Pod Upadłym Kuroliszkiem

1
Obrazek
Ciche skrzypienie pracujących łańcuchów, przytrzymujących drewniany szyld kołysany przez lekki wiatr, ginie wśród odgłosów tłumów spieszących jedną z głównych dróg miasta. Symboliczny, lecz barwny kuroliszek z malowniczo przetrąconym skrzydłem i kuflem piwa w łapach wiązał się historią, jakoby w tym miejscu miało spaść ścierwo tegoż właśnie baśniowego potwora podczas walki z dawno zapomnianym bohaterem. Jednak pomimo można powiedzieć hucznej nazwy, karczma „Pod Upadłym Kuroliszkiem” skierowana była raczej ku spokojniejszej klienteli. W mieście wiele było przybytków w którym można było znaleźć nocleg, strawę i napitek, od tych najbardziej obskurnych w których alkohol robiono raczej na starych szmatach niż chmielu, oraz w okolicy której z dnia na dzień znikały psy i koty, a szczury już dawno zniknęły, po te najdroższe, do których najlepsze produkty dla samej nazwy sprowadzano z najodleglejszych krajów, większość z nich skierowanych było do studentów, którzy nie raz wchodzili na miasto oddawać się szaleństwu młodości i rozpuście. Żakowie nie raz sprowadzali problemy na karczmarzy. Zazwyczaj omijali „Upadłego Kuroliszka” jeśli jednak zagubiony student trafiał do tego przybytku, szybko wychodził zauważając, że nic ciekawego w nim nie ma. Jedzenie średnie, choć było czuć, że na pewno jest to mięso ze zwierzęcia które zamówiliście, alkohol, choć słabo rozcieńczany, jakoś słabo upijał, a muzyka zbyt wolna i cicha nie pozwalała zapomnieć o bywalcach karczmy jakoś nie pasujących do duszy studenckiej braci, a wszystko to było w przeciętnej cenie. Jednak to powodowało, że była to chyba jedyna karczma w mieście, gdzie był w miarę spokojnie. To sprawiało, że zaznajomieni z nią rozważni podróżnicy i handlarze z chęcią ją wybierali. Karczmarz, tak jak wcześniej jego ojciec, byli ludźmi interesu, dbali o swych klientów, dlatego karczma zajmowała cały budynek, wraz z dobudowaną za nią stajnią, rozmiarem dorównującą prawie głównej sali i kuchni. Na parterze znajdowała się główna sala i całe zaplecze, aby całe pierwsze i drugie piętro, oraz poddasze przekształcić na czyste pokoje standardowo umeblowane stolikiem z krzesłami, łóżkami i skrzyniami przy każdym posłaniu, których ilość zależała od liczy osób dla których był pokój przeznaczony. Dodatkowo dla udogodnienia na pierwszym piętrze znajdowała się małą sala specjalnie dla śpiących gości, którzy mogli zjeść tam posiłek, o ile nie chcieli robić tego w głównej sali, a ich liczba nie pozwalała pomieścić się w jednym pokoju.[/akapit]
Karczmarz Geleon, choć trochę przy tuszy, potrafi w razie czego zaprowadzić porządek w jego przybytku, który kocha prawie jak własne dziecko. Dlatego choć zazwyczaj miły, pomocny i lojalny, to jednak żaden z jego znajomych nie chciałby go zdenerwować.



Oblepione mokrym śniegiem, duże koła kupieckiego wozu, przedzierały się przez niegdysiejszy biały puch przerobiony stopami tysięcy ludzi którzy podróżowali tym szlakiem. Z każdym kilometrem zdawało się, że śnieg jest coraz bardziej zmielony, był to niezawodny znak, że do miasta wędrowców dzieliła coraz mniejsza odległość. Droga jak na porę śniegu i mrozu nie była zła, lecz do cholery, powinno być lato, pora dojrzewających plonów, wielkich upałów i ciepłych burz, orzeźwiających świat pod koniec dnia. Ile, skulony na koźle wozu handlarz, dałby za możliwość narzekania na wysoką temperaturę. Rothern oglądnął się do tyłu. Na pace jego wozu, pod kocem i materiałem żaglowym lekko przygniecionym śniegiem spadłym z gałęzi przydrożnego drzewa, spała kobieta, a właściwie jeszcze dziewczyna, jego inwestycja. Handlarz zdecydowanie bardziej wolałby dostać zamiast niej odpowiednią ilość srebra i złota, lub choćby równowartość towarów, jednak tak to jest w interesach, nie zawsze dostaje się to czego się chce.

