Re: Kryjówka Gildii Bandytów

31
– Czas to pieniądz, jak to mówią. Zatem życzę powodzenia – powiedział nowo poznany łucznik, unosząc kufel. – A ty, Garret, nie próbuj tylko śpiewać. Ostatnio skończyło się to wrzuceniem twojego pijanego cielska do strumienia. – Zaśmiał się serdecznie i wziął kolejny łyk piwa.

Hex zrobił miejsce obok dla Septo. Widział, że najpewniej przychodzi z jakąś prywatną sprawą, sądząc po tonie głosu łucznika, dlatego przybliżył się do niego i wysłuchał jego słów. Nim odpowiedział, uśmiechnął się szeroko.

– Jesteśmy tylko przyjaciółmi – oznajmił. – Poznaliśmy się tutaj, kilka lat temu, gdy dołączyłem do Gildii. Bardzo dobrze się nam współpracuje w wykonywaniu zleceń, znamy się prawie na wylot. Veriana jest wolna, jeśli cię to interesuje. – Wziął łyk piwa. – Do tego wydaje się ciebie lubić. No proszę, o wilku mowa...

W grocie pojawiła się wspomniana kobieta. Podeszła bliżej ogniska energicznym krokiem, zrzucając kaptur z głowy.

– Posuńcie się, panowie. Ja też jestem głodna – odezwała się wchodząc pomiędzy mężczyzn i szukając wolnego miejsca dla siebie.

Dostrzegła wśród całej zgrai Septo wraz z Hexem i uśmiechnęła się w ich kierunku nieznacznie. Zabrała swoją porcję i rozsiadła się na krześle obok nich. Uwinęła się ze swoimi sprawami dosyć szybko. Najwidoczniej musiała odbyć tylko jakąś rozmowę lub dopełnić pewnych formalności.

– Jak tam, chłopaki? O czym rozmawialiście?

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

32
Septo spokojnie wysłuchiwał co pół-elf miał do powiedzenia. Sprawa wyglądała w sumie nie najgorzej. Poza drobnymi problemami takimi jak niebezpieczne zlecenie. Problemy z gildią zabójców. Jednak na swój sposób Septo czuł ulgę.
Rozumiem, to w sumie chyba dobrze.
Wtem stanęła się rzecz której łucznik się nie spodziewał ona wróciła. Hex mógł dostrzec nieźle zdziwioną i nieco spłoszoną minę Septo zupełnie jak gdyby go na czymś nakryto. Był lekko spłoszony. Powoli jednak normując swoje zachowanie. Kiedy jednak padło pytanie o czym rozmawiali. Najpierw był nieco cicho.

A takie tam męskie plotki. – Powiedział dość przyjaźnie jednak z zamyśleniem.
Wiem już jakie mam zlecenie, a co za tym idzie pewnie przydała by mi się pomoc, w sumie mam do ciebie pytanie chciała byś może załapać się zemną na degustację win jako osoba towarzysząca ? Jeszcze nie wiem co prawda czy uda mi się w jakiś sposób nas wkręcić na nią, jednak było by miło móc przeprowadzić z tak piękną panią rekonesans na swoistym bankiecie przy kieliszku wina. – Powiedział to przyjaźnie i z lekkim uśmiechem, trochę przesadzał przez co miało to nieco żartobliwy wydźwięk. Choć wiadomo było że poniekąd powiązane było to z zleceniem.
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

33
Veriana początkowo spojrzała na Septo ze zdziwieniem. Pytanie niezwykle ją zaskoczyło. Przez chwilę trudno było określić czy pozytywnie czy może negatywnie, jednak roześmiała się szybko i pokiwała głową z aprobatą, co zdradziło jej myśli na temat otrzymanej propozycji.

– Z wielką chęcią – odpowiedziała. – Dawno nie bywałam na tego typu przyjęciach. To będzie dobra okazja, by się lepiej poznać i dobrze zabawić – stwierdziła.

Kobieta zajęła się posiłkiem, zresztą jak cała reszta wokół ogniska. Nie brakowało rozmów i śmiechów. Większość opowiadanych historii przez bandytów dotyczyła bardzo szczegółowych opisów dokonywanych przezeń zbrodni w minionym tygodniu oraz liczby wychędożonych dziewic. Większość z tych opowieści zapewne były zwyczajnymi bredniami i przechwałkami. Przypominało to swego rodzaju zawody na najbardziej makabryczną i ociekającą seksem anegdotę. Taki sposób spędzania posiłków sprawiał najwidoczniej obecnym tu mężczyznom dużą przyjemność. Bo czym innym mógłby się pochwalić morderca, jak nie właśnie swoim fachem?

Po skończonym posiłku Veriana zwróciła się do Septo:

– Jestem w stanie pomóc ci dostać się na bankiet, jednak potrzebny ci będzie odpowiedni strój. Mam nadzieję, że masz coś bardziej… wizytowego? W końcu nie wpuszczą cię w pancerzu wraz z bronią. Jeżeli sam niczego sobie nie załatwisz, coś uda mi się znaleźć. Zresztą, chodź ze mną. – Pociągnęła go za rękę i zaprowadziła do namiotu, który stanowił swoisty magazyn. Na jej twarzy zagościł szeroki, szczery uśmiech.

