Theo spróbował opanować konia, jednak był tak samo wzburzony jak jego wierzchowiec. To Ulryk nie wykonywał rozkazów kapitana Kielecka, więc to on powinien zawisnąć! Nie wyciągnął miecza, nie mając zamiaru zabijać uciekinierów. Mieli ich sprowadzić z powrotem do koszar. Żywych!
- To TY nie wykonujesz rozkazów, i TY powinieneś zawisnąć! Kieleck podał jasną instrukcję - sprowadzić ludzi z powrotem do koszar! Kto będzie walczył z zarazą, jeżeli wszystkich wytłuczemy?!- Ponowił swoje poprzednie pytanie. Był wściekły. Dlaczego ten człowiek nie myślał logicznie? Dlaczego nie wykonywał rozkazów kapitana?!
- Zejdź mi z drogi.- Rozkazał, chociaż wiedział, że to może jedynie zaognić sytuację. A może tak naprawdę chciał go sprowokować? Gdyby tylko mógł się go pozbyć... jakoś...
- Nie nadajesz się na dowódcę.
Koszary
212POST BARDA
Również koń Ulryka zaczął przestępować nerwowo z nogi na nogę, gdy atmosfera gęstniała. Oficer ścisnął go ostrogami, aż wierzchowiec zarżał z bólu. Działanie przyniosło jednak skutek i koń się uspokoił. - Kieleck to słaby głupiec! - Warknął Ulryk. - Przyklaskuje takim słabeuszom, jak ty! Dość już zwlekaliśmy, dość naobiecywaliśmy elfom. Ha! Elfom! - Mężczyzna splunął na bok. - Niczym nie różnią się od Czarnej Zarazy! Zasady z Oros powinny obowiązywać wszędzie!
Theo wiedział, co działo się w Oros - po wybuchu na uniwersytecie i zniszczeniu części miasta, wina spadła na elfy. Od tamtej pory spiczastousi stali się niepożądanym sortem, usuwanym ze stanowisk, a nawet zabijanym, jeśli tylko były ku temu okoliczności. Zarówno wysokie elfy w Keronie, jak i leśne elfy wszędzie w Herbii, nie miały łatwo.
- To nie są żołnierze, to przeszkoda, która spowolni wojska wroga tylko na chwilę. Nie są warci, by żyć i nosić błękit Meriandos. - Groził Ulryk. Jego koń, popędzony, zaczął powoli okrążać Pliszkę. - Ty też jesteś słaby, Regor. Znam twojego ojca. Jestem pewny, że wstydzi się takiego syna. Gdyby nie twój ojciec, trafiłbyś do pierwszego szeregu. Pająki rozerwałyby cię na strzępy zanim zdołałbyś wypowiedzieć słowo "ojciec".
![Obrazek](https://i.imgur.com/ohB3flF.png)
Koszary
213- W takim razie kto będzie walczył?! Ty sam?!- Przecież potrzebowali ludzi, żeby wyeliminować chociaż część nadchodzącej zarazy! Ten człowiek był szalony, żądny krwi! Tyle że chciał rozlewać nie tę krew, którą powinien.
Theo chciał mu odkrzyknąć, że Iselor im pomógł, jednak powstrzymał się. Nie widział sensu w dalszej rozmowie z Ulrykiem. Nie chciał też słuchać o swoim okrutnym ojcu, którego nie lubił równie mocno, jak swojej siostry. Bracia? Ich nawet nie znał. Do elfów miał wcześniej bardzo ambiwalentny stosunek - nie myślał o nich, nie obchodziły go. Dopóki nie poznał Iselora i nie uznał za bardzo niesprawiedliwe wykorzystanie jego, oraz jego rodziny. W tej bitwie zdecydowanie powinni być sojusznikami. Winiarius zawsze mu powtarzał, że w kupie siła. Jeśli będą bili się na kilka frontów, to czarna zaraza zmiecie ich z powieść ziemi.
- Jesteś szalony.- Powiedział tylko i wyciągnął miecz, starając się przy okazji uspokajać swojego konika. Nie będzie mu się tłumaczył. Nie będzie mówił o swoim ojcu, który na pewno w tym momencie by się go wstydził. Nie będzie też mówił, że udało mu się zabić czarne elfy oraz pająka. Jakakolwiek wymiana zdań z tym człowiekiem mijała się z celem. Był więc nawet gotowy na to, żeby stal zadźwięczała o stal. Theo nie miał pojęcia co się zaraz wydarzy. Ale ktoś taki jak Ulryk, nie powinien móc dowodzić żadna armią...
Theo chciał mu odkrzyknąć, że Iselor im pomógł, jednak powstrzymał się. Nie widział sensu w dalszej rozmowie z Ulrykiem. Nie chciał też słuchać o swoim okrutnym ojcu, którego nie lubił równie mocno, jak swojej siostry. Bracia? Ich nawet nie znał. Do elfów miał wcześniej bardzo ambiwalentny stosunek - nie myślał o nich, nie obchodziły go. Dopóki nie poznał Iselora i nie uznał za bardzo niesprawiedliwe wykorzystanie jego, oraz jego rodziny. W tej bitwie zdecydowanie powinni być sojusznikami. Winiarius zawsze mu powtarzał, że w kupie siła. Jeśli będą bili się na kilka frontów, to czarna zaraza zmiecie ich z powieść ziemi.
- Jesteś szalony.- Powiedział tylko i wyciągnął miecz, starając się przy okazji uspokajać swojego konika. Nie będzie mu się tłumaczył. Nie będzie mówił o swoim ojcu, który na pewno w tym momencie by się go wstydził. Nie będzie też mówił, że udało mu się zabić czarne elfy oraz pająka. Jakakolwiek wymiana zdań z tym człowiekiem mijała się z celem. Był więc nawet gotowy na to, żeby stal zadźwięczała o stal. Theo nie miał pojęcia co się zaraz wydarzy. Ale ktoś taki jak Ulryk, nie powinien móc dowodzić żadna armią...
Koszary
214POST BARDA
- Mamy dość wyszkolonych żołnierzy, by bronić miasta. - Sarknął Ulryk, prowadząc konia dookoła Theo. Obserwował go z każdej strony, lecz to sprawiało, że Pliszka denerwowała się i zarzucała łbem. Wyczuwała zagrożenie. - Rekruci tylko zużywają zapasy. Mężczyzna miał na ustach uśmiech. Był pewien swojej pozycji, pewien swojej siły i władzy, jaką dawała mu jego pozycja. Wyciągnął miecz w kierunku Theodore'a, jednak sztych nie miał szansy dosięgnąć ani chłopaka, ani jego wierzchowca. Ruch był tylko wyzwaniem.
- Zastanów się dwa razy, co robisz i mówisz. - Upomniał Theo. - Jeśli uniesiesz na mnie stal, zginiesz. Jesteś zdrajcą, Regor.
![Obrazek](https://i.imgur.com/ohB3flF.png)
Koszary
215Theo starał się uspokoić konia, ale sam był bardzo zdenerwowany i wierzchowiec na pewno to wyczuwał. Wyciągnął przed siebie miecz, żeby nie pozwolić Ulrykowi się do siebie zbliżyć. Nie chciał atakować pierwszy, ale tak naprawdę tylko czekał, aż stal którą mężczyzna trzymał w dłoni, dotknie jego broni. To będzie zaczepka, której nie będzie mógł zignorować. Jeśli tutaj umrze, to trudno. Najwyżej okrzykną go zdrajcą, mimo że się nim nie czuł. Chciał wykonywać rozkazy kapitana i to człowiek przed nim był problemem. Nie zgadzał się z nim, ale nie odezwał już więcej. Uważnie obserwował, czekając na kolejny ruch.
Koszary
216POST BARDA
Theodore nie atakował, co mogło być dobrym wyborem, gdy Ulryk, starszy i bardziej doświadczony, obserwował każdy jego ruch, starając się wyłapać moment, w którym chłopak ruszy z ofensywą. Do tego jednak nie doszło. - Udowodnij, że nie jesteś tchórzem, Regor. - Powiedział do niego oficer, lecz już bez otwartej wrogości w głosie. Sztych jego miecza opadł lekko. - Ruszaj. Ruszaj, łap uciekinierów, jak kapitan rozkazał! Przyprowadź ich tu albo przynieś ich głowy. - Polecił i nim Theo mógł zareagować, uniósł nogę obutą w ciężki, podkuty metalem but i kopnął Pliszkę w zad.
Klacz nie spodziewała się ataku. Nie stanęła dęba, lecz zarżała i rzuciła się do ucieczki. Spłoszony wierzchowiec pognał przed siebie, z Theo na grzbiecie!
![Obrazek](https://i.imgur.com/ohB3flF.png)
Koszary
217Theo nie miał pojęcia, co to wszystko miało znaczyć. Czekał, aż oficer wykona pierwszy ruch, jednak tak się nie stało. Czy go sprawdzał? Dlaczego nazywał tchórze oraz zdrajcą? Bo chciał być uczciwy wobec elfów i wykonywać rozkazy kapitana? Regor czuł, że się do tego wszystkiego nie nadaje. Ciągle żałował, że po prostu nie wcielono go do któregoś z oddziałów i nie zostawiono w spokoju. Miał tego serdecznie dość.
Kiedy Ulryk spłoszył mu konia, nie oponował. Nie mówiąc nic, złapał jedną ręką za lejce żeby uspokoić zwierzę i pogalopować przez las. Nadal był zdenerwowany, a krew dosłownie w nim wrzała. Przeklął głośno i miał ochotę w coś uderzyć. Jedyne co mu jednak teraz pozostało, to wykonać rozkaz i znaleźć uciekinierów. Będzie próbowała przekonać ich, żeby wrócili do koszar.
Kiedy Ulryk spłoszył mu konia, nie oponował. Nie mówiąc nic, złapał jedną ręką za lejce żeby uspokoić zwierzę i pogalopować przez las. Nadal był zdenerwowany, a krew dosłownie w nim wrzała. Przeklął głośno i miał ochotę w coś uderzyć. Jedyne co mu jednak teraz pozostało, to wykonać rozkaz i znaleźć uciekinierów. Będzie próbowała przekonać ich, żeby wrócili do koszar.
Koszary
218POST BARDA
Pliszka gnała przed siebie. Z pianą na pysku biegła na oślep, mijając kolejne drzewa w lasku, który znajdował się nieopodal koszar. Nie był to stary bór, a raczej brzozowy zagajnik, świetny do zbierania grzybów na jesieni, lecz mniej odpowiedni do jazdy konnej. Drobne witki smagały Theo, gdy klacz szarżowała. Dopiero po paru minutach zatrzymała się, gdy między drzewami dostrzegła dwa cienie. Theo również je dostrzegł i wiedział, że znalazł uciekinierów. Nie byli daleko. Musiał tylko wyciągnąć miecz i pogonić konia, by wykonać rozkaz. Mógł również spróbować z nimi porozmawiać.
- Uciekaj! - Krzyknął jeden z uciekinierów do drugiego. - Już tu są!
![Obrazek](https://i.imgur.com/ohB3flF.png)
Koszary
219Theo poprawił w dłoni miecz, jednak nie zaatakował. Potrzebował tych mężczyzn żywych, a nie martwych. Nadal był zdania, że potrzebowali jak najwięcej ludzi, którzy będą mogli stanąć do walki. Marnowanie zasobów? Nie zdaniem Regora. Nie uważał, żeby zabunkrowanie się w mieście było dobrym pomysłem. Mieli tam siedzieć i czekać, aż zaraza oraz czarne pająki wytłuką ludzi z okolicznych wsi? Spalą pola i lasy? To by było niesprawiedliwe.
