POST POSTACI
Dandre
Nie trzeba chyba mówić, jak bardzo spodobał mu się uśmiech wykwitający na ustach ciemnookiej wyspiarki. Może i dodałby coś jeszcze, ale ostentacyjne westchnięcie Gil zmusiło go do pełnego oburzenia zerknięcia w jej stronę. Szlachetne, rycerskie wręcz intencje, witane w ten sposób? I to przez osobę najbardziej zmartwioną tajemniczym posągiem? Zaprawdę, człowiek mógł utracić wiarę w swoją brać. Nim zwerbalizował swe rozczarowanie, zza parawanu wytoczył się Folre. Dandre
- Na Bogów, myślałem, że biedaczyna w końcu usnął… – mruknął, obserwując jego chwiejny marsz ku balii. Folre przypominał Dandre jego samego z lat spędzonych na Akademii, kiedy to dopiero poznawał wszelkie swoje granice… I przekraczał je, raz za razem, by później bardzo tego żałować. Pokłosie jednej z bardziej szalonych miejskich eskapad męczyło go po dziś dzień. Boleśnie odczuł, wraz ze swoimi kompanami, że świętowanie przed dyplomem mogło wcale nie być najlepszym pomysłem. Na całe szczęście, z czasem Birianowi udało się dojrzeć i zostać szanowanym członkiem socjety, który z pewnością nie spiłby się jak świnia i wdał w jakąkolwiek bezsensowną bójkę.
Ki czort pokusił elfa do tak bezprecedensowego upodlenia się? Wsadził ręce do balii i taplał się w wodzie jak małe dziecko.
- Oj, wydaje mi się, że w tej chwili najbardziej przydałoby mu się wygodne łóżko… – stwierdził bard, obserwując zdezorientowanego elfa. – … albo wiadro. – idea zabierania go w tej chwili w pobliże jakiegokolwiek zbiornika wody, wydała się Dandre nieco abstrakcyjna. Zaśmiał się cicho, gdy Folre spróbował rozwiać ich wątpliwości. Coś w krótkiej wypowiedzi elfa doskonale rezonowało z wypitym przed chwilą winem.
- Ale czy pływasz bardziej od kłody? – odbił, w chwilę po uwadze Yunany. Ze szczerą ciekawością czekał na odpowiedź, ale zdezorientowane spojrzenie elfa studziło jego entuzjazm i napełniało jego małą duszyczkę smutkiem.
Choć bynajmniej nie był tak pijany, by nie zarejestrować wstającej Gil i poświęcić jej odpowiednią ilość uwagi, w tej chwili był już tak zaaferowany obserwacją Folre, żyjąc nadzieją na uzyskanie odpowiedzi na swoje pytanie, że ledwie musnął kobietę wzrokiem. Biedny elf był jak chodzący trup, ledwo świadom swojego istnienia.
- Jeśli uda się wam przywrócić go dziś do życia… Zaprawdę, napiszę na waszą cześć jakąś balladę. – stwierdził, odchylając się lekko w tył. Odprowadził wzrokiem oddalające się powoli towarzystwo, po czym leniwie oparł brodę na wspartej o krawędź balii ręce i z delikatnym, niewinnym wręcz uśmiechem patrzył na Yunanę. W jego spojrzeniu na nowo budził się ten sam płomień, który kobieta tak ochoczo w nim rozpalała, ale widząc jej… zaskakującą niepewność, postanowił dać jej chwilę, by zdecydowała, czy ciągnąć dalej ich małą grę. Nie mówił, ani nie robił nic, choć już teraz czuł, że głodny był dotyku jej delikatnego ciała.
Uśmiech na ustach barda rozszerzył się, gdy wyspiarka odstawiła wino na bok i zwróciła się w jego stronę, powoli zmniejszając dzielący ich dystans. Patrzył jej w oczy. Zdawało mu się, że tonął w ich głębi i uznał, że tak właśnie powinno być, że do tego musiały być stworzone. Piękne, kuszące, acz nieoczywiste. Nieuchronne. Były jej idealnym wykończeniem.
Cieszył się na jej uśmiech i mruknął cicho, gdy poczuł jej delikatny dotyk. Nie omieszkał się złożyć lekkiego pocałunku na jej dłoni, kiedy tylko znalazła się wystarczająco blisko.
- Z największą przyjemnością.
Spoiler: