[Tereny poza miastem] Okolice murów

1
Tereny za murami miasta różniły się w zależności, gdzie się było. On strony południowej przebiegał Trakt, który łączył się z innymi przy bramach na wschodzie i zachodzie. I to głownie przy tych terenach rozwijały się znacznie mniejsze mniejsze osady. Dostępność traktu zdecydowanie ułatwiała budowanie takich terenów. Z północnej strony znajdowały się głownie lasy oraz łąki. Często na samych traktach za dnia wędrują strażnicy, pilnujący porządku.
Ostatnio zmieniony 04 cze 2024, 21:56 przez Naf, łącznie zmieniany 1 raz.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Tereny poza miastem] Okolice murów

2
POST BARDA
Na samym końcu tunelu znajdowało się krata. To ona przeszkadzała w opuszczeniu tego miejsca. Przewodnik nie wydawał się tym przejmować i pośpieszne prowadził ich w to miejsce. Od pewnego czasu słyszeli te dziwne metaliczne kroki, które wydawały się za nimi podążać lub to coś krążyło w ich pobliżu. W tej okolicy było całkiem sporo połamanych już kości, choć czy warto było zwracanie sobie uwagi? Słyszeli także piszczenie szczurów, które uciekały. Nie widzieli żadnego z nich od pewnego czasu.

Przewodnik podszedł do kraty, chwycił ją i szarpał się z nią, kopiąc od czasu, do czasu w dół. I choć na pierwszy rzut oka wydawała się solidnie przymocowana, jednak okazało się, że pozory i po paru sprawnych ruchach, opadła na zielsko, wypchnięta przez niego. W tym tunelu nie było miejsca, by ktoś mógł stać obok siebie. Zaraz starzec wyskoczył pierwszy.
- Prędko. Nigdy nie wychodzą na zewnątrz. - Pokazał nawet dłonią, by się pospieszyli ich, a także poganiał, a kiedy już z psem się oddalili od wejścia w tunelu, przemierzając roślinność, on sam ruszył i wtedy usłyszeli jego krzyk. Jak się odwrócili, zobaczyli, jak ich przewodnik jest przebity przez końcówkę ogona z ostrym szpicem w okolicy brzucha.
- Uciekajcie głupcy. - Wyrzucił z siebie, plując krwią i został uniesiony w powietrze i wciągnięty do tunelu. Jego los praktycznie przypieczętowany. Krew jego plamiła lokalna roślinność.

Znajdowały się na południowej stronie miasta, blisko traktu, który o tej porze nocy był pusty. Nikt nim nie przejeżdżał. Noc była całkiem chłodna, a księżyc świecił słabo przez chmury. Musieli teraz zdecydować, co chcą robić. Mogli odetchnąć z ulgą, że nie groziło im już niebezpieczeństwo w kanałach. Dokonali czegoś niezwykłego. Jako nieliczni przeżyli okropieństwa, czające się w mroku zapomnianych przez większość kanałów miasta. To był jak całkowicie inny świat nad tym, który dobrze znali.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

[Tereny poza miastem] Okolice murów

3
POST POSTACI
Nareszcie się wydostali. Mortiush już miał ochotę rzucić się na trawę i odetchnąć, kiedy wydarzyło się... to... Stał przez chwilę jak wryty obserwując jak to Coś wciąga ich byłego już przewodnika do kanałów. Dopiero po kilku sekundach otrząsnął się i pchnął Psa, by jak najszybciej się stąd oddalić.

-Co to kur.. było?!- zapytał nie oczekując odpowiedzi kiedy już wejście do kanałów zniknęło za nimi.

Rozejrzał się za jakąś dziurą czy innym wykrotem i z radością zrzucił tam swoje śmierdzące futro. Nie sądził by to coś zmieniło w kontekście ich zapachu, ale po wyjściu zaczęło mu to nieznośnie ciążyć. Wyciągnął rękę do przyjaciela by pomóc mu dorzucić swoje. Dopiero teraz zastanowił się, gdzie się znajdują. Większość swojego życia spędził w mieście, okazjonalnie tylko wychylając się poza mury. Jego znajomość terenów poza miastem była więc najwyżej powierzchowna. Traktami umiałby się poruszać, jednak między nimi nie bardzo znał ścieżki. W tej kwestii liczył więc bardziej na Psa

- Wiesz, gdzie wyszliśmy? I którędy do punku spotkania?

[Tereny poza miastem] Okolice murów

4
POST BARDA
Pies także wpatrywał się w scenę z ich przewodnikiem z niedowierzaniem i strachem w oczach. Był w szoku, bo choć on sam słyszał historie i widział reakcje człowieka, który ich oprowadzał, aczkolwiek nigdy do końca nie dowierzał. Teraz miał przed swoimi oczami grozę kanałów i rozumiał, że w plotkach kryła się prawda. Dopiero ruch Mortiusha spowodował, że także ruszył się, by oddalić od tego wyjścia.
- Sam chciałbym kurwa wiedzieć. - Tak naprawdę to nie chciał, ale nie miał lepszego komentarza na jego pytanie retoryczne. Jedno było pewne, nigdy więcej nie pójdzie dobrowolnie do żadnych kanałów. Jeśli w innych żyje coś takiego - to zdecydowanie lepiej tego nie spotykać więcej.

Oddalili się na tyle, by zgubić z oczu to miejsce w murach. Nic ich nie goniło. Mogli powiedzieć, że są bezpieczni. I znalezienie miejsca, gdzie mogli zrzucić futro, nie było trudne. Oni sami nasiąkli zapachem już, że nie wyczuwali tego, jak pachną.
- Tak. Jak się orientuje, jesteśmy bliżej wschodniej bramy, a musimy iść na zachód. - Popatrzył na latarnie z grzybem, która wciąż oświecała im drogę, choć było to już ledwo widoczne. Księżyc oświetlał teren wystarczająco, by nie zgubili drogi.
- Muszę przyznać, że przydatne cholerstwo. - Przyznał i nie mając gdzie przypiąć, trzymał w dłoni, po tym, jak sam już nie musiał nosić ciężkiego futra. Sprawdził jeszcze, czy niczego nie zgubił podczas tej całej wyprawy.
- Dobra tędy. - Wskazał głowę, by po drodze po prostu porozmawiać z przyjacielem, by zabić czas, który będą potrzebowali, by dojść do miejsca, gdzie mieli się spotkać z resztą.

Minęła znacznie dłuższa chwila i minęli zachodnią bramę oraz zeszli z traktu w kierunku mniej uczęszczanych terenów. Do ich nosów dotarł zapach, który obydwoje dobrze znali. Zapach śmierci, rozkładu i trupów. I było to całkiem niedaleko nich.
- Kurwa...- Warknął Pies. - I pospieszył w tym kierunku. I to, co zobaczył, sprawiło, że zaniemówił. W miejscu, gdzie byli, znajdowało się sporo trupów. I wszystkie z nich Pies znał. Szybko nawet mogli poznać, że było tu ciało Shaza i paru osób z domów.
- Ja jebie.... -
Licznik pechowych ofiar:
8

[Tereny poza miastem] Okolice murów

5
POST POSTACI
Jakkolwiek sprzeczne z okolicznościami, taki wieczorny spacer z przyjacielem był bardzo miłą odmianą od codzienności ostatnich dni i całkiem...przyjemny. Spokój nocy i brak pościgów czy innych "atrakcji" na karku stosunkowo szybko pozwolił odetchnąć i uspokoić nadszarpnięte wydarzeniami sprzed chwili nerwy. Mortowi udało się nawet odepchnąć od siebie te obrazy i na chwilę o nich zapomnieć. Nie miał nawet ochoty dalej rozważać planów, jaki ma być następny krok. W krótkiej perspektywie mieli to jasne- znaleźć swoich i ruszyć w drogę. Pozwolił więc, by po prostu zmierzali w te stronę i nie zamierzał nadmiernie zaprzątać sobie głowy. W luźnej rozmowie z Psem kilka razy przyłapał się na tym, że odpływa gdzieś myślami nieco zaniedbując wciąż jednak wymaganą ostrożność. Lustrował wtedy okolicę jakby chcąc nadrobić chwilę, w której się nie pilnował. I w takim właśnie momencie ich sielankowy niemalże spacer przerwał ten obraz...Stanął obok Psa, podobnie jak on nie znajdując innych słów na to, co widział.

-Ano kurwa...- nic więcej nie przyszło mu do głowy. W tym momencie myśli pędziły w jego głowie. Po chwili przywarł do drzewa przypominając sobie, że powinni zachować ostrożność. Szczególnie w takich okolicznościach.

Zamknął oczy, wziął kilka wdechów i ponownie tej nocy skupił się na swej Zdolności. Ponownie zapragnął lepiej widzieć. Chciał zlustrować okolicę i określić dokładniej, kogo mają przed sobą. Bał się zadawać to pytanie. Nie przejrzał dokładnie, kto się tam znajdował, ale w jego głowie pojawiła się obawa o ich ekipę. Miał nadzieję, że nie jest to miejsce, do którego zmierzali.
Kiedy wiedział już, że Zdolność działa, wychylił się i zaczął dokładniej przeglądać pobojowisko i otoczenie. Chciał zidentyfikować ofiary, jednak zmusił się by najpierw przejrzeć okolicę i upewnić się, że zagrożenie już minęło. Dopiero po upewnieniu się wrócił do obserwacji ofiar.

[Tereny poza miastem] Okolice murów

6
POST BARDA
Wyostrzenie zmysłu wzroku pozwoliło mu zobaczyć więcej przy tym świetle. O ile żadnego widocznego skrytobójcy nie zobaczył, który czekał na nich, nie był w stanie dojrzeć, nie oznaczało, że tu ich wcale nie było. Z tego miejsca dostrzegał bardzo wiele potencjalnych kryjówek, gdzie osoba ubrana w czerń mogłaby bezpiecznie ich obserwować i prawie niemożliwe byłoby jej zobaczenie. Efektem ubocznym wzmocnienia swojej zdolności w lesie było dostrzeganie bardzo wielu szczegółów otoczenia, które to normalnie umykały i obciążały jego zdolność koncentracji bardziej, niż w mieście. Tam nie było tylu bodźców, których dostrzegał. Widział wyraźnie sporo liści, jakby trzymał je przed twarzą. Dostrzegał, jak wiatr nimi porusza, a znajdowały się parę metrów od niego. Niewielkie insekty, niedostrzegalne dla normalnych osób, on widział, jak przechadzają się lub żywią czymś. Tak samo było w ściółce leśnej...robaki, gryzonie. Las o tej porze bywał bardzo żywym miejscem. A to powodowało, że jego umysł musiał przetworzyć znacznie większą ilość informacji, niż w mieście. Przy czym nie dostrzegał, by groziło im jakieś niebezpieczeństwo...nie licząc może tego węża, który krył się pod pniem albo skunksa, który przemykał pomiędzy krzakami. A do tego dochodziły ślady stóp, kół i walki.

I jakby tego było mało, dostrzegał znacznie wyraźniej rany ofiar. Parę z nich miało wnętrzności na zewnątrz, a on to dostrzegał, jakby stał tuz obok. Nie widział oznak życia, dopóki nie skierował wzrok w jedno, konkretnie miejsce, prawie po drugiej stronie pobojowiska. Dostrzegał, jak jedno z ciał porusza brzuchem w górę i w dół.