- Stójcie!- Zawołał ostro.- Spokojnie…- Mruknął jeszcze do wierzchowca, wolną dłonią starając się poklepać go po boku.-Jeśli uciekniecie, to przegramy. Ale jeśli wrócicie do koszar i staniecie jutro do walki, to mamy jakieś szanse. Wracajcie i pomóżcie gasić pożar! Udało nam się odeprzeć nocny atak, musimy być gotowi na jutro!- Powiedział, mając nadzieję, że to ich przekona. Jako młody “panicz”, doskonale wiedział jak mówić rozkazującym tonem. I prawda była taka, że nie chciał używać na nich swojego miecza…
- Stójcie!- Zawołał ostro.- Spokojnie…- Mruknął jeszcze do wierzchowca, wolną dłonią starając się poklepać go po boku.-Jeśli uciekniecie, to przegramy. Ale jeśli wrócicie do koszar i staniecie jutro do walki, to mamy jakieś szanse. Wracajcie i pomóżcie gasić pożar! Udało nam się odeprzeć nocny atak, musimy być gotowi na jutro!- Powiedział, mając nadzieję, że to ich przekona. Jako młody “panicz”, doskonale wiedział jak mówić rozkazującym tonem. I prawda była taka, że nie chciał używać na nich swojego miecza…
Koszary
220Zagajnik brzozowy nie pozwalał na wyraźne dostrzeżenie postaci między drzewami, lecz jasnym stało się, że mężczyźni wyciągnęli miecze. Nie mieli na sobie pancerzy, gdy najpewniej nie zdążyli założyć ich na siebie, gdy nadeszli wrogowie, lecz w porę złapali broń.
Przedarcie się do nich przez gałęzie mogło być problematyczne, gdy Theo wciąż znajdował się na grzbiecie konia. Pliszka zatrzymała się i zaczęła parskać, potrząsając łbem. Zwierzę było wycieńczone panicznym biegiem.
- Nie zbliżaj się! - Ostrzegł jeden z mężczyzn, cofając się, gdy tylko Theodore się odezwał. - Jeśli uciekniemy, zachowamy życia!
- Tak, tak! - Zawtórował tamtemu drugi. - Jeśli uciekniemy, możemy przeżyć, w armii na pewno zgieniemy! Nikt nie interesuje się takimi, jak my!
- Sami sobie walczcie i gaście pożary, panie! Ja wracam do żony!
Słowa Theo nie przekonały żołnierzy.
Przedarcie się do nich przez gałęzie mogło być problematyczne, gdy Theo wciąż znajdował się na grzbiecie konia. Pliszka zatrzymała się i zaczęła parskać, potrząsając łbem. Zwierzę było wycieńczone panicznym biegiem.
- Nie zbliżaj się! - Ostrzegł jeden z mężczyzn, cofając się, gdy tylko Theodore się odezwał. - Jeśli uciekniemy, zachowamy życia!
- Tak, tak! - Zawtórował tamtemu drugi. - Jeśli uciekniemy, możemy przeżyć, w armii na pewno zgieniemy! Nikt nie interesuje się takimi, jak my!
- Sami sobie walczcie i gaście pożary, panie! Ja wracam do żony!
Słowa Theo nie przekonały żołnierzy.
![Obrazek](https://i.imgur.com/ohB3flF.png)
Koszary
221- Jeżeli uciekniecie, to NIKT nie powstrzyma najazdu i NIKT nie przeżyje. Czarna zaraza dotrze do Waszych domów, zgwałci wasze córki i zamorduje synów. Ile czasu dacie radę uciekać? Z kobietami i dziećmi? Ktoś MUSI stanąć do walki, i będziemy to my.- Powiedział, starając się przemówić im do rozsądku. Zsiadł z konia, jednak nie zbliżał się. W jednej dłoni trzymał miecz, a w drugiej lejce. Zmarszczył brwi z lekkim zatroskaniem. To było bez sensu. Jak niby miał przekonać przerażonych wieśniaków, żeby wrócili i ryzykowali życiem, skoro jeden pająk narobił takiego popłochu? Naprawdę miał ich wszystkich po kolei zabijać, jeśli nie będę chcieli ponownie zasilić szeregów armii? Mieli się ganiać po lesie?
- Kapitan Kieleck obiecał darować życie wszystkim uciekinierom, o ile wrócą do koszar.- Dodał jeszcze.
- Kapitan Kieleck obiecał darować życie wszystkim uciekinierom, o ile wrócą do koszar.- Dodał jeszcze.
Koszary
222POST BARDA
Mężczyźni popatrzyli po sobie. W pewnym sensie mieli przewagę - byli na pieszo w zagajniku, przez który nie przebije się koń, tym bardziej taki, który już odmawiał posłuszeństwa. Jeśli Theodore postanowi zejść z siodła, to zajmie to czas, jaki tamci mogą wykorzystać do odwrotu. - Wtedy wy nie przeżyjecie, panie! - Wyrwał się drugi z mężczyzn, ten, który dotąd pozwalał koledze mówić. - Tacy jak my zawsze umierają, ale z rodzinami przynajmniej mamy szansę! Jestem bednarzem, nie wojownikiem! Nie umiem walczyć!
- A ja grabarzem!
Zejście z konia sprawiło, że uciekinierzy odsunęli się o parę długich kroków. Obaj unieśli miecze.
- My sami się obronimy, panie!
- Stworzymy własny opór! Bez chronienia skór bogatym i elfom! A pfu! - Splunięcie na ściółkę jasno dało Theo do zrozumienia, co tamci myślą o dowództwie wojska. - Nic w tym dla nas! Tylko podatki i śmierć!
![Obrazek](https://i.imgur.com/ohB3flF.png)
Koszary
223Theo nie wiedział co odpowiedzieć. Mógł tak stać i się z nimi przekrzykiwać, ale mężczyźni byli bardziej przekonani o słuszności swojej decyzji, niż on sam. Spojrzał na zmęczoną i zestresowaną Pliszkę, dochodząc do wniosku, że nic tu po nim. Dlaczego mieliby go posłuchać? Jeśli wyciągnie w ich stronę miecz, to go zaatakują lub uciekną w popłochu.
-Wracajcie do koszar!- Odparł i z przekleństwem na ustach, wsiadł na swojego konia.
Nic tu po mnie… pomyślał po raz kolejny, mając zamiar skierować konia w drugą stronę. Jeśli spotka kolejnych uciekinierów, to powie im to samo, a oni pewnie i tak nie posłuchają. Musiał jednak wykonać rozkaz, nawet jeśli nie widział sensu w traceniu czasu oraz energii na bezowocne działania.
-Wracajcie do koszar!- Odparł i z przekleństwem na ustach, wsiadł na swojego konia.
Nic tu po mnie… pomyślał po raz kolejny, mając zamiar skierować konia w drugą stronę. Jeśli spotka kolejnych uciekinierów, to powie im to samo, a oni pewnie i tak nie posłuchają. Musiał jednak wykonać rozkaz, nawet jeśli nie widział sensu w traceniu czasu oraz energii na bezowocne działania.
