Gospoda Złamany Szyld

1
Gospoda znajduje się przy jednej z bocznych uliczek miasta, jednak nie można jej nazwać bocznym zaułkiem. Udeptana droga odchodzi w bok bezpośrednio od jednego z głównych szlaków miejskich. Idąc ubitą ścieżką rozświetlaną przez stojące w sporych odstępach po lewej stronie lampy, po zaledwie kilku minutach marszu podróżny zobaczy po swojej prawej stronie średniej wielkości budynek. Jedynym, co wskazuje na jego przeznaczenie, jest niewielka tablica przybita do ściany z napisaną niewprawnym pismem informacją o dostępności wolnych pokoi. Przez okna można było zauważyć, że w środku nie było zbyt wielu klientów, zaledwie kilka osób w głównej sali...
Wchodząc, uwagę przykuwał skromny wystrój głównego pomieszczenia, które zajmowało prawie cały parter budynku. Po lewej stronie widać ladę, za którą stoi brodaty, wysoki i postawny barman o wiecznie rozbieganych oczach lustrujących każdego, kto pojawiał się w jego lokalu. Wokoło rozstawione było kilka stołów, a przy każdym stały po trzy, cztery krzesła.
W rogu pomieszczenia, kilka metrów od lady znajdują się wąskie schody na piętro, gdzie wchodzi się na wąski korytarz, po którego obu stronach można zobaczyć po kilka par drzwi prowadzących do pokojów. Te są raczej skromne...
Pierwsze drzwi po lewej stronie prowadzą do najtańszego, najbardziej zaniedbanego pomieszczenia. Zaraz po otwarciu drzwi widać skąd taka cena... Dach przecieka w wielu miejscach, dlatego na podłodze leży kilka drewnianych misek, w których zgromadziło się już trochę wody. W prawym rogu stoi prycza służąca za posłanie. Kilka dech, trochę siana przykrytego przez jakieś stare szmaty. Da się na tym spać, ale nie ma mowy o jakimkolwiek komforcie. W pościeli na pewno jest pełno pcheł i wszy, a może i gorszych rzeczy. Główne źródło oświetlenia stanowi małe okno, przez które można wyjrzeć na okolice. Jednak lewa framuga została wyłamana, przez co nie można go zamknąć. Obok łóżka stoi mała szafka, można w niej coś schować, jednak nawet kiedy jest zamknięta, czuć od niej taki odór, jakby schowano tam trupa. Na samej szafce też nie można za bardzo nic zostawić, cała zalana jest woskiem, a na środku stoi wtopiony przez wosk świecznik. Obok leży kilka łojowych świec, jednak najwidoczniej nikt nie pomyślał o dostarczeniu jakiegokolwiek sposobu ich zapalenia...
Ostatnio zmieniony 12 paź 2014, 10:10 przez Kuchiku, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Gospoda Złamany Szyld

2
Otworzył oczy i rozejrzał się wokół. Obudził go głośny szmer, widocznie bywalcy już schodzą się na dole. Nie lubił tłocznych miejsc, a gospody były bardzo często odwiedzane przez rzesze różnych osób.
Podniósł się z łóżka i wyjrzał przez okno. Był już ranek, ludzie zaczynali tłoczyć się na ulicach.
Jego płaszcz leżał w komodzie, otworzył ją, a nieprzyjemny zapach ponownie trafił do jego nosa. Zeszłej nocy nie mógł przez niego zasnąć. Wyjął płaszcz i narzucił go na siebie, obrócił się i chwycił torbę z łóżka, po czym usiadł na nim. Schylił się i wyciągnął pas, razem z pochwom i mieczem, wszystko schował wcześniej pod łóżkiem, aby nocą nikt go nie okradł. Przypiął pas i schował go pod płaszcz, tak aby pochwa nie była wysunięta, nie lubił pokazywać, że jest uzbrojony. Otworzył swoją torbę, i spojrzał co w niej zostało.
-Garść jagód i kilka grzybów, na długo nie starczy, nie starczy. - Powiedział nagłos, sam do siebie, gdy zobaczył ile jedzenia zostało mu w torbie. Rzadko kupował żywność, w większości zbierał różne jadalne rośliny i odparowywał z nich całą wodę, przez co bardzo długo się nie psuły.
Wczoraj przybył do miasta i dzisiaj z chęcią by je już opuścił. Cały czas obawia się, że ktoś zwróci uwagę na jego wygląd i zacznie pytać, a to wytrąca go z równowagi.
Przerzucił torbę przez ramię i wyszedł z pokoju, na korytarzu można było już wyczuć zapach piwa, ale lepsze to niż zgnilizna z szafki.
Zszedł na dół do głównej sali i skierował się do lady. Położył na niej obie ręce wygodnie się o nią opierając, po czym spojrzał na barmana.
-Drogę do akademii zna czy nie zna? - Zapytał się, gdy tylko barman podszedł do niego bliżej.

Re: Gospoda Złamany Szyld

3
Mercer zszedł po wąskich schodach na parter i od razu skierował się do lady. Na całym parterze roznosił się zapach piwa i pieczonego mięsiwa. Było to spowodowane jednak głównie zamkniętymi oknami i brakiem jakiegokolwiek ruchu powietrza niż dużymi ilościami wyżej wspomnianych specjałów z których słynął ten lokal...
Poza naszym bohaterem i barmanem znajdowało się tu bowiem zaledwie kilka osób, w większości drzemiących jeszcze na ławach - zapewnie dzień wcześniej zdrowo popili...
Gdy nasz mag podszedł do lady, właściciel lokalu akurat był zajęty wycieraniem kufli kawałkiem pożółkłej ścierki. Przewyższając klienta o głowę rzucił na niego tylko okiem nie przerywając czynności. W jego lokalu pojawiali się na prawdę bardzo różni ludzie, dlatego wygląd Mercera nie zrobił na nim większego wrażenia.
-Skieruj się do centrum... Bez problemu powinieneś zobaczyć wielką wieżę górującą nad okolicą - to część jakiegoś pałacu magów czy czegoś w tym stylu... Nigdy się nimi nie interesowałem, ale to chyba też gdzieś tam będzie...
Mówił to spokojnym tonem, widać było że nigdy nie zagłębiał się w tematy związane z magami. Zwyczajnie żył w tym mieście przyzwyczajony do ich obecności. Tak właśnie traktowała ich większość mieszkańców - ani ich to nie ziębiło, ni parzyło...
Jest dość wczesny ranek, słońce dopiero leniwie zaczyna rozświetlać okolicę. Na ulicach zaczyna się ruch, prawie wszyscy się gdzieś śpieszą...
Wypad do akademii może trochę potrwac, warto zastanowić się nad jakąś poranną strawą... Ponadto przy wyjściu może warto założyć kaptur by nie zwracać na siebie uwagi..? Ale to tylko propozycje, nic nie narzucam...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Gospoda Złamany Szyld

4
Karczmarz poinstruował go jak dojść do akademii. Powtórzył to sobie kilkukrotnie w myślach aby zapamiętać całą trasę. Nie była skomplikowana, ale łatwo się rozpraszał, a nie chciał wracać ponownie i dopytywać o to samo.
Wyjął garść jagód z torby i wrzucił je szybkim ruchem do ust. Zostało mu już tylko kilka suszonych grzybów. Przypomniał sobie, że ostatnie pieniądze wydał na nocleg. Zima trzyma się twardo od wielu miesięcy, przez co w lasach brakuje wielu rzeczy, w tym jedzenia.
Dotarło do niego, że jeżeli w najbliższym czasie nie nazbiera sobie jedzenia, to będzie musiał znaleźć jakąś pracę, choćby za miskę kaszy. Jednak kto przyjął by gdziekolwiek tak wyglądającego mężczyznę, a jego dziwny wygląd pokrywa się z dziwacznym zachowaniem, co jeszcze bardziej utrudniałoby dogadanie się z pracodawcą.
Zarzucił kaptur na głowę i opuścił karczmę. Dopiero świt, więc tłoku nie było, ale ku jemu zdziwieniu miastowi też wstają wcześnie.
Zmierzał w kierunku głównego placu, szedł wolnym krokiem i rozglądał się na lewo i prawo. Dawno nie był w dużym mieście.
Zastanawiał się też czy zostanie wpuszczony do biblioteki. Pomimo swojego wyglądu nadal był magiem, który uczył się w akademii w samej stolicy.

