Plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

1
Przekraczając obszerną bramę, przybysz wkraczający na teren uniwersytetu może odnieść wrażenie, iż znalazł się w innym świecie. Nie jest to niczym nadzwyczajnym, ponieważ trzeba przyznać, że to, co można tutaj zobaczyć znacząco kontrastuje z tłocznym, brudnym i zaniedbanym miastem otaczającym to miejsce...
Idąc w stronę górującego nad okolicą zespołu budynków, można podziwiać zadbane trawniki, drzewa oraz krzewy, między którymi - w godzinach, gdy nie odbywają się zajęcia - można zobaczyć przechadzających się studentów i studentki ubranych bardzo różnorodnie, co ukazywało różnorodność panującą wśród nich. W końcu byli to młodzi ludzie zebrani z różnych miast i różnych grup społecznych, jednak wszyscy mieli jedną wspólną cechę - nadzwyczajny talent do różnego rodzaju magii, który tutaj starali się rozwijać i doskonalić. Na ich tle wyraźnie odcinali się wykładowcy i inni znajdujący się tutaj pełnoprawni czarodzieje noszący długie szaty. Było ich jednak stosunkowo niewielu...
W końcu - po dłuższym marszu drogą prowadzącą od samej bramy w głąb terenów uniwersyteckich ułożoną z równych białych kamieni - trafia się na obszerny plac przed jednym z głównych budynków, w którym odbywają się zajęcia dla studentów. Na skraju placu zawsze stoi kilka zadbanych powozów zaprzężonych w piękne rumaki służących za transport na obszernym terenie uczelni. Od tego miejsca biegły drogi prowadzące w jego głąb, jako że znajdujący się tu budynek był najbardziej wysuniętym w tym kierunku, a więc najbliższym północnej bramy...



Wcześniejsza fabuła Tutaj

Mercer wraz z towarzyszką w ciszy weszli na teren uniwersytetu przez północną bramę i skierowali się w stronę najbliższego zauważonego budynku. Pomimo stosunkowo wczesnej pory widzieli w oddali grupki studentów przechadzających się po terenach zielonych obejmujących większość ziem należących do uczelni, jednak nie napotkali po drodze żadnego maga dlatego cały czas szli kamiennym traktem aż dotarli do placu przed budynkiem auli.
Na uboczu stało jak zwykle kilka powozów, po okolicy kręciło się kilku studentów - zapewne czekali na zajęcia. Fakt przybycia dwójki ciemno ubranych, zakapturzonych postaci najwyraźniej przykuł uwagę jednego z magów który prowadził akurat rozmowę z jakimś rycerzem. Widząc jednak nowo przybyłych skierował się wraz ze swoim rozmówcą w stronę Mercera i Helle która wcześniej zdjęła z twarzy maskę i ukryła ją w kieszeni płaszcza by nie zwracać na siebie zbytnio uwagi.
Czarodziej był już dość sędziwy na co wskazywała długa biała broda sięgająca do pasa oraz podobne włosy. Był ubrany w długą szarą szatę, a w lewej ręce trzymał jakąś księgę - zapewne był jednym z wykładowców...
Jego towarzysz - rycerz - stanowił mogłoby się wydawać jego przeciwieństwo. Był to młody mężczyzna, zapewne jeszcze przed trzydziestką odziany w drogą, solidnie wykonaną zbroję z czerwonymi emblematami. Na plecach miał przewieszoną tarczę, a przy pasie półtoraręczny miecz z bogato zdobioną głownią trzymany w skórzanej pochwie pokrytej srebrnymi wzorami. Musiał być to ktoś ważny, w końcu nieczęsto widywało się rycerzy w tak kosztownym ekwipunku, a za ten zapewne można by kupić kilka wsi wraz z chłopami...
Podszedłszy do Mercera i zakapturzonej blondynki zagadnął ich starzec przyjaźnie się uśmiechając. Widać było, że była to raczej pogodna osoba pozytywnie nastawiona do wszelkich przybyszów. Ukłonił im się lekko po czym odezwał:
-Witajcie w Uniwestytecie Magicznym. Chyba nie mieliśmy do tej pory okazji się spotkać, dlatego pozwólcie że się przedstawię. Nazywam się Barach i jestem jednym z pracowników tej placówki. To zaś - tu wskazał wyciągając rękę w stronę wojaka - jest pan Hermod, jeden z wysoko postawionych rycerzy Zakonu Sakira. Co sprowadza was do naszej uczelni dzieci..?
Mężczyzna przedstawiony jako Hermod nie odezwał się ani słowem widocznie nie widząc celu we włączaniu się do spraw placówki. Jedynie skinął na powitanie lekko się uśmiechając gdy stary czarodziej go przedstawiał.
Ostatnio zmieniony 12 paź 2014, 10:20 przez Kuchiku, łącznie zmieniany 1 raz.
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

