Re: Zamtuz Ler'ayante

91
Ayra biegła tuż za nimi, gdy z przodu zaatakowało ich ponad ośmiu oddała kolejny o dziwo celny strzał, naciągnęła kolejny bełt i ruszyła za nimi, gdy tylko wypadła z pomieszczenia dzielnie dzierżyła kuszę, po to aby zaatakować każdego podejrzanego. Jeżeli tak owego nie było, kazała na siebie poczekać i pobiegła do góry po swoje ciepłe ubrania, nie zajęło jej to minuty, gdy zbiegła już jako zwykła blondyneczka, mimo że zmęczenie było widać w jej niebieskich oczkach dzielnie trzymała się Diarmuid'a nie ważne, że jej umysł był przytłoczony myślą o Lacie, starała się chociaż na chwile poczuć bezpieczna, zasnąć... Dotrzeć do najgłębszych zakamarków swojego mózgu.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Dungeon skończony.

92
Wyglądało na to, że nikogo tu więcej nie było. Wszyscy najwyraźniej zbiegli się przy skarbcu ułatwiając im przy tym dojście do wyjścia. Była już bardzo późna pora, więc oboje byli zmęczeni. Po wejściu na górę ukazała im się związana za ladą burdelmama, która nadal spała. Trudno powiedzieć czy to sen wywołany zaklęciem, czy już ten właściwy. Kiedy Ayra pobiegła na górę Den'ir zwrócił się do elfa.

- Muszę gdzieś przenocować, a rano poszukam jakiegoś transportu na wyspy. A co z tobą? Co chcesz zrobić z tym złotem?

Ubrania elfki były tam gdzie je zostawiła, więc ubrała je na siebie i zeszła na dół zaraz po tym jak Diarmuid odpowiedział na pytanie pół-elfa.

Re: Zamtuz Ler'ayante

93
Diarmuid zauważywszy, iż nie ma wokół żadnych nieprzyjaciół, przynajmniej na chwilę obecną, mógł odetchnąć i opuścić łuk. Mimo tego wciąż pozostawał czujny na wypadek zjawienia się kolejnych przeciwników, oraz ze względu na samego Den'ira, któremu wciąż nie ufał. Leżącą zaś na ziemi kobietą nie przejmował się, gdyż zwyczajnie nie stanowiła ona żadnego zagrożenia.
- Zdaje się, że nie będzie rozsądnym wyjściem pozostać tutaj. - powiedział rozglądając się demonstracyjnie dookoła - Lepiej będzie jak stąd odejdę. Teraz. A co do... pieniędzy... nie oddam Ci ich, jeśli o to chodzi. To, że Ci odpuściłem nie znaczy, że będę się z Tobą bratał.
Właściwie to mam problem... mam dość dużo łupów. Przydało by się je gdzieś schować. Problem jednak polega na tym, że nie mam zielonego pojęcia gdzie. Jeśli je zakopię, pewnie nie wrócę do tego miejsca, a nawet jeśli, mogę nie pamiętać gdzie one są... Jeśli te złote krążki są tak wartościowe jak myślę, to głupio by było chodzić ze wszystkimi wśród tylu ludzi. Łatwo było by mnie okraść, a z tego co widzę, w tym miejscu o to nie trudno... Chyba najlepszym wyjściem będzie wymienić je na coś innego... coś lżejszego... i użytecznego. Kto wie? Może mógłbym je wymienić na jakąś broń? Albo na przykład nowe strzały do Diany?
Kiedy już skończył swoje przemyślenia, które jak widać było po nim, pochłonęły go na kilka sekund, chłopak odwrócił głowę w stronę Ayry.
- A co z Tobą? Co zamierzasz teraz zrobić?
Motyw
Motyw bitewny

Re: Zamtuz Ler'ayante

94
Gdy Ayra wróciła wyglądała jak mały miś, z blond loczkami. Spojrzała lekko zarumieniona z całym ekwipunkiem trzech książek, kamieniem, afrodyzjakiem i monetami w kurteczce, sztyletami przy sukni, a kusze i bełty zaraz obok książek, tam również był kielich! Uśmiechnęła się, wyglądała całkiem słodko.
-Możemy pójść do kościoła, w każdym kościele jestem mile widziana, przez to że jestem wybranką, wpuszczając mnie w takie miejsca bez problemu, jeżeli chcesz możesz iść ze mną, kapłanki mają pyszną herbatę i czasem ciastka i suszone owoce! Powiedziała na jednym tchu z szerokim uśmiechem, po czym spojrzała na pół elfa.
-Dziękuję za pomoc, mam jedno pytanie, gdzie tu jest kościół?-Zastanowiła się i dodała -W sumie dwa, tego mężczyznę od księgi i mojego daru, gdzie mogę znaleźć? Dopytała i również się uśmiechnęła, mimo zmęczenia.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Zamtuz Ler'ayante