Koszary
224POST BARDA
Mężczyźni gotowi byli bronić się lub dalej odpowiadać Theodorowi, lecz czegokolwiek by ten nie powiedział, nie wydawali się przekonani do powrotu do koszar. Wielkie pająki i czarne twarze dość ich przeraziły, by myśleli o sobie i swoich rodzinach, a dopiero w drugiej kolejności o kraju i powinności względem korony. Mężczyźni odwrócili się i zaczęli uciekać, gdy tylko Theo odpuścił. Tyle było z jego rozkazów. Pliszka była nieco bardziej posłuszna, lecz dyszała ciężko, a z jej skóry unosiła się mgiełka, gdy gorący pot parował w chłodzie nocy. Koń musiał odpocząć, dlatego nawet popędzany, nie zrywał się do biegu, a spokojnie niósł Regora w ciemności.
Młody panicz jechał przez jakiś czas, lecz nie napotkał innych uciekinierów. Mężczyźni musieli znaleźć drogi oddalone od traktu, którym mógł poruszać się koń. Parokrotnie Theo słyszał dalekie krzyki, lecz nie był w stanie określić dokładnego kierunku. Czy to elfy dopadały żołnierzy, czy ich własne dowództwo?
Theo nie zdążył zareagować, gdy w pewnym momencie na jego plecy naskoczył ciężar i ściągnął go na ziemię, w piasek traktu. Zaraz też z jego policzkiem zderzyła się pięść w niezbyt silnym uderzeniu.
- Bierz konia! - Krzyknął ktoś z boku.
![Obrazek](https://i.imgur.com/ohB3flF.png)
Koszary
225Prawda była taka, że Theo nie starał się nikogo znaleźć, a już tym bardziej za nikim wołać. Cieszył się, że nie spotkał po drodze żadnej żywej duszy, bo nie chciał spierać się z przestraszonymi grabarzami ani rolnikami. Nie miał zamiaru gonić mężczyzn po lesie, żeby na koniec wbić im ostrze miecza między łopatki. Miał również nadzieję, że wszyscy mieszkańcy Różanki byli w koszarach i pomagali przy gaszeniu pożaru. Nie chciał spotkać wśród drzew żadnej znajomej twarzy.
Jechał wolno, pozwalając Pliszce odpocząć. Gładził ją po boku, zastanawiając się, czy to już czas żeby wrócić do koszar. Będzie musiał nakłamać, że udało mu się przekonać kilku uciekinierów do powrotu, ale przecież nie mógł mieć pewności, że go nie oszukali i naprawdę wrócili.
Theo westchnął, jakby był bardzo zmęczony. Nie miał pojęcia, że ktoś go obserwował, więc atak kompletnie go zaskoczył. To była tylko i wyłącznie jego wina - powinien być bardziej skupiony!
Uderzenie w twarz nie było na tyle mocne, żeby pozbawić go logicznego myślenia. W pozycji w której się znajdował, ciężko będzie mu wyciągnąć miecz, więc jego ręka od razu powędrowała do sztyletu. Wysunął go i bez zbędnych pytań, spróbował wbić na oślep w oponenta, przez którego szorował plecami po ziemi. Nie mógł stracić konia, ani tym bardziej życia!
Jechał wolno, pozwalając Pliszce odpocząć. Gładził ją po boku, zastanawiając się, czy to już czas żeby wrócić do koszar. Będzie musiał nakłamać, że udało mu się przekonać kilku uciekinierów do powrotu, ale przecież nie mógł mieć pewności, że go nie oszukali i naprawdę wrócili.
Theo westchnął, jakby był bardzo zmęczony. Nie miał pojęcia, że ktoś go obserwował, więc atak kompletnie go zaskoczył. To była tylko i wyłącznie jego wina - powinien być bardziej skupiony!
Uderzenie w twarz nie było na tyle mocne, żeby pozbawić go logicznego myślenia. W pozycji w której się znajdował, ciężko będzie mu wyciągnąć miecz, więc jego ręka od razu powędrowała do sztyletu. Wysunął go i bez zbędnych pytań, spróbował wbić na oślep w oponenta, przez którego szorował plecami po ziemi. Nie mógł stracić konia, ani tym bardziej życia!