POST BARDA
POST POSTACI
Callisto
Leśny elf po raz pierwszy nieznacznie uśmiechnął się w kierunku Callisto, kiedy zareagowała w ten sposób na jego propozycję. Łagodny wyraz był podszyty doświadczeniami, które przeżył. Kiedyś, jak jeszcze Fenistea była jego domem, miał w sobie sporo arogancji, typowej dla jego ludu w tamtych czasach. Uważał resztę ras w tym odłamy jego braci za ułomnych. Dziś już tak nie patrzył, a jego duszę znaczyły blizny tak głębokie, że zmieniały perspektywę. Już nie widział innych jako kogoś gorszego, taktował ich lepiej, nawet jak czasem przyjezdni bywali nieznośni.
- Oczywiście. - Skoro wybrała miejsce, gdzie chciała udać po jego propozycjach, poczekał, aż się przygotuje i obrócił się, by wyjść z tej uliczki na miejskie targowisko. Zrobił dwa kroki i obrócił się, by sprawdzić, czy elfka za nim podąża. W międzyczasie myślał nad odpowiedzią dla niej. Wbrew pozorom było ono trudne, bo choć ich społeczność jest niewielka, czy faktycznie przejmowali się tym, kto ma jakie uzdolnienia? Każdy dawał z siebie tyle, co mógł i na takie aspekty inaczej się patrzył.
- Bardzo niewielu. Szamanów praktycznie nie ma wśród nas, a druidzi, którzy przeżyli, skupiają się głównie przy lecznicy. - Mówił ze smutkiem w głosie, bo choć ich kultura wcześniejsza bywała pełna sprzeczności, każde jej pytanie budziło wspomnienia utraconego domu. Rozumiał, że nie robiła tego świadomie.
- A mają pełne ręce roboty. Bez nich byłoby jeszcze trudniej. Nasza wiedza praktycznie przepadła i pewne rzeczy zwyczajnie odkrywamy na nowo. - Dodał, wyjaśniając ich sytuację. Co prawda nie tylko to zostało zniszczone, gdyż pierwsza migracja wcale nie była ukierunkowana na tę wyspę, a na Keron. Co okazało się sporym błędem. Ci, którym udało się jakoś dostać na statki, byli zdolni założyć tu pierwszą osadę.
Callisto miała szanse zobaczyć, jak "wielkie" to było miasto. Targ zdawał się istnieć, jako centrum tego miasta, miał zaledwie ułamek wielkości tego, co znała z Nowego Holland. Kilka głównych ulic, które rozchodziły się do głównych miejsc w mieście. Koniec każdej odnogi był dostrzegalny. I tak stąd szło dostrzec port, dzielnicę mieszkalną, budynek administracji miejskiej, a także niewielkie mury. Widać było mieszankę architektoniczną. Ludzka prostota budowania mieszała się z elfickim wyczuciem piętna. A jeszcze warto dodać, że sam budynek ratusza znajdował się wyżej, gdyż zbudowany został na największym budynku ruin. Nie mniej, wciąż to była osada, którą ciężko nazwać pełnoprawnym miastem. Widziała tu mieszankę ras, choć tłok zdecydowanie tu nie panował.
POST POSTACI
Ail'ei
Strażnicy, którzy byli w pobliżu, zareagowali na gwizd i ruszyli w kierunku starowinki. Szybko okazało się, że były to zwyczajne problemy wychowawcze. Dziecko chciało się jeszcze bawić, a kobieta była po prostu przyjaciółką rodziny i opiekowała się dzieckiem, kiedy jego rodzice pracowali w innych miejscach, a ze względu na jej wiek, nie miała zbytnio wiele możliwości wsparcia, więc w ten sposób odciążała przyjaciół. Co prawda wiedziała, że zbliża się jej koniec, bo brakowało jej sił, ale dopóki mogła chodzić, robiła wszystko, co w swej mocy. A zbliżała się pora posiłku dla młodego elfa.
- Tylko nie dodaj nowych przypadków do obejrzenia. - Dodała z lekkim uśmiechem.
- Inaczej będę zbijała każdy twój argument, że za mało odpoczywam! - Dodała nieco poważniej i wstała. Oczywiście to były żarty, bo przecież nikt nie spodziewał się, że sprawy eskalują w ten sposób. Ruszyła w kierunku lecznicy, bo faktycznie sprawa dziecka była zajmująca.
Podchodząc do stoiska, widać było po człowieku, że był bliski rzucania kilkoma mniej przyjemnymi słowami na prawo i lewo. Jego twarz była czerwona ze złości. Uważał, że się go tutaj oszukuje w biały dzień. Dodatkowo nie był tu tak duży wybór stanowisk, jak gdzie indziej i nie miał możliwości kupna tego, gdzie indziej.
- Problem?! To kurwa kradzież w biały dzień! - Wyrzucił siebie, kiedy Ail'ei się zbliżyła do tego wulkanu emocji negatywnej.
- Prawie trzykrotność normalnej ceny za osprzęt do statku! Za płótno, ponad dwa razy! Nie mówiąc o całej reszcie rzeczy przedmiotów, jakie ma. I kurwa postanowiłem wam dostarczyć towary za normalną cenę. - I splunął gdzieś na bok.
- To zwyczajny złodziej i tyle. - Wskazał na kupca, który miał niewdzięczną robotę. Ail'ei była świadoma, jak dostęp do towarów w ich nowym domu bywał ograniczony. Brakowało wielu rzeczy, które uważano za podstawowe i niezbędne. Dostatek nie był czymś, co pasowało do ich sytuacji, a jednak sobie rodzili jakoś.
- Jak już wspomniałem wcześniej, nie ma tych rzeczy zbyt dużo. - Dodał zrezygnowany elf, który popatrzył nieco bezradnie na elfkę, jakby chciał pokazać, że jest zmęczony zachowaniem ludzkiego marynarza, który tu przyszedł.