2
Wyszli w końcu z alejki i znaleźli się na terenie akademii. Był to spory obszar, wokół pełno przyciętej trawy i drzew. Po części był to park, a po części plac. Mercer pamiętał, że w stolicy wyglądało to podobnie, tylko było znacznie obszerniejsze.
Przechadzali się uliczką prosto do głównego budynku. Helle zdjęła maskę, aby nie budzić podejrzeń. Żadne z nich nie powinno ściągać kaptura, bo dałoby to wręcz przeciwny efekt.
Szczególną uwagę zwróciła na nich pewna dwójka. Starszy mag i młody rycerz, ruszyli w ich kierunku. Starzec widocznie był jednym z tutejszych magów, jednak rycerz pochodził z Zakonu Sakira.
Mercer był zdziwiony, że magowie współpracują z zakonem, słyszał o nich nie najlepsze plotki, ale w polowaniu na czarownika mogą być bardzo użyteczny.
-Ja jestem Mercer, a moja towarzyszka to Hella. Mamy informacje, iż na terenie miasta znajduje się nekromanta, i to nie byle jaki nekromanta. Jednak więcej informacji wolałbym udzielić w mniej zaludnionym miejscu. - Przeszedł od razu do rzeczy, miał nadzieje wzbudzić zainteresowanie w zakonniku. Wiedział, że zakon nie przepada za magami, którzy z nimi nie współpracują, a tym bardziej za nekromantami.
Oczekiwał też, że znajdzie tutaj jakieś informacje, wiedział jednak, że te nadzieje mogą być złudne.

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

3
Gdy Mercer wspominał o nekromancie zakonnik wydał się jakby bardziej zainteresowany przebiegającą przy nim rozmową, jednak dalej się nie odzywał. Jego uwaga była skupiona na towarzyszce czarodzieja, a konkretniej na łuku znajdującym się na jej plecach, a który widział dość dokładnie jako że stała lekko bokiem do niego. Zapewne z racji tego kim był znał się na łukach znacznie lepiej od Mercera, dla którego był to zwyczajny łuk, może trochę większy i trochę różniący się od przeciętnych...
Wykładowca uniwersytecki tymczasem wyraźnie się zatroskał słysząc informacje o nekromantach, po czym - gdy nasz czarodziej skończył - odezwał się:
-Wiemy, że w naszym mieście mają różne dziwne wypadki i zdajemy sobie sprawę iż ukrywa się w okolicy nawet kilku nekromantów. Nie mamy jednak możliwości działania w tej sprawie, właśnie w celu rozmów na ten temat przybył tutaj Pan Barach... Zarówno członkowie Zakonu jak i większość czarodziei opuściło tą okolicę udając się na południe, gdzie trwa wojna by bronić granic naszego kraju...
Tutaj wyraźnie zasmucony tym jak aktualnie rozwija się sytuacja nie tylko w okolicach Oros, ale w całym Keronie i nie tylko. Na całym świecie ostatnimi czasy działo się coraz więcej dziwnych rzeczy, pojawiały się tajemnicze zjawiska, a wśród podróżnych było słychać coraz to bardziej nieprawdopodobne historie...
Mag zamyślił się na krótką chwilę, po czym spojrzał na Mercera trochę zaciekawiony.
-Powiadasz synu, że nazywasz się Mercer... Lata temu słyszałem o pewnym utalentowanym młodzieńcu o takim imieniu który zaginął bez śladu... Tymczasem moi mili zdejmijcie kaptury. Usiądźmy, porozmawiajmy, a może okaże się że wasze informacje pozwolą nam uratować wiele ludzkich istnień...
Mówiąc to starzec wyciągnął dłoń i kilka kroków od nich z ziemi zaczęły wyrastać cienkie gałązki i pnącza które zanim skończył mówić uformowały się w niewielki okrągły stolik i cztery siedziska dokoła niego. Następnie pstryknął, a na nim pojawiła się skromna zastawa i parujący czajnik z którego dobywał się przyjemny aromat świeżo parzonej herbaty...
Helle tymczasem cały czas stała obok Mercera w ciszy, nie odzywając się. Zapewne podobnie jak rycerz nie miała zamiaru wtrącać się do rozmowy. Cały czas jednak - co Mercer mógł zauważyć ewentualnie kątem oka - wpatrywała się w zakonnika. Przez chwilę ich spojrzenia się spotkały i można było odnieść wrażenie że wokół przez ten moment zapanowała dość napięta atmosfera... Może to było jednak tylko złudzenie...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

