Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

16
Karczmarz cały czas przyglądał się Silvie. Czuł to, nawet gdy pochylił się nad zmizerniałą kobietą, by ją wypytać o kilka rzeczy.

- O czym pan mówi? – zapytał wtedy tonem wyrażającym zaskoczenie, gdy elf podszedł do lady. – Nikt tu nie umarł… toż w mojej gospodzie? Co pan plecie? I co ma być to o południu? U nich taka sama zima, jak tu, miasto też głoduje. Nie wiem, o jakim południu pan mówi, ale chyba nie o tym samym, co ja. Nawet, gdybyśmy chcieli, dostaw nie będzie. Co z resztą i tak z trudem zdobywamy, gryf zabiera, jak tylko upatrzy łatwe jedzenie… Takiż nas los. – wzruszył ramionami. – Czarownicę pan znajdzie, zaraza… chędożona wiedźma zabrała moją córkę na terminowanie, wzięła, jakby to towar jaki był… - na koniec pokręcił głową.

Teraz zaś Wysoki Elf stał nad gromadą ludzi w rozmaitym wieku, od niemowlęcego do zdecydowanie starczego. Kto wie, czy któryś ze starców nie żyje tyle, co on… kto to wie?

Nagabywana kobiecina wolno uniosła bezbarwne spojrzenie, które w końcu wbiła w elfie oczy. Patrzyła na niego nie jak na żywą istotę, ale jak na element otoczenia, jakby wszystko przestało ją interesować. Wolno przeżuwała mięsiwo trzymane w otłuszczonych, ale pomarszczonych i kościstych dłoniach. Zapytana, nie wyraziła żadnej emocji, tak się zdawało. Widocznie nie śpieszyło jej się – na pytanie Silvy postanowiła odpowiedzieć, i to niejasno, dopiero kiedy przełknęła kęs posiłku.

- Panie – mówiła cicho, tak że ludzkie uszy dosłyszałyby ją dopiero po zbliżeniu się, dla wędrowca nie było to jednak problemem. Jej głos dał się rozróżnić spośród kilku innych szepczących tuż obok. Niektóre osoby zainteresowały się przybyszem. Może i wszystkie, lecz tego nie okazywały? Ludzie. Ludzka ciekawość. Ludzka słabość.

- Sama od lat jestem i tylko ten dobry człowiek mnie tu trzyma. Bez niego już dawno bym wieczerzała z Usalem. Co też o jakim towarzyszu mówicie? Mąż mój na pierwszej wojnie umarł, ot… los…

Silva widział zaś, że ktoś koło niej siedzi. Cienkie ciało obleczone zostało w włochaty, brudny i stary płaszcz, a tegoż kaptur zakrywał głowę. Twarz jednak była widoczna - ściśnięte rysy twarzy wyglądały, jakby zastygły w skupieniu, spękane usta niczym pojedyncza kreska przecinały pomarszczoną, cienką jak papirus skórę. Oczy były zamknięte. Poza tym było widać włosy, niewiele, kilka kosmyków siwego koloru, puszczonych swobodnie po obu stronach pociągłej twarzy, sięgających szyi. Elf dostrzegł poza tym szczątkowy zarost nad wargą, co pozwalało myśleć, iż druga z postaci to mężczyzna. Prawie na pewno.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

17
Westchnął wymownie. - O tym południu, gdzie coś tak banalnego jak przeciągająca się zima nie powoduje problemów z jedzeniem. O tym południu, gdzie żyją moi pobratymcy. O tym południu, gdzie ludzie mają na tyle rozumu, by robić zapasy więcej niż na jedne śniegi. O tym południu, gdzie zima nigdy nie przychodzi. Mówił na tyle głośno, by wszyscy obecni go słyszeli. Głód? Dobre sobie. - Pytałem cię wcześniej, czy nie macie tu problemów. Czemuż to dopiero teraz dowiaduję się o gryfie? Czyżby dobry Król zapomniał trzymać swoje stado na uwięzi i dlatego boicie się coś z nim zrobić? Gryf, wioskowa zielarka którą można brać za czarownicę, a może jednak kobieta posiadająca prawdziwą moc... Przypuszczał, że wszyscy obecni już go słuchają... Przeszedł kilka kroków w bok, oparł się o ladę, spoglądając na ludzi w najróżniejszym wieku.

Mógłby rzucić wielkie słowa, zaoferować pomoc. Ale, nie. To nie miało sensu. Przez te lata poznał dobrze jak myślą ludzie. Trzeba się z nimi obchodzić inaczej, niż z innymi rasami. - Dlaczego nie szukacie pomocy? Dlaczego nikt o nią nie prosi? Wolicie czekać, aż połowa z was umrze z głodu, niż podjąć ryzyko? Co się z wami dzieje... naprawdę, co? ... Powęszy tu, skoro już jest. Ale nie będzie poświęcał wiele czasu, jeśli go o to nie poproszą. To nie jego sprawa, a ich. Nie ma zamiaru grać świętego wojownika który podróżuje po świecie szukając tych, którym mógłby pomóc...

W końcu, miał chwilę by zagadnąć nietypową dwójkę. Starsza kobieta nie szybko odpowiedziała na zadane pytanie, a mimo to, jej słowa okazały się wiele warte. Jak długo ten biedny duch musi już tu być, skoro nie emanuje maną w najmniejszym stopniu? Nie bardziej niż zwykły niemagiczny człowiek? Na pewno długo już tu nie pobędzie... Spoglądając na mężczyznę, zastanawiał się czy to nie mąż kobieciny. Mógł się o tym bardzo łatwo przekonać. Przykucnął kilka kroków przed nimi, uśmiechnął się lekko. - Nie jesteś tu sama. Ktoś siedzi obok ciebie, ktoś kogo niewiele istot dostrzeże. Zamknij oczy, kobieto. Pokażę ci obraz widziany moimi, usłyszysz słowa słyszane moimi uszami. Myślę, że ten duch chciałby z tobą porozmawiać.

Nawiązał telepatyczną więź ze starszą panią. Prosta sztuczka, a jakże użyteczna. Wyciągnął dłoń, muskając nogę niematerialnej istoty koniuszkiem palca. Pozwolił cząstce energii uciec ze swojego ciała, kierując ją do słabej istoty.

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

18
Tłuszcza w wnętrzu gospody zamilkła jak jeden mąż, kiedy Silva zaczął swą przemowę, uderzającą wręcz w słowa właściciela przybytku. Tylko kobieta, którą następnie zagadnął, nie drgnęła, nadal zajęta swym posiłkiem. W końcu jednak odezwał się jeden chłop, widocznie zmęczony i wymizerniały, trzymający na ramionach kilkuletnią dziewczynkę.

- Skąd się pan wziął, co? Zima uderzyła jeszcze, kiedy stare liście nie do końca spadły, do teraz śnieg leży jak leżał. Dzień, dwa do Oros, a tam bez niczego, taa? Chyba się nie dogadamy. Byłem, widziałem, Oros ma się tylko trochę lepiej – wycelował palec w wyższego osobnika z wyrazem dezaprobaty w oczach.

Przerwał, gdy Silva zwrócił się do siedzącej pod ścianą kobieciny, by z nią porozmawiać i zrobić coś, co niewielu potrafiło. Przesłać obraz, który widział niedaleko niej, łokieć zaledwie dzielił starowinkę od istoty, która wydawała się tak niematerialna, tak bez energii, że nikt nie miał prawa widzieć tego ducha jako prawdziwą istotę… a jednak.

Umysł Silvy wśliznął się do umysłu kobiety, który zaprosił go gościnnie jak do domu – widać było, że nie miała przed nim nic do ukrycia. Niemal natychmiast między dwoma duszami nawiązało się nieme, magiczne połączenie pozwalające przesyłać wiele – i z tego Silva skorzystał, skupiwszy się. Niemal natychmiast dało się poczuć, jak przed zamkniętymi oczami staruszki staje obraz, który widział elf. Jednocześnie wyciągnął rękę, by tchnąć w tylko dla niego widoczną istotę cząstkę mocy. Co zaskakujące, noga widma była jak najbardziej materialna. Ciało drgnęło.

Wtedy dwie rzeczy zdarzyły się w tym samym momencie, nie dało się określić, co pojawiło się w głowie Wysokiego Elfa pierwsze. Mogły to być zarówno gorączkowe zaprzeczenie staruszki, jak i kolejne łącze, tym razem naciskające na głowę Silvy – oba wrażenia nadeszły naraz. Staruszka telepatycznie przekazała kilka słów: „To nie mój mąż”, przy czym wędrowiec mógł poczuć odrobinę strachu czy odrzucenia ze strony tej żywej kierowane w stronę widma. Jednocześnie w momencie, gdy iskierka magii wniknęła w ciało niewidzialnego, głowa Silvy połączyła się z innym umysłem. Energia dochodziła właśnie z tego leżącego ciała pozornie bez cząstki many. Ta prawie wybuchła, dotychczas idealnie stłumiona, teraz ożywiona cząstką energii zaledwie. Telepatyczne zdolności próbowały nawiązać kontakt z głową elfa.

Kobieta spróbowała powstać, robiła to jednak z marnym efektem, przez co kilkoro mieszkańców wsi podeszło szybko, by jej pomóc. Jedna z kobiet rzuciła Silvie mordercze spojrzenie.

- Babciu Mahano, co się stało? Co ci zrobił?