Do składziku nie było zbyt daleko. Znajdował się blisko gabinetu Thoma. Pełno było tu skrzyń, worków i innego rodzaju pojemników na sprzęty. Na samym tyle stały dwie pokaźne szafy. Kobieta otworzyła obie i przyjrzała się dokładnie ich zawartości. Wisiały tam dziesiątki strojów i akcesoriów, w najróżniejszych kolorach. Veriana wsadziła ręce pomiędzy ubrania i zaczęła je przebierać, szukając czegoś odpowiedniego.

– Czasem bywa, że zlecenia nie można wykonać z własną tożsamością, trzeba się pod kogoś podszyć lub trochę poudawać. Właśnie dla takich powodów trzymamy tu tę skromną garderobę. Chyba coś znalazłam...

Kobieta wyciągnęła z wnętrza szafy zadbane odzienie szlacheckie, przewieszone na wieszaku. Składały się na nie czarne, wąskie spodnie, czarna tunika z pozłacanymi guzikami, skórzany, prosty pas z szeroką klamrą oraz czerwona peleryna z pozłacaną broszką. Strój prezentował się bardzo dostojnie i z pewnością mógł stwarzać pozory przynależenia do stanu szlacheckiego.

– Co myślisz? Może przymierzysz? – zapytała, podając Septo wieszak.

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

34
Veriana wyglądała na zaskoczoną. Septo przyglądał się temu zastanawiając jak to wyjdzie. Ta jednak uśmiechnęła się godząc, łucznik odetchnął wówczas z ulgą uśmiechając się na jej uśmiech. Odpowiadając.
To świetnie. – Potem zapadła nieco cisza między nimi, wiadomo należało dokończyć posiłek. Septo rozmyślał nad sytuacją, co jakiś czas spoglądał na nią. Opowieści które słyszał Septo były dość makabryczne, łucznik takowych raczej nie posiadał. Posiłek minął jednak dość szybko, należało się ruszyć. Septo myślał już jak wykorzystać swoje powiązania w branży piwnej połączyć z balem aby dostać zaproszenie. Wydawało mu się to jednak bardzo trudne nie wiedział czy to ma rację bytu. Wówczas rozpoczęła się dalsza rozmowa z Verianą. Dziewczyna chciała mu pomóc.
Myślałem właśnie nad tym, przydała by się pomoc z tym wejściem. – Powiedział zamyślony. – Wiem, uzbrojonego na pewno by mnie nie wpuścili, mogę... – Nie dokończył jednak pociągnięty za rękę w kierunku jakiejś pomieszczenia. Septo poczuł się jak dziecko, taki młody chłopczyk targany przez starszą dziewczynkę za rączkę. Nie było mu z tym źle jednak uczucie to nieco go stłamsiło. Chyba już nie miał wyboru co do swoich ubrań, coś tam na specjalne okazje pewnie by wygrzebał z domu. Sam nie stawiał jakiegoś dużego oporu. Był zbyt zakłopotany, szedł z nią. Trafili wówczas do pomieszczenia, byli tam sami, po chwili zastanowienia chciał już coś powiedzieć i wtedy ona ponownie stłamsiła jego niepewną postawę, słowami o tym skąd to się to wzięło. Łucznik akceptował to w stu procentach milczeniem. Przyglądał się jednak w ciszy jak poszukuje dla niego stroju. W końcu wyłonił się jeden.

Ładny. – Odpowiedział odbierając go, i przysunął do siebie chcąc jakby sprawdzić czy będzie pasować.
Chyba powinienem przymierzyć. – Biedny łucznik tonął w obliczu największego jego wroga kobiety. Robił się po prostu bezwolny. Jakby ktoś go bardzo czymś upił. Niepewnie odłożył ubranie na bok i spokojnie zamierzał zdjąć chociaż przeszywanicę. Jak niby miał by w niej i broni założyć ten strój. Sprawiło to że najpierw zaczął rozpinać pas który przenosił część masy zbroi na biodra. Robił to jakoś tak niezdarnie. Mimo tego dość szybko mu się to udało odłożył pas obwieszony na bok, jednak nie na ubrania które otrzymał od Veriany nie chciał pognieść. I zaczął rozpinać guziki od swojej przeszywanicy. Popatrzył na Verianę w milczeniu przez chwilkę. Następnie popatrzył gdzieś w bok. Tak nadal towarzyszyło mu to dziwne pochłaniające go uczucie.
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

35
Kobieta patrzyła jak Septo przymierza od zewnątrz otrzymany strój. Złożyła ręce na piersi i stwierdziła w myślach, że kolory jak i fason będą mu pasować. Nie zdradzała jeszcze jednak swojej opinii. Czekała aż łucznik założy całość i dopnie ostatni guzik. Gdy Septo zaczął się rozbierać, Veriana obróciła się i zamknęła szafę. Spojrzała kątem oka na towarzysza, a na jej twarzy pojawił się uśmieszek. Widziała jednak, że czuje się on trochę skrępowany. Postanowiła mu nie przeszkadzać.

– No dobrze, już idę. Za chwilę wrócę. – Zaśmiała się i opuściła namiot. Podczas wychodzenia otarła się o lekko o Septo.

Łucznik pozostał sam. Miał chwilę, by się przebrać. Odzienie, które wręczyła mu Veriana było przyjemne w dotyku, a zatem powinno być również wygodne. Podświadomie poczuł, że będzie leżało na nim idealnie.

Kobieta wróciła niedługo potem. Septo miał dostatecznie dużo czasu, by w tym czasie się przebrać. Veriana weszła do środka bez słowa. Coś się jednak zmieniło. Prawdę mówiąc, ciężko byłoby poznać skrytobójczynię pod strojem, w jaki teraz była przebrana. Jej wygląd odmienił się radykalnie. Zniknęła jej tunika i peleryna. Ich miejsce zająło dostojne, bogate przyodzienie. Na jej ramionach spoczywała teraz długa suknia w odcieniach zieleni, z bufiastymi rękawami, zdobiona wyszywanymi złotymi nićmi ornamentami. Podkreślała jej smukłą talię i uwydatniała inne atuty ciała. Dłonie wsunięte miała w białe rękawiczki. Na szyi kobiety spoczywał srebrny naszyjnik z nieznanym Septo, czerwonym kamieniem szlachetnym.

Veriana dygnęła przed łucznikiem i zatrzepotała rzęsami. Jej ruchy były bardzo subtelne i płynne. Odezwała się w nich szlachecka krew skrytobójczyni. Nie mogła uciec od wielkopańskiego obycia i taktu. Na pewno nie w tej sukni. Septo widział, jak kobieta sprawnie potrafi wejść w swoja “drugą skórę”.

– Co sądzisz? – zapytała i obróciła się na pięcie, by zaprezentować swój nowy wygląd. – Trzymam ją na specjalne okazje. To stary prezent od mojego ojca na dwudzieste pierwsze urodziny.

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

36
Ten swoisty stres. Septo nadal czuł się dziwnie kiedy zaczął dostrzegać że jest to widoczne dla kobiety, nim jednak zdążył cokolwiek zrobić ta powiedziała że wychodzi, otarła się o niego co napawało go jeszcze nadzieją, wodził za nią wzrokiem aż w końcu wyszła. Zrobiła to wszystko jednak dość nagle, sprawiło to że Łucznik poczuł coś coś w rodzaju zimnego kubła na głowę. Pewnie to jego wina, zrobił coś nie tak. Septo jednak zaczął dostrzegać problem musiał się opanować. Nie mógł zachowywać się jak małe dziecko które nie było pewne co robić. Potrzebował determinacji i skupienia jeśli chciał przetrwać. Skoro już tutaj zachowywał się nienaturalnie to co dopiero podczas zadania. Septo zacisnął mocno pięść. A następnie rozluźnił. Nie mógł tracić czasu, musiał być skoncentrowany, musiał odłożyć swoje uczucia na bok. Musiał wydorośleć pod tym względem.

Myśli te dość szybko sprawiały że powracał do naturalnego zimnego stanu, zabrał się wówczas za przymierzanie do końca stroju. Spokojnie zamieniając go z swoim obecnym. Ubranie leżało na nim idealnie robiąc z niego swoistego szlachcica. Jednak czy to sprawiało że był nim ? Nie brakowało mu pewnych elementów. Mimo tego że widział nie raz jak takowi mogą się zachowywać potrzebował jeszcze czegoś. Musiał dokładnie wiedzieć jak się zachowywać aby odgrywać takiego. Musiał znać chociaż podstawowe maniery szlachty. Czas jednak gonił... Mimo tego że przed chwilą Septo był w rozsypce teraz znów była w nim determinacja. Podjął już decyzję, musi wziąć się w garść i robić to co myśli nie może się przytłumić nie teraz. Robił już tylko ostatnie poprawki upewniając się że ubranie dobrze na nim leży.

Drzwi ponownie się otworzyły, a w wnętrzu pojawiła się Veriana była jednak inna, wyglądała cudownie, ponownie ogarniało go to uczucie. Septo nie był pewien jak z nim walczyć. Nie mógł pozwolić aby go ponownie sparaliżowało.
Jest piękna, cudnie wyglądasz. – Powiedział dość cicho. Lekko dotykając jej ręką jej twarzy na chwilkę gładząc delikatnie. Poczuł lekką ulgę chyba musiał to z siebie wyrzucać było to tym co potrzebował, przynajmniej teraz. Przyglądał się jej przy tym, jej przyjaźnie z lekkim uśmiechem.
Martwi mnie to że mogę zachować się jakoś nieprzyzwoicie jak na szlachtę. – Powiedział po czym zdał sobie sprawę jak to brzmi. – Wiesz chodzi mi o zachowanie szlachty muszę jakoś to udawać, mogła byś mnie nieco podszkolić w tych sprawach. Podstawy zapewne by wystarczyły. Co ty na to moja pani ? – Było z nim lepiej, nadal odczuwał to pożerające go uczucie jednak radził sobie z nim, można wręcz powiedzieć że otworzył się przed nią, na tyle aby nie bać się tego że coś sknoci.
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

37
Veriana nie opierała się. Pozwoliłą się dotknąć, jednocześnie spoglądając na towarzysza. Jej oczy były ciemne, głębokie, czarujące i onieśmielające. Można było się w nich wręcz utopić. Łucznikowi zdawało się, jakby samym spojrzeniem wkradała się do jego duszy, penetrując ją na wylot i pozostawiając niezwykle przyjemne, niemożliwe do opisania uczucie. Kobieta postąpiła o krok naprzód, stając tak blisko Septo, iż niemalże stykali się już ustami. Uśmiechnęła się wtedy zalotnie i oparła dłoń na piersi łucznika.

– Dobrze ci idzie – skomentowała sytuację i zachichotała. Nie dała jednak łucznikowi szansy na pocałunek, odsuwając się kawałek do tyłu. Droczyła się z nim. – Dobrze, nauczę cię kilku podstaw. Strój już masz. Poza tym, że wyglądasz w nim niesamowicie przystojnie, na pewno nikt się nie zorientuje, kim tak naprawdę jesteś. Druga sprawa, to maniery i postawa. Na tego typu przyjęciach nie wypada na pewno wdawać się w bójki. Owszem, pojawiają się różne niesnaski pomiędzy szlachcicami, jednak to rzadkość, gdyż każdy, wśród tej całej elity, stara się zachować dobre imię i inne pozory. Staraj się też nie wpatrywać w innych gości. Poruszając się zbyt dumnym krokiem lub zbyt swobodnym, na pewno zwrócisz na siebie uwagę. Musisz znaleźć pewien złoty środek. Będziemy chodzić raczej we dwoje, dlatego dobrze będzie, jeśli weźmiesz moją rękę pod swoje ramię, o tak właśnie… – Zaprezentowała w jaki sposób miałoby to wyglądać. – Wino pijemy powoli, trzymając za nóżkę kieliszka. Pamiętaj tylko, żeby się nie upić – Uśmiechnęła się. – Na pewno będą też jakieś tańce. Przeważnie każda para powinna chociaż na chwilę pojawić się na parkiecie. Pokażę ci podstawowy krok. Tylko mam jedną uwagę. Tańcząc, nie patrz pod nogi. To źle wygląda.

Veriana stanęła znów naprzeciw Septo. Dygnęła i nakazała towarzyszowi się lekko ukłonić. Następnie ułożyła jego jedną dłoń na swojej talii, a drugą chwyciła w odpowiedni sposób. Oparła się o jego pierś. Później wykonała serię kroków, każąc towarzyszowi poruszać się w podobny sposób.

– To, że nie możesz patrzeć pod nogi, nie znaczy, że musisz deptać mi po butach – dodała i zaśmiała się. – Na przyjęciu będzie muzyka. Będziesz musiał dopasować kroki do taktu. To nie takie trudne, myślę że szybko się połapiesz. – Veriana zakończyła próbę tańca odsuwając się do tyłu i ponownie lekko uginając kolana w damskim ukłonie. – To chyba wszystko na razie. Jeśli będzie potrzeba, zwrócę ci dyskretnie uwagę, gdy zaczniesz popełniać jakieś błędy.
Ostatnio zmieniony 07 sty 2018, 15:13 przez Sherds, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

38
Bliski dystans nie ułatwiał łucznikowi zachowania zimnej krwi. Mimo tego dalej starał się opanować. Wtedy doszło do kontaktu wzrokowego, Septo nie był znawcą tych tematów jednak jego determinacja topniała coraz bardziej, a na jego klatce piersiowej znalazła się ręka Veriany. Spoglądał on wówczas głęboko w jej oczy starając się odczytać co teraz. Nie dążył on do pocałunku był zbyt skrępowany i do tego walczył z sobą i tym skrępowaniem. Podsumowując był szczepkiem nerwów. Słysząc i widząc co robi doszedł do wniosku że pogrywa sobie z nim. To sprawiło że jego determinacja zaczęła dość szybko się odnawiać. A sam przerwał kontakt wzrokowy.

Rozumiem. – Wymruczał z jakoby lekką obrazą. jednak dość szybko powrócił do wzroku na niej wówczas gdy ta rozpoczęła tłumaczenie tego jak powinien się zachowywać. Samemu starał się przypomnieć zachowania ważniejszych osób które wyglądały na bardziej szlachetne. Starał się połączyć ich zachowania z tym o czym mówiła Veriana. Wówczas zaczynał to imitować. Dość szybko jednak pokazała mu ona jak powinien trzymać ją za rękę. Sprawiło to że złapał ją w ten sposób. Widać było że łucznik skupił się na nauce. Ba nawet w pewnym sensie czerpał z tego przyjemność a konkretnie drobną radość z udawania kogoś kim nie jest. Upijać się tam nie zamierzał. Jednak stanęło na tańcu.

Septo ukłonił się z lekkim uśmiechem na jej drygnięcie którym zapraszała go do tańca. Następnie dał się pochwycić do tańca przez partnerkę. Była blisko można wręcz powiedzieć że spoczywała na nim. Septo nie miał patrzyć pod nogi jednak z drugiej strony jak miał się tego nauczyć. Sprawiło to że najpierw spojrzał w dół zdając sobie sprawę ze jej strój tego nie ułatwia. Suknia zasłaniała mu nogi. Sprawiało to że szło naprawdę trudno. Zdenerwowanie nie poprawiało sytuacji a on sam robił się spięty. Mimo tego powoli wyłapywał kroki, które wydawały się powtarzać. Kiedy wyłapał je wszystkie znalazł w nich pewną zależność, powtarzały się. Również nie chodziło o ich dokładność, a o tępo i czas rozpoczęcia ruchów jak też zakończenie. Wystarczyło wyczuć jak szybko robi to partnerka. Sprawiło to że po chwilce Septo sprawiał wrażenie jakby potrafił opanować ta niewątpliwie przydatną umiejętność. Spojrzał wówczas na nią i kontynuował odruchowo taniec. Na całe szczęście jej nie zadeptał na śmierć. Prawdopodobnie była to zasługa nietypowego skupienia, jak i wrodzonej zwinności łucznika. Spoglądał wówczas na nią normalnie, spokojnie. Gdzieś podczas tego skupienia uspokoił się.
Jakoś poszło, mam nadzieję że tam podołam. – Uśmiechnął się lekko. W sumie taniec był dla niego czymś miłym. Kiedy odsunęła się i ukłoniła sam ukłonił się. – Dobrze tylko nie bij zbyt mocno może to zwrócić uwagę – Uśmiechnął się, żartując.
Odsunął się od niej aby spojrzeć na swoje ubrania. – Kto by pomyślał że zostanę szlachcicem, co prawda podrabianym ale zawsze. – Wszedł wówczas w swoistą zadumę. – Musiał bym jeszcze sprawdzić co z moim domem, trochę zostałem porwany jeden dzień nieplanowanej nieobecności to jeszcze norma ale dłużej to przesada. Dlatego musiał bym wyjść na chwilkę. – Odwrócił się do niej z uśmiechem. – Wrócę nie martw się, tylko w sumie nie jestem pewien jak powinniśmy tam przybyć, potrzebujemy karocy ?
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

39
Septo szybko zrozumiał istotę poznanego przed chwilą tańca. Kroki były banalnie proste. Tańcząca para wolno obracała się w miejscu, co jakiś czas wykonując zwrot w drugą stronę lub oddalała się od siebie, by chwilę potem ponownie się do siebie zbliżyć. Łucznik znał już po części teorię zachowań przeciętnego szlachcica. Taniec stanowił zaś część praktyczną. Wieczór w rezydencji Gerarda Vicentiego miał stanowić dla niego wyzwanie i pewną próbę. Dzień jednak dopiero się zaczął, a wraz z nim pewne prywatne sprawy do załatwienia. Odwiedziny w domu stanowiły obecny priorytet. Z pewnością jego siostra, Enie, mogła zacząć się niepokoić.

– Karoca… Brzmi bardzo romantycznie. Myślę jednak, że możemy po prostu spotkać się w pobliżu miejsca, gdzie ma się odbyć przyjęcie. Poproszę Thoma o podanie mi dokładnej lokalizacji. I może przebierz się, zanim stąd wyjdziesz. W kanałach tylko pobrudzisz sobie ubranie. Możesz je włożyć do któregoś z wolnych worków i zabrać ze sobą, a założysz tuż przed przyjęciem. Zresztą, sama powinnam też zajrzeć do swojego domu. Nie było mnie tam od… nawet nie pamiętam. Zatem do zobaczenia wieczorem, Septo – pożegnała się, chwytając dłoń mężczyzny. Chwilę potem zniknęła za jego plecami.

Mapa, którą Septo otrzymał od Mistrza zawierała oznaczenia większości wyjść z kanałów na terenie górnego jak i dolnego miasta. Jeżeli łucznik zamierzał udać się do swojego domu, miał dwie opcje podróży do wyboru. Jedną z nich było przemieszczenie się kanałami aż do najdalej wysuniętego wyjścia na powierzchnię, całkiem niedaleko jego domu na peryferiach zewnętrznego pierścienia Saran Dun. Zamiast tego mógł po prostu wyjść najbliższą studzienką na ulicę i szukać na powierzchni środka transportu bądź iść na piechotę.

Nim Septo zdążył cokolwiek zrobić lub postanowić, po odejściu Veriany, zauważył pewną zmianę w otoczeniu. Niewielki szczegół w kolorze czerni i czerwieni. Na jego przeszywanicy, leżącej obok na kufrze, spoczywał mały woreczek przewiązany wstążką. Przyczepiona doń karteczka informowała o tym, iż niniejszy pakunek zaadresowany jest do Septo. Skąd się tutaj wziął? Ważniejsze pytanie brzmiało jednak: Jaka jest jego zawartość? Otóż w środku znajdowały się trzy, drobne przedmioty. Dwa z nich wykazywały pewne właściwości magiczne. Każda osoba wrażliwa na Energię była w stanie to wyczuć. Septo, choć przedmioty te widział pierwszy raz w życiu, miał wrażenie, że zna ich przeznaczenie. Urk-huński ząb, będący orczą walutą, emanował dziwną magią. Zdawało się, że moneta ta, w zależności od tego którą stroną upadnie po rzuceniu, przyniesie właścicielowi to, czego w danym momencie pragnie najbardziej. Druga strona zaś, przywodziła pewną, niekoniecznie pożądaną, ale z pewnością całkiem ciekawą, zieloną zmianę. Drugim przedmiotem był mały dzwoneczek. Septo nie mógł wiedzieć do czego służy. Coś jednak w głębi ducha podpowiadało mu, że służy do wywołania siejącej postrach iluzji. Ostatnią rzeczą wewnątrz woreczka była mała fiolka, tym razem już jednak opisana. Pojemniczek zawierał silną truciznę, wykonaną z jadu wiwerny. Najprawdopodobniej przeznaczona była do pokrycia grotów strzał.
Spoiler:

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

40
Łucznik otrzymał wykład. Znów poczuł się niczym dziecko któremu trzeba było tłumaczyć że kanałami to niebezpiecznie brudno i śmierdząco. Przyjął to jednak z pokorą, kobieta wydawała się dość troskliwą i miłą osobą. Odpowiedział przy tym jedynie.
Dobrze porozmawiaj z nim. Do zobaczenie wieczorem.
Wtedy kiedy się odwrócił dostrzegł jakiś pakunek na swoim ubraniu. Łucznik aż otworzył szerzej oczy. To było bardzo dziwne. W końcu nie widział aby Veriana coś tam kładła. Do tego Septo czuł magię. I to nie byle jaką magię a naprawdę potężną ciężką do zdefiniowania magię. Zaintrygowało go to i przeraziło jednocześnie. Septo po chwili zastanowienia i wypowiedzeniu słów.
Agnoscis quid suus 'sinistram - Rozpoczął powolne delikatne rozpakowywanie pakunku. Dostrzegł w jego wnętrzu trzy przedmioty. A sam czuł coś czego nie potrafił wytłumaczyć. Czuł jakoby myśli twórcy tych przedmiotów które sugerowały ich działanie. Prawie jak by przedmioty chciały mu przekazać co robią. Septo nie miał wątpliwości ten prezent nie mógł być od byle kogo. Dlaczego jednak on otrzymał ten dar ? Tego nie rozumiał ilość emocji którą odczuwał była naprawdę spora. Septo miał wrażenie że każdy z tych przedmiotów miał spełnić jakąś ważną rolę. Tylko jaką ? To było naprawdę niepokojące. Czuł się jak by jakiś wyższy byt uznał właśnie że On ma coś zrobić. Nie mówiąc mu jednak o co może chodzić. Pojawiało się wówczas pytanie " Dlaczego Ja "


Postanowił on zatrzymać te przedmioty. Najpierw jednak musiał się przebrać. Dlatego zdjął szlachecki strój złożył go tak aby nie pognieść go niepotrzebnie, a następnie włożył go do worka jak nakazała mu Veriana. Ubrał również swój dawny strój jak i ekwipunek. Zawartość tajemniczego pakunku ukrył bezpiecznie w swojej przeszywanicy. Strój w worku przywiązał na plecach. Miał nadzieję że nie wezmą go za złodzieja. Tak aby nie było ryzyka że coś złego się wydarzy. Następnie postanowił wyjść. Ruszył wówczas w kierunku wyjścia z podziemi był zamyślony. Miał też mapę. Kanały były w sumie bardzo ciemne. Sprawiło to że wrócił do strażników i zwyczajnie poprosił o jakąś pochodnię. Następnie zamierzał ruszyć w kierunku najbliższego przejścia na powierzchnię. Naciągnął jednak łuk w razie lokatorów i założył na ramię. W rękach pozostawała pochodnia i mapa. I tak spokojnie szedł kanałami starając się unikać wszelkich niechcianych obiektów na swojej drodze takich jak czyjeś odpadki. Starał się przy tym być bardzo czujny. Miał pochodnię więc w połączeniu z jego zmysłami widoczność miał nie najgorszą. Ta wędrówka dopiero sprawiła że Septo zapomniał o pakunku który do tej pory dość bardzo go zajmował. Nie tracił jednak całkowicie głowy, nadal zdawał sobie sprawę że lepiej aby nie upierdzielił się zbyt mocno, a w szczególności stroju który był mu potrzebny. Tak zamierzał wyjść na powierzchnię, a następnie szybkim spacerkiem do domu. Ruch to zdrowie tak mawiali...
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

41
Niesławne kanały spowite były mrokiem i wilgocią. Te dwie, nieoddzielne cechy tejże podziemnej lokacji, w połączeniu z chłodem i nieprzerwanie płynącym strumykiem zanieczyszczonej wody obmywającej buty, dawały trudną do zniesienia, na dłuższą metę, atmosferę. Okazjonalnie pojawiający się smród różnorakiego pochodzenia drażnił nozdrza Septo. To właśnie dlatego mało było śmiałków, którzy zechcieliby zapuścić się w ten labirynt. I to właśnie dlatego miejsce to przywłaszczyli sobie bandyci. Wszystkie niedogodliwości rekompensowały atuty, jakie kanały mogłby zaoferować. Szybka podróż i miejsce ukrycia były jednymi z wielu możliwości wykorzystania tego miejsca. Większość problemów dało się obejść, używając nieprzemakalnego obuwia, ciepłej odzieży czy też zasłaniając nos zapachową chustką. W kanałach stolicy czyhało jednak pewne niebezpieczeństwo. Mało kto na powierzchni słyszał o krwiożerczych, przerośniętych szczurach, będących wynikami jakiegoś szalonego eksperymentu. Podania podmiejskich bandytów mówią, że pewien alchemik, jeszcze przed tragicznym w skutkach atakiem demonów na miasto, w pięćdziesiątym drugim roku, hodował gryzonie i prowadził na nich badania. Szprycował je odczynnikami powodując celowe mutacje, a następnie krzyżował je ze sobą i obserwował zmiany oraz zachowanie. Pech chciał, że gdy miasto zostało zaatakowane przez demony, jego pracownia została niemal doszczętnie zniszczona, a część eksperymentalnych szczurów uciekła i zaszyła się w kanałach Saran Dun.

Trzeba przyznać, że spotkanie stada przerośniętych gryzoni o czerwonych ślepiach i ostrych zębach, chwytających szczękami za wszystko co tylko da się zjeść, byłoby co najmniej pechowe, a w najgorszym wypadku – śmiertelnie niebezpieczne. Septo nie miał dużego szczęścia tym razem. Przechodząc przez rozdroże, zatrzymały go dobiegające z korytarza po jego prawej piski. Na pewno nie wróżyły niczego dobrego. Światło pochodni nie docierało do źródła tych dźwięków, lecz w ciemności dało się zauważyć trzy pary błyszczących kropek. Łucznik usłyszał coś jeszcze. Dźwięk przypominający łamanie grubych gałęzi dotarł do jego uszu i odbił się też echem po kanale. W zasięg światła pochodni wkroczył obrzydliwy stwór, kłapiący szczękami z taką siłą, iż trzymane w pysku kości jakiegoś zwierzęcia łamały się bez trudu. Szczur ten był ogromny. Wielkościowo mógł być porównany do tłowia Septo. Szczęki potrafił rozewrzeć tak, że zmieściłoby się w nich udo rosłego mężczyzny. Pokryty był szarym, postrzępionym w wielu miejscach futrem. Jego różowy, pokryty drobnymi włoskami ogon, był bardzo długi i niknął gdzieś w mroku. Gryzoń przeżuł posiłek przed oczami Septo i wbił swoje ślepia w łucznika. Z pyska leciała mu ślina. Jego pobratymcy pozostawali z tyłu i zdawali się być czymś zajęci.

