Spoiler:
Spoiler:
Spoiler:
Wieża Crucios Turinn obecnie: Wolne Księstwo Petram.
W tym czasie Czarownik Bez Twarzy wraz ze swoją rodziną rozbudował siedzibę. Na tle głównej strzelistej wieży jawił się potężny magazyn, kilka chat, drewnianych zabudowań i zagród, ale również rozciągał się potężny barak i niewielka dwupiętrowa wieża, która kończyła się punktem obserwacyjnym. Zorganizowano tutaj gospodarstwa, a diabelstwa prowadziły zwykłe życie, które mogło do złudzenia przypominać wiejską rutynę. Zajmowano się zwierzętami, które wyprowadzano na pobliskie pastwisko. Tam również prowadzono uprawy, ponieważ najbliższa okolica wieży była jałowa. Wszystko za sprawą potężnego zaklęcia ochronnego, które wysysało siłę z ziemi. Ostałe się samotne drzewo wydawało się powykręcane w przerażający sposób i zupełnie obnażone z liści. Pobliska kopania jednak nie została wykorzystywana przez diabelstwa, gdyż obawiano się ataku ze strony ludzi. Najdalej wyruszano spod siedziby pod las, gdzie zaopatrywano się w drewno i mięso z polowań. Większości to sielankowe życie nie przeszkadzało pod osłoną Ojca, ale byli również tacy, którzy czuli się oszukiwani i więzieni. Donoszono o tym zarządcy, który odczuwał narastającą złość. Poświęcił im tyle miłości, tyle czasu i własnego wysiłku, aby oni podważali jego dobroć wobec rodziny. Byli po prostu niewdzięczni. Z jednej strony winno się ich ukarać, aby pokazać, że nie będzie tolerował takiego dwulicowego zachowania- buntowania innych, a zarazem czerpania z jego łaski. Z drugiej strony zbyt agresywna reakcja i pokazanie swojej siły, mogłoby przynieść zupełnie odwrotne skutki. Przestraszyłby ich i utwierdził w przekonaniu, że jest surowym, a nawet okrutnym.
W otaczających ich gospodarstwach hodowano rogacze i wieprze, które zaopatrywały mieszkańców nie tylko w mięso, ale również produkty pochodne. Niektóre diabelstwa zajmowały się pozyskiwaniem mleka i wyrabianiem z niego sera i masła. Inni zaś wypasali je na rozległych spokojnych polanach. Przetrwał nawet kurnik, który zaopatrywał mieszkańców w jaja i pióra. Stworzyli tutaj małą bezpieczną enklawę, w której byli samowystarczalni. Gdyby było ich jeszcze więcej powstałaby tu nawet mała osada. Teraz jednak większość nowych zajmowała barak przedzielony na dwie części, a każda z nich była przeznaczona dla osobników przeciwnej płci. Nie były to warunki niezwykle wygodne, ale wszyscy zdążyli się do tego przyzwyczaić. Prycze były wygodne i każdy posiadał swoją własną zamykaną skrzynię na rzeczy. Nie przypominało to zupełnie warunków z czasów przymusowej pracy w kopalniach. Taka tłoczność na jednej przestrzeni jednak przynosiła nieraz różne sprzeczki i kłótnie. Dochodziło tutaj nawet niekiedy do rękoczynów. Wszystko jednak było rozwiązywane dość szybko, choć wzajemne niesnaski przynosiły kolejne spięcia.
W cieniu wieży należącej do Czarownika Bez Twarzy stała jej siostra, jedynie dwupiętrowa o szerokim tarasie obserwacyjnym, na którym zawsze ktoś stał. Jedna wskazana danego dnia osoba miała oko na całą okolicę, aby w razie czego zawiadomić o niebezpieczeństwie. Demony od długiego czasu omijały ten teren. Przypuszczano, że działo się tak za sprawą magicznej osnowy. Prędzej na pobliską polanę zbiegały się stada drapieżników, które polowały na ich bydło. Ostatniego czasu wzmożona obserwacja była wynikiem konfliktu z baronem, który z pewnością szykował jakiś atak na ich schronienie. Poza tym w wieży znajdowały się lochy, w których przebywało kilkanaście osób porwanych z pobliskiej wioski kilka miesięcy temu. O dziwo nie mieli tak strasznych warunków, jak można byłoby się spodziewać. Nie spali na zimnej posadzce lecz na siennikach. Karmiono ich codziennie. Nie bito, ani nie poniżano. Niektórzy z nich snuli wizję, że są pasione przez właścicieli jak trzoda chlewna, aby później ich zjedzono. Było to oczywiście kuriozalne, a zarazem przerażające, jak zwykli prości ludzie wyobrażali sobie diabelstwa. Najdziwniejszym było jednak zobaczenie wśród nich wolnych ludzi, którzy tworzyli wraz z odmieńcami wspólną komunę. Nie było ich wielu bo jedynie siedmiu. Ale widok kobiet i mężczyzn bez domieszki demonicznej krwi, pracujących na polu wraz z diabelstwami było intrygujące. Uciekli oni ze swoich zniszczonych domostw po ataku istot z innego wymiaru i schronili się w wieży czarownika. Poza nimi mieszkało tu w sumie 36 diabelstw.
Wszystko zaczęło się od Emperela i posłusznym mu dziewięciu diabelstwom, choć historia tego miejsca sięgała już wiele lat wcześniej, ku poprzedniemu władcy wieży. Tylko cel prowadzenia tego przybytku różnił się znacznie między dwoma gospodarzami. Pierwszy właściciel chciał wykorzystać bękarckie pomioty jako źródło swojej mocy. Zresztą każdy jego następca. Dopiero ówczesny Czarownik Bez Twarzy ma z goła inne motywy. Teraz niewielka zbieranina półkrwi demonów oraz wolnych ludzi tworzyła jedną wspólnotę, która chciała zapewnić sobie bezpieczne schronienie. Wszystko pod czujnym okiem Ojca.
Spoiler: