Architekt Jack – pięknie, prędko, niedrogo

1
Przy głównym rynku w Nowym Hollar, wciśnięty pomiędzy inne atrakcje, stoi zgrabny, wąski, piętrowy budyneczek. Wzniesiono go z gładkiego białego drewna w najświetniejszych czasach elfiego budownictwa. Zachwyt przechodniów wzbudzają strzeliste witrażowe okienka, drobne, zakończone szpicem wieżyczki, drewniana koronka nad wejściem (nie wycinana, jak u ludzi, a gięta przy pomocy magii – to specjalność elfów!) i dachówki lśniące niby świeżo polukrowane pierniczki.

Parter zajmuje magiczna kwiaciarnia, prowadzona przez dwie siostry-elfki, natomiast całe piętro wynajmuje architekt Jack, ojciec Fantoma. Tutaj przesiaduje do późnych godzin wieczornych nad swoimi projektami, tutaj też przyjmuje klientów. Aby do niego dotrzeć, trzeba przejść przez bajecznie kolorową klatkę schodową i wspiąć się po kilkunastu śnieżnobiałych, zawsze nienagannie czystych stopniach. Staje się wówczas przed hebanowymi drzwiami, opatrzonymi tabliczką o następującej treści: "Architekt Jack – pięknie, prędko, niedrogo (wybierz dwa!)".
* Siwobrodego Jacka nie było w mieście. Jego najstarszy syn miał właśnie spotkać się w jego imieniu z jakimś strasznie ważnym klientem, który absolutnie nie mógł czekać na powrót samego mistrza.

Już z dołu schodów Fantom zdołał wypatrzeć kogoś oczekującego u drzwi. Niewykluczone, że była to właśnie owa umówiona osoba. Płaszcz jasnych włosów o srebrnawym odcieniu i powłóczysta szata z malowanego jedwabiu zdradzały kogoś z ludu Wysokich Elfów. Czego jednak ktoś taki mógł szukać u ludzkiego architekta? Wszak nie było nikogo, kto mógłby zaprzeczyć: elfia sztuka budownictwa przewyższała człowieczą po stokroć...
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Architekt Jack – pięknie, prędko, niedrogo

2
Fantom nareszcie dotarł do warsztatu swego ojca. Spojrzał wtedy na schody, które jak zawsze były nieskazitelnie czyste. - Nostalgia... - Mruknął pod nosem następnie spojrzał bardziej w górę i ujrzał postać w płaszczu. Niezwłocznie wszedł po schodach na górę i kiedy był dostatecznie blisko postaci uśmiechnął się promiennie. - Dzień Dobry. Przepraszam za spóźnienie. - Następnie włożył klucz w drzwi i otworzył zamek. - Zapraszam do środka. - Uchylił drzwi, aby Wysoki Elf wszedł do środka. Kiedy już to zrobił wszedł za nim i zamknął drzwi

Oczom Elfa ukazało się średniej wielkości pomieszczenie, które miało służyć jako recepcja, gdzie Jack lub Fantom przyjmowali zamówienia. Na środku pomieszczenia znajdowało się wielkie, dębowe biurko, a przed nim dwa krzesła wykonane z tego samego drewna. Oczywiście wszystko było odpowiedniej jakości, aby nie czuć dyskomfortu podczas siedzenia. Za biurkiem było jedno krzesło, które wygląda identycznie jak te wcześniejsze. Na końcu pomieszczenia kawałek za biurkiem widać dwie pary drzwi. Jedne prowadzą do małego magazynu, a drugie do pomieszczenia w którym wszystko jest wykonywane. Cóż można jeszcze powiedzieć o recepcji Architekta Jacka? Było w nim wiele ozdób, przeważnie rośliny oraz regały wraz z książkami w których były stare rysunki Architekta.

Fantom wskazał na jedno z dwóch krzeseł przed biurkiem. - Proszę usiąść. - Następnie sam zasiadł za biurkiem i oparł się łokciami o biurko na którym panował idealny porządek. Palce splótł ze sobą i podłożył je pod podbródek opierając się o nie. Spojrzał z lekkim uśmiechem na potencjalnego klienta. - Co pana tu sprowadza?

Re: Architekt Jack – pięknie, prędko, niedrogo

3
Elf z wdziękiem frunącego motyla, powiewając połami malowanego płaszcza jak skrzydłami, zajął wskazane mu miejsce i uśmiechnął się łagodnie.

— Niechaj łaskawa jutrzenka ci sprzyja, a gwiazdy zawsze oświetlają jasno twoje drogi, dobry człowieku — pozdrowił Fantoma głosem podobnym do kryształowego dzwonka. Miło, ale nie ciepło. I z pewnym subtelnym, ale jednak niemożliwym do przeoczenia odcieniem wyższości, którego elfy – szczególnie te z wyższych sfer, Podwójnie Wysokie Elfy, jak o nich mówiono z przekąsem – nie wyzbyły się nigdy w stosunku do ludzkich sąsiadów.

Przy takich jak on – rosłych, wysmukłych, nieskazitelnych i tak wysublimowanych, że nieomal bezcielesnych – człowiek zaraz czuł się jakiś taki mały, spocony i brudny. Nawet wieloletnim ludzkim mieszkańcom Nowego Hollar nie udawało się zniwelować do końca poczucia tej różnicy. Tej niby wąziutkiej szczeliny, tego pęknięcia, które gdy spojrzało się w dół, okazywało się bezdenną przepaścią. Wysoki Elf nie powiedział nigdy po prostu dzień dobry. Nie, on musiał wyrazić się w jakiś zawiły, poetycki sposób, z emfazą odwołując się do gwiazd czy bogów i ich poplątanych jak los człowieczy ścieżek.

— Zwą mnie J'haeros Yllarieth a Daemyar. Przybywam w pańskie progi jako wysłannik Akademii Sztuk Magicznych, wyznaczony przez Panią Pogodę Szklaną Perłę i działający przy poparciu jej następcy, rektora Apatyta, w związku z omówieniem szczegółów projektu zabudowań dla nowego wydziału naszej uczelni. Mam przyjemność rozmawiać z Mistrzem Jackiem we własnej osobie, nieprawdaż?

J'haeros ani przez chwilę nie rozglądał się na boki, cały czas patrzył prosto na swojego rozmówcę. Oczy miał jasne, szare, prawie srebrne. Cerę białą jak najcenniejszy alabaster. Rysy smukłe i doskonale symetryczne. Łuki jego brwi mogłyby posłużyć jako wzór dla architekta, pragnącego stworzyć najdoskonalsze w proporcjach arkady. Trzymał się prosto niby struna harfy i cały podobny był do jakiejś pełnej splendoru, starożytnej rzeźby – jednej z tych, na których tacy jak Fantom uczyli się rysować, bezsilni w obliczu niemożliwej do oddania doskonałości.

Elfy takie już były, niby wszyscy o tym wiedzieli i nikt się temu nie dziwił, a jednak bezpośredni kontakt z jedną z tych istot potrafił wstrząsnąć człowiekiem do głębi.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nowe Hollar”