Re: Plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

16
Leżał na ziemi, czuł, że jego kości są połamane w wielu miejscach. Odczuwał ból w tylu miejscach, iż wydawało mu się, że jest cały połamany.
Ciężko mu było zebrać myśli, nie zamierzał dalej stawiać oporu, nie widział w tym sensu.
Obawiał się tylko wspomnianego przesłuchania, wiedział, że może to się dla niego skończyć jeszcze większymi obrażeniami.
Nagle Helle ponownie się pojawiła. -Raz przychodzi raz odchodzi, dziwny demon. - Pomyślał i spojrzał na nią, następnie skierował wzrok na Zakonnika i Maga.
Zaproponowała ona, aby oddać Mercera w jej ręce. Nadal nie wiedział co kobieta planuje oraz dlaczego demon poszukuje nekromanty. Gdyby opowiedziano mu tą historie w karczmie, nie uwierzyłby, iż demon poluje na nekromante.
Spoglądał to na Helle, to na dwóch pozostałych mężczyzn i liczył, że nie będą zbyt długo się kłócić, albo nie wdadzą się w kolejną walkę. Chciał jak najszybciej opatrzyć swoje złamania, i czym prędzej wstać z ziemi.

Re: Plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

17
Hermod spojrzał na leżącego obok jego nóg skulonego maga z pewną dozą pogardy. Następnie przeniósł wzrok na gotową do walki dziewczynę, jakby zastanawiając się jak taka osóbka może mówić o równej walce z silnym opancerzonym sakirowcem wspomaganym przez maga.
Z lekko drwiącym uśmiechem na ustach i ironią w głosie odezwał się do Mercera kopiąc go lekko by zwrócić na siebie jego uwagę:
-Słyszałeś..? To ścierwo grozi nam licząc że mu Cię oddamy... Nawet nie chcę myśleć, co może was łączyć, że doszło do takiej sytuacji. Demon chce ratować człowieka..? Chcesz wrócić do tego potwora..?
Gdy skończył to mówić zaniósł się śmiechem odwracając się ponownie w stronę Helle. Widać było, że sytuacja ta go wyłącznie śmieszy i jako fanatyk niezbyt pali się do takich układów...
Może jednak Mercer mógłby jakoś wpłynąć na sytuację..? W końcu waży się jego żywot, ból wypalonej rany powoli rozchodził się po organizmie który zaczął się już do niego przyzwyczajać. O jakichkolwiek wybrykach nie ma mowy z racji opłakanego stanu, jednak teraz powinien móc racjonalnie myśleć. Myśleć o tym, jak przetrwać - o najważniejszym celu, jaki może mieć w takiej chwili...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

18
Mercer podniósł się powoli z ziemi. Ból cały czas przeszywał jego ciało, ale powoli słabł. Mag odzyskiwał zmysły i cała powaga sytuacji zaraz dotarła do jego rozumu.
Trzymał prawą rękę na świeżo wypalonej ranie. Rozejrzał się dyskretnie wokół.
Widział, że atmosfera jest napięta, i jeżeli szybko nie przekona Zakonnika, aby go puścił, to może nawet zginąć.

-Mamy odmienne definicje potwora. - Pomyślał Mercer, ale wolał zachować tą uwagę dla siebie.
Spojrzał na Sakirowca, który cały czas był chętny do walki. Helle nie paliła się do boju, ale nie wyglądała jakby miała się wycofać. Mercer nie potrafił ocenić, która strona może wygrać, ale mag i zakonnik póki co pokazali, iż przewyższają demona.

-Też chciałbym wiedzieć. - Powiedział do siebie w myślach, gdy zakonnik, zwrócił uwagę, na to iż demon wrócił po Mercera.
Wolał jednak się teraz nad tym nie zastanawiać. Kluczowe było wymyślenie jakiejś wymówki, dzięki, której puszczono by ich wolno.
-Pokazaliście swoją siłę. - Zwrócił się do maga i zakonnika. -Ale zupełnie nie potrzebnie, jak mówiłem moim celem jest odnalezienie wspomnianego wcześniej nekromanty. Nie chce popaść w konflikt z akademią, a tym bardziej z Zakonem Sakira, skoro również o nim słyszeliście, to jeśli my się go pozbędziemy, będzie to wam na rękę. - Jeżeli Zakonnik i mag nie chcieli już go zatrzymać, to Mercer ruszył w kierunku Helle.
Dobrał już bardziej łagodne zwroty, i podkreślił w swojej wypowiedzi wyższą pozycje zakonu, aby lekko złagodzić temperament wojownika, który aż huczał od chęci walki.

