Re: Wioska Śnieżnych Elfów

76
Mordred pokręcił przecząco głową. - Nie mamy tyle czasu. Zostawiliśmy po sobie trzy niepogrzebane trupy. Najpierw Danarim a zwłoki. Gdy je odkryją zmiarkują, że Danarim nie był sam i to miejsce zawrze. Może to zadziałać na nasza korzyść, jeżeli większa część oddziałów opuści pałac i zacznie penetrować wioskę. Ale nie liczyłbym na to. Raczej rozproszą się wykorzystując znajomość terenu i zaleją każdy zakamarek jak woda. Możemy wtedy wybijać sobie drogą w serii małych starć ale to wszystko jest nam nie na rękę. Każde opóźnienie ujawnienie naszej pozycji, działa na naszą niekorzyść. - Z trudem powstrzymał się od bębnienia palcami po ścianie, by zająć czymś ręce.

- Rozdzielenie uznałbym za rozsądne, ale waham się. - Nie mając co zrobić z dłońmi, w końcu przeczesał palcami włosy. - Jesteśmy małą siłą i podzielenie jej bardziej może skazać nas na przegraną... Jeżeli zostaniemy wykryci. Niestety zapewne ukatrupią nas na miejscu, zanim druga grupa zdąży się z nami na powrót połączyć. Nie będzie żadnego odbijania z niewoli...

- Ale czas działa przeciw nam. Jeżeli jedna część naszej grupy zdoła znaleźć i... Unieszkodliwić czy zabrać czy cholera wie co powinniśmy zrobić z nieokreślony celem - Warknął cicho przypomniawszy sobie, że w końcu Danarim nie przekazał nikomu CO mają zrobić u celu - a druga w tym czasie zabezpieczy ścieżkę odwrotu, mamy szansę wpaść i wypaść zanim zasypie nas cała ich armia. Przy uciekającym czasie, to byłoby moim zdaniem najszybsze. Trzeba by jednak bardzo rozważnie wybrać drużyny. Oddział idący na pałac, musi być możliwie cichy ale przede wszystkim umieć szybko się wycofać i dotrzeć tutaj. - Skwitował. Gdy udzielił swojego komentarza dla sugestii Valceriona, zaczął rozglądać się po jaskini. Właściwie, przyglądał się lodowi jaki pokrywał ściany.
- Estetyka czy ukryte zastosowanie? - Pomyślał. - Czy lód sięga też głęboko w skały? Czy Mandy byłaby w stanie... - Odsunął te myśli na razie. Miał nadzieje, ze nie będzie musiał znowu sprawdzać teorii na ślepo i w desperacji.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

77
Poczuł siłę. Narastającą moc która gdyby tylko mogła wylałaby mu się przez uszy. Nie wiedział skąd się wzięła ta energia, ale Krasnolud czuł, że od tej pory może dużo więcej.

Lodowa jaskinia intrygowała. Ściany były idealnie gładkie i emanowały niepokojąco znajomą mocą. Kapłan nie znał misji która ich przyciągnęła w tą dolinę, ale teraz pojawił się cel w kierunku którego on musi podążyć. Potrzebuje odpowiedzi na kilka pytań, ale nie da rady zdobyć ich sam.

-Myślę, że powinniśmy udać się w kierunku tego zamku. Myślę, że powinniśmy udać się tam wszyscy. Rozdzielanie się nie jest dobrym pomysłem bo każdy z nas w tej drużynie ma swoją konkretną rolę. Ale jeżeli zdecydujecie się podzielić ja nie będę się kłócił. Co do grup to ja muszę się udać do zamku i będę potrzebował ze sobą Mordreda i taki skład drużyny będę forsował. Myślę też, że powinniśmy wyruszyć jak najszybciej. Zgadzam się z Mordredem, że czas nie działa tutaj na naszą korzyść.- Krasnolud zrobił krótką pauzę po czym kontynuował. -Podjęliśmy decyzję co do kierunku. Nie wiemy tylko czy idziemy razem czy się rozdzielamy. Myślę że powinniśmy głosować. Moje zdanie już znacie. Mordredzie? Valcerionie?
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

