Re: Targ

46
Amaron uśmiechnął się nieznacznie i pogłaskał kobietę po ramieniu.
-Po prostu rozmyślam. Jeśli uda nam się schwytać Zelera lub pozbawić go głowy, nasze łowy będą udane. Mam nadzieję, że nic nam się nie stanie przez ten czas... A jak już nam się uda, czekać mnie będzie jeszcze trudniejsze i niebezpieczniejsze zadanie. Ot, to wszystko. Myślę nad tym i tamtym, planuję... Nie chcę, aby cokolwiek poszło źle - odpowiedział po dłuższej chwili namysłu, nie ruszając się z miejsca. Położył tylko swoją rękę na dłoni Shah i zaczął wodzić po niej palcami.

Re: Targ

47
- Wiesz, że wszystkiego nie zaplanujesz? - zapytała miękkim, przyjaźnie ciekawym głosem. - A nawet takim planowaniem to wszystko pogorszysz, bo tylko stres Cię dopadnie, gdy coś pójdzie nie tak. - dodała i uśmiechnęła się.
Ona sama nie lubiła robić planów na przyszłość, był to bowiem sposób na uniknięcie rozczarowań. Kiedy się coś układało w wyobraźni, ustawiało całą przyszłość, to wtedy zawsze coś się psuło. I wtedy ona, nastawiona na jakieś konkretne działanie, czuła się zagubiona w obco nowej sytuacji, do której nie miała przygotowanego planu. Tak, zdecydowanie jest lepiej kierować się intuicją. Zwłaszcza, kiedy jest się kobietą.
- Jak sobie to wszystko wyobrażasz? - zapytała i uśmiechnęła się, jednocześnie zaciskając dłoń na dłoni Amarona, może nerwowo, może ufnie, a może i pocieszająco. Kto wie?

Re: Targ

48
Amaron podrapał się po głowie i spojrzał ciekawsko na Shah.
-Wszystkiego nie da się zaplanować. Ale dobry plan pozwala uniknąć niektórych nieprzyjemności... A co masz na myśli, mówiąc "To wszystko", hmm?
W odpowiedzi, położył drugą dłoń na dłoni Shah i pogłaskał ją ponownie.

Re: Targ

49
- Całe to schwytanie Zelera! - powiedziała, wyraźnie podekscytowana. Amaron nie mógł wiedzieć, że nigdy nie tropiła innego człowieka, nigdy nikogo nie pragnęła znaleźć tylko po to, by go schwytać albo zabić. Nie miała pojęcia, czy tak właśnie czuje się drapieżnik przed polowaniem, ale przeszło przez myśl, że tak właśnie jest.
- Podejdziemy i powiemy, że jest zatrzymany, jak w bajkach? - zapytała, zaciskając mocno ręce na dłoni Amarona. - Czy spróbujemy go jakoś przechytrzyć? No i czy nie będzie miał jakichś sojuszników, którzy chcieliby mu pomóc, a, co gorsza, może nawet i pomścić? - westchnęła po tym ciężko i uśmiechnęła się do mężczyzny przepraszająco.
- Wybacz, jest to dla mnie nowa sytuacja. Nie wiem, co mam robić. - dodała.

Re: Targ

50
"Czyli faktycznie chodziło o polowanie..."
-Cóż... - zaczął z lekkim rozbawieniem w głosie -...zobaczymy. Póki co, będziemy trzymać się planu, a później... później się będzie improwizowało. Oczywiście, Pan "Najlepszy miecznik" będzie próbował bronić swego tytułu... Na pewno nie pójdzie z nami po dobroci... Ale jeszcze nie wie, z kim będzie miał do czynienia - uśmiechnął się drapieżnie.
Czując mocniej zaciskającą się dłoń na jego ręce, przesunął ją na biodro kobiety i zaczął łaskotać.

Re: Targ

51
Bogom dziękowała, że się nie opluła, gdy wybuchła śmiechem. Wiedziała, że Amaron będzie wykorzystywał tę jej słabość przy każdej możliwej sytuacji. I jak tutaj miałaby zachować niewzruszoną minę, nawet przy takich poważnych rozmowach, kiedy wystarczyło tylko jej nawet wspomnieć o łaskotaniu jej, a ta już się śmiała na głos błagając o litość.
Podskoczyła na ławce, odsuwając się przy tym od mężczyzny, jednocześnie łapiąc go za dłonie i odsuwając je od swoich bioder.
- Nie. Łaskocz. Mnie. Nigdy. - powiedziała surowym i groźnym tonem, ale oczy błyszczały jej mocno od rozbawienia.

Re: Targ

52
-Zastanowię się nad tym...
Nie mogąc się powstrzymać od łobuzerskiego uśmiechu, objął ją jednym ramieniem i na powrót przyciągnął mocno do siebie, łaskocząc jeszcze przez krótką chwilę, aby w końcu położyć spokojnie dłoń na jej ciele i ponownie wyciągnąć się i wygrzewać się w słońcu.
"Kiedy ostatni raz to robiłem?... Już nawet nie pamiętam. Tutaj, w Oros? W Nomar? Tyle czasu minęło od opuszczenia mojego domu, tyle rzeczy mogło się zmienić... Tak, czekałem za długo. Zdecydowanie za długo. Najpierw Zeler, potem Nomar... Jestem gotowy."

Re: Targ

53
Szahid swoim długim, płynnym krokiem pokonywał drogę z zawrotną dla znacznie niższej Aodhamair szybkością, skutkiem czego musiała prawie biec, by dogonić go po wyjściu z karczmy.
- Czekajże Waść! Nie dość, żem drobniejsza w nogach, to jeszcze większa w tobołkach. - rzuciła za nim, celowo parafrazując jego słowa i usiłując w marszu zarzucić porządnie na ramię sporych rozmiarów torbę z dobytkiem. Wielkolud widać dosłyszał, bo udało się jej z nim zrównać.
- Szahid, mówicie... - Pozwoliła imieniu zatańczyć leniwie na języku, jakby je smakowała. - A więc, Panie Szahid, mnie wołali Aodhámair, ale możecie skrócić do Aod gdy chcecie, dla południowych ludzi wymowa naszego języka jest dość ciężka. - Uśmiechnęła się lekko kącikiem ust.
Gardłowy akcent był faktycznie trudny do powtórzenia, a samo słowo gięło się dziwnie miękko, tak samo, jak jego znaczenie.
- A w karczmie po prostu powiedziałam swoje zdanie. Po co niby miałabym się z tym kryć? Boś zbudowany? To im chciałeś natłuc, nie mi - sarknęła z rozbawieniem.
- Jak o strzyżenie idzie, to strzygę nieszczególnie, ale tatuować potrafię. Znaczysz sobie pokonanych na skórze? - Uniosła brew pytająco, zerkając na Szahida, a potem rozglądając się po targu za resztą kompanii.
Błogosławiony ten, który nie mając nic do powiedzenia - nie ubiera tego w słowa. WYGRAĆ INTERNETY

Re: Targ

54
Spoiler:
Namierzył stoisko z suszonymi mięsami, tyle mu było trzeba, bo i reszta w drodze do znalezienia. Zwolnił jednak lekko kroku słysząc zawołanie towarzyszki - Aodhaimar, piękne imię - powiedział, myląc się już za pierwszym razem. - No i rzecz w tym, że je powiedziałaś, czasem nawet spojrzeć się boją, mniejsza, bzdety, ważne żeś powiedziała. - zerknął na chwilę badająco po kompance i z lekkim zdziwieniem rzucił - Pani może tego toboła mi dasz do poniesienia? Hę? Dla mnie żadna waga, a Ciebie jeszcze spowalnia - wyciągnął rękę w przyjacielskim geście.

Zbliżał się coraz bardziej do mięsiw - Ano znaczę - napiął prezentująco ogromny biceps, który przyozdabialo dobrze ponad kilkaset małych, zmyślnie połączonych róż uchwyconych w płynnym kwietnym motywie, ciągnącym się od łokcia, aż po prawą łopatkę - Im po drodze do Oros taką... jaszczureczkę położył, także wypadałoby wymalować kwiatuszka - dodał z lekką drwiną.

Doszedł, zapłacił odcinając kawałek sukna ze swojego stroju. Wartość materiału kilkukrotnie przewyższała cenę mięsa to też zmyślny kupiec przystał na umowę i już po chwili u pasa Szahida zwisał sporej wielkości kawał wołowiny. - No i mi tyle trza, reszta do znalezienia. Jeśliś nie chcesz czego nakupić, bo domniemuję, że barwnik sama umiesz zrobić, to bym tych gołąbeczków poszu... - przerwał, wskazując ponad głowami tłumu na Amarona i Shah - tam są. Grzejo sie.

Re: Targ

55
Wysoka o ponad dwie głowy postać znajdująca się w tłumie kupców i klientów zwróciła uwagę grzejącego się w słońcu Amarona, który wyrwał się ze swoich przemyśleń i szturchnął lekko Shah.
-Patrz kto idzie...
Mężczyzna wstał i przeciągnął się, a po chwili przyglądania się dodał:
-I chyba nie jest sam. Dobra nasza.


Nie zwlekając, poprawił on swój strój, założył plecak i pomachał krótko ręką do Szahida.
"Jeśli ta kobieta do nas dołączy, to nasza czwórka powinna stanowić dość dobrą drużynę..."
Wprawdzie przez myśl przebiegła mu również kwestia spania oraz wyżywienia "Łowców zbirów", lecz szybko odgonił je na dalszy plan, usprawiedliwiając tym, że w międzyczasie zawsze będzie można coś upolować.

Albo posłać kogoś, aby zrobił to za nich...

Re: Targ

56
Z zamyślenia wyrwało ją szturchnięcie. Zerknęła na Amarona, a potem skierowała wzrok na tłum. Niemożliwym by było nie zauważyć ogromnej postaci, przy której wszyscy inni wyglądali jak dzieci. Obok Szahida zauważyła tę kobietę z karczmy, na co lekko zmarszczyła brwi i mruknęła cicho.
- No, to sielanka się nam skończyła. - powiedziała cicho, bez uśmiechu na ustach, po czym westchnęła i przejechała dłonią po włosach, zaczesując te kosmyki, które opadały jej na twarz, na tył głowy, co pomogło tylko na kilka sekund, gdyż loki bezpretensjonalnie ponownie przesunęły się jej na policzka.

Re: Targ

57
Nie przerywając ciszy, ani nikomu nie przeszkadzając, na teren targu wkroczyła nagle grupka elfów. Starali się nie wzbudzać większej uwagi swoją obencością, jednak ze względu na szereg czynników, było to niemal niemożliwe, gdyż cała grupka była dość nietypowa. Samo to, iż nowo przybyła siódemka gości była elfami, mogła wzbudzić wśród ludzi przebywających na targu mieszane uczucia. Ponadto, wszyscy byli uzbrojeni, a obojętne i lodowate spojrzenia nawet piękniejszej części grupy z pewnością zniechęcały od razu potencjalnych amatorów elfiej urody. Jednak nawet długość ich uszu, połączona ze wszechobecnym, towarzyszącym im chłodem, nie mogła się równać wrażeniu pewnego potężnie zbudowanego niczym góra, kompletnie łysego na głowie mężczyzny, z ogromnym jak on sam, dwuręcznym toporem na plecach. Przechodząc pomiędzy straganami, co raz musiał się pochylać, aby o coś nie zahaczyć.
Cała gromadka skrupulatnie rozejrzała się po okolicy, wypatrując najpewniej potencjalnego zagrożenia wśród przypadkowych przechodniów czy też właścicieli straganów. Jeden z nich powiedział coś cicho do pozostałych, na co odpowiedzią było ich krótkie i posłuszne skinienie głowami. Dopiero po chwili ruszyli przed siebie, w stronę centrum a sam najpewniej dowódca grupy, który przed chwilą wypowiedział słowa, nie mające szans przebić się dalej ze względu na otaczający ich gwar, pozostał jeszcze przez chwilę w miejscu, rozglądając się ponownie. W końcu podążył za nimi, szybko doganiając idącą powolnym krokiem grupę. Wszyscy trzymali się blisko siebie, rozglądając co raz, zupełnie tak, jakby czegoś szukali.

Hoffman, tradycyjnie był na szpicy, zostawiając całą grupę kilka metrów za sobą. Jego krok był pewny siebie, co nadawało mu pewne przywódcze znamie. Nie lubił miejsc takich jak to - tłocznych i hałaśliwych. Zawsze musiał w takiej sytuacji uważać na kieszenie. Nie inaczej było i tym razem. Niemal obsesyjnie, co chwila poruszał niewidocznie daną partią mięśni, aby upwenić się, że jego rzeczy nadal są na miejscu. Jednocześnie, jego uwagę przykuła grupka rozmawiających ze sobą osób, która najpewniej nie przyszła tutaj aby ustalić cenę owoców. Szybko jednak odwiódł swój wzrok od nich, aby nie wzbudzać pozoru zainteresowanego.
Zatrzymał się.
Jak tylko reszta grupy do niego dołączyła, chłopak przemówił do pewnego elfa z grupy, o brązowych oczach, i podobnie jak on, kruczoczarnych włoasch.
- Talen, ta grupka po Twojej prawej... nie wyglądają na zwykłych kupców. Można by jej się przyjrzeć. A nuż może coś upolujemy. Wyślij tam jakiegoś niewyróżniającego się idiotę, jak Atisa. - rzucił na chwilę prowokujący wzrok na elfa o blond włosach, podobnej długości do jego - Niech podsłucha ich rozmowę.
Motyw
Motyw bitewny