Rothern ciężko westchnął i na nowo utkwił wzrok przed sobą. Zbity tłum kłębiący się przed bramą miasta, z każdym uderzeniem kopyt pociągowego konia wydawał się coraz bardziej kolorowy i szczegółowy, a odgłosy z początku przytłumione zdawały się coraz czystsze i wyraźniejsze. Dojeżdżali do bramy miasta. Często wejście do miasta, szczególnie rano, może trwać sporo czasu. Jednak późnym rankiem, gdy tłum u wrót się zluźnił posiadanie konia i wozu mogło pomóc zaoszczędzić dobrych kilka chwil czekania, w końcu nikt nie chciałby się znaleźć pod kołami, lub kopytami, dlatego Rothern niczym lodołamacz przebił się na drugą stronę bramy.

Handlarz nie był delikatny dla swego „bagażu”. Jednym zdecydowanym ruchem zrzucił z wozu okrywające je ciężkie płótno żeglarskie i nim śpiąca dziewczyna zdążyła zareagować zerwał z niej koc. Mroźne powietrze szybko ją ocuciło. Gdyby tylko usiadła i rozglądnęła się dostrzegłaby, że znajdowała się w dosyć dużej stajni, której część boksów było zajętych przez różnorodne konie. Zapach zwierząt i siana przeważał nad ostrym zapachem uryny, którą ktoś ostatniej nocy spryskał jeden z kątów.
-Dziś się tutaj zatrzymujemy- Powiedział suchym tonem Rothern. Po czym się wyjmując z wozu przyrządy do czyszczenia koni rzucił nimi do swej towarzyszki. –Oporządź swojego konia, po czym przyjdź do głównej sali gospody- Po tych słowach odwrócił się i ruszył. Gdy już otworzył drzwi na zewnątrz obejrzał się przez ramię i widząc nadal nie ruszającą się dziewczynę dodał groźnym tonem –Pamiętaj, jeśli tylko uciekniesz, wrócę do twojego ojca tu zawiesił głos – i odbiorę dług w inny sposób, a gdy to zrobię nikt nie chciał mieć z nim do czynienia-nie dając otrząsnąć się dziewczynie, wyszedł i z trzaskiem zamknął drzwi za sobą zostawiając ją samą ze zwierzętami.


Rothern wszedł do karczmy wpuszczając mroźne powietrze do środka. Dostrzegł kilku klientów którzy zwrócili na niego uwagę, reszta była zajęta swoimi rozmowami i interesami. Leniwa i cicha muzyka ledwo przebijała się przez gwar rozmów. Jednak utrudniała Rothernowi usłyszenie tego o czym mówiono przy stolikach które handlarz mijał. Zamówił szybko coś ciepłego do jedzenia i piwo dla siebie oraz swej towarzyszki, a po zarezerwowaniu pokoju dla jednej osoby usiadł przy stoliku z którego czekając na strawę i Onniel, mógł obserwować drzwi.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