4
Wysunął dłonie z pod płaszcza i ruchem ręki zdjął kaptur z głowy. Jego długie czarne włosy opadły na ramiona, a zieleniała twarz była dobrze widoczna w świetle dnia.
Gdy tylko starzec wspomniał o pewnym uczniu, który nagle zaginął, wiedział on o kim mowa. Nie musiał wspominać, że to on, był przekonany iż starzec sam do tego doszedł.
Spojrzał na zakonnika, gdy tylko padło słowo nekromanta od razu przyciągnęło jego uwagę. Spoglądał on tylko na Helle, a ona na niego. Być może nie przepada ona za zakonnikami i jak widać ów zakonnik również nie darzy jej sympatią.
Tymczasem starszy mag wyczarował z miejsca stół i krzesła oraz napitek. Mimo, iż użyta do błahego celu, nie była to prosta magia.
Mercer usiadł przy stole na jednym z wolnych krzeseł. Poczekał aż starzec, Helle i sakirowiec również usiądą po czym przeszedł do rzeczy.
-Nekromanta, którego szukamy nazywa się Abratar. Wiele lat temu byłem uczniem w Akademii w Saran Dun. Wyruszyliśmy wraz z arcymagiem i grupą adeptów odzyskać artefakt zwany Berłem Cienia. Wtedy się na niego natknęliśmy. Poza arcymagiem i mną nikt nie przeżył, niestety mój obecny stan wizualny nie pozwolił mi kontynuować nauki, ale mniejsza o to. - zrobił krótką przerwę, po czym położył ręce na stole i kontynuował.
-Ponoć porywa on sieroty i wykorzystuje w swoich badaniach, wczoraj ja i Helle wpadliśmy na dwoje jego podwładnych, może ich być znacznie więcej.

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

5
Barach i Mercer zajęli miejsca przy stole naprzeciwko siebie, podczas gdy rycerz podszedł do niego krótko dziękując za propozycję. Najwidoczniej wolał postać... Gdy nasz bohater zdjął kaptur odsłaniając oszpeconą twarz wykładowca odezwał się krótko -A więc to byłeś ty... Nie sądziłem, że żyjesz... Hermod natomiast był trochę tym zaskoczony co było widać po wyrazie jego twarzy.
Gdy Mercer opowiadał swoją historię oraz ostatnie wydarzenia jego słuchacze wysłuchując go w skupieniu tylko przytakując krótko co wskazywało iż fakty te były im mniej lub bardziej znajome. Gdy czarodziej skończył, zakonnik odezwał się spokojnie, nawet trochę żartobliwym tonem do stojącej za krzesłem swojego towarzysza Helle:
-Dlaczego panienka nie ściągnie nakrycia głowy? Nie wypada przy rozmowie - zwłaszcza ze znacznie starszymi stać w kapturze... Widać chciał jej zwyczajnie zwrócić uwagę starając się przy tym jej nie rozgniewać. Zwrot "panienka" jak najbardziej do niej pasował, w końcu wyglądała na zaledwie dwudziestokilkuletnią, a obszerny kaptur i grzywka zasłaniały opaskę jaką miała na oku a cień maskował blizny na twarzy.
Słysząc tą uwagę Helle przez chwilę się nie odzywała, jednak jej twarz pozostawała beznamiętna jak zawsze i nie można było z niej wyczytać kompletnie niczego.
-Skoro sobie Pan tego życzy... - odpowiedziała zsuwając kaptur z głowy... Jej twarz z charakterystycznymi bliznami, jasne włosy i wystające z nich rogi ukazały się staruszkowi i zakonnikowi. Ci zaś zamurowani tym widokiem na chwilę zamarli w bezruchu...
Trwało to jednak zaledwie chwilę po której milczenie jakie zapadło przerwał czarodziej.
-Więc słuchy jakie nas doszły były prawdziwe... - powiedział cicho, jakby z zasmucony tym co zobaczył. Powoli, z powagą podniósł się z krzesła i odszedł na krok od stolika przypatrując się cały czas rogatej dziewczynie...
W tym czasie Sakirowiec dobył zza pasa miecza, lewą ręką zaś odpiął jeden z zaczepów przytwierdzających tarczę do jego pleców by móc jej szybko dobyć w razie potrzeby. Trzymając wyciągnięty w stronę Helle półtoraręczny miecz w postawie bojowej odezwał się, a raczej prawie wykrzyczał w jej stronę:
-Tak... Więc plotki które do mnie dotarły jakoby w Oros pojawił się przeklęty byt były prawdziwe... Sakir oczyści twoją mroczną duszę, gdy tylko Cię zabiję... Masz coś do powiedzenia... demonie?!
Tak więc dwójka waszych rozmówców na współpracę z którą liczył czarodziej teraz na widok dziewczyny zwróciła się przeciw nim. Rycerz był gotowy do walki w każdej chwili - wyglądał jakby nie mógł doczekać się rzucenia na kobietę. Wykładowca stał tuż obok niego wyciągając ręce w jej kierunku - prawdopodobnie gotowy do użycia swojej mocy magicznej w bardziej... destruktywny sposób. Do tego ostatnie słowa tego pierwszego były czymś kompletnie niespodziewanym...
Helle natomiast uśmiechnęła się tylko na widok gotowych do walki i ściągnęła prawą rękawiczkę ukazując lekko zdeformowane przedramię i pokrytą łuskami dłoń. Do tej pory wydawała się być wiecznie spokojna i opanowana, może nawet pozbawiona uczuć. Teraz jednak - skupiając swój wzrok przede wszystkim na uzbrojonym wojowniku - wydawała się być zadowolona, może nawet radosna chociaż to dość śmiałe stwierdzenie. Na pewno była podekscytowana i możliwe że sama rwała się do walki bardziej od jej opancerzonego przeciwnika który zamierzał ją pociąć na kawałeczki w imię swojej wiary...
Tutaj zatrzymuję akcję, ciąg dalszy w następnym poście...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

6
Myślał, że dojdzie z magiem i zakonnikiem do jakiegoś porozumienia, wymienią się informacjami i coś ustalą.
Niestety wszystko posypało się gdy zakonnik poprosił Helle o zdjęcie kaptura.
Mercer jeszcze przed rozmową w karczmie wiedział, że nie jest ona zwykłym człowiekiem. W końcu powiedziała "Ludzie zwą mnie...", dodatkowo wyczuł od niej dziwną energie magiczną. Wiedział, że nie jest magiem i prawdopodbnie nie jest człowiekiem.
Wszystko potwierdziło się gdy pokazała kawałek diabelskiej ręki w karczmie, jednak myślał, że nie będzie z tym problemów podczas spotkania w akademii.
Również zerwał się na nogi widząc, że za równo demon jaki zakonnik wraz z magiem są gotowi zacząć walkę.
W swojej prawej dłoni zaczął magazynować energię magiczną, którą miał zamiar wykorzystać do następnej inkantacji jeżeli będzie musiał jej użyć.
-Spokojnie, sama zaproponowała przyjście tutaj. Nie kryła się ze swoimi defektami, które momentami raziły po oczach. Pohamuj swój miecz zakonniku, może ma coś do powiedzenia? - Zwrócił się z tymi słowami do zakonnika jaki również do starca.
Narwany młody sakirowiec nie był dla niego zaskoczeniem, jednak starzec stający u jego boku już trochę go zaskoczył. Myślał, że będą unikać walki na terenie akademii.

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

7
Helle słysząc jak Mercer stara się zapobiec walce między nią a zakonnikiem wspieranym przez maga widocznie ochłonęła i z pełnym spokojem założyła z powrotem zdjętą rękawiczkę na zdeformowaną rękę. Odwróciła się w jego stronę (plecami do wykładowcy i zakonnika gotowych do walki) i kładąc oszpeconemu czarodziejowi rękę na ramieniu odezwała się cicho:
-Czyli jesteś tym, za kogo się podawałeś. Tylko tyle mieliśmy tutaj załatwić, teraz odejdźmy. Psy zakonne ani starzy wygodnisie nie są nam potrzebni... - powiedziała z pełną powagą, jak to miała w zwyczaju. Znowu była tą samą chłodną pozbawioną większych emocji dziewczyną jaką zdołał już trochę poznać, a po podnieceniu oraz żądzy walki jaka przed chwilą wręcz się z niej wylewała nie było już nawet śladu.
Następnie minęła go powoli z jego prawej strony zsuwając dłoń z jego płaszcza kierując się w stronę z której przyszli. Ciężko stwierdzić czy liczyła że ten za nią podąży, czy zwyczajnie chciała opuścić to miejsce nie widząc tu niczego więcej wartego uwagi. W końcu zrealizowała cel w którym tu przybyła - potwierdziła tożsamość niedawno poznanego czarodzieja...
Rycerz z kolei widząc ją odwracającą się do niego plecami nie mógł zdzierżyć że ta ignoruje go całkowicie i odchodzi jak gdyby nigdy nic. Chciał już rzucić się w jej stronę, jednak starzec złapał go w tym momencie za metalowy karwasz prawej ręki w której tamten trzymał broń i wyszeptał coś do niego. Nikt jednak poza nimi nie zdołał niczego usłyszeć. Zakonnik wyszarpnął się staruszkowi, a na jego obliczu widać było straszną wściekłość. Zrobił kilka kroków za dziewczyną, krzycząc:
-Nie ignoruj mnie diabelski pomiocie! Chcesz odejść udając że nic się nie stało?! Nie wiem co kombinujesz, ale i tak zginiesz... Sakir będzie rad widząc Cię płonącą na stosie demoniczna suko! Słyszysz mnie?!
Helle słysząc to zatrzymała się, jednak nie zrobiła praktycznie nic więcej. .. Jedynie odezwała się do stojącego jakieś trzy, może cztery metry za nią Mercera:
-Idziesz ze mną, czy chcesz współpracować w nimi..? Zakon mógłby Ci pomóc, nie zaprzeczę że są potężni. Jak jednak widać, mają trochę inne priorytety...
Wydawało się, że nie zwraca nawet krzty uwagi na sakirowca stojącego jakieś dwa metry przed Mercerem i jego słowa nie robią na niej najmniejszego wrażenia. Jakby dla niej w ogóle nic nie znaczył - jak owad z którego obecności zdaje się sprawę, całkowicie jednak ignoruje z racji jego maluczkości...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

