Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

61
Noc potrafi być czasem bardziej wyczerpująca niż dzień. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od towarzystwa. Jeśli ktoś potrzebuje poznać jak najwięcej informacji, to albo musi mieć pękatą sakiewkę, albo trzeba wlać w siebie odpowiednio dużo miejscowego alkoholu. Jedno i drugie zaś w dużych ilościach potrafi otworzyć drzwi nawet najbardziej dumnych ze swojego stanu arystokratów. Z piciem jednak jest pewien problem, gdyż trunki procentowe, mają to do siebie, że w dużych ilościach potrafią pozbawić człowieka złota, a także łatwo oddać za bezcen cenne informacje, czyli prawie tak samo jak żona.
Tak więc Rothern tego wieczoru był energiczny, podchodził od jednego stołu do kolejnego, a jego rozmowność i energia świadczyły o tym, że dużo pił i należał do osób o przyjemnym, wesołym usposobieniu. Jego prawdziwa natura odsłoniła się później, gdy późną nocą wraz z karczmarką zajęli pokój w którym stała balia wody. Wkrótce po tym jak zawładną kobietą i dał upust swoim emocjom, nastał blady świt, a on odświeżony, lecz zmęczony wrócił do pokoju i ledwo zrzucając swoje buty i ubrania na bok, obudził Onniel i legł na łóżku. Sen nadszedł szybko.
Pomimo zmęczenia Rothern nie spał głęboko. Lekkie skrzypienie zawiasów otwieranych drzwi po powrocie dziewczyny do pokoju lekko go przebudziło, lecz poznawszy jej odgłos kroków i materiału pocierającego jej skórę, nie spowodował alarmu.
Wciąż spał gdy usiadła na brzegu łóżka, lecz gdy sięgała po słabo ukryty sztylet, z którym jako odpowiedzialny podróżnik, Rothern nigdy się nie rozstawał, tego było już za wiele. Handlarz chwycił nadgarstek dziewczyny w żelazny uścisk, a następnie przewrócił ją na łóżko po czym przygniótł swoim ciałem, jednocześnie chwytając jej drugi nadgarstek. Po kilku ciężkich oddechach, wywarczał cicho do dziewczyny, której ciało spoczywało, pod jego ciężarem. –Nigdy więcej tego nie próbuj.
Następnie gwałtownie wstał, jakby nie chciał nawet dotykać Onniel i patrząc przez okno, jak pierwsze promienie słońca odpędzają cienie na dachu sąsiedniego budynku, rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu –Zejdź na dół, niech przygotują śniadanie dla nas, a następnie przynieś je tutaj.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

62
Szok. Wstrząsnął nią szok z nieznaną dotąd siłą. Lęk jaki zaznała sprawił iż jej ciało znieruchomiało, jakby zaklęte. Jego stalowy uścisk pozostawił odrętwienie w jej nadgarstkach. Wzrok dziewczyny powędrował za jego sylwetką a zatrzymawszy się utkwił w mocarnych ramionach mężczyzny. Chłód bił z każdej cząsteczki jego ciała, zbudował fosę ciernistą, magicznie strzeżoną fosę do prawdy której nie sposób przekroczyć. Ten człowiek irytował ją niezmiernie, ciężki charakter z którym trudno było jej dojść do ładu, sprawiał iż każdy dzień z Nim był dniem straconym. - Tak, Panie Najłaskawszy... - Ukłoniła się ironicznie i zbliżyła doń - Łaskawco, potrzebuję nowych, wygodnych ubrań, lżejszej peleryny i srebrnej wstążki. Nie mam własnego lustra, a szczotka jest w stanie opłakanym.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

63
Zmęczenie, niezadowolenie ciągnące się od kilku dni, oraz potworny zawód po tym gdy mając nadzieję na spore zyski, otrzymał jedynie tą nie nadającą się do niczego, a przynajmniej będącą taką w mniemaniu Rotherna, dziewczynę, która w dodatku wskazywała pewne otępienie umysłowe, a co najmniej spore oderwanie od rzeczywistości. Handlarz słyszał, że w kobiety o podobnych symptomach, często stawały się wieszczkami, których sława czasami pozostawała długo po ich śmierci, lecz jego towarzyszka póki co nie przepowiedziała nawet pory obiadowej, a co dopiero czegoś ważniejszego.
W księgach, legendach, czy w bajaniach dziadów, może i pojawiają się dobrzy i dobroduszni handlarze, którzy nieraz pod przykrywką gruboskórności są mili i nie liczą się ze złamanym groszem. Życie jednak koryguje te schematy. Taki kupiec nawet jeśli gdzieś się pojawi, szybko zostanie wręcz „zjedzony” przez konkurencje, a zniszczony będzie bardziej biedniejszy od osób, którym chciał pomóc. Taki los handlarza. Niebezpieczeństwo czyha nie tylko na trakcie, ale także podczas wszelkich umów handlowych.
Ostatnia duża transakcja w jaką wszedł Rothern, miała zapewnić mu pewne zabezpieczenie na przyszłość, lecz jego konkurent okazał się niewypłacalny i zgodnie ze starym zwyczajem musiał oddać mu równowartość długu. Jednak co on miał zrobić z młodą dziewczyną, dodatkowo z tak mało przyjemnym charakterem.
Gdyby jeszcze była miła, uprzejma i uległa to może dałoby się ją „odsprzedać” któremuś z bogatych pomniejszych szlachcicowi, czy też potężnemu mieszczaninowi, który pragnąłby w ten sposób urosnąć ponad swój stan.
„Żałosne” to właśnie myślał o takich ludziach Rothern. Światem już kierują przede wszystkim pieniądze i to na nich chciał się skupić handlarz.
-Idź po śniadanie- powiedział, wciąż wyglądając przez okno na ulicę, gdzie ludzie zaczęli już coraz częściej wychodzić ze swoich domostw w sprawunkach. Po czym dodał nie zwracając uwagi na ton Onniel –Gdy zjemy idziemy się rozejrzeć, a przy okazji znajdziemy jakieś ubranie dla ciebie- na sam koniec dodał jakby do siebie –trzeba będzie ciebie uświadomić w jakiej sytuacji jesteś.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

64
Dziewczyna poprawiła swe ubranie i skierowała się w stronę drzwi. Po opuszczeniu pokoju poczuła ulgę. Jednak jej myśli zasnuł incydent który miał miejsce kilkanaście minut temu. Poczuła niesmak i zarazem strach. Jego dłonie niczym stal uwięziły jej nadgarstki, ciało jej znieruchomiało kiedy zawisnął nad nią i zakrył potężnym cielskiem, a ona jedynie trwała w bezruchu niczym mucha w sieci utkanej przez pająka. Szybko jednak rozwiała te myśli i czym prędzej udała się po posiłek. Odczuwała głód. Od dwóch dni nic nie jadła, zdaje się iż tym razem nie będzie wybrzydzać. Dziewczyna z problemem uporała się z ujęciem w dłoniach drewnianej tacy, na której ustawione były dwie misy z jadłem a także świeże lecz lekko gliniaste pieczywo. Dziewczynie po wykonaniu kilku kroków zaczął doskwierać ból w nadgarstkach, poczuła ukłucie na opuszkach palców i siłę która ciągnęła ją w dół. Schody wydawały się trasą nie do przebycia. Przeklęła w myślach Rotherna i usiadła z boku na jednym ze schodów. Zapach substancji, z wrzuconym do środka mięsem odstręczał ją. Pieczywo zdawało się być dobrą alternatywą. Onniel dostrzegła między dwoma misami zgrabną buteleczkę w której znajdował się miód. W końcu będzie mogła się nasycić - Pomyślała. Powolnym krokiem, bez pośpiechu dotarła pod drzwi pokoju w którym siedział mężczyzna. Łokciem sprytnie nacisnęła na klamkę i dostała się do środka. Spojrzała z oburzeniem w Jego oczy.
- Boli - wymamrotała pod nosem i z braku sił na odprawianie widowiskowych frustracji, w spokoju usiadła na krzesło - Pieczywo jest dla mnie, wraz z miodem. Resztę pozwalam Ci skonsumować.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