2
Onniel pospiesznie zerwała się z wozu, analizując wnikliwie pomieszczenie w którym się znajdowała. Słowa Rotherna spowodowały iż usta Onniel wygięły się w gorzkim grymasie. Odgłos zatrzaskujących się drzwi jeszcze bardziej ją podburzył sprawiając iż niemalże się w niej zagotowało. Kiedy wykonała swój obowiązek pospiesznie skierowała się ku śladom człowieka któremu została oddana. Przed jej oczyma malowały się ogromne drewniane drzwi jednoskrzydłowe. Pociągnąwszy za uchwyt pchnęła naprzód całą sobą by móc je otworzyć, co nie przyszło jej łatwo, gdyż jej kruche ciało, zmęczone podróżą, odmawiało zupełnie posłuszeństwa. Intensywny zapach mięsiwa, tytoniu oraz ostrych przypraw uderzył w jej nozdrza powodując iż poczuła się niedobrze. Jej spojrzenie zasnute niechęcią i półsnem spotkało się z pytającym spojrzeniem Rotherna który uważnie się jej przyglądał. Dziewczyna rozejrzała się i ponownie utkwiła wzrok w zobojętniałym wyrazie twarzy mężczyzny. Czuła jak jak jej nogi uginają się pod nią, jak dotyka ją fizyczna niemoc która nieustannie próbowała pociągnąć ją na posadzkę. Powolnym krokiem podeszła do stołu który zajmował Rothern i usiadła naprzeciwko. Podpierając podbródek dłońmi zmrużyła wpółprzytomna oczy usiłując wzrokiem wyrazić swą dezaprobatę w stosunku do Niego. - Śmierdzi- Wydusiła mimowolnie -Śmierdzi zdechłymi królikami.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

3
Interesy, to całe życie kupca. Suma zysków i strat określa stabilność kupca, zaś jego znajomości są jego siłą. Jedne wojny wybuchają, drugie się kończą, sojusze są zawiązywane i łamane, a ludzie którzy są choć trochę wyżsi od zwierząt orientują się w sprawach ich dotyczących, a o zwycięzcach wie każdy. Podobne walki, wojny i pojedynki toczą ze sobą na co dzień handlarze, lecz nikt prawie tego nie zauważa, a zwycięzca zdobywa sławę jedynie wśród swego fachu. Rothern doskonale o tym wiedział, nie raz przegrywał, lub wygrywał taką walkę, lecz ani razu nie upadł tak nisko, aby nie dał rady się podnieść. Tym razem zwycięstwo nie było tak słodkie. Wygraną okazałą się kobieta, właściwie dziewczynka. Gdy Rothern obserwował ją jak ciężko było jej otworzyć te zwykłe drzwi, a także później jej postawę którą prezentowała, jego wszelkie plany związane z nią wyparowały, a właściwie spadły z wielkim hukiem na samo dno szamba najgorszych i niemożliwych pomysłów. Ostatnim przysłowiowym gwoździem do trumny były jej pierwsze słowa gdy usiadła przed nim. W karczmie właśnie pięknie pachniało smacznym i pożywnym gulaszem, handlarz wręcz czuł te delikatne kawałki mięsa i różnych warzyw, aż ślinka cieknie.
-To gulasz- odparł zniesmaczony po czym dodał –Zamówiłem dla nas po porcji
zarezerwowałem pokój, rozgrzejemy się i idziemy dowiedzieć się czegoś więcej na mieście.


Prawie w tym samym momencie karczmareczka przyniosła piwo i jedzenie. Stawiając talerz parującego gulaszu przed Rothernem ładnie się uśmiechnęła i zarzuciwszy swoim kucykiem odeszła. Handlarz spojrzał na nią przez ramię. Nie była to córka karczmarza, którą ten znając klientów, nie wypuszczał do głównej sali. Przez chwilę zastanawiał się czy nie zamówić jednak drugiego pokoju, aby mógł odwiedzić wieczorem kuchnie i wrócić z towarzystwem ładnej kobiety. W końcu każdemu się należy chwila relaksu.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

