Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

2
Sam nie spostrzegł chyba, kiedy przyszło mu się obudzić i przygotować do tego, by rozpocząć dzień. Bo gdy tylko pierwsze promienie słońca wtłoczyły się w okna, on już stał w jednym z nich. Za barierą szkła biała postać rysowała się w ciepłym pomieszczeniu, bladością swą absorbując każdy promień. Nie ważne jednak ile słońca pochłonęłoby jego ciało, to pozostanie takie samo - białe, starzejące się i chore. Starość, to największa chyba zmora tych o wielkich ambicjach. Czas. Czasu mam zbyt mało, by wykonać to, co planowałem. A jedyny sposób jaki znam, by przedłużyć moją młodość, to tylko wykreowanie mojego następcy. Bądź następców. Crucios Turinn musi trwać.

Z przymrużeniem oka dosłownie i przenośnią traktując słońce, które radością powinno napawać każde serce, postanowił się przygotować. Zwierzęta wydały sygnał, by zaczął się poranek, obdarzone tym podarunkiem władzy od bogów. Wtedy też Emperel otworzył swoje oczy, by powitać kolejny dzień ze stonowaną akceptacją i spokojem doprowadzającym go do szału. Jedynie obecność była dla niego uśmiechem. Obecność Hazad, która tak podnosiła go na duchu. No i słońce, które wlewało w jego serce ciepłe promienie, napawając go nadzieją. Nie miał żadnego komentarza, żadnego słowa. Nic, co by powiedział, nie zmieniłoby obecnej sytuacji - co miało być powiedziane, już powiedziane zostało. Musiał iść, a ona musiała zostać. Równie dobrze mógł milczeć, co też i zrobił.

Mięśnie lekko bolały, ale nie tak, jak zazwyczaj - było to odczucie dziwne. Być może ta nadzieja dodała mu trochę siły i pozwoliła na lżejszy sen. Pierwszy długi i spokojny sen od miesięcy. Podróż w nieznane. Dawno nie podróżował. W sumie większość swego życia spędził albo w niewoli, albo w dobrze znanych komnatach Crucios Turinn. A teraz miał się pożegnać z czymś tak mu znanym, tak bliskim i bezpiecznym. Tutaj jest ciepło. Jest dużo wina, jedzenia. Są tu jego dzieci, jego kochanka. Tutaj jest niemalże wszystko, co oznacza dla niego Dom, czy chociażby jego samego. Bez Wieży nie jest Panem na Wieży.

Czas odegrać kolejną rolę w tej sztuce rzucił do siebie z przekąsem, głaszcząc swoje ego z miłym uśmiechem, kołysząc lekko ciało swojego syna, które włożył do kawałka materiału, który zawiesił na ramieniu tak, by miał w razie potrzeby wolne ręce. Było mu ciepło - ubrany w czarne spodnie, które zwykł nosić po domu i swoją wyjściową, czystą, białą szatę prezentował się tak dobrze, jak tylko potrafił. Za mało. Nie zakładał futra. Narzucił natomiast na siebie wspomnienie swojego starego, wojennego pancerza, którego używał przed nastaniem w jego życiu bieli i złota. Wspomnienie, bo wydawał się teraz jakiś inny, mniej do niego pasujący. Pozostawał jednak ochroną, której Emperel nie chciał się pozbywać. Nie założył natomiast futra - mogłoby go niepotrzebnie obciążać i być fe podczas podróży. Księga na łańcuchu przy pasie, do której dołączone zostały czyste kartki papieru oprawione w skórzany notes oraz ołówek, a po drugiej stronie pasa jego długi nóż. Na dłoni lewej jeden pierścień o czerwonym oku, na prawej o białym oku. Karwasze, nałożone na szatę, wyglądały bardziej jak ozdoba, niż element pancerza. Ostatnim westchnięciem wessał swobodnie powietrze ze swojej komnaty, po czym zakrył Emperela, stając się Czarownikiem Bez Twarzy, a jego pomarańczowe oczy przyciemnione zostały przez otwory w masce.

- A więc chodźmy - krótko powitał kompanię zebraną w salonie, zamaskowany, wyszykowany, z dzieckiem schowanym w materiale na piersi. Był teraz pewny siebie i zdeterminowany. Nie było już w nim strachu czy niepewności. Nie teraz. Wystarczyło po prostu iść i zrobić to, co trzeba zrobić. Nie będzie niespodzianek. Po prostu przeczyta tą stronę w spokoju, zapominając, że sam ją zapisał dzień wcześniej. Sam sobie to wszystko ułożył. W progu jednak zatrzymał się. Może to gdzieś zapiszę? A może ktoś opowie kiedyś taką opowieść? Stał tak kilka długich sekund przy wejściu do tunelu, którym wędrował Serpico.

- W tym miejscu - zaczął niepewnie, zdejmując na chwilę maskę, by przerwać narastające napięcie powiązane z jego pauzą. W jego dłoni zapłonęła pochodnia, której płomień odbijał się w srebrnej koronie, która pojawiła się na jego głowie - W tym miejscu kończy się pewien etap. Przygotowywaliśmy się do tego bardzo długo, a jeszcze dłużej to planowaliśmy. Niedawno oficjalnie rozpoczęliśmy działania przeciwko tej krainie i tym, którzy zakuwają ją w łańcuchy. Teraz nastaje trzecia faza, gdzie to my przyjdziemy do nich, a nie oni do nas. Nie trzeba się już będzie obawiać łowców, którzy przepędzili nas tak daleko od Salu i Morlis. Z naszymi kolejnymi krokami kończy się era Ula. Nastaje nowa era. Era półkrwi. Nasza era - z tymi słowami uśmiechnął się do swoich dwóch podopiecznych, a na Serpico spojrzał z uznaniem, po czym radośnie skrył swoją twarz w odmętach podziemi, kryjąc się także za zasłoną maski. Crucios Turinn było wiele lat moim Domem. Lecz to nie tu się urodziłem. Ciekawe, jak teraz wyglądają stare strony.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

3
Ruchoma ściana - teraz niezdolna do samodzielnego poruszania - stała otworem. Telano jako pierwszy przemaszerował przez ciemną wnękę w murze, dobrze znając już zimno rozciągającego się za nią tunelu. Igor udał się tam zaraz po nim, nie patrząc za siebie i ocierając się brzuchem o zdobioną mchem powierzchnię. Następnie to Emperel przemknął na drugą stronę, ostrożnie stawiając kroki na podmokniętej posadzce. Pochód zwieńczał Serpico.

Staruch oparł się o kamienne drzwi i szepnął parę niezrozumiałych słów, napierając jednocześnie mocą swego pokracznego ciała na zablokowane drzwi. Czarny Mag wraz z diabelstwami spoglądał na starania brodatego starca. Przez moment mogło się zdawać, że jego trud nie jest w stanie zamknąć potężnych wrót. Telano parsknął cicho śmiechem, ale już w chwilę potem musiał zaprzestać rechotu. Przesuwna ściana zawarła się za wędrowcami z trzaskiem. W podziemiach rozbrzmiał grzechot wciąż sprawnego mechanizmu oraz dźwięk kamienia szorującego po skale. W kazamatach nagle zrobiło się jakoby jeszcze ciemniej...

- No, sanaesh, teraz można ruszać dalej - odezwał się do białowłosego, a oddech miał nierówny jak po przebieżce. Czaromiot rozpoznał w nim pracę swoich własnych płuc, choć teraz rzeźwiące powietrze kazamatów napełniało jego pierś bez problemów. Emperel dawno już nie czuł się tak dobrze, ażeby pozwolić sobie na głębokie westchnięcia. A jednak, widząc strudzonego maga, westchnął mimochodem.

Żaden nie potrzebował dużo czasu, ażeby oswoić się z pomroką, która naprawdę gęstą warstwą powlekała zakamarki podziemnego świata. Od stóp dało się odczuć mroźną aurę uderzającą z twardego podłoża. Kanciaste kamienie wiszące pod sklepieniem i po bokach ścian groźnie wysuwały swe ostre krawędzie w stronę podróżników. Emperel musiał zważać na brzdąca zawiniętego w płachtę pod ramieniem. Droga okazała się wcale szeroka. Z łatwością można by przejechać po niej wozem abo konno - jednak ciemność oraz przeszkody w postaci głazów, pojawiające się na trakcie co parę kroków, skutecznie negowały sposobność stosowania tych udogodnień. Dlatego też kompania z Crucios Turinn skazana została na podróżowane pieszo i bezkresne wsłuchiwanie się w miarowe uderzanie podeszew butów.

Cienie oderwane od murów jak pasma babiego lata otaczały postać czarnookiego Telano. Nagromadzenie mroczności - potęgowane poświatą pochodni - okazało się w kazamatach ogromne. Zastępca Emperela czuł się tu bardzo swobodnie i pewnie. To samo można powiedzieć o Serpico. Dziad nie po raz pierwszy przecież przemierzał te mroźne korytarze. Dla niego każda następna staja zdawała się znajoma. A każda niespodziewana odnoga - spodziewana.