Staruszka zbladła, zdawało się jednak, jakoby zapomniała o łączu z wędrowcem. Przesył obrazu zakończyła już wcześniej, nie przerwała go jednak całkowicie. Poprosiła jedynie o odprowadzenie do domu.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

19
Powstrzymał się przed pochopnymi komentarzami. Widział w tej zbieraninie tylko głupotę. W mieście magii brakowało jedzenia? W mieście Wysokich Elfów brakowało jedzenia? Dobre sobie. Nie wiem kto pokazał i naopowiadał im te bzdury, ale nie mam zamiaru się z nimi kłócić... Za to ten gryf jest bardzo interesujący. Może uda mi się go spotkać? Przemknął wzrokiem po dzieciakach, dorosłych i starcach. Nikt nie zdobył się o prośbę o pomoc. Nie będzie sobie w takim razie nimi zaprzątał głowy.

- W górach zawsze zimniej, człowiecze. Istnieją uprawy sadzone na zimę, wiesz przecie. Magom nie trudno stopić śniegi, wystarczy by zrobiło się na tyle ciepło, aby nie padały nowe, a przygotowanie pól to tylko kilka dni pracy... Gdybyście posilili się i wybrali do Nowego Hollar, do domu mojej rasy, nie napotkali byście głodu... Żyjemy zbyt długo, by nie wiedzieć jak zabezpieczyć się na dłuższe zimy... Co nie znaczy, że sprzedano by cokolwiek wam, ludziom... Ale skoro nikt z was nie chce pomocy, zajmijcie się sobą. Może któreś przypomni sobie za kilka tygodni, tego zarozumiałego Elfa... grzebiąc zmarłych...

Pozwolił wieśniakom przetrawić kolejne słowa, w tym czasie poświęcając chwilę staruszce. Zaskoczył go jak najbardziej fizyczny dotyk, którego doznał zbliżając dłoń do widma. Siwowłosa w myślach zaprzeczyła jego sugestii, istota nie była jej mężem. To akurat w tym momencie najmniej go obchodziło. Doszły go nowe wrażenia. Swoim działaniem zdawałoby się rozpalił płomień, który przedtem zaledwie się tlił, bliski zgaśnięcia. Niczym podmuch wiatru budzący ognisko do ponownego życia. Przybrał na twarz uśmiech, skrywając go za ręką. Rozważał czy pozwolić stworzeniu na nawiązanie połączenia...

- Pokazałem jej ducha... Dostrzegam więcej niż inni, a widzę w tej karczmie istotę nie będącą człowiekiem, ani nie będącą też duchem. Jeśli miałbym powiedzieć cokolwiek najbliżej, nazwałbym go międzysferowcem. Może kimś kto zagubił się pomiędzy wymiarami, rozdarty przestrzenią nie mogąc znaleźć się ani po jednej, ani po drugiej stronie... Wręcz odruchowo usadowił się tyłem do ściany, stając około dwóch metrów od zjawy. Nie obawiał się wieśniaków, ale nóż w plecy i go mógłby łatwo zabić... A przynajmniej sprawić sporo kłopotów. Jeśli jej dom jest blisko, może połączenie się utrzyma... Póki co niech pozostanie w stanie uśpienia...

Wziął głęboki oddech, nawiązując łącze z międzysferowcem, jak go sobie określił. Czego powinien oczekiwać... Zaraz się dowie.

- Kim jesteś i czy czegoś potrzebujesz? Zapytał za pomocą pomostu myśli.

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

20
Palenisko zdążyło już całkiem ucichnąć, kiedy dwóch mężczyzn uniosło lekko kobietę, po czym odprowadziło ją na zaplecze, mijając karczmarza, który zachowywał się, jakby nie wiedział, co zrobić - z jednej strony mógł iść za staruszką, z drugiej pozostać i zwrócić uwagę na to, co działo się we wnętrzu swego przybytku. A działo się.

Kilka osób szeptało między sobą, co też Silva plecie. Słyszał to. Duch? Duch? Po co pokazał Mahanie ducha? Chce ją zabić? Stara już jest, słabe serce ma...! Groban był w Oros i widział, jak czarodzieje sadzą. I jak wszystko biorą dla siebie. Jak ogrzewają same pola i jak nie robią tego z chłopami. Werdos miał zapasów do kwietnia, kiedy to miała nadejść wiosna. Teraz był czas, kiedy miała być już późna. Nawet jemu nie zostało. Ten mężczyzna coś plecie, jakby z choinki się urwał. Widzieliśmy przecie...! I ten duch...! Gdzie on jest?

To, co siedziało pod ścianą zaś, zdawało się nie interesować chłopską gromadą, zaś Silvą. Nie zwracał uwagi, kiedy kilka osób wyszło, ciągnąc za sobą dzieci, kiedy tylko rzuciły ogryzione do czysta kosteczki do dużej miski obok paleniska.

Znalazłem..., rozległo się w głowie Silvy. Głos był męski, tubalny, niski i wibrujący gdzieś w mentalnej krtani. ...znalazłem kogoś magicznego. To świetnie, to świetnie... Fajne ciało, prawda? W sam raz, żeby słyszeć wnętrze, nie będąc zauważonym. Bez many, ha... Jestem geniuszem. A ty trafiłeś do mojego kręgu.

