochę znajomy. Mówił to w ciepły, przyjazny sposób - zupełnie jakby nic się nie stało. Widać chciał dodać dziewczynie pewności siebie i utwierdzić ją w czymś, jednak Mercer nie mógł wiedzieć o czym wcześniej rozmawiali...
-Będziemy musieli jeszcze trochę poczekać, aż się ocknie. Dobrze że wypalił sobie ranę na boku, bo gdyby nie to teraz byłby trupem. I tak miał sporo szczęścia, za jakiś czas będzie miał najwyżej kilka blizn...
-Co racja, to racja... Trochę musiałem się namęczyć z jego podziurawionymi plecami, ale raczej będzie dobrze. Jest prawie tak żywotny, jak ja...
Po ostatnich słowach roześmiał się, a Helle momentalnie mu zawtórowała.
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Podmiejska posiadłość rodu Egill

2
Zbliżali się do dębu, przyjaciel Helle zatrzymał strażnika. A demon oparł Mercera o drzewo. Kobieta pobiegła pomóc swojemu towarzyszowi, i to był ostatni obraz jaki miał przed oczami Mercer. Po tym zapadła ciemność.
Obudził się dopiero jakiś czas później. Zauważył, że leży na miękkim łóżku, a jego rano już nie dają się tak we znaki, i są opatrzone.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, głównie za swoim mieczem, była to jedyna wartościowa rzecz, i majątkowo i sentymentalnie, jaką posiadał.
Usłyszał rozmowę na korytarzu, gdzie Helle rozmawiała ze swoim towarzyszem. Mercera zaskoczył trochę zwrot "Pani", jaki padł z ust nieznajomego. Może to tylko grzeczność, a może to jakiś sługa demona, tego nie wiedział.
-Zakon może być jeszcze gorszym problemem niż nekromanta. - Pomyślał Mercer, gdy wspomniano o zatargu z zakonem jaki zrobili podczas wizyty w akademii.
Powoli podniósł się z łóżka i poprawił swoją szatę. Następnie wstał, zabrał miecz jeżeli leży gdzieś w okolicy i przypiął go do pasa.
Wyszedł na korytarz, gdzie była już pozostała dwójka. Spojrzał na nowego kompana, po czym skierował spojrzenie na Helle.
-To co teraz zamierzacie? - Zapytał, po czym spojrzał na nieznajomego.
-I tak przy okazji, kim on jest?

