Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

16
Zgadza się — przytaknęła Tulia. — Interpretacja snu jest integralną częścią usługi. Chyba, że klient życzy sobie inaczej. Lecz to nie ma wpływu na cenę — dodała szybko, po czym obwieszoną biżuterią dłonią wskazała ledwie zarysowane w półmroku kształty parawanów w głębi pokoju po lewej stronie.

Zapraszam tutaj — rzekła, wyjeżdżając zza mebla. — Osobiście przeprowadzę seans.

Niziołka powiodła Fi za drewniane przepierzenia, gdzie mieściła się jej robocza enklawa, przypominająca nieco przytulną dziuplę. Z sufitu spływała po ścianach udrapowana materia, podłogę zaścielał puchaty dywan, a zapalane przez Tulię świece na wysokich lichtarzach dawały ciepłe, miękkie światło. Stały tutaj: tonący pod poduchami szezlong obity mięsistym aksamitem, niska ława z pachnącego drewna, szafka przypominająca biblioteczną z całym mnóstwem szufladek oraz stół, na którym Fi mogła dostrzec wagę aptekarską, szklane fiolki, buteleczki, puzdra i szkatuły, a także jakieś metalowe utensylia oraz niewielki, żeliwny palnik.

Proszę tutaj spocząć — powiedziała Tulia, wskazując kanapę — i zrelaksować się. Przygotowania chwilę zajmą. W tym czasie proszę mi coś o sobie opowiedzieć. To może być, na przykład, wydarzenie, które miało na panią duży wpływ albo jakieś mocno zakorzenione w pani pamięci wspomnienie z dzieciństwa. Po prostu coś, co w jakiś sposób panią określa, z czym się pani identyfikuje. To konieczne, bym odrobinę panią poznała. W przeciwnym razie wizja może być niespójna, zakłócona, a przez to również kompletnie bezużyteczna. Wszak pani zależy na odpowiedziach.

Kobieta krzątała się przy szafce, wysuwając co rusz to inne szufladki, a wydobywszy to, czego szukała, umieszczała na stole obok. W międzyczasie zapaliła również kadzidła o nieco gryzącej, dymnej nucie i ustawiła na ławie przy szezlongu różnorakiego kształtu i koloru kryształy. Tuż obok, przy brzegu, przycupnął Behemot, który przydreptał w ślad za nimi. Czarne kocisko rzucało ogromny, podłużny cień, załamujący się w fałdach draperii, który nadawał mu – o ile to w ogóle możliwe – jeszcze bardziej demoniczny wygląd. Wyprostowany, jakby pozował do obrazu, pupil Tulii ponownie jął obserwować Freedę spod przymrużonych powiek.
Obrazek

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

17
Freeda przytaknęła i posłusznie podążyła za Tulią, wgłąb domu śnienia. Kiedy znalazły się w pokoiku, Fi przystanęła i rozejrzała się wewnątrz. Wyglądał jakby ktoś włożył dużo pracy w jego urządzenie i sprawiał wrażenie przytulnego, chociaż z nutką tajemnicy – te wszystkie świeczniki, księgi, fiolki i przyrządy.
– Ładnie tu – stwierdziła z prostą szczerością w głosie Fi, zatrzymawszy się w wejściu – i tajemniczo. Weszła wgłąb pokoju i przysiadła na szezlongu. Przebiegła wzrokiem po grzbietach ksiąg, przyjrzała się wadze i przedmiotom dookoła. Z uwagą wpatrywała się w czynności wykonywane przez Tulię, bardziej z ciekawości niż z paranoi.

Na polecenie zrelaksowania Fi zareagowała, kładąc się wśród poduszek na kanapie, wcześniej ściągając pantofelki by odsłonić swoje blade i delikatne stopy. Nie była zadowolona, chyba robiły się jej odciski od tego całego biegania.
– Coś co mnie definiuje? Może powiem coś o tym skąd pochodzę i co przechodzę, to jest coś co da jakiś obraz mnie – przez chwilę wpatrywała się w swoje stopy, myśląc jak wiele powiedzieć – tak myślę.
Westchnęła głęboko i zagłębiła się wewnątrz swojego umysłu, by przywołać wspomnienia odległych gór, lodowatego wiatru i odległego zagrożenia, którym była wieża, majacząca w oddali. Tak na prawdę nie było jej widać, ale każdy miał świadomość, że gdzieś tam jest a niepoliczalne czarne hordy tylko czekają by zjeść dobrych obrońców pogranicza. Wspomniała Tulii o ciężkiej zimie, która odebrała jej młodszego brata, oraz odejściu jej matki, która w spadku przekazała jej kryształ górski, który teraz nosiła na szyi. Korzystając z okazji próbowała przypomnieć sobie jej twarz i ku własnej zgrozie zdała sobie sprawę, że pewnych szczegółów nie była pewna. To ostatnie zachowała dla siebie.

Opowiedziane wspomnienia pozwolą Tulii poznać Fi taką jaką była na początku, po prostu dziewczynką żyjącą w trudnych warunkach, otoczoną miłością, ale też i smutkiem. Nie wspomniała o tym, że była chłopką, to nie było istotne w tym wspomnieniu. Ważny był kamień, który jednocześnie był ważnym elementem jej wizji z kanałów. Co do wspomnień tego co przechodzi, chciała przybliżyć jej swoją obecną bolączkę: emocjonalną huśtawkę, mówiąc w ogólnikach o wielkiej miłości i przygodzie, która okazała się kłamstwem i o nowej sympatii, która jedną nogą stoi w grobie. Na koniec wspomniała, że dręczy ją poczucie winy, ponieważ jest współodpowiedzialna za cierpienia, które przechodzi Renard.

Fi zamilkła, wpatrując się ponownie w swoje stopy. Nie miała komu powiedzieć tych rzeczy i w dziwny sposób, zwierzenie się śniącej sprawiło, że nieco jej ulżyło, mimo, że niziołka była praktycznie obca. Jednak było już za późno, Fi dała się ponieść. Mogła tylko liczyć, że jej szczerość przyniesie jedynie oczekiwany rezultat: przejrzystą wizję koszmaru – aż wzdrygnęła się na samą myśl. Obróciła głowę by podziwiać dumnego Behemota, który wpatrywał się w nią z zainteresowaniem – Kici, kici.
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

18
Kot zareagował leniwym przymrużeniem powiek i zadrobił przednimi łapkami, jakby chciał odgonić ogarniającą go senność. Owinąwszy się ogonem, kontynuował zabawę w cerbera.

Gdy Fi skończyła opowiadać, na ławie stały już przygotowane do seansu akcesoria. Tulia chwyciła leżącą na spodku kostkę cukru szczypczykami i zanurzyła w kryształowym kielichu. Naczynie wypełniał przejrzysty, zielony płyn mocno pachnący ziołami.

Proszę rozpuścić to na języku — powiedziała niziołka, podając Freedzie nasączony cukier. — Powoli. Od tej chwili proszę myśleć tylko i wyłącznie o śnie, który chce pani ponownie zobaczyć. Najlepiej od razu zamknąć oczy, łatwiej się skupić. Za moment dołączę i wówczas ujmę panią za dłoń. Proszę być na to gotową i zachować spokój. Do zobaczenia po drugiej stronie.

Po tych słowach zapanowała cisza, przerywana tylko nikłym odgłosem bijącego w jakiejś odległej części budynku zegara i delikatnym stuknięciem odkładanych na porcelanowy spodek szczypczyków. Był to znak, że śniąca zażyła swoją porcję tajemniczego specyfiku smakującego anyżem. Gorzka słodycz wypełniająca usta, zrazu obrzydliwa i odrzucająca, wnet okazała się wcale przyjemną. Spływające wąską stróżką w dół gardła, upajające i uwodzicielskie, ciepło rozlało się po wnętrzu Fi, wypełniając każdą komórkę jej ciała, a później wylewając się z niej i unosząc świadomość dziewczyny w aksamitną ciemność.

  • Freeda wyczuwała obecność Tulii, lecz jej nie widziała. Właściwie nie widziała niczego. Czuła się jak zawieszona w miękkiej próżni, zanurzona w łonie wszechświata. Zrazu nic się nie działo, jakby czas stanął w miejscu, a rzeczywistość dawno rozsypała w pył i przeminęła z wiatrem. Wówczas dostrzegła w czarnej otchłani maleńki, jaskrawy punkcik. Nagle zaczął się ku niej zbliżać, przyspieszać coraz bardziej i bardziej, aż w pewnym momencie wtargnął w nią z mocą huraganu i wypełnił swoim złotym blaskiem. Ciemność ustąpiła światłości.

    Znowu tam była, w królewskiej sali balowej o tysiącach luster i kandelabrów, otoczona płynnym ogniem i zamaskowanymi tłumami, a jednak było jakoś inaczej. Nie wiedziała na czym polega różnica dopóki nie spostrzegła... siebie. Stała pośrodku, wystrojona jak królowa, z przerażeniem malującym się na drobnej twarzyczce, a jednocześnie patrzyła na wszystko z boku, jak w teatrze. Tuż obok swej świadomej wersji zauważyła drobną postać niziołki. Stała o własnych siłach, bez wózka, i również przyglądała się Freedzie ze snu. Wszystko pachniało ziołami, a obraz drgał czasami na krawędziach spojrzenia, wzbudzając rozchodzące się po całej wizji – niby kręgi na wodzie – delikatne fale. Obserwowały przebieg wydarzeń z bezpiecznej „odległości”.

    Było niemal tak, jak to zapamiętała. Nagłe pojawienie się na sali, wirujące wokół pary i piękna muzyka. Wtem zza jej pleców wyszedł Duglas, a senne wcielenie krzyknęło rozpaczliwie, zamykając oczy, i pobiegło prosto na lustrzane ściany. Otoczenie jęło morfować, tafle spękały, muzyka umilkła i ustał ruch – tylko ona biegła, stojąc jednocześnie w miejscu. Nagle światło zmieniło barwę na niebieską, a powietrze zawibrowało złowróżbnie. Gdy przebrzmiały głosy jej bliskich i znajomych, wszystko eksplodowało, raniąc ostrymi odłamkami kulącą się pośrodku Freedę. Lecz gdy z poranionej dziewczyny spłynęły poszarpane, okrwawione szaty, a jej nagie ciało zawisło w powietrzu niby rozciągane końmi, okazało się, że to nie jest Fi...

    Nagle obraz zafalował gwałtownie. W ostry zapach ziół wdarła się mdląca woń gnijącego mięsa, lilii i róż. Wizja, choć winna się właśnie skończyć, trwała dalej. Zamaskowana postać, która przeprowadzała rytuał, wcisnęła w dziurę po sercu wielki rubin i dokończyła przerwaną we śnie wypowiedź:

    … znała wszelkie sekretne pragnienia i wszelką rozkosz czuła. Niech żyje nasza Pani! Niech żyje Lilith!

    Niech żyje! Niech żyje! Niech żyje! — odpowiedział jej gromko tłum.