Połączenie z staruszką zostało, to z "duchem" zaś zaczęło słabnąć. Głos zaczął niknąć, ciało leżące na ziemi zaś powoli stawało się coraz bardziej przezroczyste. Ludzie wewnątrz przez tę chwilę zdążyli odsunąć się na drugi koniec pomieszczenia. Bali się sił, które znalazły się w ich wsi, było to widać. Siły te zaś... co miały w ogóle symbolizować...?
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

21
Elf uśmiechnął się szeroko, go podobnie mało obchodziły reakcje i czyny wieśniaków w karczmie. Tak długo jak nie planowali go zaatakować, mogłoby ich tam równie dobrze nie być. Spojrzał na istotę, zaciekawiony.

- Geniusze często giną w bardzo nieprzyjemny sposób, zazwyczaj z powodu swoich własnych pomysłów... Miałem rację co do tego, że ten twór który widzę to między sferowa manifestacja... Kolejny błędem popełnianym przez geniuszy jest zadawanie się z niewłaściwymi osobami. Zgadnij, co by się stało gdybym zniszczył tę zjawę nim ty zerwałbyś z nią połączenie?...

Słowa były jedynie grą, to co stwierdził równie dobrze mogło być prawdą, jak i błędem. Wszystko zależało od natury połączenia między stwórcą, a zjawą. Zresztą wątpię, by kiedykolwiek ktoś próbował zniszczyć ten jego twór, hah. Sam może nie wiedzieć co się stanie. I dobrze. Niech odsunie swoją świadomość, będę miał większe szanse zrobić to ukradkiem... Zachował momentalną myśl dla siebie. Rozsunął lekko usta, nie poruszając wargami wypowiedział słyszalnym tylko samemu sobie szeptem.

- Turrkushu Saraln, Marrahs Tibarteh...! Direngro...!

Myśl o odnalezieniu czarownika na którego natrafił napawała go radością i zarazem ekscytowała. Idealnie... Niematerialny płaszcz skrywający jego moc spadł prawie w połowie. Wykorzystał jedną z potężniejszych znanych mu sztuk magicznych... Poczuł jak wszystkie jego zmysły wyostrzają się, i to nie w małym stopniu. Wręcz przeciwnie... Może nie czuć od tego many, ale kontakt telepatyczny i samo rozproszenie, jeśli się wystraszy, pozostawią ślad... Szukał trzecim okiem, po sznurku many... Aż do miejsca gdzie czarujący powinien się ukrywać.

- Po co szukałeś kogoś kto zna się na magii? Nie powiem bym lubił ukrywających się za zaklęciem rozmówców.

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

22
Ludzie w gospodzie skulili się, kilka osób patrzyło na Silvę, inne wręcz przeciwnie, odwracały wzrok. Półprzezroczyste ciało cały czas niknęło, nieprzerwanie, elf mógł jednak wyczuć… coś dodatkowego. To trwało mgnienie oka. Jedną, jedyną chwilę, nim zmysły elfa zyskały ostrość, o której nie śniło nie żadnemu człowiekowi. Nim zaczął słyszeć biegnące pod podłogą, spłoszone szczury, widzieć ślady ściegów na ubraniach ludzi, a także… coś jeszcze poczuć. Nikły, wręcz bardzo słaby do rozpoznania ślad magii, mana. Wyglądało na to, że czarownik, kimkolwiek jest, jednak nie potrafił zniwelować jej ilości do całkowitego zera. Siedzące ciało też coś jednak wydzielało – jeszcze mniej, w dodatku słabiej i słabiej. Zmysły prowadziły Silvę. Coś w jego głowie „widziało” drobny, prowadzący gdzieś ślad. Głos już się nie odzywał. Był już pewny, że Silva go znajdzie. Cel się nie ruszał, a znajdował się… trochę dalej, chyba nawet za wioską, ale niezbyt daleko. Magia zdawała się być lekko obślizgła, jakby starawa, wilgotna z przeleżenia. Pytanie, dlaczego – i gdzie prowadziła. Karczemny ślad w odległości kilku długich strzałów z łuku urywał się. Czy mógł już doprowadzić, czy po prostu z tej odległości nie można było wyczuć więcej, tego nie dało się określić.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

23
Niewidzialne dla zwyczajnych oczu iskry many popłynęły żyłami Elfa, przesiąkając swobodnie w całe jego ciało. Działo się coś, co magowie od wieków przypisywali tylko i wyłącznie istotom Boskim, żywiołakom i Liszom. Ciało, materia organiczna, bezpośrednio wchłaniało energię, zmieniając się, przekształcając w coś niezrozumiałego dla teraźniejszych naukowców. Silva nie należał do zwyczajnych istot, co właśnie niemo potwierdził, czynem który zrozumieć potrafił tylko on sam. Pozostawił wrażenia cielesne, fizyczne na drugim planie, podążając jaźnią za niknącym sznurkiem many... Znalazł drogę. Sześćset metrów, może trochę dalej, poprowadził go trop energii. Nawet dla niego samego w obecnym stanie, nie było jej na tyle dużo by powiedzieć coś więcej. Musiał przyznać, że ten ktoś mimo wszystko posiada ponadprzeciętne zdolności. A mimo to, boisz się i wiesz, że cię znalazłem. Zamilkłeś, gdy kotek którego dźgnąłeś patykiem okazał się tygrysem.