Re: Podmiejska posiadłość rodu Egill

3
Mercer podniósłszy się usiadł na skraju łoża i mógł stwierdzić, że nigdzie w pomieszczeniu nie ma śladu jego broni, płaszcza czy odzienia. Sam był teraz ubrany w długie, obszerne materiałowe spodnie wykonane z jakiejś delikatnej tkaniny. Nie wyglądały na nadzwyczaj drogie, jednak nie przypominały materiałowego wora, były czyste i niezniszczone, co samo w sobie już było czymś. Nie miał na sobie koszuli, lecz od pasa aż po pierś był owinięty opatrunkiem. Obok łoża - oparte o niewielką szafeczkę służącą zapewne także jako stolik nocny - leżały buty podobne do tych noszonych wcześniej przez czarodzieja, jednak te wyglądały na nowe...
Pokój w którym się znajdował był urządzony ze smakiem i czuć było, że ktoś włożył dużo pracy w jego urządzenie. Po swojej lewej stronie czarodziej miał ścianę w której znajdowały się dwa duże przeszklone okna ze sporą komodą pomiędzy nimi, a przy przeciwległej ścianie stały sięgające samego sufitu regały wypełnione różnorakimi książkami. Tylko pośrodku niej między regałami była przerwa w której widać było drzwi.
Na wprost łóżka na którym spoczywał czarodziej stał niewielki stolik na którym widać było wazon z kilkoma kwiatami w środku oraz spory dzban. Wokół niego stały cztery krzesła, a na lewo od nich znajdowała się duża szafa garderobiana.
Tak więc całe pomieszczenie było widocznie przemyślane i funkcjonalne, zaś w jego wyposażeniu przejawiała się prostota i praktyczność połączone z dokładnością wykonania co do najdrobniejszych szczegółów. Tak zapewne wyglądają sypialnie w dworach szlachty i możnych panów, a całości dopełniały przedstawiające pejzaże i krajobrazy powieszone w wolnych miejscach na ścianach, jednak nie chaotycznie a idealnie zachowując między sobą harmonię...
Tymczasem pod drzwiami mógł usłyszeć głos Helle:
-Ciekawe, czy odzyskał już przytomność... Przydałoby się, żeby jak najszybciej stanął na nogi...
-To tylko kwestia czasu. Może nie będziemy musieli długo na niego czekać... - padła odpowiedź, po czym drzwi z lekkim skrzypnięciem otworzyły się szeroko - Bardzo proszę...
Zaraz też do pokoju weszła dziewczyna, tym razem jednak ubrana całkiem odmiennie niż do tej pory. Miała na sobie delikatną czarną sukienkę sięgającą jej do kolan z delikatnym dekoltem podkreślającym nie rzucające się wcześniej w oczy całkiem duże piersi. Teraz ciężko byłoby powiedzieć, że jest to demon który bez wahania jest gotów szafować ludzkim życiem. Gdyby nie opaska zasłaniająca oko, blizny na twarzy i rogi mogłaby uchodzić za piękność, chociaż nawet z nimi wyglądała bardzo urodziwie...
Zaraz za nią do pokoju wkroczył jej rozmówca. Był to ten sam osobnik, którego napotkali w paku przy uniwersytecie. Nie było co do tego wątpliwości, ponieważ był tak samo ubrany, jedynie nie miał mieczy przewieszonych na krzyż przez plecy - zamiast tego widać było jedną wystającą spod płaszcza a sięgającą prawie do podłogi przypiętą do jego pasa. Musiał się w niej znajdywać naprawdę pokaźny miecz wymagający znacznej wprawy w walce...

Wchodząc najwyraźniej nie zauważyli iż czarodziej siedzi na krawędzi łoża, ponieważ podeszli do stolika przy którym zasiedli na sąsiednich krzesłach i dopiero teraz - obróceni w jego kierunku - mogli to zauważyć.
Dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie do rannego, podczas gdy zakapturzony odezwał się przyjaźnie:
-Widzę że już jest lepiej. Miałeś sporo szczęścia, że wyszedłeś z tego cało... Jak się czujesz..?
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Podmiejska posiadłość rodu Egill

4
Sięgnął ręką skórzane buty, które przypominały jego stare obuwie. Uniósł jednego buta do góry i zmarszczył brwi, był lekko zdziwiony, obuwie co prawda wyglądało tak jak jego stare, z tym, że te były całkiem nowe.
Współpraca z demonem, i prawdopodobnie z jego sługą może być ryzykowna. Wiele księg w akademii mówiło o ich zdradliwej naturze, oraz o tym jak sprawnie potrafią owinąć sobie zwykłego człowieka wokół palca. Będe musiał mieć się na baczności, ale póki mogę mieć z tego korzyści, to nie powinienem negować tej współpracy.
Włożył nogi do butów i spojrzał na Helle, oraz jej kompana, usiedli oni przy stoliku po drugiej stronie pokoju. W pomieszczeniu panowała dosyć ponura atmosfera. Wszyscy zdawali sobie sprawę w jak ciężki położeniu mogę się znaleźć, jeżeli będą mieli na głowie nekromantę, Zakon Sakira, i magów z Uniwersytetu Oros.
Musimy się nie wychylać, najmniejszy błąd możemy przypłacić życiem, chociaż patrząc na ich poprzednie umiejętności, to ja mogę pierwszy zginąć.
-Bywało gorzej. - Powiedział podnosząc się z rogu łóżka. Mercer nadal pamięta ból z przed wielu lat, kiedy grupa nekromantów przeprowadzała na nim rytuał, nawet te rany nie równały się z tamtym bólem.
-Co to za miejsce? - Zapytał spokojnie, zmierzając w stronę stolika. -I może twój towarzysz wreszcie by się przedstawił.