78
Złożył ramiona na piersi i powiódł wzrokiem po towarzyszach, jak gdyby chciał ocenić ich siły i słabości. Wreszcie westchnął. - Jeżeli Hunmar czuje, że musi iść do zamku, nie możemy się rozdzielić. Szybkie przemieszczenie nie jest mocna stroną krasnoludów. W razie ucieczki, poruszałby się pewnie najwolniej i stałby się najłatwiejszym celem. Ja sam nie byłem pewien do której drużyny miałbym się przyłączyć, jako że pancerz siłą rzeczy spowolniłby mnie. Nie jestem ogrem. - Pokiwał głową jakby z żalem, że nie ma nadludzkiej siły, która nawet stalowy pancerz niosłaby jak chusteczkę.

- Wy dwoje - ruchem ręki wskazał na Valceriona i Dariannę - Bylibyście najbardziej mobilni i najlepsi do szybkiej penetracji zamku... Ale skoro tak się sprawy ułożyły, nie możemy się rozdzielać. Inaczej przydzielimy lekki oddział do trzymania pozycji a powolną grupę do infiltracji... Kiepski rozkład sił... - Podsumował. - To zostawia nam zatem sugestię Hunmara. Ruszmy wszyscy razem, wykorzystując nasze atuty i uzupełniając luki, jak części gnomiej maszynerii.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

79
Po wysłuchaniu zadania swoich towarzyszy, Vaclerion kiwną głową, stwierdzając, że w tej sytuacji nie ma co rozdzielać się na mniejsze grupy, skoro nie ma czasu. -Pójdziemy razem. W razie czego zawsze będzie łatwiej wyrżnąć te elfki. Tylko jedno mnie ciekawi, co my właściwie tu robimy? Macie jakieś konkretniejsze domysły? Hunmar... może ty? W końcu słyszeliśmy coś o bogu. Artefakt, relikwia? - było zbyt wiele możliwości... intensywnie drapiąc się po brodzie wreszcie wydumał. -Na pewno możemy się spodziewać, że nie będziemy w środku sami... No dobra, jestem gotów.- w cichym zamyśleniu zastanawiał się jak to wszystko się skończy.

Grota powoli robiła się dla niego złowroga. Te nienaturalne ściany nie dawały spokoju. Były zbyt sztuczna. Czas mijał na cichych szemranych dyskusjach. Valcerion podszedł do tunelu prowadzacego w stronę zamku. Stał tam i słuchał. Cierpliwość to dobra cecha. Miał nadzieję usłyszeć cokolwiek, co pomogło by odrobinę w sytuacji.

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

80
- Tak. Chyba najwyższy czas ruszać. Ktoś chce prowadzić? - Zapytał. - W sumie ja mogę iść z przodu jako tarcza, na wypadek nagłego spotkania, chyba, że ma ktoś dobry koncept "cichej" trasy. Darianna? - zwrócił się do kobiety unosząc brew, w geście jednoznacznie pytającym, czy ma kolejne niespodzianki ukryte w rękawie.

Jednocześnie, spróbował zwrócić się mentalnie do swojej partnerki. Nie próbował tego dotąd ale kto wie na ile ich więź wzrosła po transferze.

- Mandy... Słyszysz mnie? Jesteś w stanie wyczuć coś dziwnego tutaj?
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

81
-Co my tu robimy? Wy pomagacie mi dowiedzieć się co tu się dzieje.-Uśmiechnął się na krótko po czym znów przybrał poważną minę. -Wokół nas jest zima. Te elfki w jakiś sposób ją okiełznały. Muszę dowiedzieć się jak. Turonion jest MOIM Bogiem... -Spojrzał w stronę zamku. -Ruszajmy, Mordred i Valcerion na przedzie. Ja pójdę za wami.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

82
-Mhm - Mruknął potwierdzająco i ruszył przodem, wypatrując i nasłuchując trudności ma jakie mogli się natknąć. Liczył, że Valcerion także wytęży zmysły. Wciąż czekał przy tym, czy Mandy mu odpowie.
Spoiler:
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

83
Szczęśliwej drogi już czas, bowiem wędrówka do centrum jest nieunikniona. Domino dawno poszło w ruch, a niechcianych ( jak i pożądanych ) konsekwencji, nie da się powstrzymać. Są na tym świecie rzeczy, na które nie mamy wpływu. Co ma się stać, to się stanie i żadne starania na to nie wpłyną, ewentualnie próby opanowania skutków mogą zostać zoptymalizowane.
Że superpozycja myśli ogłosiła jednoznaczny werdykt, nie dziwota. Przytwierdzeni do muru, gonieni przez najpotężniejszy naganiacz- czas, bohaterowie po pochopnych pertraktacjach wybrali ścieżkę serca. Tak samo, jak wskazana trasa, serce znajduje się po lewej stronie. Czy to ono podpowiedziało im, ażeby podążać akurat tutaj? Kto wie...
Na czele wyprawy stanął przystojny wojak Valcerion, z nabrzmiałymi dumą jajami, musiał pokazać się z lepszej niż dotychczas strony, wszak ostatnimi czasy to jedyna kobieta wyprawy- Darianna, chroni go przed wszechobecnym złem i występkiem śnieżnych driad. Tuż za nim podążył Mordred.
Mąż, który z dnia na dzień uczy się życia. Niegdyś był roztropnym wojakiem bez krzty taktycznego pomyślunku, dziś prezentuje szerokie spektrum militarnej analizy. Najprawdopodobniej obcowanie z kapitanem Danarimem rozwinęło w nim ten zapał do taktycznych posunięć. Nie tylko podłoże taktyczne Mordreda ulega rozwojowi, warto wspomnieć o głębszym wpojeniu się w mistycyzm, to z kolei zasługa patologicznej miłości do Mandy. Demona, z jakim kontakt ostatnimi czasy był zaniedbany, lecz ów czas zwraca się Pan do swej Pani. Wierna i oddana dusza nie omieszka wspomóc powiernika pierścienia. Ochoczo udziela mu odpowiedzi, delikatnym głosem, który brzęczy wyłącznie w jego uchu.

Mandy- Nie patrz pod nogi, bo pułapek na nie ma. Wyłącznie bacz na serce, niech żadne słowa go nie zmrożą. Chłód jest blisko, wystrzegaj się wiedźmy.

I ucichła, kiedy karawana była w połowie drogi.
Lodowa grota, idealnie wypolerowana, bez żadnych sopli tudzież zaburzeń symetrii. Wszystko idealnie wyrzeźbione, tak idealnie iż żadna żywa siła robocza nie byłaby w stanie tego dokonać.
W trakcie marszu, zza pleców czarnowłosego wychylała się Darianna, kobieta przyjęła za zadanie osłaniać ich z dystansu, albowiem w takim kontakcie czuje się najbardziej przydatna. Na samym końcu kroczy Hunmar, potężna machina medyczna, której zdolności dziś zawiodły. Nie udało mu się powstrzymać elfiej wojowniczki. Trzeba przyznać, iż chwilowa utrata łaski ze strony Bóstwa przygnębia mężczyznę. Pomimo swojego intelektualnego rozwoju, nie może on pojąć przyczyny porażki.
Każdy z osobna, myśli o swoich problemach, jednocześnie trzymając szyk i dokonując znaczących posunięć wewnątrz tunelu. W końcu korytarz zwęża się, a wchodzący czują opór związany z pochyleniem podłoża, które kreuje spiralę. Po ostrożnej wspinaczce poprzez zakręcony szyb, wychodzicie na areał wielkiej lodowej sali. Przypomina ona wykutą z lodu salę królewską, jednakże jest pusta. Piękna, ale pusta. W samym centrum znajduje się ołtarz, nad którym lewituje bijący niebieskim blaskiem kryształ. Wirujący w okół własnej osi klejnot, to twór niespotykany, zdający się żyć, ponieważ emitujcy chłód jakby rodził się wewnątrz i rozprzestrzeniał wpływy dookoła.
Przed tymże tworem klęczy elfia druidka, podpierająca się kosturem. Kobieta mocno skupiła się na modlitwie w stronę minerału, na tyle intensywnie, iż nie dostrzegła nadchodzących intruzów(was).