Zerknął na powłokę która zdążyła już prawie do końca zniknąć. Mimo aroganckich słów maga, mana w niej była. Owszem, jakby mogło jej nie być? - Arogancja może okazać się twoją zgubą, podobnie jak okazała się moją. Powiedział w kierunku pustego miejsca pod ścianą. Bardziej do siebie, niż do czarownika czy obecnych wieśniaków. Jego mana wydaje się dziwna... Energia nie zmienia się z wiekiem. Jedynie sposób jej kontroli może zwieść niedoświadczone oczy do takich wniosków. Ten... człowiek? Umiera, lub... Istnieje wiele możliwości... Większość nie do pomyślenia...

Ruszył spokojnym korkiem do drzwi, nie spoglądając na karczmarza bardziej wydał rozkaz, niż poprosił. - Jeśli pojawi się wasz gryf, poślesz po mnie. Bijąca teraz od Silvy mana, nawet będąca tylko połową wszystkiego, z pewnością wpływała nawet na niewyczulone zmysły ludzi... Gdy tylko znajdował się bliżej... Wywoływał pierwotny strach pobudzając instynkty. One zawsze były silne u tej niższej rasy. Wiedział, że wrażenia jakich wszelkie istoty doznają wyczuwające jego moc będą się różniły, po części przez jego intencje, po części z powodu chwilowego stanu emocji. A teraz był przesiąknięty zimną ostrożnością, dystansem... Żądzą potęgi.

Chłód powietrza nieprzyjemne dotknął jego skórę, jednak z pewnego powodu nie spowodował u niego bólu. Ten próg leżał u Elfa o wiele wyżej... Nawet on odkrył to dopiero później, jako nieoczekiwany efekt uboczny posiadania mocy takiego typu jak on sam... Delektując się stanem wyczulenia poszedł w obranym kierunku, ciekawy kogo znajdzie na końcu magicznej nitki którą zdołał dostrzec kilka chwil wcześniej.

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

24
Atmosfera w pomieszczeniu zgęstniała, dla ludzi zapewne stała się niesamowicie przytłaczająca – ale nie dla jedynego elfa w okolicy. Widział, jak dzieci zaczynają tulić się do matek, spoglądając na niego z niemym wyrzutem, jak mężczyźni zaczynają szeptać między sobą. Gospodarz patrzył, wryty, a na polecenie zareagował jedynie flegmatycznym skinieniem głowy. Widać jednak było, że nikt nie ma zamiaru elfa wygonić ani zaatakować. Kilka osób wręcz pochyliło głowy, nawet jeśli nieznajomy wydawał się osobą gardzącą nimi. Silva wyszedł z karczmy w otoczce dziwnej, mistycznej tajemnicy, wyższości i autorytetu.

Do tego towarzyszyła mu podobnie magiczna pomoc ze strony własnego organizmu. Czuł bardziej, widział więcej, słyszał głośniej. Nawet mana nie mogła ustrzec się przed jasnowidzeniem. Była tam. Tak samo śliska, zdaje się – stara, jakby powstała… trzysta lat przed 84 rokiem? Wiek magii można było wyczuć, tak. I chyba lepiej było nie wiedzieć ani dlaczego wydawała się tak stara, ani dlaczego można było to określić.

Na niebie było jasno, chociaż nie było widać ani Mimbry, ani Zarula. Gęsta, ściśnięta warstwa chmur skutecznie zatrzymywała każde promienie. Odbijały one jednak wszechobecny śnieg, chociaż Wysoki Elf poradziłby sobie i bez tego. Szedł przed siebie, ciągnięty tajemniczą stróżką, słysząc pod stopami głuche chrupanie białych czap. Nie minął żadnego człowieka. Zdawało się, jakby wioska wymarła. Jedynie w kilku oknach widać było blade światło, przez które przebijały poruszające się, zamazane kształty ciał. W oddali lśniły góry. A magia prowadziła.

Wyprowadziła Silvę trochę dalej niż sześćset metrów za wieś, choć niewiele. Zabudowania minął już dawno, tak samo ośnieżoną tabliczkę z nazwą - Strzemiono. Zimny, porywisty wiatr wiał od strony gospodarstw, dmąc elfowi w plecy. Liczne płatki śniegu uniosły się z podłoża, by przelecieć kilka kroków i znowu opaść, gdzie indziej.