65
Gdy tylko dziewczyna zamknęła za sobą drzwi, handlarz odwrócił się i rozejrzał po pokoju. Jego pakunki wyglądały na nienaruszone, lecz nigdy nie wiadomo, co taka szlachcianka potrafi zrobić swoimi malutkimi dłońmi. Już nie raz Rothern poczuł na sobie umiejętności manualne, oraz językowe kobiet z tej grupy społecznej i nie zdziwiłby się gdyby młoda dziewczyna którą obecnie miał pod opieką, potrafiła dostać się do wielu miejsc, unikając wykrycia. Doskonale wiedział, że szlachta, która tak dumnie chwali się swoim rodowodem, oraz patrzy z wyższością na innych ludzi, to tak naprawdę złodzieje i mordercy, jak ci na których patrzą z taką wyższością, jednak ich pycha i pełne zadufanie w siebie, nieraz doprowadza do tego, że nie zauważają, kiedy handlarz ich oskubuję z większości zapasów monet. Dopiero po chwili zdziwieni dostrzegają, że jakimś cudem, dali się oszukać, przez kogoś niższego stanu. Może, to być niebezpieczne, ale zyski są nieraz naprawdę duże.
Nie kończąc swoich przemyśleń o tym czy małe dłonie Onniel mogą mu w czymś pomóc, Rothern zaczął przeglądać swoje bagaże. W sakiewce, była wciąż odpowiednia liczba monet, zapas soli, pieprzu, oraz ziół, był nadal zadowalający, chociaż na dłuższą podróż, lekko za mały, zaś suchary wciąż nadające się do spożycia, lepiej będzie już w najbliższym czasie zjeść, lub sprzedać.
Na dnie torby handlarz dostrzegł, coś o czym zupełnie zapomniał. Jego wciąż nie przeczytana książka, nadal leżała nietknięta. Chwycił ją i po ponownym zapakowaniu reszty bagaży usiadł na łóżku, opierając się o ścianę.
Przesunął swoją dłonią po skórzanej okładce, czując idealną strukturę bydlęcej skóry i wyczuwając wgłębienia wyblakłego już trochę napisu, którego niegdyś złocone litery układały się w słowa tytułu „Rośliny i zioła Kerony”. Do praktycznej głowy Rotherna powróciły dawne marzenia oraz plany. Przygoda, nauka i alchemia, to było to, co handlarz miał w głowie gdy, ponad dwadzieścia lat wcześniej uciekał z domu. Wtedy chciał żyć, podróżować, poznać świat, a do spełnienia tego, praca wędrownego handlarza wydawała się idealna.
Otworzył księgę, kolorowe szkice roślin, oraz krótkie notatki związane z ich rozpoznaniem, występowaniem, oraz właściwościami zapełniły mu czas do powrotu towarzyszki i pochłonęły do tego stopnia, że gdy drzwi się otworzyły, dopiero po dłuższym namyśle schował księgę do bagaży. Czuł, że im mniej ta dziewczyna wie, tym lepiej.
-Nie mam za dużo na sprzedaż, nie musimy więc zatrzymywać się w tym mieście dłużej, niż te marne kilka dni, aż uda mi się uzyskać dobrą cenę za konia, oraz sprawdzić, czy ktoś będzie chciał także ciebie- powiedział do swojej towarzyszki głosem konwersacyjnym jakby rozmawiał o zeszłorocznej jesiennej modzie z wysoko urodzoną panią na jakimś balu. Podczas gdy mówił sięgnął po gulasz po czym przełamał jedną pajdę chleba. Zaczął jeść nie zwracając zbytniej uwagi na dziewczynę. Rozmyślał o tym co gdzie sprzedać, aby wyciągnąć jak największą cenę.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

66
Onniel skończyła posiłek mając nadzieję iż nie ubrudziła zbytnio swego lica - Konia? - powiedziała odpychając ze świadomości jego słowa - Ogier należy do mnie! Jestem przywiązana do niego, przeżyłam z nim wiele przygód, wiele wspomnień z nim wiążę, nie waż się mi ich odbierać! To jedyne co mi zostało. Nie będziesz decydować o moim losie! - Dziewczyna wstała i spojrzała na mężczyznę pogardliwym wzrokiem - Nienawidzę Cię! Dlaczego właśnie tamtego dnia pojawiłeś się na ziemiach Ojca... Planowałam uciec z jego dworu który podupadał przez jego głupotę, wolał majątek niż mnie. Nic dla mnie nie znaczy ten człowiek. Nic nie znaczysz dla mnie Ty! Jesteście tacy sami, pieniądze jako priorytet w życiu. Plugawe robactwo - Pchnęła stołek całą swoją siłą w stronę Rotherna - Jesteś obrzydliwy.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

67
Furia, to zbyt mocne określenie, jednocześnie słowo złość zbyt słabo odzwierciedlało to co czuł Rothern. Wciąż w pełni panował nad sobą, lecz i tak trudno nie zostać poniesionym przez falę tak silnych emocji.
Oczywiście handlarz słyszał, że istnieją ludzie którzy potrafią podejść do wszystkiego bez emocji, lecz takie pogłoski mężczyzna wkładał miedzy historie o łowcach potworów, którzy pili alchemiczne mikstury by polepszyć sobie zmysły. Potencjalnie mogłaby to być prawda, ale podejrzewał, że po prostu te osoby piły mocny alkohol, a później wszystkim wmawiali, że stan kaca polepsza ich możliwości bojowe, opowiadania o przedmiotach z zaklętymi w nich duszami.
Tak czy siak, gdyby sama nie była zdenerwowana młoda kobieta mogłaby zobaczyć, że oblicze Rotherna pociemniało, a wzrok wcześniej może i twardy, oraz stanowczy, stał się niczym zimna stal naostrzonego katowskiego ostrza, połyskujące w pojedynczych południowych promieniach słońca, przebijających się przez gęste połacie ciemnych chmur zasłaniających niebo.
-Należysz teraz do mnie- Głos handlarza był mocny i głośny, spokojny, lecz to budowało władczy i pewny siebie ton. –Myślisz, że sam chciałem taką nie nadającą się do niczego kobietę?- Nie czekając nawet nad odpowiedź staną i zbliżył się do dziewczyny. –Miesiące planowania, inwestowania, całe wydane złoto i jedyne co zyskałem, to tylko problem jakim jesteś ty- Dominował nad tą drobną istotą, jego wzrost, sylwetka powodowały, że Onniel była dla niego niczym pył na wietrze. –Uwierz mi, masz szczęście, że trafiłaś do mnie- Nawet pchnięty stołek nie pomógł dziewczynie. Rothern zignorował go, zbliżył się całkowicie do dziewczyny, która cofnęła się pod naporem jego ciała do ściany. Jego ręka wystrzeliła do przodu i przygwoździła kruchą szyje do zimnej ściany. Nie dusił jej, lecz nie dał je szans ucieczki. Gdyby tylko chciała się wyrwać, wystarczyło mocniej zacisnąć dłoń, a siły dziewczyny szybko by uleciały.
-Może i dla ciebie jestem potworem, ale także jedynym ratunkiem- Szorstka skóra opuszki palca, przesuwającego się po delikatnym policzku, mógł jedynie dopełnić u Onniel, poczucia obrzydzenia spowodowanego bliskością z mężczyzną.
Napawając się uczuciem panowania i władzy Rothern przeniósł rękę z policzka i tym razem naciskając całą dłonią przesunął ją po piersiach i brzuchu dziewczyny stojącej przed nim.
-Jeśli będziesz grzeczna i posłuszna, a także będziesz wykonywać to co ci powiem, to zachowasz konia- Cicho powiedział, przysuwając się bliżej, przygniótł dziewczę całym swoim ciałem.
-Możesz też uciec, ale wtedy dbaj o siebie sama, a jeśli stracisz wtedy dziewictwo, możesz pożegnać się z moim wsparciem i bezpieczeństwem- Jakby chcąc zaznaczyć te słowa, chwycił Onniel za jej łono. Chciał mieć pewność, że poczuje jego władzę i nie będzie chciała od niego uciec.
Cofnął się i pchnął Onniel na łoże. Nie był to jednak koniec jego twardych słów skierowanych do dziewczyny. Suche –Rozbierz się- mogło jeszcze bardziej przerazić dziewczynę, lecz jej najgorsze lęki raczej się nie sprawdził. Mężczyzna chwycił sakiewkę i wyszedł, a tuż przed zamknięciem za sobą drzwi jakby uprzedzając fakty powiedział. –Będę wynajmował ten pokój, przez trzy, cztery dni- Był jej kotwicą do stabilnego życia, z szansą na szczęście. Doskonale o tym wiedział, że ta kobieta nie poradzi sobie sama, jednak nie był taki pewien czy ona sama to wie, w końcu cóż taka rozpieszczona szlachcianka wiedziała o samotnym życiu na ulicach. Schodząc po schodach na parter karczmy zastanawiał się co też zrobi gdy jego „towarzyszka” wróci po kilku dniach pozbawiona czci. Ostatecznie postanowił, że w takim wypadku pośle ją do znajomej burdelmamy, aby tam odpracowywała dług ojca, albo sam się ożeni z dziewczyną dla statusu i tytułu. Doskonale wiedział, że tam przynajmniej zadbają o nią. Może i był chłodny, ale nie był przecież bezdusznym potworem, z monetą zamiast serca.
Po jednym małym kuflu piwa, wrócił pod drzwi pokoju z jakimiś pożyczonymi ubraniami od karczmarki.
Miał wejść do pokoju i kazać się dziewczynie ubrać w nie, oraz poinformować ją, że zamierza sprzedać jej szatę i futro, oraz kupić jej jakąś suknie, lecz aby tak się stało, musiała ona pozostać w pokoju.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

68
Jego dłonie, potężne, władcze dłonie sunęły po jej mlecznej skórze. Jego głos szorstki, niski głos powodował iż stała sparaliżowana przed nim nie mogąc wyrzucić z siebie słowa. Jego czyny zamknęły jej usta. Najgorsza w tym wszystkim była jej niemoc, nie mogła z nim walczyć, z braku sił, nie mogła uciec od niego. W tym momencie poczuła się zupełnie bezwartościowa. Poczuła iż została uwięziona w klatce która należała do Niego. Gdyby uciekła umarłaby przymierając głodem na jednej z plugawych ulic, choć gdyby miała wybierać ostatnie tygodnie swego marnego życia wolałaby przymarznąć wśród drzew w naturze z godnością. Jej los był w rękach tego mężczyzny. Mężczyzny z którym nie łączyła ją nawet nić porozumienia.

Z jej oczów spłynęły wąskie strużki łez, ściekając z wolna na jego skórę. Milczała. Obawiała się coraz bardziej tego co przyniosą kolejne dni. Marzyła by być wolna, a zarazem zniewolona przez mężczyznę który okaże jej miłość, pełną fantastyczną miłość którą opisywała w swoich zdobionych księgach, jakaż idealna się wydawała. Pełna szczęścia, obfitości, miłość od mężczyzny który bardziej przypominał ojca niż młodego chłopca którym gardziła. Dziewczyna miała odmienne wartości niż jej rówieśniczki mające już dzieci, męża, świetnie radzące sobie z domem. Być może to kwestia tego co wydarzyło się w jej dzieciństwie, miała jedynie przyjaciół w służbie, dobrych wujków i ciotki które opiekowały się nią tak jak nigdy nie opiekował się nią jej ojciec, szorstki, bez empatii człowiek goniący za pieniądzem. To wywarło ogromny wpływ na jej ideał mężczyzny. Marzyła o mężu honorowym, posiadającym poczucie humoru i dystans do siebie. Inteligentnego. Elokwentnego. Honorowego. Szczerego. Otwartego. Opiekuńczego. Erudytę. Który zaakceptuje ją. Całkowite przeciwieństwo ojca. Onniel była także wiecznym dzieckiem, dziewczynką która nigdy nie chciała i brzydziła się myślą o staniu się "prawdziwą" kobietą. Jej wychudzona sylwetka przypominała dziewczynkę w wieku 14 lat, pomijając jej niezwykle wąską talię i nieco szersze biodra a także delikatne choć rozwinięte już piersi. Często próbowała je maskować, przebierać się za chłopca, gonić wiatr i łapać beztrosko motyle na łąkach czego kategorycznie zabraniał jej ojciec.

Mężczyzna sprowadził ją na łoże co przyspieszyło bicie jej serca. Obawiała się najgorszego. Szybko jednak dał jej możliwość ucieczki wychodząc. Dziewczyna zerwała się i znieruchomiała, to co się wydarzyło wstrząsnęło nią tak mocno iż nie mogła racjonalnie myśleć. Od tej pory we wszystkim widziała spisek, wszystko pozbawione było empatii a strach ściskał ją za gardło. Skulona w zaciemnionym kącie pomieszczenia trwała w bezruchu przez kilkanaście minut.
Ostatnio zmieniony 28 gru 2015, 23:47 przez Onniel, łącznie zmieniany 2 razy.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

69
Rothern oparł się na krótką chwilę, dłonią o drzwi wynajmowanego pokoju. Musiał się w pełni uspokoić, być opanowanym. Jeśli pokój byłby pusty, miał przynajmniej konia dziewczyny, aby zacząć od początku i stracić jedynie kilka ostatnich miesięcy planów. Jednak o ile została, to prawdopodobnie kolejny raz jego opanowanie będzie wystawione na próbę. Mimo swej grubej skóry na dłoniach, powstałej przez lata tułaczki, czuł doskonale chropowatą fakturę słabo wygładzonej powierzchni drzwi. Lekkie skrzypienie zawiasów oznajmiło spokojne otworzenie drzwi.

Jednym rzutem oka mężczyzna dostrzegł skuloną, niczym przerażone i wciskające się w kąt dzikie zwierzę. Nie, zdecydowanie nie mógł pozwolić by się załamała. Musi być pełna energii, sił. Miała przecież być usposobieniem młodzieńczej witalności i czystości, która tak bardzo przyciąga lekko już ociężały wzrok starszych i bogatych mężczyzn, że pewne organy będące w ich wieku jeszcze bardziej ociężałe niż wzrok, nabierają na nowo jurności z młodych lat.

Miękki krok do przodu, powoli, bez zbędnych i gwałtownych ruchów, tak samo jak wiele lat temu uczono go podchodzenia do spłoszonego, lub dzikiego konia.
Dreszcz przebiegający po dziewczęcym ciele na dźwięk upadającego na łóżko pożyczonego ubrania upewnił mężczyznę, że przesadził, ona była zbyt krucha.


- Spokojnie – wyszeptał uspokajająco Rothern, gdy przykucnął przy dziewczynie. Nadal jednak jego ciało górowało nad jej delikatną osobą. Grzbietem dłoni uspokajająco musnął grzbiet dziewczyny zaczynając od odsłoniętego karku.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię – szeptał dalej. Jego chropowaty głos przybrał ciepły ton. – Znajdziemy tobie jakiegoś bogatego szlachcica, który się tobą zaopiekuje. – Handlarz powoli i delikatnie starał się przytulić dziewczynę obserwując dokładnie każdą nawet najmniejszą jej reakcję. Nie chciał przecież przekroczyć granicy.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

70
Nienawidzę Cię - zasyczała, niczym dzikie zwierze zapędzone w ślepy zaułek. Kiedy mężczyzna ugiął się, ona mimowolnie zaczęła myśleć, jak wykorzystać odpowiednio tę sytuację. Im bardziej czuła obecność mężczyzny, tym bardziej budziła się w niej niepohamowana agresywność. Kiedy jego dłoń dotknęła jej skóry - znieruchomiała z przerażenia. Rothern wypowiedział kolejne słowa. Dziewczyna odwróciła głowę i mocno zacisnęła szczęki na jego nadgarstku. Jego krew rozlała się, wypełniła jej podniebienie i małymi strużkami niknęła w warstwach ubrań. Odskoczyła od mężczyzny. Zamarła nie mogąc wyrzec słowa ani dokonać czynu.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

71
Szkarłatna kropla krwi ospale, niczym niedźwiedź budzący się ze zimowego snu, zebrała się w obrębie rany i wychynęła z niej najpierw swoim łbem, przywodzącym na myśl kolor najpiękniejszych maków, by następnie wytoczyć swoje wielkie cielsko. Najpierw powoli, później rozpędzając się coraz szybciej, nabierając wigoru zostawiała krwisty ślad, przygniatała gęstwinę włosia odgradzającą ją od ściany bezpiecznego schronienia. Udało się wreszcie dopaść do miejsca jej przeznaczenia, wślizgnęła się pod ubranie i utraciwszy już wszelakie atrybuty zwierzęcia wsiąkła w materiał.