95
Diarmuid był nieco zakłopotany. Nie miał on bowiem pomysłu na to, gdzie się udać. Jednak kiedy Ayra podsunęła mu pomysł ze świątynią, w głowie elfa zrodził się pewien pomysł.
Hmmm... to może być dobry pomysł. Może mógłbym w świątyni zostawić nieco tych skarbów na przechowanie... Mógłbym im wtedy odstąpić pewną część za to. Może nawet dzięki temu mógłbym tutaj wrócić i zabrać im jeszcze więcej kosztowności, wtedy wszyscy byśmy na tym zyskali. Cóż, i tak nie mam lepszego pomysłu.
- Wprawdzie pewnie nie wyznaję Boga, w którego wierzysz... - przerwał ciszę - ...aczkolwiek i tak nie mam na chwilę obecną dokąd się udać. W dodatku w towarzystwie tak pięknej pani... wręcz grzechem było by odmówić. - dodał z lekkim uśmieszkiem na twarzy
Zaraz... ona wygląda na uczoną. W każdym razie jest magiem więc jest bardzo prawdopodobnym, że posługuje się biegle mową ludzi. To mogło by mi się przydać...
Motyw
Motyw bitewny

Re: Zamtuz Ler'ayante

96
Na pytanie elfi pół-elf podrapał się po karku i po zastanowieniu odparł:

- Nie znam się. Poza murami jest świątynia Osurelli. Jakieś pięć, dziesięć minut galopem. Kwadrans, dwa pieszo. Fakt - nie jest to blisko. A może... - spuścił wzrok na ladę i po chwili go podniósł - Może jeszcze jakaś karczma nie jest zamknięta? Hotard, Róże i Radhor późno zamykają swoje lokale.

Re: Zamtuz Ler'ayante

97
Uśmiechnęła się szeroko do Diarmuid'a na jego odpowiedź, po czym spojrzała na pół elfa i uśmiechnęła się ciepło do niego po czym dodała.
-Chyba będę miała się gdzie schować razem z moim towarzyszem, dzięki za radę. Powiedziała nie dodając, że stamtąd przybyła. Chwyciła swojego, prywatnego, osobistego towarzysza za rączkę i wyszła zmierzając do Karczmy o nazwie Złote Róże, z nadzieją że będą otwarte, jeśli nie. To stety niestety, zawinie się z elfem do kościoła.

Jeżeli dociera bezpiecznie do owej karczmy pyta go o Azume, szukając u dziewczyny i wsparcia na tą chwile i pomocnej dłoni u mężczyzny, którego ona na pewno znała.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Zamtuz Ler'ayante

98
Diarmuid pozwolił się prowadzić przez dziewczynę. Ta sytuacja była mu całkiem na rękę, gdyż nie znał on miasta, a Ayra była według niego kimś, kto je zna jak własną kieszeń. Ponadto nie miał on lepszego pomysłu na to, co robić dalej.
- Dokąd zmierzamy? - zapytał spokojnym i zaciekawionym głosem
Cóż mogę więcej zrobić... nie mam żadnego planu, ni pomysłu. Niech bogowie robią swoje.
Tuż po wyjściu z zamtuzu chłopak dopiero zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo pas na brzuchu pod wpływem nacisku monet zaczyna w niezbyt bolesny acz irytujący sposób wrzynać się w jego skórę.
Eh... przydało by się w miarę szybko tego pozbyć, co by nie nabawić się czegoś, co mi utrudni poruszanie się...
Motyw
Motyw bitewny

Re: Zamtuz Ler'ayante

99
Ayra wybiegła na zewnątrz ciągnąc ze sobą Diarmuida. Była noc, a więc było cholernie zimno. Na szczęście śnieg nie padał, ale mróz szczypiący policzki był prawie tak uciążliwy jak wcześniejsza śnieżyca gdzie śnieg bił o twarz niesiony silnym wiatrem. Cisza była niesamowita. Było to nie do pomyślenia w godzinach w których słońce widnieje nad horyzontem. Parę kroków po wyjściu elfka się zatrzymała nie wiedząc czy iść w lewo, czy w prawo. Na mrozie dołączył do nich pół-elf, a następnie spytał się elfki - Nie wiesz jak dojść, nie? - Zaśmiał się - A gdzie chcecie iść?

Re: Zamtuz Ler'ayante

100
Zimno, zimno zimno! Miała ochotę potupać jak pięciolatka i zbuntować się że karoca z koniami powinna tu stać i zabrać ją do ciepłego domku, często uciekała w myślach do bycia bogatą szlachcianką, której jedynym celem było przejęcie majątku po ojcu... Lecz to tylko marzenia, duże, ale jedno z wielu wyśnionych przez młodą elfkę. Nagle spojrzała to w lewo to w prawo i przełknęła głośno ślinę, jak elfka śmiałaby powiedzieć że się zgubiła!? Bogowie, a w życiu, ale dało się wyczuć że coś jest na rzeczy kiedy młoda elfka przycisnęła mocniej dłoń Diarmuida. Spuściła zawstydzona główkę, Ayra spojrzała to w lewo to w prawo, aż tu pół elf. Dosłownie, jak demon! Zaskoczył ją więc z zamroczonego już dawno snem wzroku, zdążyła po chwili zrozumieć że się wywróciła, oczywiście ze strachu i siedzi właśnie tyłkiem na potwornie zimnym śniegu, na co wstałą chyba tak samo szybko jak upadła. Westchnęła na jego słowa i również się zaśmiała, ale chyba bardziej ironicznie biorąc pod uwagę swoją bezradność.
-Troszeczkę- Powiedziała i spojrzała na niego już normalnie z miłym uśmiechem -Złote Róże, chyba tak, chyba dobrze zapamiętałam, tam są osoby które mi pomogą. Powiedziała ciepło otrzepując się ze śniegu.
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Zamtuz Ler'ayante

101
Den'ir nie miał zamiaru przestraszyć elfki, więc zdziwiło go jej zachowanie, ale po chwili lekko się uśmiechnął. Wcześniej chciał chyba jej pomóc, ale wstała ze śniegu jak oparzona.

- Do Róż musicie pójść tędy. - wskazał kierunek dłonią - Skręć za kuźnią i na pewno trafisz. Duży pół-kamienny budynek z szyldem nad drzwiami, który głosi oczywiście Złote Róże. Jeśli nie znasz wspólnego to jest też tam niezgrabnie wyrzeźbiona róża. Trudno przegapić, ale jak się tak stanie to jakiś strażnik miejski na nocnej zmianie powinien pomóc. Tymczasem ja się z wami pożegnam. Bywajcie!

Po tych słowach udał się w przeciwną stronę. Zawiał silniejszy podmuch wiatru. Elfy musiały szybko znaleźć schronienie, by się nie rozchorować.

Re: Zamtuz Ler'ayante

102
Zaśmiała się z pół-elfa, który wydał się całkiem miły i ruszyła z towarzyszem czym prędzej, według wskazówek do karczmy. Jeżeli tylko tam trafiła, wpadła jak oparzona szukając najpierw Azumy, potem mężczyzny który dał jej zlecenie, kolejność była ustalona. Bo jeżeli nie znalazła żadnego z nich, podeszła do karczmarza z ,,prośbą'' o pokój, wyciągnęła wszystkie srebne monety jakie miała z myślą że to wystarczy. Była czujna, nadal myślała trzeźwo, ale sen dawał jej równie mocno w kość.
Lecz jeżeli wpadła na Azume, poprosiła ją na słówko, z prośbą czy mogłaby załatwić jej i elfowi schronienie, a jutro wszystko by jej wyjaśniła. Nalegać, nie nalegała, ale miała błagalnie zaspany wzrok, widać było że jej zależy. (Wtedy ignoruje resztę osób, czytaj:zleceniodawca, osobista prośba do karczmarza o ile Azuma ulegnie)
Kolejny temat, na jaki mogła wpaść to zleceniodawca, jeżeli go ujrzała, również podeszła do niego wyjaśniając że ma kielich, ale musi go zbadać, gdyż coś poszło nie tak i czy nie mogłaby mu go oddać jutro?

Jeżeli żadna opcja nie wypali bo było zamknięte, to Ayra się wkurwi i pójdzie do kościoła (XD)
"Mamo, pomóż proszę, chciałabym iść spać.
Jestem już półżywa, nie mam siły stać.
Spotkałam Odmieńca, co urzekł mnie wielce,
Pokazał mi uśmiech i skradł moje serce."

Theme

Re: Zamtuz Ler'ayante

103
Diarmuid od początku przysłuchując się rozmowie dwójki elfów milczał przez cały czas, gdyż zwyczajnie nie miał nic ciekawego do dodania.
Co to za zamęt wokół tych ,,złotych róż"? To musi być jakieś ważne miejsce... - zadumał się przez chwilę, po czym ciągnięty dalej za rękę przez Ayrę, posłusznie ruszył razem z nią, dotrzymując jej kroku.
Ta dziewczyna... - myślał patrząc kątem oka na Ayrę ... może się rozchorować jak szybko nie znajdziemy jakiegoś miejsca na odpoczynek.
Kiedy już wreszcie dotarli do karczmy, chłopak grzecznie otworzył drzwi przed elfką, wpuszczając ją do środka przodem. Diarmuid postanowił się nie wtrącać i zostawić wszystko Ayry, gdyż nie wiedział on kompletnie o co chodzi, ani też nie znał dokładnie jej planów. W związku z tym, stanął tuż przy wejściu, opierając się o ścianę, czekając z założonymi rękami na to co się stanie, a właściwie na to, co postanowi dziewczyna, uważając przy tym na kieszenie, gdyż obecnie były one pełne świecidełek.
Cóż... ja na pewno nie mam lepszego pomysłu. Ale jeśli tej elfce wszystkie pomysły się już wyczerpią... - pogrążył się w zadumie
Motyw
Motyw bitewny

Re: Zamtuz Ler'ayante

105
[Jenova trafia tu ze Złotych Róż.]

Nie dało się otworzyć drzwi karocy, więc Jenova nie mogła uciec. Zresztą miała związane nogi i ręce. Po krótkim czasie konie się zatrzymały. Elfka mogła podsłuchać rozmowę starszego mężczyzny z jakąś nie znaną jej kobietą pomimo tego, że rozmawiali dość cicho.

- Nie uwierzysz co wam przywieźliśmy! - powiedział mężczyzna dodając po chwili - Co tu takie zamieszanie?
- Ktoś się włamał do skarbca i wymordował część osób. - odparła kobieta - Garlick nie żyje.
- Współczuję.
- Weź przestań! Nie ma co współczuć. Prawdopodobnie zajmę jego miejsce. Trzeba się radować.
- A co ze skarbcem i ludźmi?
- Ludzi można żałować, prawda. Jednak po jakimś czasie znajdą się nowi. Trochę to zajmie, ale... Jeśli mowa o pieniądzach to odrobią je dziewczyny oraz faceci z dołu. Właśnie chłopcy są w trakcie pracy.
- Skoro mowa o zarobkach. Daniel czyń honory. W końcu to był twój pomysł.

Drzwi się otworzyły. Oczom elfki ukazała się starsza kobieta w sukni, najstarszy były sługa i Daniel Przezorny. Wóz zatrzymał się cholernie blisko jakiegoś budynku, więc Jenova mogła widzieć tylko drzwi prowadzące do środka.

- Hmm... - zastanowiła się kobieta patrząc na zabłoconą, związaną elfkę - Są tacy co dużo by zapłacili za możliwość zabawienia się ze związaną kobietą wbrew jej woli. Piersi ma trochę za małe. Ile chcecie?
- Za taką sztukę to tysiąc by się należał.
- Zapomnij. Podniecić to może ona tylko muła. Ładna buzia to sprawka tylko i wyłącznie elfich sztuczek. Oszpeci nam się po paru tygodniach.
- A więc siedemset? - po tym pytaniu kobieta pokręciła przecząco głową - Pięćset?
- Za kształty odejmij dwieście i umowę możesz uznać za zawartą.
- Ech. Niech ci będzie. Po znajomości. - machnął ręką - Dajcie ją do środka.

Wnętrze było udekorowane w żółć i czerwień. Żółtoczerwone dywany, ozdobne szarfy porozwieszane po ścianach oraz stroję pań. Naprzeciwko drzwi wejściowych stały ozdobne drewniane schody prowadzące zapewne do pokoi gdzie klienci są obsługiwani. Po prawej stała lada w której stolarz wyrzeźbił sceny miłosne. Za ladą były drewniane drzwi zamknięte na dużą kłódkę. [Kurtyzan tu nie ma, bo jest późno. Opis kopiowałem z pierwszej strony]

Zbrojni przemocą zanieśli szlachciankę do zamtuzu i rzucili w na podłogę niedaleko do drzwi. - Dajcie jej mówić. - powiedziała kobieta a byli słudzy Jenovy rozwiązali jej sznur, który służył do kneblowania elfki. - I jak się teraz czujesz? Tak się nie robi z podwładnymi, by potem cię wiązali i do burdelu wsadzali. Teraz możesz być już spokojna. Czekają cię same przyjemności. - Kobieta uśmiechnęła się diabelsko przy ostatnim zdaniu.

Wróć do „Oros”