- Opowiedz mi o swoim mistrzu - Serpico znalazł się obok czaromiota. - Mam ci pomóc, więc muszę wiedzieć z kim obcuję.


/post nie trzyma poziomu poprzednich, bo po dwutygodniowej przerwie od pisania muszę się na nowo wkręcić w sadzenie odpisów; gomene/

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

4
Lekko zdziwiony, ale i wielce zaciekawiony wpływał w ciemne odmęty tunelu prowadzącego spod Crucios Turinn. Nigdy wcześniej tu nie byłem, a to przecież jak rzut kamieniem od mojej Wieży. Ciekawe, czy w poprzednich wiekach poprzedni Włodarze przedzierali się tędy do Salu, by spacerować wśród mieszkańców. Kolejne ziarno w machinie terroru zakiełkowało w głowie Emperela. Strach spłynie na równi z krwią pomysł ten wykrzywił jego twarz w niewidocznym dla starca uśmiechu. Chociaż odsunął maskę, by lepiej mu się oddychało, to i tak był mało widoczny w tym świetle. Jego zdanie ciągle się zmieniało i nie do końca był pewny, co robić - aby zostać Królem Północy, musi mieć Królestwo i poddanych. Kim więc będzie rządzić? Nie demonami. Crucios Turinn to zbyt mało jak na Króla przystało. A co z Salu i jego okolicami? Może albo zniszczyć je w pył, albo zniszczyć samego Rybaka, rządząc miastem w imieniu Tego w Koronie z Jelenich Rogów i Usala.

- Mój drogi Serpico. Rozumiem, że obaj jesteśmy starzy i schorowani, więc możemy mieć problemy z pamięcią, ale ktoś naszego pokroju, który niejedną księgę przeczytał, powinien pamiętać, co się do niego mówi - zmusił się do przyjaznego tonu, chociaż lekko zniechęciło go to pytanie, na które już wcześniej odpowiadał. Jaki on jest? Jak tata. Jak mama. Jak brat. Jak wszystko, co nas otacza. Nie, taka odpowiedź nie będzie satysfakcjonowała Serpico. On chciał konkretów. On chce dowiedzieć się jak najwięcej. On służy Usalowi. Gramy dla innych bogów na tej szachownicy. Dokąd będziemy mogli współpracować? Do którego momentu nie skrzyżują się nasze drogi?

- Ten w Koronie z Jelenich Rogów jest jak połączenie wielu. Ma cechy różnych zwierząt. Bywa dziki i chaotyczny, jak ja, ale i spokojny i kalkulujący. Mniej jak ja. Jest przebiegły jak wąż, wściekły jak rozjuszony niedźwiedź, a jego czyny lecą niczym na skrzydłach orła. Trudno go opisać. Ja lubię określenie Wielkiego Lalkarza. Jest on bowiem mniej silny, niż Ci wielcy bogowie - tutaj nacisk położył na to, by wyśmiać lekko te imiona, chociaż skupiał się tutaj raczej na Sakirze i innych bogach, których tak wszyscy czczą - na przykład Ula w Salu - Małymi dotknięciami i pociągnięciami sznurka sprawia, że świat się zmienia. On nie włada armiami Zakonu, czy całym ludem orczym na południu, jak niektórzy. On sprawia, że do kielicha wleje się trucizna. Sprawia, że serce Paladyna zaczyna wątpić. To on jest tym, który sprawia, że małe, niby nieistotne szczegóły i symbole sprawiają, że świat zmienia się z chwili na chwilę, czego rezultaty można poznać nawet lata później. Ja sam nie jestem specjalistą z jego dziedziny, ale pokazywał mi co nieco. To, co i ja chciałbym stworzyć - zamarzył się na dłuższą chwilę, wyobrażając sobie swoją prawdopodobną przyszłość, lecz nie chcąc, by Serpico wszedł mu w słowo, zbudził się jakby nagle, by kontynuować swoją wzniosłą przemowę. Którąś już z kolei - Pokazywał mi to kiedyś. Szczyt wzgórza, na którym wśród wysokich drzew płonęły ogniska, wznosząc się świetlistymi łunami ku niebu. Wśród obozowisk, tańców i harcy pląsały wilkołaki i włochate stwory, wyjąc ku księżycowi w białej poświacie. Wiedźmy nago kołysały biodrami, a wszelakiej maści czaromioty piły i wznosiły swoje okrzyki wśród mas swoich sług. Pieśni wibrowały hipnotyzując umysł, pełne dzikości i ogromnego pragnienia tego, co nieznane - bowiem język którym się posługiwali, jedynie do demonicznego był podobny. Było tam tyle istot, których zidentyfikować nie potrafię, że pokazuje to prawdziwe piękno tego planu. Może nas, ludzi Półkrwi jest mniej, niż normalnych, codziennych mieszkańców Herbii, ale razem jesteśmy siłą nie do zatrzymania. Zróżnicowaną, dopasowaną i dopełniającą się wzajemnie. Ja na razie mam Crucios Turinn. Mam diabelstwa, mam dwóch nekromantów. Czekam, aż przybędą następni. Północ upadnie, lecz potem powstanie w blasku nowego istnienia. Mam nadzieję, że kiedy wojna się skończy, Usal i Ten w Koronie z Jelenich Rogów będą mogli żyć w zgodzie. Oraz my, bo nawet Cię polubiłem, nie tylko ze względu, że jako chyba jedyny człowiek na ziemi dyszysz bardziej niż ja - zaśmiał się na koniec Emperel dziwnym, trochę piskliwym parsknięciem i z uśmiechem maszerował dalej, rzucając co jakiś czas spojrzeniami po Telano i Igorze. Dobre dzieci. Może się uda dać Wam trochę zabawy po drodze.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

5
Różnica pomiędzy ciemnością podziemi oraz jasnością słonecznego dnia zdaje się zasadnicza - a jednak wciąż pozostaje tak trudna do opisania. W pomroce nic nie widać, a światło boleśnie razi po oczach. Mroczność dzieci napawa strachem, zwiastuje noc, podczas gdy słoneczne promienie wołają na dnienie i zachęcają bachory do zabawy. Ale co jest istotą tej zależności? Tego, jednakowoż, nie wie żaden uczony. Są na Herbii stworzenia, które zawieszone pozostają na cienkim sznurze - na granicy odgraniczającej mrok od światła. Emperel, stercząc wśród szarości, nosi w sobie oba te - jakże różne - elementy. Raz czerń bierze nad jego osobowością górę, a raz białość odnosi przewagę. Dusza jak sadza otoczona białą skórą. Wahania dla czarowników, których moc urosła do niebezpiecznego poziomu, są codziennością. Pan Wieży waha się więc nieustannie, od ciemności po jasność, często zwalczając niepewności.

Obecnie, wraz ze swą kompanią, Czarny Mag niepewnie kroczy przez cienie kazamatów. Jego słowa, pędząc echem po kamiennych ścianach, zanurzają się w porastającym je mchu i cichną w jego brudnej zieloności. Zdania ważne, bo mówiące o Tym w Koronie z Jelenich Rogów, dość głośno rozbrzmiewają w odosobnionej grocie. Obecność dwu diabelstw oraz dwu czaromiotów napełnia tunel pod górą odgłosem kroków i rozmów, szuraniem butów i chrzęstem ubrań. Serpico śmiechem, wcale nie zmuszonym, reaguje na dowcip białowłosego. Żartowanie ze starości sprawia mu radość, jakoby wcale nie dostrzegał swoich zmarszczek, wątrobowych plam na rękach oraz dręczącego kaszlu spowodowanego suchotą. Telano w akompaniamencie Igora również parska wesołością.

- Drogi Emperelu - komentuje czarodziej. - To porównywanie twojego pana do zwierząt śmierdzi mi naleciałościami druidzkiego gaworzenia. No, ale alegoriami to operować umiesz, nie ma co. Zdaje mi się, że dobrze rozumiem, co chciałeś powiedzieć. Taa, pewnie, że rozumiem. Nie spodziewałem się po prostu, że właśnie tak to się przedstawia. Widzisz - dodaje po momencie pauzowania - Usal działa wcale podobnie, chociaż bardziej bezpośrednio. Panu memu całe stworzenie oddaje szacunek, bo całe stworzenie wie, że to właśnie od będzie nań czekał na końcu. No, ten, po śmierci. Twój bożek pociąga za sznureczki, które mój pan odcina. A potem marionetki zakopuje się pod ziemią, spala abo zjada. Różnie to bywa - Serpico chrzaka i spluwa na zimną posadzkę. - Usala nie obchodzi to, co dzieje się tu, na świecie, za życia. Bo jego domeną jest to, co dzieje się już po życiu. Ale mnie akurat interesuje doczesność i herbiowy padół, bo stało się tak, że zmuszony zostałem do chodzenia po nim. Mam zamiar jeszcze trochę pożyć, chociaż wiem, że staruch ze mnie. A skoro tak, to pragnę, żeby dobrze mi się tutaj wiodło. Chcę doczekać śmierci tu, w Salu. Tam się urodziłem i tam zemrę. Ale sam wiesz, sanaesh, że w Porcie źle się dzieje. Ponieważ Usal nie pomoże mi zaprowadzić porządku w mieście, ale nagrodzi mnie dopiero w zaświatach, to muszę szukać wsparcia gdzie indzie. No, na przykład u ciebie...

Monolog starego nieco się przeciągał. Diabelstwa przez większość czasu jego trwania maszerowały po cichu - dopiero pod koniec nawiązała się między nimi szeptana rozmowa. Emperel za to bez przerwy koncentrował się na spowiedzi czarownika. Jego uwaga została zresztą nagrodzona, bo dowiedział się sporo o osobie swego towarzysza. Następstwem gadania Serpico okazał się moment bezwzględnego bezgłosu. Żaden z podróżników się nie odezwał. Nie dlatego, że mowa maga obrosła patosem, którego chciano przerwać. Ot - nagle zdało się, że na razie nikt nie ma nic do powiedzenia. W nowo powstałej ciszy rozległ się niespodziewanie dźwięk. Trzask, w zasadzie. Staruszek się zatrzymał. Podobnie zresztą zadziałał Telano, ostrzeżony ruchem głowy przez Igora. Emperel również musiał zwolnić kroku. Odgłos ten, tak charakterystyczny dla wędrowców, w ciemności tunelów został jakoś zdeformowany.

- Co to? - Dziad zerknął na czarnookiego, którego wzrok przenikał pomrokę.

- Nie wiem, to za zakrętem - zaszeptał czart będący czartem jeno w połowie.

- Palenisko tak trzaska - mówi Igor prawie nie ruszając zdeformowanymi ustami. - Na pewno.

Od zakrętu oddzielało ich nie więcej niż parę metrów. Teza, że to ognisko daje z siebie takie brzmienie, okazała się ponad rozum niepewna, ponieważ na ziemi nie dało się dostrzec smug światła. Za kantem zakrętu czaić się może trzaskające niebezpieczeństwo lub obozowisko - świętość dla wędrowców. Serpico wciąż wlepiał oczy w Telano, a Igor z kolei postępował podobnie z Emperelem. Prawdopodobnie to właśnie do niego - do Czarnego Maga - należeć będzie ustalenie dalszego postępowania.

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

6
- Nie pierdol głupot - skwitował, krzywiąc się tylko lekko, bo spojrzenie kierował przed siebie, jakby spodziewając się za każdym zakrętem znaleźć wyjście z tunelu - świetlisty otwór, który wydali ich gdzieś przy Salu. Bożek. Bożek. Ale wybaczmy mu, Panie. Jest nam potrzebny. Jak już nie będzie, to go nie zabiję. Zbytnio jest mi sympatyczny. Ale twarz to obiję. Albo i lepiej, Igorowi powiem. Podczas gdy on jest ciałem jak potężny pień, to ja jak gałązka. Zbyt słaby, uginający się od wiatru życia. Bożek. Też mi coś. Bożek. Jak on śmie. Bożek. Wybaczmy mu. Co za penis. Wydął usta do przodu, a gniew zaczął wlewać się do jego umysłu, zaćmiewając lekko umysł. Tym bardziej irytował go fakt, że Serpico próbuje nadawać Usalowi większą siłę, niż ten na prawdę miał. Prawda to, Śmierć zawsze czeka gdzieś na końcu drogi. Ciekawe, co by powiedział na to, że jestem jednym z niewielu, którzy akurat Śmierć oszukali. Sam nie wiedział, jak tego dokonał. Też do końca nie pamiętał teraz, sam nie wiedząc czemu, jak to było z tym jelenim rogiem. Z tą miską. Z muchami i w ogóle z tą dziwną sprawą, gdy umarł.

- A kto umarł, ten nie żyje - przemówił w końcu, jakby nabijając się ze swoich myśli. Jak na martwego, miał całkiem dobre poczucie humoru. Ależ jestem zabawny - To niech go nie obchodzi. Możemy więc uznać, że za życia to Pan w Koronie z Jelenich Rogów sprawuje pieczę nad tą misją. Nie pozwolę Wam zabrać laur. Zabrać nam naszego zwycięstwa. A po śmierci, to sobie myśl, co chcesz. Ja wiem, co się ze mną stanie. A raczej się domyślam, co inne może być od Twojego wyobrażenia - tak, zupełnie inne. Wolał jednak już dać się pod opiekę Usalowi, niż trafić do Lustra, które pokazywał mu Pan. Tam podobnież było strasznie, a Emperel bał się miejsc, które napawały go lękiem, a nie spazmami rozkoszy i euforią. A to napawało go lękiem jeszcze bardziej. Stary dziad irytuje mnie coraz bardziej. Ugh. Ale niech będzie. Niech mu będzie, że przyznam mu rację. Nie wierzę mu jednak Panie, o nie. Nie wiem, jakie są Wasze relacje, ale pstryknij Usala w nos, bo swoich sługusów coś rozpuścił. Nie to co Ty, Panie Świata, stworzycielu Rasy Doskonałej. My jesteśmy skromni, tak, mój Panie. Skromni.

- Więc jesteśmy pobratymcami. Też pochodzę z Salu. Tyle tylko, że ja szybciej wybyłem. Za czasów, gdy bicze częściej smagały, a ognie częściej przypalały skórę. Za dziecka jeszcze, gdy więzili mnie i mnie podobnych w obozach pracy. Wtedy jeszcze uważałem się za Salura, dopóki prawie nie zginąłem, żyjąc w momencie, kiedy któryś raz z kolei powinienem zginąć. Jak sam widzisz, Ten w Koronie z Jelenich Rogów nie chce mnie tak szybko puścić do Twojego Pana - wyszczerzył zęby, licząc na to, że oświetli go płomień z pochodni. Maski nie zakładał - chciał, by oddychało mu się swobodnie, bo chociaż był tutaj przeciąg, to na pewno na powierzchni było lepiej. Bardziej rześko, świeżo.

- Gdy zdobędziemy Salu, Usal będzie mi przyjacielem, nie Panem. Pamiętaj więc o tym. I ja nie wymagam od wyznawców Usala i tych, co się nawrócą tego, by służyli jak niewolnicy. Niech jedynie pokłonią czoło przed potęgą mojego Pana i uznają go za boga równego Usalowi. Pewnie się nie dogadamy, ale przynajmniej Ula się wykluczy z tego wesołego grona - zachichotał dziecięcym sposobem sobie odpowiednim Emperel, sycząc na koniec niczym wąż, bo słowa te jakby zbyt dzikie były na język człowieczy, a demonicznego wolał używać do bardziej wystawnych rozmów. Jak na przykład te z Dziećmi. O gwałceniu niewolnic, czy nowym zebraniu ziemniaków po zimie.

Gdy nadszedł zakręt, Czarny Mag zatrzymał się, by spojrzeć w ciemność. Sam jednak nie widział zbyt dużo, a zapewne światło pochodni już teraz zaalarmowało wartowników. Mimo to, chciał zaryzykować, że mają jeszcze trochę czasu. Może ogień nie był na tyle mocny, by tak daleko sięgał, liżąc te zimne kamienie, w których zostali zamknięci. Czas rozprostować umysł. Pochyliwszy się w kierunku swoich towarzyszy, nakazał palcem, by byli cicho. Podał pochodnię Igorowi. Wyciągnął powoli dłonie do Telano, uśmiechając się, po czym ułożył je na skroniach. Aknologia. Różnica polegała na tym, że nie raz próbował tego na czarnookim. Chociaż dużo trenowali, nie doszli do momentu, w którym czar przebiegał jak gdyby był najłatwiejszy do nauczenia. Powinno to skutkować tym, że jak wcześniej, Telano pozwala na złamanie barier. Opanowanie tego, by te bariery ominąć, jest na razie za daleko poza zasięgiem zarówno dla Emperela, jak i Telano. Spokojnie. Opanuj ból. Zero bólu. Zero stresu. Celowo nie dotykając żadnych ze strun, nie próbował nawet magicznie poprawiać sytuacji rozmowy. Zero zaufania do kogokolwiek poza Igorem i mną. Pójdź, spójrz, co to. Ja tuż za Tobą. Zostaw cienie. Zostaw cienie dla Igora. Niech będzie bezpieczny. Emperel nie wchodził dalej.

Rzucając zaklęcie tarczy gestem ręki powstrzymał Igora i Serpico, spojrzenie swoje dłużej zatrzymując na tym pierwszym. Ruszając do przodu zatrzymał się blisko zakrętu, by swoją barierą otoczyć również i Telano. Planem było we dwójkę minąć zakręt - Czarny Mag zapewniał ochronę, a Czarnooki spojrzenie przez ciemność.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

7
Choć na blade jak u trupa usta Serpico cisnęło się parę zdań, które starzec koniecznie pragnął powiedzieć białowłosemu prosto w twarz, obrzucanie się śmieciem musiało zostać odroczone w czasie. Od razu dało się poznać, że obaj magowie wiedzą to doskonale, jako że obaj jednocześnie i bezzwłocznie zaprzestali konwersowania w obliczu ewentualnego niebezpieczeństwa. Emperel - tak dla pewności - za pomocą gestu nakazał jeszcze kolegom zachować ciszę. Igor na rozkaz zawarł swą dziwnie prezentującą się mordę, choć akurat chciał rzec do swego pana jakieś mało ważne słowo. Pokornie odebrał gorejącą słabo pochodnię. Podobnie działania powzięła pozostała para wędrowców. Serpico wsparł ręce o biodra i zamarł w takiej pozie, nic więcej nie mówiąc. Telano natomiast, widząc dłonie Czarnego Maga zmierzające w jego stronę, dał krok do przodu, pomagając czaromiotowi w miotaniu czarem Aknologii. Palce zamaskowanego znalazły się na skroniach czarnookiego i nagle zaczęła się dziać magia. Uczeń Emperela bez oporów zezwalał mu na penetrowanie zakamarków swojego jestestwa. Dziwne, męczące uczucie posiadania drugiej obecności wewnątrz siebie znał bardzo dobrze - a to za sprawą sporadycznego, choć skutecznego ćwiczenia tej sztuczki pod wodzą swego mentora. Trenowanie dawało teraz owoce. Czarowane połączenie okazało się dość mocne i nierozchwiane, stworzona przez białowłosego więź trwała w posłuszeństwie do czasu, aż ten sam ją zerwał. Na sam koniec Telano przekazał Emperelowi słabą wiązkę skupienia, potwierdzając w ten sposób zrozumienie wiadomości. Czarom nie nastał jednak jeszcze kres. Czarny Mag naprędce dotknął rękoma barków, splatając ramiona na skos, podobnie trochę do starego Serpico, a potem wepchnąć nieco mocy w czar Similium Przestrzennego. Powietrze dookoła czarownika zadrżało i trochę zmętniało, otaczając jego oraz Telano kloszem skondensowanej energii. Diabelstwo, widząc, że bańka jest już gotowa, ściągnęło do siebie chmurę gęstego cienia, a potem pchnęło ją naprzód - tworząc za zakrętem kotarę utkaną z pasemek ciemności. Telano przemaszerował przez tę zasłonę jak aktor wchodzący właśnie na scenę, a Emperel wisiał mu na plecach, krocząc w krok za nim.

Wzrok czarnookiego przedzierał się przez pomrokę bez trudności. Kamienna droga za załomem nieco się rozszerzała, przechodząc w pieczarę abo grotę. Pod upstrzoną skałami ścianą siedziała skulona postać, będąca wzrostu dorosłego człowieka i w karku szeroka podobnie do tegoż. Diabelstwa nie zadziwiła sama obecność tego jegomościa w podziemiach Crucius Turinn - ale za to kolor jego ciała, ubranego w porwaną szmatę, owszem. Postać siedząca z kolanami podwiniętymi pod brodę miała szarawą skórę oraz białawe brwi, natomiast jego czacha zaskakiwała brakiem włosów. Oraz ostrością uszu. Jednak coś jeszcze, oprócz tego, jak nieznajoma osoba się prezentowała, wprawiało Telano w niedowierzanie. Przed mężem - bo akurat jego płeć okazała się łatwa do odgadnięcia - płonęło na twardej ziemi ognisko. Ale ognisko to nie dawało z siebie ani gorąca, ani światła, ani nawet zapachu tak charakterystycznego dla zwęglającego się drewna. Brunatne i granatowe płomienie buchające w okręgu z kamieni powstały chyba z powietrza. Lub może z czarów. Czarny Mag w istocie czuł gdzieś przed sobą ślad nieznanego rodzaju magii - unoszącą się gdzieś z przodu pozostałość po wezwanej zawczasu mocy. Telano również miał to nieciekawe wrażenie, ale wiedział, że powiadomienie Emperela nie ma sensu. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego pan podziela te doznania.

Istota siedząca obok paleniska podniosła głowę z kolan i niespodzianie przesunęła ją w lewo - spoglądając wprost na parę czaromiotów. Czarnooki, jako że dostrzegł ten gest w mroku, dał krok za siebie, chcąc pewnie odsunąć się poza pole widzenia nieznajomego. Wtem dziwna postać przestała siedzieć i zaczęła sterczeć. Choć jeno Telano posiadał wzrok ze zdolnościami do rozświetlania ciemności, to nie on jeden miał w towarzystwie sprawne ucho. Emperela, Serpico oraz Igora Stwórca również obradował słuchem - a skoro tak, to również do nich dotarła nuta głosu znajdującego się w ciemnościach faceta. Głosu okropnego jak pordzewiała stal abo pokruszona porcelana. I równie słabego. Ten właśnie głos powiedział trudnym do zrozumienia wspólnym:

- Nie chowajcie się... - przez echo słów przebrzmiał ciężki oddech jegomościa. - Wiem, że tam jesteście...

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

8
Ale mu powiedziałem przemknęło przez myśl uśmiechniętemu Czarnemu Magowi, gdy ze swoim ulubionym synem przekraczał róg korytarza. Trochę jakby ze strachu - nie o siebie, to z pewnością, chwycił za swą pierś. Przejechał dłonią po schowanym ciele martwego dziecka. Gdy tylko Twe serce zabije, to Ty staniesz się moim ulubieńcem. Prawdziwy syn. Z tą myślą przekroczył granicę tego, co niewidoczne tuż za skrętem. Widząc postać, Emperel nie tyle, co się przestraszył, co zdziwił niesłychanie. Co na wszystkie ze Śmierci? Wpatrując się w postać widział to, czego nie rozumiał do końca. Domyślając się mógł tylko zgadywać, że owa osoba, ów mężczyzna, jest diabelstwem, albo jakimś spaczonym połączeniem elfa z czymś innym, ale na myśl przychodziły mu tylko demony, bo innych połączeń wiele nie widział. Poza wizjami. Więc na własne oczy interpretował to, co było teraz przed nim.

Elf? Diabelstwo? Mutant jaki bądź inny mieszaniec. Lecz ogień ten, który sprezentował, był dla Czarnego Maga niesłychaną zagadką. On sam władał płomieniami i czuł się ich Panem, władcą, który panuje nad sytuacją. Lecz takie płomienie były dla niego nieznane i to chyba go przerażało w tej sytuacji najbardziej. Magia i czary. Dziedzina magii, której nie znał. Magia, której nigdy nie widział, o której nigdy nie czytał i o której nigdy nie usłyszał. A widział przecież tyle rodzajów magii. W obozach dla diabelstw jego koledzy i koleżanki byli w stanie zmieniać swoje ciała, władać żywiołami magicznymi, rzucać skomplikowane zaklęcia. Niektórzy z nich zapowiadali się na bardziej utalentowanych niż on sam - byliby wspaniałymi magami i druhami w jego misji. Teraz prawdopodobnie wszyscy nie żyją, zarżnięci przez Salurów. To jednak było co innego - ogień nie dający ani światła, ani ciepła. To przeczyło wszelkim prawom tego świata. Jego płomienie, czy nawet Magia Grawitacji opierały się na zasadach i prawach, które z dawna zostały określone. To jednak nie pasowało do niczego.

- Ah. Ktoś z dobrym okiem. Witam Cię, nieznajomy. W podróży nie spodziewaliśmy się nikogo spotkać. Nazywają mnie Czarownikiem Bez Twarzy. Nie jest to miejsce zbyt ponure, by w nim obozować? - rozejrzał się po grocie Emperel, udając lekkie zdziwienie, chociaż starał się mówić tonem spokojnym i radosnym. Nie chciał ryzykować potyczki z kimś, kto może okazać się dużo silniejszy od niego. Musiał najpierw zrozumieć jego intencje, a jeśli się uda, to i naturę magiczną.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

9
Po zobaczeniu dziwnego jegomościa pośród mroku, Emperel zareagował w sposób godzien nagradzanego dobrą posadą uczonego, poddając sterczącą naprzeciwko postać naukowej ocenie oraz osądowi zbudowanemu na bazie własnego doświadczenia. Rozważania Czarnego Maga na temat ciemnoskórego stwora, przechodząc od mutantów do demonów, skoncentrowały się w pewnym momencie nie na ostrouchej osobie - która sama w sobie zdawała się ciekawym przedmiotem do obserwowania - ale na nienaturalnie zachowującym się ognisku. Powstałe z ciemnoniebieskiego płomienia palenisko zostało ustawione na kamiennej posadzce i spełniało swą rolę mimo panującego w kazamacie zaduchu. Czarownik Bez Twarzy od dawien dawna oddawał się studiowaniu struktur czarów i poznał przez to wiele rodzajów magii. Jednakowoż, moc odpowiedzialna za to anormalne palenisko pozostawała dla niego nieodgadniona. Porzucając podstawowe prawa, które Emperel uznawał za fundamentalne dla działania herbiowego świata, czarowane ognie napawały go niepokojem. Telano, zresztą, odczuwał podobne zaniepokojenie, choć zdawał się nieco dokładniej rozumieć naturę dziwnego widowiska. Mimo to, nie powiedział swemu mentorowi o wnioskach, które poznał pod postacią blasków świadomości oraz wspomnień z jednego z posiedzeń w wieżowym księgozbiorze.

Chcąc zachować początkową neutralność oraz nie sprowokować nieznajomego do ataku, Czarny Mag postarał się o radosne i dość swobodne prowadzenie rozmowy. Martwiąc się o bezpieczeństwo i zatrważając niepoznaną wciąż naturą magii ewentualnego przeciwnika, zachował zimną krew. Stosując swoje mierne zdolności aktorskie, Emperel w improwizowanej grze słów oraz gestów próbował przekonać gołogłowego jegomościa o nieszkodliwości swoich zamiarów. Jednak włodarz na Crucios Turinn nie mógł wziąć pod uwagę tego, że stojąca daleko przed nim osoba szczerze nienawidzi powierzchniowców. Nie mógł - bo nie wiedział. Choć nic w jego ruchach nie ujawniało sposobienia się do ataku, to jednak odpowiedź mieszkańca podziemia jednoznacznie poświadczała o jego niechęci. Zamaskowanemu magowi trudno będzie znaleźć w nim kuma.

- To nie moje oko jest dobre, ashator, ale wasze są do niczego. To nie jest miejsce dla was, zakochane w słońcu śmiecie.

Ashator - białowłosy nie znał jego znaczenia, ale miał przeczucie, że stanowi ono odwrotność słowa sanaesh.

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

10
Pomarańczowe, ogniste oczy próbowały przeniknąć ogromną ciemność, ale niewiele to w sumie dawało. Zmarszczył bardziej twarz i przymknął powieki, nerwowo próbując wyczuć swoją wolą to, kto siedzi przed nim. Nie było zbyt dużych rezultatów, ale Emperel i tak próbował użyć swojej pierwotnej siły i intelektu, by sięgnąć niewidzialnymi rękami i wydrzeć z nieznajomego wszystkie informacje. Jego słowa były bardzo problematyczne i zagrażające ich wyprawie - były także niezwykle irytujące. To chuj. Chwila zwątpienia zakradła się do serca Czarnego Maga tylko na jeden moment - tyle tylko potrzebował, by upewnić się, że czuje wokół siebie własną energię bariery Similium Przestrzennego. Energia pulsowała wielokrotnie w każdej sekundzie. Miliony drobinek magicznych zapewniały mu ochronę. Czy to jednak powstrzyma magię, której nie znam? Tak, na pewno powstrzyma. To przecież jego zaklęcie, a nikt podczas jego życia nie złamał żadnego z jego zaklęć. Prawie zawsze wygrywał. I to zawsze było za mało dla Rogatego Pana. Teraz miał szanse, by wygrać w wielkim stylu - wygrać bitwę, która cokolwiek znaczy. Nie mógł przecież zginąć w tunelach, jak jakiś szczur czy kret. Był Włodarzem Crucios Turinn.

Chociaż nie mógł nic powiedzieć od razu, to po chwili wymusił swoje usta do odpowiedzi, przyjmując ton rozgniewany, ale tylko przelotnie. Można by to nazwać tonem, którego używa się by robić burę komuś bliskiemu, nie obcemu. Była tam nutka przyjaźni, ale tylko jedna, pojedyncza, bez ogonka - No, no! Śmiecia bym Ci jeszcze wybaczył, bo nie znamy się wprawdzie, więc każdy może mieć inne o spotkaniu tym zdanie, sanaesh. Jednak zakochani w słońcu? Myślisz, że Ty jeden masz prawo do życia w ciemnościach? Mym domem są podziemia i lochy, gdzie żyję w blasku świec, nie słońca. Moje oczy są do niczego, więc i w słońcu i w pełnych ciemnościach mało widzę. Więc wypraszam sobie z tym słońcem. Jeżeli jednak tak stawiasz sprawę to dobrze, nie zamienimy więcej ani słowa, skoro chcesz nienawidzić każdego, kto nie żyje aż w takich ciemnościach. My tymczasem idziemy na powierzchnię, zabijać zakochanych w słońcu śmieci, przepuść nas zatem i tu się rozstańmy - powiedział Emperel z wyrzutem i wyprostował się dumnie, zastanawiając, czy Serpico słyszał całą tą rozmowę. Niewątpliwie. Teraz jednak pozostawał fakt tego, czy ten jegomość o ciemnej skórze słyszał Serpico oraz Igora. Jeżeli tak, to mogliby się teraz pokazać, ale jeśli nie, to może i lepiej. Jeżeli dojdzie do walki, mogą oni zaskoczyć nieznajomego i tutaj stanowić przewagę. Był to istotny czynnik. On jest silny. I dumny. Tylko silni są tak dumni i szukający kłopotów. Coś sprawia, że jest rozgniewany. Jest tu sam, opuszczony. Kto go zranił bądź opuścił? Jest kimś wartościowym. Warto by było wcielić również jego do mojej małej armii. A jeśli nie, to się go zabije, albo zignoruje.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

11
Ponieważ próba normalnego rozpoznania sterczącego w cieniu stwora nie zdała się na wiele, Emperel zechciał spróbować zgoła innego - nienormalnego - sposobu. Zamiast polegać na wzroku abo słuchu, czaromiot skoncentrował swe zdolności poznawcze na sterowaniu mocą. Poprzez celowe wzmożenie reagowania na obecną w otoczeniu magię oraz zestrojenie się ze strukturą czarów płonącego dziwnie paleniska, białowłosemu udało się częściowo poznać zarówno naturę zimnego ognia oraz czającego się w pomroce ostrouchego jegomościa. Zaskoczeniem dla Emperela okazało się to, że moc, którą jeszcze parę sekund temu uważał za obcą i niepoznaną - po przeprowadzeniu rekonesansu - nabrała bardzo znajomego charakteru. Przed Czarownikiem Bez Twarzy stało, pozostając poza zasięgiem cienia stworzonego przez Telano, dość potężne nagromadzenie demonicznego misterium. Choć moc ciemnoskórego zdawała się nie przekraczać poziomu osiągniętego przez pana Crucios Turinn, to sporządzona przez niego ocena - lakoniczna i raczej powierzchowna - nie zapewniała mu stuprocentowej pewności. Patrząc na oponenta przez załamujące się w powietrzu, zagęszczone cząsteczki, tworzące razem barierę Similium Przestrzennego, czarnoksiężnik odczuwał również inne źródła czarów. Moc czarnookiego rozlewała się obok niego jak ogromna plama atramentu na kartce papieru. Za plecami Emperel dostrzegał obecność Serpico - jego magia nie odróżniała się bardzo od tego, co prezentował sobą mieszkaniec kazamatów, jednak znacznie przerastała go potencjałem. Czaromiot w masce dostał to, czego oczekiwał. Po skończeniu rozpoznania jego organizm oraz magiczne usposobienie na powrót osłabło, powracając do normalnego stanu. Mag zorientował się, że stał w bezruchu przez jakąś minutę. Obserwacja nie kosztowała go więc mnóstwa czasu, ale dała doraźne konsekwencje. Teraz - skoro poznał się na naturze magii mrocznego osobnika - Emperel mógł zebrać owoce swego trudu. Jego spectrum działań zostało poszerzone.

Desperacja włodarza na Wieży dotarła do tego punktu, że zaczął on zestawiać się w porównaniach ze szczurami. Biorąc pod uwagę casus - ciemną grotę, nieznane stworzenie, martwe dziecko otoczone prześcieradłem oraz widmo zagrożenia - nie można mu się wcale dziwić. Obecność trzech stronników z pewnością podnosiła białowłosego na duchu, co nie przeszkadzało mu wcale w snuciu własnego opowiadania, działaniu na własną rękę oraz w doskonaleniu zdolności aktorskich. Scenka odegrana przed butną postacią ostroucha, uposażona w odpowiednio dawkowane emocje i rozważnie dobierane słowa, nie mogła przejść bez echa. I nie chodzi wcale o echo zdań uderzające o kamienne powierzchnie ścian w podziemiach. Przemowa Emperela nie mogła zostać przecież pominięta.

- Prawo do życia w ciemnościach? - Zawarczał ostrouch. - Nie żartuj sobie ze mnie. Chodzi o to, że nie mam prawa do życia na powierzchni. To prawo zostało mi odebrane dawno, dawno temu. Chcesz mnie przekonać do tego, że powinienem cię szanować, bo przez starość psuje ci się wzrok? Dobre sobie - wrzasnął prawie. - Świece, słońce, jedno i to samo, bo daje światło. Poznałem już ludzi podobnych do ciebie, czarowniku. Jesteś poza światami, nie należysz ani do powierzchni, ani do podziemia. Pod tą maską nie masz pewnie twarzy.

Stworzenie uśmiechnęło się, ale czaromiot tego nie dostrzegł.

- Niesiesz ze sobą śmierć - powiedział po przerwie, ale Emperelowi nie udało się pojąć czy chodzi o jego wojenne planowanie, czy może o wiszące na temblaku dziecko. - To, co dzieje się na powierzchni, nie ma ze mną nic wspólnego. To nie moja broszka. Pokaż mi zatem jeden powód, dla którego mam zainteresować się twoim marszem do Salu. Pokaż mi go, a przepuszczę cię przez swoje ziemie i nie oddam na pastwę Usala. Kto wie, może nawet udzielę ci wsparcia. Każda martwa kupa światłolubego śmiecia napawa mnie radością...