Nie dał się zaskoczyć. Gdzieś w oddali, z strony kilku szkieletów drzew dobiegł go szelest szat i wytłumiony oddech.

- Tygrys, tak? – usłyszał z tamtej strony. Osobnik nie mówił głośno, ale dość wyraźnie, by Silva usłyszał go nawet nie używając magii. Widział, że był to mężczyzna ubrany w odpowiednią dla maga togę nieokreślonego, niemiłosiernie zabrudzonego koloru. Miał ciemne, krótkie i postrzępione włosy częściowo zakryte przepastnym kapturem, na twarzy zaś starannie utrzymaną bródkę. – Miło mi cię poznać, przybyszu. Jak się czujesz we wsi, która skazana jest na zagładę?
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

25
Szelest, cichy oddech, bardziej zasygnalizowały mu obecność której się spodziewał, niż zaalarmowały go. Jego oczom ukazał się ktoś, kogo mana sugerowała starość. Wiek istoty objawiający się w jej manie tak wyraziście, był dla Silvy czymś nowym. Tam gdzie przebywał dawniej nie dostrzegał takich zależności... Bardzo możliwe, że ich nie zauważył. Bardzo możliwe, że tylko potężniejsi magowie manifestują swoje jestestwo we własnej energii.

Uśmiechnął się słysząc część porównania, którego sam użył w myślach. - Zaprawdę jesteś niebezpieczną istotą, by usłyszeć cień myśli której nie skierowałem do ciebie... Będzie moją nauką na przyszłość, by dokładnie zamykać połączenia telepatyczne. Jeszcze w trakcie wypowiadania słów uszczelnił swój umysł, chciał zachować przemyślenia dla siebie.

Przyjrzał się lepiej nieznajomemu. Mężczyzna, odziany w szaty typowe dla maga, choć trudno powiedzieć z jakiej części świata. Głównie przez ich zaniedbany stan... Choć nie mógł być pewny, że rozpoznałby je nawet w pewnej krasie. Bródka, krótkie włosy... Skryty częściowo pod kapturem. Oczy Elfa zaświeciły rozbawieniem wymieszanym z ironią w odpowiedzi na pytanie czarownika.

- Tak długo, jak nie dotyczy ona konia którego tam zostawiłem, to całkiem w porządku. Dziękuje, że spytałeś. A jak ty się tu czujesz, nieznajomy czarodzieju?

Mimo łobuzerskich iskierek tańczących w oczach bruneta, uśmiechał się nikle, a wewnątrz pozostawał lodowato chłodny. Mogłoby się wydawać, że jedynie nieudolnie odgrywa czyiś charakter... Silva nie poświęcał by czasu na tłumaczenie swojej sytuacji komuś, kto by tak uznał.

- Mówiłeś, że poszukiwałeś kogoś o magicznych zdolnościach. Znalazłeś więc, co dalej?

Nie wypowiedział wielu rzeczy, pozostawiając je w domyśle. Więc poszukiwał kogoś zdolnego dostrzec magiczny twór prawie całkowicie pozbawiony many, czyli nie interesował go nikt przeciętny. Nie zapytał dlaczego wioska skazana jest na zagładę, ani nie wyraził jasno czy zamierza grzecznie współpracować. Nie powiedział nawet jakie sam ma zamiary w tym momencie względem nowo poznanego czarownika... To jak zareaguje, wiele mi o nim powie. Tak jak moje słowa mówią mu wiele o mnie. Grajmy więc dalej w tę grę, gdyż tylko wybrane istoty są w stanie w niej uczestniczyć. Tylko ci którzy mają na to dość rozumu, lub doświadczenia...

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

26
Nieznajomy wysłuchał Silvy z ironicznym półuśmieszkiem na wąskich ustach. Przejechał dłonią po podbródku, patrząc na przybysza. Ociągał się chwilę z odpowiedzią, ale kiedy w końcu przemówił, odzywał się uważnie, myśląc o tym, co wypowiada.

- Nie wiesz, co potrafię. Może sam się domyślisz, kiedy się dowiesz, gdzie trafiłeś… w jakie miejsce… a może nie? – uniósł brwi. – Ja nie pomogę. W każdym razie jesteś eksperymentem. Udanym, jak sądzę – obejrzał strój Wysokiego Elfa, kiwając głową z uznaniem.

- Bądź jednak spokojny, konia nie zjedzą. Chyba – roześmiał się cicho, ironicznie. – Potrzebnyś mi do badań. Jak szybko mag potrafi się domyślić… o co mi chodzi. Taak, to będzie ciekawa gra. Pytaj, póki jestem. Może jakoś cię nagrodzę za błyskotliwość. Bo to nie jest coś codziennego...

Ponownie się uśmiechnął.
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

27
- Chcesz błyskotliwości, a twoje słowa uciekają przede mną jak płochliwa dziewica. Mógłbym rzucić ci najoczywistsze przypuszczenia dotyczące ciebie, tej wioski... Ale wątpię by okazały się one ciekawe dla ciebie, czy mnie. Nazywasz mnie eksperymentem, co próbujesz zrobić? Sprowokować, sprawdzić jak zareaguję? Żyję trochę za długo na takie teściki... Przekręcił głowę w bok, w typowo dziecięcy sposób, ironicznie przecząc swoim słowom o dorosłości. Zastanawiał się czy czarownik rozpoznał jego strój.

- Podoba się? Pogładził materiał lewą ręką. - Ale nie wymienię się na twój. Nie, nie to, że brudny, po prostu bym w niego nie wszedł! Hah.

- Mówisz, że mogę pytać. Więc spytam. Co będę miał z tego, że nie zabiorę się stąd w ciągu następnych pięciu minut? Mimo wszystko, nie przywykłem do bycia pionkiem w czyjejś grze... "Nie wiesz, co potrafię", powiadasz. Dlaczego denerwujesz się przy mnie na tyle, by próbować wystraszyć w tak... ludzki sposób? Niewiele o tobie wiem... a ty o mnie... Uśmiechnął się niebezpiecznie, rozbawiony słowami które zaraz wypowie.

- Dlaczego nie podejmiesz ryzyka? Powiedz mi czego chcesz, a może i będę współpracował, jeśli coś mi z tego przyjdzie. W przeciwieństwie do nieznajomego, sam nie rzucał słów na wiatr. Każde zdanie niosło sens, który łatwo mógł zamienić się w akcje. Postawił czarownika w trudnej sytuacji, z której owszem istniał sposób wybrnięcia, ale czy go zauważy? W tym momencie na pozór ma do wyboru tylko postawić się w sytuacji ryzyka mówiąc prawdę by sprawdzić czy Silva się zgodzi... Kłamiąc i mając nadzieję, że nie zauważy blefu... Lub odmówić, antagonizując go do siebie. Istnieje też czwarta opcja... Zobaczymy, jak to rozegrasz, nieznajomy. Parsknął bezgłośnie, w sumie to były jeszcze dwie. Rozpocząć walkę, lub uciekać.

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

28
- Co będziesz miał z tego, że nie zabierz się stąd w ciągu pięciu minut… - czarownik spojrzał gdzieś w bok z półuśmieszkiem. Widać, rozmowa trochę go bawiła – Może uda ci się kogoś uratować? Może zdobędziesz sławę, kiedy zabijesz gryfa? Kto wie? Wszak przyszłość jest nieznana… Za to nie próbuję cię przestraszyć, magu. Chcę, byś wiedział, że nie warto próbować ze mną walczyć. Taak, nie warto. Niewielu przeżyło wtedy, na wojnie.

Na propozycję nawiązania współpracy tylko wzruszył ramionami, rzucając Silvie dziwne spojrzenie.

- O to chodzi, żebyś nie wiedział. Co myślisz, powiedz. Może się domyślasz. Może nie. Tym zabawniej będzie mi patrzeć z perspektywy… kukiełek. Swoją drogą, zwą mnie Vanad. Jak ciebie? Musimy się wszakże poznać… ale współpracy nie chcę, bo nie ma ona sensu. Nie chcę, byś mi służył za złoto. Na starość wzięło mnie na eksperymenty, wiesz… - wyciągnął dłonie, jakby chciał się przeciągnąć. Coś chrupnęło w jego stawach. – Chociaż ty pewnie masz to samo. Wysoki Elf, nieprawdaż? Na człowieka za wysoki. Czyli też długo żyjesz. Może mamy coś wspólnego.

- Słuchaj, czarodzieju. Rób, co chcesz. Gwarantuję, że szybko tu wrócisz. Twoje wyjechanie w ciągu pięciu
Obrazek

Erriz | Tricya

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

29
- Przestań zgrywać głupca, bo jeszcze uwierzę, że nim jesteś. Słyszałeś mnie w karczmie, nie chcą pomocy. Ich sprawa, skoro wolą ginąć... Czy to z głodu, czy za sprawą twojego działania, albo jego braku... Obchodzi mnie to tyle co końskie łajno na szlaku... Nie mam zamiaru grać roli błędnego rycerza... Westchnął, zrezygnowany. Starzec nie wzbudził w nim zainteresowania, a przynajmniej nie na tyle dużego by przełamało stan stagnacji w którym się znajdował od wielu tygodni... - Błagam, jeszcze jeden pusty komentarz, a skończymy tę rozmowę... "Oooooh, taaaak, nie warto ze mną walczyć! Blah, blah... Blah..." Odgarnął włosy w twarzy, wzdychając ponownie. - Słowa nic nie znaczą. Ani moje, ani twoje. Istnieją tylko jedne słowa mające prawdziwe znaczenie... Ale to nie ważne... Oczy Elfa wyrażały pożałowanie wymieszane z pogardą. Starzec powinien wiedzieć, że Silva jest w stanie przejrzeć go na wylot... Zrozumieć potęgę jednym zerknięciem. Więc albo się z nim drażnił, lub wiek odebrał mu trzeźwość myślenia.

