Re: Miasto Kellaton

64
-Z Oświeconym-powiedział Mortiush odkładając szkicownik i skupiając się na wypowiadanych słowach.-A gdzież mogę znaleźć tego "Oświeconego" który pomoże mi wyjść z mroku?
Wstał z krzesła, podszedł od boku do przesłuchiwanego i nachylił się do niego.
-Powiedz, gdzie go znajdę, a ja pomogę Tobie- powiedział szeptem do ucha więźnia teatralnie rozglądając się dokoła jakby obawiał się, że ktoś podsłucha.

Re: Miasto Kellaton

65
- Doprowadzę Cię. Ale tylko Ciebie. On - wskazał na Demera - zostaje.
Jego oczy nie zdradzały żadnych uczuć. Tak samo mimika twarzy, która pozostawała nieruchoma. Gestów nie wykonywał żadnych - Jakby przyzwyczaił się do więzów, w których spędził noc. Jeśli jest faktycznie aż takim fanatykiem, to nie powinien skłamać. Ale równie dobrze to może być pułapka. Demerowi nasunęła się myśl, że przydałoby się bardziej przycisnąć albinosa; na pewno zrobi się wtedy bardziej gadatliwy.
Okręt mój płynie dalej, gdzieś tam...

Re: Miasto Kellaton

66
Mortiusha troszkę zatkało, gdy usłyszał odpowiedź. Nie spodziewał się tak łatwo tyle osiągnąć. Wybiło go to z rytmu i chwilę nie wiedział, co ma dalej mówić. Zakamuflował to siadając na swoim krześle i wracając do szkicowania. Po chwili rozmyślań uświadomił sobie, że gdyby za szybko się zgodził, mógłby wejść prosto w pułapkę. Ochłonął z ulgą i skarcił sam siebie za lekkomyślność. 'Żeś się wpakował, debilu'- pomyślał-'Teraz się wywinąć, żeby ktoś inny poszedł i ryzykował. Może...'
Myśląc to, podniósł wzrok na Demera i uśmiechnął się lekko.
-Poczekaj tu, nigdzie nie idź.-powiedział do więźnia, po chwili dopiero uświadamiając sobie bezsens tych słów-Demerze, musimy porozmawiać
Po tych słowach ruszył do drzwi ukrywając drżenie dłoni. Gorączkowo rozmyślał, jak sprawić, by to ktoś inny zaryzykował za niego. W myślach przeklinał własną głupotę.

Re: Miasto Kellaton

67
Demer ruszył za Mortishem wiedząc już co ma na myśli.
-Chcesz, żebym to ja poszedł prawda? Od razu powiem, że nic z tego. Nie dla tego, że nie chce, ale dlatego, że on się nie zgodzi. Z jakichś powodów chce, żebyś to ty spotkał się z jego bogiem. Sadzę, że żaden z nas nie powinien tam iść. To mi pachnie jakimś magicznym praniem mózgu.

Re: Miasto Kellaton

68
'Zbyt łatwo Cię przewidzieć'- pomyślał zły na siebie Mortiush.
-Przyznam-dodał po chwili-pomyślałem o tym na początku, ale szybko doszedłem do tego, że to nie wyjdzie. Chyba bardziej musiałem wyjść i się zastanowić, bo przestałem nadążać... Przyszło mi do głowy, że on i tak wiele nie wie, więc może lepiej będzie puścić go i śledzić. Co myślisz?

Re: Miasto Kellaton

70
-No to postanowione-powiedział Mortiush niepewnie po dłuższej chwili zastanowienia, obracając się do wyjścia-Ah... Zajmij go chwilę. Daj mi pół godzinki na przygotowanie i wypuść go. Czekaj na mnie w gospodzie.
Po tych słowach odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia. W drodze myślał o jakimś ustronnym, spokojnym i bliskim miejscu, gdzie nikt mu nie będzie przeszkadzał. Na miejscu przysiadł i jął przeglądać swoje szkice w poszukiwaniu pospolitej, niezwracającej niczyjej uwagi osoby. Rysunku tego następnie użył do nałożenia na siebie iluzji. Po zmianie wyglądu ruszył zająć pozycję w pobliżu wyjścia z zamku, którym wyjdzie jego cel. Tam przysiadł, wyjął szkicownik i kontynuował szkic przestraszonego więźnia z pamięci, czekając aż się zacznie.


ciąg dalszy
ODPOWIEDZ

Wróć do „Południowa prowincja”