Miał nadzieje, że wreszcie obu przeciwników odpuści. Nadal był cały poobijany, nie miał już siły inkantować kolejnych zaklęć i potrzebował przerwy od walki. Sytuacja jednak w każdej chwili mogła się zmienić, wciąż nie wiedział, czemu Helle wróciła. Nie miał też pewności, czy nie zaatakuje ona pozostałej dwójki, a to mogłoby oznaczać dla Mercera pewną śmierć.

Re: Plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

19
Mercer postanowił skłonić sakirowca do zmiany zdania na temat demona i zaproponował współpracę, na co tamten odpowiedział cichym śmiechem. Następnie mag podniósł się powoli, musiało to sprawiać mu spore trudności oraz przysparzać bólu z racji odniesionych obrażeń...
Nie zaszedł jednak daleko, ponieważ gdy zbliżał się do Helle usłyszał za sobą głos zbrojnego:
-Barachu, nie ma potrzeby przebierać w środkach... Wiesz, o czym mówię..? Jego głos był już spokojny, a po ironicznym śmiechu sprzed chwili nie było już śladu. Brzmiało to raczej jak rozkaz...
Zaraz też usłyszawszy to, wykładowca gotowy przez cały czas dołączyć do walki z dystansu uformował w rękach - najprawdopodobniej korzystając z wilgoci znajdującej się w powietrzu - lodowy sopel przypominający trochę grot włóczni i cisnął nim w stronę Mercera. Wygląda na to, że określenie "lodowy mag" idealnie pasowało do jego rzadko spotykanych umiejętności...
Nasz bohater będąc zwróconym w stronę dziewczyny mógł zobaczyć jak rusza w jego stronę znów rozpływając się w powietrzu pozostawiając za sobą jedynie czarny, rozpływający się ślad podobny do cienia, a następnie po chwili pojawia się rozpędzona tuż przed nim mijając go.
Jeśli się obróci, zobaczy jak swoim ząbkowanym sztyletem uderza w skierowany w jego plecy pocisk rozbijając go na mniejsze kawałki rozpryskujące się we wszystkich kierunkach... Niezależnie jednak od tego czy obróci się czy nie, odczuje też potworny ból w boku i plecach. Rozpędzone kawałki lodu wbijają się w jego ciało raniąc go, a to że jeszcze żyje zawdzięcza jedynie interwencji dziewczyny.
Cóż, ciężko było się spodziewać że zakonnik będzie chciał współpracować ze stworzeniem których nienawidzi zapewne nawet bardziej od nekromantów. Chociaż zapewne miał też inne powody...
Tymczasem nasz czarodziej może poczuć że przed upadkiem na twarz powstrzymała go pocięta ręka Helle która zaraz przerzuciła sobie za głową ramię Mercera przysunęła go do siebie i zaczęła najszybciej jak była w stanie biec w stronę bramy którą dostali się na teren akademii.
-Trzymaj się, nie umrzesz. Jesteś nam potrzebny... - rzuciła krótko obracając na chwilę twarz w jego stronę.
Prowadzony musi czuć że szybko opada z sił z racji wcześniejszej sporej straty krwi oraz jej ciągłego upływu z licznych ran na plecach. Z racji tego nie jest w stanie szybko się poruszać i jest praktycznie ciągnięty przez dziewczynę, a kwestią czasu jest dalsze pogorszenie jego stanu. Jest źle...
-Możesz być spokojny, przewidywałam że coś może się stać. Chociaż nie sądziłam, że wmiesza się w to Zakon... - dodała po chwili. Zupełnie jakby chciała uspokoić znajdującego się w ciężkim stanie towarzysza słyszącego, że z tyłu zbliża się do nich chrzęszcząc zbroją Hermod. Co jakiś czas obok nich przelatują kolejne lodowe pociski, przez co nie mogą uciekać prosto, a podczas uników powbijane w plecy lodowe odłamki ruszając się jeszcze podrażniają rany powodując kolejne fale bólu...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

20
Myślał, że zakonnik i Barach odpuszczą i pozwolą im odejść. Jak się okazało, nic bardziej mylnego. Gdy tylko Mercer podniósł się, i to z wielkim trudem. Został zaatakowany przez czarodzieja, Helle udało się częściowo odeprzeć atak, zasłoniła ręką, lecący w stronę Mercera sopel.

Odłamki wbiły się w jego ciało, a mag nie miał już tyle sił, aby ponownie użyć zaklęcia, które mogło by mu pomóc. O mało nie upadł znowu na ziemie.
-Niech to już się skończy. - Pomyślał.
Helle chwyciła go i ruszyli w kierunku bramy. Ciągle nad głową przelatywały im kolce. A Hemod biegł za nimi, próbując ich dogonić. Jednak ciężkie opancerzenie prawie uniemożliwiało mu szybkie przemieszczanie się.

-"Jesteś nam potrzebny." Jakim nam? - Powtórzył sobie w myślach zdanie wypowiedziane przez Helle, kilka razy w głowie. Po tych słowach zaczął się zastanawiać z kim demon może współpracować. Nadal praktycznie nic o niej nie wiedział, poza tym, że szuka ona tego samego człowieka, którego poszukuje Mercer. Dowiedział się również, że jest demonem. I to były wszystkie informacje jakie posiadał na jej temat.

Re: Plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

21
Opadający z sił Mercer mógł zobaczyć, że wraz z Helle opuszczają już plac i "wbiegają" na drogę którą niedawno przybyli. Po jej obu stronach rosły liczne drzewa i krzewy różnego rodzaju. Nie było jednak nigdzie widać nikogo - zapewne rozpoczęły się zajęcia, lub niezauważenie zostali wyewakuowani z tego obszaru...
Za uciekinierami cały czas biegli zbrojny wraz ze starcem. Pierwszy nieubłaganie skracał dzielący go od nich dystans i znajdywał się już zaledwie kilka metrów za nimi, podczas gdy starzec zaprzestał rzucania kolejnych zaklęć. Zapewne oszczędzał energię magiczną, lub zwyczajnie stwierdził że ciskanie pociskami w biegu nie ma większego sensu.
Helle słysząc zbliżanie się sakirowca odezwała się do ciągniętego towarzysza:
-To już tutaj... Wytrzymaj jeszcze trochę...
Następnie skręciła z drogi starając się jeszcze przyspieszyć. Mogło się wydawać, że jej celem jest wielki dąb rosnący jakieś sto metrów od drogi przy którym rosły jakieś niewielkie zarośla.
Gdy uciekinierzy byli już zaledwie dwadzieścia metrów od niego, a zbrojny biegł około pięciu metrów za nimi zostawiając starca jakieś dwadzieścia metrów za sobą - Helle zagwizdała krótko i zza dębu wybiegła odziana w czarny płaszcz podobny do tego noszonego zawsze przez dziewczynę postać.
Spod obszernego kaptura nie było widać jego twarzy. Właściwie, nie było widać nawet najmniejszego fragmentu jego ciała - cały był szczelnie ubrany podobnie jak Helle gdy pierwszy raz spotkał ją czarodziej.
Nieznajomy miał przez plecy przewieszone na krzyż dwa półtoraręczne miecze i zbliżając się do nich dobył jednego i ścisnąwszy go w obu dłoniach pochylił się trochę bardziej w biegu.
-Nareszcie... Ile można czekać... - powiedział mijając naszą dwójkę. Mimo tajemniczego wyglądu można było odnieść wrażenie, że powiedział to przyjaznym, ciepłym tonem. Zaledwie sekundy później można było usłyszeć szczęk stali świadczący o tym, że zwarł się w walce ze zbrojnym.
Na pierwszy rzut oka prawdopodobny znajomy demonki nie wydawał się być zbyt potężnie zbudowany, ale w jego biegu zadziwiać mogła szybkość i gibkość. Czy jednak ma szanse z potężnej budowy pancernym? Tego Mercer nie mógł zobaczyć. Słyszał tylko za sobą szczęk żelaza, trzaski, a po chwili także głos maga zapewne wykrzykującego zaklęcia...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