4
Onniel siedziała przy stole znudzona, spoglądając niechętnie spod firanek długich, czarnych rzęs, na zafascynowaną twarz Rotherna. - Oh, litości... - Szepnęła mimowolnie pod nosem i podparła się. Jej głowa zdawała się być niezmiernie ciężka, czuła także, jak jej powieki poczynają się zamykać... - Jestem senna... Chcę spać, nie chcę tutaj być... - szepnęła - Ten zapach mnie dusi. Pragnę poczuć zapach kwiatów, cytrusów, zapach pomarańcz, konwalii... Lekki, nienachalny... - Wyglądała na pół-trzeźwą, można było odnieść wrażenie iż zaraz uderzy głową o blat stołu, trwała w czerwonym pół-wytrwaniu. - Ty... - Spojrzała na Rotherna. Na jej twarzy malował się niesmak.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

5
To co trzeba przyznać, to ten Kuroliszek zdechły nie był, a pokazywała to obsługa szybko uwijając się z podaniem zamówienia. Mimo głodu Rothern nie rzucił się od razu pałaszować jedzenie. Karczmareczka o miłych dla oka kobiecych kształtach, zgrabnie poruszając swymi biodrami i rzucając spojrzenie do tyłu na handlarza, właśnie zarobiła swój napiwek, całkiem porządnie powstrzymując Rotherna od skupiania się nad tym co jego towarzyszka mówiła. Dopiero jak zniknęła wśród klientów, odwrócił się on w stronę Onniel . To co zobaczył nie zadowoliło go tak jak widok karczmarki. Jego twarz stała się twardsza, a oczy zabłysły niczym stal dobrego oręża wydobywanego z pochwy.
-jedz póki ciepłe, musisz nabrać sił. Jak zjesz odprowadzę ciebie do pokoju i zobaczymy co zrobię.-zimny ton Rotherna nie był dla niego typowy. Jednak jego towarzyszka rzadko kiedy mogła usłyszeć coś wypowiedziane łagodniej i milej. Zresztą nie dziwne. Handlarz mógł czuć się rozgoryczony. Pojechał po bogactwo, otrzymał coś prawie bezwartościowego, a przynajmniej dla niego.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

6
- Nie tknę tego. Sam zapach mnie odstręcza. Nie śni mi się wkładać tego do ust. - Odpowiedziała spoglądając w jego lico. - Chcę spać. Ja na prawdę chcę położyć się na miękkich poduszkach, wypchanych gęsim puchem... Chcę... - urwała i opadła na blat stołu - spać... - wydusiła ostatecznie, a jej powieki zamknęły się. Woń mięs i twardość blatu odeszły w niepamięć, kiedy sen zaczynał ją wzywać. Czuła że jej szyja nie jest w stanie już unieść głowy, a ciało poczyna stawać się coraz bardziej wiotkie. Hałas zmienił się w niewyraźne echo, a jej głowa nie była w stanie się ponownie podnieść by wydusić kolejną prośbę.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

7
Słabość i nędza. Coraz mniej planów miał Rothern co do swojej towarzyszki. Na początku zdawała się potencjalnie dobrym zakładem, później szanse na jej wykorzystanie w zarobkach malały. Teraz handlarz widział, że opiekowanie się nią i dodatkowe wydatki to jedyne co zostało. Może jeszcze jej ojciec wykupi ją, ostatecznie. Mówi się „Nadzieja umiera ostatnia” i tą właśnie nadzieją była szansa na to, że jakiś szlachetny wysoko urodzony młodzieniec wykupi dług Onniel, lub znajdzie się dla niej jakiegoś zgrzybiałego starca z dużą sakiewką, który będzie chciał podnieść swój statut społeczny.
-jedz, gdyż później znowu będziesz spała cały dzień.- powiedział chłodno handlarz, lecz kiedy usłyszał ciche głuche uderzenie głowy dziewczyny o stół, spojrzał na nią, następnie na swój talerz, z kolej ponownie na nią. –dobre jedzenie nie może się marnować.- po czym zawołał karczmarkę i kazał zanieść zamówienie na górę, do pokoju. Po czym pozostawiając drobną monetę na stole wziął swoją towarzyszkę i zaniósł do łóżka, gdzie ściągnął jej buty, a następnie przykrył.
Samemu zasiadł przy stole i z znudzeniem dokończył jeść. Po czym z kuflem w ręce ruszył z powrotem na dół do sali dowiedzieć się najnowszych wieści, a może także znaleźć kompankę na szybką przyjemność w jakimś pokoju.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

