Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

16
Gładkie czoło dziewczyny zmarszczyło się lekko w zdziwieniu. Eli'sittihe zerknęła na Felivrina, nie do końca chyba rozumiejąc, co ten miał na myśli i co zamierza. Nie zapytała jednak już o nic.

— Dziękuję. — Westchnęła, siląc się, by odwzajemnić uśmiech. — Przemyślę to wszystko, co pan powiedział. Dziękuję, panie profesorze. Do widzenia.

Młoda elfka sięgnęła po pozostawione na stole kwiaty swoimi smukłymi dłońmi – dłońmi które same do kwiatów były podobne – po czym skinęła głową w geście pożegnania i wyszła, po cichu zamykając jeszcze za sobą drzwi.

Felivrin pozostał w pokoju sam ze swoimi myślami, te zaś, zważywszy na to, czego elf się dziś nasłuchał i naoglądał, nie były raczej najmilszymi z możliwych kompanów. Nim jednak przyjdzie czas, by rozprawić się z nimi wszystkimi na poważnie i podjąć jakieś zdecydowane działania, profesora transmutacji czekało miłe spotkanie, do którego należałoby się odpowiednio przygotować. Różowe, podszyte złotą koronką poduszki chmur po zachodniej stronie nieba zwiastowały, że nadchodzi wieczór i elf czuł w kościach, że jego przyjaciółka będzie w Oros już lada chwila.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

17
Felivrin odprowadził wzrokiem studentkę po czym na chwilę przymknął oczy i zwiesił głowę. Chciałby oddać się rozmyślaniom i badaniom aby choć na krótką chwilę uciec od tego złośliwego świata... ale miał teraz co innego w głowie. Problemy nieludzi i jego własne... prześladowania i klątwa... to wszystko musiało zaczekać. Elf podświadomie bał się że kiedy przyjdzie stawić im czoła nie będzie potrafił im sprostać. Nie chciał znowu przegrać... znowu cierpieć. Ale nie robienie niczego równało zapewne z... powolnym bo powolny... ale podpadaniem w coraz większą niełaskę na uczelni ze względu na swą rasę. Profesor potrząsnął głową starając się pozbyć tych mrocznych myśli. Najpierw fakty... potem rozmyślania. Ma gościa... i co za tym idzie jakoś musi go ugościć. Co prawda plan zakupu jakiegokolwiek alkoholu prysł dzięki "wyrozumiałości" jego znajomego... nie kupił też nic do jedzenia... cholera w zasadzie to ma tylko świece! Już miał uspokoić oddech i zacząć działać kiedy uświadomił sobie, że przed rozmową dawną ukochaną lepiej w jakiś sposób się wylądować... nie chciał nagle krzyknąć jej w twarz czegoś niekoniecznie zgodnego z etykietą tylko dlatego że miał zły dzień. Zebrał więc cały swój żal który zaczął niczym sztorm ogarniać jego umysł i postanowił dać mu się wyszumieć.

W niemal teatralnym geście zakrył twarz swymi dłońmi i mamrocząc... niemal sycząc i warcząc co sprawiało że jego mowa byłą tak chaotyczna, że nawet inny elf miałby problem aby go zrozumieć zaczął mówić w ojczystym języku. Zapewne gdyby ktoś kto nie studiował i nie znał mowy elfów uznałby te pięknie brzmiące zwroty za jakąś poezje... epicką pieśń mówiącą o poskromicielu smoków... czy innym kretynie. Ale w rzeczywistości była to wiązanka wyjątkowo soczystych sformułowań które między innymi opisywały z zaskakującą dokładnością jaka choroba i w jaki sposób wymorduje dane miasto Keronu lub daną grupę społeczną. Może niezbyt wyszukana ze względu na prowizoryczność tych obelg... ale zapewne niejeden elf zacząłby bić brawa i dziwować się nad trafnością niektórych klątw i przekleństw gdyby Profesor miał dość odwagi, aby powtórzyć to kiedyś publicznie na rynku... o ile nie zostałby wcześniej przez kogoś dyskretnie usunięty.

Po wypluciu z siebie większości jadu poczuł się znacznie lepiej. Wstał i zaczął robić jako takie porządki w swym pokoju. Na początek zdjął szatę... wzbijając przy tym mały tuman kurzu, który widocznie zaszył się gdzieś w niej w czasie nocnych pobytów elfa w Bibliotece. Kaszląc elf dotarł do okna w strzepał z przepisowego ubioru wszystkie widoczne zanieczyszczenia. Następnie powiesił go na krzesła i już w samej koszuli i spodniach zaczął segregować papiery, ścielić łóżko i ogólnie ogarnąć swoje cztery kąty. Kiedy już posprząta ubierz na powrót szatę, usiądzie przy biurku i umili sobie czas czytając jedną z ksiąg o astronomii, którą ostatnio wypożyczył z Biblioteki popijając wody.
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

18
W posprzątanym pokoiku profesora czas snuł się pomału, pomalutku, a lektura zdawała się wyjątkowo mało zajmująca, kiedy jakaś część umysłu elfa chciała się choćby przez chwilkę zrelaksować i wypocząć, a inna nie pozwalała na to, pragnąc oczekiwać wizyty dawnej ukochanej w pełnej gotowości. Felivrin czuł przed tym spotkaniem... tremę?

Nieznośnie długie oczekiwanie przeciągnęło się na tyle, że zasnął z nosem w mapie kerońskiego nieba, gdzieś pomiędzy gwiazdozbiorem Kota a konstelacją Trzech Nimf. Zmęczony trudami dnia spał chyba dłużej, niźli wypadało. Zbudził go dopiero szelest satynowej sukni, sunącej po podłodze.

Kobieta weszła jak do siebie, przywitała się wylewnie, lecz na odległość. Nie pozwoliła się dotknąć.

— Nie przyszedłeś się nawet ze mną przywitać? Dzięki! — zaświergotała Angila, sunąc z gracją przez pokój, by zasiąść na zaścielonym elegancko łóżku przyjaciela. Była wystrojona jak laleczka. Unosił się za nią lekki tren z żółtawego tiulu, podobny trochę do skrzydeł wróżki. — Cały wieczór czekałam, wypatrywałam cię pomiędzy nimi... Ładnie to tak? Arcymistrzyni Iris wydała na mój przyjazd przemiłą kolację, byłam pewna, że przyjdziesz!

Cóż, Felivrin pewnie by przyszedł, gdyby go zaproszono.

Niewiele się zmieniła od ich ostatniego spotkania, może tylko wyglądała jakoś doroślej. Zarumieniona, pewnie od wina, może od tańca. Z ognistymi włosami upiętymi z tyłu w wysoki koński ogon, z diademikiem pozłacanych gałązek nad czołem. Ubrana w balową zieloną suknię, która swoim kolorem może odpowiadałaby szatom studentki – ale odważnym krojem na pewno nie. Studentkom nie pozwalano nosić tak głębokich dekoltów. Zresztą i tak mało która studentka mogłaby się poszczycić równie udanym ciałem.

— Masz szczęście, głupku, bo przyniosłam ci z bankietu kawałek ciasta. I wino. Nie musisz dziękować.

Postawiła mu na biurku szafirowy talerzyk z hojnie ukrojoną porcją malinowego tortu oraz butlę bursztynowego trunku ze słynnej erolskiej winnicy.

— Ileż to już czasu się nie widzieliśmy, Fel?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

19
Szelest. To usłyszał na początku. Nikły dźwięk który rozbudził gwałtownie wszelakie jego zmysły. Uniósł głowę i... zaczął się zastanawiać czy aby na pewno jego umysł nie płata mu figli. Czyli to była mara jakowa czy też nimfa przybyła go zabrać pod skrzydła Sulona? Nie chwila... raczej zabić przy obecnym układzie... ech skoro ma tak ponure myśli to jest rzeczywistość. Słysząc jej głos rugający go za brak obecności na przyjęciu o którym nawet nie słyszał jego twarz rozjaśnia delikatny acz szczery uśmiech. Jego ciało wręcz tonęło wraz z umysłem w objęciach melancholii i wspomnień. Dziecięce igraszki, śmiechy zabawy... wydawały się tak odległe... kiedy ostatnio się śmiał w tych murach? A przecież kiedyś dokształcenie tu co niemiara... a teraz? Profesor zawalony robotą i wykluczamy towarzysko. Świat doprawdy jest irytujący.Lecz przy niej... poczuł się nagle młodszy, może to była jeno ułuda, chwilowa poprawa nastroju lub jego organizm wreszcie był w stanie się wyspać i tak okazywał swą wdzieczność... ale co z tego? Liczyło się to że wreszcie poczuł swego rodzaju ulgę od codziennych trosk. A potem znikąd pojawił się w jego życiu... tort i wino. Taka prosta rzecz... a tak nie osiągalna dla niego przez cały dzień. To śmieszne lecz musiał wysilić całą swą wolę aby się nie rozkleić. W końcu zebrał myśli i odparł lekko nieobecnym i jakby rozmarzonym głosem.

- Aj... jak zwykle coś mi umknęło... było przyjęcie? A ja cały dzień latałem po Uniwersytecie i nikt nawet się o tym nie zająkał - zachichotał - Widać przestałem istnieć towarzysko... ech trzeba było jednak nawdychać się z Finde jego zielska kiedy była okazja. A może to kwestia braku odpowiedniego stroju... hmmm to ci zagadka- gdyby usłyszał to od kogokolwiek pewnie ten ktoś umarł by już w połowie wypowiedzi... ale stał przed osobą przy której umiał śmiać się nawet z samego siebie.

- Ile czasu minęło... hmmm zapewne już nasłuchałaś się na balu odpowiedzi pokroju hmmm... "Kto liczyły czas gdy takiej piękności nie ma w pobliżu"? Nie jestem pewien co by tu dodać skoro usłyszałaś już zapewne wszystko, a nawet więcej... więc... Nie widzieliśmy się stanowczo zbyt długo, witaj w Uniwersytecie! Co porabiałaś ostatnio Angilo? - rzucił z uśmiechem na twarzy starając zmienić stopień rozmowy z "drętwe spotkanie po latach" na " miłe i towarzyskie spotkanie przy lampce wina".
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

20
— Stanowczo zbyt długo. Już parę dobrych lat, prawda? Co porabiałam? Uczyłam się. Głównie nowych dla mnie rzeczy. Z powodzeniem.

Elfka zgrabnie osunęła się na łóżku do pozycji półleżącej, a zielona suknia zaszeleściła jak zagajnik na wietrze.

— Wtedy przy wyjeździe powiedziałam ci, że muszę odwiedzić rodzinę, że moja matka choruje i muszę się nią zająć, ale to było kłamstwo. Skłamałam, bo nie byłam wówczas pewna, co wyjdzie z moich projektów. Teraz już wiem. Widzisz, Feli, byłam trochę na Akademii Sztuk Magicznych w Nowym Hollar. Właściwie to nawet mogłabym tam zostać na dobre, zaproponowano mi posadę. Pewnie tam wrócę. Chwilowo jednak nie mogłam odmówić wizyty w tych stronach, Lwica sama się pofatygowała, żeby mnie wezwać. To zresztą tłumaczy też tak ciepłe i wylewne przywitanie, ten bankiet i wszystko.

Angila mówiła i mówiła, na przemian wachlując się jakąś kartką i bawiąc się zdjętym już z czoła diademikiem.

— A ty co, nadal w Oros? — rzuciła z pewną wyższością. — Dobrze ci się tutaj wiedzie? Jakieś sukcesy dydaktyczne? — Może elfowi tylko się wydawało, a może przyjaciółka naprawdę parsknęła. — Bo towarzyskie to chyba nie bardzo, skoro nie zapraszają cię na przyjęcia, na których bywają nawet niektórzy Uczniowie. Och, a jak ten pajac Finde? Ha, słyszałam, że w tym roku szykują się huczne obchody okrągłej rocznicy istnienia Uniwersytetu. Pięćset lat. Tak, dla ludzi to dużo. Dali ci jakieś specjalne zadania z tej okazji? Wyznaczyli cię na głównego dekoratora auli albo coś w tym rodzaju? Zawsze potrafiłeś urządzić wszystko z takim smakiem!

Jakby dla potwierdzenia tej opinii, ciężko stwierdzić czy szczerej, czy raczej wygłoszonej z pewnym przekąsem, Angila zlustrowała starannie wzrokiem profesorski pokoik, ściana po ścianie, kąt po kącie, a na koniec zaśmiała się cicho.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

21
Był szczęśliwy. Tak tego był pewien. Codzienne użeranie się z obowiązkami, zarywanie nocy aby dokończyć własne badania, doprowadzanie się czasem do stanu jakiego pozazdrościć by mu mogli najwięksi asceci w historii. To była ostatnio jego codzienność. Spędził już tutaj kilka lat na tej samej posadzie, z tymi samymi obowiązkami i co gorsza niektórymi tym samymi uczniami nieumiejącymi zakończyć swej nauki. Początkowo ten dzień wydał mu się szary jak każdy inny... ale jednak ukazało się w nim światło. Światło co prawda będące tylko odbiciem przeszłości, ale jednak. Spotkanie dwójki starych znajomych zdecydowanie podbudowało jego zmęczony umysł. Starając się wydobyć jak najwięcej tego kojącego serum kontynuował rozmowę.

— Nowe Hollar? No proszę... z jednej strony jestem z zdziwiony... a z drugiej wcale. Mają tam jakieś ciekawe zapiski? — przez chwilę sprawiał wrażenie jakby już chciał przeczytać księgę, o której istnieniu jeszcze nawet nie wiedział — Cóż... muszę ci pogratulować Angilo. Nowa posada, osobiste zaproszenie od Lwicy. Jeśli przyrównać cię do kwiatu to zdecydowanie rozkwitasz.

Patrzył jak jego dawna towarzyszka leżąc na jego łóżku bawi się diademem i przez chwilę zdało mu się iż przebijają się przez jego oczy wizje z przeszłości. Roześmiany i radosny rozmawia z Finde, a Angila nie mogąc wytrzymać ich śmiechów rzuca się na łoże, chwyta poduszkę i całej siły rzuca nią w jego głowę. Wszystko takie niewinne... gdyby nie to że elf trzymał w poszewce opasłe tomisko encyklopedii pasożytów. Profesor potarł czoło na to bolesne wspomnienie.

— Tak... siedzę sobie w Oros. Wiedzie mi się... cóż delikatnie mówiąc źle, o sukcesach dydaktycznych to ciężko mówić gdy większość studentów ma moje lekcje w nosie. Finde... cóż najwyraźniej jedzie z jakąś bogatą damą na wykopaliska... ciekawe która to już. Tak więc zapewne i jemu i tobie wiedzie się obecnie lepiej niż mi. Chociaż... — zachichotał — ...wybitne osiągnięcie to nie jest.

Słysząc przytyki skrzywił się nieco i już ponurym głosem dokończył.

— Uroczystości... faktycznie z tego co wiem przygotowania ruszyły pełną parą. Podobno nieludzie mają dostać specjalny prezent... w postaci wycofania im stypendiów. Wprost nie mogę się tego doczekać — teraz to z jego ust dobiegło parsknięcie — Ciekawe jak w takim wypadku będzie wyglądał Uniwersytet w przyszłości... chociaż raczej nie mam ochoty czekać i się przekonać.

Wstał i powoli podszedł do okna. Był poirytowany. Ona oceniała go po okładce... jak zresztą zwykle. Zawsze była lekko pyszna i widać iż z wiekiem cecha ta ulegała pogłębieniu. Ona kroczyła z dumnie uniesioną głową... on z pochyloną w dół, aby się o coś nie potknąć. Przez chwilę patrzył w bezkres nieba na dobrze znane sobie układy gwiazd. Ten widok jak zwykle pozwolił mu nieco się uspokoić. Odwrócił się i oparty o parapet swego okna z delikatnym uśmiechem na ustach, włosami targanymi lekkim wiatrem i swymi oczyma o kolorach głębin morskich wpatrzonymi w elfkę zapytał.