    Wtem wszystko wokół zaczęło się trząść, pękać i walić. Wizja rozpadała się jak roztrzaskane lustro, a Freeda miała wrażenie, że leci w dół. Znowu zapadła ciemność. Tym razem zimna i obca. Nie było już zapachu anyżu ani krzepiącej obecności niziołki. Fi była sama pośród okropnej pustki i czuła jak odbryzgi sennego obrazu tną jej twarz. Niewypowiedziana groza przysiadła na jej piersi niby dusiołek.

Dusiołek o czarnym, zjeżonym futrze i zielonych ślepiach przesłoniętych rozszerzonymi źrenicami, miauczący nisko i przeciągle, póki nie otworzyła wreszcie oczu.
Obrazek

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

19
Ciało Fi zadrżało, kiedy powolna stróżka spływała wgłąb gardła, wypełniając jej ciało ciepłem. Rozluźniła się, pozwoliła by myśli płynęły swobodnie w kierunku sennej mary, której doświadczyła niedawno. Wzięła głęboki oddech i odpłynęła.

Sen, po ponownym jego zobaczeniu nie wydał się ani odrobinę bardziej zrozumiały, wręcz doszły kolejne elementy układanki. Kim była Lilith, kim była kobieta poddana rytuałowi? Z tego co pamiętała to ona była jego ofiarą. W dodatku te kamienie szlachetne. Nie przypominała sobie by w panteonie Herbiańskim było bóstwo o tym imieniu, może to jakiś diabeł lub inne nadnaturalne stworzenie? Musiała zacząć szukać.

Jej pierś unosiła się ciężko, utrudniając oddychanie. W napływie przemyśleń nie zwróciła uwagi na fakt, że już nawet nie śpi. Otworzyła oczy i uniosła głowę, by spojrzeć na czarnego kota, który ugniatał przednimi łapami jej ubranie i spoglądał na nią zielonymi oczami. Nie wstając rozejrzała się po pokoju.
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

20
Kot czmychnął z syknięciem, gdy tylko otworzyła oczy. Przytomność przyszła do niej szybciej, niż władza w ciele. Mdląca niemoc członków odpuszczała powoli. Bardzo powoli. Fi wierciła się, próbując rozejrzeć po pomieszczeniu skąpanym teraz w anemicznej, żółtawej poświacie dogasających świec, lecz cały proces zdawał się trwać wieki.

Poczuła pieczenie na policzku, a gdy sięgnęła doń dłonią, wyczuła zadrapanie. Najwidoczniej pupil Tulii nie przebierał w środkach, by dobudzić feralną klientkę swej pani. Fi opuściła stopy na puchaty dywan, a wówczas błędnik zrobił fikołka i zakończył saltem. Przez chwilę bliska była zwymiotowania, lecz jakoś udało się jej zapanować nad mdłościami.

Izba tonęła w chorej poświacie ogarków i kłębach kadzidlanego dymu, w którym – czy to możliwe? – majaczyła ohydna nuta słodkiej zgnilizny. Pozasłaniane ciężkimi kotarami z aksamitu okna nie pozwalały określić pory dnia, lecz fakt, że świece spaliły się niemal całkowicie jasno wskazywał na znaczny upływ czasu.

Wreszcie zogniskowała rozbiegane spojrzenie. Pośród rozedrganych ciemności dostrzegła bezwładną sylwetkę Tulii, przechyloną lekko przez podłokietnik fotela. Z nosa niziołki biegła ku brodzie ścieżynka zaschniętej krwi, śmieszny kapelusik z piórkiem leżał na podłodze, a pierś... nie poruszała się.

Kot kręcił się niespokojnie, ocierając o bezwładne stopy Śniącej w te i nazad. Zerkał przy tym co jakiś czas na Freedę, miaucząc nagląco, rozpaczliwie.
Obrazek

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

21
Ciało dziewczyny leżało sflaczałe na miękkich poduszkach, niemożne się poruszyć bardziej niż o centymetr w którymkolwiek kierunku. Ociężałe powieki podniosły się niechętnie, pozwalając Fi rozejrzeć się po pokoju. Zamrugała nieśpiesznie by i z lekka obróciła głową w lewo, by spojrzeć na kota, który właśnie czmychnął. Czuła na policzku zadrapanie i dotknęła je dłonią, sycząc cicho i spoglądając gniewnym wzrokiem na kota, który absolutnie nic nie robił sobie z jej złości.

Nie mogła uwierzyć ile czasu minęło. Świece niemal zupełnie się spaliły i zostały jedynie smutne ogarki. Kolejnym dowodem na to, że minęło nez goła dużo czasu, była suchość, którą odczuwała w gardle. Lekko zdezorientowana spróbowała wstać na równe nogi i niemal opróżniła zawartość żołądka na miękki dywan, powstrzymując się jedynie tytanicznym wysiłkiem woli. Wciągnęła powietrze nosem i wzdrygnęła się, bowiem mogłaby przysiąc, że wyczuła nutkę zgnilizny, tę samą, która nawiedziła ją w śnie.

Przypomniawszy sobie, co w ogóle tu robi i jaki ma to związek ze snem, rozejrzała się za Tulią i zrozpaczona spostrzegła ją leżącą fotelu – bez życia. Dopadła do niej by sprawdzić co z nią i mamrotała coś do siebie pod nosem, przez trzęsące się ze oszołomienia usta. Spróbowała poruszyć ją za ramię, by się obudziła, ale nie przyniosło to oczekiwanego efektu.
– T-tulio – wymamrotała potrząsając silniej kobietą i zaglądając jej w oczy, których powieki odchyliła – nie, nie, proszę nie. Tylko nie to, to nie może być prawda – mamrotała dalej próbując ocucić Tulię.
Czuła jak pojedyncza łza spływa jej po twarzy – ostatnio często płakała, bowiem nieszczęście podążało za nią niczym cień – a jej serce wypełnia dojmujący strach i gorycz. Żałowała, że tu przyszła, narażała tylko innych na niebezpieczeństwo. W porywie emocji porwała ciało niziołki w ramiona i najszybciej jak mogła podążyła z nią do recepcji, nawołując pomocy i sapiąc, bowiem nie należała do najsilniejszych.
– Pomocy, czy ktoś tu jest, halo – zawołała, niosąc bezwładne ciało.
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

22
Tulia była zaskakująco lekka, ważyła tyle, co kot. Może nie taki jak Behemot, ale mniejszy, zwyklejszy. Ot, dachowiec, jakich wszędy pełno. Włosy niziołki pachniały ziołami. A może to jej skóra wydzielała ten ostry, świeży zapach? Fi nie wiedziała, ale i nie zastanawiała się nad tym. Była zbyt roztrzęsiona, zbyt zajęta szukaniem pomocy.

Wystrzeliła zza drewnianego przepierzenia, nieomal przewracając całą konstrukcję i z lekka się zataczając. Zapłakana, z piekącą szramą na twarzy i kotem plączącym się pod nogami, Freeda dotarła do wysokich drzwi o giętej w kształt pnącza, złotej klamce. Zahaczyła jakimś cudem o ustrojstwo łokciem i naparła barkiem. Ustąpiło, choć niechętnie. Fi przecisnęła się przez ledwie uchylone skrzydło i wypadła z impetem spomiędzy przesłaniających je kotar do holu, jakby właśnie przyszła na świat, z bliźniaczą siostrą w ramionach.

Oślepiła ją nagła jasność.

Gdy zdołała otworzyć i przyzwyczaić do światła oczy, dostrzegła morze krwistoczerwonych płatków pod swoimi stopami. Poruszały się hipnotycznie jak muskane wiatrem jesienne liście, wirując niemrawo wokół krętych schodów prowadzących do nieba. Ciepłe, popołudniowe słońce wpadało przez oszklony dach, wyostrzając faktury, nasycając kolory, oblewając wszystko lukrem pulsującego blasku. Brodziła boso pośród rozczłonkowanych poinsecji, szlochając i wołając pomocy w upiornej ciszy, gdy nagle coś stuknęło w górze i dostrzegła ruch u szczytu schodów.
Obrazek

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

23
Światło oślepiło młodą kobietę, która zatrzymała się, mrużąc oczy. Kolejnym zaskoczeniem były płatki kwiatów u jej stóp, wyraźnie pamiętała dywan gdzieś w tej okolicy. Nie miała czasu się nad tym zastanawiać, bowiem dopiero teraz do niej doszło, że jest dzień. Wiedziała, że minęło trochę czasu, ale nie miała pojęcia, że aż tyle! Przecież dotarła tutaj nocą, ile leżały na tym szezlongu?

Dostrzegłszy ruch, Freeda, niewiele myśląc zbliżyła się w stronę schodów i wyciągnęła Tulię przed siebie, jakby chciała żeby nieznajomy zdjął z jej ramion, dosłownie i metaforycznie, ten ciężar.
– Proszę mi pomóc – wybełkotała i pociągnęła nosem – znalazłam ją taką po przebudzeniu, nie wiem co jej jest!
Spojrzała na kota, który plątał jej się pod nogami. Podziwiała wierność zwierzęcia, jednak nie mogła się schylić i pogłaskać go z sympatią, tak jak zwykle miałoby to miejsce. Sytuacja była zbyt napięta i traumatyczna dla młodej kobiety. Rozejrzała się z nadzieją, że raban, którego narobiła sprowadził Bonnie i Fleczerkę w jej pobliże.
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

24
Roztrzęsiona dziewczyna podeszła do schodów w nadziei, że ruch, który złowiła kątem oka zmaterializuje się w istotę z krwi i kości, posiadającą imię, sumienie oraz dość sił, by zdjąć z barków Freedy dosłowny i metaforyczny ciężar. Nie było jednak żadnej reakcji. Słowa rozpaczliwej prośby przebrzmiały, wchłonięte przez ciszę popołudniowej sjesty. Stopnie wiły się ku górze, ku jasności, a złote balustrady odbijały światło, mamiąc wzrok, rażąc rozmigotanymi błyskami. Może jej udręczony umysł sprawił, że zobaczyła to, co chciała? Może...

Nie! Znowu ten dźwięk! Jak stuknięcie obcasa albo laski.

Fi bezzwłocznie jęła wdrapywać się po schodach, choć z każdym kolejnym krokiem było jej coraz trudniej oddychać, a ramiona paliły i omdlewały. Gdzieś w dole dało się słyszeć stłumione syknięcie, lecz szumiąca w skroniach krew zagłuszała nie tylko zewnętrzne dźwięki, ale i myśli. Gdy ostatkiem sił dotarła na górę, dysząc i sapiąc, ujrzała Lhoethisa. Uśmiechnął się, wyciągnął ręce, jakby chciał przejąć Tulię od dziewczyny i... pchnął ją silnie. Fi leciała w dół, a piękna twarz elfa oddalała się od niej w zwolnionym tempie. Nagle, w jednej chwili, wszystko przyspieszyło, rozmazując się w wielobarwną smugę. Poczuła jak uderza o marmurową posadzkę, wypuszczając niziołkę z rąk. Krzyknęła przeraźliwie, bo każda kosteczka w jej ciele pękła na milion maleńkich fragmentów, a wnętrzności eksplodowały, wypełniając krtań gorącą krwią.