8
Obawiał się, że w każdej chwili może dojść do starcia. Młody Zakonnik, aż palił się do spalenia Helle.
Nagle kobieta wytłumaczyła, że to wszystko miało tylko potwierdzić tożsamość Mercera.
Nie uspokoiło go to jednak, nadal był gotowy do użycia zaklęcia widząc, że młody sakirowiec wciąż chce walczyć.
Mag próbował go uspokoić, ale jak widać jego temperament wziął górę.
Widocznie nie miał odwagi zaatakować demona, wiedział, że jeżeli zaatakuje sam to magowie mogą mu nie przyjść z pomocą.
Helle ruszyła z powrotem do miasta, a Mercer stał w pobliżu wojownika, który wykrzykiwał obelgi w jej kierunku.
-Żałosne. - Powiedział do Sakirowca patrząc mu się na niego z pogardą. Szybkim ruchem ręki narzucił kaptur na głowę, schował ręce pod płaszcz i ruszył za Helle.
Nadal nie mieli żadnego tropu, mogła dać magom byle wymówkę, aby nie zdejmować kaptura i poczekać, aż podadzą jakieś informacje.
-Jest jeszcze coś, o czym mi nie powiedziałaś? - Zapytał kobietę, gdy tylko ją dogonił.
Mercer wie, że niedługo nekromanta, którego szukają dowie się co spotkało jego ludzi, znajdzie nowych i będzie znacznie ostrożniejszy. Stracą element zaskoczenia, i być może sami wpadną w pułapkę.

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

9
Gdy Mercer odwrócił się zakładając kaptur z zamiarem odejścia za Helle rycerz za jego plecami wykonał kilka szybkich susów i momentalnie pokonawszy pomimo ciężkiej zbroi dystans dzielący go od naszego bohatera szarpnął go za ramię tak, iż ten mimowolnie został obrócony w jego stronę. Siłą zatrzymany Mercer mógł zobaczyć tuż przed sobą twarz sakirowca która była już znacznie bardziej opanowana, a pod gardłem przystawioną końcówkę długiego miecza.
Nie widział co teraz robiła dziewczyna, ponieważ znajdowała się za jego plecami, chociaż oczywiście gdyby chciał - mógłby się obejrzeć za siebie. Póki co jednak ma tuż przed sobą mężczyznę w ciężkiej zbroi który odezwał się do niego ze śmiertelną powagą:
-Nawet jeśli jej uda się opuścić to miejsce, ty zostaniesz tutaj i odpowiesz na kilka pytań od których będzie zależeć twoja przyszłość... Chyba zdajesz sobie sprawę, co Cię czeka za bratanie się z takim plugastwem..?
Miejscowy mag tymczasem powolnym krokiem podszedł do nich i nie odzywając się do mężczyzn obdarzył tylko Mercera krótkim spojrzeniem w którym można było wyczuć dawkę litości, przytłaczaną jednak przez pogardę - widocznie podzielał zdanie jakie miał na jego temat zakonnik...
Następnie dało się słyszeć że zaczął wypowiadać po cichu jakieś zwroty i Mercer mógł wyczuć że mag uwalnia pewną ilość mocy magicznej po czym gdzieś z kierunku w którym zmierzała Helle dał się słyszeć głośny trzask i stukanie przypominające rozsypywanie na twardym podłożu sterty kamieni. Trwało to jednak zaledwie chwilę, po czym rycerz odezwał się do starca
-Chyba ją trafiłeś, trzeba będzie szybko zabrać stąd tą poczwarę Barachu... Zakon będzie zadowolony z wyników naszej współpracy...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

10
Ruszył w kierunku miasta, jednak nagle poczuł silny uścisk na swoim ramieniu. Rycerz obrócił go w swoim kierunku.
Chciał przesłuchać Mercera, zarzucono mu współprace z demonem. Mag widocznie współpracował razem z rycerzem. Mercer nie wiedział co dokładnie stało się z Helle, ale zza swoich pleców usłyszał huk lub trzask, ciężko było mu to określić.
Już od momentu gdy mężczyźni chcieli zaatakować demona, gromadził magiczną energię do swojej prawej dłoni.
Użył zaklęcia Łamiący Wstrząs, które wykorzystuje spore zasoby many, ale umożliwia przecięcie najtwardszych stopów metali. Wyjął prawą rękę z pod płaszcza i przejechał palcem po mieczu. Pokierował czar ów palcem, miał on przecięć miecz zakonnika przy rękojeści.
Następnie klasnął w dłonie używając zaklęcia Zasłony Dymnej.
-Możemy porozmawiać o tym przy innej okazji. - Powiedział i zerwał się do biegu.
Obłok pary nie powinien utrzymać się zbyt długo, ale wystarczy Mercerowi na wywołanie chwilowego zamieszania.
Mag szybko dobył swojego miecza, po czym ruszył biegiem w kierunku wyjścia z terenu akademii.
Na początku liczył, że obejdzie się bez używania czarów. Obrót spraw cały czas go zaskakiwał, a pod jego nogi wpadały kolejne kłody.

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

11
Mercer szybkim ruchem wyciągnął rękę z kieszeni i palcem - przy pomocy kumulowanej od dłuższej chwili energii magicznej - przeciął ostrze miecza trzymanego przez zakonnika przy jego gardle. Odcięty fragment spadł na ziemię, a w ręku Hermoda pozostała głownia z wystającym, kilkucentymetrowym fragmentem ostrza obciętego pod kątem...
Czarodziej jednak przeliczył się myśląc zapewne że tym obezwładni rosłego, zaprawionego w bojach mężczyznę i zwyczajnie odejdzie... Ledwie przeciął metal otrzymał cios w twarz wymierzony lewą ręką zakonnika. Z racji iż tamten ma założone pancerne rękawice cios musiał na chwilę zamroczyć naszego bohatera, który momentalnie poczuł też silny ból w prawym boku. To jego przeciwnik najwidoczniej nie lubiący oporu i przebierania w środkach wbił mu tuż poniżej żeber pozostałość po swojej broni... Rana zaraz poczęła obficie krwawić i Mercer na pewno zaraz zacznie odczuwać osłabienie a oczy zaczną zachodzić mu mgłą z racji upływu krwi...
Posoka obficie spływała po jego boku ciepłym strumieniem gdy sakirowiec lekko go odpychając wyrwał z jego boku żeleźce. Mercer zataczając się lekko może obrócić się w stronę z której przyszli, a gdzie teraz powinna być Helle.
Jeśli to zrobi, ku swojemu zaskoczeniu oczom jego ukaże ciekawy widok... Otóż na środku drogi przez kamienie przebiły się stworzone przez jego wcześniejszego rozmówcę ogromne lodowe kolce. Były ostro zakończone, miały około dwóch metrów wysokości i kilkanaście do kilkudziesięciu centymetrów średnicy. Ich ilości nie sposób było jednak określić, ponieważ ich las pokrył obszar kilkunastu metrów kwadratowych rozrzucając powyrywane z drogi kamienie. Nie było wątpliwości, że jeśli dziewczyna nie zdołała jakimś cudownym sposobem ich uniknąć - teraz zapewne jest gdzieś pomiędzy nimi zmasakrowana, poprzebijana przez lodowe szpikulce...
W tamtą stronę nieśpiesznie skierował swe kroki stary czarodziej, podczas gdy rycerz podszedł bliżej do naszego maga i zaczął od zwrócenia na siebie jego uwagi poprzez zamaszyste kopnięcie go w ranny bok. W ten sposób upewniwszy się że tym razem nie zostanie zignorowany położył obutą w stal nogę na jego piersi żeby Mercer się nie szamotał, po czym z uśmiechem na ustach odezwał się z nutą ironii w głosie:
-Trzeba było nje wtrącać się w sprawy które są znacznie ponad nami wszystkimi... Nie chcę cię osądzać, w końcu jestem tylko człowiekiem. Jednak bratałeś się z tym diabelstwem, a to zbrodnia przeciw ludzkości. Zaraz i tak zdechniesz, już widzę że sporo juchy straciłeś. Sakir Cię osądzi, może spotkasz się ze swoją rogatą przyjaciółką w zaświatach...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

12
Miecz został przecięty, zaklęcie przeszło przez stal jak nóż przez masło.
Nagle okazało się, że uzbrojony w stalową zbroję wojownik, jest również szybki jak diabli. Mercer po mimo, iż był niezłym atletą i przywdziewał skromne szaty nie zdążył zareagować na kontratak, nawet nie klasną w ręce.
Uszkodzone ostrze wbiło się poniżej klatki piersiowej, rana była spora, dla większości śmiertelna.
Odruchowo użył powłoki ognia w miejscu rany, podniósł go do takiej temperatury, która pozwalała na jej wypalenie.
Zakonnik powalił go na ziemie i przygniótł butem. Mercer ledwie mógł pozbierać myśli, ból przy wypalaniu rany był ogromny, dodatkowo ucisk buta wszystko nasilał.
Złapał obiema rękoma but zakonnika w miejscu gdzie stykały się opancerzenia, tam było najbliżej do skóry.
Wcześniej mógł przeciąć głowę mężczyzny, zamiast jego hełmu, nie zrobił tego, nie chciał nikogo zabijać. Teraz sytuacja uległa zmianie, kluczowym priorytetem stało się przeżycie.
Helle była sprytna i pewna siebie skoro tu przyszła, znała zagrożenie i Mercer był pewien, że zdołała uciec. Wiedziała, że nie jest on nekromantą, którego szuka, więc zostawiła go.
Trzymając strażnika za but użył osuszenia, zaklęcie to natychmiastowo usuwa wodę z danego organizmu lub rośliny. Po prostu natychmiastowo ją odparowuje. W akademii Mercer nauczył się trochę o budowie człowieka, i wiedział, że w większości składa się on z wody.
Im większe ciało tym zaklęcie bardziej go obciążało, jednak natychmiastowe działanie powinno zapewnić natychmiastowy zgon zakonnika.

