POST POSTACI
Shiran
Plan jakby działał. Wściekłość w fioletowych oczach sięgała górnych granic, które wcześniej nie były osiągalne przez naszą szaroskórą piękność. Każda rzucana obelga była niczym kolejny prezent od kochanki. Jak słodki pocałunek, pokazujący że Twoje działania faktycznie mają cel i sens. Cieszyło mnie to - prawdziwa zabawa, która zdawała się nie mieć końca.Shiran
Strażnik zareagował zgodnie z przewidywaniami. Krzyknął, odskoczył i... No zaszalał, bo pięknie oberwał ostrzem. Cięcie przeprowadzone z gracją, nie chwaląc się. Padł na ziemię bez życia, grając bardzo przekonująco jakiegoś starego pijaczynę, którego ścięło z nóg. Mógłbym w to uwierzyć...
Płynnie przeszedłem w stronę magini, obracając miecz płazem, tak by ją ogłuszyć. Wyszło idealnie... Osunęła się po schodach, topiąc się w czerwieni sukni, którą postanowiła pożyczyć od kochanicy Pajaca. Białe włosy kontrastowały agresywnie z jaskrawym, krwistym kolorem oraz szarą skórą. Tyle, że coś było nie tak.
Nie słyszałem dźwięku miecza, który upadł na kamienne stopnie, tak jak w przypadku żołnierza. Nie widziałem też nigdzie kozika, którym tak uparcie wymachiwała. Przecież nikt nie mógł go ukraść... Spojrzałem niżej i to był duży błąd. Było o wiele gorzej niż sądziłem.
Zbroja strażnika nie była wcale tak mocna jak mi się wydawało. Miecz przebił ją, sięgając moich trzewi. Nie wyglądało to dobrze. Spojrzałem przed siebie, by uchwycić przerażone spojrzenie Birana. Jakiś krzyk... Świat zaczął wirować. Nogi ugięły się pode mną, na szczęście zdążyłem chwycić się barierki. Ból... Czułem jak coś mnie uwiera, ale chyba jeszcze do mnie nie dotarło co się właściwie stało. To wszystko wydawało się jednym wielkim snem. Co zresztą miało by sens... Kraina przepełniona świetlistymi grzybami, Nellrien mówiąca, że mnie kocha i na koniec ten miecz, którego rękojeść sterczała z mojego brzucha. Do tego jeszcze do olbrzymie, mroczne skrzydła Autha...
Próbowałem złapać oddech, coś powiedzieć, zażartować. Jedyne co byłem jednak w stanie zrobić, to ciche jęknięcie. Ból rozlewał się coraz mocniej po moim ciele, paraliżując mnie całkowicie. Szło oszaleć. Naprawdę nie wiedziałem co się dzieje... A jednak coś w środku mnie zapłonęło dzikim ogniem, jakby rozlewając się po moim organizmie. Energia rozprowadzana przez żyły, wydawała się pompować we mnie drugie życie. Wpół przytomny, pomyślałem o spokoju który mnie przenikł. O towarzyszach tej szalonej podróży, o fioletowych oczach, które tak mnie załatwiły. O pnączach w chatce i później o tym co działo się w kocie. O wzorach na bladej skórze i o czułym pocałunku złożonym na mych ustach...
Spokoju już nie było. To nie było sprawiedliwe. Chciałem jeszcze dowiedzieć się jakie sekrety kryją fioletowe oczy. Chciałem jeszcze raz być sprawcą skołtunionych rudych włosów. Chciałem jeszcze raz powiedzieć Birianowi, by przymknął jadaczkę. I Arze, by przestała się fochać. Myślałem, że byłem gotowy na śmierć, ale tyle się ostatnio działo ciekawych rzeczy... Nie chciałem jeszcze umierać.
Nabrałem powietrza z nową determinacją, wiedząc że nie mogę wyciągnąć ostrza, które wywoływało ból przy każdym oddechu. O ruchu już nie wspomnę... To i ten smak żelaza w ustach. Mimo próby utrzymania świadomości, szło mi to naprawdę koszmarnie. Starałem się, ale mimo wysiłku, wszystko dookoła wydawało się takie zamazane i odległe. Przymknąłem lekko oczy, starając się nie ruszać, bo nawet to już wywoływało kolejne fale nieznośnego bólu. Czy tak właśnie umierają Ci cali, pierdoleni, bohaterowie?