Obrazek
Druidka Orsula
Spoiler:
Spoiler:
Ostatnio zmieniony 13 maja 2015, 22:58 przez Callisto, łącznie zmieniany 3 razy.

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

84
Wyruszyli. Powoli, bacząc na wszystkie szczegóły, jako pierwszy sunął Valcerion. Czas naglił. Więc co można było zrobić? - Tylko przeć naprzód. Po chwili cały tunel - zarówno podłoże, sufit jak i ściany stały się idealnie gładkie. Gołym okiem było widać, że ludzka ręka nie brała w tym udziału, musiało to być coś potężniejszego niż mięśnie... magia, i to potężna magia. Podłoże delikatnie pochyliło się w górę, delikatnie zakręcając. Coś mrugnęło... w oddali iskrzyło się niebieskie światełko. Tunel zwężał się, by wyjść do ogromnej groty. Pustej... a jednak. W środku jakaś kobieta klęczała przed piedestałem, na którym lśnił niebieski kamień. Mężczyzna gdy tylko zauważył, delikatnie machnął ręką, by zatrzymać grupę. Starał się dokładniej przyjrzeć detalom, chociaż zbyt wiele ich nie było. Wiele wyjść z groty sugerowało kłopoty. Modląca się kobieta nie zauważyła i nie usłyszała, była odwrócona tyłem. Valcerion cofał się, nie spuszczając wzroku z kobiety, sugerując reszcie grupy to samo, byle wyjść z pola widzenia i tam jakoś omówić sytuację. Gdy tylko sam schronił się za kawałkiem skały, ręką wskazał Mordreda i delikatnie puknął jego kuszę. Następnie pytającym wzrokiem spojrzał na resztę, po czym wskazał na sztylet Darianny, i jednym palcem przeciągnął po swojej szyi od boku do boku. Z kuszy może strzelić, a w tym samym czasie Darianna, która poruszała się z wyjątkową gracją, mogła próbować obejść wroga i poderżnąć mu gardło, ewentualnie wbić nóż w plecy. Po tym co widział, był pewien, że rozmowa nie wchodzi w grę. Krótkie nogi Hunmara oraz ciężki pancerz Valceriona z pewnością nie pomogły by im w ataku z zaskoczenia.

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

85
Świadomość, że telepatyczna komunikacja jest możliwa, przyniosła mu swoista ulgę. Nie będzie już ograniczony obecnością innych. Naprawdę będzie musiał po tym wszystkim nadrobić stracony czas i załatwić sobie pokój gdzie nikt nie będzie zawracał mu dupy przez kilka godzin... Lub dni. I pal diabli wyczerpujące efekty uboczne.
Gdyby tylko jego partnerka przestała mówić zagadkami... Niemniej uznał jej rady za cenne i podziękował swojej przyjaciółce. Informacja o pułapkach sprawiła, że część stresu zelżała. Nie musiał już trzymać nerwów napiętych w oczekiwaniu na nagły atak. Dzięki temu mógł skupić się na analizie pozostałych wskazówek.