22
Cały czas słyszał jak ciężkie kroki zbrojnego ich doganiają. Mag również starał się go nie odstępować, ale po jakimś czasie zwolnił. Być może przygotowywał jakieś większe zaklęcie, albo po prostu zrezygnował. Nie oglądając się za siebie, Mercer nie wiedział jak blisko są ich przeciwnicy.
Wraz z Helle wkońcu opuścił główny plac, i znowu znaleźli się na ścieżce między krzewami i drzewami. Było tutaj zupełnie pusto, uczniowie najwidoczniej opuścili okolice, widząc taką potyczkę. -Nikt o zdrowych zmysłach nie pchał by się do walki między sakirowca, maga i demona, więc nie dziwota, że wokół same drzewa i krzewy. - Pomyślał Mercer.
Gdy zbliżali się do dębu, odwrócił na chwile głowę. Hemod już ich doganiał, mag był zdziwiony, że po mimo tak ciężkiego uzbrojenia może on dość szybko biec. Jego budowa była wręcz stworzona pod grube blachy.
Nagle zza drzewa wybiegła tajemnicza postać. Po pierwszych słowach Mercer już wiedział, że jest po ich stronie. I teraz zrozumiał też, o co chodziło Helle gdy mówiła, "Jesteś nam potrzebny".
Do jego uszu dotarł dźwięk stali uderzającej o stal, obrócił wzrok by zobaczyć jak wygląda przegieg walki. Ich nowy towarzysz nie był uzbrojony po zęby w pancerz, co dawało mu większą mobilność, ale mógł paść od byle ciosu.
-Poradzi sobie? - Zapytał spoglądając na Helle, z początku sądził, że ona sama poradzi sobie z Magiem i Zakonnikiem, ale widocznie nie była na tyle silna, więc wolał się upewnić, czy ich towarzysz właśnie nie pobiegł na spotkanie ze śmiercią.
-Ciekawe czy to kolejny demon, raczej demon. - Pomyślał Mercer.

Re: Plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

23
Dziewczyna praktycznie już wlekąc wycieńczonego czarodzieja dostała się w końcu pod dąb. Ostrożnie ułożyła go opierając go nie poranionym bokiem o drzewo po czym odezwała się krótko:
-Zaraz tu po Ciebie wrócimy. Teraz - postaraj się jeszcze trochę wytrzymać...
Gdy skończyła mówić ruszyła w kierunku z którego przybyli po raz kolejny rozpływając się w powietrzu...
Liczne rany na ciele Mercera cały czas krwawiły, jednak już trochę słabiej. Lodowe odłamki w nich tkwiące w większości zdążyły się już rozpuścić, dzięki czemu drobniejsze ranki poczęły się już zasklepiać strupami.
Mag był jednak na granicy swoich możliwości. Był wycieńczony i osłabiony, a gdy spokojnie spoczął na ziemi oddzielony od miejsca gdzie sądząc po odgłosach odbywa się walka konarem starego dębu - zaczął odczuwać je w dwójnasób. Do tej pory był w stanie ignorować swój stan dzięki adrenalinie i silnemu celowi przetrwania, jednak teraz czuł, że słabnie z sekundy na sekundę...
Obraz ogrodów przed nim szybko stał się niewyraźny i zamglony a odgłosy walki coraz mniej wyraźne. Nie minęło dużo czasu, a osunął się nieprzytomny na ziemię...