8
Przebudziła się. Ułożona na miękkim materiale, wyczuwała gęsi puch... Na jej twarzy namalował się uśmiech. Doprawdy, było jej tak przyjemnie iż gdyby tylko mogła, życie spędziłaby w pałacyku, wzrastającym na wrzosowiskach, gdzie na balkonie mieściło by się zacne łoże w którym mogłaby dumać w spokoju nad sensem jestestwa, pięknem ją okalającym i motylami. Wyciągnęła się i westchnęła z przyjemności, niemalże poczuła woń kwiatów i rześki wiatr wprawiający jej sukienkę i włosy w taniec... Szybko jednak ów myśli spowodowały smutek. Te marzenia tak odległe, zdawały się być tak nierealne. Świadomość głupoty swego ojca zezłościła ją, i los który podłożył jej kłody pod nogi - wyklinała. Typ który stał się jej panem, właścicielem - był zaiste typem którym gardziła. Dobrze chociaż iż nie znęcał się nad nią, nie głodził jej i nie bił. Choć była do niego bardzo zdystansowana. Wiedziała, że nie można mu ufać. Dziewczyna wstała na chwilę z łóżka i podeszła do stolika, na którym zobaczyła papier i atrament. Na jednej z nich zapisała słowa adresowane w stronę Rotherna, gdzie poprosiła łudząc się o ciepłą kąpiel i olejki. Piękne ubranie zdjęła z siebie, i położyła na krześle obok pantofli. Włosy przeczesała palcami, pragnąc ogromnie swego złotego grzebyka i wygód przeszłości. Łóżko było jedno, co poczynało ją zastanawiać czy Rothern tu wróci, czy zarezerwował dla siebie jakiś inny pokój. - Złudzenie - zaszeptała sama do siebie po czym skuliła się pod ciepłą pierzyną z puchu i wtuliła w poduszki. Sen ponownie ją przywołał.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

9
Rothern na szczęście miał szeroki próg tolerancji, co prawda uważał swoją towarzyszkę za bezwartościową, ale wciąż miał nadzieję że znajdzie dla niej jakieś zajęcie, które nie obniżyłoby jednocześnie jej wartości. Przestał się łudzić, że jej ojciec wyjdzie z kłopotów finansowych, więc teraz jej „cena” była wszystkim co mógł zyskać. Co prawda i tak dużo nie stracił w biznesie z jej ojcem, ale tak naprawdę w tej chwili dobrze nie prządł. Siedział więc w głównej sali mając nadzieję na jakieś wieści, które udałoby się wykorzystać i na nich dobrze zyskać. Karczmy i burdele były przecież najlepszym miejscem do zdobywania informacji o ile ktoś nie mógł pozwolić sobie na usługi znajomego informatora, który potrafił bardzo zaoszczędzić czas. Handlarz miał w planach odnalezienie kogoś takiego, zaprzyjaźnienie się z nim i dobre go opłacanie, lecz teraz wciąż był płotką, choć już nie początkującym. Pragną się wybić, zdobyć znajomości i fundusze, lecz to wciąż pozostawało poza jego zasięgiem. Dlatego gdyby wiedział, że jego towarzyszka chciałaby dumać nad sensem jej jestestwa, to pomimo swej tolerancji na jej lenistwo, nie wytrzymałby, totalnie nie wytrzymał. Powiedziałby, dobitnie pokazał jak ona mało znaczy, że jest niczym, prochem, była i wciąż potencjalnie jest tylko zabawką dla jakiegoś szlachcica, żywą lalką dla jego przyjemności.
Nie wszystkie szlachcianki takie były. Poznał kiedyś pewną kobietę. Panią przed duże „P”. Wydaną za męża, którego wybrał jej ojciec, lecz to ona okazała się władczynią. To ona stała się kiedyś, na pewien czas wrogiem, bardzo niebezpiecznym. Ledwo udało się mu odejść obronną ręką. Właśnie takie kobiety podziwiał Rothern, do nich czuł respekt, te które nie były lalkami.
Rothern dopiero po kilku godzinach wrócił do pokoju. Mało się dowiedział, gdyż większość czasu spędził na pieszczotach w piwnicy z karczmarką, a teraz zaspokojony czytał kartkę napisaną przez dziewczynę.
Ciepła kąpiel nie byłaby taka zła po długiej podróży. Dlatego zamówił balię i kazał do połowy napełnić ją wodą. Po czym sam się w niej wykąpał. Gdy osuszony wracał do pokoju kazał dopełnić balię do końca, po czym obudził Onniel. –ciepła kąpiel jest przygotowana, zapytaj karczmarki, a ona tobie pokaże gdzie masz pójść.- Był zmęczony, tak jakby karczmarka swoimi umiejętnościami wręcz wyssała z niego energię, choć to nie powinno się wydawać dziwne, gdyż tak się zaangażował. Dlatego gdy tyło Onniel wyszła położył się na jednej połowie łóżka i zasnął.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

10
Poprzednio: http://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?f=26&t=1820

Kompletnie przemarznięta Evony wkroczyła do karczmy. Było w niej w miarę spokojnie, do świtu niedaleko a niewielu ludzi było w stanie wytrzymać w jakiejkolwiek trzeźwości do tak późnej pory. Oberżysta jednakże wesoło chodził po sali i namawiał pijaczków na kolejne kufle piwa. Ot, zwykła, poźna noc w karczmie.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

11
Evony przekroczyła próg "karczmy pod upadłym kuroliszkiem". Sam szal jako okrycie ramion okazał się średnio skuteczny, szczególnie na takim mrozie. Ciało kobiety odmawiało posłuszeństwa i dygotało z zimna. Ines różniła się od Evony przedewszystkim brakiem "klasy" i sposobem bycia. Arystokratka nie zmieniła rysów twarzy, a mimo to były to dwie różne kobiety.
Pierwszą rzeczą, która rzuciła się w oczy Evony był wystrój lokalu. Rozejrzała się po sali i sprawdziła aury gości siedzących przy stołach. Niektórzy byli tak pijani, że nad ich głowami widniała żółta poświata, mieszająca się z niebieskimi odcieniami. Odnalazła wzrokiem karczmarza, który chodził między stołam "wciskając" klientom alkohol.
- Sama bym to lepiej zrobiła.
Arystokratka owinęła się mocniej szalem, tak żeby się chociaż trochę ogrzać. Podeszła do baru i odczekała chwilę, aż właściciel się pojawił. Na jej usta wpełzł urzekający uśmiech. Jedną ręką odgarnęła włosy na lewą stronę. Zrobiła szybką analizę karczmarza, po czym rozpoczęła rozmowę.
- Bardzo ładne miejsce... myślałam, że nie znajdę takiego w Keronie. Chętnie bym tu została, znajdzie się może jakiś wolny pokój? - miała delikatny, przyjemny dla ucha głos. Chciała zostać pozytywnie odebrana.- I może stanowisko kelnerki?- tu puściła oczko do mężczyzny.
Oczywiście Evony nie myślała poważnie o stałej pracy " Pod upadłym kuroliszkiem". Po prostu musiała przetrwać, do czasu następnej podróży. A przedewszystkim chciała się zabawić...czyimś kosztem.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

12
Oberżysta wyglądał na wyjątkowo zdziwionego późnonocną wizytą kobiety w takim miejscu. Jednakże, gdy tylko Evony puściła do niego oczko, uśmiechnął się od ucha do ucha na swojej okrąglutkiej twarzy i starał się być bardzo miły, gdy zaczął mówić.
- Z miłą chęcią zatrudnię was panieneczko. Cenię ludzi chcących pracować a nie darmozjadów pijących na krechę. Jednakże, nie mogę zatrudnić osoby z ulicy, jak pewnie się domyślacie. Przedstawcie mi się, powiedzcie co nieco o sobie, a ja zdecyduję co z Tobą zrobić. Ja jestem Geleon, właściciel tego przybytku. - dodał, robiąc na końcu leciutki ukłon. Evony, która znała się na ludziach wychwyciła, iż karczmarz jest szczerym facetem, co znaczy że łatwo będzie mu wykryć coś szytego grubymi nićmi. Lepiej wymyślić jakąś gładką i prostą historyjkę aby nie powodować niepotrzebnych spięć.

* * *

Przy jednym ze stolików siedział lekko podchmielony Vertion. Przed nim leżał talerz pełen obgryzionych kości(zapewne kurczaka, choć po smaku ciężko było stwierdzić, mięso było całkowicie przesolone) oraz opróżniony antałek lokalnego winnego mózgotrzepa. Już karczmarz brał go na cel, jako kolejnego osobnika do naciągnięcia, lecz zagadała go młoda i piękna kobieta, bardzo nietypowo ubrana jak na te strony. Wyglądała na dość ciekawą osóbkę, a sam Vertion wyczuł w powietrzu delikatną aktywność magiczną.
Nie otwierać, pełno materiałów heretycich
Spoiler:
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

13
Piwo. Po co tyle go wypił? Gdyby odpuścił sobie chociaż ten ostatni kufel, byłby teraz słyszał lepiej, co mówi nowo przybyła brunetka przy kontuarze. Vertion zachował jednak tyle trzeźwości, aby usłyszeć, że owa krasawica o arystokratycznych manierach chyba prosi karczmarza o pracę. Co do jej pochodzenia nie miał żadnych wątpliwości - mimo iż sam pochodził z upadłego rodu, pamiętał co nieco z tej nadętej bufonady, która cechowała wszystkich możnych odwiedzających pałacyk jego rodziców, gdy był jeszcze dzieckiem.

Do tego ta słaba nutka magii... czy to ona sama była jej przyczyną, czy może coś, co miała na sobie albo... przy sobie. Nie był złodziejem, co bynajmniej nie zmniejszało jego ciekawości. Warto by było zwrócić czymś jej uwagę, a w tej chwili widział na to tylko jeden sposób...

Skupił swoje moce magiczne na tyle, na ile pozwalał mu na to jego stan, i delikatnym gestem posłał w stronę rozmówców słaby powiew chłodnego powietrza, jednocześnie odwracając od nich głowę. Karczmarz weźmie pewnie ów wiaterek za zwykły przeciąg, acz ona, jeżeli ma jakiekolwiek zdolności magiczne, na pewno pozna prawdę o jego źródle. Tak przynajmniej sądzi Vertion.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