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

13
Z racji tego, iż Mercer nie miał bezpośredniego kontaktu z ciałem sakirowca, a jedynie trzymał go za metalowy trzewik siła jego zaklęcia którym miał zamiar zadziałać była znacznie zmniejszona. Do tego należy pamiętać że dopiero co został poważnie zraniony, stracił trochę krwi i wypalił sobie ranę co musiało wiązać się z potwornym bólem. W tym wypadku powinien nie być zdolny do logicznego myślenia, o ile przyjmiemy że nie zemdlał wypalając sobie ranę w boku - jednak przyjmijmy że nie zemdlał, a zaklęcia chciał użyć instynktownie w ramach instynktu samozachowawczego i chęci przetrwania...
Mimo tego jednak nie ma mowy o zabiciu Hermoda czy nawet wyrządzenia mu poważniejszej szkody z wyżej wymienionych przyczyn. Czar jednak w jakimś stopniu mimo tego zadziałał, ponieważ twarz rycerza na ułamek sekundy przeszył grymas bólu i wyszarpnął on nogę z objęć czarodzieja. Niestety od razu też widocznie poirytowany oporem ciężko rannego zasadził mu kolejne silne kopnięcie, może nawet silniejsze od poprzedniego - tym razem w prawy bark prawdopodobnie go wybijając lub nawet łamiąc. Tego nie sposób na razie ustalić, jednak mag czuje potworny ból w miejscu potraktowanym żelaznym obuwiem i zdaje sobie sprawę że nie jest w stanie ruszać prawą ręką co może być dość problematyczne.
Teraz skopany i ranny znajdując się na skraju przytomności leży na boku czując że jeśli tak dalej pójdzie niedługo może dokonać żywota. Rozum jednak podpowiada mu, że dalszy opór może tylko to przyspieszyć...
Będąc obróconym przez kolejny silny kopniak w stronę gdzie ostatnio widział zaledwie dzień wcześniej poznaną dziewczynę mógł zobaczyć jak Barach zbliża się do miejsca usianego lodowymi kolcami. Zza pleców słyszał zaś słowa zakonnika:
-Jeśli przestaniesz się stawiać, może jeszcze trochę pożyjesz. Jeśli tamta poczwara zdechła, będzie trzeba cię przesłuchać...
Gdy tylko tamten skończył to mówić dał się słyszeć trzask i kilka skrajnych lodowych tworów rozsypało się w drobny mak i oczom całej trójki ukazała się Helle. Całe jej ubranie było podarte, a przez rozdarcia i dziury w nim powstałe widać było liczne drobne rany i skaleczenia z których sączyła się krew barwiąc spragnioną tkaninę. Jedynie jej zniekształcona ręka wyglądała na nawet nie tkniętą, mimo że to właśnie nią dziewczyna strzaskała twardy lód.
-Nie spodziewałam się, że tak daleko na południu napotkam czarodzieja władającego lodem... Całkiem nieźle, staruszku... - powiedziała głośno do znajdującego się jakieś dziesięć metrów od niej starca. Następnie zaniosła się śmiechem, jednak było w nim coś co mroziło krew w żyłach. Było w nim czuć jednocześnie radość, jak i gniew zmieszane z rządzą mordu... Trwał jednak tylko chwilę, gdyż zauważyła leżącego pod nogami sakirowca Mercera który był już w dość fatalnym stanie...
Umilkła, a jej wzrok skierowany na niego miał w sobie sporo litości, a na jej zazwyczaj spokojnej twarzy przez chwilę jakby przemknął grymas smutku. Tak patrząc na niego zaczęła powoli rozpływać się w powietrzu przy lekkim podmuchu wiatru jak garść pyłu podrzucona przy silnym wietrze. Trwało to zaledwie kilka sekund, podczas których wpatrzona w rannego towarzysza dziewczyna całkowicie zniknęła jak miraż na pustyni...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link