Serce... Czy oznaczało to atak emocjonalny? Dylemat? I przestroga przed wiedźmą. To podobało mu się jeszcze mniej. Nie przepadał za walką z magami. Bez odpowiedniego zaplecza zaklęcia są trudne do obrony a co gorsza często formują klątwy i ataki bez wyraźnego źródła. Westchnął zatem z rezygnacją, ale zebrał w sobie czujność, szykując się do starcia jakie w końcu musiało nadejść. Analizował też trasą jaką się poruszali. Wąskie przejścia, spiralne wzniesienie... Niewygodna droga ucieczki. Wreszcie sala... Postać i kryształ w epicentrum, natychmiast rzuciły się w oczy. Czyżby to był chłód i wiedźma o których mówiła Mandy? Wkrótce Valcerion jako tymczasowy przywódca, zaczął dawać znaki. Rozsądnie. W takiej sali, mogło nieść echo i nawet szept mógłby ich zdradzić. Mordred zrozumiał sugestię, by zaatakować kapłankę(?) za pomocą kuszy, dopóki ich nie widzi. Niemniej skrzywił się. Nie chodziło tu nawet o moralny dylemat strzału w plecy ale raczej o fakt, że mieli do czynienia z kimś dysponującym magiczną mocą. Kto wie jak zareaguje na atak i czy nie chroni jej jakaś bariera? Ostatni niebieski kryształ z jakim mieli do czynienia, spalił Danarimowi ramię. Ponadto mnogie wejścia, mogły oznaczać nagły napływ posiłków ze wszystkich stron. Mimo tych wątpliwości, załadował kuszę najciszej jak potrafił. Jeżeli ma strzelać, ma większe szanse jeżeli cel się nie rusza. Na razie jednak spojrzał na Hunmara przybierając pytający wyraz twarzy i ruchem głowy wskazując na magiczny kamień na ołtarzu. To krasnolud był wśród nich najbardziej zestrojony z magią lodu. Może wiedział lub wyczuwał coś w tej gestii? Na razie wymierzył kuszę w plecy kapłanki, i z palcem na spuście czekał jeszcze na ruchy swoich towarzyszy, czy nie zechcą zająć dogodnych sobie pozycji. Dobrze mieć wszystkie opinie i figury na miejscach zanim kopnie się gniazdo os.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

86
Tunel wykuty w lodzie. Ściany nie noszą żadnej rysy czy też innej niedoskonałości. Zaiste potężna magia musi kryć się w tej dolinie. Krasnolud pogrążony we własnych myślach prawie wpadł na Dariannę która szła przed nim. Grupa stanęła. Valcerion idący na przedzie zobaczył coś niepokojącego i gestem nakazał cofnąć się po cichu. Hunmar wyjrzał tylko zza pleców wojownika by sprawdzić co wywołało jego reakcję. To co zobaczył zapierało dech w piersiach. Ogromna lodowa komara z kilkoma wejściami. Po środku ołtarz a nad nim lewitujący kryształ. To ten kryształ zdawał się być źródłem calej zimy wokoło. Przed ołtarzem klęczała druidka, pogrążona w modlitwie nawet nie zauważyła obecności drużyny.

Wojownicy bezgłośnie sformowali plan dalszego działania. W skrócie: zabić elfkę strzałem w plecy. Mordred spojrzał na kapłana pytającym wzrokiem. Krasnolud przymrużył oczy i po chwili powoli pokręcił przecząco głową. Dwoma palcami wskazał swoje oczy a następnie klejnot. Nie był pewien czy mężczyźni zrozumieli o co mu chodzi. Prawdziwym problemem był kryształ. To z niego druidka czerpie swoją moc. Z nim będzie nie do pokonania. Bez niego nie będzie stanowiła problemu.

Kapłan westchnął, wyciągnął kuszę ze swojej torby i gestem poprosił Mordreda o bełt. Jeśli go dostanie, naciągnie cięciwę, położy bełt na kuszy i z modlitwą do Turoniona wyceluje w kryształ. Minęły lata od momentu gdy ostatni raz strzelał...

To jest mój Bóg
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

87
Chwilę zajęło mu zinterpretowanie gestów kapłana, ale z grubsza zrozumiał o co chodzi. O kryształ. Mordred nie znał się na magicznych kryształach ani ich wytrzymałości, ale z pospolitego doświadczenia wiedział, że kamienie nie kruszą się od trafienia bełtem. Z drugiej strony, może taki artefakt jest akurat delikatny jak szkło a może nawet wystarczy, jeżeli tylko wytrącą go z piedestału...

W każdym razie podał bełt krasnoludowi. Wcześniej zużył tylko dwa a trzeci miał nałożony teraz. Powinny mu jeszcze zostać.