— Ale po co się przejmować ludźmi, Uniwersytetem i przyszłością? To mamy na codzień. Cieszmy się tą chwilą. Może otwórzmy wreszcie to wino i wypijmy za ponowne spotkanie? Chyba że nie masz ochoty napić się z nudnawym Profesorkiem, bez znajomości i z całkowitym brakiem dobrego smaku? — ostatnie zdanie powiedział z pewnym przekąsem, a na jego twarz przyozdobił dawny, zawadiacki uśmiech, który ostatnio gościł na niej wieki temu.
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

22
— Ja mam pić? Haha! — elfka roześmiała się głośno, przetoczyła się na bok i schowała twarz w poduszce. Coś zaszurało pod łóżkiem, chyba mysz. — Nie nie, Feli, wypiłam już dzisiaj dość... naprawdę... nie no, mówię ci, że... no dobrze, ale tylko trochę! Otwieraj. Nie masz ochoty czekać, mówisz? To znaczy? Masz na myśli to, że chcesz jednak wyjechać z Oros? Nie dziwne, skoro robi się tu tak nieprzyjemnie. Doradzam ci to z całego serca. Co będziesz robić? Nie myślałeś, żeby ruszyć na Archipelag z resztą waszych po tym wszystkim, co się stało w Fenistei? Albo z Findem na te jego wykopaliska? Założę się, że ci to zaproponował. Feli, myślę że nie powinieneś tu zostawać. Sam widzisz, co się dzieje. Ja też nie przyjechałam tu na długo, zrobię co muszę i zmywam się stąd z powrotem do Nowego Hollar. A może chcesz tam pojechać ze mną? Tam... tam da się oddychać. Tam możesz być jak roślina, która wzrasta w ogrodzie, nie jak trybik w gnomiej maszynce!

Rozszalały wodospad słów zatamował dopiero łyk wina. Prosto z butelki, jak za starych czasów studenckich, kiedy w akcie dekadencji popijali wytrawne kerońskie pod ławką na wieczornych wykładach z historii magii. Teraz profesor zauważył jednak, że przyjaciółka wzięła od niego flaszkę bardzo ostrożnym, jakby wystudiowanym ruchem. Ich ręce się nie dotknęły.

— Powiedz mi szczerze, Fel. Jest coś, co cię tu trzyma, co nie pozwala ci odejść? Coś, cokolwiek? Albo... — Wydawało mu się, że oczy Angili zaszły mgłą, ale to byłoby bez sensu. Przecież minęło już tyle lat. Zbyt wiele, żeby zazdrościć. — ...albo ktoś?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

23
Profesor otworzył bez pośpiechu butelkę i słuchając jak elfka powoli przekonuje samą siebie do picia nalał wino do obu kieliszków. Następnie położył butelkę na krześle koło łóżka i wręczył jej kieliszek. Nie uszło jego uwadze celowe unikanie jego dłoni jak i ostatnie słowa z ust elfka. Obie te rzeczy sprawiły, że elfi umysł zdał się wariować.

Ona... nie to wydawało się nierealne. Tyle czasu... dlaczego? Czemu unika jego dotyku? Czemu o niego przyszła z winem? Czemu oferuje mu wspólną podróż? Kim oni dla siebie są? Przyjaciółmi z dzie... nie... byli przecież parą... ale tak długa rozłąka... Może jednak dalej jest dla nich szansa? Ale... czy on na to zasługiwał? Przez te lata... nie żył jakoś rozpustnie... ale celibat też to nie był. Co prawda większości miłostek zostało zakończonych raz na zawsze... ale czy byłoby to uczciwe wobec Angili? Elf walczył ze sobą... po czym stwierdził... że pozwoli robić przeznaczeniu co z nim chce. Mógł przecież to sobie wszystko ubzdurać... Anglia mogła być zamężna bądź mieć narzeczonego... nie uprzejmie byłoby... ale mogła też nie mieć...

Sam nie wiedząc co robić elf postanowił być po prostu szczery... na tyle ile pozwalał mu rozsądek.
- Co mnie tu trzyma... - mruknął zamyślony - Nie badania, bo te mogę prowadzić w wielu miejscach, a ze względu na specyfikę magii jakiej używam mam wrażenie, że tereny miejskie wręcz czasami mi je utrudniają... - Biblioteka jest przydatna... ale wiedzę można pozyskać na różna sposoby... jak w innym mieście... bądź na wykopaliskach chociażby.- elf milczał przez chwilę zbliżając się do drażliwego tematu - Kto mnie tu trzyma. Szczerze powiedziawszy są obecnie dwie osoby które mnie łączą szczególnie z tym miejscem. - jego ręką powędrował do podbródka i nerwowo zaczęła go pocierać.

Chciał zobaczyć jak zareaguje Angila, a stres spotęgował jego grę skrępowania osoby która mówi o czymś intymnym. Próbował zweryfikować swoje wcześniejsze domysły, a także wykorzystać to, że obiekt tego eksperymentu był oburzony winem. Nawet ktoś taki jak on powinien móc odczytać teraz dokładnie jej emocje.

- Widzisz z tymi osobami łączą mnie bliskie relacje- kontynuował zmierzając jak najszybciej do punktu kulminacyjny go aby nie przeciągnąć struny uczuć elfki- Ale... - tu zawiesił głos na moment aby zobaczyć jak elfka zareaguje na światełko w tunelu- jedna z nich ciągle się włóczy po świecie, a druga właśnie przed chwilą powiedziała mi, że nie chce tu wracać... to chyba oznacza... nie? Przynajmniej tak mi się wydaje. Przecież sama widzisz jak radzę sobie w towarzystwie innych Czarodziei. Ty i Finde... jesteście niemal wszystkim co mnie łączy z tym miejscem. - zakończył z pogodnym uśmiechem, choć wnętrze dosłownie się w nim skręcało z niepokoju o reakcje Angili.

Nie był z siebie dumny... ale musiał sprawdzić czego chce Angila... jego? Jego wiedzy? Czy w ogóle jej na nim zależy. Miał nadzieję, że zabrzmiał autentycznie... w końcu powiedział szczerą prawdę. NIKT potem nie był z nim tak blisko. Z ręką na sercu patrzył jak reaguje na jego słowa Angila. Chciał poznać odpowiedź... czy ona nadal coś do niego czuła... czy tylko się z nim droczyła? Więc jąkając się kontynuował.

- A... jeżeli o to chodzi... to jak jest... w twoim wypadku? Jest gdzieś tam... ktoś ważny dla ciebie?
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

24
— Ja... nie wiem... Zawsze byłeś mi bliski. Tęsknię za tamtymi czasami.

Angila zmieszała się troszkę i policzki pokrył jej rumieniec. Pod zieloną suknią serce łomotało jej mocniej niż zwykle.

— Tak naprawdę to chodziło mi bardziej o, no wiesz, o pracę, o studentów, może masz jakiegoś ucznia pod swoją opieką? Albo coś w tym rodzaju, czego nie możesz lub nie chcesz porzucić. Skoro nie, to idź ze mną jutro do Iris, na pewno da ci urlop. Przynajmniej urlop. Pobędziesz trochę poza tym dusznym miastem, to ci dobrze zrobi. A później może weźmiesz ze mnie przykład i nie będziesz tu wracał. Tu się źle dzieje i będzie coraz gorzej, widzę to wyraźnie. Ja też, mam nadzieję, zrobię swoje i będę mogła uciec. Nie chciałabym tu być, kiedy zaczną się obchody, wiesz? Nie przy panujących obecnie nastrojach.

Dopiero po tym potoku słów i po następującej po nim dłuższej chwili ciszy, w której słychać było tylko coś szurającego pod łóżkiem, padły słowa, na które elf naprawdę czekał.

— No ale skoro już zeszliśmy na ten temat... — Nerwowy śmiech Angili tak bardzo przypominał profesorowi dawne czasy. — Sądziłam, że dotrzemy do niego jakieś dwa wina później, ale to nic. Nie, Feli, nie mam nikogo, jestem sama, jeśli o to pytałeś. — Szmaragdowe oczy elfki, wbite w podłogę, nie śmiały popatrzeć na twarz przyjaciela. Przyjaciela, a może kogoś więcej. — Powiedz mi... pamiętasz nasze rozstanie? Pamiętasz tamten poranek, tamtą naszą rozmowę? Jak to zapamiętałeś? Jak to wszystko wyglądało z twojej perspektywy?
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

25
Profesor słysząc padające po sobie słowa czuł... no właśnie co. Uczucia były doprawdy pasjonującym zagadnieniem. Widząc zarumienioną i zmiesza towarzyszka taktowanie odwrócił się do okna. Patrząc znów w gwiazdozbiory próbował przypomnieć sobie jak odczytywać o się z nich wedle niektórych zapisków przyszłość. Rozmyślając o tym mamrotał.

- Praca... uczniowie...

Obraz jego niezdarnych podopiecznych wgryzał mu się w umysł. Łączyły się z gwiazdami i na jego oczach powstało dziwo o jakim nawet nie śnił. Taniec wspomnień na niebie pełnym gwiazd. Z jednej strony wspomnienia jego jako Profesora... z drugiej jako ucznia, z trzeciej jako ofiary. Czy to obraz jego duszy? I oto na jego oczach wspomnienia się ścierają na nocnym niebie niczym na bitewnych polu. Krwawe strzępy spadają z nieba i tumany kurzu otaczają walczących... a może to chmury? Na końcu zaś na placu pozostaje jeno kilku śmiałków. Zemsta, obowiązek i szczęście. Czego najbardziej chce od życia? Ah... zemsta krzyczy... gwiazdozbiory się trzęsą... nawet Wieża się chwieje. Szczęście rozświetla gwiazdy wkoło niczym słońca. Obowiązek uspokaja gwiazdy wkoło siebie i oto część nieba na powrót wygląda normalnie. Nikt nie wygrał? Nie... on dalej może przechylić szale. Ale czy chce aby całe niebo rozbłysło radośnie, zachwiało się w posadach czy też by wróciło do szarej codzienności? Uwikłany w wewnętrzny konflikt na tym bitewnych polu ostrożnie na powrót odwrócił się do towarzyszki.