Re: Pllac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

14
Ledwie udało mu się użyć zaklęcia, czuł jak korzysta z resztek mocy, a ból nie pozwalał mu zebrać myśli. Akcja ta okazała się nie tylko nieskuteczna, ale też bardzo głupia. Wojownik kopnął go w bark, wybijając go. Mercer poczuł jak traci czucie w prawej ręce, nie mógł nią ruszać.
Leżał przygnieciony butem, cały obolały i połamany. Mag wrócił do nich, był przekonany, że zabił Helle. Okazało się to jednak nie do końca prawdą. Kobieta została lekko ranna, skruszyła lodowe słupy i rozpłynęła się w powietrzu.
Chciał zebrać myśli, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Próbował walczyć i uciec, a teraz zostało mu jedynie się poddać. Złamana prawa ręka lub wybity bark uniemożliwiał mu dalszą walkę za pomocą miecza. Nie miał nawet jak zrzucić z siebie nogi zakonnika, która trzymała go przy ziemi.
-Nie przyszedłbym tutaj, gdybym wiedział kim ona jest. Zaatakowałeś mnie bezpodstawnie i jeszcze zarzucasz mi współpracę z diabelstwem. Wasz zakon ma ciekawe metody pracy. - Wycedził przez zęby. Każde słowo ledwie przechodziło mu przez gardło, całe jego ciało było obolałe.

Re: Plac przed budynkiem auli Uniwersytetu Magicznego

15
Gdy Helle rozpłynęła się w powietrzu czarodziej zatrzymał się tam gdzie stał wyciągając ręce zapewne gotowy w każdej chwili użyć kolejnego zaklęcia, a Hermod zdjąłszy nogę z piersi Mercera szybkim ruchem zdjął z pleców obszerną tarczę mocując ją na lewym przedramieniu, a prawą ręką dobył przyczepionego do niej od wewnętrznej strony jednoręcznego miecza odrzuciwszy głownię broni przeciętej przez naszego maga.
Minęła chwila, a wokoło nic się nie działo lecz Barach oraz zakonnik dalej zachowywali czujność. Ten drugi słysząc słowa Mercera uśmiechnął się pobłażliwie w jego stronę:
-Nareszcie przemyślane słowa. Przesłuchamy Cię i ustalimy ile wiesz... Ale ton mógłbyś zmienić i nie bluźnić na zakon... - wypowiadając ostatnie zdanie po raz kolejny kopnął leżącego pod jego nogami. Tym razem jednak słabiej, ponieważ skupiał się na otoczeniu - zapewne nie chciał zaniedbywać ostrożności. W końcu niedaleko mogli znajdywać się jacyś towarzysze dziewczyny i maga...
Leżący na ziemi skopany Mercer mógł zobaczyć, jak około pięć metrów za plecami Hermoda stopniowo pojawia się Helle. Początkowo wydawałoby się że to tylko iluzja, jednak stawała się coraz wyraźniejsza aż nie można było mówić o pomyłce. Co więcej, nikt poza nim nie mógł jej zauważyć ponieważ zarówno staruszek jak i sakirowiec byli zwróceni tyłem do niej.
Demoniczna dziewczyna tymczasem rozchyliwszy podarty płaszcz dobyła spod niego dwóch długich ząbkowanych sztyletów po czym ruszyła biegiem w stronę jego oprawcy, a chociaż dystans ten pokonała w moment zrobiła to prawie bezszelestnie. Jak zawodowi zabójcy o których w każdym mieście krążyły legendy, a spotkania z którymi nikt nie zdołał przeżyć... Może była jedną z nich..?
Hermod jednak musiał być nadzwyczaj czujny, ponieważ gdy ta była już tuż za jego plecami wykonał szybki półobrót w prawą stronę wykonując szeroki zamach mieczem który przeszedł tuż nad głową Helle która zaraz po tym zwinnie podskoczyła, najwyraźniej z zamiarem zadania śmiertelnego ciosu w jedyną nieopancerzoną część ciała przeciwnika - głowę. Jej sztylety jednak w ostatniej chwili napotkały na przeszkodę w postaci bogato zdobionej tarczy którą jak się okazywało rycerz władał z wielką wprawą i łatwością mimo jej rozmiarów i wagi...
Stal starła się ze stalą, a przeciwnicy przez chwilę zamarli w bezpośrednim zwarciu. Sakirowiec jednak miał ogromną przewagę fizyczną i zdecydowanym, silnym pchnięciem zdołał odrzucić od siebie przeciwniczkę na odległość około 2 metrów. Ta lądując nawet się nie zachwiała, tylko obróciła głowę w stronę znajdującego się jakieś dziesięć metrów od nich starca, po czym z szelmowskim uśmiechem odezwała się do pancernego:
-Wiem że to może dziwnie zabrzmieć, ale nie musimy walczyć... Wiem, że jesteście silni i sama nawet jeśli zdołam was pokonać, to wszyscy na tym ucierpimy. Oddajcie Go w moje ręce - tu wskazała jednym ze sztyletów w stronę leżącego Mercera - a rozejdziemy się bez dalszej walki. Chyba nie miałby nic przeciwko...
Moje gg : 50254149
Kartoteka Postaci : Link
ODPOWIEDZ

Wróć do „Uniwersytet w Oros”