14
Minęło trochę czasu, zanim Evony całkowicie wczuła się w swoje nowe wcielenie. Z Ines było o tyle trudniej, że sama wymyśliła tę postać. Skradziona tożsamość miała ten plus, że była jasno określona i trzymała się ścisłych ram. Stworzona dawała duże pole do popisu, a wyobraźnia narzucała własne nawyki, które arystokratka chciała za wszelką cenę ukryć.
W dzieciństwie, Evony często obserwowała szlachtę i ich zachowania. Było to najciekawsze zajęcie podczas spotkań z arystokracją. Nikt nie wykonywał zbędnych gestów, rozmowy odbywały się praktycznie bez gestykulacji i to, co najbardziej interesujące-każdy ukrywał swoje emocje pod maską obojętności lub zadowolenia.
- Nawet jeżeli krwawisz, na Twojej twarzy ma widnieć uśmiech- te słowa brzmiały w głowie Evony przez całe dzieciństwo. Na Archipelagu była to złota zasada, którą kierował się każdy, kto chciał "przetrwać" rozgrywki polityczne i manipulacje. W tych kręgach zdarzało się to bardzo często.
Na szczęście każdy człowiek miał swoją aurę, którą Evony potrafiła odczytać, zinterpretować a nawet manipulować nią zgodnie z własnymi potrzebami. Gdyby została na dworze napewno zajęłaby wysoką pozycje, a tymczasem wylądowała w karczmie.
Z zamyślenia wyrwał ją głos karczmarza, dość przyjemny. Aura mężczyzny- lekko zgaszony błękit, wskazywała na dość przyjazny charakter. W niektórych miejscach zauważyła czerwone plamki. Analiza aury i wyglądu dała Evony obraz...ojca lub głowy rodziny. Jednak zawsze uważała, że pierwsze wrażenie jest tyle warte, co jej słowo- całe nic.
Uśmiech Ines był zaraźliwy. Ta postać nie potrafiła ukrywać swoich emocji, więc powinna zostać pozytywnie odebrana.
- Byłabym Panu bardzo wdzięczna, gdybym dostała tą prace. Jak już mówiłam, podoba mi się klimat tego miejsca.- powiedziała sympatycznym tonem, budzącym zaufanie. Postanowiła, że zostanie przy formie "Pan", do momentu aż Galeon jej nie poprawi. Chciała w ten sposób podkreślić relacje szef- pracownik.
-Ja jestem Ines, Ines Charbonneau.- celowe powtórzenie. Arystokracja starannie dobierała słowa i unikała chaotycznego wysławiania się.- Przechodzę właśnie etap "opuszczenia gniazda", co jest chyba normalne w tym wieku. Chciałabym się ustatkować i postanowiłam zacząć od pracy. Mieszkanie z rodzicami bywa...męczące.- tutaj pokiwała stanowczo głową. Gdzieś wśród tłumu mignęła jej czerwona aura.
- Umiem też trochę spiewać. I wiem mniej więcej jak się obsługuje gości.- uśmiech Evony i skromność w oczach dawały naprawdę uroczy obraz. Taki jak chciała wywołać.
Nagle arystokratka poczuła na skórze lekki podmuch chłodnego wiatru. Uwagę kobiety przykuł mężczyzna z czerwoną aurą siedzący gdzieś w kącie. Bez wątpienia mag albo jakiś czarodziej.
Jednak ktoś inny się nim zajmie. Evony miała już dokładnie poukładane plany następnych działań. Mężczyzna był poprostu kolejną anomalią, którą tym razem postanowiła obejść szerokim łukiem. Zdecydowanie wystarczyła jej przygoda z nekromantą. Jej twarz ponownie skierowana została na karczmarza.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

15
Zignorowała go. Albo po prostu niczego nie zauważyła. Niezależnie od tego, która wersja była prawdziwa, Vertion spróbował wycisnąć jeszcze parę kropel z pustego antałka i dopić je jednym haustem. Dopiero potem pozwolił sobie na komentarz do zaistniałej sytuacji, oczywiście, w myślach. "Kim ona jest?" - zastanawiał się gorączkowo. Mówiła i zachowywała się jak arystokratka, przedstawiła się jak arystokratka, ba! nawet jej miano zdradzało szlachetną proweniencję. Bo która dziewka z ulicy nazywałaby się Ines Charbonneau?

A ta chciała pracy, która pasowała bardziej do owej dziewki niż do szlachcianki. Mówiła, że chce uciec od rodziców. Piękna bajeczka. Nie słyszał jeszcze o żadnym błękitnokrwistym osobniku, który by z własnej woli wyrzekł się swoich wpływów i bogactw, żeby zacząć bratać się z ludem, mało tego - który by chciał skalać swoje porcelanowe rączki PRACĄ. Chyba że był pomylony... fakt, że i takich nie brakowało. Albo... chyba że jego ród upadł.

Taki przypadek Vertion poznał aż nazbyt dobrze. Na własnej skórze. Postanowił poczekać na dalszy rozwój sytuacji, dyskretnie nadstawiając ucha.

Wróć do „Oros”