Pies podszedł do pierwszego ciała, przyglądając mu się uważnie. To byli oni. Ci, którzy mieli przejść przez bramę i czekać w umówionym przez niego miejscu. I w nim się znajdowały. Rozglądając się, zauważył ciało diabelstwo. Podszedł tam i splunął na nie, dostrzegając na jego plecach bardzo głębokie cięcie. Tylko że on był ustawiony przodem do jego ludzi. Jak i osoby mu towarzyszące. Identyczne ślady zadane im z tyłu.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Tereny poza miastem] Okolice murów

7
POST POSTACI
Ciekawie kształtowały się różnice postrzegania świata poza miastem do tego w mieście. Być może nawet Mortiush pozastanwiałby się nad tym dłużej i nieco bardziej przy tej okazji zgłębił tajniki swojej Zdolności, gdyby nie fakt, że stał na skraju pobojowiska. I to pobojowiska, którego tutaj być nie powinno. Mieli tutaj czekać ich ludzie. Nie Shah i jego drużyna...Ich tutaj nie powinno być. I gdyby ich nie było, Sierotki by ich witały właśnie odkorkowanymi butelkami i rozpoczęliby swoją podróż dokądkolwiek...
Szybki ogląd okolicy pozwolił mu wyciągnąć dziwne wnioski. Sierotki wyjechały z miasta i czekały na nich w umówionym miejscu. Shah ze swoimi ludźmi pewnie mieli jeszcze jakiś interes do Morta i Psa. Niewykluczone, że chcieli się ich pozbyć na wypadek, gdyby udało im się wyjść z kanałów. W końcu przewodnik mówił im coś o tym, że ktoś musiał sabotować kanały na ich cześć. Nie pasował tu tylko potencjalny udział osób trzecich, na który wskazywałyby te rany na plecach w pozycji frontem do przeciwnika. No i gdyby to był ktoś z nich, to by tu było nieco... żywiej.
Nie było jednak więcej czasu na rozmyślania. Kiedy tylko Mort dostrzegł, że ktoś dycha, pobiegł natychmiast w tamtą stronę. Przeskakując zabitych i inne przeszkody dążył tylko tam, by upewnić się kto to i spróbować coś z tym zrobić. A w najgorszym wypadku rozjaśnić nieco to, co się tutaj stało

-Tam!-powiedział tylko do Psa przebiegając obok niego i klepiąc go w ramię dla zwrócenia uwagi. Żaden z nich nie był medykiem, ale we dwóch łatwiej będzie cokolwiek uradzić nad rannym.

[Tereny poza miastem] Okolice murów

8
POST BARDA
Pies szybko zareagował na ruch Morta od razu. Ruszył zaraz za nimi żywego człowieka. I to, co zobaczyli, nie nastrajało optymizmem. Nie potrzebowali być uzdrowicielami, by wiedzieć, że stan Sierotki był agonalny. Z rozciętym brzuchem, wywalonymi na wierzch flakami, sporą ilością krwi nie było szans na przeżycie. Usta miał całe zakrwawione.
- Udało się wam. - Powiedział cicho, otwierając oko i plując krwią. Mówił bardzo słabo, był bardzo blady i jeśli ktoś go dotknął, zimny.
- Nannit...co tu się kurwa stało? - Pies wiedział, że go nie uratują. Mógł przynajmniej dowiedzieć się, jak znaleźli się w takiej sytuacji. Ostatnie wydarzenia w stolicy nie były dla nich, lekko mówiąc przyjazne.
- Przybyliśmy na miejsce zgodnie z notatką. Każdy osobno, by niecałą bandą naraz. Czekaliśmy na was i wóz. Ten twój diabełek przyjechał pół dzwonu po nas. Zostawił transport. Był z kilkoma swoimi ludźmi. Mówił, że oprócz sukna w wozie jest drugie dno i zostawił tam na dodatkowy sprzęt i trochę siana, by była nam lżej. Wtedy oni pojawili się znikąd i zaszlachtowali najpierw ich od tyłu, a potem nas. To byli jakiś kurwa profesjonalni skrytobójcy. Nie mieliśmy absolutnie żadnych szans. - Mówił tonem przerywanym, co chwila łapał oddech. Widać było po nim, że długo nie pociągnie.
- Mortiush...poszukasz tego wozu? - Zapytał Pies, ale głos był daleki od jego zwyczajnego głosu. Był pełny źle skrywanego gniewu. Wiedział, co należy zrobić, choć nie podobało mu się to.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Tereny poza miastem] Okolice murów

9
POST POSTACI
Mimo, że Mortiush miał w głowie już zbudowany potencjalny przebieg tego, co tu zaszło, był w szoku. Jego szybka analiza była całkiem trafna. A uzupełnienie szczegółów przez Nannit'a tylko spotęgowało ten efekt. On i cała reszta byli tutaj dla Psa i dla niego. To oni wciągnęli ich w tę grę. I to przez nich teraz wszyscy nie żyli. Mort miał ochotę ukręcić łeb każdemu, kto do tego przyłożył rękę, jednak nawet nie wiedział gdzie tego kogoś szukać. Chciał wrzeszczeć, ale nie mógł. Czuł, że musi przy nim pozostać do końca. Był mu to winien. Czuł okropny ciężar. To przez niego...

-Dobrze się spisaliście- powiedział do Nannita, choć nie miało to najmniejszego sensu. Po prostu musiał coś powiedzieć. Wziął jego dłoń w swoją, przyłożył ją do czoła po czym opuścił i spojrzał mu raz jeszcze w oczy.-Dziękuję.

Więcej nie przychodziło mu do głowy. To "dziękuję" jednak było jego hołdem i podziękowaniem dla całej ekipy. Pozostałym po prostu nie miał już jak tego przekazać. Spojrzał Psu w oczy i skinął głową nie zamierzając odchodzić w takim momencie. Wiedział, że nie musi tego wyrażać słowami. Pies doskonale go zrozumie...

[Tereny poza miastem] Okolice murów

10
POST BARDA
Kiedy tak myślał o tym wszystkim i z początku nie miał pewności, kto jest za to odpowiedzialny, ale gniew, który odczuwał, odrobinę tyrpnął jego pamięć. Niewiele co prawda, jednak wystarczająco, by mógł poczuć, że trop nie jest całkowicie pusty. Nie potrafił w tym momencie przypomnieć sobie więcej. Tylko, czy był w stanie jakoś nawet to wykorzystać w obecnej sytuacji? I najważniejsze, czy warto było bardziej ryzykować?

Pies popatrzył na niego i kiwnął głową. Rozumiał go, dlatego więcej już nie próbował wyganiać go. Zwyczajnie to była chwila, gdzie pewna rzecz było wykonać. Wyciągnął swój miecz, by skrócić męki ostatniej sierotki, która pozostała przy życiu. Może ktoś inny powinie wygłosić przemowę, ale słowa Morta w zupełności wystarczyły. On nic nie powiedział, nie musiał w tej chwili. Stanął z boku i skierował swoja broń ostrzem do dołu. Bez najmniejszego zawahania się wbił go w serce, powodując natychmiastową śmierć. Po chwili puścić rękojeść, zostawiając broń. Zrobił krok do tyłu, nie zamierzając wyciągać broni. Milczał, bo nie było słów, które teraz byłyby odpowiednie. Popatrzył po dłuższej chwili po pobojowisku, zapamiętując ten widok bardzo dokładnie. Wydawało się, że nawet sama natura umilkła na moment, kiedy to wszystko się działo. Nie pojawił się żaden odgłos, czy nawet szum wiatru.