Re: Gospoda Złamany Szyld

5
Tak więc nasz mag zarzucił na głowę kaptur który chociaż częściowo miał zapobiec skupianiu uwagi napotykanych ludzi na jego odmienności nie odezwawszy się nawet słowem do miłego karczmarza opuścił budynek. Na bocznych uliczkach takich jak ta na którą wyszedł ruch nie był jeszcze zbyt duży, jednak kierując się w stronę głównego traktu mógł usłyszeć że tam rzemieślnicy i przekupnie pracowali już w najlepsze.
Z kierunku w którym zmierzał dobiegał do niego coraz większy gwar, nawoływania oraz odgłosy pracy rzemieślników. Całość komponowała się w charakterystyczny miejski hałas który był wspólną cechą wszystkich większych miast.
Po kilku minutach spokojnego, niczym nie zakłócanego marszu dotarł na trakt który prowadzi do zachodniej bramy miasta, a dalej w stronę centrum...

Mercer opuszcza gospodę, ciąg dalszy tutaj
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Gospoda Złamany Szyld

6
Wcześniejsza fabuła Tutaj


Mag wraz z idącą obok niego Helle przemierzali kolejne boczne uliczki i zaułki kierując się jego pamięcią. Starali się podążać drogą którą wcześniej przemierzał wraz z Hristą, tym razem jednak zrządzeniem losu szła tędy jej zabójczyni...
Dalszą drogę pokonywali w milczeniu, z daleka wyglądając nie jak dwójka zakapturzonych, ukrywających się zbiegów a raczej przypominając parę czarnych zjaw przemieszczających się drogami mniej lub bardziej uczęszczanymi przez ludzi. Po pewnym czasie dotarli na główny trakt - w okolice domu życzliwego kowala który zapewne teraz znajdował się jeszcze w warsztacie, ponieważ z komina dobywał się gęsty czarny dym.
Stąd nie było już daleko do gospody w której Mercer spędził ostatnią noc. Jako że opuszczał ją koło południa - teraz był już wieczór i wokoło zaczynał panować półmrok.
Wchodząc do środka może stwierdzić że niewiele się tu zmieniło. Karczmarz znowu stał za ladą, a na głównej sali znajdowało się zaledwie kilka osób popijających piwo i jedzących wieczorny posiłek. Cóż, w końcu nie jest to zbyt często odwiedzane miejsce...
Dziewczyna wchodząc do środka szła tuż za tobą, w końcu znałeś to miejsce.
-Rzeczywiście, tłumów tutaj nie ma... Raczej będzie tu spokojnie... - odezwała się do maga spokojnie, a jej głos był lekko przytłumiony przez maskę więc nikt poza nim nie powinien tego usłyszeć...
Ostatnio zmieniony 12 paź 2014, 10:16 przez Kuchiku, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Gospoda Złamany Szyld

7
Dotarli w końcu na główną drogę. Był już wieczór, jednak ruch nie był zbyt duży, a w kierunku karczmy nie zmierzało za wiele osób.
Mercer pchnął drewniane drzwi od budynku, a te odsunęły się. Wstąpił do środka, i od razu skierował się ku schodom, które prowadziły do jego pokoju.
W międzyczasie dyskretnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Karczmarz jak stał za ladą, tak nadal tam stoi i polewa nielicznemu gronu gości.
Przez moment rozważał zatrzymanie się przy stoliku, jednak nie miał pieniędzy aby coś zamówić, i zawsze ktoś mógł podsłuchiwać lub przeszkodzić w rozmowie.
Wszedł po schodach na piętro, jego pokój znajdował się zaraz po lewej stronie. Otworzył drzwi i wszedł pierwszy po czym podszedł do okna i oparł się o parapet.
Założył ręce na siebie wsuwając dłonie w długie rękawy od swojego płaszcza.
Spojrzał na Helle i skinieniem głowy wskazał aby zamknęła za sobą drzwi.
-Tutaj już nie będzie wścibskich uszu, więc możesz powiedzieć czemu szukasz "mojego" nekromanty i co o nim wiesz? - Zapytał dość łagodnym tonem jednak przyjął twardą postawę licząc na to, że nie będzie go dopytywała o szczegóły jego poprzedniego spotkania z nekromantą.

Re: Gospoda Złamany Szyld

8
Dziewczyna skierowała się za czarodziejem w kierunku schodów, a gdy ten wszedł do jednego z pomieszczeń na piętrze - udała się tam za nim, zamykając drzwi gdy ten wskazał jej to skinięciem głowy. Zdjęła kaptur oraz maskę po czym zaczęła rozglądać się to tym co najmniej "skromnym" pokoju. Na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech, wynikający pewnie z politowania dla osoby mieszkającej w takich warunkach...
Na słowa Mercera uśmiechnęła się szerzej ukazując szerego białych zębów lekko uwydatnionymi kłami. Te jednak nie rzucały się zbytnio w oczy, chociaż możliwe iż skupiony na kobiecie mag zwróci na to uwagę. Ale czy to ważne..?
Ta odpowiedziała wyraźnie rozbawiona jego słowami:
-Twojego..? W tej okolicy wbrew pozorom i powszechnej opinii jest ich wielu, a każdy z nich stara się pozostać w ukryciu... Ten ponoć od dłuższego czasu prowadzi jakieś eksperymenty na dzieciakach. Sporo ich znika bez śladu, w większości są to sieroty i inna chałastra pałętająca się po ulicach...
Ale to pewnie wiesz, ponieważ śmiem twierdzić że to ty masz krew na rękach. Coś zbyt dużo wypytujesz, a mało się odzywasz... "Przypadkowo" walczyłeś z prawdopodobnie jedynymi osobami mającymi kontakt z pół-liszem, miałeś ze sobą jakieś dziecko, a przede wszystkim - twój wygląd też się zgadza z tym co słychać wśród ludzi...

Mówiąc to wyciągnęła spod płaszcza widziany wcześniej przez Mercera ząbkowany sztylet i jakby od niechcenia zaczęła się nim bawić obracając go między palcami z nadzwyczajną wprawą...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Gospoda Złamany Szyld

9
Stał podparty o parapet i słuchał tego co miała do powiedzenia Helle. Nagle zrobiła się wobec niego bardziej podejrzliwa, co trochę go zirytowało.
Kobieta wyjęła sztylet i zaczęła się nim bawić, mag odebrał to jako sugestie, aby również coś powiedział. Widział, że jest ona pewna siebie, na jego szczęście podczas potyczki z mordercami nie wyjął swojego asa z rękawa.
-Może i nie wygląda to na przypadek, ale ostatni raz spotkałem go kilka lat temu na północ od stolicy. Był wtedy z grupką innych nekromantów. Natknęliśmy się na nich w ruinach, mieliśmy znaleźć pewien artefakt. Studiowałem wtedy w Akademii Magii w Saran Dun, ten człowiek pokonał jednego z tamtejszych magów bez większych problemów. - Wyciągnął dłonie z szaty i oparł je o parapet zwiększając wygodę swojej pozycji.
-Przybyłem tutaj do akademii w poszukiwaniu jakiś informacji o tym człowieku czy innych nekromantach, można powiedzieć, że przez lata polowałem na nich. -Znowu zrobił krótką przerwę w swojej wypowiedzi.
-Twierdzisz, że mam krew na rekach, tutaj Cie rozczaruje. Nie zabiłem nigdy niewinnej osoby, z tego co widziałem, ty robisz to bez większego problemu.
Ale przejdźmy do rzeczy, skoro znikają dzieci to można iść tym tropem. Można skorzystać z jakiejś sieroty jako przynęty i w ten sposób wpaść na jego trop. Jednak nie wiadomo czy się uda, sierot tutaj co nie miara, plan dosyć ryzykowny i chciałbym ograniczyć ilość ofiar.

Spojrzał na kobietę swoim oschłym wyrazem twarzy i czekał na odpowiedź z jej strony.

Re: Gospoda Złamany Szyld

10
Gdy Mercer mówił o swojej przeszłości dziewczyna cicho się zaśmiała. Wysłuchała jednak wszystkiego co miał do powiedzenia, po czym jej twarz spoważniała i odezwała się do czarodzieja:
-Nie zaprzeczę - nie mam problemów z zabijaniem. Mam to we krwi, jeśli można to tak ująć... Co do tego jednak co mówisz, w swojej sprawie nie jestem zbyt przekonana. Dalej śmiem twierdzić że to ty jesteś nekromantą, a jak na razie nie zdołałeś mnie przekonać że jest inaczej. Zwyczajnie nie masz na to dowodów, a sam twój wygląd potwierdza moją tezę...
Mimo tych poważnych oskarżeń i chwilowego błysku w jej oku nie uległa zmianie sytuacja w jakiej się znajdowali. Helle dalej bawiła się sztyletem oparta o ścianę obok drzwi i przypatrywała się opartemu o parapet magowi...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Gospoda Złamany Szyld

11
Mina na twarzy Mercer z przeciętnego spojrzenia na moment stała się zdziwieniem.
Pierwszy raz zarzucono mu, że jest nekromantą, i dodatkowo jeśli szybko się z tego nie wyplączę może to się dla niego źle skończyć.
-Wytłumaczyłem Ci dlaczego nie jestem nekromantą. Moja skóra i aktualny wygląd to efekty działania nekromancji, jednak została ona na mnie użyta przez inne osoby. Nie znam się na nekromancji i nie władam żadnymi zaklęciami z tej dziedziny. -Wziął głęboki wdech po czym powoli wypuścił powietrze.
-Mówisz, że nie mam dowodów na to, że nie jestem nekromantą. Nie muszę ich mieć, ten fakt potwierdza to, iż ty ich nie masz. Ciężar udowodnienia faktu spoczywa na osobie wywodzącej z tego faktu konkretne wnioski. -Tym zdaniem zrzucił ciężar znalezienia dowodu na Helle i przy okazji starał się wytłumaczyć, że nie jest nekromantą.
Ponownie założył ramie na ramie opierając ręce o brzuch i wygładzając nimi pognieciony płaszcz. Utrzymywał kontakt wzrokowy ale od czasu do czasu spoglądał na sztylet, którym elfka kręciła w ręce.
Pomieszczenie było za małe, aby wykonać rzut z zamachem. A normalnie ciśnięcie sztyletu, nawet jeśli przebije jego płaszcz to nie zrani go zbyt dotkliwie. Wolał jednak nie rozmyślać o walce, póki może jej uniknąć.

Re: Gospoda Złamany Szyld

12
Kobieta wysłuchawszy maga westchnęła głośno. Wyglądało na to, że ten wcale nie zrozumiał, że jest podejrzany o bycie nekromantą którego sam szuka a ona nie miała zamiaru kłócić się dalej.
-Dobra, powiedzmy że Ci wierzę... Twoją niewinność możemy na obecną chwilę potwierdzić na dwa sposoby: udamy się do tutejszych magów i oni potwierdzą kim jesteś, albo uda nam się dopaść Abiatara... O ile to Ty nim nie jesteś, jednak nawet jeśli - nie boję się Ciebie. Do Ciebie należy wybór, którą z opcji wybierzesz, jednak szybciej byłoby skontaktować się z czarodziejami. Druga opcja nie jest zbytnio możliwa w obecnej sytuacji gdy straciłam jedyny trop...
Mówiąc to przestała bawić się ostrzem które wbiła w futrynę obok siebie po czym zdjęła rękawiczki i schowała je w kieszeniach znajdujących się u boków płaszcza. Uwagę Mercera mógł przykuć wygląd jej dłoni, ponieważ o ile lewa ręka wyglądała normalnie - prawa zdecydowanie rzucała się w oczy. Czegoś takiego zapewne do tej pory nie miał okazji zobaczyć...
Zacznijmy od tego, że była zdecydowanie większa na co wcześniej nie miał okazji zwrócić uwagi bowiem dziewczyna robiła wszystko co mogła by nie rzucało się to w oczy. Teraz jednak - po zdjęciu przez nią rękawiczki nie sposób było tego ukryć.
Przedramię było krwistoczerwonej barwy, zaś naczynia krwionośne oraz ścięgna wystawały lub biegły bezpośrednio pod samą skórą dodatkowo nadając mu dość specyficznego wyglądu. Kilka centymetrów przed nadgarstkiem skórę zaczynało pokrywać coś przypominającego stwardniałą skórę - może nawet cienką skorupę nie ograniczającą jednak ruchów nadgarstka. Dalej zaś - mniej więcej na jego wysokości przeradzało się to w czerwone łuski - początkowo niewielkie, dalej jednak coraz większe ostatecznie sprawiając wrażenie iż układają się na wzór żelaznej rękawicy jakie noszą zamożni rycerze. Łuski nachodziły jedna na drugą przypominając robotę dobrego płatnerza.
Biorąc pod uwagę całokształt ciężko było stwierdzić czy jest to właściwa ręka czy jakaś narośl lub mutacja. Mercer nie mógł tego teraz stwierdzić, bowiem widział zaledwie rękę i niecałe przedramię kobiety - reszta zasłonięta była przez rękaw płaszcza. Widać było jednak, że ta odmienność nie utrudniała jej życia, na co wskazywały zręczne i płynne ruchy dłoni jakie wykonywała prze chwilą z nożem...
Teraz dalej stała oparta o ścianę z założonymi rękoma, zapewne czekając na decyzję dopiero co poznanego czarodzieja...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Gospoda Złamany Szyld