- Trzyma mnie tu tylko niepokój o los nieludzi którzy tu studiują... ale po prawdzie co ja mogę? Gdyby jeszcze tu chodziło o naukę... ale to jest polityka. A polityka mieszając się w naukę to zazwyczaj nic dobrego. Walka z całą rasą... to nieco przerasta moje możliwości... nie sądzisz?- zakończył z krzywym uśmiechem na twarzy.

Spojrzał na Angile. Zarumieniona i skrępowana... naprawdę dalej coś do niego czuje? Elf był niezwykle uradowany i... zaskoczony. Cóż postanowił więc szczerze odpowiedzieć na jej pytanie.

- Tamtego dnia nie sposób zapomnieć...to był zarazem dzień piękny i okropny. Piękny bo dane mi było być wtedy z tobą... okropny bo następnie zniknęłaś na długo. Chyba płakałem... a może to ty płakałaś? Albo po prostu pod koniec oboje się rozkleiliśmy. Zabawne... wtedy to ty zostałaś w Oros... mam beznadziejne wyczucie czasu nieprawdaż? Ładuje się do miejsc gdzie było kiedyś dobrze, ale wkrótce po moim przybyciu wszystko się sypie. Wróciłem, a ty już w przeciwieństwie do mnie wiedziałaś jak parszywym może być to miasto i zniknęłaś... ehhh wracając do tamtego dnia. W większości pamiętam... Uczucia. Tak to można nazwać. Chciałem wtedy wyjechać... oczyścić umysł po...- tu Felivrin się zawiesił szukając dobrych słów i nie chcąc rozmawiać o porwaniu rzekł - Pamiętasz co się wtedy działo... wojna... potem ta przeklęta Noc. W tym okresie mało kto z mojej rasy był w stanie spokojnie siedzieć w miejscu. Ale mimo tego czułem wielki ciężar opuszczając Oros... nie... opuszczając ciebie. Tamten poranek... był tak przepełniony bólem... Tak to pamiętam... może ty to zapamiętałam w jaśniejszy świetle... ale dla mnie to był naprawdę smutny dzień, a ty byłaś jedyną jego osłodą.

Elf upił łyk wina i zebrawszy w sobie odwagę i zapytał.

- A jak ty się czułaś tamtego dnia? I potem... przez te lata... myślałaś czasami o mnie?
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

26
— Feli. Popatrz na mnie jeszcze tak jak przed chwilą. Nic, lubię twoje oczy, zawsze lubiłam. — Wino z kieliszka elfki znikało w dość zastraszającym tempie, a ona uśmiechała i jednocześnie rozklejała się coraz bardziej. — Niewiele pamiętam z tamtego dnia, tylko że oboje strasznie płakaliśmy. Później kochaliśmy się? I płakaliśmy znowu? Ranek był taki szary i zimny, pierwszy deszczowy dzień tamtej jesieni. Wydawało mi się wtedy, że rozstajemy się definitywnie, na zawsze, i z żalu nie mogłam się pozbierać. Oczywiście pozbierałam się później i nie było aż tak trudno, jak się obawiałam. Kiedy byłam młodsza, wszystko wydawało mi się strasznie ostateczne i dramatyczne, wiesz?

Ruda elfka zamilkła na chwilę i zapatrzyła się na rozgwieżdżone niebo, jak gdyby śledziła ścieżki niedawnych myśli i wizji przyjaciela. Wreszcie odważyła się znów spojrzeć mu w oczy.

— Tak, myślałam o tobie. Wiesz, na uczelni w Nowym Hollar poznałam kogoś. Nie, nie w tym sensie. W sensie zawodowym. Mówię ci o tym, bo... chciałabym, żebyś też go poznał. To mistrz przemian, zaczęłam uczyć się od niego, pokazał mi takie rzeczy, których sobie nawet... Śmiejesz się? Zmieniłam specjalizację, śmieszne, co? Ano widzisz, tak się zdarzyło. Zresztą, dużo powiedziane. Zafascynowało mnie to, co robił. Zupełnie przypadkiem. — Angila uniosła dłoń w zamyśleniu i wpatrzyła się w nią zadumana, a Felivrin dopiero teraz zobaczył na jej palcu cienki złoty pierścionek o wymyślnym kształcie, przypominającym stylizowaną sylwetę jakiegoś biegnącego zwierzęcia. — Zresztą zobacz, nie porzuciłam przecież zupełnie swojej dotychczasowej profesji. Trudno byłoby ją zresztą porzucić po tylu latach, więc nadal przede wszystkim zajmuję się leczeniem. Idę jutro koło południa do Iris, zobaczyć co takiego dzieje się z jej ręką, że aż musiała wzywać mnie z tak daleka... Mam pusty kieliszek, dolejesz mi? Feli, idź przy okazji ze mną, porozmawiaj z nią. Wyjedźmy razem. Dobrze?

W tym całkowicie niesprzyjającym momencie ktoś ośmielił się zapukać do drzwi profesorskiego pokoiku. Nie dość, że ośmielił się zapukać, to jeszcze i wejść, nim usłyszał sakramentalne "proszę". Chuda sylwetka, czarna kozia bródka, ziemista cera, ciężkie i zawsze pełne piachu buty... Nie mógł to być kto inny, jak asystent samego Tathara. Czystej krwi człowiek, dość stary jak na kogoś o tej pozycji, bo już po czterdziestce. Felivrin znał go lepiej niż by sobie tego życzył, natomiast nigdy nie był w stanie spamiętać jego imienia.

— Dobry wieczór, pilna sprawa... O, przepraszam, pani pozwoli — intruz zreflektował się odrobinkę na widok elfki, której widać się tu nie spodziewał. Uśmiechnął się szerzej niż powinien, by wypadło to naturalnie. — Muszę na chwilę porwać pana profesora. Panie Nargothrond, bardzo proszę ze mną.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

27
Elf słuchał z zapartym tchem wyznań swej... no właśnie kogo... musi dokładnie przemyśleć jak ją nazywać... Angi? Agiluniu? Nie... cholera to trudniejsze niż się wydaje. Postanawiając odłożyć to na razie na bok postanowił się o coś dopytać. W zasadzie był nieco poirytowany faktem, że ktoś inny zaimponował rudowłosej do tego stopnia, że zmieniła profesje... ale bardziej był zafascynowany tą osobą. Kim mogła ona być... dręczony pytaniami już otwierał usta... i wtedy ktoś załomotał do drzwi. Profesor niemal nie wyszedł z siebie. Kto lub co chciało aby tak późno robił coś innego prócz swoich prywatnych badań? Mruknął coś niezrozumiałego nawet dla niego pod nosem po czym spojrzał przepraszająco na Angile. Następnie spojrzał obojętny wzrokiem na mężczyznę, który niejednokrotnie przychodził truć mu o jakowyś pojedynkach i innych durnotach. Co robić? Czego od niego możne chcieć ten wrzód... ale skoro i tak jutro lub pojutrze wyjeżdża... może przynajmniej dowie się o czym byłą tajemna dysputa w Bibilotece? Westchnął i sam nie wiedząc do której z trzech osób w sali teraz mówi rzekł.

— Cóż... skoro to tak pilne. Wzywa mnie Tathar czy... a zresztą. - spojrzał jeszcze raz na Angile i powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy - Przepraszam za to... znowu widać coś mi wypadło. A co do ostatniego pytania... chętnie. Jeśli chcesz możesz tu jeszcze trochę zostać i dokończyć wino. Jeszcze raz przepraszam i do zobaczenia jutro. Spotkamy się na miejscu... dobrze?

Następnie odwrócił się do natręta i już bez zbędnych ozdobników powiedział.

— No dobrze... chodźmy.

Wychodząc spojrzał jeszcze raz na elfkę i uśmiechnął się do niej prawdopodobnie po raz ostatni dzisiejszego dnia. Po czym już za drzwiami będąc pewnym, że Angila nie usłyszy zapytał asystenta.

— Wiesz po co mnie wzywa?
Spoiler:

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

28
— Dobrze, Feli — zdołała wykrztusić dziewczyna. Zanim trzasnęły drzwi, para wielkich, bezbrzeżnie zdumionych, zielonych oczu pożegnała Felivrina spojrzeniem z rodzaju "naprawdę nie mogłeś kazać mu iść do diabła?!".

Profesor dobrze wiedział, że gdyby to Angili ktoś przyszedł zawracać głowę o tej godzinie i w trakcie prywatnego spotkania, a od tego jeszcze ktoś taki, wobec kogo nie miałaby żadnych zobowiązań ani sympatii, przegnałaby go na cztery wiatry, zanim zdążyłby przestąpić przez próg jej komnaty. Czy ktoś kiedyś widział, żeby Wysoki Elf dawał sobie wchodzić na głowę? To nie leżało w ich naturze.

Oczom Felivrina nie umknęło, że przybrudzona ściana w krótkim korytarzyku naprzeciw jego drzwi wzbogaciła się o kilka zupełnie nowych dzieł sztuki studenckiej. Wśród dotychczasowych obscenicznych rysunków wykwitły dwie zupełnie świeże karykatury, jedna, na której Feli posiadał imponujące brwi, opatrzona nawet długą wierszowaną inskrypcją, która, po pewnym skondensowaniu treści, sprowadzała się do czegoś w stylu:

Gdzieś pośrodku naszej Biblioteki
Stoi wór kartofli bez żadnej opieki
Zapytacie się pewnie kto to takowy
To Felivrin nauką zatruwający nam głowy


Kawałek dalej ktoś tłustą czarną farbą wypisał długi poemat, kończący się na słowach:

Lecz dzierżąc ster przyszłości w ręku
Zjednoczmy się wszyscy, dokonajmy cudu
W wiek szósty wkroczmy bez lęku
Oraz bez elfów i krasnoludów


Jak tu nie tracić wiary w młodzież.

— Wiem, panie profesorze — rzucił asystent Tathara, rozjaśniając za jednym zamachem wszelkie wątpliwości odnośnie celu swej wizyty, celu ich nocnego spaceru, jak również przy okazji celu istnienia całego świata.

Wśród nocnej ciszy stukot ich butów niósł się daleko po przemierzanych pospiesznie korytarzach i krużgankach. Słychać było, jak gdzieś w ogrodach grają świerszcze i rechoczą żaby, choć nocne powietrze nie było już tym, czym zwykło być w początkach lata i Felivrin po niedługiej chwili pożałował, że przed wyjściem nie narzucił nic na plecy. Kiedy wyszli na dziedziniec, znaleźli się pod rozgwieżdżonym niebem. O tej porze roku gwiazdy lubiły spadać. Od pewnego czasu Leśne Elfy zawsze spoglądały na to zjawisko z niepokojem, nie mając pewności, czy aby nie powtórzy się historia z Fenistei i czy nie spadnie ich któregoś razu zbyt wiele. Na razie nie spadło.