- Chodźmy. - Powiedział cicho i skierował się gdziekolwiek, bo nie wiedział o śladach wozu. Po prostu chciał opuścić to miejsce. Saran Dun okazało się dla nich przeklęte.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Tereny poza miastem] Okolice murów

11
POST POSTACI
Mortiush patrzył cały czas na Nannit'a, kątem oka jedynie widział ruch Psa. Kiedy oczy ostatniej Sierotki zgasły, pozostał tak jeszcze chwilę patrząc na niego. Brak mu było słów, więc nic nie powiedział. Kiedy Pies ruszył, i on podjął działanie. Zamknął oczy zmarłego i ułożył jego dłonie na piersi, jakby do pogrzebu. Wyszarpnął z ciała miecz Psa i stanął nad ciałem. Skłonił się głową i raz jeszcze wyszeptał "dziękuję". W tym momencie poczuł jak odlatują od niego wszystkie te ponure myśli zastąpione gniewem. Wiedział już, co mają zrobić. Wiedział, choć był świadom że będzie to cholernie ryzykowne. Nie mógł jednak przejść nad tym, co się tu stało, do porządku dziennego i udawać, że życie toczy się dalej.

-Nie tędy!- powiedział twardo, obracając się do przyjaciela. Podszedł do niego i, patrząc mu w oczy, włożył w jego ręce wciąż zakrwawiony miecz.-Przyda Ci się jeszcze. Jakikolwiek był cel tej napaści, zabrali wóz. A to znaczy, że można ich wytropić. Chłopaki byli tu dla nas. Może nie mamy sposobności, by pochować ich jak należy, ale możemy znaleźć tamtych gnoi i zapłacić im za to, co tu zrobili.

Po tych słowach stał przez krótką chwilę i ciężko oddychał. Czuł, jak buzuje w nim gniew, który pcha go do działania. Poczuł też, jak mimowolnie znana mu energia wypływa z niego próbując otoczyć i wziąć w Swoje sidła Psa. Do tej pory nigdy nie używał Zdolności kształtowania emocji instynktownie, nie planując tego. Nie zamierzał jednak tego powstrzymywać. Czuł, że ta energia jest mu potrzebna, a gdyby Pies czuł podobnie, byłoby mu łatwiej.

-Możesz powiedzieć że to głupie i ryzykowne. I wiesz, co? Będziesz miał rację... Innego wyjścia jednak nie mamy. Jeśli nie spłacimy tego długu, nigdy nie uciekniemy. A jeśli się ze mną zgadzasz, to idziesz w złą stronę.- Kończąc zdanie wskazał na ślady wozu, które ten najwyraźniej przeoczył. Bardzo zależało mu na tym, by jego jedyny żyjący teraz kompan i przyjaciel go poparł. Było mu to cholernie potrzebne. Płonąca w nim energia pchała go już w drogę, jednak szarpał się sam ze sobą stojąc w miejscu i nerwowo przestępując z nogi na nogę w oczekiwaniu na odpowiedź.

[Tereny poza miastem] Okolice murów

12
POST BARDA

Pies popatrzył na niego, ale milczał. Dość długo, nie dając żadnej odpowiedzi. Czuł się dokładnie tak samo, jak jego przyjaciel i gdyby to była inna sytuacja, nie zastanawiał się zbytnio i pognał razem z tym, tylko właściwie coś mu tutaj wydawało się nie tak. Czy to w jego słowach, a może sytuacji. Nie potrafił powiedzieć. Chwycił miecz, który miał być symbolem pogrzebu. Bronią, która będzie hołdem dla jego sierotek.
- Nawet nie wiesz, jak kurwa pragnę to zrobić. - Wycedził przez zęby, bo kto nie chciałby pomścić chłopaków i skoro stwierdził, że to głupie i ryzykowne, to nie musiał tego dodawać. Zgadzał się w nim.
- A jesteś absolutnie pewny, że zabrali wóz, a nie tego, że koń zwyczajnie się wystraszył? - Zapytał, bo chyba właśnie to mu nie pasowało w tym wszystkim. Dlaczego skrytobójcy mieliby zabierać ich wóz? Jednak był bezbronny wobec tego, co on sam robił. Zdolność Mortiusha wpływania na niego i to mocno.
- Nie mamy innego wyjścia, jeśli to, co mówisz, faktycznie jest prawdą. Tylko uważajmy na pułapki. - I w tym właśnie momencie zdolność bardzo mocno wpłynęła na psa, pozbawiając go tym samym resztek granic rozsądku. Czy to było dobre? Najgorsze mogło być to, że nie wiedzieli do końca, co się stało z wozem.

A tropy wozu wiodły głębiej w tereny zielone, całkowicie oddalając się od stolicy, czy traktu.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Tereny poza miastem] Okolice murów

13
POST POSTACI
Mort stał spięty oczkując odpowiedzi przyjaciela. Nie pamiętał, kiedy ostatnio denerwował się aż tak bardzo. Nie wiedział, co by zrobił w wypadku odmowy. Zostawiłby go? Rozdzieliłby się z ostatnim życzliwym mu człowiekiem, jakiego miał? Dlatego też tak ogromnie mu ulżyło, kiedy ten powiedział swoje. Ulga była tak silna, że wybuchnął irracjonalnym śmiechem. Całe to napięcie ostatnich dni teraz uchodziło z niego w postaci nielogicznych reakcji. Tyle emocji nagromadzonych w nim wybuchało teraz, tworząc dziwaczne mieszanki.

-Jeśli to tylko spłoszony koń to może nawet lepiej! Nie wpakujemy się w kolejną głupotę!-powiedział kiedy odrobinę się uspokoił i udało mu się wysłowić-Ale to jest moment, w którym znów przejmujemy kontrolę! Dość bycia marionetką. teraz to My decydujemy. A w tym momencie zgodziliśmy się, że idziemy za wozem. Jeśli tylko bogowie pozwolą, odnajdziemy tych gnoi i damy im, na co zasłużyli. Nie widzę teraz innego celu. A jeśli masz rację, to ich nie znajdziemy, ale zdobędziemy wóz który ogromnie nam się przyda. Nie czekajmy więc!

Nie czekając na Dalsze reakcje machnął ręką, odwrócił się i ruszył znalezionym wcześniej tropem wozu. Czuł się o wiele lepiej. Niemal lekko. Kiedy tylko dotarło do niego, że znów ma cel i zyskał nową energię. Wystarczy już oczekiwania i działania zgodnie z pociągnięciami czyichś sznurków. Teraz jest ich czas. I to oni podyktują dalej swoją historię
Przy tym wszystkim przebijała się do jego świadomości myśl, że potrzebuje teraz skupienia. Wciąż nie wiedzieli kto i po co napadł na ich ekipę. Może wciąż gdzieś się czaić. Nie wiedział kogo tropi i czego się spodziewać. Dlatego też idąc za śladem oddychał głęboko próbując znów odzyskać spokój. Wiedział, że bez tego nie będzie mógł korzystać ze swojej Zdolności. A żeby odnaleźć trop i uniknąć problemów, jego wyostrzone zmysły będą niezwykle pomocne. Musi jakoś uzupełnić fakt, że nie jest wytrawnym wojownikiem, a Pies wciąż nie jest w pełni sił. Ich wyprawa za zemstą faktycznie może okazać się ogromną głupotą. Ale efektu nie ujrzą, dopóki nie dotrą do celu. I tak na trzeźwo myśląc wiedział, że ostateczną decyzję co do dalszych działań przyjdzie im podjąć dopiero u celu/ Ale najpierw odnaleźć wóz. Najpierw mały kroczek, potem następny...