13
Spojrzał na dłoń kobiety kiedy ta zdjęła rękawiczke. Jej skóra była jakaś inna, zmieniona. Może to efekt mutacji magicznej, alchemi, albo może to coś wrodzonego.
Mercerowi przeszło przez myśl, że dziwny wygląd jej ręki może być również sprawką nekromanty.
Nie interesowała go jednak zbyt bardzo ta kwestia, jeśli będzie to ważne być może kobieta sama o tym wspomni.
Powiedział, że mogą udać się do akademii gdzie potwierdzi on swoją wersję, lub sami poszukać nekromanty. Wychodzi na to, że kobieta nie ma żadnego świeżego tropu. A magowie zawsze mogą okazać się pomocni, przynajmniej tak twierdził kowal.
-Możemy udać się do magów. Potwierdzą oni to, że nie jestem nekromantą. Być może sami zaczęli jego poszukiwania. A jeżeli nie to raczej przyda się im ta informacja i mogą okazać się pomocni w jego poszukiwaniach. - Usiadł na pryczy po czym spojrzał na Helle.
-Jutro udamy się do akademii, przyjdź o świcie pod karczmę.
Zastanawiał się czy magowie na pewno będą w stanie potwierdzić jego wersje. Rozmyślał nad tym czy dotarła tutaj informacja o tym co zaszło na północy parę lat temu. Może mają też jakieś szczątkowe informacje o jego osobie, które jeszcze bardziej nadały by mu wiarygodności.
Wyglądało na to, że wkrótce wszystko może się okazać.

Re: Gospoda Złamany Szyld

14
-Dobrze więc. W takim razie spotkamy się tu o świcie i odwiedzimy magów. To może być bardzo ciekawa wycieczka.. - odpowiedziała uśmechając się dziwnie dziewczyna gdy Mercer skończył się wypowiadać.
Następnie założyła ponownie rękawiczki, zarzuciła na głowę kaptur po czym wyrwała z futryny wbity wcześniej sztylet. Zwinnie zakręciła nim w ręku kilka razy i schowała pod płaszczem.
Przez chwilę jeszcze patrzyła na siedzącego czarodzieja. Widocznie była zamyślona, jednak po chwili wydawało się, że ma zamiar jeszcze o coś zapytać...
Nie odezwała się jednak zapewne stwierdzając że to co chciała powiedzieć byłoby zbędne i bez słowa uchyliła drzwi i opuściła pomieszczenie zamykając je za sobą. Mercer został sam w brudnym, skrajnie zaniebdanym i biednym pokoju. Zbliża się wieczór, przez okno widać że latarnik przechadza się ulicą podpalając kolejne światła przed zmrokiem...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Gospoda Złamany Szyld

15
Kobieta zgodziła się ruszyć do magów o świcie. Dobrze, że nie zamierzała iść teraz, bo raczej nie byliby zadowoleni gdybyś budzili ich po nocach.
Mercer położył się na łóżku, próbował wybrać sobie jakąś wygodną pozycje, ale jakby się nie ułożył i tak nie było to zbyt komfortowe.
Zaczął analizować dzisiejszy dzień. Ciągle zastanawiało go kim jest Helle, dlaczego szuka nekromanty i co z jej ręką.
-Abiatar..., a więc to jego imię. - Pomyślał.
Zamknął oczy i zapadł w sen. Co jakiś czas budził się w nocy by przewrócić się na drugi bok, wolał już spanie w lesie niż tą pryczę.
Rano obudziły go nasilające się hałasy za oknem i pierwsze promienie słońca, które wpadały przez dziury we framudze od okna.
Mercer podniósł się z łóżka i wyjrzał na ulice. Znowu było tam pełno ludzi gnających na swoje stoiska i warsztaty, aby zaraz obsłużyć codzienną dawkę klientów.
-Im większy tłum tym łatwiej się w niego wtopimy. -Pomyślał, gdy schodził ze schodów.
Spojrzał tylko w kierunku lady gdzie zazwyczaj stał karczmarz, po czym wyszedł z budynku.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Oros”