Re: Podmiejska posiadłość rodu Egill

5
Mercer powoli ruszył w stronę stołu przy którym siedziała Helle oraz jej towarzysz. Oni - w przeciwieństwie do niego - mimo tego o czym przed chwilą rozmawiali, wydawali się zbytnio nie przejmować zaistniałymi komplikacjami. Przynajmniej dziewczyna, która siedziała uśmiechnięta i wydawała się obecnie nie przejmować niczym...
Nasz czarodziej zbliżając się do stolika usłyszał odpowiedź zakapturzonego. Odezwał się on do niego uprzejmie:
-To niewielka posiadłość, która od pokoleń pozostaje w mojej rodzinie. Możesz się tu czuć jak siebie...
Następnie odpowiedział na drugie pytanie, które chociaż było skierowane do demona dotyczyło bezpośrednio jego.
-W sumie, zapomniałem że nie miałeś jeszcze okazji mnie poznać. Nazywam się Iwo Egill. Goniec mojej Pani i spadkobierca rodu. Mam nadzieję na owocną współpracę.
Dopiero wróciłem z miasta i nie miałem czasu zdjąć płaszcza, wybacz...

Mówiąc to zsunął z głowy kaptur, jednym ruchem odpiął guziki i zdjął płaszcz przewieszając go przez oparcie krzesła na którym siedział.
Był dość młody - na oko mógł mieć niewiele ponad dwadzieścia lat... Jego twarz o delikatnych, może nawet nieco dziewczęcych rysach ciekawie współgrała z jego budową. Przy pierwszym spotkaniu nie miał bowiem czasu zwrócić uwagi na to, co teraz wyraźnie rzucało się w oczy, mianowicie wzrost młodzieńca który wynosił około dwóch metrów.
Co do wyglądu, miał jasne blond włosy z długą grzywką; przenikliwe żółte oczy których spojrzenie jednak było raczej pogodne i przyjazne oraz lekko zadarty nos. Na próżno byłoby dopatrywać się u niego jakichkolwiek blizn, zadrapań czy innych śladów które wskazywały by na to, iż jest to osoba obracająca się w takim a nie innym towarzystwie i często ryzykująca swoje życie.
Przypatrując mu się dokładniej można zobaczyć złoty kolczyk w lewym uchu. Ogólnie mówiąc nie wygląda na to, by był kimkolwiek więcej niż dobrze zbudowanym młodym człowiekiem...
Gdy Mercer podszedł już do wolnego siedzenia, Iwo wstał i odsunął krzesło by ten mógł usiąść po czym ponownie zajął miejsce i z zaciekawieniem przyglądał się rannemu.
Dziewczyna w tym czasie uśmiechnęła się szeroko, a gdy Egill skończył mówić dodała tylko:
-Nie powinniście mieć kłopotów z dogadaniem się. W końcu teraz będziecie towarzyszami, a kto jak kto, ale Iwo jest bardzo miłą osobą...
Tymczasem masz jeszcze jakieś pytania? Pewnie jest sporo rzeczy, które chciałbyś wiedzieć...

Jej towarzysz z kolej słysząc to, lekko się zawstydził co zdradzał lekki rumieniec oraz zakłopotany wyraz twarzy...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Podmiejska posiadłość rodu Egill

6
Usiadł przy stole i położył ręce na oparciu swojego siedzenia. Spojrzał na Iwo, po mimo młodego wieku i dosyć przeciętnej budowy, potrafił nieźle posługiwać się bronią co już wcześniej udowodnił.
Pogładził się dłonią po brodzie, skierował wzrok na Helle marszcząc przy tym lekko brwi.
-Tak, mam kilka pytań. Jedno z nich padło wcześniej, a do tej pory nie usłyszałem odpowiedzi. - Zrobił sobie chwilę przerwy w wypowiedzi.
-Dlaczego szukasz tego nekromanty? - Zapytał, jednak nie czekał na odpowiedź, a z jego ust poleciały kolejne pytania.
-Nie powiedziałaś też kim, lub czym jesteś. Skąd znał ciebie tamten mag z akademii. - Wstał z krzesła i założył ręce za siebie ruszając w kierunku okna. Spojrzał na pobliskie otoczenie, które było widać przez okno.
-Oczywiście nie potrzebuje jakoś szczególnie wiedzieć tego wszystkiego, liczy się dla mnie dorwanie tego człowieka. Jednak wolałbym wiedzieć z kim pracuje. - Obrócił się w stronę pozostałej dwójki i oparł ręce o parapet.
Jest w nich coś dziwnego, jeszcze nie wiem co. Nie powinienem teraz zaprzątać tym sobie głowy. Powinniśmy działać jak najszybciej, jeśli nekromanta ma jeszcze jakiegoś asa w rękawie to wkrótce może go wykorzystać. A jeśli nie, to może się stąd ulotnić, poszukiwania znowu mogą trwać miesiące albo lata. Nie wiadomo też, czy Zakon nie będzie chciał nas znaleźć i dokończyć robotę.

Re: Podmiejska posiadłość rodu Egill

7
Mercer nie zasiadł przy stoliku, a zamiast tego skierował się w stronę najbliższego okna. Wyjrzawszy przez nie przelotnie, mógł zobaczyć ogromny ogród ograniczony z jednej strony żywopłotem który ciągnął się w znacznej odległości równolegle do ściany budynku. Nie na darmo Iwo określił to miejsce mianem posiadłości, ponieważ zadbane trawniki, przycięte równiuteńko krzewy oraz drzewa robiły wrażenie. Chyba każdy ogrodnik mógłby się pochwalić takim dziełem... Teraz jednak nie było tam nikogo, co dodatkowo dodawało tajemniczości i uroku temu miejscu.
Nie przyglądając się temu wszystkiemu dokładniej Mercer nie zwrócił uwagi na nic więcej. Następnie odwrócił się w stronę swoich rozmówców oparłszy się o parapet i zaczął poruszać kolejne kwestie jedna po drugiej, jakby nie oczekując odpowiedzi...
Helle i młodzieniec słuchając maga uśmiechnęli się serdecznie, a ten drugi odezwał się do dziewczyny lekko rozbawiony, ale czuć było że nie ma zamiaru nikogo urazić swoimi słowami:
-Zupełnie taki, jak mówiłaś... Kolejna ciekawa osoba w naszej małej gromadce...
Ta tylko przytaknęła na jego słowa lekkim skinieniem głowy, po czym odezwała się do czarodzieja:
-Skoro chcesz wiedzieć, nie ma najmniejszego problemu. Tylko nie zapominaj robić przerw, bo na tą chwilę nawet jeślibym chciała odpowiedzieć, nie dałbyś mi dojść do słowa... - mówiąc ostatnie słowa zrobiła naburmuszoną minę która jednak po chwili ponownie przerodziła się w serdeczny uśmiech. -Teraz kolejno... Co do tego kim jestem - nie uważałam za konieczne, ponieważ raczej łatwo się domyślić. Z resztą, czy to ważne czym jestem..? Znasz moje imię, jednak jeśli to Ci nie wystarcza, to potwierdzę twoje przypuszczenia - jestem demonem, tak jak już miałeś z resztą okazję słyszeć już wcześniej. Chyba wiesz, co to znaczy..? Każdy chyba słyszał o nas, jednak niektóre plotki są wprost śmieszne...
Co do powodu dla którego szukam nekromanty, to dostałam takie zadanie. Mam go zgładzić, i staram się to zrobić. A magowie z Akademii oraz Zakon skutecznie mi to utrudniają, bo bardziej zależy im na mnie i takich jak ja, niż na walce z czynnikami grożącymi całej waszej nędznej rasie...
- Tutaj wyraźnie się zamyśliła, jednak po chwili wróciła do siebie i dodała :
-Czy coś jeszcze chciałbyś wiedzieć..?
Chłopak przez cały ten czas siedział spoglądając to na nią, to na jej rozmówcę nie wtrącając się w trakcie jej wypowiedzi. Mimo że zapewne nie mówiła o niczym dla niego nowym zdawać się mogło, iż każde jej słowo wyrywa sobie głęboko w pamięci. Cały czas przytakiwał tylko kiwając głową, a delikatny uśmiech nie znikał z jego oblicza zupełnie jakby nie miał nigdy go opuścić. Całkiem dziwna osoba, jak na towarzysza demona...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Podmiejska posiadłość rodu Egill

8
Zamarł na moment w jednej pozycji, opierając się o parapet i przysłuchując słową Helle, które były częściowo odpowiedziami na jego pytania.
W sumie niczego nowego się nie dowiedział, większość informacji pokryła się z jego przypuszczeniami.
Zwrot "waszej nędznej rasy" wręcz zaktwiczył się w jego głowie i odbił po niej echem. Za czasów akademii, Mercer był zadufany w ludzkiej rasie, twierdził, że na świecie nie ma miejsca na państwa elfów, orków czy krasnoludów. Jednak po nieprzyjemnym spotkaniu z nekromantą sam już nie uważa siebe za normalnego człowieka, co wytłumiło jego rasowe poglądy.
Zdjął ręce z parapety i wolnym krokiem ruszył w kierunku dwojga towarzyszy.
-To wszystko co chciałem wiedzieć. - Odrzekł spokojnym głosem.
-A teraz ważniejsza kwestia, co dalej? - Zapytał zostawiając chwile przerwy na odpowiedź towarzyszy, po czym kontynuował.
-Mamy kilka opcji, możemy poczekać aż Zakon wpadnie na trop nekromanty, a wtedy, jak to mówią, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. - Zrobił chwilę przerwy, spojrzał na Egilla.
-Możemy też wyeliminować zakonnika, mag z którym współpracował raczej nie będzie działał sam. To da nam chwile czasu na zaatakowanie nekromanty. Jednak póki co to Zakonnik okazał się ponad nasze siły, dodatkowo pozbycie się go mogłoby sprowadzić na nas kolejnych wyznawców Sakira. - Ponownie usiadł przy pozostałej dwójce towarzyszy i podał ostatnie rozwiązanie jakie wymyślił.
-Najrozsądniejsze, chociaż nadal ryzykowne rozwiązanie, to namierzenie nekromanty i zaatakowanie go. Szansa, że znajdziemy go w tym samym momencie co Zakonnik, nie jest zbyt wielka, a jeśli będziemy zwlekać to ktoś może nas ubiec.
Po tych słowach Mercer pogrążył się w milczeniu.
Wcześniej wspomniała, że zlecono jej pozbycie się nekromanty. Widocznie demony nawet wśród swoich mają jakąś hierarchie. Oby się zbytnio nie zapędziła, póki nekromanta nie zdejmie ze mnie zaklęcia musi żyć.

Re: Podmiejska posiadłość rodu Egill

9
Mercer stojąc przy oknie stwierdził, iż nie ma na chwilę obecną więcej pytań poza jednym - co planują jego rozmówcy.
-Na razie nie musisz się tym zbytnio przejmować. W pierwszej kolejności - musisz odzyskać pełnię sił, inaczej mógłbyś mieć spore problemy... - odezwał się spokojnie młody Egill z nutą troski w głosie jednocześnie przesuwając swoje spojrzenie z twarzy czarodzieja na jego zabandażowany tors. W końcu Mercer odniósł naprawdę poważne rany, a fakt że już był w stanie tak się poruszać nie odczuwając przy tym nazbyt dokuczliwego bólu nie mogło być dziełem przypadku. Nie miał jednak pojęcia, co się z nim działo od chwili gdy stracił przytomność...
Następnie wymienił kilka propozycji odnośnie możliwości jakie mają, co było dość specyficzną sytuacją z racji tego iż dopiero co doszedł do siebie, był w niezbyt znanym sobie miejscu a jego wiedza na temat przeciwników była naprawdę znikoma...
Gdy skończył, Helle zachichotała pod nosem po czym uśmiechnęła się do młodzieńca odzywając się:
-Przedstaw mu całą sytuację jeśli możesz. Ja muszę jeszcze załatwić kilka spraw...
-Skoro tego sobie życzysz... Tylko uważaj na siebie, jest coraz niespokojniej...
Dziewczyna wyraźnie usatysfakcjonowana tą odpowiedzią podniosła się z siedzenia i ruszyła w kierunku drzwi. Wychodząc dodała jeszcze tylko w stronę naszego bohatera:
-Niedługo znowu się zobaczymy, a do tego czasu staraj się dojść do siebie. Iwo będzie przy tobie, więc nie musisz się niczego obawiać ponieważ obroni Was w razie potrzeby, a gdybyś chciał coś wiedzieć - powie Ci. - Następnie zamknęła za sobą drzwi. Z korytarza było słychać jeszcze tylko pierwszych kilka kroków które zrobiła a następnie zapanowała cisza...
W tym czasie chłopak podniósł się ponownie z siedzenia i zrobiwszy kilka kroków oparł się o najbliższy regał z książkami po którym pobieżnie przeleciał wzrokiem przesuwając palec wskazujące lewej dłoni po kolejnych grubych, oprawionych tomach. W końcu zatrzymał się przy jednym i wyciągnąwszy go otworzył na losowej stronie gdzieś pośrodku i ogarnął ją pobieżnie wzrokiem uśmiechając się przy tym.
-Trochę zbyt dużo się martwisz... Helle nie jest słaba, a my jesteśmy gotowi zawsze stanąć u jej boku, dlatego nie masz potrzeby martwić się o nas, oraz o siebie tak długo jak jesteś z nami... Wie co robi, dlatego nie musisz sobie zaprzątać tym głowy. A jeśli chodzi o zakonnika to nie musisz się nim zbytnio martwić...
Wypowiedź zakończył spokojnym tonem w którym było czuć nutę troski, ale zarazem dumy. Jednocześnie prawą ręką sięgnął do pasa i odpiąwszy pochwę ze znajdującą się w niej bronią rzucił ją Mercerowi.
-Musisz przyznać, że to kawał zacnej roboty. Nie spodziewałem się natknąć na coś takiego w tych okolicach...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Podmiejska posiadłość rodu Egill

10
Doskonale zdawał sobie sprawę, że jeszcze przez jakiś czas nie będzie w najlepszej formie. Helle i Iwo wydawali się spokojni co trochę irytowało Mercera. Dla niego walka jaka odbyła się w akademii była jedną wielką porażką, którą mógł przypłacić życiem, a oni twierdzą, że nie ma się czym przejmować.
Są bardzo pewni siebie, albo nie wyłożyli wszystkich kart na stół, albo ogarnęła ich naiwność, w tych czasach często się to zdarza, jednak nie wyglądają na nierozsądnych ludzi.
Mercer chwycił broń, którą podał mu Iwo, a konkretnie pochwę. Złapał za rękojeść i wysunął broń z pokrowca przyglądając się rynsztunkowi, który w nim był.
Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, przybliżył głowę do oręża i zmrużył brwi. To miecz tego Sakirowca. - Pomyślał i spojrzał z zaskoczeniem na Iwo.
-Nadal nie powiedzieliście mi co zamierzacie dalej. Wiem, że w moim stanie nie ma się co śpieszyć, ale lubię być dobrze o wszystkim poinformowany. - Powiedział spoglądając na Iwo, włożył miecz do pochwy gdy już przyjrzał się broni i położył go na stole.
Położył dłoń na stole i zaczął w niego rytmicznie wystukiwać palcami czekając na odpowiedź od swojego nowego towarzysza.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Oros”