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

12
Emperel chciał prawie wyciągnąć dłonie przed siebie, by przygarnąć gromadzącą się z przodu ciepłą, demoniczną moc. Głaskać ją i formować w kulę, cieszyć się nią i radować każdą sekundą mocy demonów, którą przecież tak dobrze znał. Czyżby kolejny z braci? Jego nie wypada zabijać. To sprzeczne z moim programem politycznym. Zagryzł lekko wargę, nie wiedząc dokładnie, co ma począć, bo rozterka zapanowała w jego sercu z każdą kolejną chwilą i każdym kolejnym słowem nieznajomego. Był silny, dumny i przepełniony gniewem - w sam raz niemal na idealnego rojalistę i bojownika w szeregach nowej armii, którą Emperel od niedawna zaczął skutecznie budować. Młode diabelstwa najlepiej się do tego nadawały - na tyle jednak stare, by pamiętać prześladowania sprzed jakichś dwudziestu, trzydziestu lat. Wtedy to chyba najsilniejsze były ruchy przeciwko diabelstwom, a obozy pracy były obecne w wielu dolinach, pełne płaczących, cierpiących, niewinnych dzieci, torturowanych i zabijanych tylko ze względu na pochodzenie. Chyba nigdy Czarny Mag nie zapomni tych chwil, gdy musiał patrzeć na cierpienie Hazad, która była pierwszą z wielu, którzy za nim potem poszli. Nie mógł ich teraz zawieść. Ten tutaj zaś był więc kolejnym ogniwem w łańcuchu do spętania i uwięzienia świata. Jego gniew nie był jednak skierowany ku Salurom, ale ogólnie ku ludziom i istotom powierzchni. Słuchał więc.

Słowa jednak były ostre i pełne trucizny, wywołując na twarzy Emperela spazm bólu, ukryty za maską. A to kurwa cham. Pomyślał sobie przez chwilę, a kulminacyjny moment jego rozmyślań zaświtał pewną myślą nad jego dłonią, jakby ciągnąc tam jego wzrok. Demoniczna magia. Sporo jej. Dużo magii. Magii śmierci. To ta sama magia, którą włada Serpico, albo bardzo podobna, należąca więc gdzieś do domen Usala. Warto by było go zabić i wchłonąć całą jego energię do pierścieni. Użyłbym jej dobrze.

- Zacznijmy od tego, kim jestem - rzekł teraz Emperel, bardziej twardo i gniewnie, bo przestawało mu się to podobać, a jego cierpliwość się kończyła. Niemniej, starał się jeszcze opanować, wymuszając lekko uśmiech, by oszukać samego siebie - Jestem czarownikiem, to prawda. Wyczułem Twoją moc, więc i Ty zapewne wyczułeś moją. Wiesz zatem, kim mogę być i kim jestem. Mówisz, że to prawo zostało Ci odebrane. Jeżeli nie przez bogów, lub z Twojej woli, to nie widzę przeszkód, bym to prawo złamał i karał tych, co Ciebie i innych mnie podobnych jakieś prawa nakazywali. Nie powinieneś mnie więc szanować, bo jestem starszy, lecz powinieneś mnie szanować, bo jestem silniejszy. Jestem silniejszy, ale i wierny tym, co są inni od ogółu - powiedział Czarny Mag, nie puszczając swoich barków, ale gotów był w każdej chwili swoimi rękoma w powietrzu kreślić gesty, by wykrzesać ogień tak jasny i tak mocny, by ten pół zapewne elf, syn demona i elfki, jeżeli dobrze zgadywał, oślepił go na całe życie i pozostawił ślepym nawet w ciemnościach. Nie chodziło jednak o to, że obawiał się ataku rozmówcy. Obawiał się tego, że nie wytrzyma bycia spokojnym tak długo, by nikogo nie zaatakować.

- Niosę ze sobą śmierć. W wielu tego pojęciach. Powinieneś mnie więc szanować także i na wzgląd tego. Wydaje mi się, że to solidne argumenty i powody, byś przepuścił mnie i moich towarzyszy dalej, a także podążył za mną, by na ruinach Północy zbudować nowy porządek. Jeżeli jednak mało Ci słów, to dodam coś o Usalu, o którym prawisz. Jest ze mną jego wierny sługa, czarownik, jak i ja, będący mi przewodnikiem, a Salu będzie w naszych rękach, gdy je zdobędziemy. Moje i jego. Mojego pana, Tego w Koronie z Jelenich Rogów i jego pana, Usala. Więc jeżeli to Ci nie wystarcza, po prostu zejdź z drogi i uznajmy, że tej rozmowy nie było, bo dość już czasu zajęło mi to wszystko, a mój syn musi jak najszybciej ponownie żyć, by nie było za późno. Serpico! Igorze! Chodźcie. Jest bezpiecznie - podkreślił na sam koniec i oblizał wargi, spinając się do przyjęcia na tarczę całego tego magicznego impetu, który szykował się po drugiej stronie dialogu - od diabelstwa, które żyło w ciemnościach. Syn Usala, bądź któregoś z jego sługusów. Matka elfka. Co jednak spowodowało, że tak polubił ciemność i znienawidził słońce? I co niby go skłoni, by znów je zobaczyć, skoro oferuje mi swoją pomoc? Nie wiedział, jak postąpi dalej ów jegomość, ale wiedział, jak on postąpi. Ten w Koronie z Jelenich Rogów musiał dostać swoją zapłatę. Śmierć pobratymca byłaby jednak bolesna. Nawet, gdyby zaczerwieniła wszystkie klejnoty w naszyjnikach ze zbrojowni.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

13
Paskudne przeczucie - jak natrętna mucha - wędrowało za Emperelem od pewnego czasu. Niedostrzegalne w mrokach podziemnego świata, ukazało się jego pomarańczowym oczom dopiero teraz, oblane przez blask zimnego i nieświecącego paleniska. Stercząca z przodu ostroucha postać, wrzeszcząca oraz otoczona demoniczną mocą, stała się niespodziewanie uosobieniem tego zaniepokojenia. To nie dziecięca obawa przed ciemnością tak bardzo wwiercała mu się w podświadomość. To nie strach przed śmiercią abo cierpieniem kazał mu mieć się na baczności - w końcu doświadczał obu i żadne z nich nie zdołało go jeszcze pokonać. Co więc napawało Czarnego Maga przerażeniem? Przerwanie zapoczątkowanego przez Tego w Koronie korowodu? Niedokończenie powierzonego zadania? Brak czasu na spełnienie owego? A może utrata nadziei i bezsilność, przecząca jego przekonaniu o własnej potędze? Cokolwiek schowało się na dnie spaczonego ducha Emperela - opanowało jego jestestwo i sterczało obok ogniska przeczącego prawom tego świata.

- Beznadzieja - powiedział ostrouch, a jego głos nagle znów zdał się opanowany. - Nie jesteś w stanie dotrzeć tam, gdzie cię niesie przeznaczenie. Chcesz karać i jednocześnie nie stać się katem. Zrozum wreszcie, że to działa na prawach, które są niezmienne. Bogowie stwarzają nasz świat i oczekują posłuchu. Jak nie chcesz grać pod ich nutę, to zrzucają cię pod ziemię i każą pożerać kamienie. Dlatego siedzę tutaj samojeden i gromadzę demoniczną moc. To dobrze, że ją czujesz. Nie da się nie czuć, skoro jest wszędzie ponad nami. Wraz z wodą przetacza się po skałach i skrapla na ścianach. Ja jestem zbieraczem - stwór wskazał palcem na granatowe płomienie. - To niedużo, ale powinno się nadać. Powinno zetrzeć was na proch. Ciebie wraz z resztą twoich marionetek. Przepraszam, sanaesh, ale twoje przeznaczenie urwie się tu i teraz. Nie zapraszałem cię przecież do swojego domu...

Czaromiot gotował się na to od dawna - oczekiwał i spodziewał się ataku. Nie zważając na to, nakazał Serpico oraz Igorowi porzucić schronienie za rogiem. Zapewniał ich, że rozmowa przebiega dobrze, że jest już bezpiecznie. Kłamstwo okazało się - na szczęście dla niego - niebrzemienne w skutkach. Staruch pokazał się za barierą z cienia akurat w momencie pierwszego uderzenia. Demoniczna aura, obecna naprzeciwko, znienacka rozwiała się i przestała szumieć. Emperel miał wrażenie, że została przez kogoś zassana. Strumień powietrza zmieszanego z mrokiem poleciał w ich stronę rozganiając zebrane przez Telano cienie w perz. Magów oraz diabelstwa ogarnęła kurzawa. Similium Przestrzenne nie zareagowało, ponieważ utworzona przez czarnookiego zasłona wzięła na siebie całość ciosu. Roztańczone cienie jak podarta szmata poleciały na posadzkę. Igor stał przed Serpico, osłaniając starca swą posturą. Jemu niestraszna zawierucha - nawet taka nadnaturalna. Starzec czekał aż ostrouch przestanie atakować i szeptał pod nosem słowa jakiegoś czaru. Pan na Wieży nie dostrzegł tego, ale doskonale odczuwał zimną aurę po swojej prawej. Ona musiała należeć do siwobrodego.

Stworzenie - obecne obok ogromnego teraz paleniska - stało w prostej pozie i machało ramieniem jak oszalałe. Czarowana przez nie demoniczna burza uderzała po murach kazamatów i przewalała się z trzeszczeniem po kamiennej powale. Grota zatrzęsła się i wiatr ustał - tak nagle jak nagle z nieba spada grom lub umiera trafiona przezeń osoba. Emperelowi udało się nie stracić równowagi podczas opierania się podmuchom. Telano nie miał tego szczęścia, dlatego leżał obecnie na plecach i próbował nieporadnie stanąć na nogach. Przez otwory w masce czaromiot widział jak jego przeciwnik upada na kolana i przeistacza się w spazmach. Przemiana trwała parę sekund, ale towarzyszący temu obraz Czarny Mag zapamięta na zawsze. Koszmarna kreatura stała się teraz jego wrogiem - przeszkodą na drodze do stworzenia lepszego świata.
Spoiler:

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

14
Blade palce bolały go, gdy zacisnął pięści, starając się rozwinąć przed sobą parasol ciemności. Zmrużywszy czarne jak noc oczy wpatrywał się coraz to dokładniej w postać przed nim, chociaż sprawiało mu to trudności - pomimo swojego wzroku to i tak nie mógł widzieć w całkowitych ciemnościach tak, jak za dnia. Pozostawała też kwestia tego dziwnego, zimnego ogniska, które napawało go strachem. Czuł ten strach w powietrzu - może i Emperel się bał? Nie, nie przesadzajmy. On nie boi się walk magicznych, przecież każdą wygrywał. Zabił poprzedniego Czarownika Bez Twarzy, który był przecież tak silny. Telano nie do końca rozumiał to, co wokół niego się działo, więc ściągając twarz w gniewnym grymasie próbował zgadnąć, co tak na prawdę się dzieje i co ma się wydarzyć. Z jednej strony zazdrościł Emperelowi, że gra on tutaj pierwsze skrzypce i zna każdy następny krok w tej rozmowie, ale z drugiej strony uznał, że wiedza ta zbytnio by go niepokoiła. I słusznie. Cienie, które splątał w wielu warkoczach i pękach teraz zostały rozbite z jakże prostą łatwością. Co za siła. Przerażony cofnął się o krok i spojrzał na plecy swojego Mistrza. On się nie bał, więc i Telano nie mógł się bać. Emperel przecież nie mógł przegrać. Nie teraz i na pewno nie tutaj. Jak mam jednak walczyć ciemnością z czystym mrokiem i powietrzem, gdy nie ma tutaj zbytnio światła?

- Igorze, bliżej ze światłem - krzyknął do swojego przybranego brata i szczerząc groźnie zęby w niemej groźbie wyszeptał tak, że nie było tego słychać - Nie zawiodę Cię, ojcze - wyrzuciwszy dłonie do przodu uznał, że to jedyny sposób, by wspomóc Emperela w tej walce. Musiał przecież coś zrobić - nie mógł ryzykować tego, by przegrali tą walkę przed prawdziwą wojną. Tyle razy płakałem w ciemnościach, będąc złym na siebie za to kim jestem i jak jestem słaby. Tyle razy marzyłem o tym, by stać się prawdziwym magiem, a on mi w tym pomagał. Nie mogę go zawieść. Nie mogę zawieść siebie. Jeżeli tutaj polegniemy, to całe nasze życia, całe te przygotowania. Wszystko pójdzie na marne. Nie mogę na to pozwolić. Telano pomyślał szybko, jakie zaklęcie, jaki czar, jaka umiejętność może mu teraz dopomóc. Czym jestem ja i moja magia? Magia Cieni, tak bym mógł ją nazwać. Ogień symbolizuje ambicje i kreowanie, tworzenie czegoś nowego, wdrapywanie się na szczyt. Woda, pozbawiona formy, luźna i gotowa do kształtowania. Energia. To jestem ja i moja magia. Przypominając sobie wszystkie te późne wieczory i nudne, chłodne dni, które spędził na wertowaniu jakże wielu ksiąg w bibliotece, by chociaż poznać tą wiedzę, którą Emperel zgłębił, zrozumiał, czym tak na prawdę jest. Czym powinien i czym może być. Był ogniem kreowania i ambicji. Był wodą gotową do przelania w formę. Był energią ukrytą w ciemnościach. Wytężając swoją magiczną moc, zrozumiał, że zebranie cieni nie wystarczy. Musiał ich pobrać jak najwięcej - chwytając umysłem kolejne połacie ciemnego korytarzu próbował ściągnąć głodnymi kęsami każdą ciemność mogącą być poruszoną. Dużo nadziei miał w cieniu, jaki rozpościerał się od pochodni trzymanej przez Igora. Nie ma cienia bez światła. To ja jestem prawdziwym cieniem, nie on. Chcąc jak najwięcej wykrzesać, próbował skraść cały cień, jaki mógł, by posłać go w źródło, jak mu się wydawało, większości obecnych problemów. Skoro był ogniem i wodą, ognisko nie powinno sprawić mu problemów. Skupiając na tym swoją wolę, spróbował uderzyć z jak największym impetem w zimne płomienie, by własną energią odciąć ich przepływ do przeciwnika, oraz by negować ją, bądź zaabsorbować, gdyby negacja nie przynosiła rezultatów. Żywioły były po jego stronie.
Obrazek
- Nie masz racji - wykrzyczał gardłowo barwnym tonem Emperel, niemalże od razu, a jego pomarańczowe oczy zaiskrzyły się gniewem, gdy zacisnął blade palce na swoich barkach. Pokładał duże nadzieje w swojej obronie magicznej. Otworzył usta tak szeroko, że aż zabolały go szczęki, gdy nienaturalnym uśmiechem rozwierał usta maksymalnie, a z gardła dobiegł krótki rechot, będący podsumowaniem wszystkich słów przeciwnika - Czarny Mag wrócił! Dynastia Włodarzy znów będzie rządziła, tak jak nakazano dawno temu. Właśnie z bogów przykazania. Właśnie z przykazania Tego w Koronie z Jelenich Rogów i Usala. Nasze miejsce nie jest w ciemnych tunelach, gdzie żreć można jedynie kamienie. Nasze miejsce jest tam, gdzie siedzą królowie. To my będziemy rządzić, właśnie w imieniu bogów, Ty pierdolony padalcu. Twoje nędzne ognisko jest niczym w porównaniu z tym, czym obdarzył mnie Ten w Koronie z Jelenich Rogów. On podarował mi wzrok. Pokazał mi wizje i obrazy, a ja mam zamiar je zweryfikować. Mam zamiar zbudować nowy świat na ruinach starego. Z nowym porządkiem, gdzie ludzie będą na prawdę królami, a towarzyszyć im będą nasi bogowie, nie Ci, którzy narzucają im władzę. Nie demony, które straszą ich wizją niewolnictwa. My! My będziemy rządzić! Mówisz o bogach, a tak na prawdę dbasz tylko o siebie, im zawadzając. Nie jesteś godzien ich posłuchu, nędzna glisto tej ziemi. Nie jesteś nawet w połowie tak im bliski jak my wszyscy tutaj. Zgiń tutaj zatem! Chodźcie, przyjaciele! Pokażmy mu prawdziwą siłę tych, których upodobali sobie bogowie. Pokażmy im połączoną siłę Tego w Koronie z Jelenich Rogów i Usala, dając początek nowej sile! Nowej potędze! Haha! Taaak! - łzy podniecenia zalśniły wykrzywioną w uśmiechu twarz Czarownika, gdy przemawiał, a ciało jego dygotało od napływających emocji. Co za cham! Jak on śmie! Myśli, że ma deficyt na przyjaźń bogów? Pokażę mu całą naszą moc, mój Panie. A przynajmniej ten skrawek, którym mnie obdarzyłeś. Jestem ogniem, powietrzem, wodą, ziemią i energią. Jestem światem śmiertelników, gdzie bogowie mają swój teatr. To jest moja rola, a ten akt skończy się śmiercią. Częściowo tracąc nad sobą panowanie pomyślał prędko nad planem - przeciwnik dysponował źródłem energii, które będzie parło na nich cały czas, uderzając kolejnymi wichurami demonicznej mocy. Najlepszym wyjściem było je zneutralizować, ale jak, skoro cały czas następuje na nich atak, a Similium mogło okazać się jedynym wyjściem, by ich wszystkich ochronić. Jak na razie trwało i trwać będzie, dopóki Emperel będzie miał swoje siły. On także miał swoje źródła - Krwawe Oczy, które miał na sobie, z pewnością dodadzą mu wystarczająco dużo wigoru. Muszą wystarczyć. Nawet jeśli obrona wyczerpie całe magiczne zasoby, to muszę to przetrzymać i ochronić nas wszystkich przed tym bluźniercą. Trzęsąc się Czarny Mag postanowił, że postawi wszystko na swoją barierę ochronną, by za jej pomocą bronić siebie i swoją drużynę. Rzucał wyzwanie próby sił z przeciwnikiem - jego moc, kontra moc nieznajomego. Obrona zazwyczaj kosztuje mniej, niż atak, kiedy mowa o zaklęciach, więc być może to wystarczy. Emperel chciał także coś przetestować, bazując na tym, co uważał za swoją magię. Był silnym magiem, ale jego przeciwnik mógł okazać się silniejszy - w takim wypadku pozostawało tylko bazować na umiejętnościach i strategii. Widzi dobrze w ciemnościach. Nienawidzi światła. Zamykając oczy dla lepszego skupienia skierował głowę w kierunku prawym, do Igora, po czym wyszeptał - Przybądź światło na me wezwanie - próbując swoją wolą wzbudzić w ogniu swojego ducha, pełnego uczuć i emocji, chciał przelać gniew i ogniste myśli w pochodnię swojego syna, by wydłużyć płomieniem i sprawić, by było go więcej, by stał się po prostu dłuższy i wprowadził do tunelu więcej światła. Oślepiającego, niemalże dziennego światła. Nie był pewien, z czym walczył i obawiał się nie tego, lecz niewiedzy. Nie mógł jednak pozwolić, by stwór im zagroził. Nie mojej rodzinie.
Obrazek
Igor rozumiał więcej, niż Telano. Może i więcej, niż sam Emperel. Nie tyle z gniewem, co z akceptacją spoglądał na wroga. Dla niego wszystko było jasne i klarowne - miał przed sobą przeciwnika, który był silny magicznie i zagrażał jemu oraz wszystkim tutaj zebranym. Jeżeli chcieli przeżyć, to musieli zabić tą istotę i pozbyć się jej demonicznej obecności z tego miejsca. On zaś czuł, że może się tym razem przydać. Bo chociaż zawierucha uderzała energią magiczną po ścianach i magicznych barierach, to on tak bardzo tego nie czuł. Zgryzł bardziej zęby, przypatrując się poczwarze. Ma skóra nie jest tak twarda jak Bogana, ale nie jest mi groźna byle zawierucha. Nawet magiczna. Spojrzał na swoje stopy, widząc także elementy rynsztunku i pancerz. Trzymając w lewej dłoni pochodnię zastanowił się, jak by postąpił dobry dowódca. Nie czas na dowodzenie. Czas na działanie. Wyjmując miecz z pochwy obrócił go w prawej dłoni zataczając w powietrzu kilka kół. Czując dziwne drgania w lewej ręce zauważył, że ogień pochodni dziwnie skacze, wcale nie z powodu całego tego wiatru. Coś innego skłaniało go ku temu, by tańczył - Zabijmy to - zgodził się ze słowami Emperela i po prostu machnął pochodnią przed sobą, by oświetlić to, co było przed nim. Trzymając miecz w pogotowiu przeszedł bliżej, do bariery Similium, która chroniła ich przed zaklęciami potwora. Magia. Magia stworzyła mnie. To chyba odpowiednia pora. Igor spiął wszystkie swoje mięśnie, pchając magiczną moc swojej rasy w zdeformowane kończyny. Odetchnął głębiej, rozbudziwszy serce do szybszego pracowania i dysząc pompował magię w swoje ciało. Robił to przecież nie raz - jego mocą było jego własne ciało. Tak jak Bogan był kamieniem, tak też Igor był kilkoma żywiołami. Nigdy nie miał talentu do wiedzy i zaklęć, dlatego używał magii do tego, co potrafił - do walki fizycznej. Do rąbania mieczem. Do wytrwania magicznej zawieruchy. Chcąc, by jego skóra była bardziej twarda i odporna, patrzył w kierunku żywiołu ziemi, gdzie prosty umysł spotykał się z twardą niezłomnością. By jego ciało było silniejsze i szybsze, próbował spoglądać tam, gdzie powinien w nim tlić się nikły ogień, by napędził serce, organy i mięśnie. Tam też i chciał, by ogień spotkał się z energią. Jestem wojownikiem. Wojownikiem Emperela. Skoro chce, by martwe dziecko ożyło, pomogę mu spełnić to marzenie. Tak, był wojownikiem. Igor był właśnie tym - stworzonym być może z jakiegoś planu wytrwałym, elitarnym żołnierzem, najlepszym w jakiejkolwiek armii, którą widziała Północ. Siła, szybkość i wytrzymałość. Nie wiedząc, jak bardzo mocna jest zawierucha szybkim ruchem schował miecz, chwycił za ciężki nóż do rzucania i zamachnąwszy się wyrzucił go w kierunku ciemnego stwora, celując w środek klatki piersiowej, byle by go trafić i przebić się prymitywną, czystą, fizyczną siłą przez magiczne podmuchy. Wyciągnąwszy miecz zamachał raz jeszcze światłem pochodni, po czym ryzykownie postąpił krok do przodu, stawiając stopę poza ochronną barierą, czając się do skoku, o ile uzna, że przezwycięży falę uderzeń i będzie w stanie wbić swoje ostrze w plugawe cielsko.
Zwykł być Rodowitym Sępem, Chciwym ścierwem zachodu, Niehonorową plagą zdrady, Zdrajcą narodów, Szacunek monetą wyrabiającym, Niemiłym wszelkim cnotom, Zniesławionym imieniem, Parszywym Kłamcą, Jadowitym Mówcą i Obrazą dla domeny króla
Obrazek

Re: [Stalowy Klif] Tunel pod Crucios Turinn

15
Przewaga liczebna była oczywista. Czterech na jednego? Nawet siłacz dupa kiedy wrogów kupa. A jednak długouchy z premedytacją wszczął walkę i nie zamierzał się poddawać. Może za bardzo wierzył we własne siły? Może był zaślepiony gniewem i nienawiścią wobec zakłócających jego spokój "zakochanych w słońcu"? A może po prostu był silniejszy niż wskazywałaby na to jego cielesna powłoka.

Poczwara w którą przeistoczył się elf wysyłała w stronę grupy coraz to nowe fale demonicznej energii. Z każdym jej podmuchem ognisko przygasało nieco by zaraz ponownie buchnąć niebieskim żarem. W tunelu było ciasno. Stanowczo zbyt ciasno by cztery osoby mogły stać w jednym rzędzie toteż Serpico ustawił się zaraz za Emperelem i mruczał jakąś niezrozumiałą modlitwę. Telano natomiast skupił się na źródle mocy elfa. Wysłał swoją moc w kierunku niebieskiego płomienia próbując ją zatrzymać, przygasić, zamknąć pod kloszem. W skupieniu, z zamkniętymi oczami formował niewidzialną kopułę wokół paleniska. Niebieski ogień jednak był rozszalały i co rusz znajdował jej niedoskonałości, trawił ją to z jednej to z drugiej strony. Walka z wiatrakami. Jeśli nie da się go zablokować ani przygasić to spróbuję go zaabsorbować. Diabelstwo wyciągnęło ręce przed siebie próbując zespolić swój wewnętrzny puls z rezonansem ognia. Udało się! Telano chłonął, ogień coraz bardziej przygasał, a impet mocy elfiej poczwary malał. Jednak każde naczynie ma swoją pojemność a każda próba zignorowania tego faktu może skończyć się tragicznie. Teleno chłonął moc ogniska. Czuł, że ta go przepełnia, ale chłonął dalej. Nie chciał zawieść swojego mistrza. Był jednak jeszcze za słaby.

Diabelstwo otworzyło usta ale zamiast krzyku wydobyło się z nich niebieskie światło. Oczy straciły swój kolor przypominając teraz dwa szafiry umieszczone w czaszce. Z koniuszków rozstawionych palców, spod paznokci... Energia uchodziła którędy tylko mogła. Telano w spazmie rzucił się na najbliższą ścianę po czym osunął się zemdlony. Wtedy wybuchło światło.

Pochodnia którą trzymał Igor rozżarzyła się blaskiem którego mury tego tunelu nie widziały jeszcze nigdy. Poczwara odruchowo zakryła dłońmi głowę zaprzestając miotania energią. Moment ten Igor wykorzystał idealnie miotając nożem. Ostra broń wbiła się aż po samą rękojeść w prawą pierś przeciwnika przebijając skórę i mięśnie, haracząc żebra. Elf osunął się na ziemię łapiąc ze świstem powietrze. Po walce, można by powiedzieć. Ale niebieski ogień nadal się tlił.

Elf nie poddaje się dopóki w jego klatce piersiowej kołacze się serce. Zagarnął w siebie resztkę żaru i trzymając ręce na podłodze wysyczał zaklęcie. Przez ściany wokół grupy przeszedł wstrząs. Niczym fala przez spokojną taflę jeziora. Strop nad grupą pękł a wokół nich zatańczyła lawina głazów i pyłu.
Spoiler:
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wolne Księstwo Petram”