Po przeciwnej stronie dziedzińca znajdowały się profesorskie pokoje Tathara, jednak ku zdziwieniu Felivrina to nie tam poprowadził go brodaty gbur. Poszli dalej. Znów przemierzyli szereg alabastrowych krużganków i znaleźli się w okolicy pomieszczeń kuchennych. Na środku niedużego atrium, gdzie w baseniku z fontanną pluskała pełna drobnych odpadków i nieładnie spieniona woda, znajdowało się zamaskowane okrągłą płytą wejście do podziemi. Brodacz butem oczyścił płytę z kartoflanych obierków i zgniłej pszenicy i odsunął ją na bok, wewnątrz były strome schody w dół, a końca nie dało się zobaczyć.

— Proszę zejść, panie profesorze. Pan pierwszy. Ja zamknę.

Post zawiera konkursową twórczość graczy!
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: [Uniwersytet Oros] Pokój Profesora Felivrina

29
Profesor był po części zirytowany lecz jego niepohamowana żądza wiedzy przyćmiewała to dziecinne uczucie. Zapewne Angila będzie rozczarowana i zawiedziona tym, że sprawy nie potoczyły się dalej... Jednak kogo to teraz obchodzi. Zaproszenie od tego gnojka równa się tajemniczy obiekt, tajemniczy obiekt równa się badania, badania równa się tajemnica, tajemnica równa się ukryta wiedza. Elf z ekscytacji niechcący spowodował kilka małych wyładowań elektrycznych między swoimi palcami. Nauczanie kogoś mogło być przyjemne... ale uczenie się samemu... to było coś. Wolałby zebrać całą wiedzę świata i umrzeć niż zdobyć oględną wiedzę i nauczyć jej połowy herbian. W tej filozofii było coś z w powiedzeniu "Lepiej żyć jeden dzień jak król, niż całe życie jak dziad", była egoistyczna, niedojrzane i niegodna nauczyciela... ale to elfa nigdy nie odchodziło. Był tu dla wiedzy... zawsze tak było. Czasami odczuwał pobudki patriotyczne i pomagał nieludziom... ale wiedza była jego jedyną bronią w tym wrednym świecie. Nie chciał znowu przez TO przechodzić... nie... nie maił zamiaru i do tego potrzebował wiedzy. Wiedza to moc... a on mocy potrzebowałby chronić siebie i tego co mu bliskie.

Rysunki obrzucił pogardliwym spojrzeniem i postanowił że następnym razem się zaczai na tych samozwańczych mistrzów kredy i węgla... o ile następny raz nastąpi. Idąc korytarzem obejrzał się jeszcze przez ramie na drzwi. Najpierw myślał o znalezieniu Ucznia, potem o odnowieniu starej miłości, teraz myślami błądził po badaniach... doprawdy. Usta Felivrina wygięły się w szkaradnym uśmiechu kiedy szedł za asystentem. Nie było w nim żadnej stałości, poglądy zmieniał z godziny na godzinę... w całym jego życiu było raptem parę punktów które pozostawały niezmienne a pomiędzy nimi... ocean chaosu. Monotonia życia Uniwersyteckiego szczelnie go zakrywała, ale nagłe zmiany i natłok spraw powoli zaczął na nowo wprawiać go w ruch. Sam elf nie wiedział jak to się skończy i jaką decyzję podejmie ostatecznie. W końcu wszystko zależało od koryta jakie spotkają skłębione fale jego umysłu.

Słysząc ciętą odpowiedź asystenta Tathara jego niezbyt ciekawy uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej. Był niemal pewny, że wie w jakim celu został wezwany... ciekawe czy to planowali? A może faktycznie ich podsłuchał. Nie mógł się doczekać aby się przekonać. Rano miał wątpliwości i nieco bał się tego przedsięwzięcia... ale w zasadzie co maił do stracenia. Woli umrzeć od magii lub poznać wielką tajemnice magiczną kosztem ścięcia za herezje... niż od wideł jakiś pijanych chłopów. Ale spokojnie... nie może się teraz zachowywać zbyt pochopnie. Dalej jest przecież na Uniwersytecie... na razie. Czas na ekscytacje przyjdzie jeśli faktycznie ten knypek prowadzi go do wiedzy, a nie na orgię lub inną głupotę. Jego nienaturalny uśmiech rozpłynął się niczym sen i już po chwili za brodaczem szedł Profesor z lekko zaspaną i zirytowaną facjatą.

Tak rozmyślając dotarli do sekretnego przejścia. A nie.... "Sekretnego" przejścia... znając żaków dawno już je odkryli, więc obecnie to przejście znała "tylko" połowa Uniwersytetu. Felivrin westchnął i spojrzał na brodacza. Cóż... dawał sobie optymistycznie jakoś dwadzieścia procent szanse na przeżycie dostania nożem w plecy, a następnie spadnięcia bez skręcenia karku z tych schodów... zawsze coś. Cóż pora zobaczyć co też da mu Uniwersytet na pożegnanie. Żeby go tu zatrzymać będzie musiał się naprawdę postarać. Nic nie mówiąc i nie zadając zbędnych pytań zaczął ostrożnie schodzić po schodach...
Spoiler:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Uniwersytet w Oros”