Imiona, rasy... Coś wspólnego. Więcej pustych liter. - Pragnienie wiedzy, to normalne. To jak ją się zdobywa... Istnieją rożne sposoby. Zresztą, skoro mi nic nie powiesz, to pozostaje mi tylko robić na co mam ochotę. Może dowiem się czym planujesz mi zapłacić, choć jeśli to ma być nagroda za "służenie", to chyba się nie dogadamy... Pobawię się z gryfem, rozejrzę po okolicy, a potem jadę dalej... Moje imię jest bez znaczenia. Nazywaj mnie sobie jak chcesz...

Poszedł z powrotem w kierunku wioski, planując odwiedzić czarownicę, czy kim tam by ona miała nie być. Z braku lepszych rzeczy do roboty... A potem się prześpi, czekając na pojawienie się gryfa... Przynajmniej taki był plan. Rozluźnił magię, pozwalając zaklęciu się rozproszyć. Jego zmysły powróciły do zwyczajnego stanu...

Re: Trakt prowadzący przez góry Aron

30
Dziwny jegomość zbył wypowiedź elfa jedynie parsknięciem śmiechem zza zasłoniętych rękawem ust. Jego oczy się śmiały. Co sobie myślał, nie było oczywiście wiadome, jednak dało się wyczuć, że jest w pewnym sensie zadowolony, ba, może i ironicznie ucieszony z powodu spotkania z Silvą. Chyba tylko on wiedział, co się działo wokoło, jednak nie miał najmniejszego zamiaru się tą wiedzą podzielić z kimkolwiek, tym bardziej z innym magiem. Nie zatrzymywał go, gdy odchodził. Dziwnym trafem natychmiast, gdy Wysoki Elf dezaktywował jedno z swoich zaklęć, ścieżka many przestała być wyczuwalna – czy zniknęła, czy tylko zmysły Silvy stępiły się tak, by już jej nie czuć, nie było wiadome. Gdyby ten odwrócił się, zauważyłby, że po kilku sekundach mężczyzny już nie było w tamtym miejscu.

Nie wyglądało na to, żeby śnieg zechciał przestać padać drobnymi, kształtnymi płatkami. Wiatr cicho szeptał między budynkami, biały puch pod nogami znowu chrupał, deptany. Ślady sprzed kilku chwil były prawie tak wyraźne, jak wtedy, gdy Silva je za sobą zostawiał. Wokół panowała cisza.

We wsi jak to we wsi, kilka chat zawsze się wyróżniało. Czy to gospoda, kuźnia miejscowego kowala czy dworek okolicznego szlachcica, zawsze można było poznać. Tak samo w przypadku domu zielarzy. Chyba każdy miał nieodparte wrażenie, że zawsze mają oni specjalne ogródki, a na werandach powieszonych kilka warkoczy zasuszonych ziół – to, że zazwyczaj było to prawdą, nie pomagało stereotypom. W każdym razie ta wioska miała swój „dom zielarza”. Znajdował się na boku, trochę w głębi, zastanawiająco dobrze odśnieżony; obejście zdawało się pokryte białą masą tylko z brzegu, i to tą najświeższą. Ciężkie okiennice z ciemnego drewna utrudniały dojrzenie wnętrza, niemniej bystry elfi wzrok wyłapał zza nich nikły błysk światła.

To, że ktoś był, zapewniał dźwięk dochodzący z wnętrza. Monotonne mruczenie mantr słyszalne było już z odległości kilku metrów, lecz nawet tuż przy masywnych, dębowych drzwiach nie można było rozróżnić ani pojedynczych słów, ani języka. Kto wie, co się tam w środku działo, a co już za chwilę miało się okazać.

Drzwi zdobiła ręcznie wyrzeźbiona, prosta kołata, w którą przybysz uderzył dwukrotnie. Rozległ się zagłuszony przez drewno dźwięk, który jednak wewnątrz domu musiał odbić się od ścian całkiem słyszalnie, jako że słowa natychmiast ucichły. Silva usłyszał ciszy szelest, kilka szurnięć, po nich zaś zbliżające się kroki. Ktoś chyba przez sekundkę czy dwie złorzeczył, nim w końcu zamek szczęknął, a drzwi się uchyliły. Na Silvę padło delikatne światło, a w szparze ukazała się twarz ludzkiej kobiety w średnim wieku. Jej kwaśna mina wyrażała wiele.

- Czego chce? W taką porę nie przyjmuję – powiedziała opryskliwie, nie zamykając jednak drzwi. Po momencie dopiero zreflektowała się, że na jej progu nie stoi żaden miejscowy, nie powiedziała już jednak nic.
Obrazek

Erriz | Tricya
ODPOWIEDZ

Wróć do „Południowa prowincja”