POST POSTACI
Qadir
Wyjazd z przydrożnej gospody przebiegł całkiem sprawnie, toteż Salih był ukontentowany z takiego obrotu spraw. To nie tak, że mieli jakikolwiek lepszy wybór niż uczynić to, co czarnoskóry mag ustalił z właścicielem zajazdu. W ten sposób, gdy tylko wyruszyli w dalszą drogę do opuszczonej części Fenistei, “Pustynny Smok” prędko pokrążył się w swoistym letargu, gdzie piwne oczy same zamykały się pod wpływem ciężkich powiek. Jedyne co go trzymało w jakimś strzępku świadomości to ciekawość względem… wina pewnej bogini, a także Voronem prowadzącym wóz wraz z zagadaniem go przez jeden moment. - Dobrze… - Czarnoksiężnik odpowiedział ciszej Dortrisowi, przy tym nie wiedział tak naprawdę, kiedy zasnął. Zdawało mu się, iż bawi się mechanizmem korka od butelki łącznie ze szklanym pojemnikiem. Co się stało dalej? Prawdopodobnie dopadło go nieziemskie zmęczenie w końcu. Albo… coś zupełnie odmiennego. Kto wie, jakie konkretnie moce trzymały aktualnie pieczę nad prorokiem.Qadir
Chichot z umysłu Yasina przywrócił mu przytomność, a mężczyzna z pustyni wręcz pogniótł część swej eleganckiej pomarańczowej szaty maga. Znowu dotarł do niego głos z… zaświatów. Jeżeli “Ona” raczyła go swą obecnością w ten sposób, oznaczało to… jej satysfakcję, a przynajmniej tak wizjoner kojarzył z własnych studiów na temat panteonu Drwimira. Rozejrzał się mimowolnie dookoła jak wyrwany z przyjemnego stanu medytacji. Czy on w sumie prowadził lejce, czy jednak został oddalony od tego obowiązku? Coś nie pamiętał, aczkolwiek mogło to wynikać z nagłego obudzenia się. Fragment pamięci umknął mu obecnie, choć skoro nikt nie zwrócił mu do tej pory uwagi, to postanowił kontynuować wypoczynek. W międzyczasie karlgardczyk spoglądał na tajemniczy alkohol z jego pokoju. Ciekawość była pierwszym stopniem do piekła, jak powiadają. Tylko czy ciekawość względem niej jest grzechem? Zależy pewnie od bóstwa, toteż tutaj Qadir nie brał tego pod zły element wierzeń ludu Urk-hun. Kimże on byłby, podważając nauki czy poglądy boskich istot? Co najwyżej głupcem.
Pozostałą część podróży odbywał w sporej ciszy, jedynie zamieniając kilka zdań z przyjacielskim elfem z uniwersytetu w sprawie podziału czynności na dorożce. Poza tym syn Raaidy skupiał się w dalszym ciągu na regeneracji vitae, a zatem więcej interakcji pomiędzy nim a resztą ekspedycji nastąpiło już przy postoju. Zdaje się, dzika droga nie przeszkadzała mu w stanie wyczerpania organizmu, a gdy odzyskał kawałek energii, to miał więcej motywacji do pełnej aktywności. Przez to udzielał pomocnej dłoni w rozstawieniu namiotów na początku zatrzymania się wyprawy koło gęstwiny. Tak jak to już jasnowidz miał w zwyczaju.
Niemniej po zakończeniu wstępnym przygotowań rozbicia obozu, czarodziej powrócił do inwestygacji luminescencyjnej cieczy. Coś widocznie go zaintrygowało, no bo dlaczego uzyskał taką zagadkę w już zniszczonym budynku znikąd? Musiał być to niezwykły dar. W każdym razie tę kontemplację przerwała mu Pani Tagweramt, która przyszła nagle po rozmowie z Rathalem z dość solidnie opisanymi akcjami dalszego leczenia kobiet. Dostrzegła jak na kilka minut obywatel “klejnotu pustyni” poświęcał się na samotnych przemyśleniach kawałek od ich ogniska przy krzaczastym terenie. - Wpierw chcę zająć się panną Il’Dorai, droga Luno. Bez niej nie wiemy nawet gdzie się dalej udać. - Pokrótce wyjaśnił, dodając kolejną część wypowiedzi po chwili. Zarazem schował magiczny trunek do torby. - Możesz mi przynieść zatem składniki? Nie mam w zwyczaju grzebać w cudzych rzeczach… Zresztą ty wiesz, co gdzie się znajduje… Pani Sonos może być druga w kolejce. - Brodacz dodał z delikatnym uśmiechem na twarzy, aczkolwiek zachowywał pełnię szacunku wobec gnomki. Przez to nawet starał się patrzeć na nią “z góry”, a zaniżyć swój wzrost poprzez klęczenie. - Potrzebujesz mej krwi? O ile możemy ją wydobyć ze mnie w sanitarny sposób, to nie widzę problemu… Tak sądzę… - Nie miał na pewno takiej wiedzy alchemicznej jak niziołka, choć odrobinę niewiedzy zdradził także w tej wypowiedzi. Ba! Pierwszy raz słyszał o tym, by eliksir witalności korzystał bezpośrednio z czyjejś posoki.
- Ślepota elfki jest spowodowana potężną magią demonologa. Dołącz do mnie za niedługo, jak już przygotuję to znieczulenie, ponieważ to wymaga znacznie większych pokładów mocy niż które indywidualnie posiadam. - I wtem postanowił pokierować się do bladej piękności. Profesor odszukał ją po lokalizacji Rathala, gdyż spodziewał się członków rodu tuż przy sobie. Tak było najłatwiej, prawda? - Tamna, chcemy zająć się twoim wzrokiem. Dołączysz do mnie i Luny? Jeżeli się zgadzasz, to złap mnie za rękę. - Wyciągnął prawą dłoń w geście… tymczasowego pojednania. Choć wprawdzie jakby protestowała to znajdzie sposób, aby dziewczynę zmusić do współpracy. Wyboru wciąż nie mieli. W obu przypadkach spróbuje podążać za instrukcjami starszej kobiety. Po utworzeniu tego środka uśmierzającego ból ewentualnie powróci do białowłosej z czymś… więcej niż tylko ciepłym słowem, o ile ta została w swym pierwotnym miejscu. Zależy dużo od reakcji podróżniczki. Czy będzie postawiony przed koniecznością drobnej… manipulacji werbalnej? Czy kapryśna szpiczasto ucha dama posłucha śmiertelnika, ruszając za nim do jego namiotu?