[Tereny poza miastem] Okolice murów

14
POST BARDA
Kiedy wpływ Mortiusha na Psa zmniejszył się, ten mógł także odzyskać kontrolę nad sobą i własnymi emocjami. Dołączył do śmiechu jego, bo pewne rzeczy wydawały mu się absurdalne. Sam potrzebował nieco wyrzucić z siebie te wszystkie emocje, które w nim się zebrały. Zwłaszcza po widoku. Może to było niestosowne według zwykłych obywateli, jednak jego sierotki nie wybaczyłyby mu, gdyby tego nie zrobił.
- Miło jest odzyskać kontrolę. - Stwierdził, bo czuł się okropnie, kiedy jego przeszłość odezwała się do niego w taki nieoczekiwany sposób, jednak udało się z tego uciec. Zdecydowanie mogli potem pomyśleć, co dalej, jak faktycznie odnajdą wóz.

Mortiush nawet nie potrzebował swoich wzmocnionych zdolności, by odnaleźć ich transport. Jak tylko ruszyli śladem, który zauważył, nieco dalej zobaczył inne, widoczne tak dobrze, że ślepcem musieliby być, by je pominąć. Tu fragment plandeki, tam sukno, tu mocne wgłębienie w ziemi. Odszukanie ich zguby było wręcz dziecinne łatwe. Koń wystraszony jednak przemierzył spory kawałek drogi i odnaleźli go jakieś pół dzwonu później i to tylko dlatego, że wciąż był przyczepiony do przewróconego wozu na bok, który już nie posiadał plandeki. Sukna, które na nim zostały, a było to mniej, niż połowa oryginalnej zawartości. Reszta oczywiście była ich tropami, bez plandeki, broń rozsypana po okolicy wraz podłoga, ukrywająca drugie dno. Zwierzak nie mając wyboru, jadł trawę, będąc zmęczony walką z wozem, od którego nie mógł się odczepić.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Tereny poza miastem] Okolice murów

15
POST POSTACI
Widząc na trasie przejazdu ewidentne ślady, Mort nie bardzo wiedział, co o tym myśleć. Może nie był wibitnym śledczym, więc mógł się mylić, ale tropy nie wskazywały na to, by ktoś gonił wóz. A jeśli z wozu spadło tyle ładunku to znaczy że nikt nad nim nie panował. Scenariusz Psa o spłoszonym koniu stawał się więc coraz bardziej prawdopodobny. Nie wiedział czy z tego powodu ma się cieszyć, czy też nie. Naprawde chciał pomścić ich chłopaków, w związku z czym pragnął spotkać winowajców. Z drugiej jednak strony, tej bardziej pragmatycznej, może to dobrze, że nie staną teraz przed kolejną konfrontacją. Obaj byli wycieńczeni, wiele ostatnio przeszli i Pies wciąż nie odzyskał pełnej sprawności.
Idąc tym tropem Mortiush rozglądał się w rozsypanych przedmiotach za czymś, co mogłoby być dla nich przydatne. Do kanałów poszli jedynie z przybocznym bagażem, więc nie mieli nic. To Sierotki miały zadbać o wyposażenie na podróż, które teraz leżało wszędzie wokół. Nie było czasu i sposobności by wszystko to pozbierać, bo musieli jak najszybciej się stąd oddalić. Stąd ograniczył się do zebrania tego, co uznałby za niezbędne.
Wszelkie wątpliwości rozwiały się, kiedy dotarli na metę tego końskiego rajdu. Nie spodobał mu się stan wozu. Na pierwszy rzut oka nie wyglądało to zachęcająco. Wóz był im potrzebny. Musieli więc ppostawić go na koła. Mort od razu przystąpił do sprawdzenia konstrukcji wozu. Może nie robił tego wcześniej, jednak liznął trochę pracy z drewnem z powodu zawodu swojego ojca, który był stolarzem. Lepszego specjalisty nie mieli, więc musiało to wystarczyć. Sprawdził też stan zdrowia konia, czy ten będzie w stanie pociągnąć ich dalej.

-Naprawmy sprawnie co potrzeba i ruszajmy- powiedział do Psa pomijając kwestię zemsty, której nie dane im było dokonać teraz-Pomóż mi
ODPOWIEDZ

Wróć do „Saran Dun”