Ustawiając się by nie zasłaniać celu Hunmarowi, sam ponownie wycelował w kierunku ołtarza. Nie miał pojęcia który z nich lepiej strzela, ale zamierzał wystrzelić zależnie od efektu jaki przyniesie strzał Hunmara. W kryształ jeżeli to możliwe, w druidkę jeżeli będzie trzeba się bronić. Oby tylko krasnolud nie mylił się co do właściwości kryształu...
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

88
Obym tylko się nie mylił- pomyślał krasnolud odbierając bełt od Mordreda i ważąc go w ręce. Jeśli tylko uda mi się strącić ten kryształ z ołtarza walka może potoczyć się dużo łatwiej.

Hunmar włożył bełt między zęby i postawił kuszę między stopami. Dwiema rękami naciągnął cięciwę i zahaczył ją o zapadkę notując w pamięci siłę jaką musiał do tego zużyć. Następnie wziął broń do prawej ręki, położył bełt na prowadnicy i przeszedł kilka kroków do przodu stając w świetle tunelu zaraz na jego początku. Jeśli coś pójdzie nie tak to chciał żeby druidka skupiła swoją uwagę głównie na nim. Wbrew pozorom miał największe szanse w starciu z nią. "To jest mój Bóg!"

Kusza nie była duża ale pasowała idealnie do krótkich rąk kapłana. Stopę kolby ułożył w zagłębieniu prawego obojczyka, w dołku strzeleckim, lewą ręką podtrzymując broń z przodu, prawą położył na spuście. I tak jak go uczyli dawno temu w akademii. Wdech przez nos, wydech przez usta. Wdech... wydech... ustawienie broni na cel... wdech... wydech... korekta ustawienia ze względu na odległość celu, wagę bełta, naciąg kuszy... wdech... wydech... palec na spuście... wdech... wydech... strzał.

Cięciwa zasyczała. Bełt zafurgotał w powietrzu.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

89
Prymitywny mechanizm kuszy sprawia, iż zaostrzona na krańcach gałązka ogrzewa chłód wszechobecnego powietrza. Rozgrzana do czerwoności ślizga się pomiędzy wiatrami w tunelu.
Bacznie kroczy do wskazanego przez operatora narzędzia miejsca, ażeby finalnie zatopić swój majestat w obczyźnie, jaką jest błękitny minerał. Twór ten wiruję dookoła własnej osi nad ołtarzem, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. I tak jak zegar odlicza czas, aż bełt spotka się z nim w niekoleżeńskich okolicznościach. Oddech za oddechem, szmer za szmerem są coraz bliżej siebie.
W końcu wybija godzina szczytu, niestety entuzjazm jej towarzyszący znika jeszcze rychlej niżeli wrzucone w ogień papirusy. Naturalnie bełt chybił celu. Nie omieszkał nawet drasnąć wirującego kryształu. Minął go, jak wałach urodziwą klacz, kolejno trącąc w szklaną ścianę.
Efekt zaskoczenia spalił na panewce.
Wybudzona z nostalgicznego dumania, druidka odwraca głowę do nieproszonych gości. Ich obecność sprawia, iż poddenerwowana wznosi się za pomocą kostura na nogi. Od tej chwili zaopatrzona dwoma rękami w kostur, zwrócona na wprost do intruzów, postanawia ukazać swą gościnę.

Zamaszysty ruch różdżki, która poczyna emanować światłością i po chwili mężczyźni widzą, jak ich kusze pokrywa szron. Przeto broń jest niezdolna do użytku. Ażeby tego było mało, ruchy kosturem nie mają końca, przechodzi on do jednej ręki, zaś druga otacza nasadę za pomocą kolistych ruchów. Idzie dostrzec, jakby kreował się śnieżnobiały płomień.
Kiedy mistyczny twór nabiera pokaźnych rozmiarów, kobieta wysyła go w kierunku grupy towarzyszy. Hunmar zostaje pominięty, gdyż stoi samotnie z przodu.
Posuwisty ruch pocisku jest na tyle szybki, że żaden człek nie pokusiłby się unikać go, wszak mija się to z celem. I jak pierwotnie bełt kroczył w kierunku druidki, ów czas pocisk zmierza na Mordreda, Darianne oraz Valceriona.
Przekonani o klęsce, podróżnicy zamykają oczy szukając ukojenia w nadchodzącym cierpieniu. Ależ co to?! Z podłoża wyrasta tafla płomieni, która swą okazałością neutralizuje lodowy pocisk. Stłumione żywioły tworzą parę wodną, jaka wypełnia pomieszczenie. Kiedy wzniecona woda ponownie ulega skropleniu, uwaga wszystkich sprowadza się na Mordreda. Pierścień mężczyzny mieni się, niczym rubin, by po chwili wyeksponować się na wysokość oczu. Wyglądało to, jakby Mordred nie miał władzy nad ręką i nie wzniósł jej za pomocą własnej woli. Co z tego, jeżeli krwisty pierścień wywołuje drgania ręki, z której poczynają wydobywać się smugi płomieni. Gorące węże trzaskają na boki, a każdy z nich wycelowany w druidkę. Oczywiście czarownica stara się jak może, ażeby usunąć narastający efekt magiczny. Odbija wszystkie uderzenia płomieni, lecz widać, że słabnie pod naporem intensyfikacji ataku. W końcu obija końcówką różdżki o podłoże, w wyniku czego wygenerowana zostaje pokaźna fala wyciszenia. Tłumi ona wszystkie efekty dookoła, jednocześnie sprawiając, iż cała komnata poczyna trząść się na boki.
W gamie wstrząsu oparta o kostur druidka oddycha głęboko. Najwyraźniej jest zmęczona, ale nie na tyle by nie spojrzeć na barbarzyńcę.

Orsula- Duchy Elementów?
Oczy opętuje zaskoczenie. W źrenicy dostrzegasz pustkę oraz prymitywne "To niemożliwe"
Orsula- Salamandra!? Nikt mnie nie powstrzyma!

Po wykrzyczanych słowach ponownie mają miejsce czarujące tańce z udziałem różdżki.
W trakcie tego wystąpienia Darianna zwraca się do człowieka północy.
Darianna- To jest twój czas, zajmij się amuletem, my ją poskromimy.
Nie było czasu na rozmowy, tyle się działo, że żaden umysł nie pojąłby obecnych ekscesów.
Wirująca druidka oddala się od ołtarza, wygląda na to, że krótki rytuał dodaje jej siły.
Wstrząsy w jaskini ustały, ale słychać jak z obcych korytarzy dobiega tupot stóp...
Poza tupotem, wyłącznie Mordred słyszy coś jeszcze. Coś z głębi duszy mówi "posłuż się mną z całych sił, roztopmy to"

MAPA
Spoiler:
Spoiler:

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

90
Spoiler:
Bełt brzdąknął o ścianę sali. Hunmar westchnął ciężko popatrzył w górę a następnie spuścił ciężką głowę. Posuwistym ruchem odrzucił nieprzydatną już kuszę która ślizgając się po posadzce przebyła kilka metrów. Miał ochotę zakląć siarczyście ale zamiast tego przygotował ciało i umysł do odparcia ataku elfki.

Lodowe pociski minęły jednak Krasnoluda zmierzając w kierunku jego towarzyszy i rozbił się o ognistą ścianę która pojawiła się znikąd. Mordred wkroczył do akcji z rozmachem. Rozgorzała walka zarówno fascynująca, piękna jak i przerażająca. Kapłan przez chwilę patrzył zafascynowany po czym otrząsnął i stwierdził, że czas działać. Odtroczył młot od pasa i chwycił go mocno w prawą dłoń.

-Wiedźmo, zajmij się kimś równym sobie.

Przygotowanie czaru nie miało większego sensu. Jego magia ofensywna na te kobiety nie działała i miał nadzieję, że w drugą stronę będzie tak samo. Ruszył na nią z szarzą. Młot uniesiony nad głową oburącz. Gdy znalazł się przy elfce, uderzył z całą siłą. Ale nie prosto na głowę. łukiem na nogi by zwalić ją na ziemię.
Ostatnio zmieniony 23 maja 2015, 20:40 przez Hunmar, łącznie zmieniany 2 razy.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Wróć do „Królewska prowincja”