Dalszy ciąg Tutaj
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

24
poprzednia lokacja: http://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?p=18363#p18363


Arogant. Ignorant. Niegodny pełnienia tak ważnej funkcji administracyjnej - ba, nawet żadnej administracyjnej. Wszelkie niezbyt przyjemne myśli przelatywały jej przez głowę gdy szybkim i gniewnym krokiem weszła na teren placu znajdującego się przed Uniwersytetem. Mimo że wygląda praktycznie prawie jak czysty wysoki elf, to nim nie jest - co można właśnie zobaczyć w takich sytuacjach. Statyczność i spokój ustępują typowemu dla ludzi emocjonalizmowi, upartości i dużemu wpływowi środowiska na zachowanie.
-Sam pewnie byłby ostatnim chętnym do walki, tylko innych posyłał na śmierć, dupek jeden... -Mamrotała pod nosem z wyraźnym gniewem, po drodze szukając nerwowo jakiegoś miejsca gdzie mogłaby odsapnąć - po chwili zauważyła ławkę na skraju placu blisko budynku uczelni, do której podeszła i dosyć gwałtownie na niej usiadła, przy okazji kładąc swoje notatki i książki obok. Z nerwów i ogólnego rozkojarzenia niestety nie zauważyła, że jej niezwykle długie blond włosy znalazły się pomiędzy pośladkami a drewnianą powierzchnią ławki, co przy próbie schylenia się aby oprzeć głowę o dłonie spowodowało niebywale silny ból na powierzchni skóry głowy.
-Do jasnej kurwy! -Wykrzyczała wściekła, po czym na chwilę wstała aby wyjąc swoje włosy z newralgicznego miejsca, po czym ponownie usiadła - tym razem już całkowicie bezpiecznie. Tak jak zamierzała wcześniej, oparła swoją głowę na dłoniach, rozpoczynając procedurę uspokajania nerwów. Zaczęła głęboko i powoli oddychać starając się spowolnić tempo bicia serca i obniżyć ciśnienie krwi a także doprowadzić więcej tlenu do mózgu, co pomaga w trzeźwym myśleniu.
-Jakimi kryteriami się Uniwersytet kierował aby go wybrać, to ja nie wiem... -Wymamrotała po chwili, już dużo spokojniej. Miała niezbite wrażenie że ona jako studentka ma większą wiedzę na wiele tematów od przynajmniej jednego profesora na Uniwersytecie... To było... dziwne uczucie. Połączenie dumy i pewności siebie z zażenowaniem, że taki Uniwersytet niespecjalnie zapewne patrzy na kwalifikacje co niektórych pracowników. Do tego jeszcze dochodziły nerwy po ostatniej wymianie zdań - ta sytuacja utwierdziła ją w przekonaniu, że jak uda jej się zdać wszelkie egzaminy to zgłosi swoją kandydaturę na Czarodzieja. Do tego czasu jeszcze zapewne zdąży znacząco usprawnić swoje zdolności magiczne.
Obrazek
Obrazek

Re: Plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

25
Zrozpaczoną elfkę dostrzega nikt inny, jak sam promotor- profesor Celewicz. Znany na uczelni oraz w świecie naukowców specjalista od logistyki, koloidów i im podobnym tworom. Smutna Alexandria zajęła zimny bruk, pośladkami przywitała zamiecione przez sprzątaczki schody. Wtedy właśnie na jej ramie spada czyjaś dłoń, jak można przypuszczać był to profesor we własnej osobie. Zaniepokojony stanem studentki spogląda w jej oczy, po czym wyciera łzy. Nie zna przyczyn jej zachowania, lecz wie iż zwracanie na siebie uwagi przed pałacem to najgorsza z metod zdobywania zaufania wśród uczonych. W związku z tym podciąga jej ramię, tak aby wstała. Kiedy dziewczyna wreszcie przyjmuje jako taki pionowy stan, pan rzecze:

- Nie płacz dziecko, zabieraj manele i chodźmy do części eksperymentalnej kompleksu. Nikt nie powinien widzieć, Cię w takowym stanie. Ruszajmy.

Wnet zabrali się i poszli do laboratorium.


Laboratorium -> http://herbia-pbf.pl/viewtopic.php?f=26&t=1812
ODPOWIEDZ

Wróć do „Uniwersytet w Oros”