Re: [Włości Calderów] Ostępy

16
Miecz nie miał szans przebić potężnej, ważącej zapewne z pół tony bestii. Manewr wprawdzie się udał, zajęty piechurami niedźwiedź nie skupił się na Loganie i stal przebiła jego cielsko. Ryknął wściekłym bólem, odwrócił się i łupnął rycerza tak, że ten upadł, odrzucony.
Rana ta i dezorientacja jednak wystarczyły - ludzie Caldera prędko doskoczyli do zwierzęcia i zaczęli kłuć jego cielsko drzewcami i sztychami mieczy. Cholernie długo nie chciał zdechnąć.
Gdy padł wreszcie, jęknąwszy po raz ostatni i po raz ostatni kłapnąwszy wielką paszczą, myśliwi mogli przyjrzeć się dokładniej zdobyczy. Brunatne futro pełne było ran - nie tylko tych zadanych przez żołnierzy, ale również innych, szarpanych i kłutych, których Valar nie potrafił do końca zidentyfikować. Wyglądało to trochę tak, jakby niedźwiedź wielokrotnie już obijał się o drzewa, spadał ze skał i może nawet wdawał się w potyczki z innymi myśliwymi... lub nawet zwierzętami. Poza czerwieniącymi się plamami, futro umazane było w dużej ilości błota, liści, kory i leśnej ściółki.
Spoiler:

Re: [Włości Calderów] Ostępy

17
W trakcie całej tej akcji najwidoczniej Logan trochę przeliczył się z długością swego oręża. Niemniej jednak ostrze wbiło się aż po sam jelec a towarzyszył temu dźwięki wbicia i ciężkiego chlustu posoki. Zgodnie z planem usiłował rozpruć zwierzę jednak, nim zdążył niedźwiedź swym łapskiem uderzył go na tyle szybko i mocno, by przewrócił się delikatnie odrzucony razem z mieczem. Blondyn był zaskoczony siłą niedźwiedzia, ale cóż się spodziewać po opętanym złą siłą prawie rekordowo wielkim niedźwiedziu! Na szczęście plan oraz zbroja zdały egzamin także obyło się bez strachu i panicznego reagowania. Ludzie Caldera po dłuższym czasie uporali się z bestią a Logan? Siedział i przyglądał się starciu rozkoszując się walką będąc jednocześnie zachwyconym geniuszem swego skutecznego planowania. Gdy ostatecznie zwierzę padło Logan opierając się o pionowo wbity miecz podniósł się i zbliżył do cielska. - Parszywy niedźwiedź... Przynajmniej wszyscy się dobrze spisali. - Rzekł twardo, ale jednocześnie przyjaźnie, bo w istocie wszyscy zasłużyli na pochwałę. Rycerz świadomie nie rozważał okoliczności w jakich bydle doznało obrażeń, w przeciwieństwie do Valara... Bardziej zwrócił uwagę na fakt, iż Jego podziurawione futro do niczego się nie nadaje. Zrezygnowany wzruszył ramionami i zamaszystym ciosem znad głowy odrąbał zdobyczy głowę, po czym strzepując energicznymi ruchami ręki krew z miecza zwrócił się do "myśliwych". - Weźcie głowę... Powisi trochę nad bramą. - Włócznicy posłusznie wykonali rozkaz i postanowili, że na zmianę będą taszczyć czerep bestii. - W porządku możemy wracać. - Valar ponownie obrał prowadzenie i obrał najszybszą drogę tak aby zdążyli przed zmrokiem.

Re: Zamek Dourn - Włości Calderów

18
Marsz był forsowny, ale nic w tym dziwnego, bo wszystkim spieszyło się do domu, tym bardziej, że z wolna zapadał zmrok. Grupa myśliwych minęła podgrodzie i, gdy noc zapadła znaleźli się pod bramą. Stąd z wysokiego skalistego szczytu rozciągał się widok na okolicę. Szum rzeki, ciche szmery z podgrodzia oraz wiatr rozchodził się w ciele rycerza jak ciepły matczyny uścisk. Wreszcie dotarł do domu i nie planował go opuszczać przez kilka najbliższych dni. Zamkowe bramy z głośnymi metalicznymi brzękami powoli ustąpiły aby Pan Dourn mógł wkroczyć. Valar opuścił grupę jeszcze pod ostrokołem podgrodzia a "żołdacy" mogli wrócić do swoich kwater oczywiście uprzednio zatykając łeb niedźwiedzia na ostrym palu nad bramą. Cała czwórka cieszyła się z powrotu, choćby dlatego , że przez dwa najbliższe dni mieli o połowę mniej obowiązków w nagrodę za skuteczność na polowaniu od Logana. Jeśli idzie o łeb zwierzęcia to chodziło raczej o pochwalenie się zdobyczą i danie znaku mieszkańcom, że Pan włości dba o nich i pilnuje bezpieczeństwa - nie pozostawia ich samych z problemami. Bursztynooki pierwsze co zrobił po wkroczeniu do kasztelu do przebranie się w swoich kwaterach. Zrzucenie zbroi dało ulgę ciału, a następnie przebrał się w coś stosowniejszego i wziął kąpiel w łaźni. Służba rzecz jasna wcześniej przygotowała wodę i tym podobne, by blondyn nie musiał sam się tym zajmować. Relaks spowodowany ciepłą wodą, temperaturą w pomieszczeniu był zaiste należytą nagrodą po długim polowaniu. Gdy tylko się odświeżył postanowił wrócić do swych komnat, by wreszcie ulec zmęczeniu i zapaść w głęboki sen otulony czystą pościelą na wygodnym łożu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zachodnia prowincja”