Oj, ojoj... Proszę, tutaj — usłyszała zatroskany głos i zobaczyła jak strumień wymiocin wpada do mosiężnej misy. — Skutki uboczne. Zdarzają się, niestety. — Tulia zabrała wypełnione naczynie spod nosa Fi i podała jej namoczoną w wodzie kwiatowej szmatkę. Po chwili przyniosła także kubek pachnącego miętą i rumiankiem naparu. Behemot siedział na ławie, przypatrując się dziewczynie badawczo, jak to miał w zwyczaju.

W porządku? — zapytała Tulia, gdy Fi doszła do siebie nieco i zdołała usiąść na szezlongu. — Pierwszy raz widzę, by ktoś tak długo wychodził z transu. Ale — uśmiechnęła się lekko, wyciągając ze schowka w fotelu kajet w aksamitnej oprawie — nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Podczas gdy pani słodko sobie spała, ja zajęłam się wstępną analizą wizji. Najpierw jednak przeczytam pani, co mówi Wielka Xięga Marzeń Sennych, a dopiero później razem pochylimy się nad interpretacją snu jako całości. — Tulia otworzyła notes, poprawiła okulary na nosie, po czym uzbrojonym w kilka pierścionków palcem odnalazła w gąszczu zapisanego drobnym maczkiem tekstu Początek.

Zacznijmy od luster — powiedziała, podnosząc wzrok na Fi. — Były elementem dominującym w pierwszej fazie snu. Lustro zasadniczo odzwierciedla nasze podświadome obawy i problemy związane z tożsamością. Pokazuje jak chcielibyśmy być postrzegani przez innych i samych siebie. Może również wskazywać, że popełniliśmy błąd i wkrótce się o tym przekonamy, sami bądź z czyjąś pomocą. Zamykanie zaś oczu przed lustrem może świadczyć o strachu przed stawieniem czoła rzeczywistości. Stłuczone, to krzywda i nieszczęście w miłości, ale i znak, że czegoś się nauczymy.
Następnie mamy świece — rzekła niziołka po chwili przerwy, zerkając do notatnika. — Wskazują na potrzebę wiedzy i oświecenia, symbolizują życie, ale i śmiertelność, a także coś, co jest jasne, ale czego jeszcze nie rozumiemy. Świeca jest symbolem fallicznym, odnosi się więc do potrzeb seksualnych, a jeśli spala się jaskrawym płomieniem, oznacza to pojawienie się miłości i spełnienie życzeń. Ponadto świece we śnie mogą wskazywać na nasz potencjał magiczny. Muzyka i taniec z kolei oznaczają zwykle przyjemności, dobrobyt i rozrywkę. Istotniejszym w pani przypadku wydaje się jednak przepleciony z nimi motyw maski, ponieważ wszyscy tańczący byli zamaskowani. Maska objawia nam lęk przed jakąś prawdą o nas samych, a ujrzenie kogoś w niej zapowiada zmagania z oszustwem, fałszem lub zazdrością.
Akt drugi snu — Tulia zaczęła, sięgając po filiżankę z wystygłą herbatą i upiła łyk — to przejście z jednego bieguna na drugi. Z ciepłego w zimne. Z żółcieni w błękity. Z przepychu w surowość i tak dalej. Lód we śnie — podjęła Śniąca, odstawiając naczynie i zerkając ponownie w zapiski — świadczy o chłodzie emocjonalnym lub o ostudzeniu uczuć do pewnej osoby. Bardzo często wiąże się również z problemami, które nadal pozostają nierozwiązane, bądź z którymi nie będziemy sobie w stanie poradzić. Piękna suknia oznacza spełnienie, posłuszeństwo, podporządkowanie się lub zaspokajanie czyichś potrzeb. Łachmany natomiast, to wiadomość, która spadnie na nas jak grom z jasnego nieba.
Znoszenie tortur we śnie oznacza, że znajdziemy się w jakiejś opresji lub czeka nas udręka. Niewykluczone, że będzie ona związana z koniecznością podjęcia jakiegoś niezwykle trudnego wyboru. Klejnoty we śnie świadczą o żywieniu nadziei, iż ubóstwo materialne oraz duchowe można zamaskować błyskotkami. Otrzymanie ich od kogoś, to znak, że nasza próżność może nas zgubić. Krew we śnie symbolizuje miłość, pasję i rozczarowanie. Oznacza strach przed nieznanym, ma także znaczenie seksualne. Krwawienie zwiastuje wyczerpanie fizyczne bądź psychiczne, a splamienie krwią odzwierciedla poczucie winy lub wstydu. — Śniąca umilkła nagle, zamknęła i odłożyła kajet, po czym spojrzała turkusowymi oczyma na Fi.

I co pani o tym sądzi? Odnajduje pani jakieś analogie? Może ma pani pytania? Proszę, śmiało — zachęciła dziewczynę Tulia, opadając na oparcie fotela. — Zapłaciła pani za mój czas, proszę go więc dobrze wykorzystać. Reklamacji — zachichotała — nie uznajemy.
Obrazek

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

25
Poczucie ulgi zamieniło się w przerażenie, kiedy Lhoethis pchnął ją silnie, ku jej zgubie. Lot w dół dłużył się niemiłosiernie, tak samo jak jej wewnętrzny krzyk przerażenia. Lot zakończył się bolesnym upadkiem oraz nieuchronnym odruchem wymiotnym, kiedy zwróciła resztki ostatniego posiłku do mosiężnej misy, podanej przez Tulię. Zdezorientowana Fi przyjęła szmatkę i patrzyła się w osłupieniu na niziołkę.
– Czy, ale, jak – wybełkotała serię pytań, nie rozumiejąc co się stało. Przyjęła również kubek z którego pociągnęła łyk i poczęła się zastanawiać. To musiał być sen, nowy sen, który w jakiś sposób musiał wizualizować jej lęki.

– T-tak – odpowiedziało roztrzęsionym głosem zaspane dziewczę – może po prostu byłam zmęczona? Odpowiedź była niepewna i zbyteczna, bowiem zapewne ani Fi, ani niziołka nie potrafiły ustalić przyczyny długiego snu, a nie było to pewnie nawet istotne. Freeda usiadła zatem ostrożnie i przygotowała się na interpretację. Uporczywa myśl krążyła w jej głowie, nie dając o sobie zapomnieć. Sen trwał dłużej niż ostatnio i w dodatku nie była ona już uczestniczką ofiary, a obserwatorem. To pozwoliło jej spojrzeć na to z innej perspektywy.
– Mówi pani o torturach we śnie, że mogą zwiastować opresje – zapytała powolnie, jakby myśląc nad każdym słowem – czy to znaczy, że sny pozwalają wejrzeć w przyszłość? Chociaż... już teraz jestem w trudnej sytuacji, oznacza to, że niedługo będzie gorzej? I jeszcze ten trudny wybór.
Zastanawiała się na głos, zupełnie podświadomie.
– Co do otrzymywania błyskotek, to raczej wepchnięto mi je na siłę niż wręczono – wskazała na oczy z których ciekła krew w trakcie snu.

Postanowiła sprawdzić, czy reszta kamieni jest wciąż na miejscu. To nasunęło jej myśl, że nie może tego traktować jak zwykł sen, wszak kamienie w jej kieszeni były bardzo realne. Być może była to ta myśl, która pozwoliła jej się przełamać i podzielić dalszą częścią snu.
– Jest jeszcze coś, część snu, który ponownie dziś widziałam – zrobiła pauzę – nie miała miejsca ostatnio, sen trwał dłużej niż ostatnio i jestem pewna, że to nie przez to, że go zapomniałam. Takich rzeczy się nie zapomina.
Powiedziała jej o Lilith, o pozostałej części wizji. Napomknęła też coś nieśmiało o jej przebudzeniu we śnie, podrapaniu przez kota i o tym jak próbowała ją gdzieś zanieść, wezwać pomoc. Elfa pominęła. Nie wiedziała co o tym sądzić.
Ostatnio zmieniony 09 lis 2019, 23:40 przez Żerca, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

26
Sny bywają różne — rzekła Tulia, wtrącając się w werbalizowany strumień świadomości dziewczyny. — Tak samo jak śniące je osoby. Mogą być istotne albo zupełnie bez znaczenia. Czasami są miłe, a innym razem straszne. To jednak, co w nich zobaczymy, zależy w dużej mierze od nas samych. Wiem — niziołka uśmiechnęła się pobłażliwie — jak to wszystko brzmi, ale chciałabym, żeby zrozumiała pani jedną rzecz: przeciętna, to jest pozbawiona Daru, osoba nie miewa proroczych snów. Jest do tego duchowo i mentalnie niezdolna. Jeśli istotnie zdarzy się, że to, co wyśni, wydarzy się w rzeczywistości, będzie to czysty przypadek. W dodatku jeden na milion.

Semantyka — skwitowała uwagę o kamieniach. Wyjątkowo zwięźle i zaskakująco konkretnie, niemal niegrzecznie. Coś jednak w gestach, a może mimice twarzy Fi kazało Śniącej przemyśleć rzuconą niedbale odpowiedź. Niziołka przyglądała się podejrzliwie obmacującej kieszeń dziewczynie, a na jej czole, pomiędzy miedzianymi kosmykami loków, zarysował się mars. Odchrząknęła, by zabrać głos, lecz Freeda ją uprzedziła, a gdy skończyła mówić — mars przeobraził się w ewidentny niepokój.

To mogłoby tłumaczyć ten długi trans — mruknęła w końcu, bardziej do siebie, niż do Fi. Behemot ziewnął przeciągle, gdzieś w głębi korytarza trzasnęły drzwi. — Ale jakim cudem... — Pogrążona w myślach Tulia chwyciła za opróżnione kielichy, z których czuć było zwietrzałą, ziołową nutą i jęła oglądać je pod światło. Następnie podjechawszy do stołu, obwąchała i pokosztowała wszystkich składników, z których preparowała miksturę. Niezadowolona, mamrotała coś pod nosem, kręcąc głową. — Świadome śnienie? Animacja senna? Kto mógł...

Wtem niziołka przeszyła Fi wzrokiem kogoś, kto nagle coś pojął, lecz nie znajdował w owym poznaniu zadowolenia ni radości. Turkusowe oczy kobiety przybrały rozmiar spodków, na których nie tak dawno temu serwowała im obu herbatkę w cenie korony za gram. Ale to nie bajońskie sumy ruszały Śniącą, więc cokolwiek sobie właśnie uświadomiła, prawdopodobnie nie miało wymiaru materialnego.

Behemot, przyprowadź Wilczomlecza — zwróciła się do kota, wykonując przed wąsatym obliczem dziwny gest, jakby łapała i pociągała sznurek w linii poziomej, po czym pstryknęła palcami. Zwierzak pobiegł jak wystrzelony z procy. — Powinni już wrócić — mruknęła pod nosem, a do Fi rzekła: — Nie wiem, co to dokładnie było, ale na pewno nie zwyczajny sen. Pani zdaje sobie z tego sprawę... albo się domyśla. Mam rację? Od jak dawna trwają te... wizje?
Obrazek

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

27
Fi domyślała się przyczyny nagłego niepokoju. Podobnie jak dziewczyna, która była ofiarą owych snów, Tulia domyślała się, że natura tych snów jest co najmniej niepokojąca, a już na pewno tajemnicza. Sama wciąż nie wiedziała z czym powiązać wydarzenia minionych dni. Świeżo nabyte magiczne moce, upiorne sny, niewytłumaczalne zdarzenia – czy dotyczyło to monstrum nawiedzającego Saran Dun, maga o którym wspomniała Bonnie, a może czegoś jeszcze innego, czego jeszcze nie widziała ani rozumiała. Nie była pewna czy znajdzie tu pomoc, wszak dlaczego mieliby jej pomagać – z dobroci serca? Czy ktoś ryzykowałby życie bądź zdrowie by pomóc dziewczynie z ulicy? Ale dla nich była Panią, przynajmniej na razie.

– Zgadza się – odpowiedziała niechętnie Fi – to nie pierwszy raz. Chociaż powiedzieć, że się domyślam byłoby nadużyciem. Pierwszy taki przypadek miał miejsce dziś, kiedy podążyłam za dzieckiem, które miało mi wskazać drogę – Freeda ugryzła się w język, bowiem prawie przyznała, że celowo chodziła po kanałach – a obudziłam się w kanałach, gdzie znalazła mnie moja służba, a w kieszeni miałam te kamienie – wyciągnęła błyskotki by jej je pokazać – również ten, który pani oglądała.
Przetarwszy oczy, niedoszła włamywaczka, cudownie ocalała dziewica i przyszła czarodziejka ukryła twarz w dłoniach. Przerastało ją to wszystko i jeśli tutaj nie znajdzie pomocy, będzie zmuszona sama odkryć prawdę, metodą prób i błędów. A to nie skończy się dobrze.
– Potrzebuję pomocy, nie wiem jak sobie z tym poradzić – przyznała Fi przed Tulią. Nie powiedziała tego płaczliwym głosem, w oku nie zakręciła się nawet łezka, coś czego się po sobie spodziewała, bowiem nie kontrolowała w pełni swoich emocji. Brzmiała po prostu na przygnębioną i zmęczoną.

Kiedy przez chwilę się nad tym zastanowiła, doszła do wniosku, że wypłakała już wszystkie łzy. Zarówno te prawdziwe, towarzyszące zdradzie i smutkowi, jak i te wyśnione, kiedy odczuwała ból i strach. Musiałą coś z tym zrobić, inaczej popadnie w szaleństwo.
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

28
Tulia pokiwała głową, wpatrując się w bliską załamania dziewczynę. Przenikliwe spojrzenie Śniącej zdawało się wyrażać absolutne zrozumienie. Trudno było jednak stwierdzić czy tylko dla samopoczucia Freedy, czy czegoś znacznie więcej.

Nie jesteś żadną szlachcianką — stwierdziła spokojnie Tulia, rozwiewając wątpliwości względem zakresu swego pojmowania. — Choć przyznaję, że cały ten teatrzyk był wyjątkowo przekonywający. Albo obracałaś się kiedyś w tym towarzystwie, albo jesteś niesamowitą aktorką. Albo jedno i drugie. Winszuję w każdym razie. — Uśmiechnęła się półgębkiem, wyczarowując nie wiadomo skąd wetkniętego w lufkę papierosa. Odpaliwszy go od jednej ze świec, zaciągnęła się głęboko.

Kimkolwiek jednak jesteś — podjęła, wydmuchując kłąb dymu i poważniejąc nagle — sprowadziły cię tutaj gwiazdy. Być może wcale nie po to, byś uzyskała pomoc, ale byś jej udzieliła. Śniliśmy dziwne sny odkąd na nieboskłonie pojawiła się nowa konstelacja — Znak Poinsecji, Pani Pokusy. Obserwacja firmamentu i czytanie objawiających się omenów przywiodły nas aż na Kontynent. Wilczomlecz poświęcił się badaniom tego fenomenu. W ostatnim czasie odnotowaliśmy znaczne nasilenie osobliwości sennych, zaburzeń kognitywnych, spontanicznych proroctw u osób, które zwykle miały problem, by wprowadzić się w choćby płytki trans wieszczy. Zarządca jest przekonany, że to echa nadchodzących zmian. Wielkich zmian, których matką będzie bogini Krinn.

Niziołka urwała, odwracając głowę w kierunku drzwi, jakby coś usłyszała i wtem do pokoju wszedł prowadzony przez Behemota — Fi nie miała co do tego żadnych wątpliwości — Lhoethis. Ta sama, wyszywana w księżyce, powłóczysta szata. Te same długie, brązowe pasma włosów wymykających się spod kaptura. Ta sama urodziwa twarz, jasne jak słoma tęczówki i — jak się wnet okazało — ten sam dźwięczny głos.

Witaj, Tulio. Pani. — Elf skinął Fi głową. Uprzejmie, lecz zdawkowo, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. — Cóż to za niecierpiąca zwłoki sprawa, że nasyłasz na mnie tę przeklętą bestię, siostro? Tyle razy prosiłem cię...

Miałeś rację — przerwała mu bezceremonialnie niziołka, głaszcząc czarne futro kota, który wskoczył był jej na kolana. — Pani Pokusy zaczęła ingerować w plan materialny. To dziecko, o którym wspomniałaś — Śniąca zwróciła się do Freedy — to była dziewczynka o złotych oczach, prawda?
Obrazek

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

29
Na wzmiankę o swoim podstępie, Freeda nie drgnęła nawet, a jedynie uśmiechnęła się półgębkiem. Teraz nie miało to już znaczenia, chociaż odczuwała delikatny niepokój w związku z tym, że została przejrzana. Nie było już sensu się wypierać, krzyczeć "to nie moja ręka!".
– Bałam się, że byle dziewczynie z ulicy nie zostanie udzielona pomoc – przyznała ze szczerością w głosie – skąd miałaby takie pieniądze o kamieniu nie wspominając. Zaraz obudziłabym się w lochach oskarżona o kradzież.
Być może oceniała ich zbyt surowo, jednak wolno jej było tak uważać, miała ku temu pewne podstawy. Ostrożności nigdy nie dość.

Nie miała nawet czasu odpowiedzieć Tulii, kiedy do pomieszczenia wszedł nieoczekiwany gość. Na twarzy dziewczyny ukazało się nieukrywane zdziwienie.
– Ty, Lhoethis jesteś tym Wilczomleczem – jej zdziwienie zdawało się nie mieć końca, kiedy pośpiesznie łączyła w głowie rozsypane puzzle układanki – wiedziałeś już wcześniej, prawda?
Powstała z krzesła oburzona, ledwie dając radę to zamaskować. Musiała przechodzić przez cały ten sen i dalszy jego ciąg po raz kolejny. To, że przez większość czasu przypatrywała się z trzeciej osoby wcale nie pomagało, ponieważ wspomnienia wciąż były bardzo żywe w jej głowie.
– Dziś wieczorem wręczyłeś mi kwiat Poinsecji, mówiłeś, że nasze losy znów się splotą!

Fi zaczęła gorączkowo przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu roślinki, by poprzeć swoje słowa dowodami. Dlaczego zachowywał się zupełnie tak jakby jej nie znał, a Tulię widział pierwszy raz? Wtem przyszło olśnienie – we śnie, zepchnął ją ze schodów, czy mogło być to ostrzeżenie? Mądrze by zrobiła nie ujawniając wszystkich kart przed nim, pytanie tyko czy Tulia również zachowa wstrzemięźliwość.

Zwróciła się do niziołki by odpowiedzieć na jej pytania.
– Tak, złote – po chwili namysłu przypomniała sobie kilka szczegółów – nazywała się Lili i zaciągnęła mnie do tunelu, miejsca niewiarygodnie ciemnego i klaustrofobicznego. Kiedy myślałam, że utknę i zostanę tam na wieczność, ona wręczyła mi jakiś napój w obłej fiolce. Pamiętam, że pachniał liliami.
Fi wzdrygnęła się na samą myśl o minionych wydarzeniach.
– Ale go nie wypiłam... Potem obudziłam się w kanałach, a w kieszeń miała wciśnięte kamienie.
Obrazek
Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę

Re: [Dolne Miasto] Siedziba Śniących — Dom Wilczomlecza

30
Jestem Zarządcą tego Domu, co wedle naszej nomenklatury czyni mnie Wilczomleczem. Lecz na imię mi Sethiohl, nie Lhoethis... Przepraszam, my się znamy? — Mężczyzna spojrzał na Fi skonfundowanym wzrokiem. Jeśli kłamał — był niekwestionowanym mistrzem łgarstwa w żywe oczy. — To niemożliwe. Nie było mnie tutaj dziś wieczorem. Wróciłem przed dwoma kwadransami. Coś się musiało pani po...

Nie bądź idiotą, Seth — przerwała mu znowu Tulia, gasząc papierosa. — Nie słyszałeś, co mówię? Krinn miesza się w sprawy śmiertelników. — Śniąca spojrzała na oburzoną Fi, która jednak pomimo swych pełnych pewności słów nigdzie nie mogła znaleźć wręczonego jej kwiatu. — I wygląda na to, że upatrzyła sobie tę dziewczynę. Spokojnie, to tylko gierki bogów — dodała niziołka, zwracając się do Freedy, jakby mówiła „Och, to tylko drobny deszczyk”.

Wilczomlecz spochmurniał — nie wiadomo czy z powodu okazanego mu braku szacunku, czy też dotarł doń wreszcie sens słów Tulii. Odrzucił kaptur z głowy, jakby zrobiło mu się gorąco i jął miętosić pasmo włosów w zamyśleniu, mamrocząc bardziej do siebie, niźli do kobiet.

Tak, to mogła być wysłanniczka Krinn... Oczy są zwierciadłem duszy... Pozornie niewinna istota wypełniona złotem... Jednocześnie sacrum, boska przestrzeń... i profanum, bogactwo materialne... Lili i lilie! — prychnął nieoczekiwanie. — Boska dziwka zawsze miała poczucie humoru... Symbol czystości i niewinności, wyrosły z łez Lilith, dziewicy, którą opętała i sprowadziła na manowce... Wedle podań osurelowców, oczywiście... Co? Jakie kamienie? Proszę pokazać!

A właściwie — dodał nagle, jakby uprzytomnił sobie, że nie zagasił paleniska przed wyjściem z domu — to kim pani jest i skąd się tu wzięła?
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Saran Dun”