Re: Targ

58
Targ w Oros był... przepełniony... Tak, chyba inaczej tego nazwać nie można. Kupcy iście się z niego wylewali. Kwadratowy brukowany placyk nie był w stanie pomieścić wszystkich handlarzy którzy chcieli się na nim wystawić co spowodowało, że co rozsądniejsi przesuwali swoje stragany tam gdzie było więcej miejsca to jest na ulice dochodzące do targu. Efekt tego był taki, że w zasadzie każde wejście stanowiło wąskie gardło w którym ludzie dosłownie na siebie wchodzili. A na placu wcale nie było luźniej.

Samuel zbliżał się do targu a przed jego oczami rosła ciemna masa ludzi. Gwar który już teraz docierał do jego uszu niemal je ranił a feria zapachów sprawiała, że kręciło się w głowie.

- Mięso! Mięso sprzedaję! Żeberka! Golonka! Oooozorki!! Świeżuteńkie! Ledwo przed wczoraj ubite!

-Zioła, ziółeczka! Na każdą przypadłość! Dziecko nie chce jeść? Proszę Pani, po tym to i miskę drewnianą zeżre! Wzrok się popsuł? Te ziółeczka zeza zmniejszą a i ze zdrowych oczu sokole zrobią! Kuśka szwankuje? Oj Panie! Po tej mieszance to kuśka niczym konar zapłonie!

-Koty! Koty! Koooty łowne! Skup, sprzedaż, wynajem!!

Miasto akademickie rządziło się swoimi prawami i nie przypominało żadnego innego, to i targ do pospolitych nie należał. Można tu było kupić wszystko. Od pospolitego chleba codziennego aż do magicznych eliksirów. Wszystko miało też swoją odpowiednią cenę.

Gdy Samuel wraz ze swoim osłem przecisnęli się wreszcie na plac zobaczyli po drugiej jego stronie okazały budynek który musiał być domem cechowym. Oznaczało to jednak że będą musieli dalej przeciskać się przez tłum person, omijać szerokim łukiem ludzi wielkich niczym góra bo jeszcze z łokcia odwiną przypadkiem i przesmyknąć się obok grupy elfów która wyglądała, lekko mówiąc, podejrzanie.
Spoiler:
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Targ

59
poprzednio: tu

Mortiush wszedł na targ spokojnie, rozglądając się za osobami opisanymi mu w gospodzie. Ponoć jest jakaś robota, a on się spóźnił i przyszedł już po ich wyjściu. A wielu mówiło, że obserwacja takiego miejsca przed wejściem jest paranoją... Ale że kasa jest potrzebna, pobiegł szybko tam, gdzie ponoć mieli się aktualnie znajdować. Szybko dojrzał charakterystyczną osobistość, wyglądającą jak chodząca góra. Podszedł i w jego towarzystwie zobaczył kobietę i mężczyznę mających być pracodawcami. Początkowo udawał zainteresowanie czymś obok i chwilę słuchał ich rozmów, żeby zaraz podejść i z uśmiechem powiedzieć:
-Słyszałem, że macie jakąś robotę i szukacie ludzi?

Re: Targ

60
Amaron przeciągnął się i poprawił swój płaszcz.
-Widzę, że nie przyszedłeś sam... - rzucił z uśmiechem do Szahida, po czym poprawił jeszcze raz plecak i podał dłoń Shah, pomagając jej wstać.

Nie marnując zbytnio czasu, upewnił się, iż wszyscy z drużyny są gotowi do drogi i znają wstępne miejsce docelowe podróży. Już miał zarządzać opuszczenie miasta, gdy zza jego pleców padło pytanie:
-Słyszałem, że macie jakąś robotę i szukacie ludzi?
Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na młodzieńca.
-A i owszem, szukamy. Wiesz, gdzie wyruszamy i w jakim celu, czy jednak lepiej będzie, jak powiem, co i jak? - zapytał przyjacielskim tonem.

Wtem, tknięty jakimś przeczuciem, zerknął kątem oka na stojącego kilka metrów dalej blondwłosego elfa. Ten, szybko przeniósł wzrok gdzie indziej. Wrodzona czujność i intuicja podpowiadała mu, iż elf przyglądał się właśnie jemu... Albo po prostu jego uwagę przyciągała Shah, co zresztą nie powinno nikogo dziwić. Tak czy inaczej, wzrok Amarona przeniósł się z elfa na nieznajomego, który prawdopodobnie chciał dołączyć do jego drużyny śmiałków.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Oros”