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

42
Tak Septo znów miał te gówniane przeczucie a może to tylko smród ? Ciężko było mu określić. Jedno było pewne spacerek po kanałach nie należał do ulubionych rozrywek łucznika. Czy był czujny ? On zawsze był czujny. Co prawda podczas wędrówki trzymał pochodnię i mapę. Septo pamiętał słowa Thoma. Doskonale wiedział o tych przeklętych szczurach dlatego miał łuk napięty znaczy się z nałożoną cięciwą, z racji jednak wygody miał go na plecach.

I stało się w momencie w którym Septo usłyszał szczurze piski Szybko wepchnął mapę pod pas niezdarnie. Serce zaczęło mu walić jak szalone. Jednocześnie łapiąc ręką razem z pochodnią o łuk. I szybkim ruchem zdjął go z pleców. Lewą ręką wówczas trzymał zarówno łuk jak i pochodnię obejmując palcami oba te przedmioty. A prawą ręką szybko chwycił za trzy żelazne strzały tyle mu w ręce ładnie się układało. Widząc oczy w podziemiu od razu zaczął przygotowywać zaklęcie. – Veni frigore ferrum, patientia tua dimittere. – Adrenalina podskakiwała coraz bardziej. Septo widział jakieś oczy w oddali. Wydawały mi się ogromne a to zwiastowało jedno. Ma przejebane. Wtem jeden szczur wyłonił się bliżej. Mało brakowało by Septo niedługo nie narobił. Jednak doświadczenie w tak popieprzonych sytuacjach mówiło mu że zaraz się zacznie. Sprawiło to że dosłownie odruchowo naciągnął strzałę i od razu puścił strzałę celując w ogromne dupsko tego szczura. Wystrzelił strzałę którą wcześniej zaklął. Nie czekał nawet aż strzała dotrze do celu od razu zaczął ponownie inkantować zaklinając kolejną strzałę, w razie gdyby pierwsza strzała nie była dostatecznie skuteczna. – Veni frigore ferrum, patientia tua dimittere. – Był gotowy strzelić ponownie w szczura który był bliżej niego albo do jego wesołej kompani.. Sam nie był pewien. Jednak był w tym momencie gotowy do walki. I nie zamierzał zdechnąć w kanałach.
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

43
Septo wypowiedział zaklęcie, a żelazny grot strzały błysnął lodowym odblaskiem w świetle pochodni. Przerośnięte szczurzysko oberwało w zad i w mgnieniu oka zaczęło obrastać twardą, grubą warstwą lodu. Nim powłoka pokryła jego pysk, zdążył przeraźliwie zapiszczeć, a chwilę potem jego ciało przewróciło się na kamienne podłoże, niczym niestabilna figurka z kryształu. Wydało wtedy dźwięk podobny do upadku grubej, szklanej karafki. Na pewno niejeden wielbiciel szczurów nie pogardziłby taką ozdobą do swojego salonu. Druga strzała poszybowała w stronę reszty szczurzej bandy. Na nieszczęście Septo, nie trafiła. Szybko bijące serce łucznika pompowało krew do jego mięśni pozwalając im wykorzystać więcej energii, ale też wprawiając je w drżenie. Lekko dygoczący w dłoniach łuk, na chwilę przed wystrzałem, zmienił tor lotu strzały, która przeleciała nad pyskiem jednego z gryzoni. Wylądowała tuż za nimi. Podłoże, w miejscu uderzenia grotu, pokryło się w niewielkim promieniu lekkim szronem.

Na zawołanie gryzonia, powlekanego szybko przez lodową powłokę, pobliska dwójka jego towarzyszy zerwała się z miejsca, pozostawiając swoje zajęcie w mroku i podchodząc bliżej Septo i w końcu stając tuż obok swojego zmrożonego pobratymca. Oba podniosły przednie łapy i zaczęły węszyć, unosząc pyski do góry. Jeden z nich zaczął przedziwnie warczeć, po czym ruszył w biegu w stronę stojącego na rozdrożu łucznika. Pod wściekłymi, czerwonymi ślepiami pojawiła się równie wściekła, ociekająca krwią zjedzonego przed chwilą zwierza, ogromna para siekaczy, gotowa na chwycenie kolejnego kawałka mięsa.

Drugi z całej tej trójki pozostał w tyle, nieprzerwanie stojąc na tylnych łapach. Zaczął głośno piszczeć. Jego głos poniosło echo po całych kanałach. Nie minęła chwila, a z odległych zakątków podziemi zaczęły do Septo dobiegać podobne, zwielokrotnione piski. Stworzenia te najwyraźniej opanowały sztukę sprawnej komunikacji.

W razie ucieczki, Septo miał właściwie cztery drogi. Mógł powrócić do korytarza, z którego przybył. Opcją było również udanie się do prawego tunelu, po wcześniejszym załatwieniu widocznych gryzoni, niedaleko za nimi znajdowała się drabina, a nad nią stalowa, okrągła pokrywa oddzielajaca kanał od powierzchni. Lewa odnoga prowadziła do celu podróży łucznika – wyjścia z kanałów w pobliżu jego posiadłości. Druga najbliższa studzienka kanalizacyjna znajdowała się na prosto, kilkadziesiąt kroków dalej. Według mapy, którą Septo jeszcze chwilę temu miał w ręce, znajdowała się ona przy głównej ulicy, niedaleko bramy oddzielającej zewnętrzny i środkowy pierścień miasta.

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

44
Szczur zamarzł, a śmierć przeciwnika sprawiła że Septo miał pewność że może je zabić, przeciwnik mimo dość groźnego wyglądu był łatwy do zabicia. Choć zdołał przywołać resztę. Piękna sprawa więcej celów do rozstrzelania. Prawdopodobnie za chwilę zaatakuje go cała masa tych gryzoni, sprawiło to jednak że łucznik nie był zadowolony. Pojawiło się na nim klasyczne rozczarowanie. Nie dość że nie miał czasu to jeszcze chybił w wąskim tunelu. Septo jest zaiste zakałą łucznictwa.
Veni frigore ferrum, patientia tua dimittere. – Wypowiedział bardzo szybko i wystrzelił ostatnią strzałę z ręki w kierunku gryzonia który był najbliżej niego. Następnie podjął kolejne dwie strzały z kołczanu i ponownie zaczął inkantować. – Veni frigore ferrum, patientia tua dimittere. – Tym razem skupił się bardziej na strzelaniu do szczura. I wystrzelił celując do tego pozostałego. Wystraszenie wystraszeniem lecz Łucznik uspokajał się, a pamięć mięśniowa robiła swoje. Ktoś kto tyle strzelał trenując łucznictwo jak Septo miał wyrobione nawyki, wręcz z zamkniętymi oczami organizm sam potrafił poruszyć rękoma tak aby poprawnie pochwycić i wstrzelić strzałę w szybkim tępie. Prawdopodobnie starcie z tymi szczurami było więc przesądzone zanim do niego doszło. W razie jednak gdyby chybił miał jeszcze jedną strzałę. Dystans dzielący do od szczurów był rzeczą dość względną gdyby czuł że nie zdąży strzelić zanim te go dziabną wystarczyło nieco się cofnąć podczas strzelania do nich. To one musiały podejść, a On dominował przestrzeń, która działała na jego korzyść, nawet wąskie klaustrofobiczne przestrzenie były pomocne gdyż łatwiej było je trafić. Odgłosy szczurów działały niczym ostrzeżenie dla niego. Praktycznie wyprawa na grzyby.


Septo jednak nie miał czasu dlatego zamierzał ruszyć dalej zaraz po pokonaniu szczurów. Gdzie zamierzał ruszyć ? Do najbliższego wyjścia z kanałów. Czyli tego za szczurami. Zamierzał po prostu szybko opuścić to miejsce. Miał nadzieję że je otworzy. Były w końcu schody to jakoś musiało się ją otwierać.
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

45
Życie to seria wzlotów i upadków. Jednym razem możesz wyjść bez szwanku w pojedynku z dwukrotnie większym przeciwnikiem, otrzymując uznanie w oczach publiki, za innym razem możesz zostać pożarty przez krwiożercze, kanałowe szczurzyska, a twoje kości będą obgryzane przez kolejne pokolenia tego wypaczonego gatunku. Z pewnością żywot Septo zakończyłby się tego dnia, gdyby nie jego umiejętności, które choć są znakomite, czasem nie mogą wygrać ze zrządzeniem losu. Z tej walki jednak wyszedł zwycięsko. Czas miał pokazać, czy kolejne pójdą mu tak łatwo.

Obie strzały zatopiły się w ciałach szczurzych monstrów. Pierwszy, biegnący w stronę Septo, dostał w kark, podczas wykonywania skoku. Opadł na podłoże, będąc już w połowie zamarzniętym, i wylądował ze ślizgiem niemalże pod nogami łucznika. Drugi stał jeszcze na dwóch łapach, gdy strzała przeszyła jego krtań. Szczur opadł dźwięcznie na kamień. Skostniałe sylwetki gryzoni spoczywały u stóp łucznika. Septo mógł zauważyć, że na rzucone zaklęcia poświęcił wyjątkowo niewiele wysiłku. Trafne byłoby założenie, że wraz z częstotliwością korzystania ze swoich umiejętności magicznych, stał się odrobinę potężniejszy i z pewnością zyskał dużo cennego doświadczenia.

Nim Septo zdążył wyjść na powierzchnię, zdążył zobaczyć nadbiegającą masę szarych paskudztw. Nie sposób było ich zliczyć. Było ich na tyle dużo, że zajmowały całą szerokość kanału. Mocne pchnięcie pokrywy nad głową łucznika otworzyło przejście na górę. Poranne światło nieco raziło jego przyzwyczajone do półmroku oczy. Znajdował się teraz obok jakiejś kamienicy w górnym mieście. Niewielka grupka gapiów zatrzymała się w pobliżu, obserwując wyłażącego z kanału mężczyznę. Szybko się jednak rozeszła, nie widząc w tym większej sensacji, a sam Septo, wedle swoich zamiarów, udał się do swojego domu.
Spoiler:

Wróć do „Saran Dun”