Jedną z głównych cech handlarzy powinno być odpowiednie umiarkowanie i choć często przesadnie skąpstwo, początkowo wydające się dobrym rozwiązaniem, ma kilka całkiem sporych skutków ubocznych. Rothern choć był umiarkowany, to nie był skąpy, ciężko mu jednak było rozstawać się z rzeczami, które należały do niego, a ich utrata, lub znaczący spadek wartości był spowodowany jakąś błahostką.
Ćwiczone w wielu przypadkach opanowanie, tak przydatne w jego zawodzie, nie pomogło tym razem. Osłabione przez utratę szansy dużego i szybkiego zarobku, oraz opieką nieporadną i kruchą dziewczyną nie znającą świata, nadwerężone dodatkowo wypadkami ostatniego dnia opanowanie, trzymające się na przysłowiowej ostatniej nici, zostało przecięte przez ostre ząbki młodej dziewczyny wbijające się w skórę mężczyzny. Szala goryczy i złości zachwiała się, a dorodna kropla szkarłatnej krwi wsiąkająca w ubranie spowodowała całkowite jej przelanie.

Mężczyzna powstał. Nie starał się już ukrywać swojej postury, wielkości. Nie zamierzał pocieszać dziewczyny. Resztki opanowania pozostały jedynie na twarzy, pilnując, aby ta nie skrzywiła się z furii przepełniającej jego oczy. Jednym ruchem doskoczyły do dziewczyny i mocnym pchnieciem przewrócił ją na łóżko. Nie zamierzał dawać się gryźć. Musiał powstrzymać Onniel i zmusić ją do uspokojenia się. Przygniótł ją całym ciężarem swojego ciała. Nie zamierzał się z nią bawić. Jej ręce złapał w nadgarstkach. Nie powinna mieć możliwości, aby bić, czy kopać.
- Uspokój się – wywarczał wściekle do jej ucha. Czekał, aż ulegnie, aż mu się całkowicie podda by mógł dalej mówić.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

72
Trwała tak w bezruchu i chwilowym zamyśleniu, dopóki mężczyzna nie przysłonił jej świetlanych promieni rannego słońca, które przez okno wpadały ubogo do pokoju. Uniemożliwił jej jakikolwiek ruch czy ucieczkę. Uścisk jej chudych nadgarstków zabolał ją. Jego ciężar miażdżył jej nazbyt kruche ciało, naciskając tak mocno iż ciężko było jej złapać oddech. Głos mężczyzny był szorstki, wzbudzał w niej chęć walki, mimo iż była niczym mucha spętana przez ogromnego pająka. W pewnym momencie uleciał z niej ogień by ustąpić miejsca łzom, po czym znów zaczęła wypełniać się wrzątkiem. Kiedy tylko zdołała się wysunąć na tyle, aby móc złapać wystarczająco powietrza, resztkami swoich sił wykrzyczała w stronę jego ucha - Plugawy psie... Zabieraj te łapska od szlachetnej skóry! Szkarłatny nędzniku!

W czasach dzieciństwa Onniel i jej przyjaciel, uczeń stajennego, czynili wiele zakazanych rzeczy. Chłopak nauczył ją pluć, chodzić po drzewach, rzucać kamieniami. Wspólnie podrzucali płazy i myszy kucharkom lub kochanicom ojca dziewczyny. Onniel poczekała aż do jej ust napłynie wystarczająca ilość płynu, po czym wycelowała w twarz Rotherna i szybko uciekła twarzą w poduszkę. Coraz częściej myślała o ucieczce, o marzeniach, coraz bardziej tęskniła do wygodny, opieki i służących. Wiedziała że mężczyzna mówił poważnie i że prędzej czy później będzie musiała uciec, aby nie dać się sprzedać. W jej głowie przewijały się obrzydliwe obrazy, starych bogaczy którzy mogliby skalać jej czystość.

Ojciec dziewczyny okalał się towarzystwem wróżbitów. Za pomocą ich wizji i wróżb, udało się mu dużo zarobić. Zwykle ich słowa się sprawdzały, pomijając nieszczęsny interes z Rothernem. Kiedy Onniel skończyła 16 lat, pewien wróżb przepowiedział jej przyszłość ;

Czarwona smóżka płynie z alabastru,
Panienki,
Czarwona smóżka zastyga w kielichu śnieżnym,
Panienko,
Kielich spłynie nurtem rzeki,
Czarwony,
Jak owoc Twojej płodności zanika.


Onniel obawiała się że z tego powodu znajdzie się w gorszej sytuacji niż niewola w której twki teraz. Mąż jakiemu sprzeda ją Rothern, i jeśli nie zdoła uciec, kiedy dowie się iż nie jest w stanie dać mu dziecka zacznie ją szykanować i poniewierać. Natomiast jeśli ucieknie, tak czy siak, choć mniej okrutna czekać ją będzie śmierć z głodu i zimna. Jej kwiat obumrze w mrugnięciu oka. Wszystko przestało się układać. Nie miała nawet duszy do której mogłaby zwrócić się o pomoc. Była pozostawiona sama sobie, wiecznie traktowana jak przedmiot.

Dziewczyna spojrzała na mężczyznę, resztkami sił próbując skrzywdzić go najmocniej jak tylko potrafiła.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

73
Wściekłość, Onniel posunęła się o krok za daleko. Obelga, nie trafiła, nie spowodowała polepszenia sytuacji dziewczyny. Jakby wbrew jej nadgarstki zostały chwycone w jedną dłoń, która jeszcze mocniej przycisnęła je, aby uniemożliwić ucieczkę, by stłamsić wszelki opór.

Szorstka skóra dłoni, o zgrubiałych od wieloletniej pracy w najróżniejszych, nieraz skrajnych warunkach, dłoni które zarabiały i same zdobywały to co chciały, otarła się o policzek, dziewczyny, szyję, przechodząc na jej delikatnie odsłoniętym dekolcie. Lubieżny, wręcz brudny dotyk, pozostawiał ślad niczym ślimak idący po świeżym i czystym liściu konwalii. Dłoń mężczyzny wolno, prawie przez wieczność kierowała się po boku dziewczyny. Czy to się świat zatrzymał w tym pokoju, czy też pędzi tak szybko, że ludzkie oko tego nie wychwytuje. Gorące ciało handlarza, pełne blizn, z licznymi śladami czasu i trudów życia w podróży, przygniatające czyste ciało zwiewnej i szlachetnej istoty. Palce wyciągniętej na kruche udo Onniel zaczęły podwijać materiał sukni. Najgorsze się zbliżało. Nie przerwane nawet przez plwociny powoli spływające po policzku Rotherna.

-Och maleńka, ależ ja jestem szlacheckiej krwi– kpiący głos mężczyzny spłyną niczym jad żmii –Masz nad sobą drugiego syna pana pewnych odległych ziem– Ton z jakim mówił mężczyzna nie powstydziłby się lis komplementujący starego psa, chcący tym samym uśpić czujność przyjaciela człowieka.

Gdy już skraj sukni dotarł powyżej kolan odsłaniając częściowo widok na szczupłe uda dziewczyny, handlarz odpowiedział –Teraz jesteś moja i mógłbym zrobić z tobą co bym tylko chciał– Szorstki głos wyraźnie wskazywał na wzburzenie mężczyzny. Złapał on ponownie jej nadgarstki w obie ręce, aby dalej mówić. –Słuchaj mnie uważnie, nie będę powtarzał– Surowy i chłodny ton mógł nawet bardziej przestraszyć, niż pełen uczuć furii i pasji. –Dam ci ostatnią szansę, aby odejść, przedtem jednak ściągniesz to co masz na sobie i ubierzesz ubrania, które przyniosłem. – ostateczne poniżenie i dziewczyna mogła się czuć wolna, lecz Rothern nie skończył mówić –Dostaniesz na odchodne trzy gryfy, czy ci je ukradną przed gwałtem, czy wydasz zanim ci brzuch rozprują, mnie to obojętne, nawet jeśli będziesz błagać to nie przyjmę ciebie na nowo.- Mężczyzna spodziewał się, że te trzy gryfy, jedynie odwleką nieuniknione – śmierć w błocie i męskim nasieniu.
-Możesz także zostać ze mną, słuchać mnie bezwzględnie, spodziewać się kary za swoje winy- Druga opcja jaką Rothern roztoczył przed Onniel, także nie była najpiękniejsza, jednak aby dodać jej uroku dodał –w zamian ja będę tobie panem, surowym, lecz opiekuńczym panem- Stabilizacja i nadzieja, to cechowało zostanie przy mężczyźnie –Ty zaś musisz być jednak posłuszna i uległa- gdy to powiedział, puścił nadgarstki, wstał z dziewczyny i staną tuż przed drzwiami, uniemożliwiając jej szaloną ucieczkę.
-Jeśli wybierzesz teraz zostanie przy mnie i później uciekniesz, to ruszę w pogoń, znajdę cię i złapię, a następnie ukarzę- pogroził Onniel, aby ta nie myślała, że może zostać i następnie uciec zyskując na odchodne więcej.
Obrazek

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

74
Nienawiść, gniew, żądza zemsty kluły się w jej sercu. Ten mężczyzna doprowadzał ją do skrajności. Śmiał dotykać jej alabastru, wpraszając się w miejsca, które widziały tylko jej służki. Słuchała jego słów z pogardą na twarzy. Dotyk mężczyzny wydawał się brudny, obleśny, szorstki lecz nie było w nim charakteru erotyzmu. Obawiała się najgorszego a jednak los pozwolił jej odetchnąć. Doprowadzała go szaleństwa a jednak trwał w opanowaniu i trzeźwości. Ucieczka prędzej czy później doprowadzi ją do śmierci, być może i najgorszych obaw, które męczą ją po nocach. Rothern mogł ją teraz skrzywdzić, lecz nie zrobił tego.
Dziewczyna spojrzała głęboko w oczy mężczyzny, rozedrgana, bezsilna już i wyrzekła cichym, drżącym głosem - Nie dam się sprzedać. - Nie zdołała ująć w dłoń sztylet umocowany przy pasie Rotherna, ten uwolnił ją od swego ciężaru i zbliżył się do drzwi. Onniel uniosła się z trudem, i podeszła doń. Delikatnym ruchem dłoni otarła jego lico i ułożyła głowę na jego ramieniu. Jej smukłe, białe paluszki robiąc zamieszanie przy jego piersiach odwróciły skutecznie uwagę od pasa z którego wydobyła sprawnie żelazny sztylet. Dziewczyna spojrzała jeszcze w oczy Rothernowi i namaściła jego dłoń pocałunkiem jakże ulotnym i powiedziała - Nigdy nikt mnie nie pokocha tak jak bym tego chciała. Od każdej żony oczekuje się potomstwa a mój kwiat płodności odpłynął z nurtem czerwonej rzeki. Będę poniewierana, wykorzystywana. Ty otrzymasz godną zapłatę, a ja zgniję będąc młodą stokrotką. - Onniel odsunęła się od mężczyzny i zapłakała.

Re: Pod Upadłym Kuroliszkiem

75
Zmiana zachowania dziewczyny wytrąciła Rotherna z równowagi. Nie ufał jej delikatnemu dotykowi, jej przymilaniu się. W końcu najlepsze trucizny, to te które działają w małych dawkach. Tak samo delikatność, kruchość, czy też dziewczęcy urok potrafią być bardzo niebezpieczną bronią.

W przyszłości handlarz chciał znaleźć sobie żonę, ambitną, o szlacheckiej krwi, która będzie mu partnerką, która tak jak on chciałaby piąć się w górę, W marzeniach on i jego partnerka mieli się dopełniać, razem ich siła miała być nie do powstrzymania. Jednak to były tylko marzenia. Rothern nie zdobył pieniędzy, bez których nie miał nawet szans by znaleźć odpowiednią narzeczoną. Wszystko przez tego skąpego szlachcica. Miał przecież oddać swoje bogactwa, wolał jednak obarczyć handlarza tym ciemnookim problemem, który właśnie swym pocałunkiem, ocuciła mężczyznę z marzeń.
Czy to była magia? Nawet nad tym się handlarz nie zastanawiał. Zapomniał już zupełnie o czujności, ogarnięty swoimi planami i marzeniami nie zwrócił uwagi na wyciągnięte przez dziewczynę ostrze.


-Zapłatę obiecał mi twój ojciec- odparł, choć jego głos nie był miły, to jednak trudno było w nim wyłapać nutę gniewu, czy też oschłość.
-Gdybyś została w swoim wygodnym domu, pewnie już teraz miałabyś narzeczonego- ciągną dalej, aby później jego ton stał się po raz pierwszy od czasu spotkania przyjazny.
-Jeśli będziesz posłuszna i uległa to będziesz mogła wybrać męża- pocieszający ton, był jedynie nikłą nutą w przywykłym do targowania głosie, jednak ktoś, kto przebywał z Rothernie, już jakiś czas, z pewnością wyczułby go.
Mówiąc to handlarz podszedł krok do łkającej dziewczyny i przytulił ją swymi mocnymi ramionami. Dłoń, która przed chwilą odkrywała ukryte części ciała dziewczyny, teraz w ojcowskim geście głaskała ją po głowie, a twarde, spierzchłe usta, lekko zadrapał swym pocałunkiem czoło, płaczącej.
-Zadbam o ciebie- powiedział przytulając do swej piersi Onniel. Nie był już młodzikiem, był osobą opanowaną, lecz bliskość jej ciała działała na niego. Choć w zachowaniu nie było tego widać, to nie nad wszystkim człowiek jest w stanie zapanować. –Opowiedz mi czego chcesz- powiedział puszczając dziewczynę i popychając ją na łóżko, tak by na nie usiadła.
Obrazek

Wróć do „Oros”